Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
First topic message reminder : PRACOWNIA Jedno z najmniej przestronnych pomieszczeń w mieszkaniu, które Arlo zarekwirował na swoją pracownie - skromnie umeblowane, przede wszystkim w uginające się pod ciężarem książek regały, jest utrzymane w czystości i harmonii. To tutaj Arlo, w akompaniamencie ciszy, przywołuje demony i zaklina je w przedmiotach. Chociaz pokój jest regularnie wietrzony, w powietrzu czuć unoszący się zapach olejków. Wstęp do pracowni mają wyłącznie osoby, którym Havi udzielił na to zgody. Rytuały w lokacji: Locus Silentii [moc: 91] |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
Spełnił jej prośbę. Na drugiej kartce spisał swój numer. - Najłatwiej mnie złapać w godzinach wieczornych - dodał, wręczając jej świstek papieru. Odłożył zapalniczkę na blat i dał pani Carter czas na kontemplacje, przynajmniej do momentu, aż pracownia nie została wypełniona jej głosem. Skwitował jej słowa oszczędnym uśmiechem. Ciekawość zbliżała ich do Piekła. - Mam w swoim księgozbiorze kilka pozycji, które mogą okazać się użyteczne, gdyby chciała pani zgłębić ten temat - zaoferował, bo podzielał fascynacje pani Carter; sam wielokrotnie kierował się nią w życiu, czasem odrobinę żałując, ze nie mial okazji zacisnąć głębszej więzi z teorię magii, która mogła okazać się niebywale użyteczna dla jego aspiracji. – I oczywiście służę swoją pomocą, bo na to zawsze znajdę czas. Nigdy nie było za późno na podniesie swoich kompetencji, czasem po prostu brakowało na wszystko czasu; chyba odkrywał w sobie pierwiastek pedagoga; najpierw edukował Philipa, teraz wprowadzał w tajniki konsekracji Judith; kto będzie następny? Nie rozpędzaj się, Havillard, czas ci na to nie pozwala, upomniał się w myślach. - Współczesna demonologia kategoryzuje demony na trzy typy - może już o tym wspomniał, ale warto było usystematyzować wiedzę. – Adherenty zwiększają potencjał, jak choćby Halfas, którego dla pani zaklinałem. Towarzyszą nam tak długo, aż przedmiot, w którym zastała zamknięta cząstka ich mocy, nie zostanie zniszczony. Kolejna grupa to niszczyciele, jak wcześniejszy obiekt naszej rozmowy - Andromalius albo Moloch. Są najbardziej niestabilne, najbardziej niszczycielskie. Maksymalne czas ich zamknięcie to dwa tygodnie. Po upływie tego czasu ich destrukcyjna natura daje o sobie znać i zwyczajnie niszczą przedmiot, by wrócić tam, skąd przybyły. - Dlatego darzył ich najmniejszą sympatią; były zbyt nietrwale, zbyt destrukcyjne, nie był miłośnikiem chaosu i rozlewu krwi. – Postniki, tak, jak niszczyciele, działają przy wypuszczeniu, a więc zniszczeniu przedmiotu, w którym zostały zaklęte. Swoje moce opierają na iluzji, ukrywaniu czy zwodzeniu, dlatego są przydatne, by wywołać chaos czy do samego odwrócenia uwagi lub ustawienia pułapek. Asmodeusz na przykład wymusza odkrycie wszystkich niewidzialnych ludzi i przedmiotów. Tu warto zaznaczyć, że nie każdy psotnik ma taką naturę. Jak choćby Buer. Zajmuje się leczeniem. Przebywają w przedmiocie tak długo, aż albo nie zostanie zniszczony, albo nie ulegnie zniszczeniu. Mówiąc prościej - termin ważności obejmuje tylko niszczyciele. Liczy sobie dwa tygodnie od momentu zaklęcia. Nie miał wątpliwości, że pani Carter po tej wizycie znienawidzi demonologów i jego barwę głosu, ale zapewne doświadczenie nauczyło ją już, ze Arlo często ulegał słowotokowi. Zwłaszcza, gdy złapie bakcyla, a jego największą fiksacją była właśnie demonologia. Judith na pewno już to zrozumiała. |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 29
Mnie za to w ogóle ciężko złapać, może powinnam mu powiedzieć, ale sobie daruję. Jest mundurowym, powinien wiedzieć, jak wygląda praca mundurowych, szczególnie pracujących w terenie. Z drugiej strony, nie wyobrażam sobie, żebym tę pracę zmieniła na siedzenie za biurkiem. Miałam już dwutygodniowy okres próbny i… nie, zdecydowanie bym wtedy zdechła. Chowam kartkę z numerem telefonu do kieszeni, wrzucę go gdzieś w grajdołek rzeczy potrzebnych, tymczasem wracamy do wersji z zapałem, który widziałam w oczach Franka, kiedy wypowiadał się o teorii magii i zastanawiam się, czy mam podobny błysk w oczu, kiedy mówię o broni palnej. Zazwyczaj mało kto chce tego słuchać. — Będę o tym pamiętać – zapewniam go jeszcze w temacie konsekracji. Z pewnością się tutaj jeszcze wrócę, ale nie teraz, teraz rozmawiamy o czymś innym i niezwykle ważnym. Kiwam głową, rejestrując istnienie adherentów – niezwykle przydatne istoty, zegarek na pewno się sprawdzi dla Sebastiana. Kiedy natomiast przechodzimy do niszczycieli, a wśród nich słyszę imię Moloch, nieznacznie wargi wykrzywiają się w grymasie niezadowolenia. Dwa tygodnie. Niedobrze. W chuj niedobrze, będę musiała lepiej planować czas zaklinania takich przedmiotów i przewidywać wprzód, co może mi się przydać. Na razie nie potrzebuję Molocha – chciałam go mieć na wszelki wypadek. Najwidoczniej nie będzie mi to dane. Póki co wsłuchuję się w dalsze informacje – na temat psotników. W chuj irytujące, jak brzmią z nazwy zresztą, ale też niezwykle przydatne, jeśli chodzi o podjęcie kroków przeciw wrogowi. Będę musiała przysiąść nad jakąś książką i jeszcze się dokształcić. — Na pewno przydałoby mi się coś do zaklęcia, ale na pewno nie Moloch, skoro posiedzi w tym tylko dwa tygodnie – kiwam głową w stronę konsekrowanej zapalniczki. – A mam tylko olej na niego. Wrócę do pana z czymś bardziej konkretnym. Ile płacę za konsekrację? Pieniądze, na szczęście, w odróżnieniu od, na przykład, jakiejś wiedzy, ze sobą wzięłam. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
Nie spodziewał się, ze pani Carter zawsze będzie pod telefonem, albo, że w ogóle odbierze, jak do niej zadzwoni -służba do późnych godzin nocnych była zapewne kobiecie dobrze znana. Jego wiedza na temat pracy Gwardzisty była niewielka, ale mógł je uzupełnić wyobraźnią, a na podpowiadała mu, ze odbywała się przede wszystkim terenie, gdzie kobieta była wystawiona na każde możliwe zagrożenie, zwłaszcza magiczne. Zdarzało jej się czuć metaliczny posmak pod językiem i pluć czarną mazią? Havillard o takich przypadkach głownie czytał, domyślał,ze albo doświadczyła, jak natężenie zatrucia magicznego usiłowala osiągnąć apogeum, albo była tego świadkiem. Miał ledwie minimalny pojęcia, jak bardzo ona i jej koledzy po fachowy narażali zdrowie i pewnie nawet zżycie, by zwykli mieszkańcy mogli spac spokojnie, choć tez wątpił, ze ktoś po ostatnich przykrych dla hrabstwa wydarzeniach faktycznie mógł zasnąć spokojnym, głębokim snem. Jemu osobiście doukaczała coraz częściej. Pani Carter tez nie wyglądał na całkowicie wypoczętą. Skinął, by jeszcze potwierdzić swoje wcześniejsze słowa. Był gotowy pomóc o każdej porze - czy to dnia, czy tez nocy. Nie rzucał słów na wiatr. A jego pomoc mogła się nawet ograniczać do tak prowizorycznej czynności jak udostępnienie zgromadzonych na przestrzeni lat własnych egzemplarzy książek, choć podejrzewał, ze te same tytuły pani Carter mogłaby znaleźć w magicznej części biblioteki. Jego wywód został przyjęty częściowo z entuzjazmem i częściowym jego brakiem. Czyżby Moloch obecnie jednak nie był spełnieniem jej oczekiwań? Chwile później okazało się, ze przeczucie go nie myliło. - Mogę przygotować na jutro listę demonów z ich krótką specyfikacją i ją pani podesłać, nie ma problemu - podsunął, by ułatwić kobiecie wybór. Mógł tez powiedzieć - jeśli powiesz mi czego potrzebuje, być może uda mi się dobrać do nich odpowiednie demony, ale z tego zrezygnował. Podejrzewał, ze podręczna lista będzie bardziej przydatna. – Na razie nic, rozliczymy się przy kompletnym zamówieniu - w zasadzie sam wybrał zapalniczkę jako obiekt konsekracji, ten wybór kobiecie nie musiał się podobać. – Teraz ja chcę o coś panią zapytać – przez chwile się wahał, ale uznał, ze to dobry moment, by poruszyć frapującą go kwestie, lepszej okazji mogło już nie być. – Jak potoczyły się losy Lily? Domyślał się, ze pani Carter nie udzieli mu satysfakcjonującej odpowiedzi. Nie szkodzi. Chciał tylko minimalnie uśpić swoje sumienie - wróciła do rodziców czy trafiła w zupełnie obce miejsce? |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 29
Pomysł z przygotowaną listą nie będzie najgorszy. Może nawet będę mogła zaufać Havillardowi i nazwać go powiernikiem – czas pokaże. Uznajmy to za okres próbny współpracy – czy udanej? To się okaże w najbliższych dniach. Tygodniach. Może miesiącach. — Będę wdzięczna – odpowiadam zdawkowo, kwitując tę decyzję krótkim, rzeczowym skinieniem głowy. Nie znam się na demonach, słyszałam o nich pobieżnie, ale w zupełnie innych kategoriach. Konsekracja i zaklinanie pozostawały poza moją wiedzą. I pewnie pozostaną. Doba ma dwadzieścia cztery godziny, a ja nie mogę potrafić wszystkiego. Polepszanie zdolności w dziedzinie odpychania czy walki pochłaniały mnie wystarczająco. Jeśli wcisnąć w to jeszcze dbanie o kondycję, rodzinę i Kowen – czas drastycznie się kurczy i niewiele go zostaje nawet na sen. Za to pytanie, które słyszę od Havillarda, nieco mnie dziwi. Unoszę brwi, a spoglądając na jego twarz, ważę w myślach to, co mogę mu powiedzieć. Właściwie, sprawa ta nie była jakąś wielką tajemnicą Kazamaty. Raport gnije już pomiędzy stosami innych, podobnych spraw, za miesiąc nikt nie będzie pamiętał o sprawie jakiejś Lily z Deadberry. Ja pewnie też nie. — Tak, jak powinny – dodaję niechętnie i dość enigmatycznie. – Udaliśmy się pod wskazany adres, sprawdziliśmy warunki mieszkaniowe i trzeźwość rodziców, a potem zostawiliśmy dziewczynkę z pouczeniem, że następnej szansy na odzyskanie córki nie będzie. To nie tak, że jesteśmy bezwzględni. No, może trochę. Ale dbamy o czarowników, dobrobyt i ich rodziny. Póki rodzina jest cała i jakoś funkcjonuje, nie ma sensu ich rozdzielać. Jeżeli rodzice przestaną sobie gubić dzieci i Lily znowu znajdzie się na ulicy z adresem w kieszeni, mamy już nie zobaczy. Inna czarownica da jej to, czego biologiczna matka dać jej nie mogła. — Dbamy o młodych czarowników – zostawiam Havillarda z tą puentą, wycofując się w stronę korytarza. – W razie gdyby pan spotkał jeszcze coś nietypowego, mogę liczyć, że mnie pan poinformuje. Prawda? Obu nam zależy na bezpieczeństwie. Prawda? |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
Będę wdzięczna wystarczyła. Już wiedział, czym się zajmie, gdy pani Carter opuści skromne ściany jego mieszkania. Nawet odszukał wzorkiem dwie pomoce dydaktyczne w formie zakurzonych książek, do których dawno nie zerkał, ale przecież nie mógł mieć pewności, ze całą wiedza, jaką zdobył na tajnych kompletach, nadal była tam, gdzie jej miejsce - w jego głowie. Pamięć ludzka bywała zwodnicza i ulotna. Za każdym razem przypominały mu o tym różniące się detalami zeznania świadków przestępstwa - jedna sytuacja, widziana kilkoma paroma oczy, w zależności od perspektyw mogła się różnić od siebie diametralnie. Dostrzegł, jak pani Carter unosi brwi w geście zdziwienia, kiedy - w mniemaniu Arlo - oczywiste pytanie o losy dziewczynki opuściły jego usta, chociaz jej reakcja nie wprawiła demonologa w ten sam. Zapewne, wraz zamknięciem sprawy, nie wracała potem do niego myślami, więc nie spodziewała się, że detektyw do niej nawiąże, a on każdego dnia żałował, że wtedy, w szkółce kościelnej, nie powiedział pani Carter, by dała mu znać, gdzie ostatnie wyląduje Lily. - Kamień z serca - jego słowom towarzyszyła autentyczna ulga. Wróciła do domu, do rodziców. I może dzięki interwencji Gwardii nie stracą córki z oczu, przynajmniej do momentu aż nie osiągnie pełnoletności. Nie pozostało mu nic innego, jak przytaknąć jej słowom; nigdy nie kwestionował działań Gwardii, chciał wierzyć i wierzył, że dbali o czarowników w każdej grupie wiekowej, niezależnie od statusu społecznego. I - co najważniejsze - ta kwestia się nie zmieni nawet po objęciu stołka burmistrza przez Williamsona, ale nawet jego światopogląd czasem pokrywały czarne chmury zwątpienia. Jak przed czteroma miesiącami, kiedy strach oblepił ulice miasta i udzielił się także jemu. Ten sam strach sprawiał, ze czasem budził się w środku nocy, łapczywymi haustami pobierając do płuc powietrze. Nie był na miejscu żadnej z tych tragedii, które wstrząsnęły miastem najpierw 26 lutego, potem 26 kwietnia, ale przeczucie podpowiadało mu, że były ze sobą powiązanie. I to wszystko w rocznice Wykreślonego Roku - w tym też nie mogło być żadnego przypadku. Panie Carter myślała podobnie? Powinien ją o to wypytać? Nie. Bo wiedział, że nie będzie mogła odpowiedzieć. Bo wiedział, że była zobligowana do trzymania języka za zębami. - Jesteśmy w kontakcie. Odprowadził ją do drzwi. Nie przytaknął, ani nie zaprzeczył. Już wcześniej zadeklarował chęć współpracy. Już wcześniej - dawno temu, zanim poznał pani Carter - wybrukował swoją drogę priorytetami i teraz nią podążał nieprzerwalnie od wielu lat. - Do zobaczenia - nikły uśmiech zatlił się na jego wargach, gdy zegnał kobietę na progu swojego mieszkania. Poczekał aż jej plecy zniknęły w półmroku klatki schodowej i dopiero wtedy zamknął za nią drzwi. Liczył, ze jego słowo pomogą jej w śledztwie i przybliżą do tego, czego tu szukała – prawdy. | zt x2 |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz