First topic message reminder : Warsztat krawiecki Dawson To miejsce pełne życia i kolorów, gdzie zapach tkanin miesza się z dźwiękiem maszyny do szycia. Ściany wypełnione są półkami z różnobarwnymi materiałami, od jedwabiu po bawełnę, które kuszą paletą intensywnych odcieni. Na centralnym stole, oprócz klasycznego sprzętu krawieckiego, znajduje się duży plakat z modą lat 80., przedstawiający awangardowe stylizacje. Niewielu wie, że na tyłach znajduje się gabinet stworzony dla specjalnych klientów życzących sobie dodania odrobiny magii do stroju. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
The member 'Valerio Paganini' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 13 -------------------------------- #2 'k20' : 18, 6 -------------------------------- #3 'k100' : 8 -------------------------------- #4 'k20' : 13, 10 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
Jak to wszystko doprowadziło właśnie do…tąd? Jak to wszystko doprowadziło właśnie do tej sytuacji? Gdyby tylko miała więcej czasu, starałaby się to wykalkulować. Gdyby miała więcej czasu, próbowałaby zrozumieć, dlaczego to wszystko się zaczęło. Dlaczego Valerio naprawdę pojawił się w warsztacie i do niej dzwonił. Dlaczego Maurice naprawdę nie chciał, aby do niego szła i się z nim widziała. Dlaczego przyjechali tutaj oboje. I dlaczego jeden właśnie chciał zranić drugiego. Krótki oddech ulgi wyrywa się z warg, gdy ręka Valerio trafia nie w gardło, a w bark, ale to jeszcze nic nie znaczyło. Maurice mu nie oddaje – Maurice mówi. Valerio nie słucha. Valerio nie posłucha. Allie nie wie, skąd to wie, ale po prostu to wie. Nie jego. Nie posłucha jego. Słowa Paganiniego nie są trudne do rozszyfrowania, ale nie potrafi ich zrozumieć. Perché? Perché, Signor? śpiewała Tosca, pytając Boga, czemu ją opuścił, oddając los ukochanego Mario leżał w rękach Barona Scarpii. Mogłaby zaśpiewać to i teraz. Role zdawały się już dawno obsadzone. Tylko Boga od dawna zabrakło. Uciekaj, zanim stanie Ci się krzywda. Allie nie chce, żeby komukolwiek stała się krzywda. — No! – krzyk jeszcze jeden, gdy kolejny cios chce spaść za ciosem. Palce odrywają się od ramienia. Chce wystrzelić w przód, stanąć pomiędzy nimi, ale nie jest w stanie przedrzeć się przez gęstwinę ataków Valerio. Tym razem nie trafiają, tym razem nie zadają bólu – cóż, nie zadają bólu Mauriemu. Zadają ból jej. — Valerio, prego! – dłoń wyciągnięta jest przed siebie, wątłe, małe ciałko chciałoby zasłonić wyższego od siebie mężczyznę, ale to nie następuje. Oczy krzyczą o przerażeniu, wyciągnięta ręka drży, choć jedynie Piekielna Trójca może wiedzieć, że nie tylko pod wpływem strachu, a bólu powoli wpełzającego w mięśnie dziewczyny. – Come tua amica… - naprawdę wierzy, że tych kilka słów jeszcze jest w stanie przedrzeć się do świadomości Valerio. Perché? Zasycha jej w ustach. Ból zdaje wydobywać się z każdego mięśnia ciała, dążąc coraz wyżej i wyżej, splatając cierpieniem jej gardło. — Ti scongiuro… W którym momencie serce ścisnęło się bólem? — Nie krzywdź go… Ręka opada, blask rozświetlonej lampy zdaje się przygasać. Tak jak zgasły wszystkie reflektory wtedy, na scenie La Scali, w Milano. Rozmyły się sylwetki dwóch mężczyzn. Widniały jako dwie plamy w ciemności. Jedna ręka zaciskała się na mostku, druga szukała