Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
ALEJA PRZECINAJĄCA
Jedna z większych alejek w dzielnicy zawdzięczająca swoją nazwę faktem, że przecina ona Główną Ulicę w Deadberry. Nie brak tu sklepów, restauracji, kawiarenek, czy innych przedsiębiorstw. Tak samo, jak Główna Ulica, „Przecinająca” również nie zasypia i nocne życie czarowników z każdym rokiem rozwija się coraz bardziej, z czego nie są zadowoleni lokatorzy wyższych pięter kamienic, którzy muszą znosić głośne śmiechy podczas ciszy nocnej. Od wydarzeń z dwudziestego szóstego lutego, można często spotkać tu charakterystycznych spacerujących w ciszy mężczyzn, którzy prawdopodobnie należą do patroli Czarnej Gwardii.

Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

ŚlizgFiglarny Początek Wiosny

Nad Aleją Przecinającą pierwszego kwietnia zawisła chmura. Ta nie była jednak zbudowana z wody, lecz z ptactwa, które polowało na ofiary psikusów, żeby tylko zrzucić na nich swój zbędny balast. Cały deptak został pokryty ptasimi odchodami w niewyobrażalnej wręcz ilości, ale te zamiast zwyczajowej śmierdzącej brei przypominały kleisty kisiel o zapachu niedojrzałej truskawkami. Minusem nie było tylko to, że zapach był intensywny, lecz również fakt, że chodnik stał się śliski. Jeden ryzykowny krok i można było wylądować w kisielu. Żeby przejść przez aleję, postać musi rzucić kością k100 na sprawność z ewentualnym modyfikatorem za szybkość. Próg powodzenia wynosi 55. Po trzykrotnym sukcesie, postaci uda się przejść bez szwanku. Po porażce postać wywraca się, lądując w kisielu. W takim wypadku trzeba wykonać ponowny rzut kością, tym razem k6 (np. w kostnicy), żeby odkryć, na co upadła postać:
1 - twarz
2 - pośladki
3 - kolana i dłonie
4 - plecy
5 - tors
6 - ślizg całym przodem ciała
Po upadku postaci, można uznać, że udaje jej się bezpiecznie przejść przez alejkę, ale w opłakanym stanie.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
15.05.85


Wczorajsza noc była trudna. Wycieczka do Cripple Rock zakończyła się, według niego, połowicznym sukcesem. Krwiożercze sowy, które zaatakowały jego i Williamsona zostały unieszkodliwione i zabrane do kazamaty. Dziecko, które znaleźli w gnieździe zostało uratowane i wyleczone, ale... jego matka się nie odnalazła co oznaczało, że trafi do sierocińca. Jeszcze dzisiaj postanowił nie wnikać i o nic nie dopytywać; miał jednak wrażenie, że niemowlak spędzi tam część życia. Jeśli mu się poszczęści, zostanie szybko adoptowany.
Tego ranka była ulewa. Ominęła Wallow, ale nie deszcz nie oszczędził Deadberry i okolic, obficie skrapiając wszystkie chodniki i trawniki. Zupełnie na to nieprzygotowany przeczekał wszystko w kazamacie, kończąc wczorajszy raport - nie lubił papierkowej roboty, jak większość gwardzistów, ale nie miał możliwości się od tego wymigać. Samo się nie napisze.
Przymknął powieki przyciskając na chwilę palce do wewnętrznych kącików oczu. Wciąż był osłabiony; cholerne sowy zdążyły podczas walki wyssać z niego trochę krwi, a na to był tylko jeden sposób - odpocząć i przeczekać. Trening, który miał poprowadzić świeżakom musiał zostać przełożony; ten, kto go zastąpi zrobi to po swojemu i Orlovskiemu nawet odrobinę żal, ponieważ lubił wyciskać z nowych siódme poty. Spojrzał na leżącą na biurku otwartą tabliczkę i odłamał kawałek. Jedyny plus w garści minusów.
- Orlovsky, kończ raport i robisz wyjazd patrolować miasto - mówi zatrzymujący się przy jego biurku gwardzista. Jameson, starszy i rangą i wiekiem. - Może i nie możesz się specjalnie wysilać, ale na dupie cały dzień też nie będziesz siedzieć. Z cukru też nie jesteś, z resztą zaraz przestanie lać. Nasiedzisz się jak pójdziesz grać w bingo z dziadkami.
I ma rację, gdy Charlie kończy raport, na niebie już od jakiegoś czasu gości słońce, jakby nigdy nic. Orlovsky składa podpis, spina kartki razem i zanosi je na biurko przełożonego, by po chwili zgarnąć niedojedzoną czekoladę do kieszeni dżinsowej kurtki i wyjść z kazamaty. Na zewnątrz jest dużo cieplej niż pośród zimnych murów, ale wilgotność powietrza wydaje się być teraz podobna. Ludzie, wcześniej poukrywani w lokalach powracali do restauracyjnych i kawiarnianych ogródków; Orlovsky mija ich zmierzając w stronę Alei Przecinającej, gdzie w pierwszej kolejności ma zamiar kupić kawę na wynos.
Chodnik jest śliski - wychodzony przez tysiące przechodzących nim par butów, tafle kałuż odbijają słoneczne promienie rażąc w oczy, przez co Charlie decyduje się na wyciągnięcie okularów przeciwsłonecznych. Te zostają w kieszeni, kiedy mężczyzna nieuważnie, pochłonięty szukaniem stawia stopę tak, że się poślizguje i z rozmachem upada na ziemię.
Pierwszym odruchem w takich sytuacjach jest zawsze rozejrzenie się, czy ktoś przypadkiem nie widział wywrotki. Zwykle, w takich sytuacjach zawsze znajduje się jakiś świadek  - tutaj było ich co najmniej kilku.
Charlie Orlovsky
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Dawno nie miał za sobą tak wyczerpującego i jednocześnie ekscytującego spotkania. Przez ostatnie dwie godziny dyskutował nad projektem indywidualnym całego kompletu biżuterii, co do którego klient miał bardzo konkretne wymagania – konkretne w taki sposób, że Javier wpatrywał się momentami w starszego pana, czekając, aż powie coś jeszcze, bo urywał czasem w pół zdania, wypatrując czegoś za oknem. Miał dla niego z początku dużo cierpliwości – w końcu to dość normalne, że na starość miewało się problemy z zebraniem myśli czy pamięcią – ale wyciekała z niego coraz grubszymi kroplami, gdy pan Miller wracał nagle na ziemię, zdenerwowany że to o czym myślał nie zostało dodane do listy jego wymagań. Tak jak na początku zdziwił się, że Carmen kazała mu iść rozmawiać z tym człowiekiem w jego domu, zamiast sprowadzać go do zakładu, gdzie miałby pod ręką wszystkie surowce, które mogliby obejrzeć i porównać, tak teraz zaczynał rozumieć. Klient miał ponoć dolarów jak lodu, ale przyglądając mu się, widząc te momenty odpływania, Javi wątpił, czy trafiłby do zakładu na rynku. Wyglądał raczej na kogoś, kto wymagałby nieustającego nadzoru, ale w domu zaskakująco nie było nikogo innego. Może ta wnuczka, na której prezent ślubny zamawiał komplet, interesowała się nim, gdy miała czas?
Tak czy inaczej, umęczony całą dyskusją, ze szkicownikiem pełnym notatek i wstępnych kształtów, które podobały się panu Millerowi upchniętym do skórzanej torby oraz datą kolejnego spotkania – tym razem z wyborem kamieni w preferowanych przez niego odcieniach – Javi przystanął na ulicy, wzdychając krótko. Dopiero oddech, dwa później kiedy nikt nic do niego nie mówił i nie kazał czytać sobie w myślach, pozwolił sobie na ostrożną jeszcze myśl, że przecież lubił takie zamówienia. Duże, pozwalające na popisanie się zdolnościami, z budżetem na tyle bogatym, by nie musiał szukać tańszych zamienników, ani proponować mniej czasochłonnych wzorów. Na razie rozmawiał z panem Millerem tylko o estetycznych walorach biżuterii, ale nic nie stało na przeszkodzie, by zaproponował mu też wplecenie w nią magicznych właściwości.
Kołysząc na ręku parasolem, który nie był mu już potrzebny, bo poranna ulewa zdążyła się przetrzeć, powoli ruszył aleją, nie spiesząc się szczególnie z powrotem do zakładu. Nie zapowiadał się, kiedy wróci, bo sam też nie wiedział, jak długo potrwa rozmowa z klientem VIP, a takich rzeczy nie należało pospieszać. Klient widzący, że się spieszysz, nigdy nie był skłonny wydać tak dużo, jak mógłby. Złota zasada, jedna z tych które lubiła powtarzać Carmen, gdy akurat zdarzało mu się marudzić, że w pracy jubilera najbardziej nie lubi obsługiwać sklepu.
Bawiąc się parasolem, majtając nim na prawo i lewo, gdy nikt akurat nie przechodził tuż obok, Javi może i przegapiłby sylwetkę Charliego, gdyby ten właśnie wstępował do jednej z kawiarni – nie dało się tego jednak zrobić, gdy blondyn zamaszystym ślizgiem wylądował tyłkiem na ziemi. Co najmniej parę znajdujących się najbliżej osób zwróciło głowy w jego kierunku, ale nikt jakoś nie kwapił się, by pomóc mężczyźnie wstać – nikt poza Javim, który rozpoznał znajomą twarz.
- Tak bez salta, Orlovsky? – rzucił ze zwyczajowym uśmiechem i manewrując między większymi kałużami, pokonał te kilka kroków, które dzieliły go od blondyna. - Bez salta mogę ci dać maksymalnie trzy na dziesięć – dodał, wyciągając do niego rękę. Dopiero widząc go przed sobą, zdał sobie sprawę, że list który mu przysłał nigdy nie doczekał się odpowiedzi, chociaż dopisał zamówienie Charliego do swojej roboczej listy.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
Woda w kałuży była jak każdy widział - była mokra. I brudna. Szybko przesiąkła przez materiał ubrań. Plecy bolały, podobnie jak cztery litery, które sobie dodatkowo obił. Jeszcze nie wiedział, że poczucie zażenowania przyklei się do niej jak rzep do psiego ogona.
Pomoc nadeszła nie tyle z nieoczekiwanej, co niespodziewanej w tej chwili strony. Poza wspólnymi wyjściami do pubów, widywali się z Rivierą przypadkowo na mieście; kto wie, ile z tych spotkań wiązało gdzieś tam i poniekąd z Aną.  W którymś momencie Laguerre stała się rysą na ich znajomości. Drobnym przetarciem, którego obaj byli świadomi udając, że go nie ma.
- Za mało mi płacą, na robienie salt - skrzywił się łapiąc go za rękę i podnosząc się na równe nogi. Nieprzyjemny chłód mokrych, dżinsowych spodni oblepiających ciało od razu zaczął drażnić. Zaklął cicho pod nosem otrzepując ubranie; udana metafora życia w gwardii, co nie? Nie ma tygodnia, w którym człowiek nie wpadnie w jakiś szajs - nie ważne, czy to przypominające wampiry sowy, czy kałuża. Dla wiszącego niekiedy na włosku życia brudna woda przypominała, że zawsze mogło być gorzej.
- Trzy na dziesięć? To zasłużyło co najmniej na pięć - wyprostował się i spojrzał na Rivierę i jego parasol. - W robocie? - zapytał pocierając stłuczony pośladek. Rozejrzał się raz jeszcze, ostatnie ciekawskie spojrzenia znikały razem z kontaktem z jego. Deadberry jest niemal naprawione, sezon turystyczny rozpocznie się lada moment a dzielnica znowu zacznie tętnić życiem. Na szczęście jeszcze nic nie trafiło na półkę spraw nierozwiązanych - ta na pewno nie trafi, wciąż jest brana pod lupę i szczegółowo analizowana przez rzeczników i inne tęgie umysły. Co się stało pod koniec lutego? Tego w maju jeszcze nie wiemy. Gwardziści zaczynają działać na własną rękę, a Williamson ma plan. Jakiś i niebezpieczny, ale zawsze jakiś.
- Kuźwa - Orlovsky przeciera dłonią twarz, palcami przeczesuje luźno związane jasne włosy. - Jak moje zamówienie?
Tylko o tyle może zapytać. Javier nie wie, jak bardzo Orlovsky tego potrzebuje; w dodatku muszą je załatwiać we własnym zakresie. I nie musi o tym wiedzieć. To nie ma teraz z resztą znaczenia.
- I co z tą Florydą?
Zazdrość ukłuła, choć wcale nie powinna. A jednak; wszystko przez roztartą granicę, która została przekroczona.
Charlie Orlovsky
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Takie to już było jego szczęście, że rana otwarta przez wieczór i noc spędzone z Aną nie zdążyła jeszcze do końca przyschnąć, a wszystkie gorzkie przemyślenia rozwiać się na wietrze oraz pod naporem racjonalnych argumentów, kiedy musiał wpaść na kogoś, kto chcąc, nie chcąc doskonale mu o kobiecie przypominał. Charlie Orlovsky akurat tego dnia, w tej samej dzielnicy, nie parę minut wcześniej lub później, ale dokładnie teraz musiał wylądować tyłkiem w kałuży, wpychając Javiemu do głowy skojarzenia z potrzebującym pomocy szczeniakiem – wyrośniętym i posiadającym własny zestaw kłów, ale jednak. A Javier nigdy nie potrafił przejść obojętnie obok cierpiących zwierząt.
Pociągnął go mocno za rękę, gdy przyjął pomoc, stawiając mężczyznę do pionu. Z mokrymi spodniami, które próbował otrzepać podobnie jak i resztę ubrania, sprawiał jeszcze żałośniejsze wrażenie niż przed chwilą – gdyby to była zima, Javi z łobuzerskim błyskiem w oku proponowałby, że znajdą najbliższy lokal posiadający kominek, a on zakręci obsługę tak, by pożyczyli Charliemu koce, kiedy będzie suszył ubrania. Niestety mieli maj, a chwilowy spacer do domu po suche spodnie nie powinien przyprawić blondyna o zapalenie płuc.
- Najwyżej pięć i tylko gdybyś miał w rękach serpentynki – zgodził się łaskawie, postukując końcem parasola o kostkę, którą wyłożono drogę. - Si, señor – dodał krótko na pytanie o pracę, miękko wypowiadając proste do zrozumienia słowa z ojczystego języka. Nie do każdego pozwoliłby sobie na podobną swobodę, jakkolwiek trywialne by się to nie wydawało – niektórzy ledwo znosili widok skóry ciemniejszej od własnej, a brzmienie obcego języka brało ich tylko dodatkowo pod włos. Charlie nigdy nie dał mu odczuć, że powinien się czuć z tych powodów gorszy.
Przekrzywił nieco głowę, odruchowo zerkając, czy ruchy blondyna nie są zbyt sztywne jak na zwykłe stłuczenie – może i stanął na nogi, ale jeśli obił sobie więcej niż tylko tyłek, mógł się zaraz złożyć, jęcząc coś o krzyżu. A przynajmniej takie anegdotki rzucała mu w trakcie przerzucania ciężarów Frankie. Wierzył we wszystkie jej wariackie historie z karetki – w tym tę o ręce manekina wsadzonej komuś w tyłek - to czemu nie w coś tak prozaicznego? Zakołysał się lekko na piętach, unosząc brew na bezpośrednie, może nieco obcesowe pytanie o zamówienie, które Charlie wysłał w zeszłym tygodniu.
- Wpisałem na listę, tę na rzeczy po godzinach. W zakładzie mamy ostatnio młyn, a nie dam twojego zamówienia innemu jubilerowi. Niby są nieźli, ale ja jestem lepszy – stwierdził spokojnie, nie pusząc się, a po prostu stwierdzając fakt. Rzemieślnicy zatrudnieni w Joyas Del Mar wykonywali swoje obowiązki tak, by jak najczęściej sięgać wyśrubowanych standardów obojga rodzeństwa Rivera, ale Javi nie widział w nich chęci rozwoju ponad standard i poszukiwania nowych rozwiązań, jaką sam się cechował i chcąc, nie chcąc, w pewien sposób czuł się przez to lepszy. To on projektował im w większości nowe kolekcje. On zajmował się najtrudniejszymi, najbardziej czasochłonnymi zamówieniami indywidualnymi i to jego Carmen wysłała dzisiaj do domu klienta, żeby dopiął wszystko na ostatni guzik. Trudno w takiej sytuacji nie mieć dopieszczonego ego.
- A co ma być z Florydą? – odpowiedział pytaniem na pytanie może nieco oschlej niż powinien, czując drobne ukłucie irytacji. Anaica musiała mu o tym powiedzieć, bo Javi przecież sam nie opowiadałby, że zaprosił jego byłą – a swoją wtedy damę do towarzystwa – na dłuższy wyjazd. To by było co najmniej niezręczne, a jednak kobieta uznała, że to odpowiedni temat do poruszenia z Orlovskym. Chyba... Chyba nie podobało mu się, co mógł sugerować taki splot wydarzeń. Szczególnie po nocy, której nie planowali, a która przydarzyła im się tak naturalnie, jakby już od dawna wszystko prowadziło do tego punktu.
Tylko, że Ana potem wyszła, miękko, ale zaskakująco stanowczo pokazując, gdzie leżała jej granica, a potem nie odezwała się ani słowem. Javi nie miał problemu z interpretacją podobnego zachowania.
- Dwanaście godzin w aucie zajebiście się dłuży, Orlovsky. Chciałem mieć towarzystwo.
Nie widział powodu, żeby udawać, skoro Charlie najwyraźniej już o wszystkim wiedział. Teraz mógł tylko zachować trochę godności, siląc się na nonszalancję. Po ostatnim wątpił, by Ana faktycznie z nim pojechała.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
- Zamachałbym nimi tak - uniósł brwi unosząc również lekko ręce, żeby zamajtać nimi w powietrzu. Odwrócił się przez ramię by spojrzeć na zaplamione dżinsowe spodnie; w obecnej chwili mogłyby spełniać się w roli metafory życia Orlovsky'ego: wzlot i upadek.
Poznali się z Rivierą parę ładnych lat temu w jednym z pubów, nawet nie pamiętał już, w którym. Dziesiątki wspólnych wyjść później, parę barowych bójek, kilka upadków z krzeseł i hektolitry alkoholu później stali naprzeciw siebie na mokrym, od deszczu chodniku. Riviera był jedną z tych osób, przy których przestawał myśleć o pociągnięciu spustu, gdy kierował lufę we własną głowę. Wisząca w kącie garażu folia malarska wciąż o tym przypominała, kretyński symbol pamięci.
Dwa słowa w obcym języku - zrozumiał. Gorzej było, gdy Riviera rozochocony bąbelkami w piwie postanawiał wpleść w rozmowę więcej słów. Orlovsky zwykł mu wtedy odpowiadać w ten sam sposób: i ja ciebie też. Kolor skóry nigdy nie był problemem. Wiele spraw nie było dla niego problemem i czasem można by się zastanowić, jak gładko przychodzi mu akceptacja ich wszystkich.
- A więc życie w dobrobycie, co? Pół miasta i okolic w gruzach, a ludzie wciąż chcą dobrze wyglądać w błyskotkach? - uśmiechnął się kącikiem ust. Nie chciał oceniać, ale gdzieś w głębi siebie podświadomie to zrobił. Jego niechęć do klasy wyższej i członków Kręgu podszczypywała go częściej, niż powinna. Nie miało to związku z oceną Riviery
Znał umiejętności Javiera, kilka razy widział efekty jego pracy. To nie tak, że w jakikolwiek sposób znał się na biżuterii; niektóre rzeczy się po prostu wiedziało.
A co ma być z Florydą?
Gówno - miał ochotę mu odpowiedzieć w pierwszej chwili, ale nie zrobił tego. Przełknął słowo razem ze śliną. Wszystko połączył złośliwy splot dziesiątek wydarzeń i spotkań; wypowiedziane i niedopowiedzenia złączyły się w jedno tworząc substancję wybuchową, a zapalnikiem była osoba Laguerre. Gdyby mieli tylko pojęcie, gdyby tylko wiedzieli, że obaj z nią sypiają - Riviera w końcu, Orlovsky - wciąż, być może złapaliby się za głowy spoglądając na siebie w niezrozumieniu. Nawet, jeśli wszystko można było w jakiś pokrętny sposób zrozumieć, ponieważ wybory szalonych i głupich serc kierują się jakąś logiką. Idiotyczną, ale zawsze.
Kiedy? To tylko dni różnicy. To prawie jakbyśmy sami się ze sobą przespali.
- No pewnie - wzruszył ramionami, jakby nigdy nic. To wcale nie było nigdy nic. Irracjonalna zazdrość pali od środka a Orlovsky mógłby przysiąc, że właśnie dostał zgagi. - To kawał drogi.
Wiedział, że Ana z nim pojedzie. Ana nie była niczyją własnością i nigdy nie rościł sobie do niej żadnych praw. Po rozstaniu tym bardziej, podejmowała z resztą własne decyzje, a on własne. Co jakiś czas ich drogi się po prostu krzyżowały i rozplątywały nad ranem. W tej chwili miał głupią nadzieję, która przebiła się wprost z zakopanej głęboko wewnętrznej złośliwości, że Ana faktycznie się rozmyśli i nigdzie nie pojedzie.
Pojedzie, i dobrze.
- To dobry czas, traficie na pogodę. Tylko uważajcie. Słyszałem, że ludziom do ogródków potrafią tam zaglądać aligatory. Albo krokodyle, nie wiem.
Och, Charlie, gdybyś tylko wiedział.
Charlie Orlovsky
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Nachmurzył się mimowolnie, marszcząc brwi, kiedy Charlie nawiązał do nie tak odległych wydarzeń, którego wstrząsnęły spokojnym życiem mieszkańców – wciąż miał wyrzuty sumienia, że nie było go wtedy w Saint Fall. Pojechał na Florydę – nieszczęsną Florydę, nieodłączny element jego życia – i w tamten dzień odchorowywali z Michaelem degustację win, które wariat sprowadził z Europy. Pamiętał to uczucie, gdy zadzwonił do Carmen, chcąc powiedzieć, że wróci do pracy z dzień, dwa później – ten ciężki kamień w żołądku, a potem straszliwe, swobodne spadanie w dół, gdy i pod jego nogami metaforycznie rozstąpiła się ziemia. Paniczne dopytywanie się, czy wszyscy byli cali i zapewnienie, że kiedy tylko wytrzeźwieje, wsiądzie w samochód.
- Katastrofy napędzają sprzedaż dóbr luksusowych. Tak przynajmniej twierdzi Carmen, a to ona bardziej się zna na tym wszystkim – stwierdził, pocierając kark. - Ale idą nie tylko błyskotki. Mamy dużo zamówień na użytkowe amulety. Nieproporcjonalnie dużo – westchnął, nie mając specjalnej ochoty żalić się, że od końca lutego musiał dobrze planować swój czas wolny, brać pod uwagę wszystkie terminy zamówień, priorytetyzować. Nierzadko poświęcać godziny przeznaczone na sen i łykać kolejne dawki aspiryny, gdy bóle głowy wywołane nadmiarem zużywanej mocy uparcie się go trzymały. Tak już po prostu było i może w którymś momencie miało wrócić do normy.
Dzisiaj – z wyjściem z zakładu, rozmową z klientem w jego własnym domu – dzisiaj to był luksus. Urlop niemalże.
Dobrze, że nie znał myśli Charliego, że nie potrafił wyczytać z jego mimiki, co przewijało mu się pod czaszką, kiedy sam zaczął temat Florydy i – pośrednio – Anaiki. Javi zawsze twierdził, że nie miał problemu z tym, by ludzie z którymi się przespał, odnajdywali się potem w innych objęciach – tyle że dotąd nie pozwolił sobie wyhodować większych uczuć wobec żadnego z nich, przedwcześnie ucinając je w zarodku. Jak niepożądany chwast. Ana takim chwastem nie była.
Z rozmysłem i łatwością, jaką dawała tylko praktyka, przykleił znów lekki uśmiech na twarz, prawie dławiąc się przełykaną śliną, kiedy blondyn ni z tego ni z owego wspomniał o aligatorach pakujących się w ogródki. Odkaszlnął, przez chwilę jeszcze próbując złapać oddech, osłaniając dłonią usta, by nie opluć przypadkiem Charliego i dopiero po chwili – wyraźnie zaczerwieniony na twarzy – pokręcił lekko głową.
- Aligatory mają cię w dupie, jak nie zachowujesz się jak ostatni palant – rzucił, pocierając ciepły policzek. - Ale fakt, na ostatniej wycieczce jeden wlazł przez płot i sprawdzał, czy hotelowe leżaki są wygodne – parsknął krótko, nie dzieląc się informacją, że nakłonił młodego samca do zabrania łuskowatego dupska z powrotem poza teren hotelu, zanim pracownicy wrócili z bronią palną i zrobili go na kolację. Prędzej by się porzygał, niż dotknął takiego dania. - Mój kumpel Mike ma farmę w Everglades – dodał, jakby potrzebował się usprawiedliwić, że zamiast mówić o plażach, uchwycił się najpierw tego tematu. - Ekologia, turystyka, sprzedaż – skrzywił się mimowolnie na to ostatnie, bo nigdy nie pochwalał uboju części osobników na mięso i skóry, niejednokrotnie głośno dając o tym znać. - Gość robi wszystko. Często tam bywam.
I rozmawiam z jego zwierzętami. Pytam dla niego, co im dolega i czego potrzebują. Zwijam się przy nich i po prostu jestem.
Przygryzł lekko wnętrze policzka, po raz kolejny w ostatnim czasie uderzony natrętną myślą, co by było gdyby po prostu powiedział prawdę. Gdyby przyznał się komuś, kto go znał i mógł przestać cedzić słowa na gęstym sicie, lawirować między półprawdami. Pytania zakradały się pod czaszkę, kiedy nie patrzył, szeptały do ucha i szarpały silną wolę, która dotąd pozwoliła uniknąć wykrycia i wszystkich związanych z tym problemów.
Odchrząknął.
- Także no, jak jakiś wlezie do ogródka, wiem, co robić. Nie dam Anie głaskać gada.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
Po ostatnich dniach lutego nic nie było w porządku. Wspomnienia i wciąż widoczny krajobraz zniszczeń po bitwie nie zniknął z pamięci mieszkańców hrabstwa. Wszyscy ci, którzy byli tego uczestnikami, mimowolnymi świadkami; wszyscy ci, którzy kogoś tamtego dnia stracili. Wszystkie odebrane życia. Kościół zamknął swoje bramy a on żył z kolejnym wyrzutem sumienia, który zżerał go od środka. Ile ich już było? Nawet nie liczył, za dużo. Williamson miał jakiś plan. Niebezpieczny, ryzykowny - szalony, w najostrożniejszym tego słowa znaczeniu. Ale jakiś i w miarę sensowny.
- Skoro Carmen tak twierdzi, to tak pewnie jest - siostra Riviery siedziała w branży wystarczająco długo, by wiedzieć, co jest na rzeczy. Nie miał najmniejszego powodu, by powątpiewać w wypowiedziane słowa. - Każdy chce poczuć się nieco bardziej... bezpiecznie.
Bezpieczeństwo było wartością względną, a jego poczucie a rzeczywistość - zmienną. Sam z resztą złożył u niego zamówienie, co tylko było tego potwierdzeniem. Nigdy nie mówił Rivierze, że po rezygnacji z wyjazdów na kontrakty postanowił resztę życia spędzić jako Gwardzista. Warunki były podobne, tu i tu można było każdego dnia zginąć. Czarna Gwardia miała jednak bardziej restrykcyjne zasady. Przewalone, Orlovsky, ale sam sobie wybrałeś taki los. Bo nie potrafiłeś inaczej. Równie dobrze mógłby zniknąć i zostać wymazany tego wieczoru; nikt by nie wiedział, co się stało, w Gwardii już by o to zadbano. Pozbywanie się śladów to była jedna z ich specjalności, doskonale o tym wiedział, bo i jemu samemu przyszło kiedyś umoczyć w tym palce.
Zwrócił uwagę na nerwowość, jaka ogarnęła Javiera. Nerwowy uśmiech, płonące policzki; nie powiązał tego jednak w żaden sposób z tym, czego Javier się obawiał. Uznał, że chodzi o Anę. Mógłbyś zostać na dłużej, gdzieś z tyłu głowy zadźwięczały jej słowa.
- Te gady wlezą wszędzie - stwierdził. - Dobrze, że są za duże by wyleźć z kibla. Miałbym kolejny głęboki, mroczny lęk. Kiedyś w jednostce wylazł nam ze sracza wąż - dodał, chcąc nieco wyjaśnić, o co mu chodzi. Tuzin rosłych, doświadczonych w boju mężczyzn nagle stracił swój animusz, przynajmniej w pierwszej chwili. Najpóźniej odzyskał go Jeremy, którego po tyłku połaskotał łeb gada. Do dziś nazywali go Jerry Wężowy Uścisk. Dlaczego uścisk? Nie wiadomo, ale pasowało.
- Floryda kojarzy mi się głównie z aligatorami, huraganami, emerytami i oblanym testem - Orlovsky miał w swoim życiu epizod, podczas którego chciał zostać pilotem myśliwca. Odpadł szybko, na jednym z pierwszych testów wytrzymałościowych - wirując w specjalnej uprzęży obrzygał siebie, kawałek sali i kilkoro kolegów. Tyle go tam widziano. O ile z wysokością nie miał problemu, tak unikał kolejek górskich. Od zeszłego roku po prostu był fanem Top Guna.
- To dobrze - wzruszył ramionami z nikłym uśmiechem na twarzy. Mokry materiał spodni, kurtki i koszuli nieprzyjemnie lepił się do ciała.
Ana, co ci, dziewczyno, chodzi po głowie?
Charlie Orlovsky
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Nie mógł pozbyć się wrażenia, że gdzieś w zwykłą pogawędkę z Charliem – ucinali ich sobie przecież wiele, zwykle nad kuflem – wkradł się zgrzyt. Zgrzyt tego rodzaju, który nie sprawiał, że słowa nagle przestawały płynąć, ale atmosfera gęstniała wystarczająco, by to wyłapać i odebrać swobodę.
Javier lubił towarzystwo Charliego. Lubił opowiadać mu te wszystkie głupie anegdotki czy zmyślone historie, które brały go śmiechem znienacka i rozjaśniały smutne na co dzień oczy. Nie wiedział, czy Orlovsky faktycznie jest smutny, takie po prostu odnosił wrażenie – jakby ta emocja wsiąknęła mu kiedyś w kości i nigdy do końca się jej nie pozbył. Nie pytał, bo tak się nie robiło – bo to mogłoby sugerować, że nie byli tylko kolegami, a Javi nie mógł sobie pozwolić na przyjaźń, kiedy cedził przez zęby sekrety – mógł tylko czasem próbować poprawić mu dzień zaproszeniem na piwo.
Z uniesionymi lekko brwiami słuchał nieprawdopodobnej opowieści o wężu wypełzającym z kibla i przez ułamek sekundy zastanawiał się, czy Charlie go nie wkręca. Tylko poważny wyraz jego twarzy powstrzymał Javiego przed parsknięciem śmiechem, rozbawienie pokazując jedynie w drgnięciu kącika ust.
- No tak, aligator upierdoliłby kulki i armatkę do zera – rzucił, kiwając ze zrozumieniem głową. Nie mógł nic poradzić na to, że obraz węża w klopie tak bardzo go bawił, chociaż głęboki, mroczny lęk Orlovsky'ego był jak najbardziej zrozumiały. Jak przez mgłę pamiętał, że w rodzinnej Barcelonie mieli kiedyś problem ze szczurami a w telewizji mówiono, by wszystkie odpływy zabezpieczyć kratkami i obciążać zamknięte klapy od sedesów.
- Fair - stwierdził krótko na skojarzenia blondyna, chociaż żadne z nich nie brzmiało specjalnie przyjemnie. Jakby kilometry plaż nie istniały, barwne wpływy latynoamerykańskie chowały się pod stół, gdy przechodził, a parki narodowe ukryte były w gąszczu tak nieprzeniknionym, że łatwo było je przegapić. Javi myślał kiedyś o przeprowadzce, porzucając podobne marzenia na rzecz bycia blisko z rodziną, która wrosła w Saint Fall tak głęboko, że nie wyobrażała sobie już być gdziekolwiek indziej.
Otworzył usta, chcąc zapytać o coś związanego z Aną – tylko ślepy nie zauważyłby, że gdy pojawiała się w zdaniu, atmosfera robiła się bardziej napięta – ale zaraz zamknął je z cichym kliknięciem zębów, dochodząc do wniosku, że to nie miało sensu. Najmniejszego. Charlie zbudował z nią lata wspomnień, a on? On płacił jej za czas, troskę i uśmiech. Jedna noc, nieważne jak czuła, nie mogła być z nimi porównywana.
Zastukał końcem parasola o bruk, przełykając gorzką ślinę.
- My tu gadu-gadu, a tobie pewnie tyłek marznie – rzucił nagle, zmieniając kierunek wcześniejszej rozmowy, naprowadzając ją na łatwiejsze do nawigowania tory. - Potrzebujesz czegoś suchego? Mogę ci pożyczyć jakieś dresy, albo podrzucić do domu. Chociaż do mnie byłoby szybciej.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
Javier miał jak najbardziej dobre wrażenie. Zawsze dobrze im się rozmawiało, zawsze dobrze spędzali ze sobą czas i zawsze się dobrze bawili w swoim towarzystwie. Charlie od początku lubił jego opowiastki i ze wzajemnością dzielił się swoimi. Zgrzyt, który się wkradł pomiędzy nich miał jednak swoje imię, miał swoje własne nazwisko, osobowość i ponad dwadzieścia par butów w szafie.
Pod Za każdym uśmiechem kryła się jakaś gorycz i ostrożność zaprawione nutą pospolitego strachu i szczyptą rezygnacji. Orlovsky przesiąkł zapachem prochu i krwi do samego szpiku kości zdecydowanie zbyt wcześnie i zamiast wyrwać się z tej spirali, na lata związał z nią swoje życie - konsekwencje pozostaną z nim pewnie do śmierci, której oddech każdego dnia towarzyszył mu na własne życzenie. Później, gdy umysł zasypiał, budziły się koszmary. Czasem to nie do zniesienia. Bywały momenty, ulotne chwile, podczas których wyzierała z Orlovsky'ego melancholia, którą dostrzec mogło wprawne oko rozmówcy.  Zwykle to wypierał twierdząc, że wszystko jest w porządku.  Zawsze miał wymówkę, by nie przyznać się do słabości; a tych miał zbyt wiele.
- Na szczęście aligatory nie mieszczą się w odpływowych rurach - pokiwał głową. - Jak wróciłem do domu, to przez jakiś czas odruchowo odstawiałem pudło z proszkiem do prania na deskę sedesu.
W Maine, na szczęście, największym problemem mógł być szop przewracający metalowe kosze na śmieci. Przynajmniej do tej pory, teraz... teraz wszystko odwróciło się do góry nogami. Miał nieprzyjemne przeczucie, że będzie tylko gorzej. Mapa anomalii magicznych w okolicy Cripple Rock zdawała się nieustannie świecić, a oni mieli ręce pełne roboty. Od końcówki lutego nic już nie było normalne nawet, jeśli sama definicja normy zależała od punktu siedzenia.
Potarł kark wyczuwając, że kołnierz dżinsowej kurtki też jest mokry. Jak nie urok, to sraczka, pomyślał wzdychając ciężko, bo i od rana wiedział, że to będzie ciężki dzień.
- W sumie przydałoby się, głupio będzie wracać do - do kazamatów, w końcu tam pracujesz, Charlie; po prostu udajesz, że jesteś na emeryturze- domu z mokrym zadkiem. Zaparkowałem kilka ulic stąd... - wskazał kciukiem gdzieś za siebie. Pojazdy mechaniczne nie miały wstępu do Deadberry. Miało to swój urok, jak i było uciążliwe.
Zdecydował, że nie będzie mówić o tym, że zamienił wojskowy mundur na czerń Gwardii; że wyszedł z deszczu i wskoczył pod rynnę. Wiedziała o tym garstka osób, być może o tę garstkę za dużo. Świadomość tego musiała być dla nich w jakiś sposób uciążliwa. Ana nigdy o tym nie wspominała, Daniel też - z resztą Murphy niedawno sam wdepnął w to samo, przez co Orlovsky'emu przewróciło się w żołądku. Brat przyjął to z udawanym spokojem: Po prostu nie daj się zabić, co? Jak do tej pory.
Spojrzał na Javiera, jego teczkę i złożony parasol.
- Nie pogardzę suchymi spodniami. I kawą, nie zdążyłem wejść do kawiarni. - uniósł brwi uśmiechając się półgębkiem. Wyprostował niepewnie plecy chcąc sprawdzić, czy na pewno nic mu nie przeskoczyło podczas zderzenia z chodnikiem. Być może odczuje to jutro.
Charlie Orlovsky
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Nie był już do końca pewien, dlaczego w którymś momencie ich rozmowa skręciła konkretnie w kierunku gadów, a nie na przykład pięknych plaż czy kurortów wypoczynkowych, jak w przypadku większości osób. Kiedy Javi wspominał o swoich względnie regularnych wyjazdach na Florydę, zwykle padały pytania o piękną pogodę, dostępności i cenie nieruchomości na domki letniskowe, może coś na temat kolorowych wpływów latynoamerykańskich, robiąc ukłon w stronę jego pochodzenia. Mało kto przejmował się zwierzętami poza standardowym żarcikiem o ich namolności we wciskaniu się do ogródków. Charlie też do tego nawiązał, ale jego nie interesowały perspektywy emerytalne czy wskazanie najlepszych imprezowni – może miało to związek z tym, gdzie mieszkał. Pod lasem, na uboczu. To chyba naturalne, że bardziej interesowały go zwierzęta niż zgiełk? Tak się przynajmniej Javiemu wydawało, gdy zastanowił się nad tym przez moment, pocierając przedramię, na którym pod rękawem rozkwitła nerwowa gęsia skórka. Może i zaczynał ostrożnie myśleć o zdradzeniu się przed kimś, ale nie sprawiało to magicznie, że cała ta perspektywa robiła się prosta i przyjemna. Prawdę powiedziawszy, był cholernie przerażony.
Uśmiechnął się nieco szerzej na wspomnienie odpływowych rur, szybko postanawiając oszczędzić Charliemu historii o tym, jak przy swoim pierwszym wylęgu Mike nie do końca zabezpieczył w podłodze kratkę, a małe piszczące jak lasery w filmach science fiction aligatorki powłaziły w rury instalacji. Zachęcanie ich do wyjścia stamtąd trwało całą noc – maluchy nie do końca rozumiały jeszcze, o co prosił, sycząc nad dziurą, w którą wpadły i próbując je nakierować do wyjść.
Może i nie urosłyby w odpływach, ale w takich kanałach... Zawsze był ciekaw, czy w miejskich legendach było choć ziarno prawdy.
Orlovsky też był dobry w ukrywaniu swoich sekretów i delikatna zwłoka w jego słowach umknęła Javierowi.
- W takim razie kierunek Little Poppy – rzucił, po prostu zaczynając iść, ufny że Orlovsky nie będzie stał jak słup soli. - Jak będziesz się zachowywał, to może dostaniesz też kawałek palonego sernika mamusi. Nie potrafi się nauczyć, że cała blacha na jednego chłopa to lekka przesada – dodał z rozbawieniem, zdeterminowany by pogrzebać tą cięższą atmosferę, która towarzyszyła im jeszcze przed chwilą. Teraz mieli cel – ubrać tyłek Charliego w coś suchego, zmielić i zaparzyć kawę. Prosto i konkretnie.

[z/t Charlie i Javier]
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1225-marvin-godfrey#11975
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1258-marvin-godfrey#12593
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1259-marvin-godfrey#12595
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1257-poczta-marvina-godfreya#12592
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f207-dom-marvina
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1275-rachunek-bankowy-marvin-godfrey#12905
17 VI 1985

Tak to jest, jak się zna wszystkich i nikogo.
Patrzy na tę kartkę z adresem wypisaną drżącym pismem starego Alchemika i drapie się po głowę z myślą, jak mógł nie dopytać o to, czy ten Vigue to mieszka przy Side Alley 10, czy 16.
Okazuje się, że tę konkretną cyferkę można napisać w kilku płynnie przechodzących w siebie nawzajem wariacjach, czego Godfrey nie przewidział, a powinien.
Zwłaszcza że drogę ma zawsze najbardziej najeżoną trudnościami, gdy akurat mu się spieszy, a tego jest już od dawna świadom, żyjąc i pracując na własny rachunek.
Ale tym razem chodzi o coś kompletnie innego.
List od chłopca ściska w garści, przechadzając sie okolicą już po raz trzeci — trybiki w głowie błagają litości, bo nijak znajduje tutaj pasujące do siebie elementy, jak choćby ta wyprzedaż garażowa.
Przecież tu nie ma garaży — mruczy pod nosem, po raz któryś obracając się na pięcie i zastanawiając się — jak to jest, że jeszcze dotąd nie przygnało go w te okolice. Czy gdzieś tutaj znajduje się pewniejszy i lepiej rozreklamowany złota rączka, niż sam Marvin Godfrey? Może powinien wreszcie jak należy zająć się promocją, rozszerzyć swoją paletę o więcej usług z puli tych magicznych i przestać kręcić się wciąż po tych samych okolicach?
To refleksja przy okazji, bo z tej rozpaczy Godfrey aż zaczął myśleć o swoim losie najmniej doinformowanego słuchacza.
Co za los.
Zacząć myśleć w tak niefortunnych okolicznościach.
Wreszcie z naprzeciwka wychodzi jakaś żywa dusza — miła pani z pieskiem, którego brzydkiego pyska Marvin woli nie zaszczycać dłuższym spojrzeniem w obawie przed tym, że mógłby już od niego nie oderwać wzroku.
Dzień dobry, wie pani może gdzie tu znajdę dom pana Johnsona? — Niewinny uśmiech i uniesienie lekko do góry ramienia z ciężką torbą — robotę mam.
Kobieta posyła mu dziwne spojrzenie i kiwa głową, Marvin szuka dalej.
W końcu znajdzie.
Marvin Godfrey
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka
Fionan Cavanagh
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 1
TALENTY : 28
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2469-fionan-cavanagh#37807
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2478-fionan-cavanagh#38343
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2479-poczta-fionana#38344
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2481-rachunek-bankowy-fionan-cavanagh#38401
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 1
TALENTY : 28
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2469-fionan-cavanagh#37807
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2478-fionan-cavanagh#38343
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2479-poczta-fionana#38344
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2481-rachunek-bankowy-fionan-cavanagh#38401
Na Side Alley bywał z czystej konieczności - znajomy miał szklarnie, a on potrzebował kilka roślin z jego asortymentu, by wzbogacić trzymaną w piwnicy kolejce suszonych roślin o nowe okazy.
Zaparkował ulice dalej, przy sklepie wielobranżowym, do którego zerknął, by zaopatrzyć się w nową paczkę gum do żucia - były niezbędnym elementem jego ekwipunku, podobnie jak piersiówka, choć ta, nadal nietknięta, została w samochodowym schowku.
Wsunął sobie miętowy listek do ust; zastępowały mu poprzedni nałóg - papierosy, które porzucił ponad siedem lat temu i przy okazji pozbywały się z ust zapachu alkoholu.
Trasę do z parkingu do Side Alley pokonał w piętnastu krokach, które zajęły mu ledwie siedem oddechów.
Na małej, brukowanej ulicy panowała rozkoszna cisza, rzadko spotkana w samym sercu miasta, w magicznej dzielnicy. Ot, zwykła, dzielnica mieszkalna. W jednym rzędzie stały szeregowce ponumerowane od jeden do piętnastu. Wszystkie wyposażone w podjazdy i niewielkie, równie przystrzyżone trawnik. Fiona interesował dom numer sześć.
Pólminuty później stal przy właściwych drzwiach - na ścianach łuszczył się tynk, drzwi były odarte na wysokości jego kolan. Wiedział czyja to sprawka. Tilly, psa, który zaszczekał, alarmując mieszkańców domu o obecności intruza, gdy Cavanagh nacisnął na dzwonek.
Półminuty później wszystko się stało jasne - poza psem, nie zastał nikogo w domu. Cholerny, mruknął w myślach, obracając się plecami do drzwi i obejmując spojrzeniem skrawki najbliższej okolicy.
- Godfrey - nazwisko Marivna mimowolnie opuściło jego gardło, gdy zetknął spojrzenie ze znajomą sylwetką, w zdziwieniu czoło wykrzywiła zmarszczka – to ty? – dopytał, jakby zobaczył ducha, a nie znajomego, z którym nie jedną butelkę bimbru ususzył.
Nieźle kopie, wyznał z przeciągłym westchnieniem, gdy złota rączka poczęstował go alkoholem produkcji Wallow po raz pierwszy. I od tamtego czasu widywali się regularnie – raz w miesiącu na degustacji. Marvinowi zdarzało się tez odwiedzać Chyżego. Pierwsza kolejka na koszt firmy, gdy Fionan stał przy barze, a zwykle właśnie tam przebywał.
- Mogłeś mówić, ze potrzebujesz przewodnika-  krzywizna uśmiechu, która pojawiła się na jego ustach, nie była udawaną oznaką rozbawienia - szczerze ucieszył się na jego widok.
Fionan Cavanagh
Wiek : 32
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Hellridge, maywater
Zawód : miksolog, okazjonalnie barman w Chyżym, twórca kadzideł