Witaj,
Dorian Bane-Park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
First topic message reminder :

Salon
Pomieszczenie inspirowany japońskimi korzeniami Doriana. Dominuje ciepła, ziemista kolorystyka z odcieniami pomarańczu, brązu i beżu. Centralnym punktem jest duża okrągła grafika na ścianie, przypominająca tradycyjne azjatyckie malarstwo tuszem. Wnętrze wyposażone jest w szarą narożną sofę, pomarańczowe poduszki podłogowe i drewniany stolik kawowy. Przeszklone drzwi wpuszczają naturalne światło oraz są wyjściem na tylni ogród, a półki z dekoracjami  oraz licznymi ksiązkami dodają artystycznego charakteru. Całość dopełnia dywan w pasujących kolorach, tworząc przytulny, harmonijny klimat.
Dorian Bane-Park
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Chirurg ogólny, Ratownik, Dorywczo model
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
- Pacjent z najbardziej pomysłową dokumentacją medyczna, powiadasz? - uśmiech nie znikał mu z ust, po prostu się do nich przykleił i nie chciał odczepić, jak pewna myśli, która kilka chwil temu zmaterializowała się pod sklepieniem czaszki - dlaczego tak cholernie dobrze czuł się w jego towarzystwie? – To zaszczyt, ale jak w takim razie wynagrodzisz moja kreatywność? W końcu zabraknie ci naklejek, lizaków i milky wayów.
Nie potrzebowali alkoholu, by rozładować napięcia. Arlo dopiero teraz uświadomił sobie, że od co najmniej czterdziestu minut nie miał papierosa w ustach i tym razem wyjątkowo nie tęsknił za nikotyną.
Jesteś pierdolonym cudotwórcą, Dorianie, chciał powiedzieć, ale ostatecznie się na to nie zdobył; przemilczał tę kwestię i nawet miał całkiem solidną wymówkę - kolejny popis poczucia humoru Bane-Parka.
- Jest jeden problem – krótka pauza, by zbudować napięcie i dawkować emocje. – Nie wcisnę się do żadnego sejfy - jak daleko zabrnęły twoje fantazje? – Nawet Duerowie nie dysonują tak ogromnym skrytkami bankowymi. - A może jednak? Wcale by go to nie zaskoczyło.  – I jest znacznie gorzej, ale to dopiero nasze drugiej spotkanie, nie mogę wyjawić ci tak szybko wszystkich moich sekretów, szczególnie tych najmroczniejszych.
Udało się - zapowiedź końca, czy nowego początku? Czekał aż Dorian się odezwie. Powie cokolwiek. Zakłóci ciszę, przedrze się przez tumany myśli układających się pod kopułą czaszki.
Cisza, wszystko ucichło, spokój na morzu.
Uśmiechnął się, ale nie powinien. Znal prawdę, podejrzewał, ze lekarz także - spokój na morzu nie trwał długo, ale widząc, jak jego oczy nabierają głębi, pozwolił na moment zapaść ciszy.
Do czasu. Nie przepadał za milczeniem.
- Cukier puder, w policyjnym żargonie, to nic innego, jak narkotyki. - Podejrzewał, że lekarz się zgrywał, ale nadal nie mógł go w pełni wyczuć, więc dla pewności dodał: - Nigdy nie spotkałeś się z tym - krótka pauza na rozbawiony uśmiech – synonimem? Ale z drugiej strony uganianie się za baronem cukrowym byłoby pewnie bardziej absorbujące.
Choć Arlo miał swojego własnego, prywatnego dilera słodkości. Claire. Właśnie Claire. Obiecał, że dzisiaj, jak znajdzie chwile, wpadnie do "Pączka" na - a tu ci niespodzianka - pączka.
- Jasne, królowa angielska będzie odpowiednie - zażartował znowu, na tą dość nietypową i równocześnie abstrakcyjną sugestie. – Arlo. Arlo wystarczy. Albo Havi, jak wolisz - myślał, że rozstanie się z tą ksywkę zaraz po ukończeniu Paradise High, ale nadal wybrzmiewała z ust jego znajomych, czasem nawet współpracowników.
Propozycja mężczyzny, choć niespodziewana i równie kusząca, co każda kolejna minuta w jego towarzystwie, musiała spotkać się tym razem z odmową ze strony detektywa, choć, zanim doszedł do takiego wniosku, zastanowił się dwa razy.
- Niestety kolejny kubek kawy musi poczekać - cichym westchnieniem dal mu znać, że taki obrót spraw nie był mu na rękę i nie miałby nic przeciwko kolejnej kawie, gdyby nie... – Zaraz dogonią mnie obowiązki - nie mógł w nieskończoność ignorować obecności zegarka otulającego nadgarstek. Czas, jak shinkansen, pędził do przodu i ani na chwile nie chciał się zatrzymać; to był jeden z uroków dorosłości, jaki dał się Haviemu we znaki.- Mój partner policyjny, jak się - znowu, chciał dodać, ale sobie darował; zazwyczaj był bardziej punktualny, ale gdy ich rodzina powiększyła sie o Milo sytuacja nieco się zmieniła; urwis, swoim występkami, odciągał uwagę Havillarda od zegarka – spóźnię, urwie mi łeb. Podejrzewam, ze nawet ty tego potem nie naprawisz - rozbawienie nadal błąkało się między słowami, w międzyczasie zarzucił plecak na jedno ramię.
Przeczucie podpowiadało mu, że  im dłużej będzie stał w klimatycznie urządzonym salonie, tym w końcu ulegnie perspektywie kolejnej dawki kofeiny,  dlatego w kilku pewnych krokach przeszedł do przedpokoju. Chociaz założył pozostawione przy drzwiach buty, nie nacisnął na klamkę. Zatrzymał na niej dłoń i wbił spojrzenie w twarz stojącego w pobliżu Doriana, który odprowadził go do wyjścia.
- To co? Disco 88 - znał? wiedział, ze to w bostonie? jeśli nie - Havillard zaraz wyprowadzi go z błędu. niewykluczone, że nocny dyżur lekarza pokrzyżuje im te plany, ale będzie jeszcze wiele innych okazji - w piątek za tydzień? - akurat zobowiązania zawodowe wzywały go do stolicy  Massachusetts, mógł upiec dwie pieczenie na jednym ogniu (gdyby się uparł nawet trzy, albo cztery, ale zdrowy rozsądek odmawiał mu trzymanie wielu srok za ogon) i  pozwolić sobie na chwile rozrywki; Evander wówczas miał nocną audycje radiową, pewnie nie będzie miał mu tego za złe, nadrobią w sobotę, w końcu planują wrócić do Saint Fall dopiero w niedziele późnym popołudniem, jak już nieco odetchnął od małomiasteczkowej atmosfery i nacieszą się trochę swoim towarzystwem; okazje, która kolekcjonowali jak znaczki pocztowe, bo były rzadkie w ich napiętym harmonogramie. – Jakaś miejscowa kapela rockowa ma zagrać wtedy koncert - dodał, jakby w ramach zachęty. Widział reklamę w prasie i Cunnigham wspomniał o tym w swojej ostatniej audycji; nie mógł liczyć na bardziej rzetelne źródło informacji.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Dorian Bane-Park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
Wiesz co, masz rację... – zamyślił się na moment, a jego myśli zaczęły wirować w dziesiątkach skomplikowanych scenariuszy, jakby tworzył całą serię alternatywnych światów naraz. Każdy był bardziej absurdalny od poprzedniego, ale nagle jeden z nich przykuł jego uwagę, wywołując w nim cichy, wewnętrzny śmiech. "Zobaczmy, czy nadążysz, drogi Arlo" pomyślał z uśmiechem z uśmiechem, który starał się ukryć za pozorną powagą. – Może założymy Ci mały zeszyt, i za każde pięć naklejek dostaniesz Poptarta, a za dziesięć Hot Wheelsa... albo może kucyka Pony? – Mówił to z takim poważnym tonem, jakby przekazywał najważniejszą diagnozę w życiu, ale jego oczy błyszczały, zdradzając jak wiele frajdy sprawia mu ta rozmowa. Dorian dosłownie promieniał w towarzystwie Arlo, czuł się z nim zupełnie swobodnie, jakby nie było żadnych barier, żadnych niewypowiedzianych słów. „Jakie zaklęcie na mnie rzuciłeś, Arlo?” – pomyślał, śmiejąc się w duchu. „Co było w tych świeczkach?” Zastanawiał się, bo już nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł się tak lekki, beztroski, jakby znów był nastolatkiem, którego jedynym celem było czerpanie przyjemności z chwili. Bez żadnych zmartwień, obowiązków, bez presji dorosłego życia. Po prostu dobra zabawa. Czysta, nieskrępowana radość.

Zakrył usta, starając się powstrzymać szeroki uśmiech, który raz po raz przebijał się przez jego obronę. Jego twarz niemal promieniała z rozbawienia, mimo że starał się utrzymać pozory powagi.
Oczywiście, że możesz – powiedział, z trudem powstrzymując śmiech. – Chyba że wolisz dawkować sobie coraz większe porcje tego cudownego leku jakim jest Twoja osoba, w takim przypadku szanuję twoją strategię. Może nawet wezmę z ciebie przykład, żeby cię za szybko nie znudzić. Inaczej potem będziesz wpadać tylko po recepty, jak wystrzelam się ze wszystkich niespodzianek na raz – dodał żartobliwie, a jego palec powędrował do ust, jakby chciał zamknąć je na kłódkę, choć kąciki warg nieubłaganie się podnosiły, zdradzając, że wciąż rozgrywa się w nim wewnętrzna walka z rozbawieniem.

Gdy tylko Arlo wspomniał o policyjnym żargonie, Dorian obdarzył go spojrzeniem, w którym była mieszanka przesadnej powagi i udawanej irytacji, jakby chciał powiedzieć: "Dziękuję, detektywie Oczywisty, za to genialne wyjaśnienie." Ale prawda była taka, że nawet nie potrafił się na niego naprawdę gniewać. Znał go już na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że Arlo po prostu chciał mieć pewność, że wszystko jest jasne i czytelne. „Jesteś taki uroczy, że aż nie mogę się nie uśmiechać” – przemknęło mu przez głowę z lekkim rozbawieniem.
Wiesz, że nie – odparł z teatralnie smutną miną, wzruszając ramionami w sposób, który aż prosił się o współczucie. – Myślałem, że chodzi o cukier puder albo śnieg, ale śnieg mi nie pasował w tym kontekście – dodał z niewinną miną, choć jego oczy zdradzały, że doskonale rozumie, o co chodziło. Po chwili, z lekkim uśmiechem, dodał: – No tak, Baron Cukrowy to idealny przeciwnik. Na miejscu każdej zbrodni zostawia tajemniczą kreskę cukru pudru – zakończył, nie mogąc powstrzymać rozbawienia. Cała ta wymiana słów była dla niego jak gra, w której każde zdanie było przemyślanym ruchem, mającym na celu wywołać uśmiech.

Nie chcę nic mówić, ale wiesz, trochę za wysoki jesteś i zbyt mało brytyjski w akcencie, żeby aspirować do bycia królową – zaczął, udając poważny ton, choć jego oczy natychmiast zdradziły rozbawienie. – Ale hej, czemu nie? Mówisz, że nie ma żadnych ograniczeń, więc kto wie, może korona ci się należy – zaśmiał się, a jego spojrzenie zatrzymało się na Arlo, pełne ciepła i sympatii.
Arlo... brzmi całkiem przyjemnie – zaczął, ale zaraz na jego twarzy pojawił się lekko zamyślony wyraz, jakby przemyśliwał nad czymś głębszym. – Chociaż... – ciągnął dalej, rozważając na głos – może można to połączyć? Co powiesz na "Hrlo" albo... "Avi"? – Skrzywił się lekko, szybko machając ręką, jakby chciał odegnać nieudany pomysł. – Nie, to brzmi średnio. Zostańmy przy Arlo – dodał, uśmiechając się szeroko, z tą niepowtarzalną lekkością w głosie, która zawsze wywoływała u innych uśmiech. – Może z czasem wpadnę na coś bardziej kreatywnego – powiedział, wciąż promieniejąc pogodą ducha, jakby cała ta rozmowa była dla niego małą zabawną grą słów, którą rozgrywał z prawdziwą przyjemnością.

Właściwie wcale go nie zdziwiło, że Arlo musi już lecieć. W końcu nie bez powodu wybrali tak wczesną porę na spotkanie. Praca to praca – nieubłagana i zawsze potrafiąca przerwać nawet te najprzyjemniejsze chwile, tak jak tę. Choć spotkanie wydawało się początkowo  przypadkowe, teraz było przyjemnością której nie chciał przerywać Odprowadził Arlo kawałek, a potem, jakby nagle go coś olśniło, szybko zawrócił do kuchni. Przysunął się do wyspy kuchennej, gdzie zaczął coś sprawnie pakować. Po chwili wrócił z szerokim uśmiechem i pudełkiem w dłoni, w którym znajdowała się połowa ciast, które kupił na ten poranek.
Oj, naprawiłbym cię – zażartował, przyglądając się Arlo z łobuzerskim błyskiem w oku. – Może i wyglądałoby to trochę osobliwie, ale spokojnie, zawsze można nałożyć kolorowy plasterek i zaraz by przestało boleć – zaśmiał się, wręczając mu pudełko z wypiekami. Jego uśmiech był tak uroczy i ciepły, jakby babcia próbowała wręczyć wnukowi kilka banknotów na boku, żeby sobie kupił coś ładnego. – Może to trochę ostudzi jego temperament – dodał, mając na myśli kogoś konkretnego, po czym z figlarnym uśmiechem dorzucił: – A poza tym, ja tego wszystkiego nie przejem.-W jego oczach było coś więcej niż tylko beztroska – iskierka szczerej troski, jakby chciał nie tylko ułatwić Arlo dzień, ale też sprawić, żeby ten moment trwał choć odrobinę dłużej. „No i taka ilość cukru na pewno nie służy mojej cerze” – pomyślał w duchu z przekornym uśmiechem, obawiając się, że Arlo mógłby z niego zaraz zażartować.

Na wzmiankę o Disco 88, oczy Doriana rozszerzyły się niemal do rozmiaru pięciozłotówki, jakby w jednej chwili cofnięto go do wspomnień sprzed lat. Były to czasy, gdy czuł się wolny, pełen energii, i spędzał długie noce z Evanem, bawiąc się beztrosko i smakując życie, którego teraz czasem mu brakowało. W jego spojrzeniu pojawiła się iskra nostalgii.
Co cię ciągnie do Bostonu, mój drogi asfaltowy? – zapytał z lekkim uśmiechem, który jednak zdradzał, że domyśla się, że sam koncert to nie jedyny powód. Przez chwilę trwała cisza, jakby rozważał swoje kolejne słowa. – Przyszły piątek... No, może być... – zaczął, ale nagle zawiesił się na sekundę. Jego spojrzenie zmieniło się, a na twarzy zagościł wyraz buntu, jakby właśnie podjął spontaniczną decyzję, która złamała wszystkie jego zasady. – A wiesz co? Jebać to! Załatwię sobie wolne na przyszły piątek i cały weekend, odwiedzę kilku znajomych, a może nawet coś pozwiedzam.-Chwila... Czy to właśnie TEN Dorian Bane-Park, człowiek w pełni oddany pracy, właśnie zapowiedział, że bierze wolne? I to na spontaniczny wyjazd z facetem, którego zna  w sumie od zaledwie trzech godzin i wymienił z nim kilka listów? Tak, on to zrobi. Nieważne, czy niebo miałoby runąć mu na głowę. „W końcu rzadko kiedy ktoś proponuje tak osobliwą randkę w tak krótkim czasie” – pomyślał z rozbawieniem, a na jego twarzy pojawił się subtelny, ironiczny uśmiech. Zaraz jednak jego myśli zaczęły krążyć wokół zupełnie prozaicznych spraw. Jak on wróci z Bostonu? Ale nie, to nie jest moment na takie rozważania. To problem na później. W tej chwili skupił się na czymś zupełnie innym – spojrzał na Arlo z oceną, tym razem bardziej krytyczną, jakby próbował sobie wyobrazić, jak ten będzie wyglądał na koncercie.
Tylko pamiętaj, żeby dobrze się ubrać – powiedział nagle poważnym tonem. – Bo jak zobaczę cię w tym, co masz teraz, to chyba będziemy musieli najpierw zrobić małe zakupy – dodał z naciskiem, nie pozostawiając wątpliwości, że nie żartuje. Dorian był poważny w dwóch kwestiach: medycynie i modzie. O ile w tej pierwszej dominował jego perfekcjonizm zawodowy, to w drugiej objawiała się jego obsesyjna dbałość o szczegóły i miłośc do mody szeroko pojętej, w końcu po coś miał tak wielką garderobę na piętrze. Na koncercie takim jak Disco 88 ubiór był kluczowy. Nie było miejsca na kompromisy. Dorian miał pewność, że wszystko musi wyglądać perfekcyjnie, bo przecież styl to świętość, której nie wolno lekceważyć.
Oj Arlo w coś Ty się chłopie wpakował
Dorian Bane-Park
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Chirurg ogólny, Ratownik, Dorywczo model
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
- Zawsze o tym marzyłem - starał się nie wybuchnąć śmiechem, choć rozbawienie gilgotało dokuczliwie w ścianę podniebienia; tam też masz łaskotki, Arlo, usłyszał własne, rozbawione myśli w głowie; a gdzie nie mam?, zawtórował im tym samym. - O kolekcji kucyków - uściślił, żałując, że jego policzki nie oblewały się łatwo rumieńcem, wtedy mógłby symulować zawstydzenie i niby ten wstydliwy sekret z dzieciństwa, nagle mu wyjawiony, brzmiałby bardziej wiarygodnie. - Hot Wheelsy kiedyś zbierałem - i rozbierałem je na czynniki pierwsze, sprawdzałem, jak są zbudowane, a potem składałem je na nowo, niekoniecznie doprowadzając je do stanu, w którym były wcześniej, dopowiedział w myślach, pozostawiając te czule otulającego go wspomnienia dla siebie. Pamiętał jak składał je na kształt ojcowskich Frankensteinów. Wtedy, gdy miał cztery lata i ukradł ojcu parę śrubokrętów, wydawało mu się, że był na szczęśliwym dzieciakiem pod słońcem.
Powstrzymywanie uśmiechu nic nie dało; zabieg równie bezcelowy, co zachowanie słownej wstrzemięźliwości. Widział, jak radość układała się nie tylko na jego ustach, ale też zerkała do jego spojrzenie, dekorując go postnymi iskrami.
- Ano właśnie - przytaknął, jak już przetrawił zastosowane przez lekarza porównanie - jako lekarz pewnie wiesz, że leki trzeba zażywać z umieram, bo niewłaściwie dawkowanie grozi uzależnieniem.
Arlo, Arlo wystarczy, chciał szybko ukrócić temat, ale Dorian po chwili samodzielnie doszedł do tego jednego, słusznego wniosku, wiec interwencja Havillarda była zupełnie zbędna.
Co ciągnie cię do Bostonu?, pytanie wybrzmiało w przestrzeni jego czaszki, pytanie, które wiele razy zadał Evanowi. Wcześniej nie dopuszczał myśli, że mógłby wynieść się z Saint Fall. Mam poczucie, że te sprawy łączy jeden wspólny mianownik, sprawca, podzielił się dwa miesiące temu swoim przeczuciem ze znajomym z bostońskiego wydziału zabójstw. A ja mam poczucie, Havillard, ze marnujesz najlepsze lata swojej kariery na tym zadupiu, rzucił. Stopniowo zaczął pojmować co ciągnęło Cunnighama do metropolii i przyjmować do wiadomości wszystkie jego argumenty.
- No wiesz - nachylił się nad nim i mruknął mu cicho do ucha, jakby zdradzał największą tajemnice kosmosu - anonimowość.
W Bostonie malało ryzyko, że natknie się na kogoś, kogo znał i kogos, z kim nie chciał rozmawiać. I choć liczba takich osób nie była imponująca - nie pielęgnował urazy - to jednak czasem miał ochotę zatracić się w dobrej zabawie i przede wszystkim anonimowości, jakie oferowało większe miasto.
- Na pewno? Nie chce odciągać cię od pacjentów - wydawało mu się, ze Dorian był jak on; z poczuciem misji wykonywał swoje obowiązki; pomylił się, a może pragnął, też jak on, od czasu do czasu odpocząć od tego wszystkiego? - Pewnie osobliwe przypadki medyczne mają więcej do zaoferowania niż ja - zażartował jeszcze, poniekąd powtarzając słowa pewnego patologa sądowego, z którym miał okazje współpracować nad jedną spraw pól roku temu. -  Znamy sie ledwie dwa tygodnie, to nasza pierwsza nieoficjalna randka i już kwestionujesz mój gust - uniósł brwi jakby w grymasie dezaprobaty, choć na jego ustach nadal falował ten sam rozbawiony uśmiech; nie udzieliła mu się powaga, która zadominowała w głosie lekarza; nie brał jego słów na poważnie, powinien? - I jeszcze stawiasz mi warunki?
Objął spojrzeniem jego twarzy;może nie żartował i faktycznie zaciągnie go najbliższego sklepu, wciskając go w coś, w czym będzie czuł się jak skończony kretyn? Moda wymaga poświeceń, usłyszał głos siostry przy ucho, jakby stala tuż za jego plecami. Jasne, prychnął, gdy nasuwała na nogi kozaki na ośmiocentymetrowym obcasie, powtórz to, jak poślizgniesz się na oblodzonych schodach i skręcisz sobie kostkę
- Nie próżnujesz, ale fakt, do mody nie mam nosa, a do ludzi podobno tak - puścił mu oko i tym razem dłonią nacisnął na klamkę, która, szczęśliwie, uległa pod jej delikatnym naporem. Dorian zdał kolejny tekst; w poszukiwaniu pozornego poczucia bezpieczeństwa nie zamknął drzwi na klucz. - Do zobaczenia, doktorze Bane-Park. I założ okulary przeciwsłoneczne. Założę najbardziej oczojebną bluzę, jaką mam szafie - choć tam głownie dominowała garderoba w stonowanych kolorach, jednak niewkluczone, że Evander wyposażył jej asortyment w bardziej zjawiskowe okazy, rzadko tam zaglądał; zazwyczaj brał to co akurat mial pod ręką lub to, co wisiało w łazience na suszarce.
Nie czekał na odpowiedź; wyszedł z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Powitał go podmiejski krajobraz i bryza wiosennego wiatru na skórze. Słońce nieśmiało wyglądała za parawanu gęstych chmur. Dziewczyna - na oko dwudziestoletnia, choć twarz skryła w kapturze, więc w tej kwestii mógł powołać się na to, co podpowiadała mu intuicja - jechała na starym polygonie w kierunku uniwersytetu. Pewnie rower z drugiej ręki, mruknął w myślach, nurkując dłonią do kieszeni; miał podobny, lata temu. Pewnie studentka, dodał, gdy wsunął do ust papierosa i zapalił, a kobieta zniknęła mu z oczu. Cztery buchy papierosa później dom lekarza spotkał ten sam los. Arlo, przemierzając szybkim krokiem peryferia miasta, poczul jak zalewa go przyjemna fala wspomnień.

| zt
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Dorian Bane-Park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
No widzisz, będziesz uroczą księżniczką z własną wymarzoną stadniną kucyków. Spełnisz marzenie, o którym nawet nie wiedziałeś, że istnieje! – zaśmiał się ciepło, jego głos pełen był rozbawienia, a spojrzenie wręcz promieniało figlarną energią. Patrzył na Arlo, który najwyraźniej próbował zachować poważną minę, choć wyglądał, jakby nie mógł się zdecydować, czy jest bardziej zakłopotany, czy może ma… zatwardzenie? Dorian stłumił kolejny śmiech, nie do końca pewien, która z tych dwóch opcji jest bardziej prawdopodobna. Jednak cokolwiek działo się w głowie Arlo, Dorian postanowił nie pytać o szczegóły dotyczące stanu jego układu trawiennego. Zdecydowanie nie chciał zepsuć przyjemnej atmosfery rozmowy tym pytaniem, więc ograniczył się do uśmiechu, który mówił wszystko – był w doskonałym nastroju, a żarty wydawały się nie mieć końca.

To prawda, dawkę też trzeba zwiększać stopniowo, żeby zbudować sobie tolerancję – powiedział z figlarnym uśmiechem, puszczając Arlo oczko. Dobrze, ten temat mogli już zamknąć. Arlo był jak tabletka, którą trzeba dawkować z umiarem – tyle wystarczy. Czas ruszać dalej.

Dorian wpatrywał się w Arlo, czekając na odpowiedź, jednak kompletnie nie spodziewał się, w jaki sposób zostanie ona podana. Gdy tylko zobaczył, jak Arlo odpowiada, jego twarz przybrała teatralny wyraz zawstydzonej trzpiotki. Zakrył usta dłonią, próbując powstrzymać śmiech. Jego wzrok uniósł się na Arlo w sposób, który miał być niewinny, ale... nie wytrzymał. Śmiech wydobył się z niego znowu, czysty, szczery i radosny.
Ach, tak! Boston to idealne miejsce, szczególnie jeśli chodzi o kluby – powiedział, wciąż z uśmiechem, wspomnienie miasta wyraźnie ożywiło w nim dawne emocje. Na pytanie o pacjentów machnął lekceważąco ręką.

Dali sobie radę tydzień beze mnie, to trzy dni im nie zaszkodzą. – Jego ton na moment przybrał poważniejszy wyraz, choć wciąż emanował ciepłem. – Poza tym muszę w końcu przywyknąć do faktu, że jestem człowiekiem, a nie robotem. -Ostatnie zdanie wybrzmiało inaczej, bardziej refleksyjnie. Ostatni, wymuszony tydzień wolnego dał mu wiele do myślenia. Uświadomił sobie, że życie przemyka mu obok, podczas gdy on jest pochłonięty pracą. Randka z Arlo wydawała się być idealnym punktem zwrotnym. Momentem, w którym mógł na nowo zacząć czerpać z życia i smakować je, tak jak kiedyś, gdy mieszkał w Bostonie. Wspomnienia i świeże emocje splatały się teraz w jedną, ekscytującą perspektywę – życie, które dopiero teraz miał zacząć na nowo doceniać.

Ach, Arlo-chan, wybacz, ale jeśli to ma być nasza pierwsza oficjalna randka, nie mogę pozwolić, żebyś wyglądał byle jak – mruknął z lekko figlarnym uśmiechem, bawiąc się jeszcze humorem i żartami, jakby chciał złagodzić ton swoich słów. – A ja wobec moich randek jestem bardzo surowy – dodał z przekornym błyskiem w oku, puszczając mu oczko, a po chwili wybuchając cichym, melodyjnym śmiechem. Dorian, jak na niego przystało, nigdy nie żartował, jeśli chodziło o modę. Gdyby tylko miał okazję, bez wahania zaciągnąłby Arlo na zakupy, a może nawet sam by mu coś kupił – wszystko w imię dobrego stylu! Dla Doriana moda była czymś więcej niż tylko ubraniem; była sztuką, sposobem wyrażania siebie. I choć Arlo potrafił się ubrać całkiem nieźle, Dorian wiedział, że można było z tego wyciągnąć jeszcze więcej.

No widzisz, idealnie się uzupełniamy – ciągnął dalej z uśmiechem. – Ja mam nosa do mody, a ty do dobrych ludzi. – Zanim Arlo zdążył wyjść, Dorian jeszcze szybkim ruchem wcisnął mu do rąk pudełko z ciastami, jakby to był ostatni, niezbędny element ich pożegnania. Co miał zrobić? Niech Arlo słodzi sobie ten dzień w ten sposób!

Specjalnie dla ciebie, Detektywie Havillard, kupię sobie największe, najbardziej ekstrawaganckie i największe okulary, żeby chronić swoje oczy przed twoim blaskiem – zażartował, po czym wybuchnął śmiechem, którego echo rozbrzmiało w przestrzeni między nimi, zanim pożegnał się z Arlo na dobre.
Stał przez chwilę w progu, obserwując znikającego w oddali Arlo, a jego myśli jeszcze przez moment krążyły wokół ostatnich wydarzeń. Zanim zamknął drzwi, westchnął cicho, wiedząc, że czeka go dzisiaj niełatwe zadanie – przestawienie grafiku tak, by wziąć wolne na ten wyjazd. Miał jednak nadzieję, że nie będzie to aż takie trudne. Ba, prawdopodobnie jego przełożeni z chęcią wyślą go na kolejne wolne, zwłaszcza po tym, jak wymuszony urlop zrobił mu dobrze.

Westchnął ponownie, tym razem z pewną rezygnacją, i zabrał się za sprzątanie salonu, gdzie jeszcze chwilę wcześniej unosiła się atmosfera rytuałów i leniwego śniadania. Dzień zapowiadał się spokojnie, niemal błogo – przynajmniej reszta poranka minęła mu w leniwym rytmie, który dał mu przestrzeń na zrozumienie czegoś ważnego. Arlo pomógł mu znaleźć coś, czego od dawna mu brakowało – wewnętrzny spokój, który teraz zaczynał doceniać. Miał przed sobą miesiąc, żeby przepracować swoje emocje, poskładać w całość to, co przez lata unikało pełnego zrozumienia. Chciał przygotować się na to, co nadejdzie, by uniknąć ponownego przeżywania tych bolesnych nocy, które raz już go pochłonęły. Wiedział, że Gilbert powinien pozostać cieniem, niemal echem dawnej przeszłości. Takim właśnie był – cieniem, którym chyba zawsze chciał być, nie przekraczając granicy, by stać się czymś więcej. Dorian musiał nauczyć się na nowo oddychać, odnaleźć równowagę, którą teraz, z pomocą Arlo, mógł osiągnąć. Westchnął raz jeszcze, tym razem jednak z delikatnym, ulotnym uśmiechem na ustach, jakby ta nowa, nieoczekiwana nadzieja była właśnie tym, czego potrzebował.
Dorian Bane-Park
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Chirurg ogólny, Ratownik, Dorywczo model