First topic message reminder : Jezioro w głębi lasu W głębi lasu znajduje się rozległe jezioro, które wydaje się być zatopione w ciemnościach. Jego wody są głębokiej czerni, odbijając jedynie bladą poświatę księżyca, który przebija się przez gałęzie drzew. Brzegi jeziora są ledwo widoczne w mroku, a jedynym dźwiękiem, który rozbrzmiewa w otoczeniu, jest szept wiatru przeciskającego się przez gęste gałęzie. To konkretnie jezioro owiane jest legendami, jakoby zamieszkiwała w nim kelpie. Nikt nie zanurkował na tyle głęboko, aby zobaczyć ją na własne oczy, ale od czasu do czasu na brzegu jeziora pojawia się koń o śnieżnobiałej maści. Obowiązkowy rzut k3 (dla pierwszej osoby w wątku): K1-K2 – Nie widzicie nic nadzwyczajnego. K3 – W oddali, pomiędzy zaroślami, możecie dostrzec konia o nienaturalnie białej maści i nietypowych, niebieskich oczach. Uważajcie, jeden nieprawidłowy ruch może go spłoszyć. Bonusy w lokacji: +20 do kości na umiejętności odmienności syreny. Rytuały w lokacji: Illusio Loci [moc: 105] Roślinnej bramy [moc] (na końcu ścieżki wiodącej do jeziora) Accesus Prohibitio [moc: 97] Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Sob Maj 11 2024, 00:45, w całości zmieniany 2 razy |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
Sprawy przybrały wyjątkowo nieoczekiwany obrót. Można byłoby dalej wzdychać nad nieszczęściem ufajdanej koszuli i spierać się ze staruchem, tylko ciężko ignorowało się lecącego w przestrzeń towarzysza. Czy Verity właśnie potknął się o własne nogi? - Na rany Aradii, Cain… – westchnął Maurice, który nie miał większego problemu z tym, aby odwrócić wzrok od bezdomnego na rzecz przyjrzeniu się powalonemu na łopatki mężczyźnie. Był jednak zbyt zdekoncentrowany, by zauważyć krew lejącą mu się spomiędzy włosów, dlatego jedynie wyciągnął ku niemu dłoń, aby pomóc mu wstać. Być może zrobił to w ostatniej chwili. Dziad dalej się odgrażał, a Annika stała napięta jak struna, najwidoczniej próbując zakląć rzeczywistość. Ta jednak zaklęła się sama. Dziad pomknął w kierunku wody, która wzburzyła się dziko w akompaniamencie donośnego rżenia. Oby Cain zdążył wstać, bo Maurice natychmiast puścił jego dłoń, gdy tylko w zasięgu wzroku pojawiła się Kelpie. - Ha! – Zawołał podejrzanie entuzjastycznie i pewnie gdyby sekundę później nie pomknęła na nich piekielnie wielka fala, pewnie mógłby pozostać pełen nadziei na kontynuowanie zamiaru, z jakim stawili się dziś w okolicy jeziora. Strach. Emocje spłynęły mu przełykiem aż do żołądka, który skurczył się gwałtownie pod wpływem potencjalnej wizji tego, do czego mogłoby to doprowadzić. Przelotne spojrzenie na Annikę było niemalże niedostrzegalne, ale jeżeli już zostałoby zauważone, mówiłoby zdecydowanie więcej, niż powinno. Dlaczego w ogóle postanowił z nią pójść? Powinien zainwestować w osobistego doradcę. To wyszłoby mu tylko i wyłącznie na dobre. Nie szukał ucieczki. Uznał, że uciekanie przed falą ma tyle sensu co surfowanie na porywie wiatru. Może miał rację… w końcu niejedną falę już ujarzmił. - Securus - przywołał nazwę zaklęcia z zamiarem osłonienia się przed rąbnięciem ich w karki ciężkim strumieniem wody, a potem nie patrząc czy jego zabiegi okazały się skuteczne, sięgnął do magicznej liry, którą zabrał ze sobą na tę wyprawę. Uderzył w jej struny z typowym dla Overtonów przesadnym zapałem, ale na tym poprzestał. Nie potrafiłby na niej zagrać nawet pomimo najszczerszych chęci. Na szczęście nie musiał. Lira potrafiła grać samodzielnie. Czy czarowanie muzyką miało okazać się skuteczne? Nie wiedział, ale alternatywa w postaci pojedynkowania się z piekielną bestią wcale mu się nie widziała. A jeszcze mniej mu się widziały spontaniczne kąpiele w jeziorach przy van der Deckenie… |
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Stwórca
The member 'Maurice Overtone' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 93 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Cain Verity
ANATOMICZNA : 13
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 170
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 17
TALENTY : 3
Lekkomyślność tuczy się nieprzemyślanym manewrem Caina, gdy nie wiedząc kiedy, but mężczyzny zahacza o wystającą z ziemi gałęź drzewa, niemal od razu zbijając go z nóg. Ciało, nienawykłe do przeszkód podobnego kształtu, przyzwyczajone co najwyżej do nierówności miejskiego chodnika – czyli tych dość płytkich różnic płaszczyzn, które można uniknąć lekkim wzniesieniem nogi – dziś nie może się odnaleźć w nowej, pełnej natury przestrzeni. Przeciwnie do charakterystycznej mu na co dzień elegancji, przyroda zabiera mu charme poruszenia, cały jego szyk i czar powściągliwości. Chce czy nie, w jednej chwili, jak nieporadne dziecko, chyli się ku ziemi, i z podobną bezradnością, uderza szybko o twarde podłoże, prawdopodobnie korzeń, czując nie tylko łupanie w czaszce, ale również ciężar naniesionego na niego wstydu. — Nic mi nie jest— mówi niemal od razu po zadanym przez Annikę pytaniu. Robi to w automacie i w obronie resztek dumy, po pomimo swoich słów, nie ratuje go to przed konsekwencją upadku. Umysł, zamroczony przez mocne uderzenie, przyciemnia obraz do granicy i uniemożliwia mu wyłonienie przed nim konkretnych kształtów. Jakby Cain, niezdolny sięgnąć do dna funkcji poznawczych, brodził dłonią w błocie – w ciemni własnego oszołomienia. Jakakolwiek myśl, jaka mogłaby się w nim teraz zrodzić, ogłuszona przez upadek, ginie w bólu głowy i w mdlącym zakręcie zdezorientowania. Dopiero parędziesiąt sekund spokojnego siedzenia na ziemi, podczas którego dotyka lewą dłonią źródła bólu, skoncentrowanego na tyle głowy, daje mu większy ogląd na sprawę. Nie czuje pęknięcia, gdy jednak palce docierają do czaszki, chłonie pod nimi wilgoć cieczy, którą szybko identyfikuje jako krew. Złowieszcze i głośne: Cholera!, przemyka przez głowę, a grymasem niezadowolenia niesie się na twarzy, gdy zdaje sobie sprawę z tego, w jak niewygodnej znajduje się pozycji zważywszy na swoją chorobę. Pierwszy impuls paniki szybko jednak znika, gdy dociera do niego, że to on ciągnie za wodze własnych działań. On wybiera kierunek i sposób radzenia sobie z problemem. W tym przypadku rozwiązanie jest proste: — Dzięki... — Chwyta Maurice'a za dłoń swoją lewą ręką, która nie miała kontaktu z głową i gdy tylko ma okazję, odsuwa się od Overtone'a, by ograniczyć kontakt w razie gdyby ten chciał sprawdzić jego stan zdrowia. Szczęście w nieszczęściu powstanie Kelpie z czeluści wód pochłania uwagę ich wszystkich i wymusza na nich szybkie reakcje. Cain nie ma czasu myśleć – działa instynktem byłego sportowca, by korzystając z szybkości hokeisty i sprawności jeźdźca, rzucić się w kierunku Kelpie, nim ta narobi więcej szkód, niż dotychczas. Nie ma pojęcia, czy ujarzmienie bestii jest możliwe, jest natomiast więcej niż pewien, że w starciu z nią największą jego siłą są właśnie atuty fizyczności, skoro magia defensywna nigdy nie wliczała się w spektrum zainteresowań Verity'ego. Dlatego plan jest krótki: dosięgnąć grzbietu Kelpie i dosiąść jej. Akcja pierwsza (dotarcie do Kelpie): 78 (kość) + 5 (szybkość) + 6 (sprawność) > 70 (próba udana) Akcja druga (dosiadanie bestii): 63 (kość) + 5 (jazda konna) + 6 (sprawność) > 45 (próba udana) |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Shadowplains Mansion
Zawód : Adwokat Diabła
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Są w życiu takie momenty, kiedy myślisz, że wszystko masz pod kontrolą — jak gdyby nigdy nic ucinasz sobie pogawędkę z brodatym furiatem w wieku emerytalnym, ptaszki ćwierkają, strumyk szemrze, a las odpowiada szumem zielonych liści. Są takie momenty, kiedy ten niemal sielski obrazek jakby podszywa pewne podskórne przerażenie, a nagle okazuje się, że garść trafnego przeczucia i kilka plotek z ust portowych dziwaków to więcej, niż strzał w dziesiątkę — to rzeczywistość, w której stary człowiek zamiast wrzeszczeć, rży, Overtone zamiast również wrzeszczeć, przygrywa na lirze, a poważny A Annikę dla odmiany nawiedza przez chwilę paraliżujące wspomnienie bezradności, przeszywający prądem strach o życie własne i towarzyszy. A mini–tsunami już mknie w ich kierunku. Ostatkiem przytomności Annika podnosi przed siebie dłoń, a usta, nim zaleje je woda, układają się w krótkie— — Tela — warte dokładnie tyle, ile słowa przestrogi, którymi obdzieliła po równo towarzyszy, zanim przyszli tu narażać życie dla jej naukowej ciekawości. Przez chwilę traci orientację, gdy nagłe otrzeźwienie przenika brutalnie lodowatym prysznicem każdą nitkę jej odzieży, odbierając na chwilę oddech, zdolność myślenia, a nawet strach. Trwa to zaledwie uderzenie serca, moment potrzebny na ułożenie w głowie drugiej inkantacji — czar–zabezpieczenie, by coś nie porwało Caina zbyt daleko w nieprzyjazne wody. Jeszcze nie widzi, nie rejestruje świadomym i przytomnym zmysłem, że ten właśnie krwawi, że upadek był poważny. Przetarła twarz dłonią. Percepcja zawęża się do jednej myśli i do jednego celu. A celem tym jest— — Foliiscaptio — zatrzymanie konika na brzegu. Bo nie miałaby pojęcia, jak przedstawić Veritym to, że przypadkiem na niewinnej wycieczce, utopiła ich krewniaka. Nie wspominając o utracie całkiem dobrego kolegi. Obiecała sobie, że wrócą, tak? Zatem wrócą. Rzut: Tela (65)— 8 + 20 = 28 – Nieudane Rzut drugi: Foliiscaptio (40) — k100 + 20 |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Stwórca
The member 'Annika Faust' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 58 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Reakcje na zagrożenie, jak widać, mogą być drastycznie różne. Maurice, dzięki sprawnej reakcji i wyjątkowo silnej mocy, zaklęcie przybrało na sile, osłaniając Cię przed wodnistym uderzeniem, dzięki czemu sam pozostałeś nieprzemoczony. Cainie, Ty za to zdecydowałeś się zignorować i ból, i ranę, i nadchodzącą falę, która uderzyła w Ciebie z ogromną siłą, przewracając na ziemię, z której musiałeś się jeszcze dźwignąć. Anniko, Ty nie miałaś tyle szczęścia, co Maurice – tarcza nie uformowała się na czas, sprawiając, że fala spadła na Twoją twarz, wywracając na ziemie. Teraz oblepiona byłaś błotem i przemoczona od stóp do głów. Na domiar złego, wciąż pozostawałaś na ziemi. Pierwsze dźwięki płynące ze strun liry Maurice’a okazały się zbawienne. Rozdrażniona kelpie, chociaż jeszcze przed momentem szykowała się do kolejnego ataku, stojąc dęba i wierzgając zaciekle kopytami, teraz nagle stanęła na czterech nogach. Nie od razu zrozumiała, co się wokół niej dziele, ale oddech powoli się miarkował, co słychać było w krótkich poparskiwaniach dochodzących z pyska. Twoje czyny, Maurice, zdecydowanie ułatwiły pracę Cainowi, który zerwał się, wiedziony instynktem, pognał do bestii i bez trudu wdrapał się na jej grzbiet. Ta jeszcze nie za bardzo wiedziała, co się dzieje, ale powoli przyzwyczajała się do nowej sytuacji. Nawet nie zareagowała na Twój czar, Anniko choć korzenie rzeczywiście wydobyły się spod ziemi, bezboleśnie oplatając się wokół nóg śnieżnego konia, unieruchamiając go skutecznie. Kelpie nie stanowiła już zagrożenia. Dzięki Waszej pracy zespołowej, zyskaliście jej przychylność. Coś Wam podpowiadało, że nie zrobi Wam krzywdy. Anniko, jako najbardziej obeznana z magiczną fauną wiesz, że złapanie za uzdę nie tylko uspokaja bestię, ale sprawia, że staje się posłuszna Waszej woli. Pytaniem pozostawało, co zamierzacie z nią zrobić. — Wypuśćcie mnie – głos, tym razem, wypływał z pyska konia i przypominał barwę zdecydowanie kobiecą. – To jest mój dom. Tak długo, jak nikt nie zrobi krzywdy mi, tak ja nie zrobię krzywdy nikomu. Możecie spełnić prośbę kelpie – możecie pozwolić jej zamieszkać w jeziorze. Możecie również spróbować ją przegonić, albo zabić na miejscu. Próba przygarnięcia bestii pod swój dach okaże się jednak nieudana – kelpie nie zaaklimatyzuje się w nowym środowisku i ucieknie przy najbliższej okazji. Kiedy podejmiecie decyzję, należy zgłosić się po interwencję Mistrza Gry. Punkty życia: Annika: 156/171 (-15) Cain: 140/170 (-20P, -5W, -5M) Maurice: 162/172 (-10P) Kelpie: 140/140 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
Na polu bitwy działo się wiele. Fala wody na szczęście nie imała się syrenek i rozbiła się jedynie o wyczarowaną tarczę. Towarzysze Maurycego tyle szczęścia nie mieli, ale w obliczu próby uspokojenia kelpie, nie miało to najmniejszego znaczenia. Lira śpiewała słodką obietnicę ratunku, Annika pewnie odklejała się jeszcze od zabłoconej ziemi, a Cain dostał skrzydeł. Kiedy on wlazł na tego konia? Maurice zamrugał kilka razy, jak gdyby nie potrafił pojąć, co za licho wbiło mu do głowy tak idiotyczny pomysł, by dosiadać bestii. - Widzę, że masz doświadczenie, Cain. Zajechałeś niedawno na rodeo? - Słowa brzmiały uszczypliwie, ale uśmiech widoczny na twarzy Overtona zdradzał, że było to tylko niewinne przekomarzanie się. Ledwie serce zabiło mu mocniej, a już poczęło zwalniać. Kelpie przemówiła ludzkim głosem, czyniąc całą sytuację jeszcze bardziej absurdalną. Maurie słuchał jej jednym uchem, kiedy przedzierał się przez spływającą do jeziora wodę, aby van der Deckenównie również zaoferować pomocną dłoń w podźwignięciu się na nogi. - Nie wiem jakie macie zdanie na ten temat… - zaczął, ponownie patrząc w kierunku nieco zdezorientowanego stworzenia, jak gdyby próbował rozpracować jego prawdomówność. Cholera, chciałby tak potrafić. Może wtedy Stheino przestałby tylko niewinnie się szczerzyć po zwinięciu mu obiadu… -…ale nie wyobrażam sobie przesiedlania jej. To byłoby zbędne okrucieństwo. O ile dotrzyma danego nam słowa. - W tym miejscu uniósł wymownie brew, jakby potrzebował gorliwego pokiwania łbem przez kelpie. W zasadzie to dywagacje i tak były im zbędne. Maurice był przekonany, że nawet jeśli pan jeździec chciałby zabrać kucyka do domu, to Annika podzieli jego własne zdanie. ...prawda? |
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Cain Verity
ANATOMICZNA : 13
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 170
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 17
TALENTY : 3
Adrenalina, zapędzona za sprawą nagłego ruchu w tunele żył, rozgrzewa ciało przyjemnym prądem reakcji i choć szkielet Caina, rzucony dzisiaj drugi raz na glebę (tym razem przez siłę nadchodzącej fali), uderza o grunt z ciężarem noszących go kilogramów, on zdaje się tą kwestią nieprzejęty. Jutro przypomną mu o niej nabrzmiałe na ciele siniaki, dziś natomiast dźwiga się dzielnie ze ściółki leśnej, a także z nizin własnej bierności, by w kolejnych sekundach, jak z procy, wystrzelić przed szereg, wprost na bestię. Dorwanie się do grzywy Kelpie okazuje się mniej problematyczne niż zakładał z początku, a w wyniku uspokajającej pieśni, wygrywanej z liry Maurice'a, można rzec, że jest to nawet względnie „bezpieczne. Poziom trudności w pozostaniu na grzbiecie zwierzęcia maleje, a uśmiech satysfakcji, wprost przeciwnie do tego, rośnie w siłę. W efekcie, nie tylko wygląda na usatysfakcjonowanego, ale również tak się zachowuje. — Te łóżkowe się liczą? — odważa się na ciut pikantny żart, nie pozwala jednak by z szczeliny warg wydobył się przebrzydły, rubaszny śmiech, pozostawia twarz ledwie okoloną zaczepnym uśmiechem, który niknie w kolejnym ruchu, gdy skoncentrowany na bestii, łapie się grzywy bezpiecznie. Koniec końców pomysł z ujeżdżaniem potwora okazuje się skuteczny, ale również całkiem pojednawczy, gdy w akompaniamencie echa głosu Kelpie, wypływającego z jej pyska, może nie tylko ją usłyszeć, ale również „poczuć” bestię każdym zmysłem. Siedząc na niej i brodząc razem z nią w wodzie, wyrywa z tej unikatowej chwili kawałek jej życia, by spojrzeć na świat z perspektywy bestii.. Dostrzega jej bliskość z naturą i tę charakterystyczną tęsknotę za ciszą, wybijającą z kwadratów własnych ścian. Sam też nie chciałby, aby w najbardziej prywatnej przestrzeni jego życia, ktoś wchodził w nią z butami bezceremonialnie. — Odprowadzisz mnie bezpiecznie na brzeg, to ja pozostawię Cię bezpiecznie w Twoim domu... — rzuca bezpośrednio do Kelpii, niejako utwierdzając jednocześnie Maurice'a w tym, że obejmują to samo stanowisko w sprawie. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Shadowplains Mansion
Zawód : Adwokat Diabła
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Bilans spotkania z wodnym konikiem — przemoczeni, ranni oraz przemoczeni i ranni. Śmiechom i dokazywaniom nie będzie końca, kiedy wrócą wreszcie do cywilizacji, ciepła i czegoś rozgrzewającego w żyłach — bo co do tego, że wrócą, Annika upewniła się w równo trzydzieści cztery uderzenia serca później, kiedy Cain już dosiadał spętaną i ugłaskaną bestię. Kto by pomyślał, że to ten sam Cain, który ledwie kilkadziesiąt minut wcześniej kwestionował swoją użyteczność. Potrójna satysfakcja to głośne westchnienie ulgi i ociężałe powstanie na równe nogi z pomocą Overtona oraz w akompaniamencie nieprzyjemnego chlupotania w butach, spodniach i w— Nieważne. — Dumna jestem, panowie — uśmiech Anniki jest tego potwierdzeniem, a odwołany czar kolejnym znakiem, że wszystko udało się lepiej, niż dobrze. I tylko naprawdę wprawny obserwator dostrzeże, że jeszcze nogi jej drżą, a za taki stan rzeczy odpowiada coś innego, niż tylko przenikliwe zimno. — Poprzechwalacie się za chwilę — wypowiedziane tonem, jakby sugerowała im chwalenie się przebiegniętymi kilometrami, a nie przygodami na liczniku; zbyt wiele sprośnych żartów Annika w życiu usłyszała, by robiło to na niej wrażenie większe, niż tatuaż gołej baby na opalonym ramieniu marynarza. Poza tym, mają jeszcze robotę. Pierwsze kroki bolą, a Annika wbrew ostrzegawczym bodźcom, wręcz doskakuje do kelpii. Delikatnie rozchyla chrapy, jakby chcąc zobaczyć uzębienie, głaszcze przylegające do ciała łuski i tylko resztka zdrowego rozsądku powstrzymuje ją od dokładnego przyjrzenia się wszystkim czterem kończynom i może jeszcze poszukaniem genitaliów. Ma tyle pytań... — Dotrzyma — odpowiedziała szybko na wątpliwość Overtona i zapatrzyła się w ślepię zmiennokształtnego potwora... Czy rzeczywiście była potworem? — Nie krzywdzę bestii — czasem bestiami są ludzie, Czy przyjmuje gości? — Wypuśćmy ją. Wszyscy cali? — Jeszcze jedna kontrola stanu zdrowia towarzyszy. Wie po sobie, że ta przezorność wcale nie jest przesadzona. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Kelpie stała spokojnie na brzegu. Machnięciem ogona muskała śnieżne umaszczenie, czasem zahaczając też o Twoją nogę, Cainie. — Możesz bezpiecznie zejść – informuje Cię bestia, nie stawiając oporów, ani nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów. Jak powiedziała, tak zrobiła, wypuściła Cię bezpiecznie na brzeg i nie próbowała już żadnych gwałtownych ruchów. Cierpliwie zniosła nawet Twój dotyk, Anniko, gdy zaglądałaś jej w paszczę okiem profesjonalisty. – Naturalnie – tym razem odpowiada na Twoje pytanie. – Każdy będzie mile widziany, tak długo, jak będzie szanował mój dom. Tylko tyle i aż tyle. W rzeczywistości, jak na jeden dzień, przygód było wystarczająco. Uwolniona kelpie parsknęła jeszcze tylko krótko, zakołysała osobliwą grzywą, a potem odwróciła się, aby pomknąć poprzez taflę wody i jednym susem wskoczyć w jej głąb. Moglibyście przysiąc, że gdy zanurzyła się do połowy, tylne kopyta przemieniały się w rybi ogon. A może to tylko złudzenie. I tylko Ty, Maurice, obserwując ten widok, poczułeś coś dziwnego. Osobliwy prąd przebiegający przez Twoje ciało. Poczułeś się lepiej. Czułeś się silniejszy w sposób, o którym nie mogli wiedzieć Twoi towarzysze – ale najwidoczniej wiedziała o nim kelpie. Anniko, Cainie i Maurice, zdecydowaliście się wypuścić kelpie i pozwolić jej zamieszkać w jeziorze. Wskutek podjętych przez Was decyzji, opis lokacji zostanie zaktualizowany o obecność kelpie. Dodatkowo, przebywając w lokacji, wszystkie syreny otrzymują bonus +20 do kości na swoją odmienność. Ze względu na obecność kelpie, macie możliwość prowadzenia z nią gier w przyszłych wątkach. W takich sytuacji kelpie stanie się postacią NPC, którą możecie poprowadzić samodzielnie, bądź zaprosić do wątku Zjawę. Anniko i Cainie, ponieważ nie obroniliście się przed falą i wracacie do domu przemoczeni, w najbliższych dniach zmagać się będziecie z trawiastą grypą. 26 maja wieczorem poczujecie niepokojące drapanie w gardle, a choroba odezwie się z pełną siłą już 27 maja i potrwa aż do 31 maja. W tym czasie powinniście rozegrać wątek, w którym zmagacie się z chorobą, poświęcacie się odpoczynkowi i przyjmujecie lekarstwo. Mistrz Gry zaktualizuje rubryczkę ze stanem zdrowia w Waszej karcie postaci. W ramach ukończenia zadania, wszyscy otrzymujecie dodatkowe 50PD do zakupu surowców. Dokonując zakupu, powinniście podać link do tego posta na znak możliwości wykorzystania takiego bonusu. Osiągnięcie wraz z ostatecznymi punktami doświadczenia zostaną przyznane po zakończeniu wydarzenia. Mistrz Gry z tematu |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
Parsknął cicho, odwracając twarz bokiem do Caina, aby uśmiech go nie zdradził. Tak na wypadek, jeśliby miał wykazać się głuchotą i nie zwrócić uwagi na reakcję zebranych. Żarcik jednak nie doczekał się (zresztą zbędnej) odpowiedzi, bo i kompletnie przyćmił go wyczyn Anniki. Przechwalać mieli się za chwilę, a jednak van der Deckenówna właśnie robiła coś, czym Maurycy będzie się później chwalił… a raczej przywoływał tę wizję podczas wszelkich okazji do wypominania jej tego (czyli często). - Pod ogon też zamierzasz jej zajrzeć? - Zapytał, nie potrafiąc powstrzymać uszczypliwego komentarza na widok badawczej napaści w najczystszej postaci. Nie starał się być złośliwy, tego nie dało się zauważyć, lecz było też w jego zachowaniu coś, co wydawało się więcej, niż zastanawiające, gdy człowiek tak sobie usiądzie i przeanalizuje wszystko na chłodno. Maurice, pomimo podzielanej z Anniką pasji do magicznych stworzeń, nawet nie próbował podejść do kelpie. Ani do jeziora. Był skończonym idiotą, skoro zdecydował się tutaj przyjść z ludźmi, dla których jego sekret pozostawał wciąż zagadką i być może właśnie w ten sposób próbował zapobiec konsekwencjom lekkomyślności. Tylko no, plotek o powiązaniach Overtonów z syrenami to pewnie nie zdementuje. Może nie będzie musiało. - Do zobaczenia - odpowiedział cicho, kiedy kelpie odprowadzała Veritiego na brzeg i chwilę później rzuciła się do wody. Jej grzywa po raz ostatni zalśniła, gdy pożerała ją nieco mętna zawartość zbiornika. Na pewno pomachała mu nią na pożeg- Syknął cicho, unosząc prawą dłoń, aby spojrzeć na nią z doskonale dostrzegalnym zaskoczeniem, ale… to, co poczuł, wcale nie było nieprzyjemne. W pierwszej chwili miał wrażenie, że takie będzie, lecz delikatne muśnięcie magii niosło ze sobą nieznane mu dotąd ukojenie. Smakowało jak siła i pewność, dodawało animuszu. Na wszelki wypadek zacisnął palce w pięść i uniósł wzrok na przemoczonych towarzyszy. Przydałaby im się porządna posiadówka przed kominkiem. - To jak? Idziemy na jednego? - Zaproponował beztrosko, bo przecież nie dość, że kieliszek z pewnością ich zintegruje, co jeszcze pozwoli odwrócić uwagę towarzyszy od osobliwego zachowania Overtona. Tak to sobie spryciarz wymyślił. I pewnie cieszyć się ze swojej przebiegłości miał nie dłużej, niż kilkanaście sekund. |
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Cain Verity
ANATOMICZNA : 13
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 170
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 17
TALENTY : 3
Trzy krótkie oddechy i jedno lekkie spięcie mięśni w obręczy barkowej dzielą go od powrotu na brzeg tuż przy opuszczonym niedawno towarzystwie. Widzi ich majaczące sylwetki z odległości kilkunastu metrów, jak wilgotne od uderzeń fali i lekko zamazane w krawędziach, giną w cieniach zagajnika. On sam, przemoczony i zziębnięty, czuje się, jakby było go dziś nieco mniej. Podobnych obaw nie wyraża jednak wprost. Z podniesioną śmiało głową, chwyta za cugi logiki, przetwarzając sytuację, w jakiej się znajduje. Przez chwilę, z palcami zaciśniętymi na grzywie Kelpie, pośrodku smolistego jeziora, ma wrażenie, że wyprawa w głąb ciemniejącej brei wodnej nie jest specjalnym przejawem rozsądku z jego strony. Wrażenie to opuszcza go jednak wraz z wypowiedzianymi słowami Bestii. Kelpie jest mu przychylna, co oznacza, że podróż na jej grzbiecie nie jest kompletnie niedorzeczna. Cain oddycha spokojniej, wraz z doprowadzeniem go do brzegu, zsuwając się ostrożnie na płat trawy, by ostatecznie, zaciągnąwszy płaszcz szczelniej na ciało, zerknąć na Maurice i Annikę. Wszyscy wyszli z przygody cało, a natura, zawiązana ciemnym pasem bierności wokół nich, zdaje się ich obecnością nie przejmować. Dla przyrody, organizm ludzki to ledwie ziarnko w morzu życia, byle piasek, rzucany przez wiatr przypadkowości w różne strony. Dziś strony te zdają im się dość przychylne, bo choć zmęczeni i nieco przemoczeni, wszyscy stoją o własnych siłach i bez większych obrażeń na ciele. Tymczasem wątły snop światła, osadzony nisko na horyzoncie, zasklepia dziury między koronami drzew, nie dociera jednak do powierzchni wody, która wciąż, mimo pojedynczej łuny księżycowej, wychylającej się ponad glebą, nie rozświetla wody. Plusk i ciemność chwytają w swe kleszcze uspokojoną już Kelpie, która parsknąwszy, znika pod taflą jeziora. — To nie najgorszy z Twoich pomysłów — przyznaje łagodnie, przerywając wypowiedź cofnięciem się w głąb lądu. Dopiero wtedy, bez słowa wyjaśnienia, ostrożnie zasuwa kaptur płaszcza na twarz (tworząc niejako barykadę między krwią, a ewentualnym dotykiem towarzyszy) i nie zamierzając dziś spoglądać w paszczę niebezpieczeństwa dłużej, niż to konieczne, przystaje na prostą propozycję wspólnego picia. — Chodźmy na jednego. Wzajemna aprobata i uświadomienie sobie powagi dzisiejszego dnia, łączy ich historię cienką nicią porozumienia. Być może, utkana sprytnie wiązka w wątłym świetle różnych alternatyw, kiedyś splecie ich losy ponownie. Dziś prowadzi ich do baru, gdy znikają między drzewami, w drodze powrotnej do miasta. zt Maurice, Annika, Cain |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Shadowplains Mansion
Zawód : Adwokat Diabła
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
28 maja 1985 Po tym, ile razy w ostatnim czasie błąkał się po Cripple Rock, teraz gdy zerka na przesłaną mapkę, wystarczy mu chwila, by zorientować się w miejscu położenia jeziora. Maurice twierdził, że zadziało się tam coś podobnego do tego, co na łące. Z kolei jeszcze niedawno nie tak daleko od tych dwóch miejsc, Sebastian odbierał poród Jackalope. Zupełnie jakby Cripple Rock stało się kolebką wszelkich dziwów i zagięć magicznych. Ale czy można się dziwić? To w końcu tam rozwarły się bramy piekła. Nie to jednak zaprząta jego głowę, kiedy wsiada do auta, wybierając się w drogę do lasu. Już od miesiąca nie może nic poradzić na wracanie myślami do tej pozornie nic nieznaczącej sytuacji na balkonie Country Clubu. Nie tylko dlatego, że zachowanie Judith tam tak wyjątkowo mocno odbiegało od jej charakteru, ale również dlatego, że coś podobnego nigdy już się nie powtórzyło. To znaczy, że nie straciła zmysłów, nie popadała w szaleństwo. Maurice zadał pytanie, a Judith odpowiedziała bez wahania, choć w normalnej sytuacji nigdy by tak nie postąpiła. Co różniło tamtą chwilę od tychże normalnych sytuacji? Sebastian zaczął podejrzewać, że Maurice mógłby im odpowiedzieć na to pytanie, dotąd jednak nie miał czasu i okazji, by poruszyć ten temat. A może podświadomie sam odkładał ten moment? Jeśli jego podejrzenia okażą się prawdą, będą się prosić o reakcję. Nie będzie mógł ignorować tego stanu rzeczy. Będzie musiał określić swoje stanowisko. A to nie było tak oczywiste, jak może powinno być. Parkuje w okolicy lasu, nie zamierzając narażać Rolls Royce’a na kolejne przeboje, i robi spacer ku jezioru. Powoli zaczyna zmierzchać, ale słońce jeszcze w pełni nie zaszło, a jego promienie wciąż uparcie przeciskają się przez korony drzew. Atmosfera tego miejsca wydaje się iście sielankowa, jednak Sebastian pozostaje czujny, wiedząc, że Cripple Rock ostatnimi czasy skrywa więcej tajemnic, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Dociera na brzeg chwilę przed czasem, a te kilka chwil samotności poświęca na odpalenie papierosa i przyjrzenie się spokojnej tafli wody, szukając wszelkich odchyłów od normy, o których wspominał Maurice w swoim liście. K3 na dostrzeżenie Kielpie K6 na czarną maź |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Stwórca
The member 'Sebastian Verity' has done the following action : Rzut kością #1 'k3' : 3 -------------------------------- #2 'k6' : 3 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Nie bierz strzelby, nie bierz strzelby. Sraty pierdaty. Masz się jak bronić, nie bierz strzelby. Chuje muje dzikie węże. No dobra, nie wzięłam jej. Nikt nic nie mówił o pistolecie. Nie wiem, czego chce Overtone, a gdyby nie fakt, że jest w Kowenie (i Sebastian mi bardzo dobitnie przypomniał, że nie należy w niego wątpić, Drugą sprawą jest, że właśnie usłyszałam coś o dziwnym zjawisku magicznym, co interesuje mnie z dwóch powodów. Po pierwsze – to mój las. Po drugie – po otworzeniu Wrót Piekła, Piekło wypuszcza nam coraz więcej niezbadanych niespodzianek, które nie powinny trafiać w ręce niepowołane. Na przykład – wyznawców Lilith, którzy nadal chuj wie, czego chcieli. Mapa prowadzi mnie bez najmniejszego problemu w miejsce przeznaczenia. Bliżej celu zwijam ją i chowam, zwiniętą, za kaburę. Mam na sobie ulubione bojówki, czarną bokserkę i na to narzucony sweter (zaraz zacznie się robić chłodno, a w lesie latają pokurwione komary). Pistolet ukryty jest w kaburze, przykryty luźnym materiałem swetra, bo się jeszcze Overtone speszy, cokolwiek chciał nam powiedzieć. Nie musiałam go używać i całe szczęście, bo pistolet jest kiepską bronią w walce z niedźwiedziem. Nieważne, skąd wiem. Nadchodzę nad brzeg jeziora, stawiając kroki pewnie i ciężko. Nie skradam się, bo nie mam powodu, a i tak już z daleka widzę stojącego nad brzegiem Sebastiana. Kącik ust drga mimowolnie, choć, powołując się na rozsądek i powód, dla którego tu przylazłam, szukam wzrokiem Overtone’a. Nie ma go. Jak nam dupę zawrócił, żeby nie przyjść, to sobie z nim pogadam. A może nie. Przynajmniej nam załatwi miłą randkę z Sebastianem. Nie możemy ostatnio narzekać na nadmiar czasu. Tego miłego mamy jeszcze mniej. — Jak mi go rzucisz na ziemię, to Cię wrzucę do jeziora – witam się uprzejmie z Sebastianem, stając obok niego. Powtarzam się, wiem. Jestem stara, starzy ludzie się powtarzają, a to jest mój las. Jakby mi ktoś w domu peta na podłogę rzucił, to bym go przez okno wyjebała, nawet i z piętra. O wiele bardziej wolałabym przywitać go inaczej, ale Overtone o nas nie wiedział. I na razie się nie dowie; wystarczy, że dowiedział się o nas Frank, i to też tylko dlatego, że tamtejsze zdarzenia za mocno mnie poskładały. Odrywam wzrok od Sebastiana raz jeszcze, żeby poszukać winowajcy tego spotkania, ale zamiast niego, widzę białego konia łażącego gdzieś pomiędzy drzewami po drugiej stronie jeziora. Odruchowo łapię Sebastiana za przedramię i kiwam głową w tamtą stronę. Nie mam najmniejszej wątpliwości, co to jest, nawet jeśli nigdy jej nie spotkałam w lasach Cripple Rock. Co robi tutaj kelpie? k6 na czarną maź |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii