First topic message reminder : SKWEREK PRZY KOŚCIELE To tutaj zawsze liście mienią się kolorami jesieni, niezależnie od pory roku. To wyjątkowe miejsce stanowi chlubę dzielnicy, a na pobliskich ławeczkach często spotkać można zwłaszcza starszych czarowników, ucinających sobie pogawędki po mszy, przed mszą, lub właściwie o każdej innej porze dnia i nocy. Po drzewach kręcą się koty i wiewiórki. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
2 lutego 1985 rokuPodniosły nastrój nigdy specjalnie nie towarzyszył rodzinie Williamsonów w okolicy świąt. Odnoszono się co prawda do wierzeń z należytym szacunkiem, nikt nie negował wdzięczności za moc, jaka spływała nań wraz z lucyferową łaską. Każdy był jednak wychowywany zgodnie z myślą, że ta potęga im się zwyczajnie należy - tego także nie negował nikt. Każdego roku uczestniczyła w pochodzie, odgrywając doskonale znaną sobie rolę idealnej, nienagannej przecież córki. Nikt nie miał wątpić w szczerość jej serca, w działanie na rzecz rodziny, w jedność Williamsonów. Zgodnie z panującą w rodzinie hierarchią do czary ognia podeszła jako ostatnia. Bez obaw wsunęła rękę między płomienie, pozwalając by te liznęły dłoń; sięgnęła po podarek. W każdym kolejnym roku niespodzianki trafiały jej się coraz dziwniejsze. Surowce alchemiczne absolutnie nie były jej potrzebne, ale przecież nie wolno odrzucać takich prezentów, nie wypada. Starała się zawsze, by żaden cień grymasu nie przecinał jej twarzy, bo czy jakość oraz trafność podarku nie zależała od przypadającego czarownikowi szczęścia? Czy nie była to swoista nagroda za zasługi, za działalność na rzecz społeczności, za… właśnie. Bzdury. Nic dziwnego, że młoda kobieta nie odczuwała tu wdzięczności. Żadnej bezkresnej radości. Próżno w niej szukać ekscytacji, jaka bezsprzecznie towarzyszyła innym czarownikom. Dla nich ten dzień był czymś wyjątkowym, niecodziennym, odświętnym. Dla Charlotte kolejnym do skreślenia na liście obowiązków punktem Swoją partię odgrywała do samego końca, będąc w każdym calu córką idealną. Wycofując się do szeregu, kroczyła z uniesioną głową. Myślami była już w innym miejscu, przy ścieżce żaru, w namiocie wróżb. To dymy iluzji, w których majaczyła się tajemnica, mogły przynieść więcej uśmiechu, niż prezenty od Kręgu. Obowiązek odhaczony, skąpe zadowolenie na twarzy matki dostrzeżone. Mogła wreszcie odejść do własnych spraw. | zt |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
Stwórca
The member 'Charlotte Williamson' has done the following action : Rzut kością '(S) Czara Ognia' : |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Elianne L'Orfevre
22 stycznia 1985 Ogień potrafił ją zahipnotyzować. Od zawsze uwielbiała wpatrywać się w tańczące jęzory i słuchać szeptu, tak przyjemnego w porównaniu do szeptów, które słyszała przez swój dar, bo złożonego z drobnych trzasków i syków. Nic więc dziwnego, że nie mogła odpuścić sobie uczty ognia i sięgnięcia w ogień, o którym wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy. Jako dziecko początkowo wahała się przed wsadzaniem rąk w ogień, bo przecież zwykle było to niebezpieczne, powinien ją oparzyć, jednak z biegiem lat i wraz z powtarzalnością święta, przywykła. Czasem jedynie w myślach stwierdzała, że miło byłoby móc wejść bezpiecznie w ogień, który owinąłby się dookoła pięknie tańczącym, ciepłym kokonem. Jaki musiałby być spokój w środku ogniska? A może jednak tak spokojnie by tam nie było? W końcu płomienie wydawały się tak żywe, jakby w ich wnętrzu ciągle coś się przemieszczało, niczym kocię próbujące otrzeć się o nogi wszystkich ludzi dookoła. Prezenty kiedyś miały dla niej większe znaczenie. Jako dziecko nigdy nie mogła usiedzieć na miejscu i doczekać się, aż będzie mogła podejść do czary. Teraz jednak podchodziła do czary spokojnie, nie spiesząc się i czekając na swoją kolej, przy okazji obserwując otoczenie. Dzieci, które dreptały w miejscu, przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę, nie mogąc doczekać się prezentów "od Lucyfera". Dorosłych, którzy już byli bardziej świadomi pochodzenia tego, co znalazło się w czarze ognia i stali spokojnie, chociaż tłumnie. Nawet nie pamiętała, kiedy i jak to się stało, że dowiedziała się o tym, że to nie Lucyfer podrzuca im różne rzeczy, a po prostu krąg organizuje zabawę dla wszystkich. Pamiętała za to, jak kilka razy była zawiedziona tym, co dostała, bo nie dotyczyło to jubilerstwa, ani zaklinania. Wtedy jeszcze wierzyła, że to prezenty od Lucyfera, więc jednocześnie była zawiedziona, jak i miała wyrzuty sumienia, że nie podoba jej się prezent od tego, którego czczą. Zastanawiała się też, co chciał jej przekazać tymi niezbyt dobranymi dla niej prezentami. Zachęcić do nauki w kompletnie innym kierunku niż ten, który obrała? A może nakierować na spotkanie z kimś, kto daną dziedziną zajmował się lepiej niż ona? Szukała drugiego dna w tym, co otrzymała, próbując nadać temu sens i zrozumieć, czego być może od niej oczekiwano. Przesunęła się wraz z kolejką, docierając w końcu pod czarę z ogniem. Przez chwilę zapatrzyła się na jęzory ognia, by, w końcu, sięgnąć ręką wgłąb i wyciągnąć pakunek, a zaraz potem zrobić miejsce dla kolejnej osoby. z/t |
Wiek : 22
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Jubiler, zaklinacz
Stwórca
The member 'Elianne L'Orfevre' has done the following action : Rzut kością '(S) Czara Ognia' : |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Lotte Overtone
20 stycznia 1985 — Krowa. — Klępa. — Wypłosz. — Samotnik śmierdzący. Uraza jak drobne szpilki przytrzymujące materiał sukienki podczas poprawek krawieckich, wbija się w jasną skórę z siłą tysiąca słońc oraz pojedynczej zranionej dumy. Ból jednak nie nadchodzi, podobnie jak kąsanie wyrzutów sumienia, pozostaje tylko delikatne łaskotanie oraz triumf skrzący w szarości tęczówek, kiedy nie aż tak ładna jak jej własna buzia kuzynki wykrzywia się w pasującym do niej szpetnym grymasie. Ich przyciszone głosy nikną w gwarze, topią się w skrzących językach ognia czary, ulatują niby dym z płonących drew i tylko gorycz osiada na języku, złocie włosów, przylega do ciała niczym druga skóra. Istnieć, by krzywdzić. Jeśli każda postać zebrana na tej ograniczonej przestrzeni, tłocząca się i zderzająca między sobą jak wzburzone fale, byleby tylko dostać się do serca wieloletniej tradycji, posiadała określoną rolę, to jej droga krewniaczka mogłaby mieć właśnie taką. Niemożliwie irytującą, upartą, wścibską. Jak inaczej Lotte mogła wytłumaczyć jej obecność? Orbity ich istnień nie przecinały się, nie bez wyraźnego powodu, a jednak była tu teraz, tuż u jej boku, górując fizycznie, lecz mentalnie pozostając w czasach dziecięcych, przeżywając dawno zapomniane upokorzenie raz po raz i nie kryła się z tym wcale, co i rusz przewracając oczami, im bliżej znajdowały się czary ognia. Nie towarzyszyło jej podekscytowanie, a przedziwna wyższość, jakby znalazła się tutaj czystym przypadkiem, z kolei udział w tej całej zabawie należał do aktów łaski z jej strony. Zdaniem syrenki, była strasznie głupia. To całe grymaszenie, marna próba zachowania pozorów, czerń myśli objawiająca się bruzdą między ciemnymi brwiami należała do objawów całkowitego skretynienia. I co z tego, że to nie sam Lucyfer zsyłał im podarki a Krąg. Wdzięczność i tak odczuwała względem ciemnego pana, odkąd tylko po raz pierwszy odważyła się zanurzyć kruchą rączkę w płomieniach. Bo jeśli wylosowany fant nie przypadł jej do gustu, tak wykrzywiała usta w smutną podkówkę, kuliła wąskie ramiona, pozwalając jednocześnie szklić się oczętom straszliwie w rozpaczy, co zwykle owocowało prezentem znacznie okazalszym, takim, który potrafił wywołać uśmiech na jej twarzy. A im starsza była, tym owe prezenty stawały się kosztowniejsze i okazalsze. Och. Kącik muśniętych szminką warg drga, kiedy w końcu rozumie, dlaczego starsza Overtonówna zaoferowała się, że z nią pójdzie. Francis zawczasu oddał córce swoją kartę, żeby tak na wszelki wypadek poprawiła sobie humor, a ktoś całkiem konkretny planował się tutaj najwyraźniej podłączyć. Może jednak nie jesteś idiotką, stwierdza, czując nawet namiastkę podziwu, która mija zaraz, bo dziewczyna wyraźnie waha się przed wyborem. Doprawdy, gdyby Lottie była gorzej wychowana, albo chociaż byłyby same, to popchnęłaby ją mocno, żeby zająć jej miejsce, bo każda minuta życia aktorki była zbyt cenna, żeby tak bezczelnie ją marnować. Jednak były pośród innych mniej lub bardziej istotnych magicznych rodzin, stąd musiała powściągnąć swe zapędy, westchnąć smutno, a następnie niemal niezauważalnie wytknąć jędzy język, kiedy wreszcie nadeszła jej kolej. Oby Lucyfer był dla niej dziś wyrozumiały, a nawet jeśli nie on, to chociaż brak limitu na karcie tatusia. | zt. |
Wiek : 21
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : Debiutantka w rodzinnym teatrze
Stwórca
The member 'Lotte Overtone' has done the following action : Rzut kością '(S) Czara Ognia' : |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Narcissa Laurier-Hart
ODPYCHANIA : 4
POWSTANIA : 20
WARIACYJNA : 4
PŻ : 152
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 22
TALENTY : 7
21 STYCZNIA 1985 Za młodu zawsze z zazdrością słuchała o tutejszych obrzędach i zabawach jakie organizował krąg. Zawistnie wtedy przypominała każdemu, że to nie były podarunki od Lucyfera. Chociaż teraz wolałaby myśleć, że to właśnie on pofatygował się, wybierając specjalnie coś dla każdego z nich. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek będzie miała okazję wziąć udział w tej zabawie. Choć unikała tłumu, nie mogła sobie odmówić takiej przyjemności. Wiedziona niemalże dziecinną ciekawością ustawiła się w kolejce. Przyglądała się zebranym, na to jak byli ubrani, jak się zachowywali. Nadsłuchiwała ich rozmów. Nie z wścibskości, a chęci poznania tutejszego życia. Nie do końca była jeszcze oswojona z tym miejscem. Nie było jej obce, ale czuła się jakby to był jej pierwszy pobyt tutaj. O czym rozmawiali mieszkańcy Hellridge? Z jakimi bolączkami zmagali się w swoim codziennym życiu? Co zaprzątało głowę ciemnowłosej dziewczyny ustawionej przed nią? Wzrok miała nieobecny, wbity w swoje zimowe buty. Trapiło ją coś czy tak jak Narcissa wolała unikać zatłoczonych miejsc? Co rozśmieszyło parę, która miała jako następna podejść do ognia? Moment dla niej istnie surrealistyczny. Pochłonięta trwogą, obarczona winą zapomniała jak to było, żyć bez wstydu. Nosiła z sobą ciężar swoich słabych decyzji. Z zazdrością patrzyła na zebranych tutaj ludzi. Zaczęła się zastanawiać kiedy tak bardzo oddaliła się od codzienności. Zrzuciwszy zaślepiającą pychę i chciwość, nadziwić się nie mogła jak jasne barwy miało życie. Ile ją ominęło przez ostatnie lata? Narcissa owinęła się szczelniej szalem gdy poczuła zimny powiew wiatru. Podmuch oprócz zapachu palonego drewna, przywiał damskie perfumy. Waniliowy słodki zapach wywołał uśmiech na jej ustach. Oprócz tego wyczuła coś korzennego, przyprawowego. Razem tworzyło to przyjemną kompozycję. Starała się to zapamiętać, by móc odtworzyć w swoim warsztacie. Byłby akurat bardzo w sezonie, chociaż zna takich co latem psikali się gourmand. Przesuwała się powoli, a kolejka robiła się coraz mniejsza. Im bliżej ognia była tym cieplej się robiło. Poczuła ścisk w podbrzuszu, a serce mocniej zabiło. Skąd te nerwy? Jakby zwątpienie czy na pewno chciała to zrobić. Czy nie była za stara na takie zabawy? Może powinna zawrócić? Po co ona tutaj w ogóle przyszła? Zamyślona nie zauważyła nawet, że to już jej kolej. Usłyszała zniecierpliwione dziecko, które ujadało niczym pies. Czerwone na twarzy, spuchnięte jakby coś je użądliło. Pierwszą myślą było wepchnięcie go prosto w ogień, byle ucichło. Przewróciła oczami i ruszyła się z miejsca. Zdjęła skórzaną rękawiczkę. Bez wahania, włożyła rękę prosto w ogień. Chciała to mieć już za sobą, by móc wrócić do swoich czterech ścian. Za tłoczno tutaj. Chwyciła za paczuszkę i poszła dalej, ustępując miejsca szczeniakowi. Potrząsnęła pakunkiem próbując usłyszeć co tam może być. Postanowiła go otworzyć dopiero w domu. zt. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Perfumiarz/Alchemik
Stwórca
The member 'Narcissa Laurier-Hart' has done the following action : Rzut kością '(S) Czara Ognia' : |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Serafino Paganini
22 stycznia 1985 Pośród trzaskow ognia na moment gubią się napierające na niego ze wszystkich stron szepty. Wycisza je, próbując wyłapać z powietrza dźwięk pojedynczych iskier. To swoista terapia umysłu, misternie konstruowana bariera - zastępowanie brzęku myśli, szeptów wspomnień odbitych w otaczającej ziemi, przedmiotach, samych czarownikach, innym dźwiękiem.Kolejka jest długa, pejzaż nieznajomych głów długo wyrasta mu przed oczami, zasłania cel wizyty, zanim dostrzega w końcu Czarę ognia. Nie pamięta, kiedy ostatnio pojawił się w mieście na Uczcie ognia. Od dłuższego czasu był daleko. We Włoszech zaniechał niektórych obrządków, chociaż dzięki listom nadsyłanym mu przez Giorgię zawsze miał wrażenie, że był tam obecny jeśli nie ciałem to przynajmniej duchem, tak szczegółowe były jej opowieści, zapisując mu się w pamięci w formie niewyraźnych klisz, o których wie, że na starość trudno mu będzie odróżnić od rzeczywistości. Wkłada dłoń w ogień mimowolnie unosząc lekko brwi, chociaż przecież doskonale wie, że nic mu nie grozi. Skóra nie pokryje się za chwile bąblami zapewniając mu oparzenia trzeciego stopnia. Czuje na ręce lekkie mrowienie, przez chwilę obserwuje jak płomienie ognia muskają mu skórę, wykonując taniec o znanej jedynie sobie choreografii. Decyduje się w końcu sięgnąć po jedną ze znajdujących się tam paczuszek. Nie liczy na nic wielkiego. Może chce w ten sposób jedynie w pewien sposób uczcić pamięć o siostrze. Ona w końcu uwielbiała wszelkie zabawy i uroczystości. Losowanie w Czarze Ognia było jedną z niewielu aktywności, w której mogła uczestniczyć. Serafino doskonale jednak wiedział, że Giorgia pojawiała się w miejscach, których rodzina Paganini nie brała nawet pod uwagę. Mimo choroby wciąż nosiła w sobie umiłowanie wolności, a z taką miłością niełatwo zerwać. Wziął pakunek i odwrócił się od ognia, ustępując miejsca kolejnej osobie. |
Wiek : 29
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : SKRZYPEK, EGZEKUTOR CYROGRAFÓW
Stwórca
The member 'Serafino Paganini' has done the following action : Rzut kością '(S) Czara Ognia' : |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Helen van der Decken
18 stycznia 1985 Mróz przegryza się przez materiał zamszowych rękawiczek — są równie ładne, co bezużyteczne w starciu ze styczniowymi temperaturami. Zgrabiałe koniuszki palców to coraz bardziej bolesne przypomnienie, że w pewnym wieku naprawdę nie warto już słuchać zdradzieckich podszeptów próżności. Helen wciska dłonie w kieszenie czarnego płaszcza i wzdycha cicho, przyciągając tym uwagę córki. Zniecierpliwienie maskuje półuśmiechem i chyba wypada w tym dość przekonująco, bo Elsje odwzajemnia uśmiech, podejmując na nowo temat upominków, wspominając ten z zeszłego roku — odwłok żuka przehandlowany później za paczkę barwiących język gum do żucia — i wyrażając głośno nadzieję, że tym razem będzie to coś naprawdę s p e k t a k u l a r n e g o. To termin dość płynny. W tym miesiącu oznaczający wszystko, co ma jakikolwiek związek z wróżbiarstwem. Dziesięć lat to Kolejka do Czary Ognia kurczy się powoli. Zostały ledwie cztery osoby oddzielające je od zaczarowanego ognia, podarków i możliwości opuszczenia kościelnego skwerku — następnie tylko odwiedziny w North Hoatlilp i idące w parze z nimi grzane wino, za które teraz bez wahania oddałaby ostatnie dziesięć dolarów wymacanych luzem na dnie kieszeni płaszcza. — Twoja kolej — nie musi zachęcać córki, bo ta jest aż nadto śmiała i trzyma w dłoni mały pakunek, jeszcze nim Helen zdąży ściągnąć z dłoni rękawiczkę. Oby tym razem było to coś wartego uwagi, bo odkąd Elsje wie, że to podarunki od Kręgu, a nie od samego Lucyfera, nie kryguje się przed wyrażaniem dezaprobaty, gdy prezent nie sprosta jej oczekiwaniom. Zeszłej zimy nawet sporządziła listę, którą pełna dobrej wiary wręczyła dziadkowi Verity, zaznaczając, że sprawdzi się na pewno lepiej niż sok z oślego kopyta, przypadający wtedy w udziale Helen. Wsuwając zmarzniętą dłoń do ognia, Helen ma nadzieję, że Elsje już dawno zapomniała o poczynionych wówczas staraniach, a wieczór w rodzinnej rezydencji nie będzie obfitował w zagadnienia istotniejsze, niż akceptowalna (każda) ilość goździków wrzucona do grzanego wina. | zt |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : siewczyni magii wariacyjnej
Stwórca
The member 'Helen van der Decken' has done the following action : Rzut kością '(S) Czara Ognia' : |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
19 stycznia 1985 Uczta Ognia, jak co roku wprawiała Percivala w radosny nastrój, niczym niepohamowaną ekscytację, zupełnie jakby znowu miał niecałe pięć lat, chłonąc przy tym wszędobylski zapach dymu i podniosłą świąteczną atmosferę. Uśmiechał się szeroko do mijanych ludzi, witał się z tymi, których kojarzył, życząc im wszystkiego najlepszego oraz ucinając krótkie pogawędki. Na zwyczajowe pytanie o zdrowie żony, odpowiadał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, nie zagłębiając się w niepotrzebne szczegóły, czemu już kolejny rok spędzają sabat oddzielnie. Nie chciał psuć sobie nastroju niepotrzebnymi myślami o niej. Również jak co roku, skierował się również ku Czarze Ognia, by otrzymać dar, chociaż tak po prawdzie, to w ogóle go nie potrzebował. Tradycji jednak miało stać się zadość. Z resztą, bardzo ja lubił — w końcu miała one w sobie coś z ryzyka, a to Hudson wprost uwielbiał. O prawdziwym pochodzeniu prezentów dowiedział się jeszcze jako mały chłopiec, kiedy to przypadkiem usłyszał marudzenie starszych, na temat podwyżek cen jakiegoś wosku i że trzeba ciąć koszty na prezenty, bo to trudny rok. Jednak wiedza ta nie wpłynęła kompletnie na jego postrzeganie Czary Ognia. Może teraz prezenty przygotowywał Krąg, ale kto wie, jak wyglądało to przed laty? Może był ten pierwszy raz, kiedy potrzebujący czarownicy usłyszeli głos, lub też ukazał im się sam Lucyfer, mówiąc im, aby sięgnęli po dary, ukryte wśród roztańczonych płomieni? Hudson nie miał powodów, by w to nie wierzyć. Odczekawszy swoje w kolejce (przecież nadal chciał być traktowany przez innych jak równy gość), nareszcie zbliżył się do Czary, zdjął rękawiczkę i bez wahania włożył dłoń w płomienie. Był ciekaw, symboliki prezentu. Czy zmierzam w dobrym kierunku, Panie? /zt |
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Rentier i inwestor
Stwórca
The member 'Percival Hudson' has done the following action : Rzut kością '(S) Czara Ognia' : |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Mallory Cavanagh
Ściemniło się i zziębło wystarczająco, by rozrzedzić ścisk wokół czary; rozgoszczona na samym środku placu, piekliła się urokiem niezłomnego oddania i szczerych nadziei, jeśli zawierzyć słowom kapłanów. Płomienie skręcały się i syczały, w tak wysublimowany sposób zachęcając drżącą niemiarowo, lichą zgraję do przejścia corocznej próby wiary. Przychodząc tu z Lucyferem w sercu, nie było czego się lękać - pozostawało jedynie oczekiwać na nagrodę zwykle niesatysfakcjonującą, by przypadkiem nie osiąść na laurach, bo zawsze można się było postarać bardziej. Wpaść za rok w nadziei na większy, cenniejszy prezent, jasno ukazujący postęp odmierzany gorliwszymi, dłuższymi modłami i wychwalaniem zasług Pana. Zastanawiał się niegdyś, czym groziło niespełnienie tych warunków - rózgą? Strawieniem skóry i mięśni przez oczyszczające jęzory ognia? Wydaniem potępieńczym basem nakazu natychmiastowej banicji? Potworne obrazy, przebiegające pod powiekami za dzieciaka go przerażały, teraz - gdyby miał choć cień nadziei na ich spełnienie - pokierowałyby nogami na momentami upragniony osąd. To jednak nie trzymanie się niedorzecznych fantazji go tam sprowadziło, lecz raczej prozaiczny brak odwagi. Odwrócenie się od corocznego zadośćuczynienia tradycji wymagało jej więcej, niż te resztki, które pobierał z kojącego ciężaru lnianego woreczka, wepchniętego w kieszeń spodni. Świadomość tego, że nie był sam, nie całkowicie, rozgrzewała przyjemniej, niż bezduszne ciepło, dobywające z rosnącego w oczach naczynia. Jak Melanophila acuminata, ciemnik czarny wytrwale podążał za gryzącym w nozdrza dymem; nie dał mu się odstraszyć, jeszcze nie, choć im bliżej skwaru był, tym ciężej stawiał kroki. Z tej konfrontacji nie mógł wyjść zwycięsko - już na samym początku musiał opuścić gardę, rozstając się z rękawiczką; tak całkowicie obnażony tkwił przed rozognionym okiem powinności oraz całą ich resztą, drżącą, rozsianą na peryferiach widzenia. Lustrowały każdy skrawek jego ciała, od palców po lekko zaróżowioną szyję i bladą twarz, spijały z nich zdradzieckie przejawy wszystkich win, które zdążył w życiu nazbierać - jego największe, najpodlejsze osiągnięcie. Nim dłoń zadygotała jak liść na wietrze, szybkim, zbyt szybkim ruchem sięgnął po kolejne rozczarowanie. Byłoby nim niezależnie od przyjętej, materialnej formy podarka, bo czara nie była zdolna ofiarować mu tego, czego najgorliwiej pragnął. Sam musiał to osiągnąć. Sam, wspierany jednak łagodnym, pokrzepiającym szeptem, obecnością, którą przez moment poczuł u boku tak, jakby koszmar zapoczątkowany ostrością światła latarek nigdy się nie wydarzył. Wiedział dobrze, co znaczyła. Blady uśmiech przeciął mu usta; niemy wyraz zadowolenia, że po tym wszystkim, co uczynił, Dahlia wciąż potrafiła być z niego dumna. |
Wiek : 25
Odmienność : Słuchacz
Zawód : aspirujący entomolog