First topic message reminder : POKÓJ PRZESŁUCHAŃ Z DZIURĄ W ŚCIANIE Pokój przesłuchań w pełni oddaje surowy charakter siedziby Czarnej Gwardii. Jest to jeden z wielu, znajdujący się na wyższych poziomach, do których okazjonalnie wstęp mają cywile, najczęściej, gdy przesłuchiwani są w charakterze świadków bądź podejrzanych. Ta sala ma na ścianie wyjątkową pamiątkę po jednym z przesłuchań — dziurę w kształcie pięści w ścianie, której pochodzenie może być o tyle zastanawiające, że mury Kazamaty z pewnością nie są z tektury, a grubego kamienia. W środku znajduje się biurko, dwa krzesła i mocne, jaskrawe światło, które wcale nie sprawia, że goście czują się tu mile widziani. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Wzrok gwardzistki odprowadził Cię spod ściany aż do krzesła, gdzie postanowiłaś usiąść. Mądra decyzja, nie wkurwiać funkcjonariuszy, jeśli chciało się wyjść z zamieszania cało i zdrowo. Odsunięcie tosta z kawą pozostawione jest bez komentarza. Obie z pewnością wiecie, że jest to temat równie ważny, jak dziura w ścianie tego pokoju. Kobieta przygląda Ci się uważnie. Być może ocenia Twój stan fizyczny, być może przypatruje się zmianie w nastawieniu, kiedy obejmujesz się ramionami i garbisz. Jej mina pozostaje nieprzenikniona i ciężko wywnioskować z niej, co właściwie o Tobie teraz myśli. Albo co myśli o całości tej beznadziejnej sytuacji, chociażby. — Bardzo mądrze, pani Faust – pochwała wypływa z jej ust, gdy odsuwa się na krześle, jakby dając Ci więcej przestrzeni. – Dopóki jednak go nie ma, możemy porozmawiać sobie szczerze, jak kobieta z kobietą. – Otwarte dłonie mają nasuwać na myśl czyste intencje gwardzistki. – Możemy zacząć od początku, na przykład. Jak znalazła się w pracowni pani L’Orfevre o tej porze? Z uwagi na ekspresowy odpis, zachowuję termin odpisu do piątku, 19 stycznia, do godziny 17:00. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Cało i zdrowo jest zabawnym konstruktem w momencie, kiedy nic już nie wydaje się zdrowe, a nadwyrężona psychika ledwo dokleja do siebie potargane strzępki nerwów. Dziura w ścianie jest w tym wszystkim rzeczą ważną — dziura jest czymś materialnym, co można dotknąć. jest też czymś niematerialnym, co można wykorzystać jako zasłonę. Dziura też nie zadaje pytań bez obecności adwokata. W przeciwieństwie do funkcjonariuszek najświętszej straży kościelnego prawa. Bardzo mądrze, pani Faust wzbudziło mikroekspresję — lekki skurcz mięśni twarzy, drgnięcie, za sprawą którego lewa brew wystrzeliła lekko do góry, by zaraz wrócić na swoje miejsce. Jak kobieta z kobietą wyzwala podobny odruch w prawym kąciku ust. Cokolwiek pani Faust ma wysmarowane w aktach, gwardzistka musi wiedzieć, że Annika z mężczyzną po drugiej stronie stołu prawdopodobnie nie rozmawiałaby wcale. Albo to kolejna jej nadinterpretacja. Jak i całego posągu, jakim zdaje się być kobieta przed nią. Bo fakt, że ta dotąd jej nie skrzywdziła nie oznacza, że jest rzeczywiście osobą godną zaufania. Ani, że nie uczepi się rzuconego przez Annikę słówka, które pogrąży ją w kazamacie na amen. Pokazała to już, od progu niejako oskarżając panią Faust o napaść. Nie wspominając o morderstwie. Nieźle się zabawiliście — Annika pamięta. I nic w tym zdarzeniu nie przypominało zabawy. Sama woli inny ich rodzaj. I choć z koszyczka małych radości wybrałaby teraz długą, regenerującą kąpiel oraz sen, który i tak nie przyjdzie, to nie ma większego wyboru. Na tym etapie i tak jest jej wszystko jedno. — Ta dziura to efekt zaklęcia? — Pada odpowiedź, a spojrzenie ani na sekundę nie wraca do rzeczonego obiektu w ścianie. Wciąż przygląda się twarzy gwardzistki. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka we Flying Dutchman
Jakkolwiek diabelską cierpliwość mógł mieć człowiek – był to dobry temat do rozważań w tym momencie. Dziura w ścianie stała się tematem najbardziej interesującym dla Ciebie, na gwardzistce już dawno przestała robić wrażenie. Jak wielu przed Tobą próbowało takich sztuczek? Możesz sama się domyślać. Jeszcze jedno uderzenie paznokciami o blat stołu. — Wie pani, pani Faust, to nawet nie pani obecność w tym lokalu jest najbardziej zadziwiająca. Bardziej interesującym jest, skąd wziął się tam pani towarzysz. – Uniosła brew, a potem również i kącik ust. – Nie śmiałabym niczego sugerować, szczególnie zamężnej kobiecie – wiele wskazywałoby na to, że otóż właśnie śmiałaby, ale tego nie powie. I to jest w tym najciekawsze. – Ale sama pani przyzna, że to dość specyficzna okoliczność, w której znajduje się pani z obcym mężczyzną, w środku nocy, w pracowni pani L’Orfevre. Mija dłuższa chwila, w której masz czas na reakcję. Jak ją wykorzystasz? Pozostaje do Twojej możliwości i dyspozycji. Tymczasem w którymś przedłużającym się momencie drzwi się otwierają i staje w nich ten sam barczysty mężczyzna, który pilnował Cię przy telefonie. — Adwokat pani Faust. Skinięcie głową było przepustką, która zaprosiła Benjamina Verity’ego do środka. Do wątku dołącza Benjamin. Benjaminie, nie wiesz, jak potoczyła się rozmowa gwardzistki z panią Faust, ani o czym mówiły przed Twoim przyjściem. Zastajesz jedynie Annikę siedzącą naprzeciwko gwardzistki, tosta z serem i kawę na blacie stołu, oraz jeszcze jedno krzesło, na którym możesz swobodnie usiąść. Anniko, jeszcze przed przyjściem Benjamina masz czas na odpowiedź lub reakcję, dlatego Twój post powinien pojawić się jako pierwszy w kolejności. Czas na odpis Waszej dwójki pozostaje ustawiony wciąż na piątek, 19 stycznia, do godziny 18:00. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Koncept diabelskiej cierpliwości dotyczy jednakowo obydwu pań, walczących właśnie w osobliwym pojedynku na spojrzenia. A walczyć jest coraz trudniej — kącik oka, z którego spłynęła łza teraz piecze, podrażniony przez dawno zapomnianą rysę na przytłumionej emocjonalności. Ciało tymczasem dalej próbuje chronić w jedyny dostępny sposób, gdy ramiona Anniki zaciskają się jeszcze mocniej, a spojrzenie, które spoczywa na kobiecie, nabiera wyrazistości. Jest skupiona. Ta pierdolona, nikomu niepotrzebna dziura interesuje Annikę bardziej, niż życiorys siedzącej przed nią gwardzistki i powód, dlaczego właśnie ona tutaj siedzi, by wycisnąć z niej ostatnią wolę życia. Tę zabrać nietrudno — wystarczył odpowiednio wymierzony impuls. Ten wreszcie pada i godzi w już zbyt mocno nadszarpniętą dumę. Ramiona przestały ściskać ciało w prowizorycznym kokonie bezpieczeństwa, a spoczęły na kolanach, nerwowo ugniatając krawędź sukienki. Absurdalna sugestia nie zalatuje absurdem, gdy ma w sobie ziarno prawdy. Nawet, jeśli to leży kompletnie gdzie indziej. I tak wyzwala reakcję obronną — zaciśnięcie zębów. I to przez zęby Annika cedzi odpowiedź. — To dobre pytanie, skąd się tam wziął. Należałoby go o to spytać — jest szczere, choć podlane sosem z ledwo tłumionej furii. Jej prywatne sprawy, a zwłaszcza relacje z mężem, nie są przedmiotem postępowania — to kolejny zabieg, który ma na celu wyłącznie wyłudzenie strzępków informacji. Wie o tym na poziomie intelektualnym — problemem jest to, że górę zaczynają brać emocje. — Mój adwokat chętnie posłucha o zasugerowanych przez panią specyficznych okolicznościach. I o pani domniemaniach co do moich relacji z panem…? — Czeka na powtórzenie nazwiska. Z jej własnych ust nie padło ono jeszcze ani razu. I nie padnie. Będzie szczęśliwa, kiedy znów zapomni, jak ono brzmiało. A zdążyła zapomnieć już wcześniej, w drodze z miejsca zdarzenia do kazamaty. Gdy wreszcie drzwi otwierają się, a dobry posłaniec zapowiada przybycie najbardziej wyczekiwanego, Annika wypuszcza krawędź sukienki z pobielałych palców, a powietrze z ust. Nie patrzy już na kobietę, tylko odwraca się, by zyskać pewność, wymienić spojrzenia. Potem zamyka oczy, by dać im chwilę odpocząć. Dopiero teraz zaczyna się przesłuchanie — i to jest moment, kiedy serce faktycznie zaczyna bić szybciej. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka we Flying Dutchman
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
Spacer przez korytarze trwał minutę. A może dziesięć? W kazamacie każdy traci poczucie czasu, prawdopodobnie na tym polegała jej konstrukcja. Jako adwokaci uwielbiali przebywać na salach sądowych, w kawiarniach, nawet w ratuszu, ale w zatęchłym, śmierdzącym, piwniczym, ciemnym wnętrzu? Nigdy. Dość rzec, że nie zamieniłby tego uczucia, gdy adrenalina pod postacią mowy buzuje w żyłach i spala się z każdym krokiem i narastającym napięciem. Benjamin nauczył się tolerować je już wiele lat temu, zastępując wkrótce białym jak własna skóra proszkiem. Potem proszek przepadł spuszczony w toalecie, a potrzeba wygrywania została. Wystrzał endorfin jak tych u sportowców tuż przed startem był tylko preludium do najpiękniej przygotowanej w 3 minuty strategii. Wchodząc do pokoju, dostrzegł najpierw twarz gwardzistki. Płeć wiele zmieniała, chodziło o odpowiednie podejście. Potem objawiła się Annika. Wyraźnie zmęczona, zmarnowana, rozdygotana. Na krótki moment spojrzał w oczy własnej klientce, jakby tym spojrzeniem chciał zapewnić „już jestem, wszystko będzie dobrze”. Nie z altruizmu, a zwykłego pragmatyzmu. Klient niedygoczący się to klient bardziej podatny na prawidłowe wykonywanie zadań. W końcu czy nie tym byli oskarżeni w walce pomiędzy adwokatem a prokuratorem? — Dobry wieczór. Benjamin Verity, reprezentuję panią Faust — powiedział krótko, kładąc aktówkę obok stołu, gdy siadał na krześle. Jeden smutny tost na środku stołu, jeden kubek prawdopodobnie zimnej już kawy. On jeden jedyny, wybawiciel od złego. Dostrzegł dłonie Anniki — wolne od kajdanek. — Moja klientka zamierza współpracować jako świadek w sprawie, a nieuzasadnione aresztowanie potraktować jako zbieg okoliczności. Pani Faust zależy na szybkim rozwiązaniu tej zagadki, a także oskarżeniu osób, które ponoszą pełną odpowiedzialność za zbrodnie. Rodzina pani Faust martwi się o jej stan zdrowia, ale na ten moment nie zamierza ingerować w sytuację. Nie są w stanie ocenić na jak długo — w czasie, gdy to mówił, z aktówki wyjął notes, wieczne pióro i wzrok skupił na gwardzistce. Faustowie, van der Deckeni — w tle mógł pojawić się nawet Williamson — oczywiście, że nic im nie powiedział, zgodnie z prośbą Anniki, ale nie było to kłamstwo. Ogólnie rzecz ujmując, wszyscy zawsze martwili się o Annikę. Od razu mówił dalej, nie zadając żadnego pytania: — Rozumiem, że zgadzamy się w tej kwestii, więc przejdźmy do konkretów. Proszę o przytoczenie domniemanego udziału pani Faust w sprawie, a odpowie ona na wszystkie nurtujące panią pytania. A jeśli Lucyfer pozwoli, za godzinę zabierze ją na kiepskiej jakości frytki i odwiezie do domu. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Powtórzone nazwisko nie pada, pomimo uśmieszku gwardzistki błąkającego się na ustach. Ten znika jedynie odrobinę, kiedy do pomieszczenia wpuszczone zostaje dodatkowe światło, a w blasku (czy chwały?) wpływa do środka, ochoczo i dziarsko, aż ciężko pomyśleć, że jest nieludzka nocna godzina, Benjamin Verity. Oczy przesłuchującej Annikę kobiety śledzą Twoje ruchy, Benjaminie, i odprowadzają zarówno Twoją aktówkę, jak i Ciebie, gdy przysiadasz na krześle z przytłaczającą pewnością siebie charakterystyczną chyba tylko dla jednego gatunku czarownika – dokładniej dla adwokata diabła. Gorzej, jeśli gwardziści z takimi muszą mierzyć się na co dzień i pracują w zawodzie już przynajmniej kilka lat. Podrzędnych szeregowych łatwo byłoby ustawić, nomen omen, do szeregu. Może dlatego podrzędny szeregowy nigdy nie prowadził przesłuchania. Kobieta wyglądała na taką, która mogłaby powiedzieć wiele odnośnie słowotoku, który właśnie wypłynął z Twoich ust, Benjaminie. Wiele informacji na raz – dobrze, widocznie Wam się spieszyło – problem leżał w tym, że widocznie nie spieszyło się jej. Rozparta nonszalancko na krześle, z dłonią postukującą raz po raz o blat stołu, przyglądała się raz adwokatowi, raz oskarżonej, która usilnie bywała wciskana w rolę świadka sprawy. Gwardzistka nie wyglądała na do końca przekonaną do tej wersji zdarzeń. — W zasadzie, panie Verity – zwracała się do Ciebie, Benjaminie, ale patrzyła na Ciebie, Anniko. Zabrała dłoń z blatu i splotła ją z drugą, mniej więcej na wysokości swojego pępka. – Zatrzymałyśmy się na ustalaniu przyczyny znalezienia się pani Faust w późnych godzinach nocnych w pracowni pani L’Orfevre. Zechce pani coś jeszcze dodać, pani Faust? – brwi gwardzistki unoszą się nieznacznie wyżej, oczekując większej wylewności. Od kogo? Być może od kogokolwiek. Anniko, Benjaminie, od teraz tura przesłuchania będzie odpisy Waszych dwóch postaci. Kolejność pojawienia się postów jest dowolna, chyba, że zostanie to określone inaczej. Czekam na Wasze odpowiedzi do niedzieli, 21.01., godz: 23:59. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Oczy pozostawiła zamknięte jeszcze przez dłuższą chwilę, potrzebną na obniżenie napięcia i ustabilizowanie toru myśli. Paradoksalnie to właśnie teraz miała największą szansę powiedzieć coś, z czego Ben nie byłby już tak dumny. Bezpieczeństwo jest przecież iluzją; tylko pozorem, kiedy naprzeciwko wciąż siedzi gwardzistka. A pierwotna wściekłość jeszcze Anniki nie opuściła, wciąż tli się w zasięgu ręki, czekając — czy jeszcze się tutaj do czegoś przyda? I jeśli Annika ma prawidłowo wykonać zadanie — nie może sobie na nią pozwolić. Spycha więc ją gdzieś głębiej. Obecność obok pomaga, obecność obok znaczy wiele dla kogoś, kto przywykł robić wszystko sam. Zwłaszcza wpadać w kłopoty. Większości monologu wysłuchała mając głowę spuszczoną, a powieki przymknięte — tylko prawa noga czasem drżała niekontrolowanie. Otworzyła oczy dopiero na wspomnienie o rodzinie — zlustrowała Bena spojrzeniem, jakby upewniając się, że zapowiedź ich rychłej interwencji jest wyłącznie blefem. Wolałaby wyjść ze wszystkiego cało, zanim się dowiedzą, co zrobiła ich grzeczna dziewczynka. Czy może — w co się wpakowała. I zaraz im o wszystkim opowie. — Ja i Vittoria lubimy czasem porozmawiać sobie szczerze, jak kobieta z kobietą — zawiesiła głos na dwie sekundy, wpatrując się w gwardzistkę. Czy miała jej za złe wcześniejsze branie pod włos? Absolutnie nie — zeszło nam do wieczora i kiedy wyszłam z pracowni, było już późno. I powinnam być już od dawna w domu, ale zawróciłam. Liczyłam na to, że jeszcze ją zastanę w pracowni. — Fakt, że w domu oznaczało dla niej już nie stare miasto, a Maywater, nie miało znaczenia dla całej historii. Pominęła tę część. — Szłam od zaplecza bo wiem, że kiedy Vittoria siedzi do późna, prędzej otworzy tamte drzwi. Ale one były już uchylone, jak przyszłam. Wciąż pamięta pierwszą myśl, że coś jest nie tak. I było. Zmarszczenie brwi przy tej części historii podpowiadają, że istotnie. — Myślałam, że to ona jest nadal w środku i pracuje, ale tylko z początku. Bo światła były zgaszone, a ja usłyszałam głosy, z czego żaden z nich nie należał do właścicielki — była ich dwójka i ustalali między sobą, co zabrać z pracowni. Wystraszyłam się, że mogli zrobić coś Vittorii, kiedy dostali się do środka. Ramiona wróciły do bezpiecznego rytuału samouspokojenia — ścisnęły ciało, by zapobiec dygotaniu… Z nerwów? Z zimna? To w tej chwili jedno i to samo. Głęboki wdech. — Na wstępie zostałam oskarżona przez panią o włamanie. Miałabym okraść własną kuzynkę? Oczywiście, że nie, ale bronić jej mienia, bronić siebie? To inna sprawa. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka we Flying Dutchman
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
Gdy padło pytanie, na krótki moment spojrzał na Annikę, żeby dokładnie jej się przyjrzeć, po czym kiwnął głową w geście, że powinna odpowiedzieć. Skomplikowane struktury na linii Krąg-Kościół były niczym więcej jak jedwabnymi nićmi, które mogły się zerwać przy odpowiednim szarpnięciu. Jedno zakręcenie wokół palca za dużo, jedno niepotrzebnie zagranie na złej strunie i domek z kart runąłby z hukiem godnym wieżowca. Papierowa piramidka i zamek z piasku to tylko złudzenia optyczne, w których z jakiegoś powodu każdy z nich decydował się żyć. System był zepsuty, a Benjamin drugi, jedyny i pierwszy miał zamiar naprawiać go, najsilniejsze powiązania mając po swojej stronie. — Powód zawrócenia do pracowni pani L'Orfevre jest prywatny i nie powinien stanowić materiału w śledztwie, dlatego uprzedzając pani pytanie, moja klientka nie odpowie na nie — nie był pewien, jak ten zabrzmiałby w ustach Anniki i wolał nie ryzykować, że nieopatrznie powie o dwa słowa za dużo, które następnie mogłyby zostać błędnie zinterpretowane. Te zdania powiedział, gdy tylko Annika wspomniała o swoim powrocie do pracowni. Późna pora? Niebezpieczeństwo czyhające na ulicy na biedną i bezbronną kobietę? Fakt, że nie spodziewała się, że to najgorsze odnajdzie w lokalu? Wchodzenie w dyskusje na ten temat z gwardzistką było niepotrzebne, aby to zrobić, musieliby ustalić dokładną wersję zdarzeń, a nikt nie dał im tego czasu. Ten przyjdzie później. Teraz należało jak najszybciej rozwiązać sprawę i zająć się nią w kancelarii, a nie zatęchłym pokoju przesłuchań. — Warto nadmienić, że moja klientka od dawna przyjaźni się z panią L'Orfevre, która poświadczy o jej czystych intencjach i głębokim zaufaniu — dość powiedzieć, że przerwał jej, gdy tylko wybrzmiała ostatnia sylaba zadanego i niepotrzebnego pytania Anniki. — Wizyty dwóch przyjaciółek i kuzynek, również w miejscu pracy, stanowią nieodłączny element życia społecznego, z czego moja klientka korzysta. Znalezienie się w pracowni Bella Donna, wchodząc od zaplecza stanowi więc standardową praktykę w kontakcie pani Faust i pani L'Orfevre. Potencjalne oskarżenie o włamanie będzie bezcelowe. Ze względu na szybki czas reakcji kancelaria Verity nie dysponuje obecnie dokumentem poświadczającym od właścicielki pracowni, ale takowy możemy dostarczyć w trakcie trwania śledztwa. Znów udowodnił, jak wiele zmieniała obecność dobrego adwokata. Nie. Świetnego. Najlepszego. Annika przecież sama go takim nazwała, gdy w zadymionym gabinecie omawiali, jak wiele godności trzeba stracić, aby odzyskać wolność. Prośby o niewychylanie się przez ten czas widać spełzły na niczym, ale na ten temat zamierzał porozmawiać z kobietą już w cztery oczy. — Moja klientka znalazła się w pracowni, ponieważ jest przyjaciółką właścicielki i aż strach pomyśleć, do czego mogłoby dojść, gdyby jej tam nie było. Pani Faust nie pragnie niczego innego jak tylko wyjaśnienia tej sprawy. W miejscu nie tylko pracy, ale też pasji, jednej z najbliższych jej osób, zginął człowiek. Jeszcze raz proszę, byśmy przeszli do konkretów, na przykład osoby federalnego. Od kiedy FBI ingeruje w sprawy czarownic? |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Gwardzistka nie wyglądała na zaskoczoną w zasadzie żadnym ze słów, które padły, i z Twoich ust, Anniko, i z ust Twoich, Benjaminie. Odwiedziny dwóch kobiet z Kręgu brzmiały na wersję naturalną, lub wręcz nawet oczywistą. Czy prawdziwą? Z pewnością będzie to wyjaśniane w dalszej części postępowania, która nie wymaga od Was nawet samej obecności. Kobieta kiwała głową, słuchając wersji zdarzeń. Być może w głowie notowała już sobie fragmenty układanki i sprawdzała, czy wszystko wskakuje na swoje miejsce. Z prywatnych obliczeń okazywało się, że nie wszystko. Kącik ust uniósł się nieznacznie wraz z pytaniem – miałabym okraść własną kuzynkę? Świat nosił zbrodnie bardziej perfidne, wyuzdane i gorszące niż kradzież materiałów wartościowych z pracowni członka własnej rodziny. Czy ktoś z Kręgu mógłby się tego dopuścić? Absolutnie tak. Nikt nie powie o tym głośno, w tym i kobieta siedząca przed Wami, ale akurat ten sposób argumentacji nie wydawał się dla niej przekonujący. Przeniosła wzrok na Ciebie, Benjaminie, gdy opowiadałeś za Annikę. Być może wyprzedziłeś pytanie, które miało paść, na temat samego powodu powrotu pani Faust do pracowni L’Orfevre. Po minie dało się wywnioskować, że jest niezadowolona, ale pytanie, w rzeczy samej, nie padło. Równie niezadowolona była z dalszego przebiegu zdarzeń, wieńczącego całą Twoją wypowiedź. — Panie Verity, przypomnę panu, że to ja zadaję w tej sytuacji pytania. – Osoba federalnego, w rzeczy samej, musiała być bolesnym odciskiem dla gwardzistów. Ten rodzaj funkcjonariusza, który trafił Ci się podczas przesłuchania, widocznie chciał mieć wszystko poukładane. – Więc, pani Faust – tym razem kobieta zwraca się do Ciebie, Anniko – widziała się pani z panią L’Orfevre w jej pracowni. Jest pani w stanie określić, ile czasu spędziły panie razem, oraz o której godzinie pani wyszła z pracowni? – splecione palce wciąż pulsowały na wierzchu dłoni. – Jak rozumiem, pani L’Orfevre została w pracowni, a kiedy pani wróciła na zaplecze, nie zastała jej pani w środku. Po jakim czasie pani wróciła? Proszę opowiedzieć, co pani zastała po powrocie. Czas na Wasze odpowiedzi: środa, 24.01., godz.: 21:00 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
Uniesiony kącik ust kobiety mógł napotkać spokojne spojrzenie adwokata diabła. Ile to razy oskarżał przed obliczem sądu kapłańskiego w imieniu Piekieł? Ile to razy przekonywał całą kancelarię, że nie powinni brać spraw o herezję jako obrońcy? Zwykle tego nie robili, kierując się zasadą fair-play umożliwiającą działanie mniejszym spółkom. Zasada fair-play obejmowała też fakt, że takie sprawy niezwykle rzadko można było wygrać, jeśli stawało się po stronie heretyka. — Pani... Nie dosłyszałem nazwiska? — uniósł brew wyżej, natychmiast kontynuując. — A ja reprezentuję świadka, którego nieostrożnie aresztowaliście. Świadka, który znajdował się w sytuacji niebezpiecznej i zagrażającej jej życiu. Zarówno mojej klientce, jak i Gwardii zależy na rozwiązaniu sprawy możliwie szybko i najniższym nakładem środków, więc, zamiast ingerować w kwestie pojawienia się pani Faust w miejscu, w którym miała prawo przebywać nawet o późnej porze, moja klientka zamierza udzielić szerokich informacji na temat samego zdarzenia. Nie rozmawia pani z nowicjuszem. Dobrze wiem, że obecność FBI na terenie Saint Fall stanowi ryzyko, z którym ani pani, ani Kościół, ani Magiczna Rada nie ma ochoty się mierzyć. Właśnie z tego powodu moja klientka będzie współpracować z Gwardią. Nagłówki na temat magii niepowstrzymane przez Ratusz, przez szerokie wpływy Kręgów — to wszystko było niebezpieczeństwem, do którego z pewnością nie zamierzali dopuszczać. Fakt, że przy okazji stanowił doskonały środek do uwolnienia Anniki z opresji, był tylko szczęściem, które Benjamin zamierzał wykorzystać i wycisnąć aż do cna. Fakt, że kobieta w końcu postanowiła przejść do konkretnych pytań, spotykał się z kolejną aprobatą Verity'ego, który ponownie kiwnął Annice głową, jakby pozwalając jej dalej mówić. Należało wierzyć, że będzie warzyć swoje słowa. Sam był ciekawy, w jaki sposób przebiegło całe zdarzenie, niepewien jej udziału. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Annika w trybie zadaniowym nie przypomina w niczym tego, co siedziało teraz w pokoju przesłuchań i za wszelką cenę usiłowało nie drżeć — a jednak, tym właśnie była. Oderwanym od pracy i bezpiecznego otoczenia stworzeniem nastawionym na zadanie. A tym jest zreferowanie przebiegu zdarzeń, nie wjebanie się na minę, zaspokojenie ciekawości gwardzistki naprzeciwko i zadośćuczynienie Benowi pobudki o takiej porze. Nie pozwolenie na to, by dać się sprowokować kobiecie występującej tu w roli oskarżyciela. Ben mówił o relacjach jej i Vittorii, o ich standardowych praktykach, tymczasem Annika usiłowała przywołać w pamięci jak najwięcej szczegółów tego, co zdarzyło się potem. Świadomie nie podjęła jeszcze tematu kolejnej, najbardziej interesującej zmiennej. Sama nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć i jak ubrać to w język faktów. Ale nawet jej zmęczony i pogrążony w zadaniu umysł dostrzegł, do czego kobieta dążyła i co wciąż próbowała usilnie zrobić. A w reakcji Annika mogła tylko zacisnąć dłonie jeszcze mocniej, boleśnie wrzynając paznokcie w boki. Zostaw to Benowi, zostaw to Benowi, zostaw to Benowi — powtarzała w głowie, oddychając coraz głębiej. Gdy dostała zielone światło, przemówiła znów. — Jak już powiedziałam, światła były zgaszone i nie wiedziałam jeszcze z kim i w ogóle z iloma osobami mam do czynienia, mogłam tylko się tego domyślać i wywnioskować po ich rozmowie. Nie miałam też pewności, czy Vittoria nie znajduje się w środku. Ale musiałam coś zrobić — urwała, by zebrać myśli. Zastanawiała się wtedy, czy dobrym pomysłem będzie użycie czarów, pierwszy odruch w sytuacji takiego zagrożenia. Ostatecznie tego nie zrobiła — całe szczęście — i zanim podjęłam jakąkolwiek decyzję, on już był za mną. Federalny. W jednej ręce miał broń, w drugiej odznakę, stąd wiedziałam, kim jest. Praktycznie od razu podjął akcję, zaszedł włamywaczy od tyłu i próbował ich zatrzymać. Nie widziałam go wcześniej, nie wiem też od której strony przyszedł. — Czy mógł ją śledzić? Przeszło jej to przez myśl dokładnie w tym momencie. Wcześniej nie miała czasu na zastanawianie się nad tym, jak to się stało, że zjawił się tak szybko. Od razu rozwiała też jeszcze jedną wątpliwość. — Nie wiem, czy wiedział, kim jestem, ani że właśnie ingeruje w sprawy czarownic. Wiem tylko, że pierwsze czary padły z ich strony i jeden z nich był wycelowany we mnie. Obroniłam się, a cała reszta— Jeszcze jeden wdech, zapomniała o oddychaniu. — —była chaosem. W którym podczas ucieczki mogłaby dostać jakimś zaklęciem w plecy. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka we Flying Dutchman
Ach, ci adwokaci i ich problemy ze słuchem. Nie, żeby nazwisko gwardzistki w rzeczy samej się pojawiło – to nie miała prawa się stać, w innym przypadku połowa Saint Fall znałaby przynajmniej połowę nazwisk gwardzistów. Nic dziwnego, że nazwisko nie padło, a kobieta wpatrywała się przez chwilę w Ciebie, Benjaminie, wysłuchując tego, co miałeś do powiedzenia. — Pani Faust zapewniła już wcześniej o swojej chęci współpracy i z pewnością zostanie to odnotowane w dalszej części śledztwa. – Czy z udziałem Anniki? Kto wie? W tym momencie stać się mogło wszystko, a mina gwardzistki nie zwiastowała, abyście mieli wyjść stąd sprawnie i szybko. Szczególnie po Twojej, odpowiedzi, Anniko, gdy na twarzy odmalowało się niemal zniecierpliwienie. Nie dała Ci tego odczuć w słowach, ale musiała bardzo solidnie powstrzymywać westchnięcie, wzbijając się na szczyty własnej cierpliwości. — Pani Faust, proszę się skupić. Ile czas minęło od pani wyjścia do pani powrotu do pracowni? – Czy to było istotne? Najwidoczniej tak, inaczej nie pytałaby dwa razy. Czas na Wasze odpowiedzi: czwartek, 25.01., godz.: 18:00 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
Są takie momenty, kiedy zaczyna być ci już wszystko jedno, kiedy chcesz tylko wyjść, trzaskając drzwiami. I gdy fizyczne objawy skupienia się na przebiegu zdarzeń bolą, robiąc z mózgiem to samo, co robiłby drut powoli wwiercany w czaszkę, którego chcesz się tylko szybko pozbyć; wyrzucić to z siebie jak najszybciej i próbować zapomnieć. Nie tym razem, nie tutaj, nie w kazamacie. Podniesienie spojrzenia na gwardzistkę — tego podkrążonego, usilnie zachowującego resztki wcześniejszej ostrości — nie zapowiada tonu, w jakim po chwili padają słowa. A przed słowami pada co innego — obie ręce, oba nadgarstki, uderzają o stół. Nie potrafi ukryć tego, że sugestia ją oburza — oraz niepokoju związanego z tym, że nie umie precyzyjnie odpowiedzieć na zadane pytanie. — Nie wzięłam zegarka. Musi pani polegać na moich przybliżonych szacunkach. Mogło to być pół godziny, może czterdzieści minut. Nie zdążyłam przejść połowy dystansu między pracownią, a kamienicą. Nie spieszyłam się, szłam powoli. Potrzebowałam spaceru. — Szacunki przybliżone. Nie tam przecież zmierzała. — Nie interesował mnie dokładny czas, kiedy wychodziłam z pracowni, po prostu z niej wyszłam, a z powrotem mogłam być… O jedenastej? Jedenastej trzydzieści? Nie wiem. Próbuje pani ustalić, czy byłam na miejscu, kiedy zginęła ta kobieta? Czy coś jeszcze innego? — splotła palce obu dłoni, te wciąż leżą na stole. Annika jest wdzięczna, że nie w kajdankach, acz z drugiej strony— Zaczyna żałować, że nic nie oddziela jej od gwardzistki — za podprogową, choć wystarczająco jasną sugestię, że mogłaby— Wzruszenie ramionami. Nerwowe, jak niemal każdy jej ruch. A barki częściowo pozostają w górze, jakby miały chronić szyję i kark przed obcymi rękami. Odruch? — Nie wiem, co jeszcze mam w tym temacie dodać. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka we Flying Dutchman
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
Chociaż mina zdradzała całkowity spokój, którego wyuczył się na salach sądowych, coś w środku aż krzyczało na siedzącą obok kobietę. Kobiety. Jedną i drugą. Jedną za to, że śmiałaby pomyśleć, że wygrałaby z kimś takim jak Benjamin Verity (pierwszy i drugi). Drugą za to, że przez nieostrożne tłumaczenie wszystko się przedłuży. Gdyby tylko mieli więcej czasu, gdyby nie doszło do zatrzymania, a byłaby mowa o zwykłym wezwaniu w sprawie, wtedy mógłby lepiej ją przygotować, pokazać jak formułować zdania, co mówić, a czego nie. Tymczasem Annika polegała na swoim instynkcie i być może szczerości. Biada. — Cieszę się — kiwnął głową, jakby upewniając się, że gwardzistka dobrze zapamięta swoją obietnicę. W najgorszym przypadku będzie korzystał z niej w sądzie. Jeśli to Faust zabiła — przyda się z pewnością. Nieostrożny ruch, uderzenie w stół i niepotrzebne emocje. Patrzył na kobietę, którą pamiętał jako dziewczynkę, nieopatrznie uderzającą pięściami w piasek, gdy mama zabroniła jej popłynąć do Europy wpław. Doskonale wiedział, jaka będzie odpowiedź gwardzistki na nieopatrznie zadane pytania. Nastanie cisza, oburzenie albo kolejne spojrzenie z wyświechtaną śpiewką „ja tu zadaje pytania”. O ile wygodniej byłoby, gdyby klienci nie otwierali ust. — Tak... Pani Faust, jak już wspomniałem wcześniej, jest bardzo zmęczona i jest w stanie szoku, przez co ma nieznaczne problemy ze szczegółami, które musi odnaleźć w pamięci. Czy byłaby pani tak uprzejma i nalała jej kubek kawy? — zwrócił się do nieznajomej, która przesłuchiwała Annikę, licząc, że przychyli się prośbie i zapewni im chociaż dwie minuty całkowitej nieobecności. Tyle powinno wystarczyć i nie zamierza zmarnować tego czasu, o ile oczywiście ta się zgodzi. — Pani Faust potrzebuje się skupić, żeby być jak największą pomocą w tej sprawie. Krótka gra argumentem, o ile podziałałaby, nie była bynajmniej kłamstwem. Zmęczenie i opuchnięte oczy, niepotrzebnie drżące palce — obserwował ją przez krótki moment i zastanawiał się, czemu pionki nigdy nie są wykonane ze stali. Benjamin — ten drugi — wiedział, że ta pierwsza z kobiet — ta starsza — wie, że to tylko gra na czas. Kobieta wiedziała, że to standardowa praktyka. Wszyscy wiedzieli, że najmłodsza van der Decken wkrótce rozsypie się na kawałki. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Kilka zmarszczek, które pojawiły się na twarzy anonimowej gwardzistki, teraz nagle się wygładziły podczas słów, które padły z Twoich ust, Anniko. Wpatrywała się w Ciebie, choć w milczeniu, jakby coś analizowała. Czy mówisz prawdę? Może coś całkiem innego? Jedno jest pewne – nie spieszyła Ci z odpowiedzią. — Czyli wyszła pani z pracowni pani L’Orfevre, zostawiając ją jeszcze w środku. Gdy wróciła pani po półgodzinie, może po czterdziestu minutach, zastała pani dwóch czarowników – nie było sensu ustalać, czy czarownikami byli, gdy na szyjach wszystkich wisiały pentakle. – Czy w środku była również pani L’Orfevre? Nikt jej nie widział, ale niewykluczonym przecież było, że była tam, ale wyszła. Spojrzenie powędrowało z powrotem na Twoją twarz, Benjaminie. Kolejna zmarszczka przecięła czoło kobiety i już otwierała usta, żeby Ci coś odpowiedzieć, kiedy nagle jedna z jej brwi się uniosła, jakby w nagłym zaskoczeniu. Kącik ust uniósł się do góry, lecz w sposób tak karykaturalny, że nie miał nic wspólnego z łagodnością. — Naturalnie. – Dobra wola Czarnej Gwardii. Osiemnasty kwietnia, święto narodowe. Gwardzistka wstała z krzesła i podeszła szybkim, pewnym krokiem do drzwi. Po drodze jeszcze zwinęła ze stołu kawę i tosta, które w tym przypadku były jedynie smętną dekoracją. Pani Faust miała czas pocieszyć się dobrą wolą Czarnej Gwardii podczas tego długiego czasu, gdy oczekiwała na przesłuchanie. Nie zrobiła tego. Nie powinna dostać drugiej szansy. A jednak mamy święto. Narodziny Aradii w kwietniu. — Pani Faust prosi o kawę – rzuca gwardzistka, nie wychodząc wciąż poza próg pomieszczenia. — Co? – męski głos jest w szoku i zagląda do środka. To ten sam dryblas, który pilnował drzwi przez cały ten czas. — Pani Faust prosi o kawę. – Jeszcze jedno, dobitne stwierdzenie, podszyte niewypowiedzianym Ty debilu, dwa razy trzeba Ci powtarzać? wiszącym pomiędzy nimi. Głucha cisza, jedno długie spojrzenie do środka na Wasze sylwetki, potem głośne westchnięcie. Zatrzaśnięcie drzwi i powrót Gwardzistki do stołu. Zajęła swoje miejsce z powrotem, rozkładając się na nim tak, jakby się z miejsca w ogóle nie ruszyła. Plan był dobry, ale najwidoczniej wykonany zbyt szybko. Kobieta nie zamierzała na razie Wam obu odpuszczać, choć z pewnością dało się zrobić coś, żeby zmiękła. Na pewno. Nie pierwszy raz jesteś w podobnej sytuacji, Benjaminie. — Więc dotarła pani z powrotem do pracowni pani L’Orfevre, wchodząc od strony zaplecza. Światła były zgaszone, w środku słyszała pani innych czarowników. Proszę opowiedzieć, co wydarzyło się dalej. Anniko, Benjaminie, plan zadziałał połowicznie – gwardzistka nie wyszła z pomieszczenia, ale zostawiła Was na kilka sekund, odwracając się do Was plecami. Możecie wykorzystać jej nieuwagę w dowolny realnie możliwy sposób, aby się komunikować. Szeptane kwestie dłuższe niż jedno zdanie składające się z ośmiu słów zostaną przez gwardzistkę z pewnością zarejestrowane za plecami. Osiem słów stanowi granicę, która jeszcze nie wzbudzi jej czujności. Możecie spróbować wykorzystanie czytania z ruchu warg. Ze względu na percepcję postaci, Anniko i Benjaminie, będziecie w stanie wyczytać maksymalnie dwa-trzy słowa, które mielibyście sobie do przekazania. Możecie również wykorzystać próbę komunikacji za pomocą języka migowego, bądź po prostu za pomocą gestów. Próg zrozumienia takiego przekazu wynosi 40. Do wyniku kości k100 należy dodać bonus za znajomość języka migowego i modyfikator odpowiadający za wiedzę, lub bonus za percepcję i modyfikator odpowiadający za talenty. Rzut można wykonać w temacie rzutów w kostnicy, pamiętając o linkowaniu. Możecie też spróbować innej formy cichej komunikacji, nieprzewidzianej przeze mnie. Na odpis czekam do piątku, 26.01., godz.: 18:00 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej