KalendarzJavier Rivera
Stan zdrowia
Zdrowy
Styl
Szafa
TWÓJ DOWOLNY OPIS
TWÓJ DOWOLNY OPIS
Kalendarz
Ostatnio zmieniony przez Javier Rivera dnia Sob Cze 08 2024, 19:52, w całości zmieniany 1 raz
KalendarzJavier RiveraStan zdrowiaZdrowy StylSzafa TWÓJ DOWOLNY OPIS TWÓJ DOWOLNY OPIS KalendarzOstatnio zmieniony przez Javier Rivera dnia Sob Cze 08 2024, 19:52, w całości zmieniany 1 raz |
Kwiecień1985KwiecieńTo zupełnie nie miało być tak. Plan Javiera na tegoroczną noc Walpurgii był porażająco prosty – prostacki możnaby rzec, gdyby chcieć bawić się w szukanie odpowiednio pogardliwie nacechowanych słów. Ostatnio zmieniony przez Javier Rivera dnia Czw Lip 11 2024, 12:37, w całości zmieniany 2 razy |
Maj-Czerwiec1985MajWszystko było dzisiaj nie tak, jakby kosmos zmówił się, by na każdej płaszczyźnie pokazać Javierowi, że nie powinien był wychodzić z łóżka. Zostawił auto przed bramą, nieco na uboczu, by nie zwracało uwagi i przeszedł przez dawno już wyciętą dziurę w siatce, której właściciel nigdy nie pokwapił się naprawić. Lubił to miejsce, choć na pierwszy rzut oka lunapark mógł sprawiać upiorne wrażenie ze wszystkimi swoimi trzaskami i jękami pordzewiałych blach, zerwanymi transparentami i pustymi budkami – wciąż pamiętał, jak wyglądało, gdy jeszcze funkcjonowało. Podniósł głowę znad piłki do metalu, którą wycinał z cienkiej, srebrnej blaszki kolejne elementy mające stać się pierścionkami, kiedy drzwi do pracowni się otworzyły. Na końcu języka miał pytanie, czy to już godzina zamknięcia, ale w progu nie stał Tom cały dzień dzielnie obsługujący klientów, tylko Sebastian – zapewne pokierowany na tyły przez tego pierwszego. Być może przygotowywał się do tego spotkania co najmniej tak, jakby miała mu później zostać wystawiona ocena za gościnność(...) W czasie, jaki pozostał mu przed przybyciem gościa, nastawił w radiu jedną z kaset i podśpiewując sobie niezbyt udolnie, za to z zaangażowaniem, poprzestawiał w pracowni trochę gratów i wyciągnął spod ściany wepchnięte tam sztalugi. W jego planach na ten wieczór faktycznie kończyli umorusani farbą – ale nie aż tak. Bardziej kontrolowanie, artystycznie, z paroma kropkami tu czy tam, czy smugą łobuzersko pacniętą na policzku lub nosie drugiego. Spodziewał się raczej skupienia, może pokazania Anie paru trików, które powinna znać przed rozpoczęciem malowania, pomocy w wybieraniu kolorów i pędzli. Muzyka z radia w sąsiednim pokoju tworzyłaby przyjemny, swobodny nastrój, kiedy siedzieliby na stołkach, z zapamiętaniem tworząc coś nowego. Wyszło kompletnie inaczej i Javier nie mógł być bardziej zachwycony tym rozwojem wydarzeń. Teraz, pełen adrenaliny pulsującej mu w żyłach razem z krwią, tylko przelotnie pomyślał o możliwych konsekwencjach, kiedy niósł wtuloną w niego, nagą Anę do sypialni. Przytrzymując ją pod drżącymi wciąż udami, pławił się w lepkim, odurzającym uczuciu jej ciała przyciśniętego do własnego, ostrożnie stawiając stopy. Nie mógł się skupić po wyjściu Any – ani na odpisywaniu na wiadomości z zamówieniami od tych, którzy wydali w zakładzie już tak dużo, że nie mógł ich traktować jak zwykłych klientów, ani na książce wyciągniętej na chybił trafił z regału. Miotał się, szukał sobie miejsca, czując nieodpartą potrzebę, by coś zrobić. Cokolwiek, co pozwoliłoby odwrócić myśli od słodko-gorzkich słów i zachowania kobiety. Coś powtarzalnego, przy czym mógł nastawić radio. *rytuał łatwej przewagi rzemiosło - obróbka metali: 3 rzemiosło - obróbka metali: 2 Obrzydlistwo. Trzydzieści lat z sukcesem ukrywał przed ludźmi swoje zwierzęce geny, a nie potrafił choć przez parę godzin zatuszować złamanego serca? Ob-rzy-dli-stwo. Bawiąc się parasolem, majtając nim na prawo i lewo, gdy nikt akurat nie przechodził tuż obok, Javi może i przegapiłby sylwetkę Charliego, gdyby ten właśnie wstępował do jednej z kawiarni – nie dało się tego jednak zrobić, gdy blondyn zamaszystym ślizgiem wylądował tyłkiem na ziemi. Było dla niego oczywistym, że pojawi się na tej mszy – a przynajmniej oczywistym na tyle, na ile może mieć w życiu pewności dobrze ukrywający się odmieniec. Nie zapomniał o tym, że będzie miał klientkę indywidualną. Oczywiście, że nie zapomniał – może po prostu umknęło mu zrobić sobie notatkę w kalendarzu, w którym pilnował wszystkich swoich terminów i postępów zamówień. W końcu osób pytających o jego usługi zawsze było więcej niż dopiętych finalnie projektów, a jeśli w żaden sposób nie dał po sobie poznać, że czyjś widok jest zaskoczeniem... Przeszarżował i mógł za to winić wyłącznie siebie. Odstawił się co najmniej tak, jakby dostał zaproszenie na niedzielny obiad u Kardynała Kościoła Piekieł. Z szafy wyciągnął najlepszy garnitur – kremowy, z delikatną kratką, który podkreślał ciemniejszy odcień skóry – obejrzał go krytycznym okiem przynajmniej trzy razy, a potem i tak zaniósł do odprasowania. Razem z koszulą. Właściwie to dwiema, żeby mieć wybór. Z krawatem było prościej, bo bez wahania wyciągnął z szuflady swój ulubiony, pastelowo niebieski. Buty... No tak, buty wymagały wypastowania – kiedy Javi z nimi skończył, mógł się w nich niemal przejrzeć. Nie przyznałby się, ile czasu spędził przed lustrem w łazience, poprawiając maszynką linię zarostu i jak długo szorował dłonie, by usunąć z opuszków resztki jubilerskiej pasty polerskiej. Powinien był ją odwieźć do domu i stanowczo nakazać zostanie w łóżku – zrobiłby to, gdyby nie wiedział, jak bardzo uparta potrafiła być mała Paganini. Jak stanowczo reagowała na wskazywanie jej własnych ograniczeń, nawet w dobrej wierze. Javier rzadko bywał naprawdę poważny, ale tutaj przychodziło mu to z łatwością i tym bardziej utwierdzało w przekonaniu, że dzień wolny od zakładowej pracowni, który miał później odpracować w zaciszu własnego domu, był tego wart. Tak sądził. rzemiosło - osadzanie kamieni: 1 Jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiła Anaica, dzwoniąc do niego z pachnącego świeżutkim plastikiem telefonu, był ochrzan, że znowu coś sobie zrobił. I nawet nie mógł jej w pewnym sensie odmówić racji (...). rzemiosło - osadzanie kamieni: 3; obróbka metali: 1 Chciałabyś przyjść i posiedzieć ze mną? Gdyby któryś ze znajomych powiedział mu, że w ten sposób zapraszał do siebie towarzystwo, Javi parsknąłby śmiechem i spojrzał na rzeczoną osobę co najmniej z politowaniem – potem kazałby wyciągnąć notes i zapisać sobie kilka propozycji podobnych tekstów, które brzmiałyby jednak mniej desperacko. Dalej chcesz ze mną jechać na Florydę? Obraz na plakacie uosabiał wszystko, co mogłoby nie spodobać się niemagicznym – płonące krzyże, oczywisty pentagram, niepokojące dla nich hasło. Moc prawem, nie przekleństwem. Zastanawiał się, czy miejsce spotkania, które podała mu w swojej wiadomości Rozgwiazda, nie jest jakimś mało wyrafinowanym żartem. Jadłodajnia dla ubogich, w porze gdy jeszcze wydawano ostatnie obiady? Spotkanie przy konkretnym stoliku, który z dużym prawdopodobieństwem będzie przez kogoś zajęty? Odbierając wiadomość ze skrytki pocztowej, przyglądał się jej treści ze sceptycyzmem, nagle powątpiewając we wszystkie rekomendacje podszepnięte przez osoby lepiej zaznajomione z tą dzielnicą Saint Fall. Pospiesznie chwytając torbę, wypadł z zakładu, mądrze kupił sobie na obiad drożdżówkę z dużą ilością lukru w Pączku w Maśle i pożarł ją w paru zachłannych kęsach, rozsypując okruchy na siedzeniu i dywaniku niedawno kupionego samochodu. O tej porze przed Kolorowymi wciąż było łatwo zaparkować i dopiero, gdy przekroczył próg z ciężką torbą na ramieniu, pozwolił sobie odrobinę zwolnić. Zwykle nie miał problemów ze znajdowaniem małych, śliskich rzeczy nawet po ciemku, ale co zdążył przekląć zlew Anaiki do trzech pokoleń wstecz, używając do tego śpiewnych, zaskakująco ostrych przekleństw, od których uszy zwiędłyby każdemu, kto choć liznął hiszpańskiego, to jego. Chłodny, wieczorny powiew przyjemnie gładził skórę i usadzając Laguerre na jednym z kocyków – nie uznała, że potrzebne są jej figi, których się wcześniej pozbyła – Javi przystanął na chwilę w wejściu na balkon, z cichym zaskoczeniem orientując się, jak wszystko go paliło. rzemiosło - obróbka metali: 1; osadzanie kamieni: 1 rzemiosło - osadzanie kamieni: 7 Pew! – poniosło się w ciasnej przestrzeni. Pew, pew, pew!, dźwięki przypominające lasery z filmu science fiction gwałtownie zwróciły uwagę Javiego w kierunku ściany, gdzie na całej szerokości pomieszczenia mieściło się wysokie, nakryte od góry akwarium, w którym leniwie unosiły się na wodzie wyraźnie jeszcze młode, nie dłuższe od przedramienia aligatory. |