Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Relaksujące działanie prac manualnych, ich zbawienny wpływ na zdrowie, samoocenę i ogólne samopoczucie — cała ta śmiechu warta propaganda nie wytrzymuje ze starciem z Anniką tak bardzo pozbawioną wewnętrznego spokoju, że wyżywającą się na Piekłu ducha winnych pędach. Dobrze, że nikt tego nie widzi. Ale ktoś na pewno zaraz o tym usłyszy. Numer telefonu wybiera się sam, a sygnały jeszcze płyną, kiedy Annika wraca na swoje stanowisko, rozciągając sprężynkę telefonicznego kabla po granice rozsądku. Niewiele rzeczy w niej jest dziś rozsądne — wszystkie jego pokłady wyczerpała na rozmowę z Alishą. — Powiedz mi — zaczyna bez pardonu, słysząc męski głos w słuchawce. Jose na pewno nie posiada się ze szczęścia, że nie padło na nią — czy wymogiem niezbędnym do uplecenia kadzidła w pętle jest postradanie przy tym rozumu? — Pyta znad rzeczonego skrętu, bądź — co znacznie bliższe prawdy — jego nieudolnej imitacji. Czy Annika porwała się właśnie na coś ponad jej umiejętności? Być może. Czy Fionan powinien być zaskoczony? Nieszczególnie. Czy jest w stanie przemówić jej do rozsądku? Może spróbować. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Fionan Cavanagh
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 1
TALENTY : 28
Telefon rozdzwonił się dokładnie wtedy, gdy Finn prezentował mu swoje nowe dzieło sztuki. Nie miał pojęcia co namalował, ale uznał to za przejaw sztuki nowoczesnej. Dopiero po chwili syn oznajmił mu z poważną miną, że to widok, który rozciągał się zza jego okna. Jego komentarz zastygł w "dzyń dzyń". Finn zameldował się przy telefonie pierwszy, ale ostatecznie to Fionan podniósł słuchawkę, mierzwiąc chłopcu włosy. Ciche "Słucham?" zostało zagłuszone przez znajomą barwę kobiecego głosu. - Nie, pętla nie wymaga takiego poświecenia - zaśmiał się cicho – ale dobry trunek i Madonna w tle nie zaszkodzą - przełożył słuchawkę z jednej ręki do drugiej patrząc kątem oka na popis umiejętności akrobatycznych Finna, który potknął się o siedzącego na dywanie coriego. – Słuchaj, teraz… - nie mogę rozmawiać zostało zagłuszone głośniejszym: - Na rany Aradii, odłóż to, natychmiast! - choć odsunął od ucha aparat, Annika mogła wyraźnie usłyszeć jego głos. – Finn właśnie próbował przelać swój artyzm na sierść psa. Skaranie szatańskie z tym dzieckiem. Chłopiec stanął tuż przed nim. - Kto to? - zapytał cicho, nadal ściskając w dłoni narzędzie zbrodni w postaci pędzla. - Ciocia Annika, zatrzymaj się na chwile i usiąść. Zaraz pójdziemy na spacer - powiedzieć zatrzymaj się do Finna to, jakby nic nie powiedzieć; chłopiec posiadał niewyczerpany zapas energii i jak dokąd nikt nie odkrył sposobu na odłączenie go od źródła zasilania. – Pętla to pierwszy splot, którego się uczysz? Sugerowałbym, abyś zaczęła od drabinki. Jest dużo przyjemniejsza dla nowi- Głos zamarł w cichym westchnieniu. - Czasem zapominam, jak wysoko stawiasz sobie poprzeczkę. W czym dokładnie masz problem? Czy był zaskoczony jej telefonem? Niezbyt. Czy zdziwiło go to,ze Annika znalazła sobie nowe hobby? Nieszczególnie. Czy chciał jej przemówić do rozsądku? Absolutnie nie. Sam rozstał się z nim dawno temu. |
Wiek : 32
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Hellridge, maywater
Zawód : miksolog, okazjonalnie barman w Chyżym, twórca kadzideł
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Temperatura wrzenia głowy Anniki spada o kilka dobrych stopni, gdy ciszy po drugiej stronie słuchawki wreszcie odpowiada gwar życia rodzinnego. Nawet lekki uśmiech przebija się przez lodowatą pokrywę absolutnego poirytowania i rozczarowania sobą. Ten telefon to był wspaniały pomysł. — Lepiej, żeby Madonna tego nie widziała — z kuchni do salonu widok na telewizor może nie jest pierwszorzędny, ale jakiś. Domek gościnny ma swoje zalety, a jedną z nich jest to, że MTV dociera w prawie każdy zakamarek, co oczywiście nie wszyscy doceniają w ten sam sposób — ale trunek może rozwiąże mi trochę palce. Robiłam nimi w życiu już różne rzeczy, ale teraz zaczynają mnie boleć. A dopiero zaczęłam — wyjęczałaby, gdyby nie zwiastun końca po drugiej stronie kabla, świadczący o tym, że Fionan faktycznie pozostał sam na domowym placu boju, a Josie właśnie wyszła po mleko. Albo po prostu — na papierosa. Czyli straciła męża z oczu na od trzech do pięciu minut. To jak cała wieczność. — I w czym problem? — Aż odłożyła uparty splot i zapatrzyła w przestronną kuchnię, bezwiednie wymachując pojedynczą gałązką nawłoci — dziecko wybawisz, a psa dopierzesz. Czy tam na odwrót. — Zapytaj Finna, kiedy odwiedzi ciocię Annikę. Lorenzo już się stęsknił — po ostatniej wizycie jedna ze skarpetek chłopca — główny obiekt wspólnej zabawy — znalazła się dopiero po pięciu dniach, wywleczona spod kanapy. Chłopcy mieli imprezę życia, a Annika białą kulę miłości, która nie miała już później sił, by dopraszać się o więcej uwagi. Westchnął Fionan, westchnęła i ona. — Bo to wszystko rozsypuje mi się w rękach. Nawłoć w ogóle nadaje się do takiego splotu, skoro liście sypią się od samego patrzenia? — W głosie słychać oburzenie, a gałązka nawłoci rozsypuje naokoło kwiaty po gwałtownym smagnięciu nią o blat. Czy w toku rozmowy okazuje się, że Annika utrudnia sobie sprawę w dwójnasób? Oczywiście. Wciąż — nic zaskakującego. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Fionan Cavanagh
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 1
TALENTY : 28
Godzinę temu Josie odebrała telefon ze szpitala - pilne wezwanie. Pięć minut później była już w drodze, a on skontaktował się z kim trzeba, informując, ze dzisiaj w Gholu muszą poradzić sobie bez niego, bo miał trzylatka na głowie. Chociaż w zasadzie syn od sześćdziesięciu minut wchodził mu na głowę, a Lizzie mu w tym wtórowała. I Annika była tego świadkiem. Właśnie - w czym problem? Parsknął rozbawiony do słuchawki. - Niebawem wpadnie. - Może nawet dzisiaj, przemknęło mu przez myśl. – Szykuj się, ostatnio był na muszlobraniu i nie może się doczekać opowieści cioci Anniki o morskich stworzeniach. Lorenzo i Finn. Na początku Fionan myślał,że kot rzuci się chłopcu do gardła, ale stało się zupełnie inaczej - połączyła ich przyjaźń, której nikt nie wyczekiwał, ale wszyscy potrzebowali. - Na początku wszystko rozlatuje się w rękach - mruknął, pamiętając o swoich pierwszy razach ze splotami, które zmarszczką irytacji pokrywały taflę jeszcze wtedy gładkiego czoło; dzisiaj miał na niej bruzdę, najprawdopodobniej świadectwo tamtych dni. – W pierwszej kolejności odrzuć perfekcjonizm w kat, precyzja przyjdzie z czasem - znał ją na tyle, by wiedzieć, że się do tego przykłada, sęk w tym, ze przykłada się za bardzo. - Tata! - krzyk Finna dotarł do jego uszu. Wystarczyło na chwile stracić go z oczu. Zlokalizował go spojrzeniem. Lizzie kręciła się przy drzwiach. – Liza zaraz się zsiusia. - Weź ją na ganek, ale się ubierz. Złóż gumowce i ani krok poza niego. Widzę was przez okno. Chłopiec zatem, z poczuciem misji, próbował zdjąć z wieszaka swoją kurtkę. Zajęcie na kilka minut, choć Fionan uważnie monitorował jego zmagania. Już nie raz się przekonał, ze dzieciom nie brakowało finezji, a czasem pomysłowość Finna biła skalę absurdu. - Krótkie ćwiczenie- by rozluźnić place, upleć z nawłoci warkocz. Staraj się, by sploty nie były zbyt ciasne. Polecam na początek przewiązać delikatnie koniec cienką wstążką, ale węzeł musi być elastyczny. I pod żadnym pozorem nie przejmuj się bałaganem. Zobaczysz, zabawa się zacznie dopiero przy krwawnikach i rzeżuchach, nawłoć to tylko gra wstępna. |
Wiek : 32
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Hellridge, maywater
Zawód : miksolog, okazjonalnie barman w Chyżym, twórca kadzideł
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Annika wciąż z zaskoczeniem odkrywa to, jak niewiele wiary mają rodzice względem swoich dzieci — wdziała przecież jak Fionan wręcz trzeźwieje na jej oczach, kiedy dochodziło do pierwszych interakcji Finna z Lorenzo, dlatego taktycznie oszczędziła mu podobnego szoku, odraczając w czasie ich dłuższe przebywanie choćby w pobliżu Bunniculi. Ta, jakkolwiek przyzwyczajona do dzieci i posłuszna, to wciąż piekielna bestia. Zapachy może równie dobrze poznawać w sposób mniej bezpośredni — a poznała już te najważniejsze. Annika jest więc spokojna o prawidłową socjalizację i odróżnienie swoich od całej reszty. — Ostatnio dorwałam jedną książkę z legendami o morskich potworach żyjących u wybrzeży Sardynii — wzmiankę skwitowała uśmiechem odrobinę podłym, bo całą książkę spisano w języku włoskim, a nie podejrzewa Cavanagha o to, by w całej bezgranicznej miłości do tego narodu orientował się, gdzie właściwie leży Sardynia — ale te przyjemności zostawię na inny czas. Są ważniejsze rzeczy do przekazania nowemu pokoleniu. I skoro Annika nie dorobiła się własnego, może najważniejsze przekazać potomstwu Jose. A właściwie już to robi, czytając w kółko tę samą historię o syrenach i wężach morskich, wciąż ze zdumieniem przekonując się, jak wiele razy można powtórzyć dziecku dokładnie to samo, by na koniec usłyszeć— Jesce raz. I jest to nadal mniej nużące od powtarzania tych samych błędów w kadzielniczym rzemiośle, na którego mizerny efekt rzuciła sceptycznym okiem. Prawda jest taka, że to legendy z Sardynii miały dziś zajmować jej głowę, a nie rzemiosło, ale... Cóż, ale. Ale nie będzie przedmiotem rozmowy z Fionanem. — Jasne — potwierdziła, znów przytrzymując słuchawkę ramieniem, by powrócić do ściskania pędów do kupy, nasłuchując przy tym odgłosów nieswojej katastrofy, rozgrywającej się kilka mil stąd. — Mam jutowy sznurek — i ostatki cierpliwości — spróbuję. Ma przecież przed oczami swoją własną, a jednak... — Jak idzie? Dywan cały? — Rzucone mimochodem, bo oto właśnie niecierpliwe palce ściągają jeden koniec pędów do siebie przy pomocy ciasnego supła. — Jose dawno wyszła? Fionan może rzucić słuchawką w każdej chwili, być może nawet powinien to zrobić — ale dopóki siedzą na linii, Annika będzie mieć pytania. Świeże pędy z łatwością poddają się manipulacjom, choć daleko im do tego, by odważyła się tchnąć w nie magię. Zwłaszcza tę powstania. A jednak — spróbuje. I to jeszcze dzisiaj. — Nie widzę powodu, żeby szybko sobie odpuszczać grę wstępną — mruczy jeszcze pod nosem. Perfekcjonizm schodzi na plan drugi, jeśli rzeczywiście ma czerpać przyjemność z procesu, a nie bez trudu przyznaje przed sobą, że na samym początku trochę spanikowała — właściwości ziela, odpowiednia obróbka serca, dobranie korzenia, sploty i jeszcze zabawa magią, której bardzo daleko do Anniki wiodącej — prędzej odgryzie sobie język, niż przyzna to otwarcie, ale... — Dziękuję. Podziękować może. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Fionan Cavanagh
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 1
TALENTY : 28
- Sardynia ma bliskie relacje z sardynkami? - Annika znała go lepiej niż mógł tu przyznać; jego miłość do narodu lubującego się w makaronie była na tyle bezgraniczne, ze nie orientował się, gdzie leży Sardynia; równocześnie mogła leżeć na drugim końcu świata lub w zupełnie innej galaktyce.- Ostatnio Finn ciągle mówi o sardynkach w puszce. Maczałaś w tym palce? Gdyby tylko wiedział, ze Annika wpajała go głowy Finna włoskie legendy, być może ostrożnie podchodziłby do kontaktu ze swoją prawie-szwagierką, ale wiedza w błogiej świadomości miała swoje plusy - nie musiał tym zadręczać myśli, a wiec był lżejszy o jedno zmartwienie. Jesce raz z ust Finna padało stosunkowo często. Dziecko o niespożytych zapasach energii każdemu dawało się we znaki, poza jedną osobą - szanowną teściową; tylko ona znalazła sposób na utemperowanie jego temperamentu. - Jutowy sznurek będzie w sam raz - przytaknął. – I pamiętaj - nie od razu Deadberry zbudowano. Daj czas sobie i kadzidłom. Gdy odkryjesz, jakie zaplątanie roślin może być odprężające - to słowo z jego ust mogło zabrzmieć jego drwina; jak to robisz, Fion, ze nie masz żadnych zmartwień?, słyszał wielokrotnie z różnych gardeł - w końcu się polubicie. Kątem oka monitorował poczynienia syna; chłopiec w końcu zlitował się nad pęcherzem swojego pupila i otworzył psu drzwi. Lizzie nie czekała na nic - wybiegła do ogrodu, by załatwić swoje potrzeby. - Kryzys zażegnany - przytaknął. – Żaden dywan nie ucierpiał. Nawet przed moment się nie zastanowił dlaczego Annika, nigdy nie inwestując czasu w naukę magii powstania, zainteresowała się rzemiosłem, a gdy w końcu to uczynił, imię zony zupełnie wybiło go z rytmu. - Godzinę temu – odparł; trochę ponad temu, ale to niczego nie zmieniało. – Skłam, jak cię zapyta i powiedz, ze panuję nad sytuacją - w jego słowach dało się usłyszeć wyraźne rozbawienie; od dawna wiedziała, ze był jednozadaniowy. Powinien się rozłączyć. Powiedzieć naprawdę nie mam czasu. Ale chyba sam potrzebował tej rozmowy, bo przyłapał się na tym, ze nadal trzymał słuchawkę przy ucho. Finn tymczasem nadal próbował strącić z wieszaka kurtkę. - Racja, zwykle bywa przyjemna. Perfekcjonizm i czerpanie z czegoś przyjemności rzadko chodziło ze sobą w parze. A Finanowi wydawało się, ze Annika goniła doskonałość, dlatego wspólny języka znajdowali w sprawach przyziemnych. - Zamiast dziękować, naucz mnie w końcu pływać. Najwyższy czas się tym zająć. |
Wiek : 32
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Hellridge, maywater
Zawód : miksolog, okazjonalnie barman w Chyżym, twórca kadzideł
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
— A co, lubisz sardynki? — Jedną z cech Anniki jest to, że niewiele słów Fionana bierze na poważnie, rzadko też sama zdobywa się przy nim na niepotrzebną powagę. Namiętne opowiadanie dziecku o sardynkach w puszce to jednak nie jej poziom dowcipu, toteż— — A, to pewnie wujek Johan — Annika włoskimi legendami nawet nie napełniła jeszcze niczyjej głowy i zdziwiłby się Fionan jak wiele motywów pozostaje uniwersalne niezależnie od regionu, ale o tym panna van der Decken mówić nie zamierza — sama nie studiuje tematu wystarczająco wnikliwie, żeby jeszcze wykładać to Cavanaghowi. Nawet temu dorosłemu, co dziwi się, że w wiosce rybackiej trzylatek szybko nauczył się słowa ryba. Nie miną dwa kolejne lata, a młody pół-Decken będzie znał wszystkie lokalne gatunki. Nic niezwykłego. I tak opanuje to zapewne szybciej, niż jego — Ale ja w to wcale nie wątpię, Fionan — odparła całkiem poważnie, zakładając kolejny pęd za pęd i tak aż do ukończenia — ale zaplatanie i nasycanie magią to trochę jak jazda na rowerze i granie na trąbce — tak naprawdę to nie. Problem leży w samej magii, która wymyka się Annice z rąk i działa według sobie tylko znanych reguł. Czyli rzadko po jej myśli. I może dzieje się tak już od pewnego czasu, co wcale nie uprzyjemnia nauki — uprzyjemnia ją za to ta rozmowa, w której wiele dzieje się nie tylko na pierwszym planie, ale i w hałaśliwym tle. Żaden dywan tym razem nie ucierpiał, chaos został już poniekąd wygnany na zewnątrz i tylko ten Fionan — zbyt uprzejmy, by powiedzieć Annice, żeby jednak zadzwoniła troszeczkę później. Bo ta ich rozmowa to przecież najczystsze złoto. — Uściślijmy — chcesz, żebym skłamała, czy ją okłamała? I bądź realistą. — Różnice nie kończą się na jednej literce i oboje dobrze o tym wiedzą — tak samo jak perfekcjonizm w pracy rzadko wylewa się poza jej obręb. Najlepiej świadczy o tym płonący chaos w życiu prywatnym Anniki. A Cavanagh i tak nie wie niemal nic o najlepszych jego kawałkach. Może to i lepiej. — Zapraszam, tylko mam jedną zasadę — to reguła nadrzędna, a jej niespełnienie grozi zerwaniem umowy i dalszym zanurzaniem się w wodzie wyłącznie na bezpieczne po pas — piłeś, nie płyń. Wiedziałeś, Fionan, że nawet przez telefon można zawrzeć w pełni wiążącą umowę, gdy w nieodpowiednim momencie powie się „tak”? Dobrze, że jeszcze nikt nie wymyślił, że można zawierać tak małżeństwa — Krąg miałby używanie. Annika nie jest tak zachłanna — chce tylko usłyszeć, że Fionan dla własnego zdrowia i kondycji, na jakiś czas rzuci picie. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Fionan Cavanagh
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 1
TALENTY : 28
- To podchwytliwe pytanie? - ryba to ryba, każda smakowała podobnie, niezależnie czy była to sardynka, czy inna szprotka, na chuj drążyć temat? Johan. Mógł się tego domyśleć. - Czasem zapominam, ze twój brat ma wybitne poczucie humoru. Jeden temat szybko został zastąpiony inny. Sardynia wyleciała mu z głowy, zanim na dobre się w niej rozgościła. - Więc musisz nauczyć się wykonywać te dwie czynności jednocześnie - Fionan - dobra rada w akcji – [b[oderwać dłonie od kierownicy i zagrać na trąbce. Proponuję zacząć od początku.[/b] Od podniesienia swoich kompetencji z zakresu magii powstania, ale zakładał, ze Annika dawno się tego domyśliła. - Fakt, nie umiesz kłamać. Bywał realistą, czasem od święta, od wielkiego dzwonu, zazwyczaj pod wpływem ostrego spojrzenia zony, który wymuszała nim konsultacje swoich pomysłów ze zdrowym rozsądkiem; był jak zimny prysznic - Zdementuje plotkę, zapnij pasy, bo to będzie jazda bez trzymanki - uśmiech wykrzywiający wargi odrobinę się pogłębił; odkąd złożył przysięgę małżeńską, obiecał Josie, ze, gdy na świecie pojawi się ich dziecko - pierwsze, drugie i daj Lucyferze kolejne, ograniczy spożywanie alkoholu, a już na pewno nie będzie robił tego przy Finnie, by nie popełniać błędów własnego ojca i sumiennie respektował swoje słowa. – To ze na ogół – słowo-klucz, bo teraz nie miał jej przy sobie – nie rozstaje się z piersiówkę, nie znaczy, ze co kilka chwil degustuje jej zawartości – pierwsze tajemnica, zaraz wyjawi drugą: - I teraz słuchaj uważnie, bo to może całkowicie zaburzyć twój światopogląd, jestem trzeźwy jak świnia. Od rano nie skonsultował swojego gardła z żadnym trunkiem wysokoprocentowym; zbliżała się druga w południe i konsekwentnie trzymał się swojej postanawiania, celowo, w pełni świadomie unikając tej przyjemności. Cavannagh nigdy nie trzeźwieje- przy okazji kolejny mit obalony. Tylko nie mów nikomu było niewypowiedzianą między jednym a drugim szelestem w słuchawce prośbą. - Nie jestem samobójcą. Nie chcę się utopić. Ponad pięc lat małżeństwa, chciał w końcu nauczyć się pływać. Dawno niczym Jose nie zaimponował. Nadarzyła się okazja, by to zmienić. - Mam kurtkem! - triumfalny okrzyk Finna zaszumiał mu w uszach - Brawo, chodź tu - przywołał go gestem dłoni. Chłopiec zdążył narzucić odzież wierzchnią na ramiona, ale nie poradził sobie z zamkiem, zaklinował się w podszewce. - Cholelstwo - mruknął pod nosem, a Fionan zmarszczył brwi, tłumiąc śmiech w krtani. - Na czym skończyliśmy? - rzucił do słuchawki, próbując jedną dłonią naprawić błąd syna. – Ach tak, kiedy pierwsza...? - urwał, bo chłopiec przejął od niego słuchawkę. - Ciociu! ciociu! - krzyknął z przejęciem, trzymając słuchawkę w obu dłoniach. – Kce klokodyla! Nazwę go Clispin! Widziałaś kiedy klokodyla? Przyplowadzisz go do nas? |
Wiek : 32
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Hellridge, maywater
Zawód : miksolog, okazjonalnie barman w Chyżym, twórca kadzideł
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
— To jest bardzo poważne — tylko biolog morski może traktować ryby w tak szczególny sposób, skąd więc podejrzenie, że pytanie ma drugie dno? — Interesuje mnie po prostu twój stosunek do śledziowatych. Myślę, że twój syn powinien otrzymywać jak najlepsze wzorce. A wzorzec jest jeden, dobrze znany i kultywowany od zarania małżeństwa Cavanaghów. Annika nie wtrąca się do ich spraw — chyba, że w mało zabawnych żartach godnych wujka Johana. Nie zawsze podobała jej się perspektywa wydania Jose za Cavanagha, ale swoje uwagi trzymała za zębami i o których tylko kilka ta pierwsza miała okazję kiedykolwiek usłyszeć — i nikt poza nią. Relacje między Anniką, a Fionanem utrzymywał więc najpierw kodeks lojalności, a dopiero później zastąpiła to rodząca się powoli sympatia. Wreszcie dobrnęli do momentu, gdy nieskrępowanie udzielali sobie telefonicznych porad na każdy — nawet najbardziej bzdurny — temat. Ten jest najlepszym przykładem. — Słucham cię i zaplatam warkocze z rzeżuchy, to wystarczy za lekcję pierwszą? — Pojęcie materii nieożywionej to bzdura, a jeszcze większą bzdurą jest to, że to magia powstania użycza pierwiastka magicznego roślinnym plecionkom, co w mniemaniu Anniki jest nieintuicyjnym szaleństwem i najlepszym dowodem na to, że Piekło ma poczucie humoru godne— Nieważne. Ten sam byt musiał kiedyś usiąść do scenariusza, który składał się również na jej życie. — Jak my się rozumiemy, Fionan — zachwyt udawany tylko częściowo, reszta to po prostu fakty — Josefien dałaby się oszukać Annice tylko w akcie wyjątkowej łaskawości. — Zaszokuj mnie, proszę — jeszcze jedna odpowiedź z zaszytym wewnątrz żartem — Annika zobowiązała się wziąć Cavanagha pod swoje skrzydła, by mógł zaimponować Jose, co jest jeszcze jednym plusikiem postawionym przy jego imieniu i każdą godzinę temu poświęconą, spędzi z przyjemnością. Bardzo ją cieszy, że Cavanagh traktuje to poważnie i nie lekceważy żywiołu — piersiówka na podorędziu potrafi czasem przysporzyć wielu wątpliwości. — Gdybym podejrzewała, że zajmujesz się dzieckiem nietrzeźwy, dzwoniłabym na opiekę społeczną — to jeszcze jeden uśmiech i niewypowiedziane— Trzeźwy Cavanagh? Nikomu nie powiem o tym skandalu. Czasem dobrze jest łamać rodzinne stereotypy. Najwyraźniej można być dobrym ojcem nawet gdy nikt rozsądny się po nim tego nie spodziewa — i nawet podzielność uwagi mogła imponować, co Annika mogła dosłyszeć przez słuchawkę i uśmiechnąć się jeszcze szerzej. — Kiedy tylko będziesz— Gotowy musiało poczekać na inny czas — wysoki głosik w słuchawce domagał się całej uwagi cioci Anniki i wiedział, czym zaskarbi ją sobie całą. — Widziałam krokodyla, ale jeśli chcesz jednego, to musimy mu najpierw zbudować wieeelką sadzawkę, żeby mógł tam zamieszkać i chować się w trzcinie, co ty na to? — Dobrze wie, co — kiedy spotkają się następnym razem, będą kopać dziury w ogrodzie — poczytamy sobie o krokodylach? Po książeczkę o krokodylach — a najlepiej po wszystkie — Annika pojedzie do Saint Fall. Właśnie wrzuciła to drobne zadanie na listę rzeczy do zrobienia. Jako priorytet. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy