First topic message reminder : Grota pod konarem W głębi lasu, gdzie gęste korony drzew tworzą zielony baldachim, znajduje się grota pod ściętym pniem drzewa. Wejście do groty jest częściowo zasłonięte przez pnącza i mchy, co nadaje jej wygląd tajemniczego schronienia. Wewnątrz panuje półmrok, a jedynym źródłem światła są promienie słońca przedzierające się przez niewielkie szczeliny w pniach i liściach. Powietrze w grocie jest chłodne i wilgotne, przesiąknięte zapachem mokrej ziemi i roślin. W głębi słychać delikatny szum wody, która powoli przesącza się przez ściany, tworząc maleńkie krople na skałach. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Williamson wciąż był cały, ona wciąż miała w głowie wiele pytań, ale jeszcze więcej wdzięczności. Na to wszystko przyjdzie czas później, gdy wyjdą już z tej przeklętej groty i będą mogli o niej zapomnieć. Tylko że — tylko że — żadne z nich o niej nie zapomni. On będzie w obowiązku gwardzisty analizował na nowo każdy szczegół; ona będzie zastanawiała się, czym jest magiczna laska Alchemika i czy ma jakiekolwiek znaczenie z nadchodzącą Apokalipsą. Zmrużyła oczy. Alchemik zaskakująco mało wiedział jak na kogoś uwikłanego w sieć morderstw i handlu ciałami. Gdyby była na jego miejscu — nigdy nie będzie; posiadała coś takiego jak sumienie — to zadałaby trochę więcej pytań niż to kiedy przyjdziecie po ciała? Najwyraźniej nie zadał nawet tego — najzwyczajniej w świecie czekał na informację od nich, że zamierzają się pojawić. A skoro dopiero co szykował jedno, to znaczy, że miałoby to być niedługo. Zanim jednak zdążyła cokolwiek z tą myślą zrobić, dowiedzieli się, co się stanie, gdy otworzą klatkę. Jesteście już bezpieczni. Ledwo skończyła mówić, a mężczyzna, który chwilę temu ledwo kontaktował, zaczął uciekać. Mężczyzna, który nie tak dawno, próbował się z nią porozumieć i jej pomóc, teraz uciekał. Skąd miał na to siły? — Poczekaj— — krzyknęła za nim. Rozumiała odruch, ale Alchemik został unieszkodliwiony; nic im już nie grozi, przecież obiecała. Nic im nie grozi; ale nie mogą pozwolić mu uciec i rozpowiadać na prawo i lewo, co mu groziło. Była to rzecz, która łączyła ją z Gwardzistą; pogląd, że magia ma zostać dokładnie tym, czym jest teraz — tajemnicą. Być może dlatego to zrobiła. Czuła jak magia sama się w niej zbiera, a ona nawet nie musi specjalnie się starać. Słowa smakowały słodko i lepko; ta lepkość zawsze była zdradliwa. Sprawiała, że ludzie wpadali w pułapki jak muchy. — Nie uciekaj! — Czuła jak mocna była jej magia. Nie tylko w krtani, ale też w żyłach i drżących dłoniach. Coś musiało w tej grocie być nie tak — jeszcze nigdy nie czuła w sobie tak potężnej energii i to tak konsekwentnie. Znajdowali się na jakimś magicznym wyładowaniu? Alchemik trzymał tu generator wiązanek energii? Może to jego laska miała taki wpływ na otoczenie? A może— Myśl pojawiła się w jej głowie; może to ona. Może gdyby była taka łatwa do zabicia, to komuś by się do tej pory to udało. Wielu w końcu próbowało. Ruszyła w stronę mężczyzny, który z pewnością teraz musiał grzecznie stać w miejscu; lament był mocny i ciężki do obejścia. Dochodząc, złapała go za nadgarstek. — Przykro mi, ale mamy trochę pytań. Musisz tu z nami zostać. Naprawdę było jej z tego powodu przykro; szczególnie że mówiąc my, miała na myśli oni. Czarna Gwardia już tu jest. #1 lament na uciekającego mężczyznę, st. 80-99 95 + 24 (siła woli) + 5 (pierścionek z akwamarynem) = 124 #2 podejście do uciekającego kolegi |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
Skurwysyn. Elokwencja rozbiła się o niski strop groty i wpadła prosto w kałużę rozbitych eliksirów; ile z nich miało potencjał przeżerania skóry? Ile mogło zabić szybciej, niż Williamson zdąży pomyśleć coś nie gra? Bo coś zdecydowanie nie grało — stłumione echo głosów wyławiało słowa klucze. Listy, przychodzą, zabierają ciała; żadnych nazwisk, żadnych stałych spotkań, tylko mgliste poszlaki, których ciężar nie powstrzymał otumanionego więźnia przed ucieczką. Vandenberg otworzyła kratę i tyle wystarczyło, żeby odległy powiew wolności porwał za sobą mężczyznę — moment temu z trudem sklecał słowa; moment temu pogodzony był ze śmiercią. Odruchowy krok Williamsona w kierunku ucieczki zastygł w połowie; Lyra zdążyła zareagować, poza tym coś— Nie, nie coś. Laska — ta sama, którą zaciskał między palcami; ta sama, która najpierw odrzuciła go kilka jardów w tył, a potem uleczyła z każdego skaleczenia, bezdechu i uścisku w piersi — zaczęła wypełniać ciało ciepłem. Przyjemny, lepki żar płynął coraz szybciej — wzrok zastygł na dłoni dokładnie w