oparcia. Ściana. Musi gdzieś tutaj być. Dłoń napotyka chłód, czoło spotyka się z twardą strukturą. Zaraz przejdzie. Musi. Musi przejść. Oddychaj. Ze względu, iż Allie zmaga się z (niezdiagnozowaną, więc i nieleczoną) chorobą magicznych konwulsji mięśniowych, zmaga się z bolesnymi skurczami, które pojawiają się pod wpływem stresu bądź wysokiego wysiłku, co doprowadzić może do zawału mięśnia sercowego. Rzut kością zdecydował, jak bardzo tym razem daje się we znaki nieopanowana choroba i w skali od 1 do 10 wypadło 10, co oznacza, cóż, bardzo duże nasilenie bólu, szczególnie w okolicach mięśnia sercowego. Absolutnie nie musicie na niego reagować, jeżeli zignorowałaby go Wasza postać. Ponieważ na górze (jeszcze) śpią rodzice Allie, proponuję, aby każdy uczestnik wątku rzucał dodatkowe k100 na stopień wytwarzanego przez siebie hałasu. Czerpiąc z mechaniki włamań do domów NPC, próg zaalarmowania domowników wynosić będzie 500, licząc od teraz. Nasze rzuty będą się sumować. Rzuty można wykonać na spokojnie w kostnicy. Stopień hałasu: 73 |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
Allie wisząca na ramieniu była jedynie tłem. Na przedzie było coś ważniejszego - były emocje, była niepohamowana wściekłość i waleczność. Już stając do tego starcia, wiedział, że niewiele ma z nim szans. Miał oczy i widział, że dłonie Valerio nienawykłe były do nakładania pasty na półmisek. Widział i wiedział. Zakładał. Widział w nim jedynie to, co potrafił dostrzec w każdym napotkanym Paganinim. Widział brak ogłady i zezwierzęcenie, a teraz widział również te obrzydliwe łapska blisko osoby, którą kochał. Widział, jak krew poleje mu się z nosa. Widział, jak rozgryzie mu tętnicę. Słyszał swój szybszy oddech, czuł drobne drżenie palców, kiedy pięść uderzała go w ramię. Słyszał rozemocjonowany głos Alishy brzęczący gdzieś przed nim. Słyszał włoszczyznę spadającą z ust Valerio. Tak… cóż innego mogłoby ich połączyć? Cóż poza pracą mogłoby sprawić, że chciałaby z nim rozmawiać? Krew szumiała w uszach coraz głośniej. - Tylko spróbuj podnieść na nią rękę... - warknął, kiedy lament ześlizgnął się z pierwotnego toru. Czuł, że oddziaływanie pozostało. Czuł, że magia wnikała w skórę Włocha, a jednak to było za mało, aby mogło go zadowolić. Zbyt mało, aby był w stanie nagiąć go do swojej woli. Jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnął sprawdzić, czy zdoła rozsadzić komuś mózg samym śpiewem. Pokusa była silna. Dlaczego powinien się powstrzymywać? Zacisnął mocniej zęby. Jak to dlaczego? Dla niej. Nie takiego go znała. Nie takiego powinna go poznawać. Nie taki był Maurice. A mimo to nie mógł pozwolić, aby tak po prostu sprowadził go do parteru. Nie dla siebie, nie dla tańców w świetle reflektorów. Co mógłby jej zrobić, gdyby zabrał ją ze sobą? Overtone nawet nie chciał o tym myśleć. - Intempestivus - zaklęcie wypadło spomiędzy pogryzionych ze zdenerwowania ust. Miał sekundę lub dwie na rewanż, skoro Panini nawet porządnie się nie zamachnął i jego pięści opadły gdzieś obok. A może to on ich uniknął? Szczegóły coraz bardziej mu umykały. Widział drobne ramiona balansujące wokoło ramion oprawcy. Widział jak Alisha próbuje się przedrzeć, jak stara się przekonać skałę, aby przestała być skałą. - Allie, proszę. - Powiedział prawie spokojnie, prawie łagodnie. Niebieskie spojrzenie na moment objęło jej sylwetkę. Nie zauważyło zmiany, jeszcze nie teraz. Pentakl wiszący na szyi wydał się ciepły. Pewnie tylko się z niego naśmiewał. Przypominał mu, że przecież tu jest. Po co się szarpiesz, Overtone? Czy to nie poniżej naszej godności? Poniżej na pewno nie było maglowanie tego samego tematu. Usunięcie Valerio z zakładu krawieckiego miało priorytet ponad wszystkim innym. - Nie rozumiesz po angielsku? Vattene da qui, Paganini. - Próbował, bo tylko to mu pozostało. Jak wiele razy będzie musiał sięgać do oceanu, nim lament odbije mu się czkawką? Jak wiele razy jeszcze należy nakazać bandycie opuszczenie posiadłości, zanim wezwie się Gwardię? Czy Allie pozwoliłaby, aby go stąd wyprowadzono? Pewnie jak zwykle uznałaby, że to on przesadza. Ta myśl tylko podkręciła poczucie odrzucenia. Vattene da qui... prima che me ne vada. Wzrok ponownie uciekł ku Alishy. Uparcie wpychała się pomiędzy nich i walczyła z przeznaczeniem, a teraz tak po prostu odpuściła? Nie zobaczył jej tam, gdzie się jej spodziewał, a o wiele dalej, przy ścianie. Dopadły go niezwykle złowrogie przeczucia. - Valerio, zostaw mnie. - Syknął, bo w tym momencie całe to starcie przestawało mieć znaczenie. - Alisha. Przypomniał mu jej imię. Wciąż tutaj była. Zrezygnowała z próby rozdzielenia ich? Cholernie wątpił, że zrobiłaby tak z własnej woli. Chłód przebiegł wzdłuż kręgosłupa niby ostrzeżenie. Chciał wyrwać mu się spoza zasięgu ramion, ale być może było już na to za późno…? Odautorsko: Ostatni fragment jest absolutnie niemechaniczny. W razie, gdyby Valerio nie miał w planach zostawiania kogokolwiek, to śmiało zakładaj, że żadne wyrywanie do skutku nie doszło! Akcja #1: Intempestivus (40-7) - próg 32 Akcja #2: Lament na progu 80-99 - SW 20, próg 60 Hałas: 73 + ? |
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Stwórca
The member 'Maurice Overtone' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 92, 17, 61 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Powietrze w płucach ma zapach przemocy; znajomy, orzeźwiający smród — znajomy, zagęszczony strach. Allie krzyczy no — Valerio myśli si. Overtone nie krzyczy i nie myśli; po prostu istnieje w miejscu, w którym nie powinno go być — na wieczorku towarzyskim, na który nie dostał zaproszenia. Paganini nie czuje gniewu; żeby jego dźgnięcie zaistniało na peryferiach odklejonego od czaszki umysłu, trzeba zasłużyć. Signorina Dawson zawieszona na ramieniu to zbyt mało; Maurice, który z przeciwnika degradowany właśnie jest do losowego przypadku — trochę, jakby wdepchnąć w gumę na chodniku — to niewystarczająco. Nawet słowa nie bawią; nawet prego, prego nagrywane na taśmie ulepionej z poczucia, że to wszystko było — musiało być, si? Musiało; Overtone nie mieszka w Saint Fall, jak dotarł tu tak szybko? — zaplanowane. A skoro było zaplanowane — to prowokacja. A skoro to prowokacja— Co zaboli mocniej? Uderzenia (które, cazzo, nie nadchodzą) czy prawda? Zaciśnięta pięść odmierza możliwości; wgniecenie zębów Maurice'a w głąb gardła to scenariusz do rozważenia, ale wtedy narracja prowokacja przestałaby istnieć. Allora; dziś Valerio ułatwi życie Benito. — Stronzo, z nas dwojga — nie wybiera kolejnego uderzenia; czas na gorzką pigułę prawdy — to ty doprowadziłeś ją do łez. Nie tak było, Overtone? Spójrz na buzię, całą czerwoną, całą zapłakaną, całą oh, Valerio, tak mi smutno, ragazzo mnie rzucił — teraz Allie nie zachowuje się na kobietę odtrąconą, chyba, że liczy na odtrącenie ramieniem. Pagnini nie trafia w Overtona i nie trafia w nią, chociaż wciśnięta między wyższych od siebie mężczyzn szuka szybkiego sposobu na lobotomię czaszki; dziś okaleczone zostanie tylko powietrze i podniebienie, o które strzela odruchowe— — Ordinatio zamienione w pustkę. Zaklęcie uderza w Paganiniego, Paganini uderza w samego siebie; po raz pierwszy od początku tego przedstawienia zaczyna dziać się prawdziwa sztuka. Zwinięta pięść sprawdza trwałość ust — czerwień w ustach płynie w dół gardła i wsiąka między zęby. Uśmiech Valerio ma kolor krwi i nie znika nawet, kiedy wzrok odkrywa, że Alisha zniknęła im z pola widzenia — teraz opiera się o ścianę, blada, przezroczysta, maleńka; taka mała. Che bambino. Paganini przechyla głowę — ciekawość wypiera troskę, próba odmierzenia pulsu samym wzrokiem zastępuje potrzebę wgniecenia Overtona w posadzkę. Cazzo coś mówi, Valerio znów nie słucha; mija chwila, Allie walczy o oddech, Maurice walczy o chuj wie o co, Paganini zaczyna rozumieć. Poczucie winy tnie głębiej od noży. — Jeśli tu umrze — uniesiona do ust dłoń odkrywa drobinkę krwi; krok w kierunku drzwi oddala go od tego wyrwanego z Disneya obrazka — czarny charakter nie zostaje na piosenki różowych ptaszków krążących wokół Śnieżki. — Będziesz mieć jej życie na sumieniu. Dla Paganiniego właśnie przestało mieć znaczenie. rzut #1: Ordinatio | 25 + 5 | nieudane hałas: 134 + k100 Valerio zt |
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Stwórca
The member 'Valerio Paganini' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 62 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
Gdzieś błyska zaklęcie, gdzieś w oddali padają słowa. Gdzieś ktoś orientuje się, że malutka sylwetka malutkiej dziewczyny zniknęła z pola widzenia i nie pcha się już pomiędzy młot a kowadło, znikając gdzieś na uboczu. Gdzieś ta sama dziewczyna przeżywa właśnie chwile grozy, rejestrując całe otoczenie jedynie pobieżnie. Cały świat skupia się do ciemności. Cały świat zamyka się w bólu. Cały świat zamyka się w ręce zaciśniętej nad lewą piersią, jakby ból miał ustać – ale nie ustaje. Krople potu płyną po twarzy, dołączając do kilku wymykających się łez, gdy wargi wykrzywiają się w karykaturalnym obrazie, a nogi zaczynają się powoli uginać. Czuje tylko chłód ściany, gdy całe ciało pełznie do dołu. Oddychaj. Padają słowa, szczątkowe. Allie ich nie rejestruje, nie słyszy, nie wychwytuje sensu – widzi tylko, że ciosy już nie spadają, zaklęcia nie błyskają. Valerio patrzy na nią, mówi coś, nie do niej, i wychodzi. Zostawia ją samą? Czy wszyscy teraz zostawią ją samą? Oddychaj. Jak ma oddychać? Czy jest tutaj sama, czy nikt jej nie znajdzie, czy nikt nie pomoże? Próbuje z tym walczyć, z tym przeświadczeniem, z przerażeniem – ale strach tylko napędza tą całą machinę złożoną ze stresu i bólu, i ma już tylko wrażenie, że całe jej ciało jest jednym wielkim, bolącym instrumentem, i czeka tylko na moment, aż boleć przestanie. Kilka sapnięć wyrywa się z warg, nogi gną się pod ciężarem ciała, łzy płyną już niepowstrzymane. Kolana uderzają o posadzkę, gdy bokiem przytula się do ściany – jedynego oparcia, jakie znalazła. Gdzieś na górze śpią mama i tata. Dlaczego im nie powiedziała, że idzie na dół? Gdyby wiedzieli… Czy umrze tutaj sama? Walczę z chorobą: 58 + 10 = 68 < 80, więc dość słabo Poziom hałasu: 196 + k100 |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Stwórca
The member 'Alisha Dawson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 25 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
Słowa Valerio trafiają głębiej, niż ciosy pięścią… z tym że nie do końca w to samo miejsce, w które chciałby ugodzić. Wzbudziły w nim lęk. Lęk zwielokrotniony tym, co właśnie rozgrywało się na jego oczach. Lęk zwielokrotniony niewiedzą. Doprowadził ją do łez? Czym? Przymknął na moment oczy, otworzył je już bez Valerio na pokładzie. Jeżeli tu umrze, powtórzył w myślach, niemalże dławiąc się galopującym w klatce piersiowej sercem. Adrenalina oczyściła mu myśli dopiero w drugiej kolejności. Panika nie przygasała, ale zaczynała kierować go w konkretnym kierunku. Popchnęła go ku ścianie, posłała na kolana. Bezradność nakazała ramionom drżeć, a twarz całkowicie zgubiła swoją maskę. Spanikował. Oczy skakały po cały jej ciele. Dostrzegały jej łzy, trzymanie się za pierś, oczy ściśnięte lękiem i ciężki oddech. Co powinien zrobić? Jeszcze nigdy aż tak bardzo tego nie wiedział. I po cóż mu apteczki? Po cóż mu czytanie ksiąg związanych z anatomią, skoro ostatecznie i tak mierzyć się musiał z sytuacją, która kompletnie go przerastała. Czy to atak serca? Czy nerwoból? Czy wzywać pogotowie? Jak się robi masaż serca? To nerwy. Przez nerwy niewiele pamięta, a jeszcze mniej rozumie. - Allie, oddychaj - polecił jej i Lucyfer jeden raczy wiedzieć, jak on to zrobił, że głos nawet mu nie zadrżał. Drżały za to dłonie, którymi spróbował wycelować w jej sylwetkę. - Spirituspuritas - rzucał zaklęcie, bo jako jedyne przychodziło mu teraz na myśl. Jeżeli to było serce, musieli działać natychmiast, a z drugiej strony, czy to było aż tak poważne? Jak to rozpoznać? Czy w takich sytuacjach wzywa się karetkę? Mówiła, że źle reagowała na stres. Dlaczego o tym nie pamiętał, kiedy na jednym kole i na złamanie karku gnali do Little Poppy, przekraczając dozwolony limit prędkości tak bardzo, jak się dało bez wyskoczenia na pobocze? Powinien pozwolić jej robić to, co chciała, a skoro chciała właśnie Valerio… - Pogotowie? - Zapytał, nie widząc możliwości na to, aby nawet w tak potężnej chwili zwątpienia i pod wpływem głębokiego zranienia jej zachowaniem mógł zostawić ją z tym samą. Nawet nie zauważał, że Paganini już dawno wypiął się czterema literami na jej życie i zdrowie. Zaklęcie: Spirituspuritas (udane) Poziom hałasu: 221 + ? |
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Stwórca
The member 'Maurice Overtone' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 95 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
Czy ból może mieć jakieś granice? Czasem bywał jak ocean. Bezbrzeżny, falujący. Przybywający i odpływający. Zalewający ją i odpuszczający, żeby za moment złapać ją jeszcze raz, jeszcze bardziej, zalać całkowicie nadchodzącym tsunami. Oddech nie mógł odnaleźć spokoju, ciemność nie opuszczała jej oczu. Nie widziała nic. Ból stał się całym jej ciałem. Stał się jednością, stał się igłą przeszywającą na wskroś serce, za które się trzymała, aż w końcu… Aż w końcu nie czuła już nic. Stan bólu otulił ją tak mocno, że nie istniało już nic więcej. Traciła zmysły, odpływała. Każdy oddech stawał się płytszy, mniejszy. Mniej znaczący. Czy cały czas było tutaj tak zimno? Co pomyślą rodzice, gdy znajdą ją tutaj, samą? Martwą?... Allie, oddychaj. Głos znikąd. Głos z zaświatów. Głos piękny, głos ukochany, głos uwielbiony. Głos, który raz wyrwał ją ze szponów nieprzytomności. Który szeptał jej imię, gdy w Maywater miłość przeradzała się w coś najpiękniejszego, gdy spijał pocałunki z jej warg. Gdy śpiewał wraz z nią. Gdy był z nią. Gdy razem tańczyli, razem się śmiali. Razem chcieli widzieć przed sobą przyszłość. Maurie. Czy Maurie wciąż tu był, czy to jedynie jej umierająca wyobraźnia? Usta rozchylają się nieznacznie bardziej. Przyciśnięta do ściany sylwetka próbuje zachłysnąć się powietrzem – i może to głos, może świadomość, że nie będzie sama, może to zaklęcie – ale pierwszy raz czuje, że jest w stanie oddychać. — Pogotowie, w czym mogę pomóc? – odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki do Maurice’a, kiedy pod ścianą trwała walka o każdy oddech. Allie, oddychaj. Maurie tu był. Maurie musiał tutaj być. Jeszcze jeden oddech. Dla niego. Jeszcze jeden. Jeszcze jeden. I jeszcze jeden. Kolejny… Oczy otwierają się powoli. Serce bije mocno, choć spokojniej. Boli, ale już nie aż tak. Mięśnie stopniowo puszczają, choć trzymają ją w ryzach bólu. — Maurie… - mówi, choć głos ma zachrypnięty i cichy. Spojrzeniem wodzi, szuka jego sylwetki, czy naprawdę tu był, czy to po prostu coś zabroniło jej się poddać. – Maurie… - powtarza głośniej, aż w końcu zawiesza wzrok. Jest tutaj. Wzywa pomocy. – Już dobrze, Maurie… - szepcze, bo już nie ma siły mówić. Siła woli: 88 + 10 = 98 > 80 | sytuacja opanowana Poziom hałasu: 316 + k100 |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Stwórca
The member 'Alisha Dawson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 20 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
Nie uwierzył jej. Absolutnie jej nie wierzył, że cokolwiek jest dobrze, chociaż ręka trzymająca słuchawkę telefonu zdołała nieznacznie mu zadrżeć. Blade policzki, odpływające spojrzenie i cichy głos… tyle wystarczyło, aby postanowił działać po swojemu. Zacisnął mocno zęby w przejawie determinacji. Ciche „halo?” dobiegło z drugiego końca kabla. Przypomniało mu o tym, co właśnie robił i co robić powinien bez jakiejkolwiek zwłoki. - Cedar Lane 8 w Little Poppy Crest. Jest tam warsztat krawiecki. - Może ta informacja miała ułatwić załodze dotarcie pod właściwy adres? A może tracił jedynie cenne sekundy na nic nieznaczące szczegóły? Jeszcze nigdy nie musiał samodzielnie wzywać pogotowia… - Dziewczyna osunęła się na ziemię, ma bóle serca, ciężko oddycha. Mówi, że wszystko jest już dobrze, ale przebyła już jeden zawał serca. - Bezczelnie wykorzystał podarowaną mu osobistą informację, ale tak musiało być. To dla jej dobra i chociaż to jej zdrowie, to od pewnego czasu jest również jego zdrowiem. Nie mógłby po prostu zignorować stanu, w jakim się znalazła. - Teraz? - Zapytał słuchawkę, ponownie przenosząc wzrok na Allie, aby upewnić się, że nie próbuje znów czegoś powiedzieć, albo też nie wybiera się właśnie na drugą stronę mostu. - Wciąż jest blada, ale otworzyła oczy. Proszę… proszę już nie pytać, proszę przyjechać. Pod koniec wypowiedzi jego słowa nie są już opanowane. Jest jednocześnie rozgniewany i wystraszony. Tym ludziom nie może wydać polecenia natychmiastowego przyjazdu na interwencję medyczną, co sprawiło, że jeszcze nigdy nie czuł się tak bezradny. I bezużyteczny. Zostawił słuchawkę dyndającą na kablu, aby wrócić do Dawson. Padł przy niej na kolana i poszukał jej dłoni, jak gdyby w czymkolwiek miało jej to pomóc. Ścisnął ją, spróbował nawiązać kontakt wzrokowy. - Jestem - zapewnił ją i w niepokoju przeskoczył spojrzeniem na jej klatkę piersiową, którą wciąż nakrywała dłonią. - Jestem z tobą. Powtórzył swoje zaklęcie odbierające ból i oddające zdrowie. Nic więcej nie mógł już zrobić. Poziom hałasu: 336 + k100 |
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Stwórca
The member 'Maurice Overtone' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 37 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
Nie posłuchał jej. Słyszała dokładnie, jak wzywał pogotowie, a ona nie miała sił powtarzać, że to niepotrzebne, że już nad tym zapanowała. Oddech – pierwszy, drugi, trzeci – na tym się skupiała. Każdy coraz głębszy. Każdy odcinał kawałek bólu, jaki jej towarzyszył. Każdy odsłaniał prawdę, że teraz nie miała sił chociażby się ruszyć. Ale odpuściło. Odeszło, zostawiło ją. Zostawił ją też Valerio – tak bardzo chciał przyjechać, mówił, że potrzebuje towarzystwa, że się czegoś boi, martwi się, że jest jej przyjacielem. Ira by jej tak nie zostawił. Nawet najbardziej pogniewany, rzuciłby się do słuchawki, tak jak robił to Maurie, i starał się jej pomóc. Czy naprawdę mogła się tak pomylić? Sei tuo amico, mówił jej nie tak dawno temu, a teraz okazywało się, że kłamał. Dlaczego kłamał? Dlaczego dała się tak oszukać? Może miał dobry powód, aby odejść… Ale jaki powód jest dobry, żeby pozostawić samotnie przyjaciela, który właśnie mógł na jego oczach umrzeć? Jej oczy przeszkliły się łzami, po raz kolejny, zaszły kolejnym bólem, który był inny niż ten, który odczuwała do tej pory. Inny, ale dogłębny. Czy naprawdę była taka naiwna…? Jestem. Gdy otwierała oczy, kilka łez popłynęło jeszcze po policzkach, wymykając się spod powiek. Jestem z tobą. Ale przecież przed chwilą… — Myślałam, że jesteś zły… - głos kształtował się gdzieś na pograniczu szeptu, drżenia i łamania. Poza nim, drżały też jej wargi, kiedy wyczuwała jego dotyk na swojej dłoni. Maurie jej nie zostawił. Ani wtedy, ani teraz. Nie zostawił jej, prawda? — Że nie chcesz mnie już widzieć. Jak inaczej miała zinterpretować słuchawkę rzuconą na widełki? Jak inaczej miała to odebrać? Czuła się na całkowitej łasce Mauriego. Była nikim w wielkim świecie i tylko próbowała trochę za wysoko zadrzeć nogę, żeby choćby do niego sięgnąć. Ale nieważne, co zrobi, i tak przecież będzie nikim. Zawsze. Kilka łez wpływa do rozchylonych warg, a ona nawilża gardło słoną wodą, przełykając je. — Przepraszam – szepcze tylko, nim opiera głowę ponownie o ścianę, zanosząc się płaczem. Jest jej tak po prostu, po ludzku, źle. I smutno. Nigdy by się to nie stało, gdyby posłuchała Mauriego. Wtedy myślała, że po prostu jest trochę zazdrosny. Co myślała teraz? Poziom hałasu: 373 + k100 |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone