Ścieżka z belami W głąb lasu wije się ścieżka gęsto wyłożona drewnianymi belkami. Ich ciemnobrązowy kolor kontrastuje z odcieniem zieleni mchu pokrywającego otaczający teren. Ścieżka, choć prostolinijna, ukazuje naturalny porządek lasu. Słońce, przeganiające cienie między drzewami, rzuca plamy światła na powierzchnię drewna, tworząc grę świateł i cieni. Krok po kroku drewniane belki składają się w harmonijną opowieść lasu, zachęcając do kontemplacyjnego spaceru w otoczeniu spokoju i dzikiej przyrody. Obowiązkowy rzut k3: K1 – Usiłując przejść kładkami, orientujesz się, że dzisiejszej nocy musiało tutaj padać, bo drewno jest bardzo mokre. I śliskie, bo Twoja noga wykręca się pod dziwnym kątem, przez co skręcasz kostkę. K2 – Pomiędzy belkami zauważasz dziwne zjawisko. Utknęła tam nieco już wilgotna i przybrudzona, mała szmaciana laleczka. Nada się jako przedmiot do zaklinania, co możesz zgłosić w dodatkowych aktualizacjach. K3 – Nic się nie dzieje. Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon Gru 23 2024, 13:09, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
3 czerwca, 1985 Coś się kończy, coś się zaczyna; coś przypomina nieśmieszny dowcip z książeczek za dziewięćdziesiąt dziewięć centów — dwadzieścia pięć żartów o lekarzach. I tylko jeden o gwardzistach. — Ulubiony środek Czyściciela do konserwacji powierzchni płaskich? Cripple Rock nad głowami szeptało, opowiadało, namawiało; jedno z drzew twierdziło, że Barnaby Williamson zawsze dotrzymywał obietnic. Pozostałe tysiąc podzielało opinię zwrotną. — Mr. Clean. Zapalnik uśmiechu ukrył się w lewym kąciku ust i wędrował wyżej — przez zmarszczony, trochę zbyt duży na lokalne standardy nos, aż po wzrok utkwiony w ziemi. Całą drogę do lasu Williamson powtarzał mantrę poleceń: będziemy tropić. Szukaj śladów na ścieżce. Patrz pod nogi. Nie skręć kostki. Pod nogi, Percy! Instrukcje były niejasne, Zafeiriou znalazł patyk, który wygląda na kostur — Gandalf Szary, to nawet nie jest on. Las nad ich głowami niespostrzeżenie zgęstniał; musieli opuścić bardziej uczęszczane szlaki i skręcić w cichy zakątek Cripple Rock, gdzie ilość dziwów rosła proporcjonalnie do ubytku żywych dusz. Zawieszony na szyi pentakl bezpiecznie spoczywał w zagłębieniu obojczyka; rozciągnięta koszulka Led Zeppelin okazała się doskonałym kamuflażem na lokalne warunki półmroku. Ścieżka, na którą weszli, zamieniła się w grunt wspierany belami; warunki geodezyjne ułatwiły wydanie werdyktu. Kiedy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o przyswajalność opadów przez ziemię. — Czego właściwie szukamy? Szkoła przetrwania nauka tropienia była ogólnikowym wyznacznikiem; gdyby Williamson powiedział — Percy, dziś pojedziemy skakać na bungee, Zafeiriou zamiast zapytać: dlaczego? (nie można go winić; filozoficzne zagwozdki to domena Oresa) zacząłby obliczać kąt nachylenia ściany wąwozu względem prędkości spadania ciała. Cripple Rock przeszło ostatnio wiele — od trzęsień przez trupy, aż po małe—wielkie problemy Rezerwatu z piekielnymi uciekinierami. Efekt? Williamson mógł tropić wszystko; od biesa, przez zbiegłych z kazamaty morderców, aż po niebieski kwiat i kolce (dobrze, że żaden z nich nie był daltonistą). — Nie widzę niczego poza prześlicznym okazem cotinis nitida — zielony, chitynowy pancerzyk lśnił wbrew niesprzyjającemu oświetleniu; przez gałęzie przedzierała się niewielka ilość promieni, ale nawet baldachim drzew nie potrafił pozbawić las ciepła. — Chrząszcz czerwcowy, chyba pierwszy w tym sezonie! Winnie byłaby zachwycona. Winnie byłaby też przekonana, że Percy wpadnie nogą między dwie pobliskie bele (wpadł) i skręci kostkę (nie skręcił). Winnie była kilka dni przed egzaminami i nieobecność Perseusa w mieszkaniu nad Archaios to nie przypadek; wyświadczał przysługę jej i całemu światu medycyny. Nie do końca wiadomo, przed czym uciekał Williamson, ale wyraz twarzy sugerował, że to coś z gatunku namysłu; zmarszczone brwi, delikatnie zaciśnięte usta, papieros między nimi. Właściwie — wyglądał jak zawsze; fantomowa obawa Perseusa musiała wybijać z nienazwanego źródełka przeczucia. losowe k3: 2, cześć laleczko |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 220
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Coś się kończy, coś się zaczyna — coś go zaraz trafi i prawdopodobnie będzie to szlag (bokserki, nie górski). Wyschnięta szyszka uciekła spod podeszwy desantówki; pobliskie jeżyny zaszeleściły w odpowiedzi, mimowolnie przyciągając wzrok do splątanych z sobą gałęzi. W Cripple Rock wszystko posiadało oczy, uszy i nieodparte pragnienie krwi — Williamson nie miał złudzeń, że grecki szaszłyk trafiłby na grill w pierwszej kolejności. — Zafeiriou, przywiążę cię do drzewa i zostawię — na kwadrans, ale mimo wszystko — zostawi. Dowcip z kategorii stosunkowo zabawnych — powtórzy go chłopakom w Kazamacie; Vandenberg będzie musiała obejść się (nie)smakiem — wpadł w czarną dziurę zapomnienia. Zamiast na słowach, powinni skupić się na drodze. Szukaj śladów na ścieżce. Patrz pod nogi. Nie skręć kostki. Pod nogi, Percy; bez względu na ilość powtórzeń, Zafeiriou i tak znalazłby czas, sposobność, okazję albo pretekst, żeby udowodnić, że słyszał — po prostu nieszczególnie interesowało go stosowanie się do zaleceń. Gdzieś w archiwum zapomnianych listów leżał ten od Carter; coś o pomocy Cripple Rock i cerowaniu strat — ciasny grafik miał kilka wolnych okienek, ale Williamson był człowiekiem łączenia pożytecznego z pożyteczniejszym. Mógł pomóc Cripple Rock i nauczyć czegoś Perseusa; dwa plusy, żadnych minusów — poza stratami na cierpliwości. Wzrok, utkwiony w ścieżce wzmocnionej wyślizganym drewnem, próbował wychwycić wskazówkę — spośród błota, liści i przypadkowych złamań gałązek można wyczytać więcej niż z większości ludzi. — Szukamy wszystkiego, Percy. Gdy w Piekle nie ma już więcej miejsca, martwi wychodzą na ziemię — sporo trupów las wypluł w maju; ile odnajdą zanim skończy się czerwiec? — Chociaż dziś wolałbym ograniczyć się do ofiar barghestów. Lanthier wspomniał, że kilkanaście sztuk uciekło pod koniec lutego; niektóre odnaleźli pielgrzymi — w tym dwa w obecności Williamsona — inne albo zostały wyłapane, albo walczyły o przetrwanie na wolności. Skutki uboczne rozbestwienia tych ostatnich podobno można odnaleźć na szlakach; usunięcie szczątków to nie tylko przysługa, ale forma czyszczenia — brzmiało na robotę dla gwardzisty. — To ten robak? — krótkie zerknięcie na chitynowy pancerzyk — naprawdę był zielony; nawet ładny, o ile ładne mogą być owady lubujące się w toczeniu kulek z gówna — pomogło w zbudowaniu przekonania, że Zafeiriou nie bredził od rzeczy. Cripple Rock pełne było grzybów, a niektóre z nich jadalne tylko raz; sporo miało za to tendencję do wywoływania halucynacji. — Tropienie, młodzieńcze — przypowieść na ścieżce, gdzie ziemia, drewno i ściółka komponowały się w pułapkę dla nieostrożnych — to nie tylko sztuka wypatrywania śladów. W trakcie polowań pomaga zbliżyć się do zwierzyny na odległość strzału, a w dni podobne do tych odpowiada za dostrzeżenie wskazówek. Dni podobne do tych — kiedy słońce barwiło las na złoto i prześwietlało świeże listki porastające rozwarte gałęzie drzew. — Musisz znać cel, zanim zaczniesz za nim węszyć — ten nie był trudny; martwi zwykle nie uciekali daleko. — Szukaj śladów krwi, kępek sierści, złamanych gałęzi. Każde odstępstwo od normy może być poszlaką. Na ten moment głównym odstępstwem byli oni; przeczucie podszeptywało, że i to nie potrwa długo. losowe k3: 2, u—lala Percy, aby wytropić szczątki ofiar barghesta, musimy pokonać próg 200 na tropienie; wliczane są w niego statystyka talentu z dodatnim modyfikatorem za umiejętność tropienia oraz rzut k100. Nasze rzuty sumują się — po odnalezieniu szczątek, będziemy musieli zdecydować, w jaki sposób je usunąć. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Zdradziecki uśmiech wychynął znikąd i rozgościł się na ustach na dobre; próby zatarcia śladów byłyby warte dokładnie tyle, ile przylepiony do czubka trampka zeszło—jesienny listek. Malutko, niewiele, nic. — Okrutne — groźby w wykonaniu Williamsona dzieliły się na dwie kategorie — te, które spełniał zawsze i te, które tylko na nie brzmiały. W niezmierzonej łasce Wszechświata (przez zupełny przypadek) Perseus nigdy nie plasował się w pierwszej grupie; zdrowy rozsądek — choć momentami szczątkowy — kazał trzymać się raz obranego kursu. Konsensus wzniesiono na współdzielonych przygodach; pod koniec lutego Barnaby uratował Zafeiriou życie. Od tego dnia Percy spłacał dług, którego Barnaby nie uznawał — ale istniał, oddychał, poruszał się razem z nimi. Wdzięczność, w przeciwieństwie do wspomnień z tamtego dnia, była lekka; kiedy Williamson mówił szukaj śladów, Perseus nie kwestionował poleceń. Ostatnio ich ignorowanie niemal przypłacił życiem. Wzrok przesuwał się przez brązowy szlak ścieżki — ubita ziemia i bele tworzyły malowniczy szlak, który po rozpoczęciu lata zacznie przyciągać pielgrzymki niemagicznych. W drodze w głąb Cripple Rock spotkali tylko dwójkę ludzi; Barnaby zauważył pentakle na ich nadgarstkach, zanim Percy zdążył oderwać wzrok od radośnie podśpiewującego na gałęzi ptaka. Oby z dostrzeżeniem szczątków poradził sobie skuteczniej. Spacer szybko przeobraził się w poczucie misji; zmarszczony mimowolnie nos — nie powinni zdać się na węch? To, co martwe, zwykle cuchnie — mógł być wymierzony w wyobrażenie rozszarpanej ofiary barghesta albo potwarz, którą Williamson obdarzył wszystkie żuki świata. — Robak? Robak?! To dostojny reprezentant leśnej fauny! — całe szczęście, nie było z nimi Winnie; całe szczęście, bo gdy gra toczyła się o dobre imię żuczej braci, nawet ona potrafiła schować wrodzoną uprzejmość do kieszeni i stanąć w obronie maluczkich. Cotinis nitida na szczęście tego nie słyszał; oni z kolei ruszyli dalej, by udzielone instrukcje wcielić w życie. Perseus niecierpliwie przesuwał wzrokiem od ścieżki po pobliskie krzewy — tropienie być może i było sztuką, ale Zafeirou preferował spektakle budzące nieco więcej emocji. Chwilowo królowało w nim uczucie znużenia. Żadnych śladów krwi, odcisków łap, nawet gałązki nie były nadłamane; las żył własnym życiem, niespieszne szepcząc w pradawnym języku zzieleniałych liści. Percy rozchylił usta, gotów zapytać, skąd pewność, czy cokolwiek odnajdą; właśnie wtedy los uraczył go uśmiechem. Na lewo, wciśnięta w prowizoryczną dziuplę między belkami, leżała zabrudzona, mała— — Powiedz mi, Barnaby — zanim ostrożność przejęła kontrolę nad ciałem, Percy schylał się po znalezisko; zawilgocona, szmaciana laleczka nie wyglądała na ofiarę barghesta. — Czy wytropienie tego zaliczyć można do pierwszego sukcesu w trudnej sztuce poruszania się po lesie? Triumf zaciskanego w dłoni znaleziska nie trwał długo; wyraz twarzy Williamsona uświadomił Perseusowi błąd, zanim zrobiły to słowa. Ups? tropienie: 11 + 10 = 21 |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 220
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Okrutne? — Cały ja. Kilka grudek ziemi, dwa wyschnięte źdźbła trawy, ćwierć igły, którą jesienią zgubił jeden z pobliskich modrzewi; każdy krok w głąb Cripple Rock to przypomnienie, że cywilizacja nie miała wstępu do świata, gdzie upływ czasu wyznaczano szmerem liści nad głowami. Saint Fall się rozpuściło, słońce zniknęło, wszystko, co hucznie nazywano miastem, zostało połknięte. Gdzieś między drzewami mogliby znaleźć zmurszałe pozostałości kopalń; chatki, baraki, wąskotorowe linie, puste strażnicze budki. I tunele w ziemi, których obecność Williamson stale czuł pod stopami; pół roku temu nie zdawał sobie sprawy z ich istnienia, ale teraz wie — pod nim są zamierzchłe korytarze pełne głodnych zwierząt; istot utkanych z mroku i przemocy — stworzeń, które od miesiąca wychodzą na żer. Ktoś zwolnił reżysera tego horroru; obsada musi radzić sobie sama. — Nic, co toczy kule z gówna, żeby przetrwać, nie zasługuje na miano dostojnego — nieliczne plamki światła przesączały się przez poletka liści — nierówne smugi wycinały na drewnianych belach kształty, w których Perseus dostrzegał żuki; Williamson wyłącznie potencjalne zagrożenie — skręcone kotki, stłuczone kolana, felerne upadki kilkanaście metrów w dół. — Skup uwagę na innych przedstawicielach fauny. Barghesta znacznie łatwiej dostrzec, niż żuka. Wyostrzona uwaga próbowała uchwycić zakłócenia w monotonnym szmerze nad głowami; dźwięk pękającej gałązki mógł powiedzieć im więcej, niż cały ogród niskich, jadowych krzewów. — Odciski łap najłatwiej znaleźć na rozmiękłym albo czystym podłożu. Ściółka albo niska trawa szybko wrócą do pierwotnego stanu, ale ziem— Za późno, za wolno, za—niedowierzanie; kiedy Williamson szukał śladów przy ścieżce, Zafeiriou schylał się po ukrytą między belami niespodziankę. Po chwili coś brudnego dyndało w uchwycie Perseusa — Barnaby potrzebował dziesięciu sekund, żeby w znalezisku rozpoznać lalkę. Nasączenie wzroku odradzą zajęło ułamek tego czasu. — Zafeiriou, na litość Aradii. Co, gdyby była rytualna? Francuzi i ich zmyślne określenia; déjà vu sprzed niespełna dwóch tygodni napełniło go mglistym przekonaniem, że to spisek, a biorący w nim udział próbują wykończyć Williamsona łapaniem wszystkiego, co znajdą w lesie. — Po jednej wodzie jesteście, ty i Vand— Przygryzione wnętrze policzka eksplodowało bólem; zdrowa dawka cierpienia jeszcze nikogo nie zabiła — za to niektórym pomagała milczeć, kiedy na usta cisnęły się nieadekwatne szczere litanie słów. Nie powinien tego ukrywać — nie przy Percym; od ponad miesiąca Orestes był naocznym świadkiem mikrokosmosu Staromiejskiej i nie miał powodów, by ukrywać przez kuzynem obecność Lyry. Ze wszystkich żywych — i martwych — dusz na tym świecie, tym greckim oboje mogli zaufać. Mimo to — milczenie. Ciężkie, bo wypełnione poczuciem winy; jej owoc dojrzewał w Williamsonie coraz mocniej — kwestią dni było, aż doszczętnie zgnije. — Quidhic — i cisza, i wielkie nic, i czar, który nie nadpływa; ostatnie wyprawy do Cripple Rock uzmysłowiły Williamsonowi, że magia odpychania nie nawykła do posłuszeństwa — nawet wobec niego. — To zaklęcie, które ujawnia ślady magicznej obecności. Spróbuj. Wybrnął? tropienie | 39 (k100) + 5 + 16 = 60 suma: 81 Quidhic | 6 (k100) + 33 + 1 = 40 |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Okrutny wobec siebie samego, rzadko wobec innych — bezlitosny tylko, kiedy czas, okoliczności, moralnie nie—zasługi i dowody przemawiały przeciwko tym, który na litość nie zasługiwali. Oschły? Zawsze. Oszczędny w słowach? Zwykle. Godny zaufania? Jako jeden z niewielu na tym świecie. Williamson mówił, a Perseus — po raz pierwszy od dawna — naprawdę słuchał. W sferze teoretycznej tropienie nie brzmiało na fizykę kwantową; było wypadkową spostrzegawczości i umiejętności odróżnienia przypadkowego śladu od tego, którego poszukiwał wzrok. Pomiędzy wierszami tkwiły kolejne wskazówki — odróżnianie śladów, rozpoznawanie ich pochodzenia, ocena ich czasowego stempla; za pigułkę przekazywanej wiedzy, Percy był w stanie wybaczyć wiele. Nawet toczone z gówna kulki. — Ile na temat tropu może powiedzieć krew? — pytanie sugerujące, że gdzieś tu — w zasięgu wzroku, węchu albo przypadku — Perseus dostrzegł lśniące czerwienią ślady było tak naprawdę pytaniem na przyszłość. Czy — czysto teoretycznie — po uprowadzeniu przez włoską mafię, zostawienie po sobie szlaku z krwi byłoby dobrą wskazówką? Hipotetyczność scenariusza wcale nie brzmiała nieprawdopodobnie; dlatego usta milczały, kiedy przez powietrze płynęły pierwsze zarzuty. Zabrudzona od ziemi, upływu czasu i zapomnienia lalka wyglądała na potencjalną nosicielkę rytuału — i może, zaledwie być może, Barnaby miał rację, przestrzegając niecierpliwe dłonie przed sięganiem po wszystko, co akurat nawinęło się pod palce, ale nieliniowy bieg czasu nie sprzyjał zawracaniu biegu wydarzeń. Co się stało to się nie odstanie, drogi panie. — Nie do końca rytualna, ale idealne pod zaklinanie — przybrudzony materiał pod palcami był obiecującym nośnikiem; rosnąca świadomość zaklinacza — Percy aspirował na to miano nie tylko przez wzgląd na coraz częstsze sięganie po demoniczne wsparcie — zakrzywiała percepcję i pomagała postrzegać świat we fraktalach świadomości. Wszystko czemuś służyło; nic nie było przypadkowe. Więc o kim mówił Barnaby, zanim przerwał? — Quidhic — zaklęcie wypadło z ust zanim zrobił to namysł; bezsprzecznie konieczna analiza sekretów Williamsona ustąpiła potrzebie przekonania się, czy ostatnie wysiłki w nauce magii odpychania przyniosły jakiekolwiek efekty. Wynik badania był jednoznaczny: otóż nie. Zaklęcie pozostało bez odzewu — szczęśliwie dla samego prekursora, gdy po własnym niepowodzeniu Perseus nie spieszył się do zarzucenia Barnaby'ego zarzutem klęski. Przybrudzona lalka zniknęła w czeluści spranego plecaka; naszywki na nim cerowały dziury, których Zafeiriou nie chciał naprawiać magią — Orestes powiedział, że każda z nich była dowodem historii. — Staram się pracować nad magią odpychania, ale niespieszno jej do odwzajemnienia względów. Pomiędzy starać się, a pracować rozciągnięto głęboki wąwóz intencji — Perseus powinien skierować w niego strumień swoich motywacji i wreszcie wspiąć się na wyższy szczebelek odpychających znajomości. tropienie: 63 + 10 = 73 suma: 144 Quidhic: 17 + 0 = 17 |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 220
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Wyspy wspomnień usypano w archipelag zapomnianych przeszłości — każdy krok w górę, każdy krok w głąb, każdy skok w bok mógł zahaczyć o świeży grób pochowanych dni. Był tu kiedyś; w tym lesie, na tych belkach. Powinien przypomnieć sobie na samym początku ścieżki, ale tak naprawdę moment reminiscencji był bez znaczenia — pamięć zamieniłaby ten pagórek w Golgotę, a każdy czarownik wiedział, co stało się z tym, który dźwigał krzyż. Był tu kiedyś; pomarańczowe przebłyski nad głową podpowiadały inną porę roku, jesień deszczową i mokrą, taką, w którą człowiek pragnie zniknięcia pod ciepłym kocem — z dala od spojrzeń, z dala od świata, z dala od brudu tamtego dnia sprzed trzech (czterech?) lat. Był tu kiedyś; na łopatce nadal ma bliznę po upadku. Pamięta gałąź, złamaną w pół i ostrą; pamięta też ból, ale to akurat bezpieczne założenie — towarzyszył mu od zawsze. Był tu kiedyś; w tamto kiedyś miał pewność, że nie będzie żadnego potem. Zanim odzyskał przytomność, nad Cripple Rock zapadła noc; pamięta krew i przelotne wrażenie, że zapomniał o czymś ważnym. (Szesnasty października; rocznica zaginięcia Leo — chciał sprawdzić godzinę, ale w trakcie walki rozbił tarczę zegarka). — Krew powie ci wszystko — tamtego dnia wyczytał z niej stan zdrowia — werdykt brzmiał: chujowy. — Albo bardzo wiele. Stopień stężenia może wskazać dokładny czas, kiedy znalazła się na miejscu— Zbrodni, cisnął na usta nawyk ponad dekady w mundurze i sześciu lat w czerni. — Tropienia. Z tym poradzili sobie lepiej, niż zaklęciem; magia odpychania pozostała głucha na drugie wezwanie, a trzecia próba była zbędna — gdyby nad lalką ciążył rytuał, Perseus już krztusiłby się wodą albo krwawił z odciętej dłoni. Wzrok opadł na wygładzone belki — dostrzeżenie towarzyszki dla znaleziska Percy'ego było owocem z drzewa przypadku. — Na dodatek ma siostrę bliźniaczkę — ktoś wcisnął szmacianą lalkę na złączeniu dwóch kłód; pod warstwą brudu i wilgoci byłoby ją łatwo przeoczyć, gdyby nie prototyp w dłoni Zafeiriou. Williamson pokonał tę marną odległość między nim i znaleziskiem; powinni rzucić wszystko i zostać archeologami albo psami tropiącymi — wydobyta spod zaschniętego błota lalka wyglądała na zmęczoną życiem; Barnaby się utożsamiał. — Jaki typ demonów chciałby się w tym zadomowić? Nie planował, ale zabrzmiał — powątpiewanie w urodę i użyteczność laleczek powinno zesłać na niego aktywowaną z opóźnieniem, rytualną zemstę. Kilka grudek brudu przylgnęło do dłoni; Williamson musiał powstrzymać odruch wytarcia palców w spodnie. Z perspektywą mentorowania było łatwo odgonić myśli — na horyzoncie zamigotała możliwość, którą natychmiast przekuł w okazję. — Potrzebujesz kilku lekcji? — potrzebował; wtedy, na promenadzie, czuli to oboje. — W lipcu zorganizuję w ośrodku kurs, czarownikom przyda się odświeżenie podstaw obronności. Lucyfer, Lilith i Aradia im świadkami, że niezamierzchła historia ostatnich miesięcy dobitnie udowadniała potrzebę przyswojenia zaklęć, dzięki którym odeprzeć można coś ponad rzut kamieniem. Pierwszego chętnego zwerbował sam — reszta zrobi to, co trop na ścieżce. Odnajdzie się sama. — Spójrz, Percy — spokojny ruch podbródka wskazał kierunek; odcisk w ziemi nie był głęboki, ale to nie on przykuwał wzrok — połamane chaotycznie gałęzie przy ścieżce sugerowały szamotaninę, więc albo kogoś przycisnęło podczas wspinaczki, albo to ranne zwierzę próbowało uciec przed przeznaczeniem. — Dokładnie o tym mówiłem, ślady łap prowadzące— Ścieżka z belami została w tyle — Williamson zanurzył się w zielonej kurtynie krzewów; nie dotarł jednak daleko. — Tam. Zmarnowana kulka szarości musiała być kiedyś zającem; bez łepka była tylko ofiarą. tropienie | 39 (k100) + 5 + 16 = 60 suma: 204 |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Kiedyś łomotało o wyślizgane belki ścieżki i wpadało w żyzną ziemię między drewnem, a wspomnieniami. Kiedyś było czasem sprzed greckich uśmiechów nad stołem uginającym się od dzieła rąk Orestesa; kiedyś było czasem, który Williamson ukrywał za wysokim murem i ostrymi zasiekami. Percy nie potrafił słuchać przeszłości — jak mógłby, skoro ledwie słyszał teraźniejszość? — ale domyślał się, że nic, co zagrzebał w zamierzchłości Barnaby, nie było warte wykopywania. W podróży tu i teraz towarzyszył mu bez wahania; na podróż kiedyś — w przyszłości — gotów był zawsze. Do podróży tam i wtedy nie spieszył się żaden z nich. Nieobecna krew na drewnie zapewniała, że brutalność przeszłości minęła; to, co miało nadejść, zapowiadało się jeszcze gorzej — po prostu nie wiedzieli. Nie domyślali się. Nie dostrzegali nieuniknionego. — Oh, całkiem sprytne — krew zyskała nową wartość; dla Winnie była wyznacznikiem medycznym, dla Williamsona — tropem w śledztwie. Dla Perseusa była rzeczą pokrewieństwa, ale przecież żadne nie wykluczało poprzedniego; tak, jak niczego nie dało się wykluczyć w kwestii odnalezionych pośród belek laleczek. Kiedyś musiałby być identyczne, ale czas, brud i deszcze zatarły spójne cechy — Percy spoglądał na nie przez mędrca szkiełka i oko, widząc potencjał na zaklinanie. — Nie są wystarczająco poręczne na adherenty, stawiam raczej na niszczycieli albo psotników. Łatwo je uszkodzić i uwolnić demona — subtelne powątpiewanie w głosie Barnaby'ego zupełnie mu umknęło; za bardzo skupił się na odsuwaniu plecaka i wpychaniu do środka pierwszej z odnalezionych lalek. — Daj ją, Williamson, zaklnę coś dla ciebie. Podświadomie zaczął wybierać, zanim druga lalka trafiła do plecaka — Barnaby odzyska wątpliwej urody zdobycz, kiedy Percy podejmie decyzję ostateczną i zamieni lalkę w przytulne mieszkanko dla psotnika. Mogli uznać to za quid pro quo, chociaż Percy nigdy nie żądałby od Williamsona zapłaty za demony; na przestrzeni dwóch ostatnich lat Barnaby zrobił dla nich wystarczająco, by starczyło do końca życia i jedno opętanie medium. Nauka odpychania miała być tylko kolejną przysługą — jedną z wielu nieocenionych. — Nawet nie wiesz! Miesiąc temu Charlie rzucał we mnie kamieniami w ramach szkolenia — za siniaki Percy obwinił drzwi i nawet nikt nie powątpiewał w tę wersję wydarzeń; to była bolesna, ale miarodajna lekcja. — Od razu wpisz mnie na listę, postaram się nie spóźnić. Czy w ten sposób sugerował, że owszem, wie o spóźnieniu Winnie na kurs samoobrony? Być może. Czy sam spóźni się na własny kurs? Och, zdecydowanie. Uśmiech nadal kołysał się w kącikach ust, kiedy Williamson wskazywał mu tropy na ścieżce. Perseus starał się zapamiętać każdy z nich — rozstaw łap, głębokość wgnieceń, wszystko, co pomogłoby mu rozpoznać tropy przy okazji kolejnej wizyty w Cripple Rock. — Widzę połamane gałęzie i— Nie dokończył — nie musiał. Barnaby powiedział tam, a Percy natychmiast dostrzegł, co miał na myśli. Zając był nieruchomą, pozbawioną życia kulką szarości w ściółce; krwi, wbrew obawom, nie było wiele. — Kiedy zginął? — czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Raz utraconego życia nie powinno się zwracać — rytuał wskrzeszenia odstręczał samą ideą powstania. — Powinniśmy pozbyć się szczątek, zanim przyciągną plagę. Percy odrobił lekcje historii; z nadmiaru trupów nad powierzchnią ziemi nigdy nie wynikało nic dobrego. |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 220
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Spryt zastygłych kałuż krwi i przypadkowość odnalezionych śladów cywilizacji — pomiędzy drewnem wyślizganych belek i pod warstwą zaschłego gruntu zwykle ukrywano groźniejsze sekrety. Szmaciana zdobycz nie wykazała wrogich intencji; w plecaku dołączyła do siostry i lada dzień zyska nowe życie. — Wpakuj w nią psotnika. Los ostatnio oszczędza mi scenariuszy, w których przydają się niszczyciele — słowa wypowiedziane w złą godzinę lubią odbijać się zjełczała czkawką; pewnie za trzy dni Williamson wpadnie do nieodkrytego tunelu pod Cripple Rock, gdzie będzie musiał zmierzyć się z dwoma wilkami, trzema ślepymi kretami i bliską krewną ciemności z końca lutego. Skłamałby twierdząc, że zaklęta, brudna laleczka nie byłaby przedmiotem, który zabrałby na wyprawę po lesie; kiedyś przywlókł czaszkę konia pociągowego i z utęsknieniem odliczał dni, by w końcu wystawić ofiarowany przez nią potencjał na próbę. Dziś nie zdałaby się na wiele — truchło zająca donikąd nie ucieknie; krótkie zerknięcie na Perseusa upewniało się, czy grecki obiad podziela to zdanie. — Nie wszystko można rozwiązać magią, Zafeiriou — bzdura; Williamson był zdania, że nie istniał problem, którego nie dałoby się wyjaśnić paroma celnymi zaklęciami z odpychania. — Czasem nawet czarownicy muszą ubrudzić sobie ręce. Niestety, nawet ona — królowa wszystkich dziedzin — nie oferowała imitacji łopaty; Barnaby nie zdziwiłby się, gdyby Percy wyciągnął z kieszeni miniaturową wersję szpadla i za sprawą magii powstania zamienił ją w pełnowymiarowe narzędzie zbrodni. Niespełna dwa tygodnie temu Williamson rozważał przed grupą kobiet, czy łopatę można zakwalifikować jako broń białą; tego typu wróżbiarstwa nie powstydziłby się nawet Orestes. Szeroka, ciężka gałąź przetrwała próbę naporu ciała — konar zanurkował w ziemi i wystrzelił w powietrze pierwszą porcją brunatnych grudek. Wykopany w ten sposób grób nie będzie eleganckim prostokątem, w którym na wieczny spoczynek mogliby złożyć szlachetnie truchła; dwa pokonane przez barghesta zające wkraczały w nowy etap rozkładu. Williamson miał niejasne przeczucie, że kurewsko im wszystko jedno, w jakim kształcie dziury wylądują. — Kop, dół nie musi być szeroki, liczy się głębia. On to powiedział; wciśnięta w rękę Perseusa gałąź wykazała chęć współpracy, więc praca fizyczna przypadła młodszemu stażem na padole łez i cierpienia. Williamson wystukał z paczki ostatniego papierosa — pstryknięcie zapaliczki oddało ukłon pięknej, robotniczej tradycji. Jeden robi jak się patrzy, reszta patrzy jak się robi. — Znasz dormi, prawda? — odpowiedź twierdząca nie musi nadpływać; Barnaby widział kiedyś, jak Percy lewituje zaklęciem garnek z gorąca zupą — od tamtego momentu niewiele potrafi go zaskoczyć. — Nie dotykaj szczątek, spróbuj przenieść je zaklęciem. Groźniejsza od perspektywy epidemii była tylko perspektywa złapaniem czegoś od martwego gryzonia. Ssaka? Sierściucha o niedostatecznie szybkich kicnięciach, by spierdolić przed czteronożnym drapieżnikiem. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
— Nie kuś losu, Williamson! Ostatnio lubił zaskakiwać (los, nie Williamson) w nieadekwatnie negatywne sposoby. Granica między akceptowaniem bel, które rzucał pod nogi, a próbą przeskoczenia nad każdą z nich zanim zamieni niepozorny spacer po lesie w bolesny ślizg na tyłek, była cienka, ale łatwa do dostrzeżenia — w naturze wszystko, co ostrzegawcze, miało jaskrawe barwy. Nieco inaczej było z magią; ta najjaskrawsza — bo żółta — przypadła w udziale dziedzinie, która w sferze zaklęć i rytuałów skupiała się głównie na naprawianiu. Percy obserwował Williamsona spełniającego się w misji poszukiwania najlepszego patyka do kopania dołów; gałąź, którą znalazł, była gruba, sztywna i bez kontekstu fabularnego nie brzmiałaby na część drzewa. Czasem nawet czarownicy muszą ubrudzić sobie ręce; dobre sobie. Robili to każdego dnia. — Na przykład prowizoryczną łopatą? — rozkołysany w kącikach ust uśmiech wyglądał nieadekwatnie do okazji; mieli przed sobą dwa zajęcze trupy, których życie przerwały szczęki zbiegłego barghesta, a na dodatek Williamson ani myślał dłubać gałęzią w ziemi. Nic, co fizyczne, nie było mu obce — chyba, że chodziło o uwłaczające dla kręgowca, syzyfowe prace. Westchnienie Perseusa było głośne, teatralne i niewspółmierne do powierzonego zadania, bo przecież nic w tym trudnego — rozpulchnić i bez tego pulchną ziemię. Leśny grunt łatwo poddawał się dziabnięciom gałęzi; od przejęcia jej we własne dłonie do próby pogłębienia dołka tak, by pomieścił dwa niewielkie ssaki, minęło tylko kilka minut. Williamson miał rację; liczy się głębia. — Powinieneś wytatuować to sobie na ramieniu. Percy dziwił się, że wciąż nie zrobił nowego tatuażu — on, kiedy zaczął w dzień osiemnastych urodzin, nie potrafił przestać. Gdyby nie fundusze, kończyłby właśnie drugi rękaw, ale w mieszkaniu nad Archaios nawet tatuaże ustępowały priorytetem przed koniecznością opłacenia rachunków. Kiedy Perseus się wyprowadzi, z funduszami będzie jeszcze ciężej; zwłaszcza, gdyby miała zamieszkać z nim Winnie i— — Dormi — nieskuteczność czaru nie zaskakiwała — nie skupił się na tym, co zamierzał osiągnąć. — Dormi! Tym razem lepiej; wykopany w ziemi dół czekał na ofiarę napaści, a Percy nie czekał, aż bezwładne, zajęcze ciało opadnie zbyt daleko od dołka. Uniesione zaklęciem truchło poruszało się powoli — bolesne szarpnięcie w okolicy serca było spóźnioną empatią dla straconego życia, z kolei opuszczenie zająca w dół: próbą przywrócenia godności. Kolejnego truchła nie zdoła unieść; nieważne, czy magią, czy rękoma. — Drugiego zostawiłem dla ciebie — dwa kroki od dołu, półobrót w stronę ścieżki — wykonali zadanie, po które przyszli; Perseus na temat tropienia wiedział więcej, niż o poranku, a odnalezione truchła nie zaniepokoją żadnego niemagicznego turysty. — Myślisz, że szczątek w okolicy będzie więcej? Liczył na negatywną odpowiedź z przynajmniej kilku względów. Dormi: 13 + 0 = 13, nieudane Dormi: 58 + 0 = 58, udane |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 220
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
To nie kuszenie, kiedy los sam pchał się do łóżka i domagał uwagi; las wokół nich podzieliłby opinię zwrotną, gdyby tylko Williamson zechciał podzielić się nią na głos. Cisza współpracowała z nim chętniej — w milczeniu słychać każdy trzask pękających kręgosłupów szyszek i chrupnięcie łamanych witek gałęzi. Cel wyprawy leżał przed nimi, nieruchomy i obrośnięty siwym futerkiem; jeszcze doba, a smród znasz szczątek przyciągnąłby uwagę zbyt ciekawskich spacerowiczów. Prowizoryczna łopata w rękach Zafeiriou pogłębiała nie mniej prowizoryczny grób; za kilka minut zagryzione zające znikną pod powierzchnią ziemi i zachłysną się mętnym nurtem zapomnienia. Kolejnym razem — kiedy dokładnie będzie kolejny raz w rzeczywistości, w której niepewność zaczęła być wytyczną dla biegu czasu? — zabiorą faktyczne szpadle. Gruby kraniec gałęzi sprawdzał się tylko do określonego stopnia — w opinii Williamsona niezadowalającego, w opinii martwych ssaków zupełnie istotnego. — Tym razem to ty nie kuś mnie, Zafeiriou — perspektywa tatuażu nie odstręczała, chociaż nie wybrałby ramienia; ten na piersi od lat skutecznie ukrywał się przed spojrzeniami, więc jego młodszy brat powinien powielić taktykę. — Wezmę adres waszego studia, a jeśli spartolą robotę, winny będzie tylko jeden. Tatuażysta? Zbyt oczywiste. Perseus? Zbyt kuszące. Wypalany niespiesznie papieros smakował tytoniem i niechcianymi zestawami skojarzeń; kiedy to Williamson będzie trupem zakopywanym w głębi lasu? — Dormi — jego ciała nie uniosą prostym zaklęciem; ktoś go skopie do dołu w ziemi i przy odrobinie kurewskiego szczęścia nie będzie próbował wskrzeszać. Bezwładne, zajęcze truchło dołączyło do krewniaka w dziurze — podeszwa przesunęła pierwszą salwę ciemnej ziemi; zakopywanie szczątek na powrót stopniowo pochłaniało szare plamki futra. Wkrótce po szczątkach nie zostanie ślad inny niż wspomnienia w głowach tych, którzy je odnaleźli — tragedia istnienia. Życie nie kończy się po śmierci; dobiega końca, kiedy inni przestają pamiętać. Dopalony w połowie papieros stuknął o korę pobliskiego świerka — ciemny krążek popiołu zniknie po pierwszej, letniej burzy. Pytanie Zafeiriou wprawiło głowę w lekkie zaprzeczenie; Williamson nie liczyłby na rzeź niewiniątek. — Wątpię. Skoro zostawił dwie sztuki, musiał być albo chory, albo nażarty, a żaden ze scenariuszy nie sprzyja dłuższemu polowaniu — kurhan pogrzebanych szczątek przysypały dwie garści liści i ściółki — dzika zwierzyna trudniej zwęszy trop, jeśli prowizoryczny grób pokryje woń człowieka. Krótkie zerknięcie na zegarek wystarczyło, by wydać osąd — mieli dwie godziny. — Dla pewności przejdziemy kawałek lasem, poćwiczysz tropienie w praktyce. Jeszcze żaden z nich nie wie — chociaż jeden się domyśla — że nie znajdą już niczego; ścieżka z belami pożegnała ich podwójnymi ofiarami i podwójnym znaleziskiem, które bezpiecznie spoczywało w plecaku Zafeiriou, czekając na demoniczne wskrzeszenie. Dormi | próg 35 | 62 (k100) + 33 + 1 = 94 obaj z tematu |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii