First topic message reminder : Samotne skały Położone kilkaset jardów w głąb rezerwatu skupisko skał, które nazwę zawdzięczają odosobnieniu, na jakie skazało je ukształtowanie terenu oraz leśne otoczenie. Samotne skały znajdują się na niewielkiej polanie pośród liściastych gatunków drzew i wzbijają się kierunku nieba na przynajmniej kilkanaście stóp, tworząc przy tym swoisty labirynt oraz naturalną osłonę przed wiatrem. Krąży pogłoska, że lepiej nie wchodzić pomiędzy nie przed zapadnięciem zmroku — podobno po nastaniu nocy, nie każdy potrafi odnaleźć drogę wyjścia i rzadko doczekuje poranka... Po wydarzeniach z dwudziestego szóstego kwietnia z jednej ze skał wypłynęło źródełko oleju, który, ku zdumieniu wszystkich, nadaje się do zaklinania. Odtąd zaczęła krążyć legenda, że źródłem opiekuje się demon, który widocznie zabłądził i uwił sobie mieszkanie wśród właśnie tych skał. Obowiązkowy rzut k3: K1 – Nic się nie dzieje. K2 – Pomiędzy skalnymi półkami dostrzegasz dziwną, nieuformowaną czarną chmurę, która za moment odlatuje w nieznanym kierunku. K3 – Wydaje Ci się, że gdzieś w oddali dostrzegasz majaczącą niewyraźnie sylwetkę mężczyzny, ale zamiast głowy ma łeb lwa. Gdy mrugasz bądź przecierasz oczy, już go nie dostrzegasz. Bonusy w lokacji: możliwość zyskania raz na miesiąc fabularny darmowego oleju do zaklinania. Aby pobrać olej, należy napisać post fabularny i rzucić kością k100, a następnie odliczyć wynik od góry listy demonów w temacie zaklinania. Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto Cze 04 2024, 21:38, w całości zmieniany 3 razy |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Yadriel Venoir
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
Havillard, jak wszystko wskazywało, przełamał rytuał, przez wzgląd na to mógł przymknąć oko — na razie — na jego nadnaturalny spokój obecnego dnia. Mutoreverso nie ujawniło niczego, co powiązane byłoby z magią wariacyjną, choć Venoir był pewny, że zaklęcie podziałało. Bądź co bądź nie spodziewał się widocznych rezultatów, więc na twarzy, mimo krwawego deszczu, nie wymalowało się zdumienie. Zapomniał o prowadzonej wcześniej rewizji, lecz tylko na jakiś czas; później przeszuka schowki w wynajętym pojeździe. Teraz mieli na głowie nieco inne zmartwienia, zajmujące ich w zupełności poznawczo. — Ciężko nie zauważyć, Havillard, gratuluję spostrzegawczości, chociaż okoliczności pogodowe nie sprzyjają tak bacznej obserwacji. Nawet bym ci zaklaskał, ale darujemy sobie te przyjemności — odpowiedział z ironią Yadriel, która nie raz obijała się już o uszy Arlo. Zresztą powinien być do tego przyzwyczajony do pracy policyjnej w różnych jej aspektach. Niedoprecyzowanie ktoś pozostawiało wiele do życzenia pod względem konkretności przekazu. Venoir spojrzał na niego, mrużąc oczy, ponieważ krwawe krople ograniczały widoczność i wymagało to zawężenia pola widoczności. — Tak, miałem tę wątpliwą przyjemność. — Potwierdził swoje słowa dodatkowo, skinąwszy głową. Najwyraźniej obaj nie potrafili jednoznacznie określić, czym to właściwie było. Krople opadały na nich we własnym rytmie, wsiąkając w materiał ubrań, pokrywając kolorem utlenionej czerwieni wszystko dokoła i przyklejając włosy do skóry. Może i działanie Arlo spowolniło proces zatapiania tego obszaru, jednak krwawe warunki pogodowe nadal trwały w najlepsze. Jedyne na co nadzieję miał Yadriel, to że nie zaleje mu fajek. Nie miał na to na tyle nerwów po dzisiejszym dniu, by spotkało go takie nieszczęście. Venoir wciąż niezmiennie zastanawiał się, z czym właściwie mieli do czynienia. Poruszanie się wgłąb po śliskim podłożu nie należałoby do zbyt rozsądnych, dlatego Yadriel nie ruszył się jeszcze naprzód lub w tył. Kiedy z ust partnera policyjnego uleciało to, co już usłyszał już wcześniej, należało poczekać na rozwój sytuacji i ocenić powodzenie tych prób. Negocjator zamierzał pójść w zupełnie innym kierunku, wybierając z wachlarza opcji jedno z zaklęć z dziedziny magii odpychania: — Impulsorepello — ciche, pojedyncze słowo uleciało spomiędzy warg Yadriela Venoira; starał się ledwie ruszać ustami, chcąc uniknąć krwawej degustacji. Niekoniecznie okazywał się w dłuższej perspektywie jej smakoszem, a gardło powoli zaczynało drapać, domagając się używki. Sam widok nadmiaru czerwieni, nie wzbudzał w nim lęku czy odrętwienia. Z kolei sama wieloletnia praca pod odznaką robiła na tym polu swoje, oswajając go z widokami jakże rozmaitymi, pełnymi fizjologicznych płynów. Rzut 1 — Impulsorepello (k100 + 20) Rzut 2 — próba identyfikacji zjawiska (k100 + 5 + 2) |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : negocjator policyjny
Stwórca
The member 'Yadriel Venoir' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 76, 98 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Arlo, tym razem nie miałeś mieć takiego szczęścia – pomimo próby, rytuał wciąż wisiał nad Waszymi głowami, a gdy przyjrzałeś mu się lepiej, domyślać się mogłeś, że nie dotyczy on zaledwie punktu czy obiektu, a rozciąga się na cały obszar nad Waszymi głowami. Yadrielu, pod impetem Twojego zaklęcia część ze skał trzymających się na słowo honoru (i pewnie zlepkiem zasad fizyki) właśnie spadło z głośnym hukiem, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienie skalnych kolumn; siła uderzeniowa miała jednak dosięgnąć również i Twojego towarzysza. Arlo, nie jesteś biegły w magii odpychania, ale po natężeniu powietrza wokół Ciebie możesz wyczuć, że szykuje się coś nieciekawego. Masz ułamki sekund, aby obronić się przed falą uderzeniową, którą wyczarował Yadriel, w innym przypadku zostaniesz odrzucony na dobre dwanaście metrów w bok. Oboje mogliście dostrzec, jak coś czarnego mknie i ginie gdzieś pomiędzy gęstniejącym, krwawym deszczem. To coś, nad czym tak długo się zastanawialiście i oboje mieliście wrażenie, że wiecie, czym dokładnie jest, ale mieliście to na końcu języka. Za moment mieliście przekonać się oboje. Spomiędzy krwawego deszczu wyłoniła się postać. Wpierw dostrzegliście korpus niemal nagiego mężczyzny, odzianego w biodrach przepaską przywodzącą na myśl czasy antyczne. Był bosy, a jego ramiona i kostki zdobiły złote bransolety. Na szyi zawieszone miał bogate ornamenty przywodzące na myśl obrazki z podręczników do historii, gdy przerabialiście temat starożytności, lecz nie to było najciekawsze. Mężczyzna ten głowę miał nietypową; zamiast ludzkiej, doskonale widzieliście, jak na karku umieszczony został łeb lwa wraz ze lśniącą grzywą. Krwawy deszcz zdawał się nie wyrządzać mu żadnych szkód, a więc nie mieliście wątpliwości, kto stoi za założeniem rytuałów, które teraz Wam przeszkadzały. Arlo, jako doświadczony zaklinacz, nie miałeś wątpliwości, że stoi przed Tobą zmaterializowana postać demona. Czarny dym okalający jego ciało wskazywał na to jednoznacznie. Nie jesteś jednak w stanie przypomnieć sobie jego imienia, nie pamiętasz, aby przewinął Ci się gdzieś pomiędzy podręcznikami, bądź żebyś kiedykolwiek prosił go o wejście do przedmiotu. — Fons – słyszycie jedno słowo spadające z jego ust, a kawałek dalej ziemia zaczęła się rozstępować, aby wypuścić z siebie silny strumień wody. Yadrielu, wynikiem rzutu wykonanego przez Mistrza Gry, atak skierowany jest na Ciebie. Możesz się przed nim obronić tarczą na zaklęcia o mocy powyżej 100. Nie trzeba być doświadczonym zaklinaczem, żeby wiedzieć – z istotą, którą wypełzła wprost z Piekła, szczególnie z istotą demoniczną, niewielkie ma się szanse w starciu. Ale ma się szansę obejść ją sprytem. Arlo, wiedziałeś, że wystarczy zwrócić się do niego po imieniu, aby demon wysłuchał Waszych słów. Macie więc dwa rozwiązania w tej sytuacji. Możecie przypomnieć sobie jego imię – w takiej sytuacji należy wykonać rzuty na religioznawstwo oraz wiedzę, bądź zaklinanie wraz z talentem. Aby się to stało, musicie dorzucić kością do progu 500; wcześniejsze rzuty sumują się z obecnymi. Możecie też spróbować się z nim pojedynkować. W takiej sytuacji statystyki demona prezentują się następująco: Punkty życia: 230/250 (-20P ze względu na Impulsorepello) Magia natury: 40 Z pętli rzuca zaklęcia: Fons, Flammarugitus i Vespattack, a broni się zaklęciem Tela i Tela Magnus. Aby go pokonać, należy zbić punkty życia do 70. Przypominam, że ze względu na obecny rytuał krwawego deszczu, utrzymuje się dla Was modyfikator -40 na zaklęcia celowane – nie dotyczy on zaklęć obszarowych oraz obrony własnej. Pojedynek możecie rozegrać w kostnicy; możecie również zaprosić do niej Zjawę w celu poprowadzenia ataków demona. Zarówno w przypadku przerzucenia progu bądź pokonania demona, należy zgłosić się do Mistrza Gry po ingerencję. Obecne zaklęcia: Impulsorepello (na Arlo) [moc: 96] Fons (na Yadriela) [moc: 131] |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
Tym razem w opuszkach palców nie skrystalizowało się ciepło magicznej energii; tym razem, zamiast magii, płytko po skórą przepłynął zimny, nieprzyjemny dreszcz. Krew nadal siąpiła z nieba, barwiła włosy, odsłonięte skrawki skóry i ubranie na czerwono. Zarzucił na głowę kaptur, chociaż na ten gest było już stanowczo za późno. - Venoir - zanim zrodzona w obszarze umysłu myśl uformowało się w słowa, instynktownie, pod wpływem impulsu, czując jak powietrze wokół niego tężeje, a jego temperatura rośnie, dłoń zabłądziła na wysokość serca - tam, gdzie czuł kojący ciężar pentakla. Zacisnąwszy przez materiał bluzy przedmiot, uwolnił jedno z dwóch Ordinatio, które w nim zamknął, dzień przed wizytą w Cripple Rock. Pomnik przyrody został naruszony; fala uderzeniowa rozbijała się o skalną budowę, naruszając jego strukturę. Gdyby nie zmaterializowana przed nim tarcza uformowana z magii, najpewniej - prawdopodobieństwo wynosiło równe sto procent - oberwałby skalnym odłamkiem, a może nawet kilkoma na raz; tarcza chwile później pękła pod ich naporem. - Chcesz mnie zabić? - pytanie opuściło usta Havillarda, gdy wzrok zabłądził tam, gdzie stał Yadriel, chociaz głos nadal był pozbawiony zbędnych emocji, które mogłyby zdemaskować jego podenerwowanie. – Lub zafundować mi... - wizytę w szpitalu pozostało w wąskim korytarzu jego krtani, a spojrzenie, w drodze do znajomej sylwetki, napotkało zupełnie obcą, a ten widok sprawił, że Arlo, zwykle nie mający problemu z wysławieniem się, zapomniał, jak operować językiem. W tafli piwnych oczu odbiło się zaskoczenie wymieszane z iskrami fascynacji płonącymi na krawędzi źrenic. Co tu robił demon? Przyjrzał się przybyszowi z Piekła. Czarny dym okalał jego ciało. Od szyi w dół przypominał człowieka. Toga, chroniąca go przed całkowitą nagością, upodobniał jego korpus do rzeźb greckich bożków. Szyja owieszoną miał ornamentami, z daleka Havillardowi przypominały obiekt jego badań, które prześwietlał podczas nauki w tajnych kompletach - siglię. Skąd się tu wziął? Nie potrafił odpowiedzieć na te pytanie. Pierwszy raz od dawna widział demona w swojej niemalże ludzkiej formie. Pierwszy raz widział go z bliska. I nie mógł oderwać od niego oczu. W stanie zauroczenia zawieszania, w jakim się znalazł,przeoczył moment, kiedy istota z piekła rodem przemówiła jednym słowem; atakiem odpowiedziała na atak. Co miał powiedzieć? Przychodzimy w pokojowych zamiarach po tym, jak Venoir sprowokował jego przybycie wyjątkowo udanym Impulsorepello wymierzonym prosto w przestrzeń? Jakie jest twoje imię? było pytaniem naiwnym, zupełnie pozbawionym sensu. Równie dobrze mógłby wyjąć odznakę (której nie zebrał), w nieudolnej próbie wylegitymowania przybysza z Domu Umarłych. Czego Kościół czarownikom nie zdradzał? W lutym, wskutek wstrząsów wtórnych, które były (rzekomo) konsekwencjami trzęsienia ziemi kilkadziesiąt osób trafiło bezwolnie do tuneli. W kwietniu Cripple Rock nawiedziły anomalie o nieznanym zasięgu; demon był jedną z nich? A może był ich przyczyną? Być może w wijących się pod miastem tunelach tkwiła odpowiedź na te pytanie - nieosiągalna, otulona całunem milczenia Jednego Arlo był pewien. Od skał biło źródło magii, na tyle potężne, by wygłuszyć dźwięki z najbliższej okolicy. Niewykluczone, że właśnie dlatego demon zmaterializował się w tym miejscu. Mógłby wyjąć pistolet i wycelować lufę w górującą sylwetkę. Mógłby pozwolić, by tańcząca na opuszku języka inkantacje opuściła jego gardło, jednak było w nim więcej zdrowego rozsądku, niż bezmyślnej brawury; nie pozwalała mu to natychmiast przeprowadzona pod sklepieniem czaszki kalkulacja. Zbyt wiele czynników podpowiadało mu, że obie te opcje były fatalnym pomysłem. Krwawy deszcz nadal utrudniał widoczność; ręce mial śliskie i lepiące. Serce waliło w piersi jak młotem. Nie chciał ryzykować, że słowa zostaną w krtani, jak przedtem. - Wybrałeś sobie ładną okolice na spacer - odezwał się w końcu, by chwilowo odciągać uwagę demona od Venoira i odroczyć wyrok; obaj będą smażyć się w Piekle, być może jeszcze dzisiaj. Głos mu nie drżał, język się nie plątał, strach nie wybijał rytmu w piersi, stłumiony został przez ciekawość; tyle razy zaklinał demony, że oswoił się z obecnością, nawet jeśli owa była bardziej namacalna niż kiedykolwiek dotąd. Każdy demonolog skrycia marzył, by napotkać na swojej drodze jednego z nich. Mial wiele pytań, ale podejrzewał, że piekielny twór Lucyfera nie skusi wizja współpracy. Wciąż próbował sobie przypomnieć jego imię. Wydawało mu się, że napotkał rycinę z jego wizerunkiem. Dawno, dawno temu, gdy zainteresowanie demonologa dopiero w nim kiełkowało. Magia natury, lwi łeb. Wertował zwoje pamieci, by sobie przypomnieć imię. Być może zaczynało się na „B”. Majaczyło niewyraźnie na krawędzi świadomości. Jednocześnie żałował, że wcześniej, gdy miał ku temu jeszcze okazje, na skały, z których wyciekał olej, nie rzucił Revelare, by zbadać ich naturę, odkryć, czy miały magiczne właściwości. I mial nadzieję, że Venoir nie był kamikaze. Na pewno się domyślił, że prorocze może w cieniu samotnych skał naprawdę ukrywa się demon ziściło się na ich oczach. Może było teraz odlegle, może zmieniło się w pewność. Wypuszczam jedno z dwóch Ordinatio z pentaklu, by obronić się przed zaklęciem Venoira. Suma dotychczasowych rzutów na identyfikację zjawiska - 447 Poniżej rzut na identyfikację teraz już demona - k100 + 50 + 24 |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Stwórca
The member 'Arlo Havillard' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 68 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Arlo i Yadrielu, to zdecydowanie nietypowe doświadczenie – aby na własne oczy zobaczyć postać demona. Tą humanoidalną, nie tą, jaką przyjmował, ulatniając się z konsekrowanego przedmiotu, aby wywołać określony efekt. Ten stojący przed Wami był jednocześnie bliski, ludzki, jak i odległy, nieznany. Jego strój przypominał kreację starożytną. Choć Grecja była pierwszym, co przyszło Wam przez myśl, za chwilę przypomnieć sobie mieliście, że to nie ten rejon świata powinien skupić Waszą uwagę. Przepaska i złote ornamenty mogły być mylące, ale ostatecznie to głowa lwa naprowadziła Was na odpowiednie tory. Yadrielu, byłeś praktycznie pewny, że jego sylwetka przypomina Ci bóstwo wydarte prosto ze stronic o starożytnym Egipcie, choć najpewniej nigdy nie miałeś szansy zapoznać się dokładnie z jego imieniem. Arlo, Ty, jako doświadczony zaklinacz, który poznałeś już wiele najrozmaitszych i bardzo potężnych demonów, szperając gdzieś w odmętach swojej pamięci, w końcu sobie przypomniałeś. Zabrakło Wam zaledwie kilku chwil, aby przypomnieć sobie na czas – i wtedy, być może, by Was nie zaatakował. W starożytnym Egipcie istniał bożek, któremu oddawano cześć. Opiekował się olejami, perfumami, maściami, winem, a także patronował krwi. Na imię miał Szezmu. I obecnie nie był zbyt skory do pogawędek. — To samo powiem o Was. Jesteście tu intruzami. Jego oczy były nieustępliwe i mogliście być pewni, że jeżeli w jakiś sposób go nie uspokoicie, będzie dalej Was atakował. Poznaliście tożsamość demona – jest to Szezmu, lepiej opisany w starożytnych egipskich źródłach. Jest opiekunem olejów, co może być wyjaśnieniem, dlaczego ze skały zaczął tenże płynąć. Opisywany różnorako, zarówno jako przychylny, jak i żądny krwi. Którą wersję mieliście przed sobą? W tej sytuacji macie kilka wyjść. Wciąż możecie postanowić się z nim pojedynkować i wymusić na nim posłuszeństwo. W takim przypadku obowiązują zasady opisane w poście poprzednim. Możecie również spróbować się z nim dogadać przy pomocy swojej charyzmy. W tej sytuacji macie dwie tury na to, aby przemówić mu do rozsądku – podczas dwóch tur demon będzie starał się Was atakować, a po ich upływie należy zgłosić się po ingerencję do Mistrza Gry. Możecie również go przepłoszyć z obecnych terenów. Zniszczenie źródła oleju stanie się wystarczającym powodem, aby odszedł stąd i mógł poszukać sobie domu gdzieś indziej. W takiej sytuacji posiłkujecie się magią oraz ekwipunkiem, pamiętając, że demon tym bardziej będzie Was atakował. Po wykonanych przez Was akcjach (liczba tur nie jest ograniczona) należy zgłosić się po ingerencję do Mistrza Gry. Możecie również uciec z terenu i pozostawić go jako lokację przywłaszczoną przez demona. W tym przypadku należy wykonać rzuty na szybkość, do której dodacie wartość sprawności, a następnie należy zgłosić się do Mistrza Gry po ingerencję. Ze względu na brak dostępnej Wam wiedzy oraz podręcznych przedmiotów konsekrowanych, nie jesteście w stanie zakląć demona na miejscu. Yadrielu, przypominam, że w Twoją stronę wciąż wycelowany jest atak, przed którym możesz się jeszcze obronić. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Yadriel Venoir
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
Zniszczenie wytworów skalnych natury przyjął z ledwie widocznym wzruszeniem ramion i satysfakcjonującymi efektami dźwiękowymi w akompaniamencie nieustępliwej pogody, jednak pojawienie się chmury Venoir potraktował jako przyjęcie zaproszenia. Yadriel zmrużył oczy, aby zawęzić pole widzenia, a tym samym wyostrzyć oglądany obraz i wyłapać formującą się w strugach krwawego deszczu postać. Atak za atak to uczciwa cena za niepokojenie mieszkańca tego terenu, jednak na swoje usprawiedliwianie miał co najwyżej to, że on wcale nie chciał tu być. Negocjator policyjny kątem oka rzucił spojrzenie na swojego kolegę z pracy. Cóż, szkoda, że się nie wywrócił, wtedy mógłby mu przyznać ironicznie, że to najzabawniejszy żart, który mu tego dnia wyszedł, a śliskie podłoże tylko temu wślizgowi z upadku, by sprzyjały. Może następnym razem. Do uszu Yadriela z opóźnieniem dotarł sens zadanego przez Havillarda pytania — czy chciał go zabić? Zmarszczył brwi, doświadczając znajomego wrażenia, które uwiło sobie w jego czaszce wygodne miejsce: coś było nie tak, tylko nie potrafił dokreślić, co takiego. Niemniej zabijanie… to było doprawdy poniżej jego standardów zawodowych, a Venoir miał twardy kręgosłup moralny. Każdy taki element przestępczy budził w nim pogardę, a miejsce wszystkich morderców znajdowało się bezwzględnie w więzieniach za kratami w jednokolorowym ubranku. Yadriel nie wierzył w proces resocjalizacji i wychodził z założenia, że charakterystyczne warunki więziennictwa, wymuszały na osadzonych konkretny styl działania, który po opuszczeniu zakładu stawał się czymś, co należało zutylizować przez fakt tego, że na wolności stawało się to niepraktyczne. W odpowiedzi na zaczepkę Havillarda w stronę demona nawet by prychnął, jednak nie chciał poczuć na języku żelaznego posmaku czerwonego deszczu. — Ordinatio Magnus — jako pierwsze padło leniwie z ust Venoira, kiedy obserwował – na tyle, na ile pozwalała obecność specyficznego, zacinającego deszczu – formujący się na jego oczach żywioł na życzenie istoty demonicznej w personifikowanej postaci. Nie był pewien, czy przywiązał do czarowania należytą uwagę i czy to się ma w ogóle prawo udać, jednak skłamałby, gdyby nie przyznał przed samym sobą, że poczuł się nawet zaintrygowany. Jego partner policyjny gadał jak najęty o swoim hobby i Yadriel wielokrotnie kazał mu się skupić na tym, czym się zajmują niż jego zainteresowaniami. Tym razem nie mógłby mu tak łatwo zamknąć paszczęki, skoro te osie tak wyraźnie się ze sobą przecięły. Okoliczności zaginięcia niejakiego Vance’a stawało się coraz bardziej zrozumiałe. Już oczami wyobraźni widział nawijającego w tryskającej radości Haviego, że trafili na demona i jeszcze mieli możliwość ujrzeć go w takiej formie. Jedynym pocieszeniem w zaistniałych okolicznościach było to, że chociaż umiał pływać. Yadriel o wiele mniej ochoczo przyjmował o wiadomości potencjał, klejących się do ciała ubrań, najpewniej wszystko później wsiąknie w fotel pojazdu, którym tu przyjechali. Magia natury nie należała do dziedzin, które bliżej zgłębiał, jednak kształtująca się z zaklęcia woda, okazywała się doskonałą podpowiedzią, by na koniuszku języka zawitało dodatkowe: — Naturdefensio. Rzut 1 — Ordinatio Magnus (k100 + 20) Rzut 2 — Naturdefensio (k100 + 20) |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : negocjator policyjny
Stwórca
The member 'Yadriel Venoir' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 39, 91 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
Havillarda i demona nadal dzieliła od siebie bezpieczna odległość co najmniej piętnastu, jak nie dwudziestu kroków, chociaż demonolog coraz częściej przyłapywał się na odważnej myśli, żeby ją przekroczyć, przekonać się na własnej skórze, co się stanie, gdy podejdzie na niego bliżej, choćby na długość wyciągniętej ręki. Nie przetestował w tak okrutny sposób demonicznej cierpliwości. Nadal obejmował jego sylwetkę spojrzeniem. Dwa kroki w przód umożliwiły mu nieco lepsze przyjrzenie się humanoidalnej sylwetce demona. Chociaż krople krwi nieprzerwalnie i konsekwentnie przysłaniały mu widoczność, uzmysłowił sobie ,ze ornamenty, którymi był obwieszony, nie miały nic wspólnego z Grecja, pochodzić mogły z Egiptu, przez co zamknął jedną szufladę wspomnień i otworzył kolejną. Jakie nadnaturalne istoty wywodziły się z wierzeń egipskich? Bóg olej, perfum i win, zwykle przedstawiany jako mężczyzna z głową lewa i z nożem rzeźniczym w ręku, Szezumu! Eureka przyszła do niego po upływie kolejnych, drogocennych sekund. Dopiero teraz uświadomił sobie, jaką lekkomyślnością się popisał, badając pod palcami olej nieznanego pochodzenia. Chwila zaćmienia mogła kosztować go znacznie więcej, bo chociaż Sza był kojarzy z festynami, śpiewam i tańcem, miał też swoje mroczne oblicze. Był uważany za boga krwi - rzeźnikiem bogów i tym, który ćwiartuje ciała. Wino, jak w innych religiach i w tym wypadku było symbolem krwi. - Wybacz, że naruszyliśmy twój spokój - odezwał się niedługo po tym, jak odezwał się demon (ironicznie, że ten sam demon, kiedyś, dawno temu, jeśli wierzyć egipskim wierzeniom, odganiał piekielne istoty od Ra), by jeszcze raz odciągać jego uwagę od bojowego nastroju, które usłyszał w rozgniewanym tonie głosu; wolał być nazwany gościem a nie intruzem. – Szezmu - strzelał i chociaż zwykle nie pudłował, czasem zdarzały się gorsze dni; czy to jeden z nich? Niebawem się dowie. – Nie spodziewaliśmy się, ze ktoś tu zamieszkał. - Widok oleju wyciekającego spomiędzy szczelin w skałach pisał w jego głowie różne scenariusze, w pierwszej opcji obecność demona. Optymistycznie zakładał, że ten nie mial dostępu do jego myśli. Co sprowadzało do do Cripple Rock? - Moje imię to Arlo - głos Arlo nie zadrżał, brzmiał prawie tak jakby rozmawiał z Szezmu w kawiarni przy filiżance kawy; musiał spróbować odnaleźć z nim wspólny język. - Szukamy kogoś. Ostatnio był widziany w tej w okolicy - i tak trafiliśmy się na twój trop. Arlo zupełnie zatracił się w tym, co - a raczej kogo - miał przed oczami. Przez sekundy, które w obecnej chwili dłużyły się jak minuty, zapomniał o obecności Venoira. Dopiero słowa inkantacji szeleszczące za jego plecami uświadomiły mu, ze partner policyjny nadal tu był. Mial nadzieję, że w jednym kawałku. Nie miał czasu, by się o tym przekonać, demon nie próżnował, nie uwierzył w jego pokojowe zamiary, posłał ku niemu zaklęcie Flammarugitus, które nie było równie skuteczne, co te sprzed chwili. Havillard nie odpowiedział atakiem na atak, ale cofnął się taktycznie o krok. - Nie zamierzam atakować. - Powiedz Venoir, że ty też nie. Obecność demona zbyt fascynowała Arlo, by ograniczyć te spotkanie do prymitywnej formy pojedynku. W skrócie: Próbuję znaleźć wspólny język z demonem, ale kolega z piekieł się nie cierpliwi i atakuje mnie zaklęciem Flammarugitus, rzut tutaj, próg, pomimo (nie)dobrych chęci Szezmu nie został przekroczony. |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Yadriel Venoir
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
Strumień wody wyczarowany przez ich demonicznego przeciwnika, nie napotkał żadnego większego oporu. Zaklęcie tarczy nie odniosło pożądanego rezultatu, a siła żywiołu pozbawiła go nie tylko chwilowo oddechu czy równowagi (przyczyniając się tym samym do nieuchronnego upadku przy śliskim podłożu), ale także przemoczyła go do suchej nitki. Niby nic, ale jednak przylegające do ciała materiały ubrań, okazywały się w odczuciu nieprzyjemne sensorycznie. Włókna wciągnęły wodę na tyle, na ile mogły i jedyne do czego się w tej formie przydały to do obtarcia o górną warstwę garderoby rąk. Venoir podejrzewał, że zmiany skórne wynikające z Atopowego Zapalenia Skóry wyjątkowo docenią ponadprzeciętne moczenie. Doceni to niewątpliwie również Terence Forger, kiedy z dezaprobatą zlustruje je na wpół zatroskanym, a na wpół krytycznym spojrzeniem. Jedyne z czego właściwie można było się cieszyć — nie z krwawego deszczu, oczywiście — to, że był czerwiec, a więc nie wydzierał tak gwałtownie ciepłoty ciała. Kurwa, zaklął mrukliwie pod nosem, gdy dotarło do niego, że przez pomysły z wycieczkami Havillarda po godzinach swojej pracy bezpowrotnie na pewno zalana została paczka papierosów. Nie miał ochoty nawet tego teraz sprawdzać. Z dwojga złego można, by Yadrielowi zarzucić, że dopadła go karma, jednak nie wierzył w to. W zasadzie odnotowywał dziwną pustkę w miejscu, w którym powinna mieścić się wiara w cokolwiek o charakterze duchowym. Czyżby praca w FBI w ramach sprawdzania korupcji w instytucjach religijnych zakrojonej na obszarze więcej niż dwóch stanów — miała w tym swój wyjątkowy udział? Być może. Zaraz jednak jego uwaga przeniosła się na gadatliwego Havillarda, który chciał się chyba zaprzyjaźnić z personifikacją demoniczną. Yadriel Venoir zaczął się bardziej przysłuchiwać, co też ten jego partner policyjny wygadywał — począwszy od przedstawienia się, po wtajemniczanie byt w to, po co tu przyszli i zwieńczywszy to tekstem, że nie planował go atakować. Na litość, oczywiście, że nie, Havi brzmiał jakby chciał się zaprzyjaźnić. Obecność w tym miejscu najwyraźniej szkodziła mu, zacieśniając chyba dostęp do tlenu. Gdyby nie gęstniejący deszcz z krwi, to negocjator nie wykazałby się taką ostrożnością w doborze zaklęć ani z dziedziny odpychania, a już tym bardziej wariacyjnej. Havillard nie był jednak nauczony podstawowej zasady w negocjacjach wszelkiego rodzaju — z terrorystami nie prowadziło się żadnego dialogu; im stawiano warunki i nie ustępowano na jakimkolwiek etapie komunikacji bądź podjętych działań. Yadriel przemilczał zgryźliwy komentarz, który zostawi sobie na drogę powrotną dla zachowania typowego dla żółtodziobów. Przysłuchiwał się z oceniającym wyrazem twarzy i zmrużonymi oczami tej próbie komunikacji podejmowanej ze strony Havillarda. Yadriel czekał na jakąkolwiek reakcję ze strony demonicznej istoty, wyznaczającą dalszy kierunek. Przecięcie się na drodze zawodowej hobby Haviego, jak widać na załączonym obrazku, wiązało się z podejmowaniem decyzji irracjonalnych, za którymi Venoir nie planował podążać. Jeśli Arlo chciał rozmawiać z tą istotą, to mógł mu na to pozwolić. Sam jednak nie czuł się tym zainteresowany i rozważał dalsze kroki, choćby takie, gdzie zamierzał wrócić do pojazdu. Ewentualne rzuty do wykonania i przeliczenia zostawiam mojemu partnerowi |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : negocjator policyjny
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
Kurwa doleciała do jego uszu, wiec zerknął kontrolnie przez ramię. Venoir byl cały i względnie zdrowy, stał o własnych siłach, mógł przeklinać, ale jednak nie zapalił papierosa, co było widokiem na tyle osobliwym, że Arlo zaczął wątpić w jego kondycje psychiczną i przyszła mu do glowy myśl, że może nie powinien odrywać Yadriela od rutyny dnia codziennego; kierowały nimi nieco egoistyczne pobudki. Podejrzewał, ze jego pokojowe nastawienie do demona nie przypadło drugiemu policjantowi do gustu. Być może – kolejna skonstruowana na szybko teoria - strumień wody, jaki w niego uderzył, zmoczył kieszeni, w której trzymał nałóg, dlatego nadal nie trzymał go między wargami. Olbrzymia strata dla ich płuc. Sam miał ochotę zapalić, chociaż to nie był dobry moment, by wyżebrać cygaretkę. Demony, chociaż tworzyły wokół siebie chaos, nie lubiły nieporządku, dlatego zawsze, gdy zaklinał, wyrzucał z głowy zbędny bagaż myśli i skupiał się jednie na piekielnej istocie, którą chciał przekonać do zamieszkania w przedmiocie. Żałował, że nie zaopatrzył się w skrawek pergaminu do konsekracji. Mógłby chociaż spróbować zakląć demona w skale, ale z drugiej strony obiecał mu pokojowe rozwiązanie tego konfliktu. - Co możemy dla ciebie zrobić? - pytanie mimowolnie wyswobodziło się z ust Arlo, ciężko prowadziło się rozmowę, gdy druga strona odpowiadała mu pasywno-agresywnym milczeniem zwieńczonym kolejnym zaklęciem, Vespattack, które i tym razem nie odnalazło drogę do celu, nie zmaterializowało się tez w znajomą Arlo formę, w stado pszczół, gotowych kąsać go aż do śmierci. Rozumiał, że wcześniejsza niemoc demona mogła mieć odbicie w jego słowach – chęci nawiązania dialogu, co sprowokowała do działania dekoncentracje. Nie sądził jednak,ze drugi raz powtórzy ten sam błąd. - Tu, na ziemi, magia nie zawsze jest nam posłuszna – wyjaśnił na wypadek, gdyby Szezmu zirytował się swoją niemocą. – Właściwie często wodzi nas za nosy. – Demony ta (nie)przyjemność wyraźnie też nie omija. – Może zatrzymać ten – osobliwy opad – deszcz? Może on jest źródłem twoich niepowodzeń. To czas na negocjacje, negocjatorem był Yadriel, ale on też, podobnie jak demon, zawiązał język w supeł i nie odzywał się choćby słowem. Podejrzewał, co wybrzmiałoby z jego gardło - pogarda, zapytałby: odkąd negocjuje się z terrorystami, Havillard, rozum ci odjęło? Nie miał zamiaru namawiać demona na powrót do Piekła. Nie zamierzał przemawiać mu do rozsądku. Poniekąd rozumiał, co czuł. Znalazł się w obcym dla siebie środowisku, więc mimowolnie każdą formą zakłóconego spokoju traktował jak atak, naruszenie terytorium, które zarekwirował, by zaszyć się w cieniu samotnych skał. Czego tu szukał? Ucieczki, spokoju? Na pewno nie ofiar. Gdyby chciał ofiar, jego oczu skierowałaby się ku Saint Fall. Demon rzuca w mnie Vespattacka, ale jest równie nieskuteczny, co wcześniejsze zaklęcie. |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Obaj mogliście dostrzec pewną zmianę w zachowaniu demona, kiedy z ust Arlo padło jego imię. Oczy stały się jakby ludzkie – nie przypominały lwich, a zwykłe, ciemne oczy człowieka. Dłonie, wyciągnięte do rzucenia kolejnego czaru, nieco zostały opuszczone, drżąc w ramionach. Była to chwila zawahania, która, być może, była skutkiem niepowodzenia następnego ataku. Tuż po brzmiącym Vespattack długo nie nastąpiło nic. Widzieliście nieruchomą sylwetkę demona, byliście pewni, że jest przed Wami, jednakże nic się nie działo. Krwawy deszcz tak samo siąpił, chociaż ręce istoty powoli się opuszczały. — Znasz moje imię – niski głos wydobył się w końcu z gardła Szezmu. Nie pytał; stwierdzał, choć mogliście się domyślać, że był tym faktem zaskoczony. Kilka ułamków sekund później deszcz pomiędzy Wami rozstąpił się, jakby ktoś właśnie rozsunął zasłony. Krew siąpiła, lecz nie dosięgała już Was, odsłaniając Wam lepszy widok na stojącą w chmarze czarnego dymu sylwetkę istoty wpatrującej się bezpośrednio w Was. Rytuał wciąż trwał, ale teraz mogliście odetchnąć z ulgą, nie czując krwi zlepiającej Wasze włosy i cieknącej po policzkach. — Nie było tu nikogo – nareszcie odezwał się, tym samym zdradzając, że słyszał i rozumiał wszystko to, co mówiliście wcześniej. – Kogokolwiek szukacie, nie znajdziecie go tu. Jestem sam. I nie pragnę niczego, poza spokojem. Arlo i Yadrielu, dzięki Waszej taktyce udało Wam się zaniechać chęć demona do atakowania. Ten nie sprawia Wam już problemów i nie wydaje się agresywny. Przed Wami jest jednak jeszcze jeden problem. Nieznany demon mieszkający na terenach Cripple Rock może być i błogosławieństwem, jak i przekleństwem, a wygląda na to, że zamierza się tu zadomowić. Macie więc do wyboru dwie możliwości. Możecie spróbować go przegonić i nie pozwolić mu na zadomowienie się w tym miejscu, albo możecie pozwolić mu zostać. W obu przypadkach nie wiecie, jak może się zachować i jak dalekosiężna może okazać się Wasza decyzja. Ze względu na brak świec w Waszych ekwipunkach, nie możecie zabezpieczyć bądź ukryć terenu rytuałami, jak również nie możecie spróbować zakląć demona w przedmiocie. Możecie jednak spróbować stąd odejść – w takiej sytuacji nie będzie już wymagany rzut na szybkość. Po podjęciu decyzji powinniście zgłosić się po ingerencję do Mistrza Gry. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Yadriel Venoir
ODPYCHANIA : 20
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 2
TALENTY : 14
Przymilne pytanie, które wyrwało się z ust Havillarda: co możemy dla ciebie zrobić?, sprawiło, że Venoir odruchowo prychnął i na ulotny moment zapomniał o wwiercającym się od wewnątrz w czaszce nieprzyjemnym wrażeniu przyklejonych ubrań do ciała. Arlo miał o nim lepsze zdanie niż powinien, jeśli zakładał, że Yadriel poczyni jakiekolwiek kroki w celu zapewnienia większego komfortu dla ich nowego, demonicznego znajomego. Negocjator policyjny jedyne co mógł zrobić, to wycofać się w stronę pojazdu ze świadomością, że błoto ostałe na przemoczonej odzieży wraz z krwawym deszczem wsiąkną w tapicerkę. Havillard zapomniał chyba z wrażenia na widok demona — a zaświeciły mu się aż oczy (Venoir nie był takim ignorantem, by to przegapić), kiedy tylko objął jego postać spojrzeniem — po co właściwie się tutaj pojawili. Powód zawierał się w jednym słowie: Vance i twarzą widniejącą na plakatach rozwieszonych po mieście jakiś czas temu, choć nie każde pozwijały się nieco od przejściowego deszczu i nocnej wilgoci. Powiedzenie, że szczęście odwróciło się od demona, byłoby bardzo optymistyczne, jednak nie należało do rzeczy tak realnie odczuwalnych jak stopniowe drapanie w gardle. Venoir zastanawiał się, czy za niepowodzeniami stało zmniejszona motywacja demonicznej postaci, kiedy spostrzegła brak zacięcia w wymianie zaklęć, czy może istotną rolę odgrywał tutaj krwawy deszcz, który nadal spadał kroplami, uderzając zaciekle o podłoże pod ich stopami i przy okazji o nich, skoro stali na drodze specyficznym warunkom pogodowym. Z kolei pokorne tłumaczenie demonowi, jak działa magia i czy bywa posłuszna, uznałby za dość odważne, ale spisał już Havillarda na straty. Milczenie Yadriela Venoira okazało się bardziej wymowne, zwłaszcza, gdy skrzyżował ramiona na torsie, zamykając postawę swojego ciała, pokazując jawne niezainteresowanie konwersowaniem z demoniczną istotą; jego partner policyjny się do tego aż palił, więc wypracowali zdrowy konsensus. Na moment demon zamarł w bezruchu, kiedy po wypowiedzianym zaklęciu nie zdarzyło się nic. Jeżeli Havillarda usatysfakcjonować mogło oszczędne potwierdzenie przez demona swojego imienia, co świadczyło o tym, że hobby Arlo do czegoś się przydało. Rozwiązało zagadkę, która nieszczególnie spędzałaby sen z powiek Yadriela, a Haviego przyprawi o nieznośne szczerzenie się w akcie samozadowolenia niczym głupi do sera. Dla Venoira istotna okazały się kolejne słowa, płynące z ust demonicznego mieszkańca tego terenu, które sprawiły, że jego uwaga momentalnie skupiła się na mówiącym. Skinął głową, przyswajając z posmakiem goryczy tę informację. Pudło. Vance’a wcale tu nie było, a to oznaczało, że nie wpakował się w niebezpieczeństwo zastawione przez niechętnego do obecności obcych demona. — Więc zaciągnąłeś nas tutaj bez wiarygodnych podstaw — rzucił beznamiętnie Venoir; jego partner policyjny potrafił zatem łapać się nawet brzytwy, byleby odznaczyć na koncie odnalezienie zaginionej osoby. Dziś trafili do Cripple Rock? Gdzie zaciągnie ich następnym razem pod pretekstem tropu? Co jeśli łykał wszystko jak pelikan, przez co wytracał po drodze racjonalizm w podejmowaniu decyzji? Przy zaginięciu każdej osoby trafiały się ślepe uliczki, zwłaszcza gdy ludziom zaczynało się wydawać, że kogoś wiedzieli, stając się nadwrażliwi. Nadgorliwość nie była w tym przypadku zła; każda informacja okazywała się na wagę złota, jednakże odsianie tych nieistotnych zabierało równie cenny czas w ramach procesu weryfikacji lub odrzucania. To było coś, co winien był przedyskutować z samym zainteresowanym i to, że zachowywał się co najmniej odstająco od wypracowanej normy, kiedy w jego obecności pojawiał się demon. — Wracamy do punktu wyjścia z Vance’em, a to jedyne co nas tu właściwie przywiało. Nic tu po nas. Jeśli nasz demon chce tu żyć, to droga wola — orzekł ze spokojem w głosie i jedyną zmianą w mimice był grymas półuśmiechu przy oszczędnym poruszaniu wargami. Problem demonologów czy chętnych na polowanie na piekielną istotę, nie znajdowało się w zakresie jego obowiązków zawodowych i nie zamierzał zaprzątać sobie tym głowy dłużej niż ustawa przewidywała. Venoir posłał Havillardowi wymowne spojrzenie, choć w zaistniałych okolicznościach mógł okazać się na ten komunikat niewerbalny nadzwyczaj obojętny. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : negocjator policyjny
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
Strzał był celny. Potwierdził to niski, niemal gardłowy głos wydobywający się z krtani demona, balansował na granicy zaskoczenia. Podobne emocje towarzyszyły Havillardowi, które, mimo iż zbiegiem czasu powinny zniknąć, przekształcić się w pył zapomnienia, jedynie, z minuty na minutę, się pogłębiały. Przypadek jeden na milion. Doświadczenie, o którym demonolog skrycie marzył. Materialna obecność Szezmu - demon, chociaz istniał w jego świadomości, nigdy wcześniej nie odpowiedział na rytuał przywołania, a teraz stał w cieniu samotnych skał i komunikował się ludzką mową, płynie operując powszechnie znanym językiem. Złoża magicznej energii, jakie występowały na terenie Rezerwatu Bestii, były wystarczające, by istota z innego wymiaru mogła tu przetrwać? Demon, swoimi dwiema porażkami, udowodnił, że nie miał swobodnego dostępu do magii; być może, zaraz po opuszczeniu Piekła, jego umiejętności stały się równie ograniczone, co właścicieli pentaklu. Może, gdyby dysponował przedmiotem, który przywierał do ciepłej skóry Havillarda, magia byłaby mniej krnąbrna. Zdrowy rozsądek konkurował z naukową, wyniesiona z rodzinnego domu ciekawością. Nie był teoretykiem magii, a mimo to, kiedy w głowie kłębiło się od pytań, poczuł, jak dreszcz ekscytacji zalał jego organizm, rozbudzając w nim gorączkę wiedzy. Na rany Aradii, co powinien zrobić, jak powinien postąpić? Zgłosić Lanthierom, że na terenie rezerwatu zamieszkał - najprawdopodobniej nielegalnie - demon? Ukryć jego obecność przed światem, uczynić z niego obiekt obserwacji? Badać, jak zaadaptuje się w zupełnie nowym środowisku? Obserwować, czy na terytorium, które zajął, stężenie zatrucia magicznego wzrośnie? Głos demona rozwijał dylematy wijące się w skrawkach umysłu, ale ich nie rozwiązał; piętrzyły się tam nadal, było ich zbyt wiele na raz, gwałtowne jak burzowe chmury. Nie było tu nikogo, które wybrzmiało w przestrzeń, wykrzywiło usta Havillarda w grymasie uśmiechu. Kredytem zaufania obdarzył zaledwie garstkę żywych istnień. Szezmu, choć wydawał się obiecującym rozmówcą, nie mógł do tego grona zaliczyć. Znali się zaledwie kilka minut. Usłyszał głos Venoira za swoimi plecami; sceptycyzm, jaki wybrzmiewał z jego słów, nie był wystarczająco przekonywujący, by pobudzić do życia tkwiące głęboko w demonologu wyrzuty sumienia. Uwierzysz mu na słowo?; żałował, że telepatia nie znajdowała się w zasięgu jego możliwości. - Mogę zapewnić ci spokoj, Szezmu. Gdyby udało mu się konsekrować skały, z których wyciekał olej, mógłby uwięźnięć w nich demona? Nie potrzebowałby niczego więcej, by uczynić z nich kamienną klatkę – jak szybko z niej ucieknie? Nie miał pod ręką nawet skrawku pergaminu, by skonfrontować swój pomysł z rzeczywistością. Chociaż podążył ścieżką swojej intuicji, nie słyszał jej, gdy podpowiadała, w co powinien się zaopatrzyć w tę ekspedycję, tak różną od wszystkich śledztw, w jakich dotychczas brał udział. Zaginięcia Vance'a, w obliczu demonicznego istnienia, było ledwie błahostką. O wiele większą zagadką był Szezmu. Dlaczego opuścił bezpieczną przestrzeń, które gwarantowało mu piekielne sklepienie? - Jeśli mi na to pozwolisz wrócę tu o świcie. Kilkoma rytuałami mógłby częściowo ukryć jego obecność. Zapewnić mu tego, czego pragnął – anonimowości, zagwarantować ucieczkę przed ludzką, natrętną ciekawością. Jak to jest paktować z diabłem? Teraz mógł się o tym przekonać, gdy wbił spojrzenie w twarz swojego rozmówcy – wyczekujące, nie noszące znamiona lęku. Dopiero teraz, widząc go wyraźniej niż przedtem, zdał sobie sprawę, ze grad krwawego deszczu został rozsunięty jak zasłony. Spokojny głos Venoira próbował przebić się przez powłokę rozsądku Havillarda, która obecnie przeżywała kryzys tożsamości. Spojrzał na partnera policyjnego przez ramię. Co miał powiedzieć? Vance może poczekać? Nie mógł. Wiedział, w jaki okoliczności zniknął. Nie mógł zapomnieć o misji, która spowodowała, że założył czasem ciężący mu na barkach policyjny mundur. Co jest ważniejsze - poczucie obowiązku czy straty? Pytanie, które zadawał sobie w nieskończoność i do dzisiaj nie potrafił udzielić na nie odpowiedzi. Nie mógł też tak po prostu odejść, kiedy warzyły się losy jego kariery - tej drugiej, tej, o której Venoir czasem zapominał. Sam przecież spełniał się w podwójnej roli, był przecież Gwardzistą. Obecność demona nie powinna wzbudzić w nim większej palety emocji poza krótkim, stanowczym jeśli nasz demon chce tu żyć, to droga wolna? Nie poszukał z nim kontaktu wzrokowego; obawiał się, że na tafli jego oczu odnalazłby wyłącznie niezrozumienie. |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Demon przypatrywał się spojrzeniem widocznie podejrzliwym przede wszystkim Tobie, Arlo, jako że Ty zwracałeś się do niego bezpośrednio. Nie odpowiadał przez chwilę, jakby chciał wpierw wzrokiem zbadać całą Twoją duszę wraz z wypowiadaną intencją – i kto wie, może właśnie próbował to zrobić. — Skąd mam wiedzieć, że wrócisz sam? Skąd mam mieć pewność, że w dobrym celu? Jutro o świcie równo dobrze może mnie już tutaj nie być. Arlo i Yadrielu, decyzję musicie podjąć na podstawie dostępnych Wam środków. Powrót do tematu nastąpić może po zakończeniu eventu, czyli po przedstawieniu konsekwencji płynącej z decyzji podejmowanej w chwili obecnej. Po podjęciu decyzji zgłoście się po ingerencję do Mistrza Gry. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej