Terence Forger
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
05 maja 1985, tuż przed północą To nie była pora na rozmowy telefoniczne. Ostatecznie w tych godzinach ludzie mają w zwyczaju spokojnie spać, a jakiekolwiek próby dodzwonienia się uznane byłyby za starania napitego, jeśli nie zwyczajnego braku szacunku. Nie był pijany, gdy szukał w grubej książce telefonicznej adresu, jaki dalej pamiętał, chociaż karteczkę z zapisanymi danymi pomiął dawno temu i rzucił do kosza razem z innymi śmieciami. Do osoby, której głos potrzebował usłyszeć, miał również całą masę szacunku – jeżeli kogokolwiek szanował, to byłby to z pewnością to z pewnością on. Terence Forger zdawał sobie sprawę z tego, że on nie zaśnie. Jeśli jednak przyszłoby mu zaznać błogiego stanu nieświadomości, bał się, co mogłoby go spotkać w jego projekcjach podświadomości. Ostatnie koszmary należały do kategorii tych najbardziej realistycznych, a jednocześnie trzymających go w swoich szponach tak mocno, że budząc się czuł, jakby przez ostatnie pięć minut próbował wynurzyć się z dna najgłębszego basenu, walcząc o zaczerpnięcie haustu powietrza na powierzchni. Co mogło go spotkać teraz, gdy czuł jak podłoga na której stał drży jak przy trzęsieniu ziemi? W rzeczywistości to nie była podłoga. To resztki jego stabilności miały runąć już wkrótce. Jeden sygnał. Zaczął bawić się kablem przypominającym sprężynkę. Drugi sygnał. Starał się wziąć głębszy wdech, tak jak dawniej, gdy czuł, że to znowu wraca. Trzeci. — Yadriel? — wymamrotał i odchrząknął, zdając sobie sprawę, że przez telefon może nie być tak dobrze słyszalny. — Yadriel? — powtórzył głośniej. — Przepraszam. Wiem, że nie ta pora, ale potrzebuję... — na chwilę się zawahał. Czego właściwie potrzebował? — ... tylko chwili rozmowy. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : eaglecrest, saint fall
Zawód : egzorcysta / pielęgniarz
Yadriel Venoir
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
Dla Venoira był to któryś dzień z kolei przecinany kiepskim jakościowo snem, promieniującym, potwornym bólem wewnątrz czaszki z wrażeniem, jakby ktoś mu ją jeszcze dodatkowo ściskał, nudnościami wraz torsjami pozbywający się wszelkich treści żołądkowych, a także światłowstrętem, co w konsekwencji doprowadziło do permanentnego zasłonięcia okien nawet, zwłaszcza gdy na zewnątrz było już widno. Spożywanie jakichkolwiek posiłków ograniczył do minimum, często nawet nie miał na nic ochoty. Pamietają o konieczności nawadniania organizmu, za które zganiłby go Terry — wypijał niewielkie ilości leciutko zaparzonej herbaty. Yadriel odkrył, że mocniejsza wzmaga zarówno migrenę, jak i nudności. To już był ten etap, gdy najpotężniejsze symptomy powoli słabły, choć wciąż były uciążliwe, jednak nie na tyle, by tak jak przez pierwsze dni, leżał z policzkiem przytulonym do kafelek w łazience — tylko ich chłód dawał jako takie ukojenie. Przesiadywanie pod prysznicem w strugach zimnej wody stało się sposobem przetrwania tego paskudnego choróbska, które go tak zmogło. Ten urlop okazał się tutaj na wagę złota, by wrócić do pełni sił. Objęło również w jakimś stopniu jego krewnych, więc może było to zaraźliwe, biorąc pod uwagę, że na komisariacie mieli końcem kwietnia wspólną zmianę w trójkę — on, Yvelise i ich ojciec. Leków Venoir nie przyjmował, wiedząc aż nadto, że ich droga do kanalizacji będzie o wiele szybsza niż kiedykolwiek wcześniej, jeszcze zanim ta się rozpuści. Kiedy dosłyszał dźwięk dzwoniącego monotonnie telefonu stacjonarnego, znajdował się w łazience. Dosuszał ciemne, mokre po wyjściu spod prysznica niewielkim ręcznikiem, opuściwszy pomieszczenie w wygodnym, domowym ubraniu. — Tak? — rzucił Yadriel do słuchawki z wyraźnym niezadowoleniem w głosie. Ból głowy powolutku się odnawiał, co spowodowało, że Venoir zmarszczył brwi, a w ich miejscu zagościła lwia zmarszczka. […] to nie pora ze strony Terence’a Forgera może nawet, by go rozbawiło, jeśli byłoby go stać na swobodę w myśleniu poza wirowaniem od symptomu do symptomu, co przypominało mu umowne wprawienie kulki we flipperze w rozpęd. Negocjatorowi policyjnemu utrudniało to codzienne funkcjonowanie, jak i wykorzystywanie umiejętności umysłowych. Kompletnie nie miał na to siły; Venoir czuł się przerzuty i wypluty, co więcej gdyby nie sugestia po drugiej stronie linii… może i nie byłby zorientowany w tym jaka potencjalnie jest pora. Ze słów pielęgniarza rozumie, że najpewniej jest późno. Zresztą… co za różnica, skoro i tak nie spał? — O co chodzi, Terry? — Nie dał po sobie poznać, że powoli docierało do niego to, że nie zamienili ze sobą słów od dawna i jak gdyby nigdy nic egzorcysta dodzwonił się pod ten numer. — Coś się stało? — Wciąż dociskał ręcznik do włosów, zanim ten nie wylądował na podłodze u jego stóp. Później go przeniesie, jak tylko skończy rozmawiać z Forgerem. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : negocjator policyjny
Terence Forger
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
Coś się stało? Krótki wydech, szybkie wypchnięcie powietrza z płuc, w słuchawce brzmiące jak trudny do zidentyfikowania szum. Niemal prychnięcie, prawie rozbawione, słysząc tak zwyczajne pytanie, a jednocześnie takie, którego potrzebował. Egoistycznie czerpał jakiś rodzaj przyjemności ze świadomości, że nawet dzwoniąc o tak wczesnej porze do Yadriela, doczekał się akurat tego, a nie rzucenia słuchawką po bardzo słusznym stwierdzeniu, że nie będzie z nim rozmawiał o takiej porze i jeżeli czegokolwiek potrzebuje, to mogą porozmawiać rano. Radości z kolejnego w ostatnich tygodniach potwierdzenia, że nie był mu obojętny, tak jakby było to w stanie zmienić cokolwiek w jego beznadziejnym położeniu, wyciągnąć z tego miejsca w jakim się znajdował i wyciągnąć na powierzchnię bez uszczerbku. Nie było. Terence nie wiedział, czy cokolwiek było w stanie, a to wzmagało ucisk w klatce piersiowej, w pomieszczeniu zaczynało brakować powietrza. Co miał zrobić, gdy świat na nowo burzył się u posad? Gdy największa apokalipsa odbywała się w jego głowie? Dopiero po dłuższej chwili milczenia, przecinanej oddechem prosto do słuchawki i próbom zebrania się do wypowiedzenia jakiejkolwiek koherentnej myśli na głos, zapytał zmartwiony: — Obudziłem cię? Wszystko w porządku, Riel? Usiłował przypomnieć sobie, ile dokładnie dni minęło, gdy dostał jego list. Nie był już gwardzistą? Jak właściwie przebiegał proces odejścia z organizacji? Powinien zapytać wprost czy lawirować wokół tematu na tyle długo, na ile było to możliwe? Tak naprawdę nie dzwonił przecież do Yadriela Gwardzisty czy Yadriela Stróża Prawa Kanonicznego. Potrzebował tylko usłyszeć jego głos. Poczuć na nowo grunt pod nogami, by wróciła do niego w pełni trzeźwość umysłu, a wraz z nią umiejętność podejmowania decyzji. Coś się stało? Tak bardzo chciał móc odpowiedzieć szczerze. Przyznać się do zatajenia tak ważnego faktu, jakim było spadnięcie na ziemię upadłego anioła, nadchodzący koniec świata, a początek nowych porządków, jakie miały zapanować. Nowych porządków, które wcale nie musiały być tymi wyśnionymi przez Matkę Piekielną. Szybko przeklął się w myślach za podobne zwątpienie w jej potęgę, w siłę kowenu, którego częścią był od tak wielu lat. Niemal tak długo, jak długa była nieobecność Yadriela w Saint Fall. — Dopiero wróciłem do domu — powiedział zgodnie z prawdą, zsuwając się powoli na podłogę w przedpokoju. Kabel od słuchawki był na tyle długi, że pozwalał mu na podobne pozycje. Rozpiął górne guziki koszuli, chociaż najchętniej zrzuciłby ją zupełnie z ramion, czując jak ta przeszła niemal całkowicie znojem dzisiejszego dnia i potem. — Wróciłem i ciężko mi znieść tę ciszę — kontynuował, przymykając powieki i odchylając głowę. — I pomyślałem o tobie, ale nie wiedziałem, czy ten numer z książki jest aktualny. Ale co miałem do stracenia? — roześmiał się smutno. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : eaglecrest, saint fall
Zawód : egzorcysta / pielęgniarz
Yadriel Venoir
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
Venoir poprzednim razem natknął się na Forgera zupełnym przypadkiem w barze na Little Poppy Crest — choć po prawdzie nie, biorąc na tapet fakt, że kiedyś często tam wychodzili, więc prawdopodobieństwo, że się tam na siebie kiedyś natkną, nie było zbyt blisko zera. Stan egzorcysty pozostawiał wiele do życzenia, skoro mocniej przemawiał przez niego alkohol niż zdrowy rozsądek. Yadriel oddelegował go stamtąd w bezpieczne miejsce położone w tej samej dzielnicy, coby to mógł swobodnie wytrzeźwieć i doprowadzić się następnego dnia do należytego porządku — to drugie wprawdzie nie obyło się bez niezręcznych pytań. Teraz echa tamtych zdawały się oddzielone od niego, jak za sprawą nieprzepuszczalnej, mlecznej ściany. Symptomy splatające się bezpośrednio z migreną i nudnościami wypuściły go lekko ze swoich objęć, choć powątpiewał, że na długo. Niemniej wciąż pozostawały wyraźne na przestrzeni minionych dni, utrudniając jakikolwiek sen i gwarantując wybudzanie czy nieprzyjemne wirowanie przestrzeni dokoła. W innych warunkach, znacznie bardziej sprzyjających, jego procesy poznawcze i wykonawcze byłyby w pełni zanurzone w bieżące sprawy okołopracowe. Stąd znajomy głos w słuchawce, nawet mimo jego standardowych odruchów, by ją w ogóle z widełek podnosić, zdawał się odstępstwem na tle palety wrażeń bólowych. — Nie — zaprzeczył niemal od razu Yadriel, zresztą powątpiewał, by jego głos brzmiał na zaspany. Gdyby został gwałtownie wyrwany ze snu, to wstałby najpewniej tylko po to, aby podnieść słuchawkę, rozłączyć się i położyć ją obok, by interesant nie mógł się do niego ponownie dodzwonić. Teraz ta etykieta nie miała większego znaczenia. — Tak, wszystko ok, jestem jeszcze na urlopie, a co? — Dopiero wróciłem do domu, sprawiło, że odruchowo zmarszczył brwi i nie przez ćmienie w głowie. Czy to nie była dziwna pora na wracanie do czterech ścian? Może zawitał do jakiegoś baru, aby odwlec to w czasie? Zanim jednak owe pytania wybrzmiały wewnątrz czaszki, to z ust szybciej padło: — Byłeś jeszcze w pracy? — zawieszone między nimi; niezbyt jednak orientował się w osadzeniu w czasie, a tym bardziej jaka godzina wybijała na zegarach. — Wertowałeś o tej porze książkę telefoniczną, aby sprawdzić, czy ten numer działa? Jesteś pewny, że nic się nie stało? — Odkąd wrócił do Saint Fall po dziesięciu latach… myślenie nie było jego mocną stroną w obecnym momencie, a ból głowy chyba leciutko się nasilił, jakby specjalnie przywołany. Po dziesięciu latach badania korupcji w kościołach jako agent specjalny FBI, coś w tej myśli nie grało, ale nie wiedział właściwie co, przecież to było najprawdziwszą prawdą, czyż nie? |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : negocjator policyjny
Terence Forger
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
Nie da się ukryć, że znalezienie się w wynajmowanym przez Yadriela mieszkaniu po tym, gdy jego ostatnie najwyraźniejsze wspomnienie zawierało zalewanie się w trupa w barze i mglisty obraz Venoira dosiadającego się do niego nim film urwał się mu zupełnie. Ciężko było mu oprzeć się wrażeniu, że mógł zrobić lub powiedzieć coś, czego potem bardzo głęboko by żałował. Swego czasu ekscesy pod wpływem alkoholu – a czasami i bez jego wpływu – nie były mu obce, gdy poczuł się na tyle pewnie z dala od tego przeklętego miasta, by pozwolić sobie na więcej. Zazwyczaj nie czuł po wszystkim wyrzutów sumienia lub te rozpływały się w miarę prędko, ale przy Yadrielu nie chciał wyjść na kogoś takiego. — Urlopie? — wydukał, jakby pierwszy raz w życiu usłyszał podobne słowo na głos. Biorąc pod uwagę jego własny pracoholizm, który w zasadzie był jednym z kolejnych narzędzi z jego arsenału autodestrukcyjnych rozrywek, można by odnieść wrażenie, że faktycznie, jest to wyraz obcy Forgerowi. Urlopy ostatnimi czasy kojarzyły mu się jedynie z katastrofami, walącymi się na głowę światami i trzęsieniami ziemi. Wszystkim tym, co nie sprzyjało odpoczynkowi i regeneracji. Kiedy ostatnio Terence mógł powiedzieć, że jest wypoczęty? — Co to za urlop, skoro o północy nie śpisz, tylko odbierasz telefony od zdesperowanych facetów? — próbował brzmieć nieco weselej, siląc się na żart z sytuacji, w jakich ich postawił. Przez moment mogło to brzmieć nawet przekonująco, ale zmartwienia nie dały za wygraną, wypływając na powierzchnię jak tłusta plama zbierająca się na tafli wody. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo wkopał się, zdradzając porę powrotu do domu. Docenił w tym momencie fakt, że Yadriel nie mógł zobaczyć jego twarzy, gdy jego oczy rozszerzyły się gwałtownie na skutek nagłego otrzeźwienia umysłu. Mógł powiedzieć cokolwiek, skłamać, że nie spał do teraz, a powinien, bo czekał go kolejny dzień pełen pracy. Cokolwiek by się nie stało, musiał teraz wybrnąć, nie mogąc zdradzić, co było powodem jego podłego nastroju o tak paskudnej godzinie jak ta. Znowu westchnął, próbując aktorsko popisać się przed Venoirem, byle nie zostało to rozpoznane jako tuszowanie prawdy. Prawdy, o której Yadriel nie mógł się pod żadnym pozorem dowiedzieć. — Tak, wróciłem dopiero z dyżuru — skłamał gładko. Brzmiał na tak zmęczonego, że mogło to przejść bez mrugnięcia okiem. Poza tym jego rozmówca dobrze wiedział, że praca w szpitalu potrafiła ulec wydłużeniu, a przy nagłych wypadkach do godzin ustalonych w grafiku nie trzeba było się zanadto przywiązywać. Powrót do domu tuż przed dwunastą nie był tak nieprawdopodobny. Trzeba było jedynie pójść za ciosem i zapamiętać to kłamstwo. — Chciałem usłyszeć znajomy głos — zdobył się na powiedzenie tego, a próbując zmniejszyć wagę tego wyznania, dodał: — To była pierwsza rzecz, o jakiej pomyślałem. W rzeczywistości wcale nie brzmiało to, jakby mógł się odezwać do każdego. Zresztą czy to normalne, żeby pierwszą rzeczą o jakiej pomyślał, było wydzwanianie do byłego partnera od którego nie mógł się uwolnić? |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : eaglecrest, saint fall
Zawód : egzorcysta / pielęgniarz