momencie, w którym czerń zajęła pierwsze żyły. Nie zdążył mrugnąć, kiedy dotarła do ramienia. Nie zdążył zakląć, kiedy rozlała się na drugą rękę. Nie zdążył pomyśleć kurwa — dziś to jedyne skutecznie zaklęcie w wykonaniu Williamsona — kiedy atramentowa czerń rozlała się po cienkiej siateczce żył po szyi i twarzy, aż ciepło przestało być ciepłem; zamieniło się w lawę. Gęsty, żrący żar emanował prosto w zaciśniętą na lasce dłoń — syk przypalanej skóry przypominał gadzi dźwięk; adekwatny do eskulapa. Posmak krwi w ustach był ostatnim elementem układanki — ktokolwiek nie zaprojektował tych puzzli, bawił się przednio. Palce zareagowały, zanim umysł zdążył wydać polecenie; dłoń poluźniła uścisk i wypuściła laskę — Williamson musiał powstrzymać odruch rzucenia nią o ścianę; zemsta musiała zaczekać na czas, w którym grota nie będzie pełna uwięzionych w klatkach ludzi, obłąkanych alchemików i widma grupy tworzącej armię wskrzeszeńców. Kimkolwiek nie byli, musieli mieć środki i wiedzę. Kimkolwiek nie byli, wykazali się ostrożnością; żadnych nazwisk, żadnych stałych punktów spotkań. Kimkolwiek nie byli, gwardia ich znajdzie. — Gdybyś się nie domyślił — słowa miały metaliczny posmak; gęsta krew w ustach była bolesnym przypomnieniem skazy, która przeciskała się przez żyły na długo przed skazą zesłaną przez laskę. — Masz przepierdolone. Z doświadczenia wiem, że w kazamacie stajecie się rozmowniejsi. Wzrok podążył w kierunku wyjścia z groty; Vandenberg poradziła sobie dziś wybitnie, Williamson miał kilka pytań, ale to wszystko bez znaczenia — teraz musiał wierzyć, że dogoniła uciekiniera, zanim dotrze do najbliższego skupiska domów i zacznie chlapać ozorem o grocie w lesie pełnej magii i uwięzionych ludzi. — Listy, co? — wzrok wrócił do pola bitwy; przewrócony regał pełen był eliksirów, ale niewykluczone, że gdzieś pomiędzy fiolkami alchemik ukrył cenniejszy skarb. — Lubisz zbierać pamiątki? Listy mogły być jego zabezpieczeniem; o ile ich nie palił, mógł zatrzymać kilka w grocie — wzrok Williamsona szukał papieru, szkatułki, dziennika, książki, czegokolwiek, co mogło skrywać w sobie słowo pisane ręką głównych sprawców. Zakuty w kajdany mężczyzna był mordercą, ale nie działał sam; w oceanie winnych był tylko płotką uzbrojoną w mordercze eliksiry. — Byłoby szkoda, gdyby ktoś zmienił je w dowody rzeczowe w sprawie. Przynajmniej jeden ocalały Williamson próbował odnaleźć w stłuczonej mozaice fiolek — odkrycie, czym posługiwał się alchemik, żeby pozbawiać ludzi życia, będzie cenną wskazówką w przyszłym śledztwie. Alchemia była specyficznym rzemiosłem; punktów zaopatrzenia w odbyty żab było niewiele, a Barnaby znał kogoś, kto doskonale wie, z czym się je pije. akcja #1: percepcja na okolicę regału i stołu | 74 (k100) + 20 (percepcja) + 16 (talent) + 5 (opal) = 115 akcja #2: zabieram niepotłuczoną fiolkę eliksiru, o ile jakaś ocalała |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Lyro, mężczyzna, który właśnie starał się uciec, nie miał wyjścia, musiał posłuchać Twojego głosu. Chociaż widocznie nie taki był jego zamiar, mięśnie zatrzymały się niemal w miejscu. Posłusznie poczekał, aż złapiesz go za nadgarstek, chociaż spojrzenie, którym Cię obdarzył, zdecydowanie wyrażało zdziwienie własnym zachowaniem. Barnaby, w momencie, w którym odrzuciłeś laskę, mogłeś poczuć ulgę – i zobaczyć coś niebywałego. Laska, która powinna upaść na podłogę, zatrzymała się w powietrzu, a następnie, wciąż lewitując, obróciła się w odpowiednią stronę i zawisła parę cali nad ziemią. Wspierana niczym, być może własną energią. Niepozorna tak, jak niepozorna była dotychczas. Jednak zmiany, które zaszły w Twoim organizmie, nie ustępowały tak łatwo. Przestało już piec, a ból zdawał się ustawać, lecz czerń z Twoich żył wciąż nie znikała, podobnie jak dokuczał metaliczny posmak na języku. Lyro, Barnaby, przetrzymujecie obecnie alchemika. Tak długo, jak pozostanie on pod wpływem lamentu, nie będzie chciał uciec. Jego postać wędruje pod Waszą opiekę – możecie samodzielnie pisać z nim dialogi, jak również zaprosić do wątku Zjawę, aby poprowadziła jego postać. Wszystkie dowody na temat jego zbrodni, jak i dalszy przebieg śledztwa możecie poprowadzić swobodnie na własną rękę, według własnej fantazji. Możecie również rozciągnąć tę fabułę na kilka wątków fabularnych. Wątek jest kontynuowany. Ingerencji Mistrza Gry będzie wymagało wejście w interakcję z laską, jak również chęć opuszczenia jaskini. Przypominam, że w pomieszczeniu są jeszcze inni więźniowie – udało Wam się uwolnić, póki co, jednego. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej