KalendarzJohnny Orlovsky
Stan zdrowia
zdrowy
KalendarzJohnny OrlovskyStan zdrowiazdrowy Ostatnio zmieniony przez Johnny Orlovsky dnia Nie Gru 08, 2024 4:09 pm, w całości zmieniany 4 razy |
co było a nie jest19??MiesiącTWÓJ DOWOLNY OPIS WĄTKU TWÓJ DOWOLNY OPIS WĄTKU Ostatnio zmieniony przez Johnny Orlovsky dnia Nie Gru 08, 2024 4:08 pm, w całości zmieniany 2 razy |
maj-czerwiec1985MajWallow pachniało jak jego ostatnie lata w domu, które trochę już przez mgłę pamiętał, a przynajmniej aż do dzisiaj, bo gdy tylko przez otwarte okno samochodu uderzył go zapach suchych, letnich traw, to od razu nabrał ochoty na napicie się browara, przy ognisku, siedząc na konarze, oczy mrużąc bo szczypią od dymu, a tu jeszcze trzeba kiełbasy pilnować. Wyciskając do szklanki sok z cytryny (zawsze za dużo) w końcu jest w stanie skupić spojrzenie, na chropowatej skórce. Żółty, czy kupił też taki barwnik? A jeśli nie to czy używając cytryny przynajmniej będzie ładnie pachnieć? Co to kurwa jest. Szok, związany z wątpliwej jakości instalacją był tak mocny, że Johnny chyba nawet pod nosem do siebie to pytanie bez odpowiedzi mruknął. Upił łyka drinka, a kostki lodu w jego szklance zabrzęczały, kiedy przyglądał się lawendowym oponom, trochę nie mogąc wzroku oderwać, przez kilkanaście sekund, dopóki mu nie zbrzydło i nie odwrócił się, spoglądając na ciągnące się wzdłuż drogi nic, jak to w starym, dobrym Wallow. Co on tu miał do załatwienia? Coś miał. Na pewno pamiętał o tym jeszcze w drodze tutaj, czy swoim gratem przyjechał, raczej nie, musiałoby dojść do jego naprawienia, a to nie tak łatwa sprawa, w końcu do naprawy trzeba mieć chęci. Hajs, to sprawa drugorzędna w tym wypadku, ktoś jemu z Wallow pomoże, on komuś... kiedyś też. W czym, nie wiadomo, mógł co najwyżej poświecić klatą, wypielęgnowaną twarzą i uwieść piosenką, ale szczerze wątpił, czy chłopom, którzy by mu chcieli naprawić samochód, taka forma zapłaty by odpowiadała. - Kobieto, niedźwiedź...! - Jego głos własny, tak zwany krzyczący szept, brzmiał obco i odlegle w takim stresie, ale najważniejsze było teraz wydostać się stąd jak najdalej, zabrać tę babę ze sobą, co to nieświadoma niebezpieczeństwa spała smacznie w chabaziach. Sobota czy wtorek jeden chuj, nie ma to znaczenia kiedy w każdym dniu tygodnia był tak samo biedny. Nie zamierzał rzecz jasna utrzymywać takiego stanu rzeczy długo, a chociaż zdążył zacząć zarabiać, a w zasadzie dorabiać, to kwoty były te tak żałośnie niskie, że nie widział nawet sensu w odkładaniu ich, lepiej je po prostu przepić. List był niespodziewany na tyle, że zaskoczył go chyba bardziej niż wynik jego własnej rozprawy sądowej. Tak naprawdę to nie, ale im więcej od niej czasu mijało, tym sprawa wydawała się być coraz bardziej abstrakcyjna, bo chociaż skutki jej i stresu odczuwał dalej, tak sam przebieg i oczekiwanie na wyrok rozmywały się w jego pamięci jak sny sprzed kilkunastu lat. Może by Fordem przyjechał, gdyby dużo przy sobie miał rzeczy, ale zabrał tylko dwa zestawy świec, nie będąc pewnym czy się przydadzą. Ani innych, ani więcej nie miał, musiały więc wystarczyć jako skromny wkład z jego strony w sprzątanie Cripple Rock, poza sprawnymi rękami oczywiście. xxx Nie minął nawet miesiąc odkąd wrócił w rodzinne strony, a miał wrażenie, że częściej w Cripple Rock bywa niż w Wallow, bo o ile go nie ściągnęły jakieś interesy, to sam i tak na polanach zabłądził, nie będąc pewnym po tylu latach, od której strony na wiochę wrócić. Nie taka pusta ta karczma, ale nic dziwnego, że się nie zwraca na głodzie uwagi na innych gości, szczególnie takich którzy siedzą jak mysz pod miotłą cicho, skupieni nad swoim własnym notesem, chociaż równie dobrze z daleka mogłoby to być menu lokalu. Przysłowia po coś są i warto byłoby od czasu do czasu ku przestrodze się do nich zastosować. Zwłaszcza, jeśli może nogi jeszcze nie odmawiają posłuszeństwa, ale Johnny miał już powoli problem z artykulacją słów i zrozumieniem sensu tego, co mu Philip próbował przekazać. Ryk silnika (i to ten z kategorii przyjemnych) zapowiedział przyjazd pracownika miesiąca i Johnny zaparkował, może trochę za blisko furtki, ale nikt mu tutaj za to mandatu nie wlepi. Drzwi trzasnęły, a on pojawił się między jabłonkami, (już nie taki) młody bóg, chociaż nie wypada stosować tego określenia, jak zwykle ze szklanką w dłoni, z którą się nie rozstawał i niech mnie Lucyfer zdzieli, jeśli w którejś sesji Orlovsky nie będzie trzymał drinka. |