Zatoka mew Zatoka mew nad brzegiem morza prezentuje pejzaż, w którym błękit nieba łączy się z nieustannym ruchem wód. Mewy unoszą się w powietrzu, wytwarzając melodyjny szum skrzydeł. Kolory zatoki zmieniają się w rytmie fal, od łagodnych odcieni turkusu po głębokie błękity. Słońce odbija się na tafli wody, rozpraszając iskry światła na powierzchni. Zatoka mew staje się symbolem harmonii przyrody, gdzie biały krzyk ptaków łączy się z szumem fal, tworząc niepowtarzalny akord morskiego krajobrazu. Nieobowiązkowy rzut k3: K1 – Dostrzegasz, jak coś szamocze się w piasku na plaży. Gdy podchodzisz bliżej, okazuje się, że to ryba, którą morskie fale wyrzuciły na brzeg. Jeżeli jej nie pomożesz albo nie zabierzesz, najbliższa mewa przeleci i zabierze ją w dziobie w nieznane. K2 – Ktoś nieopodal Ciebie jadł gofra. Widocznie był smaczny, bo przelatująca w okolicy mewa zabrała mu resztkę i zjadła w locie. K3 – Może mylą Cię zmysły, ale zdaje Ci się, że słyszysz piękny śpiew z oddali. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Min-Ho Song
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
17 v 1985 Zatoka Mew w maju była prawdziwym rajem na ziemi, pełnym kolorów i życia, znacznie przyjemniej niż na początku roku. Ciepłe promienie słońca delikatnie oświetlały wody zatoki, nadając im mieniący się, szafirowy blask. Złociste piaski plaży tworzyły urokliwy kontrast z turkusowym morzem, które zdawało się zapraszać do zanurzenia w swoich orzeźwiających głębinach. Morze zdawało się być jeszcze bardziej przyjazne. Jego spokojne, szmaragdowe fale cicho szumiały, łagodnie obmywając brzeg, a przezroczysta woda ukazywała podwodne skarby – muszle, kamienie i rośliny morskie, które migotały w świetle słońca. Na powierzchni wody pojawiały się refleksy, jakby tysiące diamentów tańczyło na falach, tworząc spektakl świetlnych odbić. Mewy krążyły nad zatoką, ich białe pióra kontrastowały z błękitem nieba. Charakterystyczne krzyki ptaków dodawały dźwiękowego tła do tego idyllicznego obrazu, harmonizując z delikatnym szumem morza. Przy brzegu, woda miała delikatny odcień akwamaryny, który przechodził w głębszy błękit w miarę oddalania się od lądu. Co więcej, na tej malowniczej plaży prawie nikogo nie było. Spokój i cisza panujące w Zatoce Mew tworzyły idealne warunki do kontemplacji i odpoczynku od zgiełku codziennego życia. Ścieżki prowadzące przez nadmorskie wydmy były puste, a jedynymi śladami były te pozostawione przez ptaki niewielkie zwierzęta i parę ludzkich stóp. To miejsce, z jego kolorami, dźwiękami i zapachami, oferowało prawdziwe ukojenie dla zmysłów, stając się wymarzonym azylem dla tych, którzy pragnęli uciec od rzeczywistości i zatopić się w pięknie natury. Sama Minho była teraz w o wiele lepszym stanie psychicznym. Ostatni raz stała tutaj w styczniu w cienkiej sukience o świcie, zaraz po opętaniu przez Pietera Claesza, ducha niespełnionego artysty, który jej rękami namalował już drugi obraz. Wtedy czuła przeszywające zimno i poczucie oderwania od swojego ciała, jakby była marionetką w rękach kogoś innego. Teraz jednak, słońce przyjemnie ją grzało, dając uczucie ciepła i spokoju, niczym coś czy raczej ktoś w styczniu. Kobieta stała ubrana w luźną, granatową bluzę, która mogłaby robić za bardzo krótką sukienkę. Jeansowe spodnie, które kończyły się tuż za kolanem, skutecznie uniemożliwiały tej bluzie pełnienie roli sukienki. Widoczne było, że sama przycinała nogawki, a na materiale były ślady farby, świadczące o jej artystycznych zmaganiach. W dłoniach trzymała dużą torbę, która nieco niepasowała do jej wizerunku, ale czy ona sama pasowała do tego miasta? Nie bardzo. Jednak nie to zaprzątało teraz jej głowę. Jej umysł był wolny od dawnych demonów, a serce spokojniejsze. Patrząc na spokojne wody zatoki, czuła, jakby ciężar ostatnich miesięcy powoli się rozpływał. Kolory otaczającej ją przyrody wydawały się bardziej żywe, a zapach morza przynosił ukojenie. Nie myślała już o Pieterze Claeszu, o jego niespełnionych ambicjach i bólu. Zamiast tego, skupiła się na teraźniejszości, na każdym oddechu i każdym promieniu słońca, który delikatnie ogrzewał jej skórę. Minho przestała coraz mniej czuła się jak outsiderka w tym mieście. Mimo że jej wygląd i trochę styl bycia wyróżniały ją z tłumu, znalazła w tym swoje miejsce. W swoim niepasowaniu do normy znalazła wolność, a jej dusza artystki odnajdywała spokój w każdym spontanicznym pociągnięciu pędzla. Była umówiona, co samo w sobie było zaskakujące, zważywszy na to, że rzadko spotykała się z kimś w celach innych niż zawodowe. Tym razem jednak miała spotkać się z kimś bardziej prywatnie. Może dlatego przyszła na miejsce ponad dwadzieścia minut wcześniej, aby mieć pewność, że na pewno zdąży i nie zagubi się w odmętach własnych myśli. To była jej największa wada – łatwo odlatywała myślami, tracąc kontakt z rzeczywistością. Miała jednak nadzieję, że dziś wszystko wyjdzie idealnie i nie zmartwi osoby towarzyszącej, jak to już zdarzyło się zimą. Dziś miało obyć się bez większych przygód i wpadek z jej strony. Dziś miała być "normalna", jakkolwiek dziwnie to słowo brzmiało w jej głowie. Nie była przecież normalna, już przez sam fakt swojego pochodzenia. Ale teraz nie było czasu na zanurzanie się w niepotrzebne gonitwy myśli i wewnętrzne dyskusje. Wyprostowała się i poczuła, jak jej włosy zaczęły się plątać na twarzy. „Tfu, to nie jest smaczne,” pomyślała, czując, jak niechciane kosmyki przeszkadzają jej w widzeniu. Szybko zaczęła je odgarniać, aby przywrócić sobie pełną wizję otoczenia. Szukała czegokolwiek, czym mogłaby je spiąć, ale oczywiście w swoim roztrzepaniu nie wzięła żadnej gumki ani spinki. Typowe dla niej. Bez innego wyboru, zaczęła chować włosy za kołnierz swojej granatowej bluzy, przez co z daleka mogła wyglądać, jakby miała krótkie włosy. Rozejrzała się jeszcze raz po okolicy, próbując upewnić się, czy osoba, na którą czekała, już przyszła. Może nie powinna była przychodzić tak wcześnie? Teraz tylko denerwowała się, że może ta osoba nie przyjdzie, sama nie wiedziała, która jest godzina, a może coś się stało. Cały kłąb myśli zaczął się toczyć po jej umyśle. "Spokojnie, Minho, wszystko jest dobrze," próbowała się uspokoić. "Po prostu przyszłaś za wcześnie, a teraz oddychaj." Wdech... Wydech... Wdech... Starała się skupić na oddechu, pozwalając sobie na chwilę spokoju. W międzyczasie, słońce wznosiło się coraz wyżej, a jego ciepłe promienie delikatnie otulały jej twarz. Powoli czuła, jak napięcie opuszcza jej ciało. Dookoła panowała cisza, przerywana jedynie szumem fal i cichymi odgłosami natury. Minho przypomniała sobie, dlaczego wybrała to miejsce na spotkanie – zatoka miała w sobie coś kojącego, coś, co pozwalało jej na chwilę wytchnienia od zgiełku codziennego życia dodatkowo tutaj spotkali się po raz pierwszy. Jej ciemne oczy skierowały się ku horyzontowi, a myśli znowu oderwały się od jej ziemskiego jestestwa. Płynęła gdzieś po niebie, zahipnotyzowana jego bezkresnym pięknem. Blady błękit mieszał się z delikatnymi odcieniami pomarańczy, a słońce, wznoszące się nad wodą, rozlewało ciepłe promienie na spokojną taflę morza. Nawet okrzyki mew, które zwykle mogłyby wydawać się hałaśliwe, teraz były pięknym uzupełnieniem jej odczucia świata, jakby stały się częścią symfonii natury. Znowu stała w bezruchu, ale tym razem nie była tak blada i pusta w oczach jak w zimie. Jej twarz miała zdrowy odcień, a w oczach błyszczało życie. Czuła, jak ciepły wiatr delikatnie muska jej skórę, przynosząc ze sobą zapach soli morskiej. Szum fal, łagodnie uderzających o brzeg, wprowadzał ją w stan błogiego spokoju. Jej umysł dryfował swobodnie, niczym chmury na niebie, bez konkretnego celu, ale z poczuciem swobody i lekkości. Myśli płynęły jedna za drugą, czasem zatrzymując się na chwilę, by potem ustąpić miejsca kolejnym refleksjom. Czuła, jakby cały świat zwolnił, pozwalając jej na pełne zanurzenie się w tej konretnej chwili |
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Artyska, kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu
Yadriel Venoir
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
Venoir nie potrafił sobie podarować bliskości i częstych odwiedzin akwenów wodnych, niezależnie od tego, czy były to baseny w Saint Fall, czy konieczność podjęcia wycieczki do Maywater w wolnym czasie. Złośliwi mogliby rzec, że to jego największa słabość, choć gdyby zaczęto się temu zamiłowaniu przyglądać, to odnotowano, by to w dwóch innych stanach i miastach, w których mieszkał przez minione dziesięć lat. Niedługo po jego oficjalnym powrocie do Hellridge, a tym nieszczególnie się chwalił, gdyż Yadriel w żadnym wypadku nie palił się do odnawiania żadnych urwanych znajomości i tym bardziej nie chciał reanimować trupów. Noga negocjatora policyjnego jeszcze w styczniu postawiła nogę na jednej z plaż przynależnych do terenów Maywater, choć zimna woda i pora roku nie zachęcały do jakichkolwiek kąpieli, to chciał popatrzeć na żywioł — to również sprawiało mi przyjemność. Nie przewidział tylko, że zupełnym przypadkiem natrafi na zastygłą w bezruchu kobietę nieadekwatnie ubraną względem pogody, której od temperatury na zewnątrz zsiniły usta. Stała jednak twardo w miejscu, wyziębiając się stopniowo, a jej stopy zagrzebywały się głębiej w mokrym piasku. Można powiedzieć, że u Venoira przemówiło doświadczenie pod oznaką policyjną i skłoniło go zareagowania na ten widok. Yadriel nie musiał się nad tym szczególnie zastanawiać, odciągnąwszy kobietę z dala od wody, by nie nabawiła się hipotermii czy szansy na utratę nóg przez utratę krążenia. Reakcja była konkretna, wymagająca podjęcia kroków, później dopiero próbował ją przywrócić do tu i teraz, przewiesiwszy na jej ramionach swój czarny płaszcz. Od stycznia 1985 zmieniło się doprawdy wiele, a owa nieznajoma zyskała status osoby, z którą Yadriel często się spotykał, odrywając się od codziennych problemów. Odkąd przechorował swoje na początku miesiąca, przełożywszy przez to ich początkowo zaplanowane spotkanie na dzisiaj, a i przy okazji odszedł na zasłużoną emeryturę Yadriel po przybyciu do Maywater nie zastał Min-ho w jej miejscu zamieszkania, gdzie się umówili i obszedł pobliską okolicę, zakładając, że może wyszła do sklepu i niebawem wróci. Tak się jednak nie stało. Naturalnym krokiem było poszerzenie obszaru poszukiwań, bynajmniej nie w oczekiwaniu tego, że cokolwiek złego się stało — nie było podstaw, by wyciągnąć takie wnioski. Venoir niespiesznym krokiem ruszył w stronę plaży. Istniała szansa, że Song pochłonięta przez szal artystyczny gdzieś w plenerze, czy przesiadywanie na piasku przy jednoczesnym oglądaniu fal, straciła poczucie czasu. Kiedy tylko dostrzegł postać, która sylwetką mogłaby do niej pasować — zachował spokój, wciąż szedł wcześniej obranym rytmem. Majowa pogoda nie stanowiła szczególnego zagrożenia dla zdrowia i stanie na plaży, jak ocenił racjonalnie z oddali, nie było przecież niczym niepokojącym. Dopiero gdy odległość uległa znacznemu skróceniu — Venoir odnotował podobieństwo do widoku ze stycznia w kwestii sztywnej postawy. — Min-ho — łagodnie wypowiedział imię kobiety, stojąc tuż obok niej. Venoir położył ostrożnie rękę na jej ramieniu, by nie było to jakimś gwałtownym ruchem, który z nagła mógł wytrącić Song z jej bieżącego stanu. W miarę możliwości wolał uniknąć wywołania do tablicy ataku paniki w pełnej krasie lub oczy pełnych przerażenia. Wyrwanie z rzeczywistości było już nie raz i nie dwa obserwowane z boku przez Yadriela, dlatego wydawało mu się, że wie, co właściwie robi. — Min-ho — powtórzył Venoir nadal podtrzymując tę samą tonację głosu, teraz jednak lekko potrząsając jej ramieniem. Miał nadzieję, że to wystarczy w akompaniamencie mew. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : negocjator policyjny
Min-Ho Song
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
Pamięć o tamtym dniu była zamglona, jakby schowana za gęstą zasłoną wspomnień. Opętanie, które wtedy ją nawiedziło, pozostawiło ślady na jej psychice, a choć miała za sobą różne mroczne doświadczenia, tamten raz był wyjątkowo trudny do zniesienia. Wciąż czuła w sobie echa tamtej chwili, kiedy walczyła z ciemnością przez długie godziny, jakby uwięziona w koszmarze, z którego nie było wyjścia. Kiedy w końcu wyszła spod długiego, gorącego prysznica, znalazła się nad zatoką, gdzie mewy krążyły nad wodą. Stała tam, zawieszona gdzieś między świadomością a tym dziwnym stanem, w którym opętanie ją pozostawiło. Myśli uderzały w jej umysł jak fale o skały: „Co by było, gdybym wyrzuciła swoje ciało w morze i pozwoliła mu się oczyścić? Mogłoby mnie nieść ramiona oceanu, a miażdżące fale byłyby jak niebo... tysiące mil w dół, na morskie dno, gdzie w końcu mogłabym odnaleźć spokój.” Te myśli były tak wyraźne, że niemal czuła chłód wody na skórze i słyszała huk fal. Nagle ten mroczny monolog został przerwany. Usłyszała głos, spokojny, ale pełen niepokoju. Należał do mężczyzny, którego nie znała, a który zbliżał się do niej, jakby z głębi oceanu. Jego twarz była wyraźna, choć obca – próbował ją od czegoś odciągnąć, widać było, że bał się, iż mogłaby sobie coś zrobić. Spojrzała na niego swoimi pustymi, zamglonymi oczami, a czas wydawał się przez chwilę stać w miejscu. Mogła zaatakować, pozwolić, by ciemność znowu przejęła kontrolę... ale zamiast tego, coś w niej pękło. Bez słowa przytuliła się do niego, jakby szukała schronienia przed całym światem. Czuła bijące od niego ciepło, które powoli rozpraszało mrok w jej sercu. To ciepło było jak lina, która wyciągała ją z głębin na brzeg, ku światłu. Zaczęła powoli wątpić w swoją pamięć, zastanawiając się, czy rzeczywiście umówili się w tym miejscu. Przecież to tutaj mieli się spotkać, prawda? Wydawało się to logiczne – jaki byłby sens wybierania innego miejsca? A może... może jednak mieli się spotkać u niej w mieszkaniu? Nie ustalili przecież żadnych konkretnych planów, jedynie luźno wspominali o spacerze po okolicy. Z każdą chwilą jej pewność coraz bardziej się rozmywała, a myśli splątały się w wątpliwościach co do tego, co naprawdę ustalili z Rielem. Niestety, jej umysł w tym momencie zawodził ją na całej linii. Zamiast klarownego obrazu, w głowie miała mętlik, jakby rzeczywistość ulegała zniekształceniu. Jak to się mówi, jedno wpadało jednym uchem, a wypadało drugim, pozostawiając jedynie strzępy wspomnień, z których próbowała sklecić sensowny plan działania. Nie była pewna, co powinna teraz zrobić ani gdzie właściwie powinna się znajdować. Jednak zachwyt nad wiosennym pięknem tego miejsca szybko odciągnął ją od tych myśli. Zamiast próbować znaleźć Riela lub wrócić do mieszkania, gdzie mógłby ją łatwo zauważyć, pozwoliła, by jej myśli dryfowały, zapominając o swoich wątpliwościach. Wiosna roztaczała przed nią swoje uroki, a ona, zamiast szukać odpowiedzi, zatraciła się w pięknie chwili, jakby to mogło rozwiązać wszystkie jej problemy. Nagle usłyszała głos dochodzący jakby zza wody. Ktoś wołał jej imię, a choć przez chwilę wydawało się jej, że to tylko wyobraźnia, zaraz poczuła, że wołanie było prawdziwe, jakby ktoś naprawdę chciał ją wyciągnąć na powierzchnię. Zamrugała kilka razy, starając się wrócić do rzeczywistości. W końcu dostrzegła rękę, która była jak latarnia w ciemności – rzeczywista, solidna. Sięgnęła po nią, kładąc swoją dłoń na dłoni osoby, która próbowała ją uratować.bPowoli obróciła głowę, zerkając w tył. Jej oczy rozbłysły radością, gdy zobaczyła mężczyznę, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. – Yadrielu, w końcu jesteś – powiedziała z radosnym tonem, który wyraźnie zdradzał ulgę i szczęście. Po raz pierwszy wypowiedziała jego pełne imię, bo było dla niej strasznie kłopotliwe w wymowie, ale ćwiczyła. Zwykle nazywała go po prostu Riel albo, dla zabawy, Yul,co w jej ojczystym języku oznaczało prawo lub zasady, a które po bliższym poznaniu wydawało się do niego idealnie pasować. Trzymając nadal jego dłoń, obróciła się z gracją, jednocześnie uwalniając ramię z jego uścisku, ale nie przerywając kontaktu fizycznego ich dłoni. Jej spojrzenie na chwilę zatrzymało się na jego twarzy. – Trochę ci zajęło dotarcie, i... – urwała nagle, a jej oczy rozszerzyły się w jakimś uświadomieniu sobie czegoś, gdy wolną dłonią zasłoniła usta. – Czy znowu pomyliłam miejsce naszego spotkania? – zapytała niepewnym głosem, w którym słychać było nutę winy.Poczuła, jak fala wstydu oblewa jej policzki. Przyszło jej do głowy, że pewnie się o nią martwił, a może nawet obawiał się, że go wystawiła. „Nie, to wcale nie tak…” pomyślała z goryczą. „Mój umysł chyba potrzebuje porządnego treningu, albo muszę zacząć wszystko zapisywać i zostawiać notatki w widocznych miejscach, żeby nie popełniać takich błędów.”Nie chciała, żeby Riel myślał o niej źle. Pragnęła być dobrą znajomą, kimś, na kim można polegać. Ale teraz, patrząc na niego, miała wrażenie, że nie pokazuje się z najlepszej strony. |
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Artyska, kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu