Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
SKLEP WIELOBRANŻOWY „U PHILLA”
Znajdujący się na parterze małej odrapanej z tynku kamieniczki sklep od lat jest ostatnią deską ratunku dla tych, którym niespodziewanie podczas gotowania skończył się cukier albo nagle wypaliła się żarówka. Zagracony i prawdopodobnie nigdy nieremontowany od czasów swojego otwarcia, mimo swojego mało zachęcającego wyglądu nigdy nie cierpi na brak klienteli. Miejsce szczególnie przyciąga młodzież, ponieważ właściciel sklepu wychodzi z założenia, że nie będzie sprawdzać dokumentów kupującego, o ile ten wyraźnie nie wygląda na ucznia szkoły podstawowej.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw Lip 20 2023, 21:09, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
9 — II — '85

Na początku był dramatyzm.
Papieros w dłoni wykonał skomplikowany balet — za rozpalonym oczkiem rozżarzonego tytoniu z gracją podążała smużka dymu — kiedy gwałtowny gest zakłócił spokój przechodniów i ściągnął w ich kierunku kilka(naście) nieprzychylnych, nadal ociężałych od snu spojrzeń.
Była niedziela, dwudziesty siódmy stycznia, ósma dwanaście rano — wyjątkowo felerna pora na przejawy śródziemnomorskiego wzburzenia.
Mały, pokraczny, niedouczony cymbał, uwierzysz, Laurie? Dasz wiarę?
Z bezpiecznego azylu czapki wyłoniło się kilka ciekawskich kosmyków; jeden z nich — wyjątkowo malowniczy lok nad czołem — podskakiwał w rytm kroków i energicznych ruchów dłoni. Kolejny gest, kwintesencja furii krępowanej przez materiał kurtki, strącił z pobliskiej gałęzi kupkę nadtopionego śniegu — gruchnęła o łeb Zafeiriou aż rozległo się echo.
Zakompleksiony impotent!
Wróg Perseusa czy drzewo?
Trudno powiedzieć.
Poranna tyrada trwała od szóstej dwanaście rano; próg mieszkania aktywował w nim pokłady uśpionej nienawiści, która jak niedogaszony papieros tliła się we łbie — jak w każdej wzburzonej opowieści o uczuciach, tak i w tej nie mogło zabraknąć niezbędnych elementów.
Był więc nemesis — John Montgomery — i odwieczny wyścig o samczą dominację — chociaż kiedy w grę wchodzi spór o wyższość jednego mikrofonu nad innym, trudno mówić o dziejowym konflikcie. Perseus i John byli jednymi z trzech osób, które większość nocy w miesiącu spędzali w lokalnej stacji radiowej; Perseus był utalentowany, przystojny, charyzmatyczny i od trzech dni płynął na fali wznośnej — bo cztery dni temu Madonna odmieniła oblicze muzycznego świata.
Aż do momentu, w którym John Montgomery ubiegłej nocy stwierdził, że singiel Material Girl jest ledwie z n o ś n y.
Percy najpierw zapowietrzył się na dokładnie pół minuty — tyle zajęło mu upchnięcie wciąż pachnącego świeżością plakatu Madonny do plecaka; próbował zgiąć go tak, żeby owinięta w satynową (nie pytajcie o kolor) pościel królowa popu nie ucierpiała — a potem uznał, że ta zniewaga krwi wymaga i John jest dla niego martwy.
Martwy, Laurie. On dla mnie przestał istnieć o trzeciej siedemnaście w nocy.
Los Johna został przypieczętowany poważnym skinięciem głowy i zaciągnięciem się papierosem — Perseus w końcu przypomniał sobie, że wciąż ma go w dłoni, chociaż tytoń tlił się niebezpiecznie blisko filtra, a Padmore wyglądał, jakby chciał zapytać: czy mógłbyś go zgasić, proszę?
Koniecznie ze słodkim jak landrynka proszę na końcu, bo przecież dobry z niego chłopak — Zafeiriou zerknął na towarzysza niedoli z ukosa i natychmiast zapomniał o gniewie. Dłoń — ta wolna od papierosa, zmarznięta i tęskniąca za kubkiem porannej kawy, której nie wypił, bo ktoś najwyraźniej nie nocował w domu i nie dopełnił kuzynowskich obowiązków, do których należało parzenie najlepszej kawy w ich części miasta — przecięła powietrze w pół i potargała blond czuprynę w pieszczotliwym geście.
A teraz wytłumacz mi — w końcu przystanęli; skończyły się nieliczne drzewa, rozpoczął trupi blask jarzeniówek sklepu, który istniał, istnieje i istnieć będzie już zawsze. — Co dokładnie robimy u Philla o ósmej rano?
Laurie na tle obskurnego sklepiku — mogliby w końcu pomalować te ściany — połyskiwał jak moneta wrzucona w błoto, jak perła ciśnięta przed wieprze albo jak Padmore zbłąkany w brzydkim, zimnym mieście. Był bardzo nie na miejscu — i to nie dlatego, że z włosów wciąż wystawało mu coś, co niebezpiecznie przypominało słomę.
Był bardzo nie na miejscu, bo przez cały ten czas — kiedy Percy dźgał powietrze papierosem i wygłaszał tyrady na temat pewnego martwego współpracownika — Laurie jadł banana. Każda inna istota w Hellridge podczas tej czynności balansowałaby na wąskiej skali rozciągniętej pomiędzy co—za—idiotyzm i co—za—uwodzicielska—taktyka—rodem—z—Harleqinów—Orestesa, tymczasem Padmore osiągał nowe wyżyny: nieznany dotąd poziom, częstotliwość rzeczywistości w której ten obraz budzi wyłącznie jedną myśl: no tak, słońce wstaje na wschodzie i znika na zachodzie, a Laurie je banana o ósmej rano w niedzielę.
Widok równie naturalny, co plama na chodniku, księżyc na niebie i Percy z nogawką brudną w błocie. Proszę się rozejść, nic nadzwyczajnego.

Ostatnio zmieniony przez Perseus Zafeiriou dnia Nie Lut 19 2023, 20:28, w całości zmieniany 1 raz
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Laurie Padmore
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t414-laurie-padmore#1333
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t459-laurie-padmore
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t458-poczta-lauriego-padmore#1761
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t414-laurie-padmore#1333
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t459-laurie-padmore
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t458-poczta-lauriego-padmore#1761
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Wszystko zaczęło się od snu i ciągnika.
Wiele z jego kłopotów zaczynało się od snów i ciągników – niekoniecznie w tej kolejności.
W tym śnie był właścicielem stoiska z hot dogami (parówki z kaczek – dumnie głosił kolorowy szyld), a gromada niecierpliwych klientów tłoczyła się wokół. Wszyscy zdenerwowani, wszyscy rozdrażnieni, każdy jeden głodny – Laurie rozumiał ich doskonale, sam zjadłby hot doga z parówką z kaczki. We śnie wykrzykiwali w jego stronę zamówienia, posługując się dziwnym językiem, który brzmiał trochę jak przerażająca mieszanka duńskiego i chińskiego; odpowiadał im tą samą szarpiącą nerwy mową. Jego koszula – w palmy i ananasy, pamięta doskonale, bo zachwycił się kolorami – była tak gęsto zachlapana musztardą i keczupem, że te nieliczne miejsca, w których można jeszcze odróżnić pierwotne wzorki, wyglądały jak plamy.  
W tym śnie jedna z parówek wyślizgnęła mu się ze szczypców, poszybowała w powietrze i pacnęła Reagana w twarz.
Wtedy się obudził i uznał, że najwyższa pora zmienić otoczenie; poza tym musiał odwiedzić miasto po ostatnim wypadku z olejem, magią oraz pewnym ciągnikiem. Łańcuch przyczyn, skutków oraz chwyconego z kuchennego stołu banana zaprowadziły go do Little Poppy Crest; miał dość rozsądku, żeby jeszcze z Wallow zadzwonić do mieszkania nad Archaios.
I nie dość, żeby drugi raz zastanowić się, czy to na pewno dobry pomysł.
Pamięta, że kiedy pierwszy raz usłyszał z ust matki słowo impotent, miał nie więcej niż osiem lat. Ojciec zerwał się wtedy z krzesła i natychmiast próbował przegonić Lauriego z kuchni, ale było za późno – mały Padmore już pytał, co to jest impotent, z czym się go je i gdzie można kupić. Musiało minąć kilka kolejnych lat i jedna wyjątkowo krępująca rozmowa z Nico, żeby Laurie zrozumiał – impotent to ktoś, komu należy się współczucie, bo to bardzo bolesna sprawa dla każdego mężczyzny i zdecydowanie nie warto w nią inwestować.
Ani tym bardziej spożywać.  
Tamta lekcja nareszcie się opłaciła; dekadę później Padmore rozumiał, o czym mówi Perseus, i próbował dorównać mu w gniewie w jedyny znany sobie sposób – najgorszym zestawem przekleństw, które znał.  
Nicpoń, drapichrust i niecnota! – żarliwe przytaknięcie posiadałoby większą siłę sprawczą, gdyby nie towarzyszyło mu pieczołowite obieranie banana ze skórki. Cieniutka warstwa śniegu skrzypiała pod ich krokami, mroźny poranek nie napawał przechodniów optymizmem, Perseus przeżywał pracownicze dramaty ze wznowioną werwą, a Laurie – już z bananem w buzi, zupełnie jakby była to akceptowalna społecznie norma – kiwał głową ze współczuciem i zrozumieniem.  
(Niezbyt rozumiał; jedyna Madonna, jaką znał, to ta oszustka, o której nauczał Lucyfer – ale chyba nie powróciła na ziemię, żeby nagrywać piosenki o diamentach?).
To bardzo precyzyjnie określony czas zgonu – uznanie w jasnym spojrzeniu przez krótki moment pobłyskiwało zwątpieniem; nigdy nie był pewien, kiedy Perseus żartuje, kiedy przesadza, a kiedy sobie grabi.
Bezpieczniej było nakładać na greckie tyrady siateczkę i odsączać plewa od żarn; w tej sztuce Laurie nie miał sobie równych.
Potrzebuję, uh – nadgryziony banan w jednej dłoni i zabrudzona smarem kartka w drugiej – Laurie odczytał ledwie czytelne (jego własne) pismo doniosłym tonem kogoś, kto doskonale wie, o czym mówi, nie toleruje sprzeciwu i na dodatek jest fanatykiem części zamiennych do ciągników. – Oleju do przysłony bębna młócarni.
Musiał przyznać, że tym wnikliwym pytaniem Percy przyłapał go kompletnie nieprzygotowanym. Przez ostatnie trzy i pół minuty Laurie usiłował zmierzyć się z niemałą liczbą spekulacji dotyczących ich najbliższej przyszłości – idą w dobrym kierunku, a może już zabłądzili? Czy jest za późno, żeby wrócić do Archaios i zaczekać na Orestesa? – ale większość była z gatunku dokuczliwych, acz niegroźnych, w rodzaju „czy–niedzielny–spacer–z–Perseusem–i–bananem–to–dobry–pomysł”.
Próbowałem użyć zaklęcia, ale rozproszyła mnie Peppa – wiele historii Lauriego obejmowało szeroki zakres imion – był kurczak Pontiac, świnka Peppa, owca Balbina, kaczor Donald, o którym słuch zaginął dwa miesiące temu, a tajemnicę jego zniknięcia owiewała wymowna cisza o zapachu pieczeni w jabłkach. – I zamiast nasmarować bęben, podpaliłem pięć butelek oleju.
Od feralnego popołudnia minęły dwie doby i cztery wyjątkowo gorące kąpiele, a Padmore wciąż odrobinę cuchnął palonym smarem.
Niechcący.
Pech chciał, że talent – bądź też jego widowiskowy brak – Lauriego w kwestii napraw był pojęciem wymykającym się wszelkiej definicji.
Laurie Padmore
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : twój lokalny farmer
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Na ogół rozmowy o impotentach mężczyźni preferowali odbywać w towarzystwie lekarzy albo najlepiej w ogóle nie. W końcu przyznanie się choćby przed samym sobą do takiego twierdzenia było co najmniej trudne. Wasza znajomość schorzenia z pewnością nie wykraczała poza samą kwestię wiedzy o istnieniu owego. O nic innego zresztą nie posądzałby Was żaden z klientów sklepu, ani nawet sam Phill. Nawet na oko byliście za młodzi na takie problemy.
Poranek w sklepie mijał stosunkowo spokojnie, jakiś śmierdzący alkoholem (ewidentnie "po wczoraj") mężczyzna, zahaczając ramieniem o drzwi wejściowe, opuścił sklep, zostawiając za sobą solidny zapach weekendowego poranka w sklepie, w którym dostępny jest alkohol. Właściciel i kasjer Phill przeglądał właśnie jeden z magazynów o motoryzacji, siedząc wygodnie na krześle przy kasie i zdawał się zupełnie nie zwracać uwagi na wszystko to, co działo się w jego sklepie, chociaż mogliście zauważyć, że raz na jakiś czas czujnie łypał okiem to na drzwi, to na zegarek wiszący na jednej ze ścian i wzdychał ciężko.
Minęło być może parę minut, od kiedy zjawiliście się w środku, gdy dzwoneczek przy drzwiach zadzwonił łagodnie, wpuszczając do wnętrza starszego pana, na oko mającego dobre siedemdziesiąt siedem lat. Poruszał się o lasce, ale jego krok był szybki i raczej rześki. Na głowie miał kaszkiet, a ubrany był w ciężką brązową kurtkę ze skóry, która lata świetności miała już za sobą. Jego kartoflany nos zdobiły grube jak denka od butelek okulary. W dłoni ściskał małą kartkę, przypatrując się jej, jakby za nic w świecie nie mógł zorientować się w literach, które zostały tam nakreślone wyraźnie damskim pismem.
Przepraszam bardzo mili dżentelmeni — odezwał się spokojnym i ciepłym głosem, zwracając się bezpośrednio do was i podchodząc bliżej. — Mogliby mi panowie pomóc? Wziąłem okulary do patrzenia, a nie do czytania i za żadne skarby nie wiem, co mi tu napisała... — już chciał kontynuować, gdy nagle zarumienił się nieznacznie (a może był to efekt mrozu?) — Idę akurat do koleżanki na kawkę i kazała mi zrobić zakupy. Mówi, że przyrządzi koktajl, ale za żadne skarby nie wiem, co tu jest napisane, ani gdzie to znajdę — ewidentnie potrzebował Waszej pomocy.
Starszy pan wręczył Wam karteczkę, na której mogliście przeczytać:

Koktajl na potencję
- cztery banany
- korzeń selera
- szparagi (kiść)
- trzy jajka przepiórcze
- laska cynamonu
- goździki
- imbir
Pokroić drobno i zmiksować. Pić duszkiem.


Chociaż składniki brzmiały niczym iście magiczna mieszanka, mogliście być pewni, że przepis nie ma nic wspólnego z Waszą domeną. Patrząc na nieskrępowany wzrok starca, stało się jasne, że nie ma pojęcia co właściwie będzie dziś pić

Jest to pojedynczy post mistrza gry związany z wydarzeniem W czasie deszczu dzieci się nudzą.
Starszy pan wyraźnie potrzebuje Waszej pomocy. Spróbujcie zlokalizować w sklepie wymienione na liście produkty, które są niezbędne, żeby nie zawiódł koleżanki. Możecie też zignorować jego prośbę.
Jeśli zdecydujecie się pomóc, opiszcie swoje poszukiwania na zagraconych półkach i w swoich postach rzucajcie kością k100 na zdolność talentu z ewentualnym modyfikatorem za percepcję. Jeśli przekroczycie próg 180 oczek, możecie uznać, że znaleźliście wszystkie produkty z listy. Możecie wykorzystać również inny znany Wam sposób, by odnaleźć produkty. Zadowolony z pomocy starszy pan wręczy Wam wtedy po 5 dolarów nagrody i nie zgodzi się na odmowę przyjęcia podarunku.

Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki. W razie pytań zapraszam do Franka. Powodzenia!
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Jaskrawe jarzeniówki nad głowami, znudzony Phil poza zasięgiem wzroku i sekrety szeptane w alejce z pieluchami — dla dorosłych, gdyby tego było mało. Nie tak powinny wyglądać niedziele człowieka, który zdobył pewną popularność oraz wąskie (dwu—, w porywach trzyosobowe; zależy, czy sąsiadka Helen i Barnaby’ego miała dobry dzień) grono fanek. Gdzieś pomiędzy pieczołowitym przyklejaniem plakatu Madonny na drzwiach — to, że znalazł dla niej miejsce naprzeciwko drzwi sypialni, było zupełnym przypadkiem — i telefonem z Wallow mógł wybrać dziesiątki innych ścieżek, podjąć setki odmiennych decyzji.
Cenę płacił teraz — w sklepie wielobranżowym, z obrazem Padmora jedzącego banana powoli wypalającym się pod powiekami.  
Laurie, zawsze wiesz, jak dosadnie zbluzgać człowieka — krystalicznie czysta sympatia w nie mniej krystalicznym błękicie oczu — Perseus patrzył czasami na Padmora tak, jakby ta niewysoka, odrobinkę oderwana od rzeczywistości i na wskroś niezainteresowana jakąkolwiek formą niewdzięczności istota była fatamorganą, nie faktycznym bytem.
A potem Laurie mówił coś, co przypominało poranne mruknięcia Jakuba i wszystko wracało do poprzedniego stanu rzeczy.
Olej do przysłony bębna młócarni — powtarzane powoli słowa przerzucił przez maszynkę analizy; przemielone, rozbite na sylaby, rozdrobnione na litery — nieistotne, jak bardzo się starał, wciąż nie miały sensu. — Na pięć słów trzy brzmią jak zmyślone, ale prędzej zjem krewetkę niż oskarżę cię o kłamstwo.
Odważna deklaracja — Perseus krewetkę w ustach po raz ostatni miał dwa lata temu, ale do dziś on, Orestes i najbliższe sąsiedztwo pamiętają efekt tego incydentu; powiedzieć, że prawie stracił śledzionę przez usta to nic nie powiedzieć. Słodki jak miąższ banana Laurie mógł jedynie domyślać się doniosłości tej deklaracji; a później pewnie przestał myśleć zupełnie, wszystko za sprawą jednego, niewinnego, za to wymownego i drastycznego w historycznym zarysie pytania.
Czy Peppa dwa miesiące temu nie zamieniła się w smalczyk? — za uniesionymi łagodnie brwiami ukryła się niezdrowa ciekawość; czy Laurie nadal wypiera to, że dżem ze świni nie jest produktem świńskich owoców? Jeszcze w liceum gorąco zaprzeczał wszelkim insynuacjom jakoby nuggetsy w McDonald’s były zrobione z kur, o których radosnym życiu opowiadał co drugi dzień — aż pewnego dnia przyszedł do szkoły ubrany na czarno i oświadczył, że jego bojkot mięsa rozpoczyna się teraz.
Dokładnie tydzień później na stołówce była zapiekanka makaronowa z boczkiem i Padmore zapomniał o zasadach.
Niechcący, drogi Laurie, można zrobić dziecko. Zapytaj Helen — uśmiech na jego ustach przypominał nieuleczalne zamroczenie komórek; jakby przez płat czołowy Perseusa właśnie przebił się nieświeży kawał z początku podstawówki. — I nie mów Orestesowi, że tak zażartowałem, bo mi nako...
Nakopie do dupy, a potem będzie przemycał fragmenty krewetek do jego obiadów — zemsty kuzyna były subtelne, okrutne w skutkach i pełne zmyślności Słuchacza.
Nie dokończył wątpliwej jakości myśli; uprzejmy staruszek zakłócił ich sklepowe dywagacje, a Percy natychmiast uznał, że odciągnięcie uwagi Lauriego było darem prosto z piątego kręgu piekieł.
Dzień dobry, szanowny panie — może i krewetkowy psychopata, ale kulturę wpoić potrafi — nauki Oresa sprawdzały się nie tylko w przypadku okazywania płci pięknej odpowiedniej dawki szacunku (chyba, że cię zirytuje, powtarzał kuzyn, wtedy bądź sobą i niech zatęskni za lepszą wersją). — Niech pan pokaże, kiedy kobieta prosi o zakupy, lepiej niczego nie pominąć.
Powiedział, pochylił się nad kartką i natychmiast pożałował; trochę jak Cezar, który feralnego dnia postanowił zjeść sałatkę.  
To nie jest literówka, Laurie? — konspiracyjny szept przeciął wyjątkowo krępującą, wyjątkowo zdezorientowaną, wyjątkowo pełną podziwu — dla rezolutnej kobiety? Dla staruszka, który mimo wieku budzi w damach podobne marzenia? Dla przepisu, który Perseus zapamiętał na wszelki wypadek? — ciszę. — Może chodziło o hortensję?
Nie chodziło o hortensję, bo żadna hortensja świata nie potrzebuje szparagów do szczęścia; Zafeiriou zastanawiał się dokładnie dwie sekundy — o sekundę dłużej niż zwykle — i podjął ostateczną decyzję.  
Poszukam bananów, bo tobie już wystarczy — wymowne spojrzenie opadło na owoc w ustach Lauriego i, na Lucyfera, czy ten poranek może się skończyć? — Do tego selera i szparagów. Nie odróżniłbym przepiórczych jaj od two—
Nie, Percy; nie idź tą drogą. Z niej nie ma już odwrotu.
Od gołębich — na wydechu i już w locie — postawił pierwszy krok między półki, desperacko próbując nie myśleć o jajkach, bez względu na ich genezę. Znikając w pierwszej alejce, nie oczekiwał cudów — i na pewno nie spodziewał się, że widok kolejnych bananów tego dnia napełni go takim entuzjazmem.
A jednak.
Szybko zgarnął z koszyka kiść zanim zbłąkana, niedzielna dusza — zwykle w wieku staruszka, któremu wyświadczali przysługę — połasiłaby się na jego zdobycz. Prawdziwa zabawa zaczynała się teraz; jak, jasna cholera, wygląda korzeń selera?

talent: 67 (k100) + 7 = 74
I tura: 74
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Laurie Padmore
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t414-laurie-padmore#1333
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t459-laurie-padmore
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t458-poczta-lauriego-padmore#1761
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t414-laurie-padmore#1333
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t459-laurie-padmore
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t458-poczta-lauriego-padmore#1761
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Trzeszczące echo muzyki (albo wiadomości? Phil powinien poprosić Perseusa, żeby zerknął na jego odbiornik) wypełniało ten skąpany w świetle jarzeniówek świat, gdzie bez mała filozoficzne kwestie toczyły się w towarzystwie pieluch, bananów, Greków i farmerów. Gdyby ktoś przyjrzał im się z boku — nie wsłuchując w słowa, to warunek kluczowy — mógłby uznać, że dwóch młodych, poważnych, bardzo obiecujących mężczyzn rozprawia na temat najnowszej sytuacji politycznej w Jordanii albo, dlaczego by nie, o rosnących napięciach na linii amerykańsko—radzieckich kontaktów handlowych.
Podczas gdy tak naprawdę jeden z nich miał w głowie tylko Madonnę, a drugi — kwestię, czy kupić kolejnego banana.
Percy! Nie ma takiej potrzeby — tylko dwa chapsnięcia zostały, żeby dokończyć owoc; Laurie wciąż nie podjął ostatecznej, zakupowej decyzji, na domiar złego Perseus odgrażał się poświęceniem kubków smakowych na rzecz udowodnienia, że wierzy w każde słowo Padmora — ich małe katastrofy dopiero nabierały tempa i żaden z nich nie mógł wiedzieć, że ta największa wkrótce objawi się w formie rączego staruszka. — Nigdy nie wkładaj przy mnie do ust niczego, czego nie włożyłbym ja.
Powagę tych słów Laurie przypieczętował kolejnym gryzem i wcale, ale to wcale nie zdawał sobie sprawy z tego, jaki mogły mieć wydźwięk — zwłaszcza, kiedy tuż po ich wybrzmieniu w ustach ląduje banan. Przez chwilę zwyczajnie milczał; słowa Perseusa płynęły rozgorączkowanym szeptem przez bladoniebieskie światło sklepu i skłoniły Padmora do smutnego przytaknięcia. O kilka lat za długo zajęło mu przejrzenie drobnego oszustwa Daisy, która powtarzała, że kiedy z kurnika znika kogut albo z zagrody świnka to znak, że tato zawiózł je na Farmę Wiecznej Szczęśliwości; miał trzynaście lat, gdy zrozumiał, że tą farmą jest jego własny brzuch.
Przez dwa dni mówił o sobie kanibal; po tygodniu za bardzo tęsknił za parówkami, żeby kontynuować protest głodowy.
To była Pippa — pomimo drobnej pomyłki — Peppa była siostrą—bliźniaczką Pippy — Laurie obdarzył Perseusa promiennym uśmiechem. W Hellridge istniało bardzo wąskie grono osób, które pamiętały imiona zwierząt Padmora; Percy wiódł w tej kwestii niepodważalny prym i tylko dlatego Laurie nie zamilkł, kiedy alejkę wypełnił szum kolejnego tematu — naprawdę powinni skupić się na polityce.  
Żyję na farmie i wiem! Wiem, że w kwestii rozmnażania — poza tym zdał biologę najlepiej z klasy i od dziecka wiedział co nieco o owcach oraz baranach. — Nie może być mowy o przypadku, ponieważ samice każdego gatunku odbywają c—
Pierwsze zająknięcie i pierwszy cień rumieńca na policzkach — Laurie tak przejął się kwestią rozrodczej przypadkowości, że zapomniał o bananie.
C—cykle i tylko w ich trakcie mogą... — usiany wyblakłymi piegami nos zmarszczył się leciutko; było za późno, żeby się wycofać. — I Helen też wtedy mogła z samcem swojego gatunku... to znaczy, z panem van der Decken.
Przełknął ślinę, kątem oka zauważając starszego pana, który ruszył w ich kierunku — ulga wycisnęła z niego kolejne słowa, a potem nastąpiło wymowne milczenie Lauriego.
I potem była Elsje. Tu nie ma miejsca na przypadek!
Milczenie z rodzaju czasem powiem za dużo i nie wiem, kiedy przestać, i trochę mi teraz głupio, dzień dobry, proszę pana.
Pozwolił, żeby Perseus zgodził się na wszystko — przecież i tak nigdy by mu się nie sprzeciwił — i tylko zarumienił mocniej na widok listy staruszka. Ta niedziela wskoczyła na bardzo niebezpieczną ścieżkę; drogę ku zagładzie Lauriego Padmora.
Zajmę się resztą — nieśmiały uśmiech przekazany staruszkowi pozwolił mu czmychnąć poza zasięg wzroku Perseusa; imbir znalazł już za rogiem, triumfalnie porywając korzeń w dłoń — i kiedy machnął nim w kierunku sufitu, dostrzegł na końcu alejki jajka.
Całą półkę jajek.
I wcale nie musiał być niekwestionowanym autorytetem w kwestii jaj, żeby wiedzieć, że te, których poszukiwał, tkwiły na najwyższym regale.
Percy! — rzucone w eter imię powinno zmaterializować przyjaciela — wzywany pełnym rozpaczy tonem Perseus pojawiał się jak dżinn z zaciekle pocieranej lampy. — Nie dosięgam do jaj.
Czasem kilka centymetrów różnicy — we wzroście, oczywiście — to całe lata świetle.

talent: 86 (k100) + 7 (talent) + 20 (bonus za percepcję) = 113
I tura: 187
Laurie Padmore
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : twój lokalny farmer
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Trzeszczące echo — zdecydowanie muzyka, Percy nawet we śnie rozpoznałby Eltona Johna — wypełniało sklep i głowy. Echo w obu przypadkach rozchodziło się równomiernie; dźwięki między regałami oraz w pustych łbach wybrzmiewają zaskakująco podobnie.
Niewinny, słodki jak pasiekowy miód Laurie zjawił się tego poranka w Little Poppy Crest w wyłącznie jednym celu — a było nim, poza zjedzeniem banana, doprowadzenie Perseusa na skraj załamania nerwowego. To nie jest trudny wyczyn; wystarczy ser w jajecznicy, obrażenie czci Madonny albo uznanie, że w pełni akceptowalnym społecznie jest zdanie nigdy nie wkładaj przy mnie do ust niczego, czego nie włożyłbym ja.
Och, Padmore, rozrzewnienie w myślach Zafeiriou dorównywało jedynie dreszczowi przerażenia na jego karku, nie śmiałbym.
Laurie, mam wiele marzeń w życiu — niektóre skromne, inne bezwstydne, każde jedno ustępujące pola przed tym, co właśnie zamierzał powiedzieć. — A jednym z nich jest dzień, w którym zrozumiesz, co czasem wylatuje z twoich ust.
Zwykle urocze opowieści o faunie Wallow.
Rzadziej wnikliwe obserwacje otaczającego ich świata.
A czasami coś, co w wykonaniu każdej innej, pełnoletniej istoty w Hellridge brzmiałoby jak propozycja — w tym jednym, jedynym przypadku było raczej uświadomieniem, że istniała w tym państwie niewinna istotna, ostatni sprawiedliwy; a na imię mu Laurie. Percy z powątpiewaniem obserwował zadowoloną, oprószoną piegami twarz przyjaciela — chyba naprawdę próbował wypatrzyć w nim skazę, przewrotność, zdradziecki błysk naumyślnego dobierania słów, ale nie było tam nic. Nawet cienia okrutnej celowości — wyłącznie Laurie i jego banany, których odżywcza moc nie mogła powstrzymać kolejnej salwy nieuniknionych słów. Już lekkie zmarszczenie nosa przez Padmora powinno być przestrogą; a kiedy rozchylił usta, było już za późno.
Na odwrót albo próbę zatkania mu buzi nowym bananem.  
Perseus musiał skupić całą wolę na proszku do prania — Persil, zabawna nazwa; chyba import z RFN? — żeby nie wybuchnąć śmiechem. Albo płaczem. Albo łkaniem przez napad histerii. Kiedy tego poranka wrócił do domu — pustego; gdzie, do diaska, szlajał się Orestes o tej godzinie? — nie sądził, że spędzi niedzielne na rozważaniach o Helen i jej...
Właściwie, nie.
Nieistotne.
Już dobrze, Padmore — rumieniec na policzkach Lauriego był wystarczającą naganą; Percy skatalogował to wspomnienie, opisując rolkę wspomnień ładnie nakreślonym do wykorzystania w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Nigdy więcej nie będziemy rozmawiać o cyklu Helen, w porządku?
Proszę, Laurie, nigdy więcej, dla dobra całego narodu.
Po prostu uznajmy, że wszyscy van der Deckenowie rozmnażają się w jedyny słuszny dla nich sposób — zawieszony wymownie ton był wymówką — zachowanie przez Perseusa powagi wymagało przygryzienia koniuszka języka i próby odczytania niemieckiego Waschmaschinereinigungsprodukt na jednym wydechu. — Przez złożenie ikry.
Śmialiby się po tym jeszcze długo, gdyby nie nagła potrzeba pomocy staruszkowi. To tylko kolejna rzecz do kolekcji nietypowych; ten dzień rozpoczął się od banana, równie dobrze może zakończyć miksturą na potencję albo Lauriem, który — nie, to nie było przesłyszenie — nie dosięga do jaj.
To bardzo... — seler w dłoni Zafeiriou przypominał zasuszoną, afrykańską główkę — nawet uśmiechał się makabrycznie. — Smutna wiadomość.
Percy wyłonił się zza rogu, potrząsnął bananami, selerowym korzeniem i głową — ostatni ruch wymierzony był w stojącego przy regale Padmora, który próbował ściągnąć opakowanie jajek z najwyższej półki. Faktycznie nie dosięgał; Percy uniósł rękę, wpiął się na palce (ale tylko troszkę, wcale nie sapnął przy tym jak ranny bawół) i wreszcie zacisnął rękę na pudełku.  
Co jeszcze zostało?
Skoro jaja Lauriego już znaleźli?
Na to i wiele innych pytań właściciel sklepu nie poznał odpowiedzi; dalsza część zaopatrzenia przebiegła w bezbożnej czci, której efektem — miejmy nadzieje — była nie mniej bezbożna noc staruszka.

z tematu
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Kamakshi Chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
17 lutego 1985

Na początek znajdź wok. Jak już go wygrzebiesz gdzieś spośród garnków, których zaczęłaś się tak naprawdę dopiero uczyć używać na nowo, to znajdź masło klarowane w lodówce. Kto trzyma masło klarowane? Przecież ono się do niczego nie przydaje. Trzeba je kupić. Liście curry – kupione ostatnio w indyjskim sklepie. Żałowała, że nie ma tam już żadnej rodziny, mogliby jej przysyłać paczki, gdyby tylko poprosiła. Przyprawy w końcu się nie psują, a tam są jedyne w swoim rodzaju… no dobrze, liście curry znalezione. Czarna gorczyca, kumin dla wyrazistości i zmielona kolendra. Dobrze, że je miała, w ogólnym spożywczaku raczej ich nie sprzedawali, a przynajmniej nie widziała. W przeciwieństwie do zmielonej słodkiej papryki i chilli. Potem jeszcze imbir, czosnek, cebula i marcheweczki – została reszta imbiru, trzeba będzie się rozejrzeć. Pomidory, kurkuma, madrasa, sól… Są. W porządku.
Czyli masło klarowane.
Nie da się go jakoś zastąpić?
Spojrzawszy w lodówkę, jedynie skrzywiła się na resztki margaryny. Powinna w końcu wybrać się na jakieś porządniejsze zakupy, ale żeby mieć czas jeszcze… i energię. Z nią chyba było najgorzej po przeprowadzonych zajęciach, po których jedynie marzyła o ciepłym prysznicu i położeniu się spać.
Ale przed nią otwierał się kolejny tydzień, a to znaczyło, że nie będzie miała czasu, aby gotować. Albo siły. Albo siły i czasu. Dlatego lepiej było już pofatygować się w ten niedzielny wieczór do sklepu i zrobić małe zapasy, a potem sobie tylko odgrzewać. Na woku zmieści się porcja przynajmniej na trzy dni, ale może zrobić jeszcze w garnku – wtedy starczy na cały tydzień.
Pytanie, czy nie oszaleje, jedząc tylko i w kółko briyani przez cały tydzień.
Pewnie jednak oszaleje.
Może jednak zrobi sobie jakieś smaczne curry z warzywkiem. Albo zupę krem. O! To brzmiało jak pomysł. Gęsta pomidorowa zupa krem, idealna do szybkiego przygrzania. Do tego dorzuci się trochę paneer (zostały resztki, trzeba kupić bądź zrobić), albo pieczywa chapati (akurat robił się dość szybko i łatwo), i będzie idealnie.
W ten sposób rozplanowała całe menu na cały tydzień pracy i nucąc nieznaną nikomu piosenkę wyszła na klatkę, zamykając drzwi i owijając się jeszcze szalikiem. Zbiegła ze schodów, witając jeszcze w progu starą sąsiadkę, która prawdopodobnie coś do niej miała, bo tylko jej odburknęła (czasami ją w ogóle ignorowała) i przeszła dość szybko tych dosłownie kilka, kilkanaście, może kilkadziesiąt kroków po zakupy.
Masło klarowane…
Czy w takim sklepiku będzie masło klarowane?
Dobry wieczór, ma pan masło klarowane? – zapytała mężczyzny zza lady, zaciągając jeszcze odrobinę egzotycznym akcentem.
Może chociaż margarynę, jeśli nie znajdzie…
Albo imbir?
Kamakshi Chande
Wiek : 27
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : tancerka, instruktorka fitness
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
"U Phila" bywała często, częściej, jednak gdy nie posiadała jeszcze dwójki przed wiekiem. Phil, o ile faktycznie tak się nazywał, niespecjalnie zwracał na to uwagę, a szczególnie już, gdy uśmiechnęła się do niego ładnie i nie krzywiła, gdy nazywał ją złociutką. Zawsze, gdy kupowała paczkę fajek dla Cecila, wino dla siebie i tanie, ohydne whisky dla Teresy, pytał, czy idzie na jakąś imprezę, a ona, rozbawiając tym głównie samą siebie, odpowiadała:

Ciocia ma imieniny, a whisky dla wujka, bo gnoja nienawidzę.

Od tamtej pory, za każdym razem, gdy przychodziła, Phil pytał:

Whisky dla wujka-chuja?

Uśmiechnęła się, chociaż od dawna nie musiała już kupować alkoholu w miejscach, gdzie nie proszą o dowody, to Phil bywał miłym towarzystwem.

Rozwiedli się — powiedziała jedynie, uśmiechając się szerzej, na myśl, że jej wymyślona ciocia wydostała się ze swojego wymyślonego, przemocowego związku z wymyślonym wujkiem chujem. — Więc tylko wino dla cioci. Dzisiaj świętujemy.

Papierosów kupować nie musiała. Od kiedy Aaron umarł, miała niekończący się wręcz zapas i zawsze jakąś w zasięgu ręki. Wcześniej nie paliła aż tyle. Martwiłaby się rakiem płuc, gdyby przedwczesna śmierć ją w jakikolwiek sposób obchodziła. Wyciągnęła więc papierosa z kieszeni, dłonią szukając zapalniczki, jednak w porę przypomniał jej się obraz samotnego narzędzia na komodzie przy wyjściu z mieszkania.

Cholera, Phil, masz może ogień? — spytała, na co mężczyzna odpowiedział jedynie pstryknięciem metalu i papieros w jej ustach zaczął spełniać swoją funkcję. W ramach podziękowania podsunęła mu jednego, co rozwiało jakiekolwiek wątpliwości na temat polityki palenia w środku sklepu. Niespełna minutę później Lyra, oparta o blat, paliła papierosa, rozmawiając o tym, co słychać u dzieci Phila i dlaczego jej wymyślona ciocia zdecydowała się na rozwód.

...nie dość, że przegrał wszystkie pieniądze, to jeszcze chujek zdradził ją z gówniarą dwa razy młodszą. Ciotka Petunia przebierała jej pieluchy, paskudna sprawa.

Akurat, gdy kończyła zdanie, do środka weszła znajoma sylwetka. Kamakshi była stałą osobistością na spotkaniach kowenu, jednak Lyra nie była pewna, czy chciałaby przyznawać się do znajomości w publicznym miejscu. Kamakshi do niej, ze strony Lyry nie było tu żadnych problemów natury moralnej. Niespecjalnie miała reputację, którą powinna chronić.

Widziałam jakieś w lodówce — powiedziała, zawieszając na kobiecie spojrzenie, którym miała nadzieję przekazać, że jeśli chce, nie musi przyznawać się, że ją zna. — Nie wiem tylko, czy jest klarowane. Czym właściwie jest masło klarowane, Phil?
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Pora dnia była taka, że każdy zaczynał czegoś potrzebować. W przypadku jednych było to klarowane masło, w przypadku drugich - wino. W niewielkim sklepie Phila znaleźć można było naprawdę wiele skarbów. Tak też się złożyło, że Hubertowi Pankhurstowi, sędziwemu mieszkańcowi Little Poppy Crest przepaliła się żarówka w lampie, która mu przyświecała podczas wieczornego oglądania telewizji. Mrugała od przeszło tygodnia, aż w końcu zgasła na dobre. Dzwoneczek zawieszony u drzwi oznajmił jego wejście. Szedł powoli, o kuli, choć jednocześnie z godną podziwu werwą. Hubert nie miał jednej nogi. Stracił ją podczas wojny w Wietnamie; amputowano mu ją kilka centymetrów pod kolanem.
- Aż, psiakrew! - rzucił opryskliwie zamiast "dzień dobry", gdy zahaczył łokciem o zwisające z sufitu choinkowe lampki, które rozwieszono w ramach promocji. - Co za dyndający badziew...! Phil! Potrzebuję żarówki! Do lampy! - zawołał przez pół sklepu, zmierzając w stronę lady. Minął Kamakshi zostawiając za sobą zapach chleba posmarowanego chrzanem, którego pajdę zjadł przed wyjściem z domu. - Przesuńże się, nie widzisz, że idę?!
Chwilę, zaledwie sekundy później dzwonek odezwał się ponownie oznajmiając wejście kolejnego klienta.
Hiacynta Bucket szła dostojnym krokiem unosząc głowę wysoko, a starą, skórzaną torebkę ściskając w dłoniach. Była równie sędziwa co Pankhurst.
- Na Boga, ale tu śmierdzi! - oznajmiła marszcząc nos. Kobieta była znana w okolicy. W kościele co niedzielę podczas mszy siedziała w pierwszej ławce modląc się i śpiewając religijne pieśni najgłośniej i najżarliwiej ze wszystkich. Krytykowała każdego, kto nie żył zgodnie z jej zasadami.  Samotnie wychowywała wnuka, który gdy tylko dojrzał, jak najszybciej wyniósł się z miasta. Razem z wnuczką Pankhursta. - Panie Phil! Panie Phil! Czy pan tu pali?!
- Ciszej, kobieto! - odwrzasknął jej stary, opluwając się przy tym. - Ludzie tu ważne rzeczy próbują załatwić!
Hiacynta, mając nogi zdecydowanie sprawniejsze od Huberta doskoczyła - zaskakująco szybko i zwinnie jak na jej wiek - do lady, przy której stała Lyra.
- A to ta! - wytknęła dziewczynę palcem. Bucketowa była poinformowana doskonale, jeśli chodziło o wszelkie plotki dotyczące mieszkańców miasta i okolic. Kto wie, ile z nich wyszło od niej samej? - Pan nie powinien jej obsługiwać! Pan nie słyszał, co ta grzesznica, co ta ladacznica zrobiła?
- Idź tam, szybciej! - Pankhurst w końcu się poddał w swoich próbach jak najszybszego dojścia do Phila i trącił Kamakshi kulą. - Szybko, zajmij mi kolejkę, zanim ta baba wejdzie przede mnie!
Dzwonek rozległ się po raz trzeci. Tym razem do sklepu Phila zaczęła gramolić się Eliza - kobieta jeszcze bardziej sędziwa niż pozostała dwójka. Opierając się na chodziku rehabilitacyjnym siłowała się z drzwiami przechodząc przez nie tak powoli, że je zablokowała.



Jest to krótka ingerencja Mistrza Gry w związku z wydarzeniem W czasie deszczu dzieci się nudzą i ze względu na podjęte przez was akcja, w następnej kolejce pojawi się post dopełniający. Hubert Pankhurst i Hiacynta Bucket są znani w całej dzielnicy ze względu na płótnie prowadzone między sobą, a także za ogólny styl życia. Pankhurst jest starym, zgryźliwym tetrykiem, Bucket - to dewotka, dla której najważniejsze są pozory, choć sama niekoniecznie je stwarza.  Ze względu na tempo wydarzeń, przysługuję wam tylko jedna akcja, a podjęte przez was decyzje mogą mieć konsekwencje fabularne. Na ten moment nie możecie kierować postaciami NPC.


Jedna z Was może rzucić k6 na losowe wydarzenie w tej turze:
1,6 - Kamakshi potyka się o kulę Pankhursta
2,4 - Hiacynta wpycha się przed Lyrę
3,5 - ustawiona z puszek kukurydzy piramidka rozsypuje się potrącona przez Huberta

W razie pytań zapraszam do prywatnego kontaktu.
-Johan
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Kamakshi Chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
Swoistą magią, którą niosła za sobą dobrze opanowana medytacja, było wyłączenie się na zewnętrzne bodźce i skrupulatne przebieranie w informacjach, które faktycznie docierały do jej świadomości. A więc w chwili, w której chciała jedynie uzyskać składniki na obiad na następne dni, kompletnie zignorowała i znajomy kobiecy głos, i czyjeś towarzystwo, gdy brnęła do lady z konkretnym zadaniem. Lyra istniała gdzieś u boku mężczyzny, ale jako niezidentyfikowana figura wyglądająca jak dosłownie każdy. I dopiero kiedy sama podchwyciła temat, chcąc najwidoczniej udać się do lodówek na poszukiwania wybawienia Kamakshi, Hinduska przeniosła na nią wzrok i dopiero wtedy mimowolnie się rozpromieniła, nie kryjąc lekkiego zaskoczenia.
Nie wiedziałam, że tutaj pracujesz.
Wprawdzie wiedziała bardzo niewiele o innych członkach Kowenu, włącznie z tożsamością niektórych osób. I najpewniej wciąż nie znała wszystkich – jednakże to nie szkodziło. Chande nie była najbardziej zaangażowaną osobą, przynajmniej póki co, dopiero orientowała się, co było gdzie i co do czego, łączyła te kropki, które postawiono jej w dzieciństwie w Indiach, tłumacząc sobie zjawiska na swój własny sposób.
Na szczęście była osobą otwartą na nowości, więc szło dość łatwo i przyjemnie, ale znała rodziny bardziej konserwatywne, które tak szybko nie przechodziłyby do porządku dziennego i to jeszcze z własnej inicjatywy.
To takie… masło, tylko trochę inne. Ma inną konsystencję, nieco inny kolor i lepiej nadaje się do długiego smażenia niż zwykłe masło. – Ciężko było to wytłumaczyć tak na szybko. Tutaj, w Ameryce, inaczej postrzegano gotowanie i dobór smaków. Nie było niektórych przypraw, do których Chande przywykła w dzieciństwie, więc gdyby i teraz nie było masła klarowanego… cóż, musiałaby zastąpić je zwykłym.
Lecz jeszcze nim zdołała pogodzić się z tą myślą, za jej plecami rozbrzmiał dzwonek – i najpewniej nie zwróciłby zbyt większej jej uwagi, gdyby nie donośny głos jakiegoś mężczyzny, który widocznie nie miał zamiaru czekać na obsłużenie poprzedniego klienta. Zasłyszany koślawy krok sprawił, że obróciła się, by spojrzeć, kogo ma za sobą i ze zdumieniem omiotła brak nogi maszerującego o kuli, ale z ogromną werwą, człowieka. Ten jeszcze przeciskał się i przestawiał ją, a ona, w szczerym zdumieniu, usunęła się z drogi, nie za bardzo wiedząc, co powiedzieć ani co zrobić. No bo… chyba może poczekać, aż ten kaleki staruszek załatwi swoją sprawę… nic takiego się przecież nie stanie, wymaga tego zwykła uprzejm…
Kolejny dzwonek i wyprzedzający go komentarz zdradzał, że to wcale nie był koniec przepychanki przy ladzie, a zaledwie początek.
Słysząc jakże uprzejmą wymianę zdań i jakieś dziwne oskarżenia skierowane najpewniej do Lyry, miała chęć się wycofać. Nawet postawiła kilka kroków w tył, mamrocząc coś, że może przyjdzie później, ale jak na złość – wtedy rozbrzmiał dzwonek po raz trzeci, a w drzwiach pojawiła się jeszcze bardziej sędziwa kobiecina, blokując całe wejście.
Miłościwa Lilith…
Jedna coś krzyczała, drugi mamrotał o zajmowani kolejki, a przecież…
Ale… - zdążyła tylko bąknąć, nie za bardzo wiedząc, jak się zachować i co innego powinna zrobić w obliczu tak absurdalnej katastrofy.
Ta okazała się nieco większa, bo mężczyzna tak wymachiwał tą kulą, że potrącił piramidkę ułożoną z puszek kukurydzy, co od razu zapaliło lampkę w głowie Kamakshi, że za moment może nie być tak kolorowo i być może będzie trzeba zbierać kogoś z podłogi.
Proszę uważać – rzuciła do mężczyzny, który był najbliżej, w razie czego gotowa go asekurować.
A chciała tylko kupić masło klarowane.
Kamakshi Chande
Wiek : 27
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : tancerka, instruktorka fitness
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Szybkie spojrzenie w dół upewniło ją, że nie — nie ma na sobie szkarłatnej litery, ale najwyraźniej starsza kobieta, z twarzy, nazwiska i historii znajoma, dostrzegła ją pomimo tego. Zabawne, jaką dobrą pamięć zdawali się mieć starsi, gdy przychodziło do takich rzeczy. Uśmiechnęła się jedynie — bo co jej pozostało? — i zaciągnęła się papierosem. Nie była pewna, czy Phil zdawał sobie sprawę z jej opinii na mieście, aczkolwiek przychodziła tu tak długo, że dziwne byłoby, gdyby nie wiedział.

Za późno — odpowiedziała, unosząc zakupioną już butelkę wina do góry, a zbitek banknotów kładąc na ladzie. Starszej kobiecie posłała najbardziej przeżarty jadem uśmiech, na jaki było ją tylko stać. — Ale następnym razem wyrecytuje swoje grzechy przed transakcją. Wolałaby pani w kolejności alfabetycznej, czy chronologicznej?

Pieprzeni baptyści. A może była metodystką? Na Lucyfera, Vandenberg, jakie to ma znacznie.

Kolejna już starsza osoba weszła do sklepu i nagle zaczął w zapachu przypominać dom (nie)spokojnej starości. Rzuciła spojrzenie Kamakshi, jako szybko powstałej, jedynej sojuszniczce w tej zupie seniorów. Skrzywiła się jednak lekko z rozbawienia, gdy ta pomyślała, że tu pracuje.

Oj nie, jedynie wydaję uczciwie zarobione — tutaj spojrzenie w stronę starej Bucket, kładąc nacisk na przedostatnie słowo. — pieniądze na wątpliwej jakości alkohole.

Nie miała okazji wyrazić swojej niewątpliwie ciekawej opinii na temat masła klarowanego, jego zastosowana oraz ogólnej inności od zwykłego masła, gdyż zaczęły się pierwsze straty w — cóż, nie ludziach — ale w asortymencie. Phil wolałby pewnie pierwszą opcję. Westchnęła głęboko. Mogłaby po prostu przeforsować sobie drogę do wyjścia, tratując najnowszą staruszkę w drzwiach, ale pomimo obiegowej opinii — nie była taką osobą. Schowała zakupione wino do torby przewieszonej przez ramię i ruszyła w stronę turlających się po podłodze puszek kukurydzy.

Pozbieram to, Phil.

Przykucnęła, zaciskając chwilowo papierosa w ustach, co uniemożliwiło jej dalsze mówienie. Posłała jednak koleżance z kowenu spojrzenie, niemalże wymowne, że przydałaby się mała pomoc. Niektóre poturlały się aż pod dział z produktami do higieny intymnej kobiet, a Lilith sama wie, że żaden z innych gości, się po to nie ruszy.


Legenda rzutów:

Rzut na losowy scenariusz — 5
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Rozległ się głuchy odgłos uderzenia metalowej kuli o piramidkę pieczołowicie poukładanych puszek z kukurydzą, która runęła na podłogę robiąc przy tym niemały hałas.
- No i zobacz, coś narobiła! - fuknął Pankhurst opluwając się przy tym. O całe zamieszanie obwinił Kamakshi. - Już mi tamto babsko w kolejkę wlazło! Nie stałaś tutaj, stara babo! - krzyknął w stronę Hiacynty. Jedna z puszek poturlała się w stronę lodówek, w których znajdowały się mrożonki.
Eliza wciąż mocowała się z drzwiami, sapiąc przy tym ciężko. Prawda była taka, że wcale nie chciała robić tu żadnych zakupów, Przyszła po plotki, prosto od lekarza, u którego od rana zajmowała kolejkę. Dostrzegła przy ladzie Hiacyntę i od razu wyciągnęła szyję, żeby lepiej wszystko zobaczyć i usłyszeć.
- I pijaczka, w dodatku pijaczka! - zawyrokowała stara Bucketowa. Następnego dnia całe kółko różańcowe będzie wiedziało, że Lyra Vandenberg to prostytutka i alkoholiczka, która nie ma w sercu Boga a procenty. Jak te wszystkie diabelskie aktorki.

Pankhurst uważać bynajmniej nie zamierzał. Gramolić się zaczął za to przez rozsypane puszki w stronę Bucketowej. Oczekiwał, że Chande pójdzie za nim, choć nie wspomniał o tym ani słowa, jakby miała wyczytać mu to w myślach. Potrącił kucającą Lyrę, która zbierała puszki.
- Wynoś się stąd, stara dewoto! Phil! Potrzebna mnie żarówka do lampy - dotarł do lady i oparł się ciężko o jej blat.
- Bój się Boga, Pankhurst! W imię ojca i syna - Hiacynta aż się przeżegnała ze złości. Phil po prostu złapał się za głowę. Nie spodziewał się, że ta dwójka zjawi się tu w jednej chwili. Rzucił Lyrze wdzięczne spojrzenie; kolejne, przepraszające, powędrowało w stronę Kamakshi. Mógłby się wtrącić, ale wolał nie. To nie był pierwszy raz, kiedy miał z nimi do czynienia. Sam kiedyś miał okazję dostać w głowę torebką Hiacynty.
może da się ich jakoś uspokoić?



To ostatni post Zjawy w temacie. Od teraz możecie kierować postaciami NPC wedle swojego uznania.
Bardzo przepraszam Was za poślizg!
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Kamakshi Chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
Zdziwiło ją, że Lyra tak rozgościła się w sklepie, w którym robiła tylko zakupy. Ale może znali się z właścicielem. Może byli spokrewnieni. W zasadzie nie była to jej sprawa i szybko ją wyrzuciła z głowy w obliczu niewielkiej inwazji emerytów na to spokojne miejsce, w którym chciała jedynie zrobić zakupy do kolacji. A w zasadzie jedzenia na najbliższy tydzień.
Nie było zresztą czasu na rozważania, bo staruszek potrącił kulą puszki kukurydzy i pomimo chęci pomocy niesionej przez Kamakshi obwinił…
Ja? – spytała aż z niedowierzeniem, rękami zatrzymując się gdzieś w połowie. – Przecież…
To pan się tutaj rozpycha z kulami!
O nie, tak przecież nie będzie. Przecież kompletnie nic nie zrobiła, a chciała tylko pomóc! Poniekąd wybawieniem stało się spojrzenie Lyry, dość znaczące zresztą, która sama postanowiła pozbierać puszki kukurydzy.
Kamakshi zostawiła więc staruszków samych sobie, nie czując się odpowiednio w środku rozognionej sytuacji i wycofała się bardziej w stronę Lyry, by pozbierać te z puszek, które poturlały się nieco dalej. Już i tak została obarczona odpowiedzialnością za… ugh…
Tamci przekrzykiwali się ponad siebie, a Kamakshi zerknęła na Lyrę. Szkoda jej się zrobiła tego właściciela, może…
Da się ich jakoś uspokoić? – zapytała, choć nawet nie była pewna, czy te słowa dotarły do ust znajomej. – Może jak każdy zostanie obsłużony to sobie pójdą i nie będą zawracać chociaż dzisiaj głowy…
Wywnioskowała, że Lyra może znać lepiej tych ludzi, skoro tak swobodnie poruszała się po sklepie i chętnie pomagała klientom. Chociaż najłatwiejszym wyjściem byłaby ucieczka… gdyby tylko kolejna ze staruszek nie blokowała drzwi.
Ale nie można przecież zamknąć sklepu, gdy w środku są ludzie, którzy go roznoszą.
Kamakshi Chande
Wiek : 27
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : tancerka, instruktorka fitness
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Na wielu rzeczach można się znać, gdy człowiek zaczyna się nudzić. Oprócz długiej historii kupowania tu procentowych trunków Phil pełnił również jedną, bardzo ważną rolę w jej życiu — jako jedyny sprzedawał wyjątkowo tanie, wyjątkowo ohydne i wyjątkowo upodobane przez nią wino — Bombastic.

Był też najbliższym jej sklepem, gdy jeszcze mieszkała w Little Poppy z Aaronem. Ciężko byłoby liczyć wszystkie razy, gdy przychodziła tu na ostatnią chwilę przed zamknięciem, bo okazywało się, że ktoś nie kupił cukru, a ktoś inny ma na jutro upiec blachę babeczek, bo czyjaś matka przychodzi z wizytą.

Oh, ta baba — powiedziała, ściszając głos i głową kiwając w stronę Hiacynty. — lubi sobie pokrzyczeć, nie przemówisz jej do rozsądku.

Nie miała jakoś często z nią do czynienia, ale pani Kwiatek miała już swoją opinię — bazując na tej interakcji — słuszną. Słyszała plotki (mimowolnie) o jej wnuku i wnuczce tego starego prycha. Bardzo Romeo i Julią inspirowana historia, ale co się młodym dziwić — jakby ona miała takich dziadków, to też by spierdoliła, gdzie pieprz rośnie.

Puszki kukurydzy, które znajdowały się w zasięgu jej rąk, zostały ponownie ułożone w piramidkę. Nie taką ładną, jak wcześniej, ale jakiś pomniejszy, egipski kapłan by nią nie pogardził. Spojrzała na Kamakshi, uśmiechając się w nieco niepokojący sposób, co mogło świadczyć właściwie tylko o jednym — bardzo głupim pomyśle.

Ale możemy ją zgorszyć — jeśli dziewczyna potraktowała to jako pytanie, to był to duży błąd. Lyra po prostu oznajmiała swoje zamiary. Podniosła się z ziemi, spojrzała na siłujących przy kasie staruszków i powiedziała: — Proszę pozdrowić wnuka i przekazać, że bardzo za nim tęsknimy.

Sposób, w jaki powiedziała ostatnie słowo, był przynajmniej dwuznaczny.
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów