10 maja 1985
Dokąd biegniesz? Późną nocą, jak bezdomne zwierze, po ciemnych uliczkach Deadberry, oby miejsce to nie było proroczym zakątkiem wiecznego spoczynku. Rzadko zdarzało się jej przemieszczać gdziekolwiek poza określonymi trasami szpital-dom-szpital, bo rzadko jej się zdarzało mieć czas na turystykę lokalną. Jeśli nie zmierzała do i z pracy, to prześlizgiwała się przez miasto, by kogoś łatać prywatnie, komuś coś nastawić, kogoś gdzieś poskładać.
Odwracając wzrok od kierunku placu Aradii, los raczy wiedzieć czemu, chcąc i nie chcąc jednocześnie patrzeć w kierunku kościoła piekieł, jakby była czemuś winna, jakby coś chowała za uszami, pod kołnierzem, pomiędzy połami rozchełstanego w pośpiechy płaszcza.
Paliła ją teczka, ukryta wysłużonej torbie, która lata świetności widziała chyba na studiach — wtedy nawet będąc luksusowym prezentem od narzeczonego, teraz ozdobionej kilkoma rysami życia codziennego, zaczepienia kluczy, kilka kropel kapiącej rano z papierowego kubeczka kawy. Birkin na miarę Saint Fall. Zamykanie niekończącego się szeregu długów, pączkujących, jakby George wcale nie zmarł, tylko ukrył się i zaciągał coraz to świeższe pożyczki, zwalając opłacanie ich na barki i tak zgarbionej pod jarzmem odpowiedzialności pani doktor. Pokwitowania uregulowanych, ostatnich płatności. Na chwilę obecną cenniejsze, niż wszystko, co miała najcenniejsze, choć miała właściwie dość niewiele.
Skręciła w ciemną uliczkę, z nadzieją, że tym skrótem uda jej się uszczknąć z umykającego czasu kilka dodatkowych minut, które będzie mogła strwonić w zaciszu własnego domu na czytanie książki bądź kilka minut dłuższą, wieczorną kąpiel i wtedy podeszwy jej trakerów zaskrzypiały o lodową nawierzchnię. Pani doktor nie była fanką wspinaczki, nosiła obuwie trekkingowe ze względu na to jak wygodne było po dwunastu godzinach biegania po oddziałach. Może nie najbardziej eleganckie, ale jaką ulgę odczuwały stopy, wślizgując się w piankowe wnętrze zamiast w sztywną skórę eleganckich kozaków. Do listy superlatyw po dzisiejszym dniu będzie musiała dopisać doskonałe właściwości antypoślizgowe, zanim jednak zdążyła się tym ucieszyć, usłyszała nieopodal łoskot i szus.