First topic message reminder : Krzywy Zaułek Swoją nazwę zyskał przez fakt, że na nim zbudowano osypujący się w ziemi budynek, który przez lata wytworzył wrażenie, jakby sama ulica była postawiona krzywo. W zaułku łatwiej znaleźć guza niż miłe słowo, ale dla osób, które pragną poruszać się w przestępczym półświatku, jest to dobre miejsce, aby zacząć. Można spotkać tu podrzędnych dilerów, tanie panie do towarzystwa albo mundurowego, któremu jeszcze chce się bawić z drobnymi przestępcami. Obowiązkowa kość K3 (rzuca jedna postać w wątku): K1 — Przechodząc przez zaułek, zostajesz zaczepiony przez chłopaka, którego wygląd można określić na "coś pomiędzy siedemnaście a pięćdziesiąt lat". Jest on wyraźnie rozdrażniony, a ty bez problemu jesteś w stanie stwierdzić, że ewidentnie jest pod wpływem jakiejś używki. Chłopak zapyta cię, czy masz pożyczyć 10 $. Jeśli mu je dasz, zostawi cię w spokoju. Jeśli odmówisz, będzie próbował cię przekonać, aż znajdziesz fabularny sposób, aby go przegonić. W przypadku udzielenia pożyczki powinieneś odpisać sobie to od rachunku bankowego. K2 — Przyglądając się graffiti na ścianie, widzisz, że jest tam zapisany numer telefonu z dopiskiem "zadzwoń, po dobrą zabawę". Ktoś musiał paść ofiarą nieprzyjemnego kawału, o czym możesz się przekonać, jeśli zdecydujesz się pod niego zadzwonić. Taka rozmowa jest możliwa do rozegrania ze Zjawą lub dowolnym graczem. K3 — Spotykasz młodego stróża prawa, w którego oczach można dostrzec jeszcze nadzieję i ambicje zawodowe. Zapyta cię, co tu robisz oraz będzie chciał cię wylegitymować. Jeśli jesteś tu przypadkiem, nie masz się czego obawiać. Jeśli zaś sprowadzają cię tu szemrane biznesy, to lepiej wymyśl dobre kłamstwo. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Nie spodziewał się, że źródłem jego irytacji kiedykolwiek będzie Quidhic; nie spodziewał się, że te zaklęcie da mu kiedyś tak mocno w kość. Dużo niecenzurowanych słów kłębiło się pod sklepieniem jego czaszki, ale żadne nie odnalazło drogi do ust; żadna obelżywość nie naprawi jego obecnej bezradności. Nie był osamotniony; Sebastian mierzył się z problem tej samej kategorii, ale znalazł sposób, jak w końcu namówić magię do współpracy. Wystarczyła poczciwa kurwa, by wymusić na Quidhic posłuszeństwo; widocznie nawet zaklęcie tęskniło za chwilą rozrywki. Zarys uśmiechu zarysował się w kącikach ust Laffite, choć surowe, zimne spojrzenie, wbite w przestrzeń przed nimi, wydało się zupełnie obojętne na gorzejące w nim emocje. Nie było czasu na emocjonalne rozterki; nie było czasu na dywagacje i snucie scenariuszy w głowie; chociaż myśli chaotycznie układały się pod sklepieniem czaszki, skoncentrował je wokół celu. Krótkie czysto, po nim równie zdecydowane wchodźmy. Klamka nie sprzeciwiła się współpracy, Sebastian, bez zbędnego wysiłku, otworzył drzwi; widocznie autor rytuału nie zabezpieczył zamka - być może nie wierzył, że zjawi się tu ktoś, kto będzie w stanie uporać się z dobranocką, ale rytuał to tylko prolog tego, co czekało ich w środku. A w środku powitał ich mrok piętrzący się w zakamarkach czterech ścian, zamykające się za nim drzwi, z upiornym jękiem na zawiasach, który na chwile zaburzył harmonie ciszy, zupełnie odciął im drogę ucieczki. - Quidhic. Tym razem nie była potrzebna do pakietu kurwa, ani żadna, najdrobniejsza oznaka irytacji; zaklęcie swoim zasięgiem objęło nie tylko drzwi ewakuacyjne, ale też znajdującą się przed nimi przestrzeń. - Tu tez czysto - powiadomił Sebastiana, który jako pierwszy odkrył istnienie drugich drzwi. Objął spojrzeniem skrawki otaczającego go przestrzeni i wtem, z nieco gwałtowniej bijającym w piersi sercem, zobaczył przed sobą zarys ludzkiej sylwetki. Kurwa, ktoś tu jest, chciał powiedzieć, ale w ostatniej chwili zacisnął zęby na języku; przyglądał im się nieruchoma, przerażająca twarz nagiego, kobiecego manekina; wisielczy humor kogoś tu nie opuszczał. W powietrzu unosił się gęsty, nieprzyjemny zapach wilgoci; krótki, treściwy komunikat niczego nie dotykaj. Ściany pokryte były pleśnią; Hiram miał wrażenie, że hodowano ją wystarczająco długo, by sama z siebie, z braku lepszego pomysłu na dalszy rozwój, mogła ogłosić niepodległość, a może nawet szykować się na drugą kadencje w parlamencie. - Zapalę światło - ostrzegł Verity'ego, aby był przygotowany na konfrontacje z nagłym blaskiem, który zerknie im obu prosto w oczy. Nie miał zamiaru błądzić w zupełnej ciemności, po omacku. Liczył też, że nagła dawka światła potencjalnie opóźnij reakcje tymczasowo oślepionych przeciwników, dzięki czemu sami zyskają przewagę. - Claritas - mruknął pod nosem, mrużąc oczy; ten pomysł nie mógł konkurować o tytuł najlepszego pomysłu tego roku, ale przynajmniej ułatwi im funkcjonowanie w nieznanej przestrzeni. Quidhic (st 60), k87 + 20 Percepcja, k15 + 50 + 17 Claritas (st 45), k100 + 20 |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Stwórca
The member 'Hiram Laffite' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 8 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Wnętrze zaskakuje… brakiem zaskoczenia. Nikt nie atakuje, a zwięzła informacja Hirama świadczy o tym, że nie czyhają na nich żadne pułapki. Może to celowy zabieg i napastnicy chcą uśpić ich czujność. Nie byłby to pierwszy raz, gdy Sebastian spotyka się z takimi zabiegami, dlatego przytomnie tej czujności nie traci. Toczy po zagrzybiałych ścianach nieufnym spojrzeniem, ale brak w nim obrzydzenia. Grzyb, zapach wilgoci, pleśń — w różnych warunkach zdarzało mu się pracować i spać. Dawno się uodpornił. Tym razem ma przynajmniej ten komfort, że po wszystkim wróci do swojego mini pałacyku. Nie zawsze miał tę możliwość. Hiram chce zapalać światło, ale na brzmienie zaklęcia nic się nie dzieje. Sebastian nie jest pewien, czy magia dalej odmawia współpracy, czy tym razem powód jest zgoła inny. — Nie jestem przekonany, czy jest tutaj prąd — dzieli się swoimi wątpliwościami, posuwając spojrzeniem po suficie. Na mokrych ścianach rzeczywiście gdzieniegdzie widać kable, ale najbliższe miejsce na żarówkę jest jej pozbawione. Budynek nosi wszelkie znamiona nieużywanej przestrzeni, nic więc dziwnego, że brakuje tu jakichkolwiek źródeł światła. Gdyby nie widzieli w oknie ludzkiej sylwetki, może daliby się nabrać. Mogliby też uznać, że to kolejny manekin, ale manekiny ot tak nie znikają z oczu. W międzyczasie rozglądania się podchodzi do zauważonych drzwi, by uchylić je i upewnić się, że prowadzą na zewnątrz. Wieczorne powietrze wpada do środka, na moment przełamując smród stęchlizny. — Tu też żywej duszy. — Pusto i cicho. Na razie zamyka drzwi. Muszą zbadać piętro. — Leviora — próbuje rozświetlić choć ten kawałek przestrzeni przed sobą, ale krótkie mgnienie światła niknie tak szybko, jak pojawia się na dłoni. To nie jest ich dzień. Może Lucyfer próbuje dawać im znaki? Może powinni wycofać się i wrócić z posiłkami. Może na górze czeka coś, na co nie są gotowi. Sebastian wierzy w jasne komunikaty, nie w omeny. Gdyby Lucyfer chciał mu coś przekazać, zrobiłby to. Tak jak wtedy, na polu walki. Może nie powinni zapalać światła. Oczy coraz mocniej przyzwyczajają się do ciemności, a kontury ścian zaczynają być wyraźniejsze. Dzięki temu zauważa drogę prowadzącą do czegoś na kształt korytarza. — Chodźmy. — Za rogiem czeka ich… ściana. Wiedzą, że budynek ma piętro, a jednak brakuje schodów. Sebastian marszczy brwi i wyciąga dłoń, by dotknąć ściany przed nimi. Przygląda się cegiełkom ze skupieniem. — Coś jest nie tak z tą ścianą. — Jeszcze tylko nie wie co. — Quidhic. — Oczy zderzają się z magiczną poświatą, pokrywającą całą powierzchnię, po której sunie dłonią. — Cała pokryta śladami magii. Stawiam na iluzję. — Za tą ścianą, czy raczej jej imitacją, powinno być przejście na górę. Leviora: 11 (bez mod., m. iluzji I, st. 30) | nieudane Percepcja na rzucone na ścianę Portaillusio: 15+20+19=54 (st. 55) | połowiczny sukces Quidhic: 62+25=87 (m. odpychania I, st. 60) | udane |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Towarzysząca im glucha cisza, przerywana wyłącznie przez stękanie klepek podłogowych, uginających się pod ciężarem ich ciał, była, w subiektywnej opinii Hirama, alarmująca, jednak nie na tyle, by swoje obawy skonsultować z stającym nieopodal Sebastianem, skupionym na zlokalizowaniu zagrożenia. I tym razem desperacka próba oświetlenia pomieszczenia skończyła się widowiskowym fiaskiem; żadna, nawet najbledsza, strużka światla, nie rozproszyła wszechobecnej ciemności. Chwilowo więc rozstał się z tym pomysłem; oczy, stopniowo oswajając z panującymi w środku budynku warunkami, rozróżniały coraz więcej rysujących się w polu widzenia kształtów, przez co Laffite na razie przegonił wizje przywołania światła do pomieszczenia. W poszukiwaniu ludziej obecności wszedł w głąb utulonego mrokiem korytarza, ale poza imitującym ludzką sylwetkę manekinem, jego oczy nie zetknęły się z żadnym śladem, który świadczyłby o tym, że ledwie kilka chwil temu obecni w pomieszczeniu byli ludzie. Wtem odezwał się Verity; stał ledwie kilka kroków za nim, a więc objął spojrzeniem obiekt, który wzbudził w mężczyźnie podejrzliwość. Na ich drodze stał mur utkany z zwodniczej magi iluzji; Quidhic i słowa Sebastiana potwierdziły te podejrzenia. - Iluzja stworzona przez Portaillusio - sam, kilkukrotnie, głównie w ramach praktyki, sięgnął po te zaklecie, jednak dotychczas, na wczesniejszych etapach swojej kariery, nie miał z nim bezpośredniej styczności, teraz nadrabiał te zaległości, można powiedzieć, że z nawiązką. - Lavat Lebetes - cichy pomruk rozlazł strużkę ciepła w pory jego skóry, która dotarła do opuszków palców i została skierowana ku przeszkodzie; kilka sekund później rozpłynęła się w powietrzu jak każda nietrwała fatamorgana, a ich oczom ukazały się prowadząca na piętro budynku konstrukcja schodów. Nie zachęcała do zwiedzenia wyższej kondygnacji budynku; Hiram miał wrażenie, że postanowienie na niej stopy wiąże się z ryzykiem bolesnego upadku. Quidhic, tradycyjnie obojętny na pentakl przywierający do skóry, nie zdemaskował żadnej zastawionej na schodach zasadzki. Nie mogąc polegać na magii, zbliżył się ku ich wspólnemu odkryciu i spojrzał w górę, obejmując spojrzeniem skrawki przestrzeni. Zaufał sobie, swojej intuicji i nienajgorzej wyćwiczonej na kortach koordynacji ruchowej, z tej okazji pokonał pierwsze trzy stopnie. Nie zaryzykował- nie objął palcami poręczy i nie pożałował tej decyzji; otóż podeszwy obuwia nie ślizgały się po nierównej nawierzchni. Zachęcony, by pójść dalej, wysłał Verity'emu porozumiewawcze spojrzenie i wspiął się wyżej, jednocześnie nadal monitorując otoczenie. Lavat Lebetes na Portaillusio o progu 65: k82 + 20 Quidhic, k28 Precepcja, k86 + 50 + 17 |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Portaillusio wiele wyjaśnia. Hiram, który dostrzegł przyczynę, natychmiast zabiera się również za rozwiązanie, a Sebastian naturalnie ani myśli mu przeszkadzać. Lavat Lebetes działa niezawodnie i iluzja płynnie opada przed ich oczyma, ukazując kilkanaście rzędów zmurszałych stopni. Wspomagająca je z jednego boku balustrada wygląda, jakby bardzo dawno temu przestała spełniać swoją funkcję. Teraz dotknięcie pokrytej mchem i pajęczynami powierzchni mogłoby grozić jakimś syfem. Widocznie intruzi są w świetnej kondycji i nie czują potrzeby podpierania się. Albo jest jeszcze jedno wejście na górę, którego nie udało im się odkryć. Hiram jako pierwszy testuje wytrzymałość stopni, które choć nie zachęcają swoim wyglądem, tak najwyraźniej są w znacznie lepszej kondycji niż sama poręcz. Sebastian kiwa krótko głową na porozumiewawcze spojrzenie i postępuje krok za nim, nadal trzymając broń w pogotowiu. — Zaczekaj — powstrzymuje swojego towarzysza przed podjęciem kolejnego kroku, który wyniósłby jego głowę ponad piętro, a tym samym wystawił na ataki, jeśli te tylko miałyby nadejść. — Uberrimafides. — Jeszcze raz sięga po zaklęcie, które rzucił wcześniej, nim zdjęli rytuał. Tym razem magia odpowiada kojącym uczuciem spokoju, na co czoło Sebastiana marszczy się delikatnie w przypływie zaskoczenia. Czyżby rytuał naprawdę miał być jedynym, co przygotował dla nich przeciwnik? I tak po prostu uciekł? — Brak zagrożenia — przekazuje prosty, klarowny komunikat. Wie, że zaklęcie wyszło i magia go nie zawiodła, ale mimo to nie od razu chowa broń. Trzyma ją jeszcze w gotowości, kiedy w końcu znów podejmują krok i wchodzą na piętro. Przestrzeń wygląda podobnie do tego, co zastali na dole, z tą różnicą, że jest tu jakby mniej pajęczyn, a więcej upiornych manekinów, starych wieszaków i innych badziewi sugerujących, że mógł tu dawniej znajdować się jakiś rodzaj magazynu z ubraniami. Sebastian chowa w końcu pistolet, godząc się z faktami — ktokolwiek wyglądał na nich z okna kilka chwil wcześniej, jest już najpewniej daleko stąd. Kieruje się ku oknu, które widział z zewnątrz. Ślady krwi zaczynają się już po kilku krokach i tworzą nieregularną ścieżkę aż do okna. Nie jest medykiem, ale umie stwierdzić, że natężenie szkarłatu świadczy o ranie, która mogłaby być śmiertelna, jeśli nikt nie zajął się nią odpowiednio szybko. Czy była? Nie dowie się tego dzisiaj. Oczy nie odnajdują ani trupa, ani żywego człowieka. Strych wydaje się martwy i zupełnie pusty. — Tracimy czas — stwierdza w końcu, posuwając posępnym wzrokiem po ścianach. Cokolwiek się tu działo, ktoś już wysprzątał to pomieszczenie. Tylko dlaczego nie przerwał czaru utrzymującego napis? Ma wrażenie, że ktoś tutaj bawi się z nimi w kotka i myszkę. — Trzeba dokładniej sprawdzić ten budynek. Jego historię, ewentualne sprawy z nim związane. Do kogo należał przez ostatnie lata. Uberrimafides: 17+25=42 (m. odpychania I, st. 30) | udane |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Uberrimafides było gwarancją, że u szczytu schodów nie czyhało na nich żadne mrożące krew w żyłach zagrożenie; czyżby cień sylwetki, który widział w oknie, był tylko zwodnicza grą światła, albo ktoś, kto tu przebywał jeszcze kilka minut temu, ulotnił się, zanim rytuał ochrony przestał strzec drzwi? Obecnie nie miała to żadnego znaczenia; obecnie, gdy pokonywał kolejne stopnie, kroki stawiał ostrożnie, a z tyłu głowy tliła się myśl, że nie mógł liczyć na pomoc poręczy, która w najlepszym razie, zamiast asekuracji, zapewniłaby mu twarde i zapewne równie bolesne lądownie. Podróż w górę zmieściła się w trzydziestu dwóch uderzeniach serca; wąski korytarz był pusty, pozbawiany ludzkiej obecności. Magia, jak się chwile potem okazało, również nie wyszła im na spotkanie. Po co więc ktoś zadał sobie tyle trudy, by zabezpieczyć wejście, a teraz, bez konsekwencji, oddał budynek do ich dyspozycji? Podpucha? Wabik? Odwrócenie uwagi? Otulił sylwetkę Sebastiana ukradkowym spojrzeniem, jakby spodziewał się odnaleźć w jego twarzy odpowiedź na prześladującego go pytania; jednak zmarszczki przecinające taflę czoła, jak i zarówno pistolet, który jeszcze chwile temu znajdował się w jego dłoni, a teraz zniknął z zasięgu spojrzenia, były jedyną, nie zdradzającą wiele wskazówką. Verity, bez słowa, przejął dowodzenia; Laffite więc podąża kilka kroków zanim, jednocześnie spojrzeniem monitorując przestrzeń, którą mijał. Tu, podobnie, jak piętro niżej, pleśń żyła swoim zżyciem, najpewniej była na etapie rozwijania nowej cywilizacji. Czuł i kurz, i wilgoć unosząca się w powietrzu. Mial wrażenie, że jeśli pobędzie tu kilka minut dłużej, jego ubrania, ale też skóra przesiąknął tym smrodem i nawet solidna, kilku etapowa kąpiel nie pozbędzie się tego przytłaczającego zapachu. W duchu tej myśli nie pozwolił jednak, by grymas obrzydzenia zatlił się na jego twarzy, po prostu, by zminimalizować szkody mentalne, zużywał jak najmniej powietrza, tęskniąc za papierośnica ciążą w kieszeni i marząc o tlenie wolnym od takiej ilości bakterii. Verity zaprowadził ich do pomieszczenia, w którym jednym przejawem artyzmu, był krwawy odcisk dłoni odbity na szybie i zwisające z sufitu firany pajęczyn. Przyjrzał się jej, by zająć czymś myśli i nie rozpamiętując swojej konfrontacji sprzed pół roku z olbrzymim stawonogiem, który zwiał komuś z hodowali i zadomowił się w Alles de verre. - Naturalnie - przytknął. - Uruchomię swoje kontakty i dowiem się wszystkiego, co tylko zdołam o tym budynku. - Istniał w końcu cień szansy, że był zarejestrowany w magicznym rejestrze. W innym wypadku nie stałby się obiektem zainteresowania Cory'ego, ani jego poprzednika, czy nawet następcy. - Ty natomiast przejrzyj stare akta, z tego i ubiegłego roku. Może pojawią się jakieś godne naszej uwagi powiązania. Po nitce do kłębka. Strych był pusty, jak pusty mogła być pozbawione lokatorów budynki; martwy, pusty, pełen kurzu, pajęczyn, zarazków i wilgoci, niemniej jednak Lafftie nie ustępliwie szukał czegokolwiek, co mogło ich przybliżyć do prawdy. - Spójrz tu - podszedł bliżej tego, co przykuło jego uwagę. Stary, zeżarty do połowy przez pleśń dywanem przysłaniał tajemnice. Odsunął go butem. Jego oczom ukazał się mały, owalny kształt; drewniana, ręcznie rzeźbione skrzynka, do złudzenia przypominająca pozytywkę. Zaryzykował, sięgając do niej instynktownie dłonią, jednak nie mógł jej otworzyć, ale pod opuszkami palców poczuł przebiegającą, magiczną energię. - Penitus - mruknął pod nosem, ale w odpowiedzi otrzymał zupełną obojętnością. Dwie kolejne próby były równie bezwartościową stratą czasu. A czwarta? - Penitus. Penitus - 4, 40 i 38, trzy próby, trzy fiaska Penitus (st 65), k100 + 20 k3 na zawartość skrzyni 1 - w skrzynce znajduje się mały, na pierwszy rzut niepozorny przedmiot - sygnet 2 - w skrzynce znajduje się na pozór pusty świstek papieru 3 - z pozytywki wydobywa się nieprzyjemna dla ucha melodia, która wywołuje dezorientacje; by ją pokonać trzeba rzucić na siłę woli, próg do przebicia do 50, w innym wypadku, postać przez kolejną kolejkę ma wyraźny problem z błędnikiem, a więc kłopoty z utrzymaniem równowagi |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Stwórca
The member 'Hiram Laffite' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 2 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Sebastian nie wygląda na poruszonego warunkami, w których przyszło im dziś pracować i z pewnością utrzymanie nieprzejętej tym postawy kosztuje go mniej niż Hirama. Znacznie mniej, bo przecież zupełnie nie musi się na tym skupiać. Kiedy zaciągał się do gwardii, przeczuwał, że nieraz przyjdzie mu pracować w syfie. Nie spodziewał się tylko, że rzeczywistość przekroczy wszelkie jego wyobrażenia. Sonk Road i jej zapyziałe rudery się w nich mieściły. Miejsca, które wychodziły poza granice… cóż, nie zabrałby do nich urzędnika, choćby i takiego, którego szkolił osobiście. W teorii mogliby spróbować wytropić osobę, która była tu kilka chwil temu nawet teraz. Ale czy warto? I czy byłoby to mądre? Być może niekoniecznie. Coś tu nie gra i jedną z opcji jest to, że osoba w oknie była jakimś rodzajem wabika. Może uciekła, kiedy zobaczyła, że złamali rytuał, a może od początku zakładano, że w końcu się to stanie? Wiedzieli za mało, a dalsze działanie na ślepo byłoby błędem początkującego. Żaden z nich nie jest początkującym. Muszą zbadać budynek, zabezpieczyć dowody, zdać raporty i sięgnąć po trochę papierologii. Doinformować się. Wrócą do sprawy tak szybko, jak dowiedzą się czegoś więcej. Głos Hirama przykuwa uwagę Sebastiana, który przyglądał się w tym czasie śladom krwi. Podchodzi, by stać się świadkiem tego, jak mężczyzna walczy z magicznie zaklętym zamkiem. Ten pomimo wielu prób nie ustępuje, a więc dalsze starania należą do Sebastiana. Rzecz w tym, że pomimo trzykrotnego wypowiedzenia Penitus, nic się nie dzieje, a zamek pozostaje zupełnie niewzruszony na ich zacięte próby. Być może wyczerpali zbyt dużo sił na łamanie rytuału, a może to po prostu nie jest ich dzień. Lucyfer zdaje się dawać im znaki, by odpuścili i wrócili do sprawy ze świeżą głową. — Oddam to Rzecznikom, dowiedzą się, co jest w środku — stwierdza w końcu, biorąc skrzynkę w rękę. — Nałożę jeszcze Bezobcego, gdyby komuś się zachciało tu wrócić. Robi tak, jak zapowiada, zabezpieczając odpowiednio teren pod kontynuację sprawy. Gdy wszystko zostało zabezpieczone, zabrane i zbadane, zgodnie postanawiają opuścić stary budynek i osłodzić sobie ten nieszczególnie efektywny wypad drinkiem czy dwoma. Poza Sonk Road — inaczej istniałaby duża szansa, że Hiram nie wróciłby do domu żywy, a już na pewno nie w aspekcie psychicznym. Penitus: 29, 32 i 7 (m. odpychania +25, st. 65) | wszystkie nieudane | zt x2 |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia