Zagajnik pieśni Nietrudno zgadnąć, czemu dokładnie nazwę zawdzięcza niewielki zagajnik znajdujący się nieopodal głównego wejścia do Rezerwatu Bestii — tutejsze drzewa zdają się szeleścić w rytm tylko sobie znanej muzyki, a każdy z ptaków, który przysiada na ich gałęziach, dołącza do tej melodii. Dotychczas nikt w historii Rezerwatu nie był w stanie odkryć, co za melodię wygrywa zagajnik pieśni; ta nigdy się nie zmienia i brzmi, jakby była zapętlona. Istnieją udokumentowane przypadki czarowników, którzy zasłuchali się w szept zagajnika tak mocno, że nie dostrzegli zagrożenia przyczajonego nieopodal — w dziejach Rezerwatu odnaleziono w pobliżu przynajmniej kilkanaście rozszarpanych ofiar, których czujność uśpiła pieśń drzew oraz ptaków. Nieobowiązkowa kość k6 (rzuca każda postać w wątku z siłą woli II lub niższą, tylko raz na wątek): k1—k5 — nic się nie dzieje. k6 — pieśń zagajnika zaczyna oddziaływać na postać; ta traci poczucie czasu oraz rzeczywistości, a wyrwać z marazmu może ją tylko współtowarzysz lub pokonanie progu 50 na siłę woli. Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto Kwi 02 2024, 00:32, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
20 marca, 1985 Ronan & Terence Nie tak powinien brzmieć Rezerwat. W zgrabiałych palcach rozpada się nadzieja — w mozaice skaleczeń mieszka zmęczenie. Nagie korzenie przewróconych drzew drapią nagie niebo; szare smugi chmur gdzieniegdzie rozcina artretycznie wykrzywiona gałąź, przecina ostry drut ogrodzenia, wykrwawia pęknięcie w ziemi. Prześwity nie są duże — słońce boi się patrzeć na Cripple Rock; zawstydzone odwraca głowę, przymyka powieki, milczy. Luksus, na który Lanthier sobie nie pozwala. Gdyby przyłożyć do ziemi ucho, pomruk trzęsienia opowiedziałby historię strachu i bólu; chaosu i zaskoczenia. Wystarczyło kilkadziesiąt sekund, by zniszczyć to, co cierpliwie wzrastało od kilkuset lat — stary dąb przy wejściu, zagajnik smukłych sosen, warstwy i warstwy warstw ziemi; kataklizm to tylko łagodniejsze określenie śmierci. Smużka dymu — siwa jak niebo; siwsza od myśli — znad rozpalonego papierosa zasnuwa skazę napiętych mięśni. Za moment Ronan przypomni sobie, że musi być ścianą nośną Rezerwatu; głazem, na który wyleją nowe fundamenty. Teraz — przez kilka sekund, na jedno zaciągnięcie papierosem i pół wydechu — jest tylko człowiekiem. — Zaczniemy od dębu — szorstkie palce, szorstki zarost, szorstkie kamyki sylab. Lanthier traci ludzki pierwiastek; czas na działanie odmierza uderzeniami serca i dźwiękiem własnego głosu. — Wielki skurwysyn — kiedy żył, nazywali go Moby Dick; teraz to trup, trupy nie mają tożsamości, tylko ciężar, którego trzeba się pozbyć — wymaga siły. Jeśli stracimy energię na sosny, nie damy mu rady. Jest ich pięciu, sami mężczyźni, każdy ubrany adekwatnie do pogody i gotowy na spełnienie niemej groźby nieba. Chmury nad ich głowami nie są deszczowe, a las nie cuchnie ulewą, ale chłód wczesnej wiosny to podstępny towarzysz; krótkie spojrzenie na najbardziej egzotycznego członka grupy — bo spoza Cripple Rock — wystarczy, żeby dolać kolejne wiadro cementu pod fundament uznania. — Forger — ubrany ciepło i obecny; trudno zdecydować, co imponuje mocniej — to, że wcisnął pomoc w Rezerwacie pomiędzy dyżury? To, że Lanthier nie musiał prosić? Nić szpitala, kowenu, ratunku życia sprzed lat; opleceni włóknem przeszłości, stawiają czoła teraźniejszości. — Doceniam, że dołączyłeś. Łączy ich więcej, niż praca na przyszłość pod czułym spojrzeniem Matki; podobieństwa zawsze zaczynają się od instynktu — Ronan i Terence współdzielili ten przetrwania. — Odwiedzisz nas po wszystkim? Jackie ma dyżur — oczywistość zagoniona za furtkę Rezerwatu; o tym, co i kiedy w szpitalu robi Jacqueline, Forger mógł wiedzieć lepiej od jej męża — ale coś stało na kuchence, kiedy wychodziłem. Jeżeli opiekunka nie uciekła przed zdublowanym, czteroletnim chaosem, istnieje spore prawdopodobieństwo, że stoi nadal — chłopcy przestali przewracać garnki, odkąd wylali sok buraczany i kolejne dwa dni spędzili w odcieniu prosiaczka z kreskówek. Podwijane rękawy, dopalony papieros, pozostałych trzech mężczyzn bez słowa ruszających do zajęć — lata pracy w Rezerwacie uczą porozumiewania się bez dźwięków; te bywają zwodnicze. Szczególnie w pobliskim zagajniku. — Siekiera, piła czy będziesz nosić? — na prawo od nich truchło przewróconego z korzeniami dębu cierpliwie czeka na pierwszą ranę — na lewo niewzruszone trzęsieniem drzewa tworzą zachęcające półkole, gdzie szelest przypomina śpiew; Cripple Rock nawet po katastrofie nadal jest sobą. Być może zajadlejszym niż zwykle; zranione bestie zawsze atakują. |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Terence Forger
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
Wszystko dalej wybrzmiewało nieoczekiwaną tragedią i zakłóconym spokojem niewielkiego miasta oddalonego od metropolitańskiego szumu. Echo tamtych krzyków przepełnionych paniką i dezorientacją wybrzemiewało w głowie Forgera wyraźnie, w snach zbyt jaskrawych na bycie jedynie obrazem podświadomości przyjmując znajome twarze w ramach wyszukanej tortury. Nie dało się wymazać tego dnia tak łatwo, do tego potrzeba było zniwelować konsekwencje i chociaż nie można było odmówić mieszkańcom Hellridge pięknej, amerykańskiej posty społeczników, wciąz wiele pozostało do zrobienia. Niszczycielska siła przyszła z nieba i odcisnęła swoje piętno również na leśnym terytorium. Zatrzymując się na samym skraju Cripple Rock nie rzucało się to w oczy tak, jak gdy udawał się znów w kierunku Placu Aradii – zawsze wtedy towarzyszyło mu dreszcz rozchodzący się wzdłuż całej lini kręgosłupa i zaciśnięcie żołądka w supeł. Dopiero zanurząjąc się między drzewami, krocząc w stronę Rezerwatu Bestii, odkrywały się przed nim przykre skutki. Połamane drzewa jednak mało kogo kłują w oczy swoim niereprezentatywnym wyglądem, nikt nie mówi głośno o rozbieganych szczeniętach. Stoją na boku, nikomu nie zawadzają. Wciska dłonie w kieszenie w trakcie marszu, północ Stanów wciąż nie zachwyca wysokimi temperaturami. Nie był stałym bywalcem tych stron, odkrywanie dziewiczych połaci nie pasjonowało go nigdy w takim stopniu, pomimo tego droga jest mu doskonale znana. Wie jak się odnaleźć na wydeptanych ścieżkach. Dociera w umówione miejsce bez zbędnych problemów, z kącikiem uniesionym w lekkim grymasie, chociaż wyminięte uszkodzonego ogrodzenie o powalone konary wewnętrznie napawają go żadnym entuzjazmem. — Pan Lanthier — wypowiada z zadowoleniem. Przedstawiciel rodziny zajmującej się rezerwatem stał przed nim w pełnej okazałości, a widok starego kompana nie tylko od ukazywania mu uroków ujarzmionych, magicznych bestii cieszy go w pewien sposób. Ostatecznie nie byli jedynie znajomymi z przypadku, łączyło ich coś bardziej wyjątkowego. — Uznałem, że skoro dzień wolny i tak chciałem spędzić na ćwiczeniach fizycznych, to przynajmniej nadam im jakiś społeczny sens — zażartował, rozglądając się po towarzyszących Ronanowi mężczyznach. Lekko pochyla głowę, decydując się na nieme powitanie z całą grupą, prześlizgując spojrzeniem po pierwszy raz widzianych twarzy. Przystając bliżej obraca się i ogarnia spojrzeniem miejsce, które wymagało najwyraźniej najwięcej pracy. Zadań nie zabraknie na całe popołudnie, tego mógl być pewien. Wsunął na dłonie rękawice po tym jak przeczesał przydługą grzywkę opadającą mu na twarz, dalej nie przyciętą mimo deklarowanej jeszcze tydzień temu wizyty u fryzjera. — Tak, słyszałem, że doktor Lanthier dzisiaj w pełnej gotowości — przytakuje. Grafik dyżurów na oddziale magicznym znał na pamięć, przygotowując się psychicznie na obecność pewnych osób, których widywać nie chciał, ale musiał. O Jacqueline słowa złego powiedzieć nie może ani pomyśleć, dlatego nigdy nie szuka wymówek przed pojawieniem się w ich domu, gdy zaproszenie pojawia się z różnych okazji. Na dzisiejszą inwitację również reaguje uśmiechem. — O ile dzieciaki nie będą mieć mi za złe, że przyjdę z pustymi rękami, to nie śmiałbym odmówić. Przygląda się jedynie niedopałkowi trzymanego przez Ronana i zasycha mu w gardle; szybko żałuje, że nie zapalił przed przyjściem tutaj. Skupia się miast tego na jego słowach. Wybór był niespodziewanie szeroki, Terence nie jest tak dobrze obeznany z pewnymi narzędziami. Pracuje fizycznie, ale na innych zasadach. Niektóre rzeczy wymagać będą przypomnienia, ale tego się nie obawiał. — Pokaż tę siekierę — polecił na sam początek. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : eaglecrest, saint fall
Zawód : egzorcysta / pielęgniarz
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Napięcie o nieokreślonym źródle, nerwowość bez wyraźnego tła — pod powierzchnią Cripple Rock zalęga się coś robaczywego; coś, co jątrzy zadane pod koniec lutego rany i wykrwawia magię przez pęknięcia w leśnym runie. Jeszcze o tym nie wiedzą — ani Ronan, ani Terence, ani cały kowen — że za niespełna dwa miesiące historia zatoczy koło. Cykl strachu nie ma początku ani końca; połyka własny ogon i wypluwa po drodze resztki tego, co kiedyś było utartym porządkiem świata. Dziś jest dziś — batalia to przyszłość, teraźniejszość to przewrócone drzewa, przerwane ogrodzenie, głębokie zmarszczki zmęczenia pod oczami, w których kącikach rozchodzi się nowa warstwa pęknięć. Tym razem źródło jest znane — uśmiech Lanthiera przebija nawet spod ciemnego zarostu. — Sensowne zalecenia — nie tylko Ronan nosi w sobie zmęczenie; Terry łączy w sobie dwie odmiany spustoszenia — to znane jest efektem wkładanego w pracę wysiłku; to świeżo nabyte przypomina Cripple Rock po trzęsieniu i ma na sobie szkarłatne cyfry: dwa, sześć. — Przy okazji wizyty magicznego pacjenta, sugeruj pracę fizyczną na rzecz Rezerwatu. Ból korzonków? Spróbuj przenieść przewrócone korzenie w Cripple Rock. Konar nie chce zapłonąć? Zajmij się tymi połamanymi w Rezerwacie — tylko nie przynoś zapalniczki. Odważne słowa w myślach kogoś, kto zaciska usta na ostatnim zaciągnięciu papierosem; w lesie groźniejsze od bestii było tylko zaprószenie ognia — dlatego papierosa w wilgotną, rozoraną ziemię wgniata dokładnie sześć przydepnięć ciężkiej podeszwy. — Daj spokój — echo krótkiego ha! znika pomiędzy drzewami, które oparły się trzęsieniu; zagajnik pieśni próbuje zapamiętać ten dźwięk na przyszłość. — Każda wizyta to dla nich okazja na wymyślenie, w jaki sposób przemycić do kieszeni gościa pięć żab, więc— Goście w Starlight nie mieli łatwo; demoniczni bliźniacy dbali o część rozrywkową każdego przyjaciela rodziny, który przestępował próg ukrytego w gęstwinie domu. Ronan stracił rachubę dwa lata temu, kiedy chłopcy poruszali się na dwóch nogach coraz pewniej i szybciej, odkrywając pierwszą zasadę rozmów dorosłych — łatwo im wtedy podrzucić coś do butów. Jak na standardy Rezerwatu, niemagiczne żabki to prawdziwie niewinna niespodzianka. — Nie musimy podpisywać zrzeczenia roszczeń na wypadek odcięcia palca? — szeroki asortyment leśnych przyrządów drastycznie różni się — może poza piłą — od tego, który oferują szpitale; ze wszystkich możliwości, Terence wybiera intuicyjnie. — Zresztą, powodzenia. Zapłaciłbym odszkodowanie w drewnie. Siekiera ma gładki drzewiec, ostrą głowicę i kilka przeznaczeń; dziś wybiorą to pierwotne. Forger otrzymuje swoje narzędzie zbrodni, Lanthier sięga po bliźniacze — przez kilka sekund przypominają katów, których jedynym celem jest truchło przewróconego dębu i precyzja zadawanych ciosów. Ronan zamierza zacząć bliżej korzeni, tam, gdzie drewno lubi odskakiwać podstępnie; końcówką siekiery wskazuje Terry'emu środek — połamane ramiona gałęzi czekały na amputację. Na szczęście na pokładzie mają medyka. — Będziemy go mieć w zapasie na trzy zimy. W Rezerwacie nic nie może się zmarnować; wiedzą o tym bestie — od nich tego samego nauczyli się ludzie. Terence, proponuję nam drobną mechanikę zabawy w drwali — aby porąbać potężny dąb, musimy osiągnąć próg 500, w który wchodzi rzut kością k100, statystyka sprawności oraz ewentualne modyfikatory za udźwig. Dodatkowo, do rzutu kością k100, można wykonać rzut kością k3 — określi ona ilość skutecznych uderzeń, które postać w danej turze zada przewróconemu pniowi. W przypadku wyrzucenia 1, liczy się wyłącznie rzut k100 i modyfikatory. W przypadku wyrzucenia 2, do zadanego ciosu doliczany jest bonus +20; w przypadku 3 — do wartości doliczane jest +30. Rzucam k6 na zagajnik. temat zwolniony [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Ronan Lanthier dnia Sro Sie 14 2024, 20:29, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Stwórca
The member 'Ronan Lanthier' has done the following action : Rzut kością 'k6' : 6 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
9 maja, 1985 Są na tym świecie filozofowie — i jest Lanthier. Są na tym świecie myśliciele — jest też Ronan. Są na tym świecie przypadki — i tak powstał Valerio. Zdarta skóra na knykciach wypluwa na świat to, co najlepsze; czerwone, lśniące, brzydkie krople krwi, na które Ronan nie zwraca uwagi. Gdyby miał przejmować się każdym skaleczeniem, które od ostatniego kwadransa zaoferowało mu spierdolone z kretesem ogrodzenie, nie starczyłoby mu czas na próbę przekonania się, ile razy musi szarpnąć drut kombinerkami, żeby ciasno splecione zatrzaski wreszcie popuściły. (Wiele). Dwie minuty temu nadal był sam — las szeleścił nad głowami w języku, którego ludzie nigdy nie rozumieli, pierwsze komary tego sezonu bzyczały nad uchem, a odległe echo rąbanego drewna oznaczało, że stary Peter wreszcie zabrał się za wyrwaną z korzeniami sosnę. Cripple Rock nadal wygląda na ofiarę prześladowania; rozorana ziemia, zerwane ogrodzenia, gnijące szczątki zwierząt i twarz, która przed główną bramą Rezerwatu przypomina naklejkę na karoserii Porsche. Niby można, ale po chuj? Ronan wychwytuje ruch na początku ścieżki, zanim dotrze do niego sens tej obecności. Buty są lśniące, garnitur włoski, zarost przycięty krócej, niż półtorej miesiąca temu — ignorowanie nieoczekiwanego gościa jest łatwe. Wystarczy dalej szarpać się z ogrodzeniem i próbować nie stracić przy tym palców. Cisza trwa minutę; średnio o minutę za długo w towarzystwie człowieka, któremu włoska gęba zamyka się tylko, kiedy akurat trzyma w niej cycka. Tym razem — dla zasady albo dlatego, że może; to jego teren — milczenie przerywa Ronan. — Spodobało ci się na wycieczce w marcu? Nadal nie podnosi wzroku — cierpliwość to kruchy pakt pomiędzy pracą a zastanawianiem się, na ile lat kazamaty skazaliby go za przyłożenie Paganiniemu kluczem francuskim i nakarmienie jego ciałem barghestów. — Czy po prostu szukasz okazji na dostanie w pysk? Hau, hau, Valerio. Kucający Lanthier wrażenia nie robi, ale nadal ma w dłoni kombinerki — jedno słowo, a wstanie. — Czego chcesz? ekwipunek: pentakl, athame, fioletowe świece, zielone świece (x2), mieszanka rytualna, narzędzia majsterkowicza, srebrna zawieszka z lepidolitem |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Są na tym świecie rzeczy niestworzone — jest więc Valerio. Są na tym świecie kaprysy — istnieje Paganini. Są na tym świecie Mustangi, które gwałtownie zbierają zakręt, zamiast pomknąć prosto do Saint Fall — zwykle wtedy, kiedy rzeczy niestworzone i kaprysy dudnią w rytm Ricchi e Poveri. Wyboista, leśna droga to zagrożenie dla podwozia, ale Valerio nie zwalnia; trzeci bieg, jeden kierunek, ostatnie kilkanaście jardów piechotą, bo granica między lasem i Rezerwatem przypomina to samo merda, którym otoczono Deadberry. W krainie bestii silniki nie pracują od nadmiaru magii — w przeciwieństwie do Lanthiera. Która godzina? Non importa. Co tu robi Paganini? Non importa. Dokąd nocą tupta jeż? Czy bezpiecznie zbliżać się do uzbrojonego w narzędzia stronzo, za którym Valerio przepada tak samo, co za ananasem na pizzy (a więc, cazzo, wcale)? No. Czy Paganini uśmiecha się szeroko, robiąc dokładnie to, czego nie powinien? Ah, si. Życie ostatnio ma zbyt nudne; dziś postanawia zrobić z nim coś dobrego. Użytecznego. Pięknego. Wkuwającego. Sądząc po tonie Ronana, ostatnie się udało. — Si, macie ciekawe płaszczyki w tym lesie — dawno temu (i prawda) przy ścieżce tropicieli Paganini odnalazł w dziupli coś, co podobno należało do ghoula; tamtego dnia zapomniał zapytać Lanthiera, czy ghoule występują w formie żeńskiej i czy mógłby zaprosić signorę ghoul na wesele zio Giordano, bo stary skurwysyn wygląda, jakby był z nią spokrewniony. Nic straconego; za rok wuj Gio weźmie ósmy ślub życia — jego żony mają dziwną tendencję do spadania ze schodów ze skutkiem śmiertelnym. — Drugie si, obiecałeś mi spotkanie w ringu, no? — tu się Lanthier nie myli; Valerio dawno nie dostał po mordzie — zwykle bywa stroną dającą, nie otrzymującą, z chlubnym wyjątkiem dupy. Jeszcze pięć zdań i Ronan zamieni naprawianie płotu na rzecz psucia prostej linii nosa Paganiniego; ale zanim przyjemności, najpierw obowiązki. — Słyszałem, że znów się coś zesrało w Cripple Rock — w drodze pod wejście do Rezerwatu nie widział niczego, co nie walałoby się po lesie wcześniej; przewrócone drzewa, rozkopana ziemia, spojrzenia lokalsów twarde jak kutas Valerio w żonie sąsiada. — I tym razem to nie Ronan pod sosną. Chyba — z Lanthierem nigdy nie wiadomo. Grzebanie kombinerkami przy płocie ustaje; im dłużej Paganini patrzy na ogrodzenie, tym więcej poszarpanych fragmentów zlicza. — Potrzebujesz z tym pomocy, stronzo? — nie czeka na odpowiedź — prawdopodobieństwo, że za minutę zmieni zdanie, odwróci się na podeszwie włoskiego buta i wróci do samochodu rośnie z każdą sekundą. Zsunięta z ramion marynarka to gest gotowości; zawieszenie jej na drewnianym palu, który ma być chyba sztachetą, to czyste barbarzyństwo. — Na prace manualne w swoim wykonaniu nigdy nie słyszałem słowa skargi. Zapytaj siostry swojej żony. Oh, moment. |
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Wdech — na uspokojenie, więc dlaczego odbywa się w rytm myśli, że zaraz ktoś będzie szukać zębów w ściółce? Wydech — na równowagę dwutlenku węgla w płucach (nauki żony nigdy nie idą na marne), więc dlaczego w nozdrza uderza smród moralnej zgnilizny, rozpusty i wody kolońskiej, której woń ściągnie na nich wszystkie obłudniki z okolicy. Swój pozna swego, a Lanthier mógłby przysiąc, że kilka tych, które widywał w Rezerwacie, do złudzenia przypominały Valerio. — Włoska moda, bo z włosków — kiedy wieczorem zapyta własne odbicie w łazience, dlaczego to powiedział, odpowiedź nie nadpłynie — może to efekt Paganiniego, przy którym iloraz inteligencji kolektywnie spada (nie, żeby Ronan należał do elity oświaty tego miasta; nawet cholery Valerio miał za sobą epizod na uczelni — poza tymi, które z uczelni epizodycznie zaprasza do łóżka), może zmęczenie, może świadomość, że świat dobiega końca, a on traci czas na— Stop, poprawka, korekta. Rezerwat nigdy nie był i nigdy nie będzie stratą czasu; naprawa ogrodzenia ma uchronić piekielne bestie przed wydostawaniem się na gorszą stronę ogłodzenia — to wersja oficjalna. Ta nieoficjalna głosi, że ma chronić bestie przez wizytą Carterów; Lilith im świadkiem, że wszystkich powinni zamknąć w klatkach ciaśniejszych od tych, w których trzymają zwierzęta futerkowe na zimowe kołnierze panienek, które w Aspen chcą wyglądać modnie i martwo z pomocą truchła owiniętych wokół szyi fretek. Dziś Lanthier dopisuje nowe przeznaczenie płotu — ma chronić Rezerwat przez niezapowiedzianymi wizytami Valerio. — Panie i panowie, Paganini, który pamięta o obietnicach — świat naprawdę dobiega końca — kolejny skutek uboczny otwarcia bram Piekieł właśnie patrzy na Lanthiera z wysokości metra osiemdziesiąt—trochę. Przewaga Ronana zaczyna się na wzroście, biegnie przez szersze barki i kończy na kombinerkach w dłoni; dla pewności ściska je mocniej, nadal mocując się ze szczególnie upartym fragmentem drutu. Trzy okręcenia ostrego żelastwa później, linka wzmacniająca drewno, z którego wzniesiono ogrodzenie, jest napięta. A Paganini nadal obecny. — Z niezależnych źródeł wiem, że cyklicznie obszczywasz drzewa w Cripple Rock — ludzie przychodzą do lasu i wielce zdziwieni, że nie ma w nim złotych kibli; licealna wersja Lanthiera pamięta, że akurat fekaliów na łonie natury Valerio nie bał się nigdy. — Straciłeś prawo do tego argumentu. W momencie, w którym postawił nogę na drodze prowadzącej do Rezerwatu, stracił wszystkie prawa — Ben by się z tym nie zgodził, ale Bena tu nie ma — w zamian dorabiając się kilku obowiązków. Po pierwsze, nie wkurwiać Ronana (za późno). Po drugie, na coś się przydać (na czas?). Po trzecie— — Nie biorę odpowiedzialności prawnej za uszkodzenia na ciele i koszuli — droga marynarka na sztachecie przypomina włoskiego stracha na wróble; jeszcze tego brakowało, żeby zaczął krzyczeć pizza pasta peperoni! na niemagicznych, dla których Rezerwat nawet nie istnieje. — Dodałbym coś o mentalnych, ale na to od dawna za późno. Gdyby Valerio był normalny, świat byłby trochę lepszym miejscem. Ale nie jest; więc i świat to rynsztok, w który właśnie bezsensownie pompowano magię. — Widzisz zerwane na dole druty? — kombinerki w dłoni Lanthiera stukają o ten właśnie naprawiony; w tym czasie wolna dłoń sięga po zerwaną linkę obok. — Trzeba je napiąć i skręcić z powrotem. Jeśli będą za luźne, równie dobrze możesz zagradzać płot trawą. Jeśli będą za mocno napięte, pierwsze tąpnięcie znów je pozrywa. Skoro Paganini jest nienormalny, Lanthier musi być szalony; wręczanie Valerio narzędzia zbrodni — druga para kombinerek wygląda na coś, co włoska kreatywność mogłaby odpowiednio spożytkować — to kwintesencja obłędu. — Kiedy skończymy na tej części płotu, możesz wypierdalać. Świat byłby wdzięczny. — Albo pomóc mi z gałęziami. Rezerwat były wdzięczny jeszcze bardziej. Valerio, dla urozmaicenia naprawy płotu, proponuję drobną mechanikę. Zreparowanie ogrodzenia będzie wymagać od nas osiągnięcia progu 200, na który składać będzie się rzut k100 na statystykę talentu z modyfikatorami za umiejętność majsterkowania (oraz ewentualne bonusy z ekwipunku). naprawia ogrodzenia: 24 + 10 (talent) + 5 (majsterkowanie) = 39 k6 na lockę: 2 k6 na skutki uboczne: 6 |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser