30 IV 1985Droga AlishoJesteś zbyt dobra!
Pozwolę sobie tak napisać, bo już się poznaliśmy, i to od takiej strony, że nawet bym nie powiedział. I nie zrozum mnie źle, bo nie mam nic złego na myśli, tylko rzadko pocieszam płaczących ludzi, a w środku lasu, to już w ogóle.
Ja to z tym ciastem tak trochę żartowałem i powiem szczerze, żem się nie spodziewał, bo co to za okazja, żeby za podpięcie kabelka jakiegoś od razu całe blachy wypiekać, ale gest doceniam i szczerze dziękuję — wspomnę Cię przy stole, kiedy będę to ciasto marchewkowe z bliskimi zajadał. Już mogę powiedzieć, że pachnie pysznie i przenosi mnie do lat dziecięcych, kiedy mi takie babcia piekła, a jej to trudno dorównać, niech skonam, a Ty choć tyle młodsza, dałaś radę zrobić z marchewki pełnoprawne ciasto! I co ci mogę powiedzieć, Alisho dobra — nie przestawaj!
A co do Twoich zmartwień, to po powrocie do domu zaniosłem intencję Lucyferowi w modlitwie i mam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży, albo i już ułożyło. Przecież tyle czasu minęło, to na pewno jakieś rozwiązanie sprawa znalazła. Ja dopytywał nie będę — wierzę, że wszystko w porządeczku, a jeśli nie wszystko jeszcze, to że przynajmniej humor Twój jest lepszy. Miłe dziewczyny nie powinny tak płakać. I nie powinny spotykać je takie rzeczy, żeby musiały tak łzy wylewać.
A i maszyna mam nadzieję sprawna i już więcej takich numerów nie robiła jak wtedy. Ten las to kawał lasu jest, nie wiem co by było gdyby się nikt nie znalazł na tej drodze. Takie zdarzenia to bzdura, ale bez narzędzi nie opędzi, jak to ojciec mój mawia. A pewność co do maszyny warto mieć, więc sprawdź ją jeszcze, dla spokoju. Albo uważaj na samotne przejażdżki po odludziu.
Życzę Ci wszystkiego dobrego.
Marvin Godfrey