First topic message reminder : Łyse wzgórze W oczy rzuca się sucha gleba, swoim nieurodzajem sprawiająca, że nawet chwasty szybko usychają, jakby nie docierały tam promienie słońca. Bezlistne drzewa, mgła otulająca szczyt w sezonie jesiennym, niepokój, duchota i wrażenie, że w powietrzu unosi się stęchły zapach śmierci - właśnie tym zjawiskom jeden z najbardziej charakterystycznych punktów w Cripple Rock, którego wysokość względna liczy sobie okazałe 297 metrów, zawdzięcza swoja nazwę. Wzgórze od stu lat nie daje mieszkańcom Hellridge zapomnieć o wydarzeniach związanych z Wykreślonym Rokiem. To tu, 23 grudnia 1885 roku, znaczna część rodziny Fogartych, jaka krwawą tendencją zapisała się na kartach historii Saint Fall, pogrążając miasto nieomal na rok w bezwzględnym chaosie, została unicestwiona. Być może właśnie wtedy okolica zatonęła w objęciach martwicy. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Narkotyk, który wypiłeś Cecilu, działał w najlepsze. Na przemian zaczynasz odczuwać gorące poty i gęsią skórkę. Dziecięcy śmiech z każdą sekundą robił się coraz bardziej drażniący - uparcie rozbrzmiewał to głośniej, to ciszej, to przed tobą, to za twoimi plecami. Jeśli chciałeś poczuć pięść strachu ściskającą żołądek, poczułeś to. - Skylar? Skylar! Skylar! Skyyyyyy lar! - Sprawdziiiiić broń! - Day-o, day-o! - Gdzie moje monety? Śmiech rozległ się znowu, chociaż nie widziałeś nikogo wokoło. Znowu poczułeś chłód oblekający twoje ciało. Jednocześnie rozluźniłeś się. - Modlitwy? Modlitwy?! - pytanie i krzyk obijały się o twoje uszy. - Lift six foot, seven foot, eight foot bunch! - w tym samym momencie poczułeś, że musisz się ruszyć. Uniosłeś ramiona wysoko, przed siebie, nie panując nad własnym ciałem. Tylko medium mogły się łączyć z duchami. Tylko kobiety. Wiedziałeś to, a jednak postanowiłeś spróbować. - Work all night on a drink of rum; daylight come and me wan' go home; stack banana till de mornin' com - twoje ramiona powędrowały na boki, by potem znowu się unieść. - Tańcz...! - słyszysz gdzieś za swoimi plecami. Dziecięcy śmiech nabiera na sile, podobnie jak uścisk dłoni. Nie możesz się jednak powstrzymać, musisz tańczyć. Czujesz też, że robi ci się niedobrze. Nie panujesz nad swoim ciałem. Porywa cię strumień tańca i nie jesteś w stanie zapanować nad własnym ciałem. Stara piosenka wbija się w twoje myśli jak dobrze zaostrzony sztylet. Już kiedyś ją słyszałeś; być może to była szafa grająca, może stojące na parapecie radio u któregoś ze znajomych. Narkotyk w twoim krwiobiegu nie odpuszcza; przeciwnie. - Ja? Ja?! Ja!!!! - Czasie, czasie, czasie! Terence: widzisz, jak Cecil Unosi ramiona, jak wstaje, a jego ciałem szarpie dziwaczny taniec. Postępuje dwa kroki w bok, potem w drugą stronę. Wyciąga przed siebie ramiona, potem macha dłońmi. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
Granica miedzy życiem a śmiercią coraz bardziej sie zacierała. Czuł to w mrowiejących opuszkach palców - w prawej dłoni ciągle ściskał rękojeść athame, jednak mięśnie w ręce stopniowo drętwiały ulegając paraliżowi. Czul to w chłodzie, który na niego nacierał, kąsał go w policzku, muskał w odsłonięta linie karku, mierzwił włosy, wślizgiwał się przez pory skóry, do samych kości, wywoływał nieprzyjemne dreszcze, od którego drżały mu ramion. Czuł to w oddechu, który stopniowo zwalniał, gdy do dróg oddechowy pchało się zimno i słyszał w przyspieszonej pracy serca - boleśnie obijał się o zebra bez chwili przerwy. Kolejny raz ten sam śmiech przeciął cisze, a on wygiął siwe wargi w półuśmiechu. Jego słowa - raz zarazem - niczym echo odbijały się od ścian czaszki. Nigdy nie bał się śmierci, tym razem nie było inaczej - zaakceptował jej obecność. Czekał aż przyjdzie. Wydawało mu się, ze dzisiaj może umrzeć. Po drugiej stronie jego życie spotka śmierć i tym razem zamknie go szczelnie w swoich objęciach. Magiczne ostrze nadal ciążyło mu w dłoni. Rozgrzany pentakl przywarł do skóry, jakby chciał mu cierpliwie przypomnieć, ze w jego żyłach nadal płynęła ciepła krew. Ciepła krew tez wyciekała z jego rany na trawę, na wyryte w ziemi pentagram. Zima czulą znajomy smak, zapach tych, co na tym wzgórzu ugięli kark przed tym, co nieuniknione? Pewność zmieniła się w niepewność z każdym akordem serca. Nie słyszał już własnych myśli. Na ustach nie układała się żadna modlitwa. Była tylko melodia, która znalazła drogę do jego uszu. Zabrzęczała mu w głowie, wybrzmiała pod sklepieniem czaszki. I na ułamki sekund znalazł się gdzie indziej - w innym miejscu, w innym czasie. Dom przy Apollo Aevenu 20, zbutwiałe klepki podłogowe, pozytywka na starej, podniszczonej przez upływ czasu komodzie. Gdy ją otworzył, potraktowała go okrutnym milczeniem. Teraz mógł sobie wyobrazić, że baletnica okręca się w rytm Work all night on a drink of rum śpiewanego przez zachrypnięty, podpity głos. Tańcz, usłyszał za swoimi palcami. - Pierdol się - wysyczał, jego słowom zawtórował dziecięcy śmiech. Śmiał się i śmiał. Nie mógł uwolnić się od wrażenie, ze już kiedyś go słyszał. W pewien pochmurny wieczór, gdy- Wyimaginowane palce mocniej zacisnęły się na jego ramionach, wcześniej nawet nie poczuł, ze uniosły się ku górze. Zamknij się ukradło głębokie, świszczące westchnienie. Tańcz, tańcz, tańcz słyszał w obszarze swoich myśli. Kurwa, po prostu tańcz. Poczuł, ze zbierało mu się na mdłości - to, co zjadł wczesnym popołudniem, próbowało się wydostać tą samą drogą, którą znalazło się w jego organizmie. Tańcz, kolejny raz piskliwy głos usłyszał w swojej głowie. I wtedy melodia porwała go ta tańca. Nie mógł zapanować nad swoim ciałem, tak jak nie mógł zapanować nad swoim życiem. Kolejne mijające sekundy zbliżały go w jego kierunku nieuchronnego. Ostrze noża bezlitośnie wbiło się w wewnętrzną stronę jego otwartej dłoni pozostawiając po swojej obecność ślad głębokiego rozcięcia. Syknął z bólu, zaciskając zęby na dolnej wardze, by stłumić ten dźwięk. Nie chcę, kurwa, tańczyć, ta myśl eksplodowała w jego głowie, zagłuszając inną - tańcz.. Nienawidził kompromisów, wiec całą swoją energie poświecił na to, by zatrzymać swoje ciało w bezruchu. Sila woli, 79+15 Zwinność palców, 18 + 15 |
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator, uzdrawiacz
Terence Forger
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
Wystarczyło tego. Dłużej przyglądać się temu z dystansu nie potrafił. Gdy Cecil we własnej głowie toczył bitwę z siłami, na które przygotowany nie był i nie mógł być, przed oczami Forgera rozgrywał się najbardziej groteskowy spektakl, jaki zmieniał się powoli w makabreskę w raz z kolejnymi nacięciami trzymnego przez chłopaka sztyletu z wykrzyknienia skierowanymi w kierunku cholera wie tak naprawdę czego. Tracił on panowanie nad własnym ciałem. Jeśli nawet próbował zatrzymać się w miejscu, nie poddawać duchom zaproszonym do niego, zaczął on podrygiwać w jedną i drugą stronę. Terence zbliżył się do Fogarty’ego, wciąż jednak nie wkraczając do pentaklu. Obawiał się, co mogłoby wydarzyć się, gdyby oboje znaleźli się w środku w trakcie trwania tego rytuału, dlatego najpierw spróbował na dystans. — Sanaossa Extremum — rzucił czar w kierunku Cecila, skupiając się na swoim celu, wyobrażając sobie jak skoncentrowana magia przepływa przez niego i uwalnia się. Lecz mimo to, nie opuszczało go wrażenie, że nie wydarzyło się nic. Zacisnął zęby, ale nie zamierzał jeszcze przeklinać siebie czy swoich umiejętności. Spróbował jeszcze raz, licząc na to, że uleczy wszystkie powierzchowne rany z pomocą jednego czaru. — Sanaossa Extremum — powtórzył bardziej stanowczo, z większą determinacją. Nie widział skutków zaklęcia ani nie wypatrywał ich, skupiony już na kolejnym celu. Czar mógł zatrzymać upływ krwi, ale nie powstrzymywał duchów przed sianiem spustoszenia, gdy zostały wywołane przez osobę, która nigdy nie miała prawa ich ujrzeć ani usłyszeć, w wymuszony sposób zyskując umiejętności zarezerwowane przecież wyłącznie dla medium. — Cecil! — zakrzyknął, sprawdzając na ile miał on świadomość tego, co działo się wokół. — Cecil, przerwij to! — dodał jeszcze, wykonując kolejny krok do przodu. Jeśli mu nie odpowie – wejdzie. I oby nie dokonali tutaj oboje żywota. Sanaossa Extremum #1: 58 (rzut) + 20 (statystyka) = 78 < 100 (niepowodzenie) Sanaossa Extremum #2: 91 (rzut) + 20 (statystyka) = 111 > 100 (sukces) |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : eaglecrest, saint fall
Zawód : egzorcysta / pielęgniarz