Kanapy pod fioletowymi neonami Skórzane kanapy oplatające się wokół fioletowych neonów stanowią centralny punkt eleganckiego wystroju. Gładkie siedziska zanurzone w miękkim, fioletowym świetle nadają wnętrzu tajemniczy i zmysłowy charakter. Kontrast pomiędzy jasną skórą a intensywnym fioletem nadaje wnętrzu nowoczesnego i luksusowego wyglądu. Wraz z subtelną pulsacją neonów, atmosfera klubu nabiera dynamiki, a przytulne kanapy stają się miejscem, gdzie elegancja spotyka się z energią nocnego życia. Przy kanapach ustawiono jasne stoliki, na których można postawić kieliszki z drinkami. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
14 maja 1985 Daj znać, jak się czegoś dowiesz, echo słów brzęczało pod sklepieniem czaszki przez piętnaście kolejnych kilometrów; w międzyczasie koryto rzeki oddzielające resztę miasto od zgnilizny Sonk Road, zniknęło z zasięgu ich wzroku, ale nie wyparowało z umysłu Laffite. Zapach wilgoci nadal pozostał w jego nozdrzach, jakby każdy fragment jego skóry przesiąkł tym smrodem; jakby drogi oddechowe pokryły się pleśnią; jakby wciąż przebywał w budynku, gdzie brud tydzień wcześniej wygrał walkę o niepodległość i właśnie ogłaszał wybory do parlamentu. Zacisnął zęby na cygaretce, łudząc się, że nieprzyzwoicie drogie treasurer aluminum gold zastąpią nieprzyjemny posmak w ustach, choć jego wysiłki, nawet ten z płynem do dezynfekcji rąk w roli głównej, nie uciszył paranoicznych myśli kłębiących się pod sklepieniem czaszki. Pozostała mu do dyspozycji dobra mina do złej gry i nieco odległa wizja relaksującej kąpieli; uśmiech nr pięć, wzrok wbity w jezdnie, gdy porsche, z urokliwie cichym pomrukiem silnika, mijało kolejne metry kwadratowe przestrzeni, kilometr z kilometrem zbliżając go do celu. Piosenka, która leciała w radiu, kojarzyła mu się z włoskim słońcem, błękitem jeziora Como, z uśmiechem Lonnie, jej rozpuszczonymi włosami rozwijanymi przez wiatr, z ciepłą bryzą pocałunku na policzku i jej słodko-gorzką obecność. Samochód zaparkował obok rolls royce'a Sebastiana, który uniknął kombinacji dwóch sygnalizacji świetlnych i był już na miejscu. W Little Poppy Crest, choć w powietrzu czuć było zapach spalin, znacznie różniło się od tego, który obłokiem zniszczeń wisiał nad nagryzionymi przez nieuchronny upływ czasu, nieremontowanymi od dawna budynkami najbiedniejszej dzielnicy. Kuriozalna atmosfera Amnesii powitała ich od progu i przypomniała Hiramowi o czasach, które minęły; kiedy był tu ostatni raz, lokal liczył mniej pomieszczeń; kiedy był tu ostatni raz na liczniku miał mniej niż dwadzieścia pięć lat; kiedy był tu ostatni raz zdarzało mu się wciągać coś więcej, niż kurz z parapetu. I zapewne obecni stali bywalcy tego klubu podzielali jego tamtejszy entuzjazm i słabość do używek. Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniały i nawet bezlitosny upływ czasu nie wybijał ich z rytmu. Skórzane kanapy wzięły ich ciała w czułe objęcia kilka chwil potem, jak miła kelnerka o sylwetce modelki, z przyklejonym do ust uśmiechem żywcem wyciętym z magazynu, wskazała im drogę do przestrzeń zalanej fioletowym światłem. - Często widujesz takie plakaty na mieście? - pytanie zadał sto uderzeń serca później, gdy stolik ugiął się pod ciężarem schłodzonej butelki whishy i dwóch kieliszków, wracając do incydentu sprzed kilku godzin. Złości która wówczas wykrzywiła zazwyczaj powściągliwe rysy twarzy Sebastiana, bliżej było do zwierzęcej, nieokiełzanej furii. Nigdy nie mógł odmówić mu braku zaangażowania, ale nawet jak na niego – tego, kto stał na straży Prawa Kościelnego i respektował go w każdym celu – relacja wydała się wyolbrzymiona; kryło się za tym coś więcej, poza niesmakiem i zgorszeniem gorliwego wyznawcy? Laffite mógł jedynie zgadywać, że plakaty zaczęły się pojawiać wraz z incydentami, które nawiedziły miasto na przestrzeni ostatnich miesięcy, chociaż nadal nie pojmował – przynajmniej nie do końca - skali tego problemu. Verity niewątpliwie dysponował większym asortymentem wiedzy w tym zakresie, choćby przez sam fakt oddania swojego życia do dyspozycji Czarnej Gwardii. Zatem niewypowiedziane zamieniam się w słuch, Sebastianie, dlaczego ten bohomaz, zapewne naszkicowany przez kogoś, kto dawno nie konsultował swoich myśli z rozumem, naruszył granice twojej tolerancji? zawisło w powietrzu, gdy napełnił szklanki, wzbogacone o kilka kostek lodu, bursztynowym płynem. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Ubrania nie przesiąkły wilgocią, skóra nie przesiąkła smrodem, a buty nie utonęły w błocie. Lecz mimo to Sebastian również czuł się… nieświeży. To, co różniło go od Hirama, to fakt, że przestał już zauważać to uczucie. Nawykł do niego, jakby miał w zanadrzu drugą skórę, którą przywdziewał, gdy zachodzi potrzeba. Potem wymienia ją z powrotem, bo potem znów wsiada do swojego Rolls Royce’a i zapina na nadgarstku złotego Rolexa. Przez lata nabrał nienagannej wprawy w poruszaniu się po tych dwóch światach, nie mając zamiaru odrzucać jednego na rzecz drugiego. To nie miało już się zmienić. Nic więc dziwnego, że z taką łatwością zapomina o smrodzie i obskurności Sonk Road, kiedy parkuje pod Amnesią. Zwykle bywa w takich miejscach, gdy akurat pracuje pod przykrywką i tego wymaga od niego sprawa. Jeśli już zdarza mu się wyjść gdzieś towarzysko, wybiera raczej bary lub Country Club. Klubowe otoczenie przejadło mu się lata temu, jeszcze nim na dobre wstąpił do gwardii. Nie protestował jednak, kiedy Hiram zaproponował Amnesię — bądź co bądź, jest to miejsce dobre jak każde inne. W oczekiwaniu na Porche, które gdzieś po drodze zgubił z widoku tylnego lusterka, odpala papierosa i zaspokaja wieczny głód nikotynowy. Chociaż na kilka minut, nim znów zatęskni do dymu gryzącego gardło. Neony trochę drażnią oczy, ale whisky postawione przed nimi skutecznie odwraca uwagę od drobnych niedogodności. Hiram zabiera się za polewanie i rzuca pytaniem, które natychmiast sprawia, że oczy Sebastiana znów przykrywają się podobnie niepokojącym cieniem jak wtedy. Zerwał ten plakat, ale co z tego, skoro bluźnierca, który go zawiesił, będzie to robić dalej? Problem trzeba uciąć w zarodku. Czyli gdzie? W sprawczyni? W przeciwnikach Kościoła? W Lilith? — Nie. — Jeszcze nie, podsuwa mu jakaś życzliwa myśl. Nie jest przecież głuchy na nastroje ludzi, szczególnie teraz, gdy wie o istnieniu wyznawców Lilith. Zaczyna dostrzegać coraz śmielsze ruchy, które mają umniejszyć kościołowi. Nie wyobraża sobie, by jeszcze kilka miesięcy temu ktokolwiek mógł odważyć się na coś podobnego. A może raczej, nie uwierzyłby, że nie jest to odosobniony przypadek i że znajdzie on swoich popleczników. — Ale coraz więcej — przyznaje w końcu ze skwaszoną miną, w której jednak dominuje zaciętość. Jakby był gotów wszystkich ich wepchnąć w zimne mury kazamaty w jednej sekundzie, gdyby tylko zyskał w tej chwili taką sposobność. — To absurd — wyrzuca z siebie, nie kryjąc potępienia dla tego rodzaju zachowania. — Pojutrze w Saint Fall będzie sam kardynał. Przybywa tu specjalnie dla nas, dla czarowników, żeby pomóc nam się zjednoczyć po stratach, które odnieśliśmy. Żeby przypomnieć tym, którzy są wątłej wiary, że mają oparcie w Lucyferze i Ojciec jest tu z nami, a są tacy, którzy… — Kręci głową, jakby bezczelność tego zachowania go przerosła, choć przecież jako gwardzista z pewnością widział dużo gorsze występki. Zwilża gardło łykiem whisky, nim wzdycha ciężko. — Trzeba to ukrócić, nim się rozrośnie. Ale nie rozumiem. Naprawdę nie rozumiem. Kościół to Lucyfer. Dzięki Lucyferowi istniejemy, dzięki niemu mamy magię, więc jak ktokolwiek może tak nim wzgardzić? |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Tak, to absurd, co dzieje się z tym miastem. To absurd, że Kardynał podejmuje się takiego dużego ryzyka, ignorując możliwe i jednocześnie trudne do przewidzenia konsekwencje, ale w myśli zasady ku pokrzepieniu serc, nie może odwołać zaplanowanej na szesnasty dzień maja ceremonii ze swoim udziałem, choćby znowu plac Aradii miał stanąć w płomieniach, gdyż wówczas wizja artystyczna przelana na płótno plakatu mogła w umysłach obywateli stać sie druzgocącą prawdą. Okropnie się mylisz, Sebastianie, mruknął w myślach, o ile mi wiadomo Kościół to Piekielna Trójca, choć niewątpliwie Lucyfer odgrywa w naszej religii dominującą rolę. - Właśnie dlatego zadbanie o jego bezpieczeństwo znajduje się na liście priorytetów Gwardii - innymi słowy dopilnuj Sebastianie, by nic nie zakłóciło przebiegu jego wizyty w Saint Fall, choć nie musiał mówić tego na głos. Nie miał wątpliwości, że Verity zrobi wszystko, żeby właśnie tak się stało, a Czarna Gwardia ukróci krążące, niezbyt wygodne dla instytucji plotki, że sytuacja wymyka się Kleinowi spod kontroli. - Innymi słowy każdy, kto drwi sobie z Kościoła, pozwalając sobie na herezje - odrobinę go podpuszczał, uznając, że to lepsza metoda niż ciągnięcie go za język; znał go na tyle długo i dobrze, by wiedzieć, że nie puści łatwo pary z ust - nawet w tak kuriozalnej formie, powinien zostać przykładnie ukarany. Ujął w palce kieliszek i, na razie, uraczył podniebienie oszczędnym łykiem whisky w celu ocenienia jej smaku; nie był tu Macallan, ani Dalmore, ale równie przyjemnie paliła w ściany przełyku i pozostawiała po sobie przyjemny posmak. Rokoszując się chwilą ciszy, przetasował niewidzialną talię kart, która trzymał w ręku, pozwalając kotłującym się pod sklepieniem czaszki myślom na kalkulacje. Sebastianie, czyżbyś zapomniał, że u podstaw naszej wiary, poza Lucyferem, należy oddawać cześć także jego najdoskonalszemu tworowi zwanemu Lilith i jej latorośl - Aradii? - Na mieście chodzą słuchy, że Kościół chce umniejszyć roli Aradii i Lilith - na mieście było sporym niedopowiedzeniem, Hiram nigdy nie sugerowałby się przekazywanym z ust do ust plotką bez ich o ówczesnej weryfikacji, obaj i on, i Sebastian to wiedzieli, obaj czerpali informacje z pewnych źródeł, które, póki Kościół Piekieł nadal funkcjonował, szybko nie wyschnie - W istocie sądzę, że takie kroki powinny być podjęte już dawno temu, ale myślisz, ze przy obecnych nastrojach, jakie panują w społeczeństwie, ten ruch ustabilizuje już i tak napiętą sytuację? - Wyjął z kieszeni papierośnice i poczęstował jej zawartością Sebastiana, a po chwili, nieco niecierpliwie, wsunąć sobie do ust cygaretkę, by uzupełnić dokuczający mu niedobór nikotyny, na który obecnie cierpiał jego organizm. - W obliczu tych wszystkich nieszczęść, które dotknęły Saint Fall, potrzebne są zdecydowane działania, trudno się z tym nie zgodzić - mówiąc to, obracał między palcami zapalniczkę -ale, znajdując się na krawędzi kryzysu, takie radykalne decyzje, mogą wywołać odwrotny efekt od zamierzonego. - Zapalił papierosa i zaciągnął się nim, czując przyjemne mrowienie w krtani, a potem w przewodach oddechowych, zanim dym wypełnił swoją obecnością objętość płuc. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Powieki Sebastiana mrużą się ledwie zauważalnie w reakcji na komentarz Hirama. Przygląda mu się w milczeniu, najwidoczniej nie mając zamiaru uzewnętrznić tego, co przeszło mu przez myśl. Zastanawiające wydało się Sebastianowi, że Hiram mówi o tym, co znajduje się na liście priorytetów gwardii. Nie ma przecież prawa tego wiedzieć. Podpuszcza go, by Sebastan sam z siebie zaczął mówić więcej? Rzadko kiedy podobne podejście na niego działało. Może po prostu się domyśla. To oczywiste, że bezpieczeństwo kardynała jest priorytetem. Czy najwyższym? Tak, choć przeciętnego obywatela mogłoby kusić stwierdzenie, że najwyższą wagą cieszą się teraz ostatnie wydarzenia i zapobiegnięcie temu, by cokolwiek podobnego mogło się powtórzyć. Gwardia z pewnością nie ignoruje zagrożenia, ale faktem jest, że najważniejsze jest to, co przed oczami. A przed oczami będą mieć lada chwila samego kardynała i należy go bronić choćby kosztem własnego życia, jeśli tylko zajdzie taka konieczność. — Dla ciebie to kuriozalna forma — odejmuje szkło od ust, pociągając palcami po szorstkiej brodzie — dla tych, którzy wątpią, to prosty przekaz, który zrozumieją po jednej sekundzie. Ludzie są prości, łatwo ich zmanipulować. Taki plakat może wydawać się śmieszny, ale uwierz mi, kilkoro podburzonych ludzi, którzy zapomnieli, komu zawdzięczają wszystko, co mają, kilka takich plakatów i nikomu nie będzie do śmiechu. — Propaganda działa cuda, a jej nośnik, im prostszy, tym lepszy. Ani myśli tego bagatelizować. Dlatego sam fakt pojawienia się tych mazai tak targnął jego emocjami. Samo to, że ktoś odważył się rozprzestrzeniać podobne materiały, jest wielce niepokojące. Za oczernianie Kościoła łatwo trafić do kazamaty i fakt, że nie jest to już wystarczający powód, aby ludzie pomyśleli dwa razy, nim podejmą podobne kroki, budzi czujność. Czy gdyby nie posiadał całej wiedzy, którą zdobył w ciągu ostatnich miesięcy, wciąż podchodziłby do tego tak bardzo poważnie? Prawdopodobnie nie. Prawdopodobnie również umniejszałby skali problemu, aż ta uderzyłaby go prosto w zaślepione oczy. Wie wystarczająco, by nie ignorować tych potencjalnie drobnych znaków, że dzieje się coś złego. Hiram podejmuje temat, którego Sebastian się dziś nie spodziewał. Nie oznacza to bynajmniej, że nie chce się w niego zagłębiać. Słucha mężczyzny z zainteresowaniem i odchyla się nieco, by oprzeć plecy wygodnie o obicie kanapy. Szklanka z whisky luźno spoczywa w palcach zwieszonych między jego nogami. Spojrzenie, którym wpatruje się w twarz Hirama, można byłoby określić taksującym. A może to tylko światło tak pada? — Jak Kościół może umniejszyć roli Aradii i Lilith? — Uśmiecha się łagodnie, bez cienia oburzenia. Są z Hiramem w pełni zgodni w tym, co między słowami wybrzmiało najbardziej. Lucyfer jest ponad wszystkimi. — To, że w końcu zaczyna się o tym mówić, nie znaczy, że ktokolwiek komukolwiek umniejsza. Lilith to twór Lucyfera, a Aradia to ich córka. Z natury nie mogą się równać z tym, który je stworzył, niezależnie od roli, którą odegrały i za którą winniśmy im wdzięczność. — Sebastian zawsze będzie oddawał cześć Aradii za jej poświęcenie i wierzy, że jest wierną oraz oddaną córką. Zginęła za wizję Lucyfera, zginęła dla nich, dla czarowników. A Lilith? Lilith dała jej życie. Tu kończą się jej zasługi w świetle faktów, które wyszły ostatnio. Lilith zbuntowała się przeciwko własnemu stwórcy, przeciwko swojej rodzinie, przeciwko wszystkiemu, co tworzy Kościół. Nie zasługuje już na to, aby ją poważać, lecz na to, by zawlec ją przed oblicze Lucyfera, aby mógł wymierzyć należny osąd. Kościół nikomu nie umniejsza, ludzie po prostu zaczynają dostrzegać, że to, co powtarzano dotąd, było błędem, ułudą. Lilith i Aradia nigdy nie były równe Lucyferowi. — O jakich radykalnych decyzjach mówisz? Nikt nie wydał żadnego rozporządzenia, nikt nie próbuje zmienić stanu rzeczy. Ludzie zwyczajnie się budzą. Ku komu kierują modlitwy, teraz gdy lękają się o życie swoje i swoich bliskich? Instynktownie zwracają się ku temu, który jako jedyny może ich wysłuchać. Jeżeli poderwały się głosy, to są one co najwyżej odpowiedzią na te bluźnierstwa, które wynoszą Lilith na piedestał. W tym temacie również chodzą słuchy, a słuchanie ich przyprawia o ból głowy. — Ostatnimi czasy mówi się o wielu rzeczach, o zmiennych nastrojach, o skrzywionych wizjach na piekło i przyszłość czarowników. Niższe klasy społeczne i wyrzutki zwracają się ku Lilith, prawdopodobnie robiąc to tylko dlatego, że nie byli godni, by Lucyfer obdarował ich swoją łaską. Może zbyt mocno wątpili, może bluźnili, może nie żyli zgodnie z pryncypiami, a w Lilith i jej szepczących po kątach poplecznikach dostrzegli samowolkę i chaos, w których się odnajdą. Aż ktoś tego nie ukróci. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
- Wierzę, Sebastianie - przytaknął, odsuwając szklankę od ust. Nawet kuriozalne formy przekazu znajdują swoich zwolenników, tak jak groteska, swego czasu, odnalazła dość liczne grono odbiorców. – Czasem wystarcza iskra, by na dobre rozpalić płomień buntu - kontynuował myśl Verity'ego, gdyż nie sposób było polemizować z jego tokiem rozumowania, zwłaszcza gdy ich punkt widzenia był ku siebie zbliżony, niemal zbieżny.- Już teraz sytuacja jest niebywale napięta. Nawet w Salem natknąłem się na kilka śladów niesubordynacji względem Kościoła i nie mam wątpliwości, że wywodzi się stąd, z Saint Fall. Nie szukał w postawie Sebastiana zrozumienia. Czasem kłamstwa szeptane w ciemnych zaułkach mogą mieć większy posłuch niż niosący się z ambony donośny głos kapłana, który, choć powinien torować sobie drogę do świadomość wiernych, nie zawsze trafił do ich uszu, a jedynie odbijał się niezrozumiałym echem od ścian ich czaszki. - Jestem pewny, że nikt, nawet Kardynał we własnej osobie, nie spróbuje zaprzeczyć słowom spisanym na kratach Księgi Bestii. Podważanie roli Lilith i Aradii byłoby świętokradztwem – przytaknął, racząc podniebienie kolejnym łykiem whisky. Zwłoki papierosa, po kolejnym zaciągnięciem, porzucił w popielnicy o grubym rancie. Pomiędzy umniejszaniem a podważeniem istniała pewne, znaczna różnica; Lilith wydała na świat Aradię, Aradia, niosąca na swoich barkach świadectwo Lucyfera, wypełniła wolę swojego Ojca, wręczając śmiertelnym istotą drogocenny, nieśmiertelny dar – magię, jednak obie kobiety były jedynie narzędziami w jego rękach. Gdyby nie on – magia pozostałaby jedynie w sferze ludzkich marzeń, poza świadomością i pojmowaniem, byłaby fikcją literacką i niczym więcej. - W pewnych kręgach mówił się o wykluczeniu z liturgii kapłanki, która do tej pory dzielnie podążyła w ślad z Arcykapłanem - pozwolił sobie na lekki ton, w którym nie było śladu po rozbawieniu, drwinie czy żadnej innej nie pożądanej emocji; jego głos zdradzał tylko jedno – akceptacje tego stanu rzeczy. – Niemniej jednak kilka najbliższych dni, konkretnie msza rozwieje wszelkie wątpliwości ukryte pod kryptonim intencje Kościoła – skończył jeden wątek i po chwili, bez żadnej pauzy, rozpoczął kolejny: - Tam, gdzie lęk, tam pojawia się potrzeba modlitwy. - Jak trwoga, to do Trójcy Piekielnej. Żadna prawda objawiona, mechanizm obronny ludzkiej, szukającej otuchy psychiki. - Niezaprzeczalnie lęk zjawił się razem z wydarzeniami, jakie zatrząsały miasteczkiem końcówką lutego, a potem także w marcu. - Dwudziestu szósty dzień lutego zmienił wszystko. Wraz z tym, co nadeszło. Salem również nie pozostało na to obojętne, choć działało bardziej pragmatycznie. – Do czego zmierzam? Rozlał kolejną porcję alkoholu do szklanek, zanim myśli przekształcił w słowa. Nie śpieszył się; nadal nie był pewny, czy Amensia to dobre miejsca, by poruszać takie tematy, ale właśnie takie lokum wybrał na miejsce ich spotkania, więc musiał uwolnić się od kłębiących się pod sklepieniem czaszki dylematów. - Otóż, kilka dni temu miałem przyjemność przebywać na terenie tutejszego uniwersytetu. W trakcie prac, byłem świadkiem pewnej rozmowy. - Konkretnie jej strzępków, bo nie przysłuchiwał się jej z przesadną wnikliwością. Co innego konkurowało wówczas o jego uwagę. Choćby majacząca w oddali sylwetka madame Faulkner. – Dwójka młodych czarowników wdała się w dyskusje na temat rzekomej korupcji w Kościele i o tym że podobno drzwi świątyni, kiedy wybuchł pożar na placu Aradii, zostały zamknięte przed wiernymi, co dla jednego z nich było dowodem na to, że Lucyfer nie chciał przyjść tym ludziom z pomocą. Choć z naszego punktu widzenia brzmi to jak wyssane z palca bzdury - oboje wiedzieli, ze nie do końca; wpływ Kręgu na Kościół i odwrotnie był coraz bardziej widoczny; uroboros, zamknięty w tańcu, połykał swój własny ogon – a młodość rządzi się swoimi prawami, ty i ja jesteśmy tego świadomi, takich głosów pojawia się coraz więcej, a Lilith od dawna odnajduje sobie drogę do ust bluźnierców. Przykładem jest bunt, który wstrząsnął losami tego miasteczka przed stu laty - choć tu oczywiście brakowało dowodu na to, ze Fogarty'm, poza rządzą władzy, przyświecał też inny cel - nadgorliwa wiara w Lilith, której rzekomo składali krwawe ofiary z niemagicznych, jednakże to właśnie ta rodzina prowadziła aktywną, otwartą, promagiczną polityką i nie kryła się z niechęcią do ludzi, którym Lucyfer poskąpił magicznych zdolności. – Głosy są coraz bardziej słyszalne i przyprawią o migrenę, jednak historia lubi zataczać koło i tu pojawia się znaczące pytanie, na które zapewne nikt nie zna odpowiedzi - jak przerwać te błędne koło? - Gorycz swoich słów wymazał palącym posmakiem alkoholu. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO