Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
9 V 1985 r., około południa Pierwszy telefon wykonała po to, by zamienić się dyżurami - bo nawet myślenie o szpitalu bolało. Potem wlała w siebie półtorej litra wody, przy czym to wciąż było zbyt mało, by zaspokoić jej pragnienie. Potem przegrzebała domowe zapasy leków, by wziąć coś na ból głowy; by podpiąć sobie jedną z kroplówek na kaca, które trzymała raczej dla swoich braci niż dla siebie; by wziąć jeszcze trochę czegoś na ból. A potem wykonała drugi telefon - po trzech próbach (jednym numerze, który nigdy nie istniał; drugim, pod którym nikt nie odebrał; trzecim, pod którym ktoś odebrał, ale z pewnością nie był Avim) z zapisanego na dłoni, rozmazanego numeru udało jej się wreszcie odcyfrować ten prawidłowy. - Żyję, ale co to za życie - wymamrotała bez powitania, przekonana, że brzmi jak siedem nieszczęść. Musiała tak brzmieć, bo właśnie tak się czuła. - Mogłeś powiedzieć, że tak się kończy całe to imprezowanie - burczała rozwalona w łóżku. - Pewnie uznałabym, że nie warto, ale teraz czułabym się świetnie. A nie tak - zawahała się. - Prawie umarłam, Avi - stwierdziła, wyolbrzymiając teatralnie. Westchnęła ciężko - tak ciężko, jak wzdychają czasem wylegujące się koty. Zasłoniła oczy przedramieniem, bo było za jasno. Zaczęła oddychać płycej, bo każdy oddech był za głośny. - Mam nadzieję, że nie zrobiłam wczoraj żadnych głupot - wymamrotała. - Powiedz, że nie zrobiłam. |
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA