Okrągłe stoliki W jednym skrzydle knajpy ktoś ustawił same okrągłe stoliki. Pewnie takie akurat miał pod ręką, albo były tańsze, faktem jest, że w tej części pubu króluje drewno. Przy niewielkich stolikach można usiąść w kilka osób, chociaż jest ciasno, ale miejsca starcza akurat, żeby postawić kufel z piwem. Drewniane krzesła też do najwygodniejszych nie należą, ale po kilku głębszych to już nie robi różnicy. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Dorothy Brown
PŻ : 122
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 11
TALENTY : 17
5 maja 1985 To był dzień jak każdy inny. Oczywiście nie licząc faktu, że miałam wielki bandzioch, którym zahaczałam coraz łatwiej o stoliki i krzesła. Do tego, mimo najwygodniejszych (i między nami mówiąc, powoli rozlatujących się) butach jakie znalazłam, nogi mi puchły, a co pół godziny leciałam do sracza się wysikać. Z westchnieniem odebrałam zamówienie od jednego stolika, do którego wiedziałam, ze się nie przecisnę i będę musiała liczyć, że klejenci będą tak mili, by ruszyć dupę i sami se sięgnąć po ankohol z tacy. Dramat. Prócz Filozofów chyba nikt tu nie miał manier pozwalających na pomoc damie w potrzebie... Co dopiero jakiejś przypadkowej pindzie, którą pewnie dla nich byłam. Na szczęście kwestia najebania się była dla nich ważniejsza i gdy podeszłam z akwawitą, jeden wstał i rzeczywiście sam przeniósł kieliszki. Podziękowałam mu uśmiechem, a potem kątem oka (bardzo ładnego, dodam, każdy absztyfikant w klubach i pubach zawsze to podkreślał) zauważyłam jakiegoś aliganta, który ewidentnie się zagubił, skoro tu trafił. Rączka mnie aż zaswędziała na jego widok. Gdybym tylko nie miała brzucha! Ale nie... Byłam tera oficjalnie kelnerką, nie mogłam od tak se przeskoczyć do zawodu, który był moim prawdziwym powołaniem, kiedy nie miałam nawet jak zaiwaniać, jakby mnie sam anioł gonił. Postanowiłam załatwić to jak należy. Tak wyjątkowo. Poćwiczyć też silną wolą, by nie sięgnąć do choćby kiesze... Dorothy, dosyć. - Dzień dobry, pan do pracy czy po piwo? - spytałam zamiast tego grzecznie, luźno puszczając ręce, zasłaniając tacą brzuch. Może to ten facet, co miał przyjść i robić coś na tyłach lokalu. Słabo pamiętałam co, nie do końca słuchałam szefa. |
Wiek : 22
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Sonk Road
Zawód : złodziejka, dorywczo tancerka w klubie
Zagreus Zafeiriou
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 190
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 16
Kolejne zlecenie wpadło w grafik Zaga, co go bardzo cieszyło. Naprawa auta okazała się być zdecydowanie droższa, niż przewidywał, a parkingowe też się samo nie zapłaci. Gdyby miał chociaż większą wiedzę, to może i sam by wyremontował nie aż tak bardzo starego Mustanga, który ostał mu się po ojcu. Teraz jednak musiał pracować, żeby uruchomić mszastą gablotę. Kilka dni wcześniej zadzwonił do niego typ, który twierdził, że jest właścicielem Nine Fine i potrzebuje kogoś do wykurzenia jakiejś zjawy. Zag poznając te okolice z dnia na dzień coraz lepiej domyślał się, że to mógł być jakiś nieszkodliwy duch, który niekoniecznie jest świadomy śmierci swojego ciała. Alkohol i narkotyki tworzyły idealny przepis na odejście z tego świata w sposób bardzo bezbolesny. Zag nie raz już miał do czynienia z takimi sytuacjami, chociaż wezwanie medium też byłoby pomocne. To jest opcja do rozważenia i jeśli Zafeiriou sobie z tym nie poradzi, zawezwie odpowiednie wsparcie. Wszedł do lokalu i chwile wędrując po pomieszczeniach natrafił na kogoś z obsługi. Kobieta z tacą, która mu się przypatrywała chyba musiała być poinformowana o jego pojawieniu się, skoro od razu zapytała o pracę. Zag uśmiechnął się kącikiem ust i podszedł bliżej. Jego strój nie różnił się od codziennego, jeansy, ciężkie buty, czarny t-shirt i skórzana kurtka. Na pierwszy rzut oka wyglądał na trochę starszego niż był, ze względu na tatuaże i blizny, ale kiedy przywoływał uśmiech na usta, to cały ten groźny obraz stawał się łagodniejszy. - Dobry, raczej do pracy. - Kiwnął głową pokazując odpowiednią wizytówkę. - Ale po, chętnie i na piwo zostanę. - Jak typowy facet, na widok kufla z browarem ciężko było odmówić sobie przyjemności, a jeśli podają tutaj dobrą zagrychę, no to obiad czy tam kolacja z głowy. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Łowca/Łowca duchów
Dorothy Brown
PŻ : 122
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 11
TALENTY : 17
Dobra, czyli to pewnie ten od duszków, a po wszystkim jak mu się zachce to klejent. Lepiej dla mnie, by został. Wyglądał na takiego, co nie będzie kombinować z niedawaniem napiwku. - Może się pan napić czekając na szefa. Kazał do siebie dzwonić, gdy sprawa będzie załatwiona, by przywieźć hajs - z jednej strony mu się nie dziwiłam, z drugiej owszem. Nawet, jeśli byśmy mu nie rozkradli tej forsy, moglibyśmy mieć tak wywalone na jakość usługi, więc skończyłoby się na fuszerce i powrocie ducha w rurach czy gdziekolwiek on straszył. Nie wiem. Nie znałam się na tym. W zasadzie dowiedziałam się o problemie dziś przychodząc do pracy, łącznie z informacją, że mam wskazać gdzie podobno znaleziono jego obecność. Ciekawe, czy koledzy z pracy nie wprowadzili mnie dla beki w błąd. - Pokażę panu pomieszczenia, w których podobno był problem i pozwolę panu działać. W razie co proszę wołać. Tylko proszę pamiętać, że tu zaglądają też niemagiczni - ostatnie zdanie powiedziałam ciszej, prowadząc go na zaplecze. Otworzyłam małe pomieszczenie pełne starych mopów, butelek do wyrzucenia, ankoholi do baru, gdy tam się skończą i tym podobnych. To się chyba nazywa pomieszczenie techniczne? Nie pamiętam. My mówiliśmy burdel, bo był tu taki bałagan. - To jedno z pomieszczeń. Drugie to łazienka dla nas - w sensie innych pracujących. Zaprowadziłam mężczyznę w zasadzie do drzwi obok, równie niewielkiego, które nie imponowało. Ale ten facet pewnie pracował już w różnych warunkach. Musiał się więc przyzwyczaić do syfu, prawda? - Obok jest też kuchnia dla pracowników, żeby se schować żarcie w lodówce czy coś, ale wątpię, by tam się coś gnieździło. A przynajmniej nikt mi nie mówił, że się gnieździ. A tera, jeśli to wszystko..? - spytałam sugestywnie, czekając na potwierdzenie, aby wrócić na salę rozdawać ankohol. Nie, żebym to lubiła, ale liczyłam jednak na napiwki. |
Wiek : 22
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Sonk Road
Zawód : złodziejka, dorywczo tancerka w klubie
Zagreus Zafeiriou
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 190
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 16
To, czy Zag zostanie po robocie na drinka zależało głównie od tego, jakim wyzwaniem okaże się zjawa, która postanowiła zadomowić się na zapleczu. Zazwyczaj jednak takie zgłoszenia były proste i niewymagające. Rzadko kiedy jakaś większa zjawa zjawiała się w miejscach, gdzie był ciągły przepływ ludzi. One wolały jednak opuszczone miejsca, a najlepiej to tam, gdzie były szpitale, szkoły albo wielorodzinne domy. - Zobaczymy, co z tego wyjdzie. - Wolał nie obiecać, że po robocie zostanie na dłużej. - Widać, że szef ma łeb na karku. Zagreus wcale nie był zaskoczony tym, że właściciel tego lokalu nie ufał żadnemu fachowcowi, dopóki robota nie została wykonana. Ile razy to się zdarzało, że nawet hydraulik, czy gościu od mniejszych usterek przychodził napruty albo zrobił większy bajzel niż zastał? No właśnie, zawsze musiał się trafić taki delikwent, który potem przyprawiał wszystkich o paranoję na punkcie jakości usług. Ruszył za Dorothy na zaplecze rozglądając się z zaciekawieniem po drodze. - Porządku. Czy ktoś z obsługi jest niemagiczny? - Zagadnął skoro jego przewodniczka wspomniała o niemagicznych osobach w lokalu. Obejrzał pomieszczenia, które pokazała mu kelnerka. Na razie panował tu względny spokój i cisza. Wygląd zaplecza wcale nie zaskoczył Zagreusa, wszystko wyglądało dość zwyczajnie i podobnie do innych miejsc tego typu. Najpotrzebniejsze rzeczy były pod ręką i panował tutaj taki porządek, na jaki stać było pracowników. Zag przyniósł ze sobą również swój plecak, który był wypchany przeróżnymi przedmiotami do walki z bestiami i duchami. Poza bronią konwencjonalną znajdowały się tam przeróżne przedmioty potrzebne do czarowania i przeprowadzania rytuałów. Jeżeli to mniejszy duch, to zapewne wystarczy odprawić nieduży rytuał wypędzenia i tyle widzieli, a raczej słyszeli ducha z rur. - W jaki sposób się manifestuje? - Zapytał, mając nadzieję, że Dorothy była świadkiem działalności zjawy. - Czy to tylko dźwięki? Czy coś jeszcze? Przesuwa przedmioty? |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Łowca/Łowca duchów
Dorothy Brown
PŻ : 122
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 11
TALENTY : 17
Nie znałam się w ogóle na duchach, zjawach i innych maszkarach, ale wiedziałam jedno - gdyby szef pomyślał, to by zrobił na tym biznes. Z jakiegoś powodu ludzie lubili, gdy słyszeli, że gdzieś straszy. Pewnie by dawali kapuchę, by wejść na zaplecze i usłyszeć jakiś hałas, po którym zafajdaliby portki. No ale, jak to powiedział jeden dryblas, z którym kiedyś się przespałam, a który teraz siedzi w kiciu: nie moje małpy, nie mój cyrk. - Oczywiście, inaczej by nim nie był - rzuciłam myśląc co innego, gdy myślałam o pensjach, na których oszczędzał i ankoholu, na który oszukiwał go barman. A to przecież oczywiste, że oni kombinują, skoro bar ich zasłania i ten facet nawet nie wpadł na to, by to sprawdzić. No ale ja nie z tych, co dają cynk, żeby wylizać komuś dupę. Zresztą jestem pewna, że szybko by wyczaili w robocie kapusia i tyle byłoby z mojej chęci zysku, bo przecież nie pomocy bliźniemu. - Ja - od razu rzuciłam, uśmiechając się, ale nie śmiejąc. W końcu to nie był żart. - I wydaje mi się, że tera cała obsługa jest też niemagiczna. Stara ekipa na pewno, a nowych nie wyczaiłam, a szef chyba nie wypytuje. Ale ja wiem swoje, przeszłam na właściwą wiarę - mówiłam szeptem, jak spiskowiec, ale z oczywistych względów. Może i nie czaruje, ale wyznaję piekielny kościół, do tego wiem o magii, więc może ze mną gadać. A taki przynajmniej starałam się dać przekaz. - Dźwięki na bank - ale nie taki okradziony. - Raz go słyszałam w rurach w kiblu, chyba się śmiał. Albo to przez ciążę tak mi się wydawało, bo bywam przewrażliwiona. No i podobno zrzucił jednej koleżance karton na głowę, a przynajmniej szef tak zinterpretował i dał znać, że no, pan przyjdzie i go wypędzi - stwierdziłam, nie zastanawiając się długo. Na szczęście sprawa była świeża, zakładałam więc, że się przesadnie nie zadomowił. - Zara do pana zerknę, upewnię się, że na sali koleżanka daje radę sama - rzuciłam, dając mu przy okazji przestrzeń, by pomyszkował beze mnie. Tam i tak nie było za bardzo co kraść, co najwyżej butelkę wódki albo rumu. Sama skierowałam się na salę, gdzie koleżanka, ewidentnie potrzebowała pomocy. Grupa klejentów przy okrągłym stoliku ewidentnie chciała coś zamówić. - Co podać? - podeszłam szybko i spytałam. Oczywiście, chodziło o piweczność. |
Wiek : 22
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Sonk Road
Zawód : złodziejka, dorywczo tancerka w klubie
Zagreus Zafeiriou
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 190
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 16
Nim zabrał się do roboty, jeszcze chwilę prowadził wywiad odnośnie spostrzeżeń obsługi na temat hałaśliwego gościa. Postawił plecak na podłodze, w którym znajdowały się mniej i bardziej konwencjonalne narzędzia do walki z bestiami i duchami wszelakimi. Zmarszczył brwi, słysząc w głosie Dorothy nutkę fałszu, lecz nie jemu było oceniać, to jak o szefie myślą jego pracownicy. - Postaraj się przez pewien czas nie wpuszczać nikogo na zaplecze, przynajmniej do czasu, aż stąd nie wyjdę. - Kiwnął głową na niezbyt sprzyjające wieści. - Puść im jakiś banał, że przyszedłem wybić szczury i czadzę tutaj jakimś syfem albo coś w tym stylu. - Znów zmarszczył brwi słysząc od Dorothy o przejściu na właściwą wiarę. Ciekawe, ciekawe. Uśmiechnął się kącikiem ust do niej. - Rozumiem. Daj mi na start tak z pól godziny. A i jeszcze pytanie. Czy komuś się w pubie lub najbliższej okolicy zmarło? - Spróbował złapać tę informację, nim mu Dorothy uciekła z zaplecza. Jeśli szło o duchy, to często ktoś utykał po tej stronie i błąkał się po ziemskim padole, zamiast ruszyć w dalszą podróż. Kiedy już został sam, obejrzał dokładnie pomieszczenie, chwilę nasłuchiwał i nawet wyrecytował kilka linijek nieświętych tekstów. Czasami zjawy i inne tałatajstwa reagowały na to i objawiały swoją obecność. Po chwili zamknął oczy i koncentrując się na wiszącym na szyi pentaklu wypowiedział krótkie słowo: Quidhic. Chciał upewnić się, czy manifestowała się tutaj jakaś magiczna obecność w ostatnim czasie. Rzut na Quidhic + 20 magia odpychania |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Łowca/Łowca duchów
Stwórca
The member 'Zagreus Zafeiriou' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 46 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Dorothy Brown
PŻ : 122
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 11
TALENTY : 17
Z czystej, a także zawodowej ciekawości, co wykluczało jej czystość, nie odrywając oczu od fachowca wsłuchałam się w dźwięk, jaki wydawał odstawiany plecak. Bardziej usłyszałam metal czy szkło? A może głuchy odgłos stawianych książek? Nie mogłam go okraść, ale nie udawałam przed sobą, że nie przeszła mi myśl, że w sumie chętnie zobaczyłabym czym się wypędza duchy. Może jak mu się humor nie zepsuje i znajdę chwilę to nawet go spytam o szczegóły. Przyjęłam do wiadomości jego pomysł na małą bujdę o puszczenia wśród pracowników. To miało jakiś sens. Szczurów pewnie nawet zawodowy szczurołap stąd by nie wybił. - Ta jest! Dam im taki cynk, to może posłuchają, by żaden przytrafunek im się nie trafił - musiałam jakoś ładnie ubrać to w słówka, ale większość była przytępawa, więc powinno łatwo pójść. Oddałam uśmieszek. Chyba wszystko było jasne. Może i nie czarowałam, ale należało mi się chociaż małe uważanie. W końcu byłam prawie jak swoja, tylko nie chodziłam do tej szkółki dla magicznych. Na ostatnie pytanko jednak srogo zachichotałam. Może chłop był nowy w okolicy albo nie słyszał o tej dzielni, ale to było Sonk Road. To już powinno mówić dużo komuś, kto słyszał co nieco. - Koleś, nie słyszałam nic, a mogę zapewnić, że niejeden i niejedna - w powody lepiej było nie wnikać, tak dla własnego dobra. Niekoniecznie chodziło o jakieś ryzyko, po prostu samopoczucie mogło spaść z główki wprost w podmiejskie szambo. A potem zostawiłam Pana Specjalistę, by się rozejrzał i dostarczyłam wspomnianą wcześniej piweczność. Potem dałam znać obecnej ferajnie moich ziomków z pracy, by się do mnie zbliżyli na momencik. - Słuchajta mnie uważnie. Na zapleczu jest szczurołap i powiedział, że za nic nie można tam teraz włazić, bo będzie rozsypywać trujący syf. Za pół godziny mam luknąć czy skończył - spojrzałam na nich znacząco, a oni potwierdzili, że rozumieją. To dobrze. Zostało mi podejść do kolejnego stolika. - No, to co dla panów? |
Wiek : 22
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Sonk Road
Zawód : złodziejka, dorywczo tancerka w klubie
Zagreus Zafeiriou
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 190
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 16
Zag nie ukrywał za bardzo zawartości plecaka przed postronnymi. Wiec szybkim spojrzeniem Dorothy mogła dostrzec dziwaczną mieszankę przedmiotów, łańcuchy, kolorowe woreczki, świece, oraz cos co wyglądało na książki. Zag sięgnął po świece i woreczki. Trochę się skrzywił na niewielka ilość miejsca, wiec wystawił ze składzika kilka wiaderek i innych przedmiotów, które zawadzały miejsce na podłodze. - Świetnie, wielkie dzięki. - Zagreus był wdzięczny, że trafił na taką dziewczynę przy tej robocie, nie wtrącała się nie zadawała zbyt wielu pytań i wykonywała polecenia od razu. Oby tylko jej zapewnienia się spełniły, i nikt mu nie przeszkadzał ani nie naszedł na niego, kiedy zacznie działać z rytuałem odpędzenia. - No tak, jakbym pytał o dziewczynę w burdelu. - Czasami oczywiste pytania rozwijały język i cos charakterystycznego przypominało się świadkom. Ale tez zdarzały się i takie sytuacje, kiedy niewiele więcej informacji otrzymywał. Zaklęcie wskazało, że rzeczywiście w lokalu zalągł się duch i pomimo, że Zag go nie będzie mógł dostrzec, to znał sposoby na wypędzenie. Oby tylko rytuał wypalił. W końcu został sam. Wiec zamknął się w składziku i zaczął usypywać pentagram z mąki, soli, popiołu i domieszką rytualnego prochu. W każdym z ramion ustawił po czerwonej świecy. Z pochwy ukrytej pod lewą pacha wyciągnął swoje athame. Zaś z wewnętrznej kieszeni skórzanej krotki wziął niewielki dziennik, w którym zapisywał wszystkie ważne dla jego pracy informacje, inkantacje, receptury, czy informacje na temat bestii. Odnalazł odpowiednią stronę, gdzie rozpisał wszystkie najważniejsze dane o rytuale oczyszczenia. Stanął w środku pentagramu, wziął głębszy wdech by lepiej się skupić. Potrzebował chwili by wyciszyć swoje myśli, by nie rozpraszać się. Po czym wyciągnął uzbrojoną w rytualny sztylet dłoń w kierunku pierwszego ramienia pentagramu. - Abi, mala vis! Noli turbare familiam! Abi, nec redi. - Recytował formułę rozpoczynając rytuał i obracając się ku kolejnym ramionom pentagramu w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara. Na Abi wskazał pierwsze ramię pentagramu, na "mala vis!" drugie, potem przy "Noli turbare familiam!" trzecie, przy kolejnym "Abi" czwarte i na koniec piąte dopowiedział "nec redi". Potem się zatrzymał i oczekiwał, czy świece się zapalą. Nie był to przesadnie trudny rytuał, lecz tez wiele zależało od siły złej energii, którego starał się w tej chwili wypędzić. Rzut na rytuał: 10 (rytualny proch) + 20 (statystyka) +27 = 57 Ostatnio zmieniony przez Zagreus Zafeiriou dnia Pią 27 Gru - 22:25, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Łowca/Łowca duchów
Stwórca
The member 'Zagreus Zafeiriou' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 27 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Dorothy Brown
PŻ : 122
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 11
TALENTY : 17
Facet dał mi okazję zerknąć do jego torby, okazując w tym rejonie zaskakująco naiwne zaufanie. Oczywiście nie zajumałabym nic magicznemu, szczególnie że byłabym jedyną podejrzaną, a ze mnie pewnie wybijało, że jestem potrzebowska, a do tego bezportkowiec ze mnie, bieda aż piszczy, ale dalej dziwiło mnie jego zaufanie. Albo pewność siebie. Kiwnęłam makówką na jego podziękowanie i parsknęłam na kolejne słowa. - Witamy w Sonk Road - dorzuciłam wesoło, jakby samo przebywanie tu było śmieszne. Dla mnie w sumie było. Byczo się tu czułam. - W razie co proś o Dolly - rzuciłam jeszcze, nim skierowałam się z powrotem do swojej roboty. Trza było poprzepychać się z wielkim bandziochem i poroznosić trochę piweczności. W każdym razie wracając do obsługiwania klejentów - chcieli lornety. Poczłapałam więc do baru, prosząc o parę kolejek na zapas. Poczekałam chwilunię, nim odebrałam ankohol i zaniosłam do stolika. Nim rozstawiłam kielichy, ścierą przetarłam stolik pozalewany piwskiem. Zabrałam też stare kufle, które podrzuciłam na bar. Niech tam się bawią w ich przecieranie, ja i tak musiałam biegać jak głupia odbierając zamówienia. Jakaś parka do procentów zażyczyła sobie również zagrychy. - Są orzeszki? Albo jakieś inne gówno w tym stylu? Nie chcą po prostu zapijać soczkiem czy coś - spytałam barmana. - Coś się znajdzie - rzucił. Pogrzebał trochę poza zasięgiem moich ślicznych ślepi, po czym dał mi miseczkę z czymś do chrupania. Podałam ją z piwskiem, po czym zbliżyłam się do składzika, w którym krył się specjalizator. W końcu miałam go pilnować i upewnić się, że wszystko będzie cacy. - Elo, czy już jest czysto? - zapytowywałam się tak, by nikt z niemagicznych ewentualnych podsłuchujących nie wiedział, o czym mówimy. |
Wiek : 22
Odmienność : Niemagiczna
Miejsce zamieszkania : Sonk Road
Zawód : złodziejka, dorywczo tancerka w klubie
Zagreus Zafeiriou
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 190
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 16
Dla laika zawartość jego torby nie stanowiła niczego atrakcyjnego, nawet złodziej za bardzo by się nie zainteresował. W końcu to tak jakby fryzjerowi zadumać grzebień, albo barmanowi szklankę. Niby ważne dla interesu, ale nie na tyle wartościowe, żeby nie mógł sobie tego odkupić albo się obyć. Jedynie brak świec, czy prochu byłby mu trochę pokrzyżować plany. Spodziewał się, że Dorothy z zaciekawieniem zajrzy do torby i przeliczy w głowie to i owo. W końcu byli na Son Road, jak to sama stwierdzila. Zag uśmiechnął się jedynie na jej słowa odnośnie powitania na tym jakże szemranym terenie. - Pewnie. Dzięki. - Rzucił, nim kobieta zamknęła za soba drzwi. W momencie, kiedy na sali trwał normalny stan rzeczy i nikt nie przeszkadzał "szczurołapowi" na zapleczu, Zag odprawiał rytuał. Dla obserwatora mogło to wyglądać ciekawie i intrygująco, lecz dla Zaga była to już rutyna. I jakże się zdziwił, kiedy świece zatliły się i zgasły. Łowca mial w tej chwili pewność, że świece może oddać na przetopienie, bo już do niczego się nie nadadzą. Zafeiriou zmarszczył brwi i spojrzał na pentagram w którym w stal. Ściągnął usta wyrażając w tej chwili grymas frustracji. Nie tak to sobie planował. A jeśli wyjdzie, że musi ściągnąć tutaj medium, no to niewiele zarobi na tym zleceniu. Zebrał świece i wrzucił je do torby, która zaraz zamknął i otworzył drzwi schowka. Sięgnął po miotle i szufelkę, by zamieść mieszankę maki i popiołu. Wypadało za soba posprzątać. - Hej. - Mruknął odstawiając wiadra do składziku. - Niezupełnie. Będę musiał przyjść jeszcze raz. - Spojrzał na Dorothy przyjmując pozę profesjonalisty. - Okazało się, że to gniazdo jest większe niż się spodziewałem i muszę przynieść inny zestaw trutek. - Zag mrugnął porozumiewawczo do Dorothy przyjmując rolę szczurołapa. Zarzucił na ramię plecak i wyszedł na sale. - Dziś do zapłaty tyle co za zużyte materiały. Czyli polowa stawki. - Kiwnął na dziewczynę przechodząc obok, skierował się ku ladzie. Widocznie mial ochotę się czegoś napić, skoro skończył robotę. Usiadł na wysokim stołku, plecak rzucił pod nogi. Z wewnętrznej kieszeni kurtki wyciągnął papierosy, przysunął sobie popielniczkę i odpalił jednego fajka. - Jedno ciemne. - Kiwnął na barmana i położył parę dolców na blacie. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Łowca/Łowca duchów