First topic message reminder : Łąka kwietna W głębi lasu ukryta jest łąka kwietna, gdzie tysiące kolorowych kwiatów tańczą w blasku wiecznej nocy. Na tle ciemności ich barwy wydają się jeszcze intensywniejsze, ożywione przez delikatne światło księżyca. Białe, fioletowe, niebieskie i różowe płatki roślin układają się w malownicze wzory, które rozświetlają mroczny las. Łąka ta, otoczona cieniem drzew, emanuje spokojem i tajemniczością, zachęcając do zatrzymania się na chwilę i delektowania się pięknem wieczornej przyrody. Rytuały w lokacji: * Poniższe rytuały obejmują obszar na ścieżce przed wejściem do lokacji Rytuał ruchomego piachu [moc: 105] Bezobcy [moc: 70] Pole grawitacyjne [moc: 113] |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
The member 'Marvin Godfrey' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 90 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
Silne zawroty głowy prawie pozwoliły mu zobaczyć gwiazdy. Prawie, bo ostatecznie zdążył opaść na kolana i podeprzeć się dłońmi o ziemię. Zamknął na chwilę oczy. Świat, który wirował mu przed twarzą, niebezpiecznie bujał całym jego żołądkiem, a byłoby trochę niefortunnie, gdyby zrzygał im się w pentagram w połowie rytuału. Kto wie, czy nie stworzyliby wtedy nowego rodzaju magii. Gdyby tylko był w stanie, żywo zaprotestowałby przed wynoszeniem go do kącika rannych i niepotrzebnych. Rytuały mogły go składać w pół, ale był tak uparty, że gdyby było trzeba, to rzucałby je nawet na kolanach i z nosem wbitym w ziemię. Niestety tym razem pilnował go niedoszły drwal i gwardzista – nie było szans i okazji do pyskowania. Pogodzony z porażką, skorzystał ze swojej ludzkiej podpórki i schodząc poza zasięg działania magii, przyjął z wdzięcznością wodę od Marvina. – Dziękuję – szepnął, gdy odchodził, powoli odkręcając korek. Trochę bał się mówić głośniej. Kto wie, czy wtedy rzeczywiście nie wywróci sobie żołądka na lewą stronę. Wodę pił małymi łyczkami i próbował poziomować głowę w taki sposób, aby pozostawić ją jak najdłużej w jednej pozycji. Nie szło mu to nawet aż tak źle, ale nietrudno było domyślić się, jaki z niego był obserwator. Nie zauważył nawet tego, czy rytuały, jakie mężczyźni rzucali na sam koniec, skutecznie rozpaliły świece, czy raczej musieli obejść się smakiem. – Zbierzecie resztę…? – Zapytał, kiedy sylwetki Sebastiana i Marvina zamajaczyły mu na skraju widoczności. – Świec. Uzupełnił szybko, żeby czasem nie zaczęli kwiatów z łąki zbierać i ładować mu do kieszeni. Nie no, nie zrobiliby tak, ale taka wizja była dość zabawna. Pożegnanie w jego wykonaniu zakończyło się niemrawym machnięciem dłonią, ale o dziwo udało mu się nie zapaskudzić tapicerki Veritiemu, kiedy ten wiózł zwłoki do Maywater. Maurice był mu bardzo wdzięczny za podjęcie tego najwyższego ryzyka. Dzięki temu miał stosunkowo spokojny powrót i trafił pod profesjonalną opiekę swojej pomocy domowej. | zt Kowen Dnia |
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
Czasem doczekalnie piekielnej odpowiedzi na swoją inkantację jest trudem daremnym i w pocie wywalczanym na próżno. Z tym, że to nie jest ten dzień. Marvin czuje to w cieple pentakla, palcach zaciśniętych na athame i wreszcie widzi w koniuszkach knotów rozjarzonych ogniem. Oddech z samego Piekła tchnął w to miejsce jeszcze jeden okruch magicznej ochrony, a Godfrey może odetchnąć z ulgą i ponownie przyjrzeć się towarzyszom. — No to po robocie — rzuca zadowolony, może odrobinę zbyt głośno, by Overtone mu za tę uprzejmą informację należycie podziękował. Wyglądasz jak gówno — mógłby rzucić jak w kierunku dowolnego chłopaka z Wallow. Zreflektował się szybko, że może nie wypada, choć Maurice w istocie nie przypomina teraz najlepszej wersji siebie. Godfrey widział to już zbyt wiele razy — u siebie i u innych, by rozwodzić się nad tym dłużej. Ale też wystarczająco współodczuwa, by spojrzeniem wyrazić najgłębsze zrozumienie dla jego gównianego samopoczucia. Ostatnio tak się czuł, gdy przeszarżował z piciem, a później ze słuchaniem. Paskudna sprawa. Dlatego bierze na siebie jeszcze jedno, ważne zadanie. Nie trzeba mu go powtarzać po raz drugi. — Posprzątam — odpowiada natychmiast. Widzi przecież przed sobą ludzi albo wyjątkowo posępnych i milczących, albo zbyt boleśnie doświadczonych przez magię, by on teraz miał na cokolwiek się uskarżać. Zebrane komplety zgarnia na jedną kupkę, którą dzielnie wyniesie z lasu, w zasadzie całkiem szczęśliwy z tego, że może okazać się pomocny na jeszcze jeden — choćby tak głupi — sposób. W drodze powrotnej tą samą ścieżką, którą tutaj dotarli już milczy jak zaklęty, pozwalając wszystkim — w tym sobie — na swobodne zanurzenie się we własnych refleksjach. Po tym, co zobaczyli na tamtej łące, to najlepsze, co można zrobić. Wreszcie trafiają do głównej drogi, by — po pożegnaniu Maurice'a i Sebastiana — odjechać stamtąd w towarzystwie milczących państwa Marwood. /zt Marvin |
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka