Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Most nad rzeką
Most nad rzeką Restless wyrasta zaniedbany, ale dumny, łącząc obszar ubogiej dzielnicy z pulsem miasta. Jego rdzewiejące balustrady i zardzewiałe przęsła sprawiają wrażenie, jakby znosił ciężar lat i historii. Podczas zachodzącego słońca most tonie w ciepłych odcieniach pomarańczy, a odbicia na brudnych szybach budynków nad brzegiem przywracają mu chwilowy blask. To miejsce, choć skromne, emanuje pewnym pięknem, przypominając mieszkańcom, że nawet najbardziej zapomniane struktury mogą nosić piękną historię.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Leander van Haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 12
PŻ : 168
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1696-leander-van-haarst
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1720-leander-van-haarst
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1719-poczta-leandra-van-haarst
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f238-fairfield-street-7
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1716-rachunek-bankowy-leander-van-haarst
12/04/1985

Z każdym kolejnym krokiem czuł, że się starzeje. Zwłaszcza że bardzo dobrze pamiętał, iż jakiś czas temu nie potrzebował aż tak walczyć o każdy kolejny oddech. Pomimo spędzania większości czasu wśród ksiąg i medycznych zagwozdek, nigdy nie przegapiał okazji, aby rozluźnić plecy, na co dzień przecież permanentnie spięte od precyzyjnej pracy zarobkowej. W którym miejscu to w sobie zagubił? A może nigdy tego nie miał i tylko mu się wydawało, że jest w stanie poradzić sobie z byle treningiem.
Życie jak zawsze weryfikowało.
Płuco płonęło, kiedy szybkie oddechy wpadały mu do gardła z nieskończoną desperacją. Jak długo już biegł, tego ocenić nie potrafił. Wiedział tylko tyle, że koszulkę już od jakiegoś czasu ma mokrą od potu, a brzuch wciąż boli go po sesji ćwiczeń siłowych, jakim oddawał się uprzednio. Zatrzymał się wreszcie na moście nad rzeką, przewieszając ramiona przez średnio stabilną balustradę i trwał w tej pozycji tak długo, aż wreszcie skończył rzęzić jak stary odkurzacz i przypomniał sobie, jak powinien brzmieć oddech. Dopiero wtedy podniósł głowę, natrafiając oczami wprost na łunę światła mrugającą do niego zza pierzastej chmury. Cholera… łatwo było przegapiać ten widok. Ciepło przyjemnie igrało mu na skórze, więc zamarudził tu nieco dłużej, niżby tego chciał. Wsłuchiwał się w szmer rzeki dopóty, dopóki do reszty nie zdrętwiały mu ramiona. Wtedy się wyprostował, ocierając pot perlący mu się na czole i rozciągnął się oszczędnie.
Znów zaczął biegać.
Ścigał się ze swoim własnym cieniem, starając się co każdą prostą pobić obecny rekord. Kilka razy mu się udało, kilka kolejnych zupełnie nie, ale był uparty. Uparty i niezwykle zacietrzewiony na potrzebie przepchnięcia swoich granic jeszcze dalej, niż dotychczas.
Odpoczywał, ruszał dalej, zatrzymywał się. Nogi miał już nieco miękkie od biegu, więc wreszcie spoczął w miejscu. Na siedząco zaczął je rozciągać, aby nieco ulżyć spiętym mięśniom. Próbował sięgnąć dłońmi do czubków palców, ale łaskawie zdołał musnąć nimi miejsce tuż za kostkami. Rozszerzył nogi, wykonał skłony. Uda i łydki paliły go żywym ogniem, kiedy nie potrafił odpuścić i starał się naginać ciało do swojej woli. Nie zawsze wychodziło i nic w tym dziwnego.
Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień.
Teraz już nie biegał, a po prostu szedł. Jeżeli wcześniej miał miękkie nogi, to teraz ewidentnie miał je z waty. Zamiast wrócić do gabinetu, skręcił w kolejną ścieżkę. Gęste drzewa otaczające ten fragment rzeki dawały nieco ochrony przed kapryśnym dziś słońcem i skrywały go przed ciekawskimi spojrzeniami padającymi z głównego traktu. Tyle mu wystarczyło.
Brakowało mu worka.
Puste uderzenia lądowały w nicości. Lewy, prawy, dwa razy lewy. Unik, lewy, unik, prawy. Nisko na nogach. Skurcz złapał go pod kolanem, kiedy opuścił się w dół w poszukiwaniu właściwej pozycji. Zacisnął zęby i spróbował wytrzymać, na siłę wymuszając na sobie niewygodną pozycję. Wytrwał dłużej, niż zazwyczaj, a potem gwałtownie się wyprostował. Grymas bólu przebiegał mu przez twarz nie po raz pierwszy, ale tym razem towarzyszył mu uśmiech, nad jakim nie był w stanie zapanować.
Dłoń zatrzymała się tuż przed szorstką korą. Dreszcz przebiegł mu wzdłuż kręgosłupa, gdy okazało się, że rzeczywiście był blisko. Dbał o swoje ręce, nie był więc samobójcą, aby znajdować tak twarde cele. Nie chciał być też ranny z przypadku. Właśnie dlatego boksował jeszcze przez kolejny kwadrans, aż wreszcie przypomniał sobie znowu o tym, jak ciężko mu się oddycha po tym maratonie, jaki sobie urządził. Rzęził teraz jak trzydziestoletnia Skoda po - co najmniej - dwunastu naprawach silnika i z urwanym wydechem. Położył się na ziemi i oddychał - z minuty na minutę coraz bardziej miarowo i mniej boleśnie. Gardło miał suche na wiór. Woda, jaką przezornie ze sobą zabrał, skończyła się już pod koniec szalonych przebieżek i w chwili obecnej mógł jedynie zanurzyć mordę w rzece. Nigdy nie byłby tak zdesperowany… prawda?
Nie był, nie dziś. Język zapomniał już, jak smakuje ślina i ewidentnie zamieszkał na Saharze. Brakowało tylko żeby piach zaczął zgrzytać mu między zębami.
Dziwnie dudniło mu w uszach, więc chociaż nie było to konieczne, postanowił zmierzyć swój puls. Już na pierwszy rzut oka wydawało mu się, że za bardzo galopuje i nie byłoby to nic dziwnego. Starość to jedynie połowiczna radość, ale na pewno nie w momentach takich, jak ten. Musiał wyczuć anomalię… a może po prostu było mu zbyt gorąco od całego tego naginania swojej wytrzymałości? Trudno powiedzieć co gorsze. Spróbował obniżyć temperaturę swojego ciała o jeden stopień, który odrobinkę zrównałby go z temperaturą otoczenia. Liczył na to, że ten zabieg pozwoli mu nie szczękać zębami, kiedy będzie tak spocony wracał do siebie przez kamienną drogę otoczoną kamiennymi murami i gęstym cieniem czepiającym się pleców. Po kilku pierwszych krokach wpadł jeszcze na nietypowy pomysł. Czy kiedyś używał tego zaklęcia w ten sposób? Udrożnianie dróg oddechowych zazwyczaj obejmowało całkowicie inne przypadki problemów z nabieraniem powietrza, ale skoro i tak miał suche gardło i kłopot z nabraniem tchu? Kto nie próbuje, ten się nie rozwija. Pulmones mundi spłynęło z jego ust na odchodne. Rzucone ku rzece zniknęło w jej nurcie tak, jak sylwetka Leandra zniknęła między drzewami, zjawiając się na nowo na głównej ścieżce.

Przez całą drogę do domu, z desperacją szukał sobie zajęcia, które mogłoby w jakiś sposób zaangażować umysł. Nie lubił tracić czasu, a chociaż w domyślnym myśleniu ludzi zwyczajnych spacer nigdy taką stratą czasu nie był, Leander nie powiedziałby tego samego. Z braku laku zaczął przywoływać zapalniczkę do dłoni i z powrotem chować ją do kieszeni Teleportareobjectum. Co kilkanaście kroków upewniał się, że kapryśna magia nie popsuła mechanizmu tworzącego iskrę. Zaklęcie było stosunkowo łatwe. Nauczył się go już kilka miesięcy temu, ale nie mógłby powiedzieć, że często je praktykował. Generalnie rzadko korzystał z magii powstania, jeżeli akurat nie siedział z nosem nad eliksirem. W zasadzie, skoro i tak czekała go długa droga, czemu by nie spróbować? Tak tez zaczęły się jego desperackie próby zniszczenia zapalniczki. Nie podejrzewałby nigdy, że może to być tak karkołomne zadanie. Zaklęcie inanis, które do tej pory jawiło mu się jako zdecydowanie bardziej skomplikowane, niż wzywanie przedmiotu do dłoni, wciąż pozostało takim w jego wyobraźni. Skończyło się na tym, że zapalniczka pozostawała w dobrym zdrowiu tak długo, aż Leander nie postanowił spontanicznie cisnąć jej na ścieżkę. Niekoniecznie wpisywało się to w jego założenie ćwiczenia zaklęć, ale swoją rolę spełniło.
I pozwoliło odreagować krzywdy związane z nieposłuszeństwem magii.
Kolejne było zaklęcie opera, rzucone na zniszczoną zapalniczkę. Leander zwizualizował sobie stan przedmiotu sprzed swojego popisu, ale to nie okazało się konieczne. Pęknięty plastik i tak zgrabnie złączył się na nowo w jedną część, ale czar zniknął niemalże natychmiast, gdy van Haarst zacisnął palce wokół czerwonej otoczki mechanizmu. Skrzywił się nieznacznie, ale nie spodziewał się niczego więcej. Pozostała mu próba naprawy swoich zniszczeń. Wtedy począł mordować się z próbami użycia zaklęcia refectio, które okazały się równie skuteczne jak rzucenie inanis - czyli wcale. Na tym etapie Leander denerwował się na swoją niezdolność do poprawnego rzucenia tegoż czaru, ale później, kiedy już zasiadł w domu z wypożyczonym egzemplarzem podręcznika „Podstawy Powstania Podstaw”, zrozumiał, gdzie popełnił błąd. Refectio działało tylko wtedy, gdy przedmiot zniszczyło inanis… teraz miało to więcej sensu. A jednak uraza pozostała. Do końca dnia, Lea musiał obejść się bez papierosa. To już lepiej byłoby jednak wyjść po nową zapalniczkę…

Zaklęcia: Pressuromens, Frigoralis, Pulmones mundi
Zaklęcia 2: Teleportareobjectum (udane), Inanis  (nieudane), Opera (udane), Refectio (nieudane)
rzut

| zt
[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Leander van Haarst dnia Wto 16 Kwi - 18:35, w całości zmieniany 1 raz
Leander van Haarst
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Neurochirurg, odtruwacz, lekarz podziemny
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Leander van Haarst' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 87, 33, 96
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
19 maja, 1985. godzina 20:16

Słońce rozmyło się już na wodzie. Przez krótki moment, chwiejnym od alkoholu krokiem, szły wzdłuż błyszczącej się od zachodu rzeki. W Sonk Road mało było rzeczy pięknych; dlatego Lyra doceniała każdą z nich, którą była w stanie napotkać.

—debil naprawdę próbował powiedzieć Makbet podczas próby — kontynuowała wypowiedź, wskakując na murek i pomimo licznych kieliszków wina, które wcześniej wraz z Anaicą wypiły, zrobiła to z nienagannie zachowaną równowagą. Nie tylko krok miała lekki, ale i głos; słychać było w nim nawet nutę roześmiania. — Wszyscy rzucili się, by go uciszyć, nim będzie za późno. Eric nawet przewrócił go wraz z krzesłem, byle nie skończył słowa.

Anaica lubiła zakulisowe opowieści z teatru. Nic dziwnego — była to dla nich komfortowa ziemia wspólna. Poznały się na jednym z branżowych przyjęć, szybko orientując się, że wzajemne towarzystwo jest miłą chwilą wytchnienia pomiędzy rozmowami z ludźmi, którzy zawsze zaczynają od założenia, że są od nich lepsi.

Anaica nie zakładała niczego.

Lyra zakładała jedynie, że jej koleżanka pamięta opowieści o tym, jak dużego pecha przynosi mówienie słowa Makbet w teatrze.

Gdy zbliżały się do mostu, słońce całkowicie już zaszło, pogrążając ulice w mroku. Lampy uliczne leniwie świeciły ciepłą żarówką, żałośnie imitując naturalny kolej rzeczy. Jedynie księżyc nad ich głowami zwiastował, że nawet w mieście, natura jest obecna.

Przystanęła na chwilę, opierając się łokciami o murek mostka, by popatrzeć na chwilę w spokojną taflę rzeki. Miała na sobie zwiewną, ciemnogranatową sukienkę, na której naszyte były drobne, złote gwiazdozbiory. Był już maj; swetry udały się na zasłużony spoczynek w szafie.

Aktorzy są, jak widzisz, dość specyficzni — obróciła się plecami do rzeki, a twarzą do koleżanki, by chwilę później odrzucić głowę do tyłu. Włosy łaskotały ją po łopatkach, a uliczna lampa świeciła prosto w oczy. Mimo tego Lyra się uśmiechała. Aktorzy są, jak widać, dość specyficzni.

Teraz ty coś opowiedz.

Branżowa historia za branżową historię.

ekwipunek: pentakl, złoty pierścionek z akwamarynem, kieł cerberusa, mała torebka, a w niej portfel, chusteczki i szminka
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością


'(S) Kość zmroków' :
Most nad rzeką QUoNS86
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Pamiętała Makbeta – i wciąż nie rozumiała, skoro jednak Lyra mówiła, że pech, to pech. Anaica nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiała i tym bardziej nie zamierzała robić tego teraz, gdy było jej tak lekko. Lekko na duchu, na sercu, na umyśle, na wszystkim.
To całkiem zabawne, że wczorajszy żal, obawy, lęki mogły tak łatwo rozwiać się za sprawą raptem kilku – może więcej, niż kilku – kieliszków wina.
Roześmiała się na opowieść koleżanki podobnie, jak robiła to na każdą inną. Lubiła te wszystkie zakulisowe historie, bo kulisy teatralne brzmiały całkiem podobnie do kulis Kolorowych Snów, a przez to – znajomo. Trochę jak dom – po ponad dekadzie Laguerre nie wzbraniała się już przed nazywaniem klubu w ten sposób. Dom. Od lat niespecjalnie miała inny.
Dotarły do mostu i Ana zawirowała w chwiejnym może nieco piruecie. Kolorowa sukienka zafurkotała wesoło. Anaica zakręciłaby się jeszcze raz, zamiast tego jednak zakręcił jej się grunt pod nogami. Roześmiana, z sapnięciem wsparła się o murek obok Lyry i odetchnęła głęboko wiatrem znad wody.
Historia za historię.
- Jednej z tancerek pękły wiązania gorsetu tuż przed wejściem na scenę – wybrała zdarzenie na chybił trafił, nie sądząc, czy któreś było lepsze czy gorsze. – Nie mieliśmy czasu, by ją przebrać, więc jej partner dostał dodatkowe zadanie pilnowania, by klienci nie zobaczyli za dużo. – Przeciągnęła się leniwie, przekrzywiła głowę lekko, nieskrępowanie prześlizgnęła się po Lyrze, jej łagodnym uśmiechu, wyciągniętej szyi.
Anaica nie była pruderyjna i czasem – często – nie próbowała nawet udawać, że jest.
- Udało się wtedy, cycki Marie pozostały na miejscu, w gorsecie. Przynajmniej do czasu, aż zeszła ze sceny. Do czasu, aż zniknęła z Philippe w motelu. – Uśmiechnęła się szeroko.
Motel nie był niczym więcej jak kątem w klubie zawalonym rzeczami artystów, z materacem upchniętym między sterty ciuchów, kosmetyków, rzeczy osobistych. Nie była pewna, czy kiedykolwiek to Lyrze wyjaśniała. Może tak. Może nie.
Wskoczyła na barierkę, plecami do wody, zakołysała stopami nad chodnikiem.
- Myślisz, że...
Niezależnie, o czym myślała Lyra, Anie nie dane było się tego dowiedzieć.
Widok zakapturzonych nieznajomych zazwyczaj nie jest niczym dobrym – nie dla atrakcyjnych, młodych kobiet po zmroku, nawet jeśli są czarownicami. Towarzystwo mężczyzny, który zaczyna paplać niestworzone historie, wcale nie było lepsze.
Tym właśnie były dla Any jej słowa. Niestworzonymi historiami. Armia Lucyfera? Zagłada dla świata?
Parsknęła cicho, bo teraz, rozkosznie rozprężona alkoholem, nie potrafiła uwierzyć – i nie potrafiła się przejmować.
- Bez sensu – podsumowała radośnie, niepomna na mars przecinający czoło mężczyzny.
Jego imię umknęło jej z głowy niemal zaraz po tym, jak je podał, nie mówiąc już o nazwisku. Potem, następnego ranka, może będzie sobie w stanie przypomnieć. A może nie. Czy w ogóle będzie chciała?
- Przecież to bajki – stwierdziła beztrosko. Koweny, armie, wielkie plany... Anaica może i uwierzyłaby, gdyby zobaczyła, ale przecież nie widziała. Jakiekolwiek historie mogła słyszeć, nigdy nie były dość prawdopodobne, by dała wiarę istnieniu tajnych zrzeszeń czarowników, sekretnych operacji planowanych i realizowanych za plecami większości magicznej społeczności.
- Ekscytujące, ale bajki – brnęła więc, kołysząc nogami w powietrzu. Zerknęła na Lyrę z rozbawieniem. – Myślisz, że ci żołnierze – spytała radośnie – gdzieś tu są? Śledzą nas z jakimiś niecnymi zamiarami?
Nie zwróciła uwagi na powagę mężczyzny. Nie podążyła za jego wzrokiem – spojrzeniem wędrującym prosto ku pentaklowi. Nawet przez chwilę nie pomyślała, że podobne rozmowy – dyskusja o czarownicach, Lucyferze, magii – że to nie powinno mieć miejsca, nie od tak, na ulicy, z przypadkowym przechodniem.
Alkohol – drinki wypite jeszcze w pracy, wino degustowane wspólnie z Lyrą – za bardzo szumiał jej w skroniach.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Lyra miała swoje własne wojny z cyckami, które bywały bardziej odkryte niż by chciała — niestety, to nie była historia, którą mogła się z Aną podzielić. Nieważne, jak miło spędzało się z nią czas; ogon był tajemnicą głęboko zakopaną.

Dla bezpieczeństwa ich obu.

Historia za historię to dobra waluta. Ana była dobrym kompanem do rozmów — potrafiła zgrabnie układać słowa w taniec, barwnie przedstawiać postaci i sugerować, tam, gdzie dopowiedzenie psułoby nastrój opowieści. Lyra była świadoma, czym jest motel i co on oznacza.

Łatwiej było jednak o tym słuchać, gdy słowa były jedynie sugestiami.

Hm? — spytała, zaciekawiona dalszej części tego zdania, gdy ktoś przerwał im rozmowę.

Lyra podążyła za wzrokiem koleżanki, zatrzymując się na ciemnej postaci ukrytej pod kapturem. Zupełnie normalna sytuacja; nic podejrzanego, można się rozejść. Przechyliła lekko głowę w bok, unosząc brew do góry. Jako człowiek sztuki musiała docenić nutkę dramatyzmu; jako ona musiała wyśmiać kontrast pomiędzy jego ubiorem a ich.

Potem otworzył usta i zaczął mówić o Lucyferze.

— Lucyfer ma plan na nasze miasto — mówi, ewidentnie wczuwając się we własne słowa, jakby samo ich wypowiadanie sprawiało mu przyjemność. — Kowen dnia, jako jego żołnierze na tej ziemi, mówią jego głosem i czynią jego wolę.

Oh, pewnie chowają się w murach miasta — zażartowała, nie mogąc powstrzymać lekkiego prychnięcia pogardy. — Jak szczury podczas zarazy.

Ostatnie słowa powiedziała, patrząc prosto w miejsce, gdzie powinny być oczy mężczyzny.

— Otwórzcie oczy, a zobaczycie! Zrobią oni—

Co zrobią? — zapytała, tym razem z niemal szczerym zainteresowaniem. Czyżby spotkała głupca, który ma zamiar dzielić się ich planem na prawo i lewo?

Na szczęście jej koleżanka potraktowała słowa mężczyzny z taką powagą, na jaką zasługiwał — żadną. Nic dziwnego, wszystko w jego prezencji sugerowało, że mężczyzna jest co najmniej stuknięty. Ukryta twarz pod kapturem była zdecydowanym przerostem formy nad treścią. Jeśli kowen dnia musi ubiegać do tak tanich, misjonarskich sztuczek, to ich pozycja musi być słabsza, niż Lyra przypuszczała.

— Oni—

Wyraźnie się zawahał, jakby sam nie do końca wiedział, co kowen dnia próbuje zrobić.

Rozczarowujące.

— Oni doprowadzą do końca świata! Trzeba ich powstrzymać, nim będzie za późno.

W końcu coś sensownego.

Łatwo było odgadnąć, że mężczyzna nie wie nic więcej, niż Lyra. Mogła nawet zaryzykować stwierdzeniem, że wiedział mniej niż ona. Był jednak przerażony i używał wielkich słów. Koniec świata brzmiał definitywnie; bez znaczenia, że Lyra osobiście przeżyła już dwa. Dla zwykłego członka magicznej społeczności było to z pewnością niemiłą wizją.

Może połączenie jej z kowenem dnia nie było takim złym pomysłem...?

Spojrzała na Anę, posyłając jej porozumiewawczy uśmiech; chciała zasugerować koleżance, że będzie teraz zabawiać się nieco kosztem mężczyzny.

To lepsze wyjaśnienie, niż prawda.

Opowiedz nam trochę więcej — powiedziała, siadając na murku, krzyżując w kostkach nogi.


rzut na skutki poeventowe: 4 i 6, nic się nie dzieje
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Kołysała nogami w powietrzu i spoglądała to na mężczyznę, to na Lyrę, nie bardzo wiedząc, do czego zmierzają. Słowa nieznajomego miały dla Any tyle sensu, że w zasadzie wcale – a Vandenberg wyraźnie się tym nieszczęsnym prorokiem bawiła. Laguerre do głowy przecież nie przyszło, że koleżanka mogła toczyć jakąś własną grę, a w słowach tego tu dostrzec coś więcej – szansę na coś więcej – niż tylko garść zwykłych głupot.
Opowiedz nam trochę więcej, prosiła więc Lyra, a Ana zdławiła parsknięcie tylko dlatego, że nie chciała psuć kobiecie rozrywki. Z drugiej strony, zabawnie było patrzeć, jak mężczyzna wije się, wyraźnie nie wiedząc, co do końca mówić. Chyba nie był gotowy na dyskusje. Chyba w ogóle na niewiele był gotów.
- Ten koniec świata – podpowiedziała więc Anaica uczynnie, przypominając nieznajomemu, o czym mówił. – Co w zasadzie miałoby się stać?
I mężczyzna myślał – Ana była pewna, że skryte pod kapturem czoło przecięła mu teraz zabawna zmarszczka.
- No... – zaczął niepewnie. – To znaczy...
- Śmiało – zachęciła Laguerre i uśmiechnęła się promiennie, kątem oka zerkając tylko na Lyrę.
Nie miała wątpliwości, że gdy znów zostaną same, napędzana alkoholem i bajdurzeniem proroka karuzela śmiechu nie zatrzyma się przez dobre kilka minut.
- Oni chcą zburzyć dotychczasowe reguły. – Mężczyzna zebrał się wreszcie w sobie i sięgnął po słowa, które były z grubsza dobre – tylko, że tak naprawdę wciąż nie wyjaśniały tak naprawdę niczego.
- Chcą poukładać świat na nowo i... I Lucyfer, on... – dukał nieznajomy, a kącik ust Any drgał niebezpiecznie, grożąc nadchodzącym chichotem.
Znała takich wieszczów jeszcze z Haiti. Pletli co im ślina na język przyniosła, pierwsze lepsze ogólniki, po jakie mógłby sięgnąć każdy.
- Lucyfer sam szykuje swoją armię, swoich żołnierzy. Dzień i noc wmawia im, że tak trzeba, że obecny porządek rzeczy zagraża wszystkiemu, co znamy, i...
Mężczyzna zaciął się. Ana przekrzywiła głowę lekko.
- I? – zapytała beztrosko.
- Jeśli zrobią to, co sobie zaplanowali, nic już nie będzie takie samo – podsumował prorok sentencjonalnie i Anaica tym razem parsknęła już zupełnie nieskrępowanym śmiechem.
Piekielna Trójco, co za głupoty.
- Brzmi strasznie – stwierdziła jednak, pozwalając, by w jej głosie przebrzmiał cień teatralnych obaw. – Nie sądzisz? Zupełnie przerażająco. – Spojrzała na Lyrę i ledwie chwilę później uśmiechnęła się szerzej.
Jasnym było, że rumieńce na policzkach Laguerre nie były rumieńcami lęku, a iskra w chochliczym spojrzeniu nie miała absolutnie nic wspólnego z faktyczną niepewnością Haitanki.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Jak powiedzieć dużo, jednocześnie nie mówiąc nic? Samozwańczy prorok w kapturze opanował tę sztukę do perfekcji. Jego odpowiedzi były pełne słów—wydmuszek. Wszystko, nic nie będzie takie samo, koniec świata — brzmiało drastycznie, brzmiało ogromnie i brzmiało, jakby jedyne, co miał w kieszeni, to obawę. Słuszną — Lyra doskonale wiedziała, jak ogromnym zagrożeniem jest Lucyfer i jego armia.

Może czas, aby reszta magicznego społeczeństwa też się dowiedziała?

Mówiłeś o tym innym? — zapytała, a na jej twarzy pojawiało się (nie)szczere zainteresowanie. — Powinieneś. Jeśli ten—

Spojrzała na Anę, udając, że próbuje sobie przypomnieć nazwę, którą wypowiedział. Zmarszczone brwi, spojrzenie w lewo i lekkie zmrużenie oczu — pełen pakiet.

Kowen Dnia—? Tak się nazywali?

Bardzo ładnie, Vandenberg. Bardzo ładnie.

Koleżanka dawała jej idealną przykrywkę, traktując to wszystko jak jeden, wielki żart. Lyra nie musiała się martwić, że po tym wszystkim Ana będzie zadawać zbyt dużo pytań — może część tego powinna zawdzięczyć też i butelce wina, którą wypiły.

Jeśli ten Kowen Dnia, jest tak niebezpieczny, jak mówisz, to powinieneś ostrzec też innych.

Mężczyzna kiwał powoli głową, zgadzając się z tym stwierdzeniem.

Lyra kiwała głową w ślad za nim, uśmiechając się zachęcająco.

— To prawda — potwierdził, wyglądając, jakby wciąż intensywnie nad tym myślał. Nie wyglądał na kogoś, u kogo myślenie było stanem częstym. — Powinienem—

Na twoim miejscu spróbowałabym Pod Chyżym. Albo w Złotej Polewce? Jak myślisz? — z ostatnim pytaniem zwróciła się do koleżanki, wzrokiem zachęcając, aby ta dodała od siebie kilka propozycji przeludnionych od czarowników miejsc. — I nie zapomnij wspomnieć o końcu świata.

Powiedziałaby, że ciężko go przeoczyć, ale zdawało jej się, że magiczne społeczeństwo przeoczyło już przynajmniej dwa. Wydarzenia z lutego wciąż są widoczne na ulicach miasta, ale wydawać by się mogło, że większość ludzi wróciła już do normalnego trybu dnia.

Z władzami Kościoła na czele.

Dziś nie o tym. Dziś miała mieć przyjemny wieczór w przyjemnym towarzystwie. Złapała Anę pod rękę, jakby tym samym chciała sobie przypomnieć, po co tu były.

— Nie bój się, obronię cię przed końcem świata — wyszeptała koleżance do ucha, chichocząc potem, jakby wszystko to, co się wydarzyło, było żartem.

Jedynie wizja rozpadającej się na kawałki Zuge, na zawsze już utkwiona w jej pamięci, sugerowała, że nie.
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Anaica Laguerre
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 4
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 186
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 6
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2209-anaica-laguerre#29500
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2215-anaica-laguerre#29679
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2216-anaica-laguerre#29683
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2214-poczta-anaiki-laguerre#29678
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f251-deepwood-drive-3-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2241-rachunek-bankowy-anaica-laguerre#30142
Doskonale się bawiła – i ani przez moment nie pomyślała, że słowa proroka są czymś więcej niż tylko efektem bardzo bujnej, bardzo kolorowej wyobraźni. Podobnie nie podejrzewała Lyry – bo dlaczego miałaby? Podobnie jak wywody tego całego wieszcza, słowa Vandenberg były dla niej grą. Niezbyt skomplikowaną, za to bardzo zabawną grą, w której one robiły z nieznajomego głupka, a on – on łykał wszystko, zachwycony poświęconą mu uwagą.
Absurd tej sytuacji musował jej w głowie tak samo jak wypite wcześniej wino.
Zmarszczyła brwi lekko, gdy Lyra zasugerowała mężczyźnie rozpowiadanie tych głupot, zaraz jednak roześmiała się lekko. Bo w zasadzie – czemu nie? Przecież to i tak niczego nie zmieni, ot – chłop sobie pogada, ktoś inny się pośmieje. Może, gdyby tylko miała cień podejrzeń, że to nie jest takie proste – może wtedy w głowie rozdzwoniłby się chociaż jeden, cichutki, nieśmiały alarm. Może. Teraz to były tylko czcze gdybania.
- Kowen Dnia – przytaknęła z rozbawieniem, kołysząc stopami w powietrzu. Przekrzywiła głowę lekko przyglądając się to mężczyźnie, to Lyrze, a gdy ta ostatnia spytała ją o lokale, Anaica rozpromieniła się.
O tym, w przeciwieństwie do tych całych kowenów i tajnych spisków, miała całkiem nienajgorsze pojęcie.
- W jednym i drugim – zgodziła się. – A poza tym jeszcze Sorceress – dodała i uśmiechnęła się miękko. – I Velvet Shadows. Parę słów szepniętych w odpowiednio bogate uszka może zdziałać cuda. W obronie Saint Fall i świata, oczywiście – podkreśliła przesadnie i uniosła brwi znacząco.
Potem, gdy pokrzepiony udzieloną mu uwagą mężczyzna poszedł dalej w swoją stronę, szukając kolejnych skorych do posłuchania jego wymysłów, Anaica jeszcze przez moment odprowadzała go wzrokiem. Parsknęła cicho jeszcze zanim zupełnie zniknął jej z oczu. Gdy rozpłynął się w mroku najbliższego zaułka, chichotała już w pełni, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Ależ bajki – skwitowała, śmiało – i z wyraźną przyjemnością – wtulając się za to na chwilę w Lyrę i szczerząc zęby na jej słowa.
- No ja myślę – odparła bez skrępowania, niepomna, jakie wspomnienia nawiedzały teraz koleżankę. – To byłaby straszna strata, gdybym miała tak po prostu zostać jedną z ofiar apokalipsy. Straszna strata – podkreśliła i roześmiała się beztrosko.
- Nie wiem tylko, czy jestem w stanie zaoferować to samo. Nie jestem specjalnie bojowa – stwierdziła niewinnie zupełną nieprawdę. Bo przecież była. Może zazwyczaj niezupełnie z własnej woli, ale, gdy musiała – potrafiła przecież się bić. Potrafiła to całkiem nieźle.
Głowy bardzo wielu ludzi były już jej osobistym placem zabaw. Gdyby cały ten koniec świata rzeczywiście miał się zadziać, to wcale nie tak, że Ana byłaby koniecznie jedną z pierwszych ofiar. Bo może właśnie wcale nie.
Idąc potem z Lyrą pod rękę, zatrzymała się tylko na chwilę, by zsunąć obcasy i dalej maszerować już na boso – znacznie wygodniej i bez niepotrzebnego ryzyka wywinięcia orła na samym środku ulicy.
- To swoją drogą byłoby całkiem ciekawe. I zabawne – rzuciła nagle, kołysząc trzymanymi za paski butami. – To. Gdyby to wszystko było prawdą. Te koweny, na przykład. – Dmuchnęła lekko, zsuwając z czoła jeden niesforny kosmyk. – Koweny, wielka wojna, faktyczna apokalipsa i... – Wzruszyła lekko ramionami. – Przerażające. Ale ciekawe. I zabawne – powtórzyła, jakby utwierdzając się w postawionej na początku tezie.
- Jakby istniały – dywagowała dalej. – To ty byś pewnie do jakiegoś należała, co? – Wyszczerzyła zęby. – Nie potrafiłabyś trzymać się od tego wszystkiego z daleka.
Anaica Laguerre
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Iluzjonistka i tancerka, dama do towarzystwa
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Słuchała z uśmiechem, jak koleżanka podpowiada kolejne miejsca, które mężczyzna mógłby ze swoimi wieściami odwiedzić. Była prawdziwym kompasem nocnego życia Saint Fall; Lyra zawsze ufała jej poleceniom, szczególnie w kontekście tego, co w nich zamawiać, a od czego lepiej trzymać się z daleka. Lyra czasami zastanawiała się, czy do listy nie powinny dołączyć również osoby, od których najlepiej trzymać się z daleka.

Cóż, każdego z nas czasem ogarnia szaleństwo — wzruszyła lekko ramionami, widząc, jak sylwetka mężczyzny znika w nocnych ciemnościach. Światło ulicznej lampy już go nie okrywało; zostały tylko one, wino szumiące w głowie i pokłosie tego, co się wydarzyło. Nic nowego, nic dramatycznego; każdy następny moment jest konsekwencją poprzedniego.

Anaica była nieświadoma, a Lyra starała się być niewzruszona. Koleżanka nie wiedziała, co mówi; że Apokalips(y) zebrały już swoje ofiary i że była to straszna strata. Strata, przez którą Lyra na moment zaciska usta i odgania kolejne fragmenty wspomnień, które nachodzą ją, jak to mają w zwyczaju, falami.

W końcu uśmiecha się dalej.

Zuge nie ma.

Zuge już nigdy nie będzie.

Oh, ja też nie — powiedziała łagodnie. Okłamywała w tym momencie głównie samą siebie. Nie potrafiła przywyknąć do obecnego stanu rzeczy. W końcu jeszcze rok temu ledwo wstawała z łóżka. Nie była żadnym żołnierzem; nie zamierzała nim być.

Uniosła lekko brew, gdy Ana nazwała to wszystko zabawnym. Lyrze nie było do śmiechu — od stycznia nie było jej do śmiechu, a czasami wciąż budziła się w nocy przerażona, że umrze w tunelach związana, oślepiona i obezwładniona. Nic w tym nie było zabawnego czy ciekawego.

Było jedynie przerażające.

A ty? — zapytała, znów siląc się na lekkość tonu. Nie próbowała jej rekrutować; nie była teraz w nastroju na ryzykowanie życia ludzi, na których jej zależało. Szczególnie jeśli to wszystko dla Any brzmiało jak zabawa. Nie mogła mieć jej na sumieniu. — Byłabyś członkinią sekretnej i podziemnej organizacji?

Zachichotała; to przecież wszystko było takie zabawne.

Pewnie nie. Pewnie nie można tam dużo robić w obcasach — zażartowała, kiwając głową na trzymane w rękach buty koleżanki.

To prawda. Gill raz pojawiła się w szpilkach.

To był ostatni raz, gdy Lyra ją widziała.
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów