Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

POKÓJ PRZESŁUCHAŃ Z DZIURĄ W ŚCIANIE
Pokój przesłuchań w pełni oddaje surowy charakter siedziby Czarnej Gwardii. Jest to jeden z wielu, znajdujący się na wyższych poziomach, do których okazjonalnie wstęp mają cywile, najczęściej, gdy przesłuchiwani są w charakterze świadków bądź podejrzanych. Ta sala ma na ścianie wyjątkową pamiątkę po jednym z przesłuchań — dziurę w kształcie pięści w ścianie, której pochodzenie może być o tyle zastanawiające, że mury Kazamaty z pewnością nie są z tektury, a grubego kamienia. W środku znajduje się biurko, dwa krzesła i mocne, jaskrawe światło, które wcale nie sprawia, że goście czują się tu mile widziani.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
Wsłuchiwałam się uważnie w wypowiedź Elianne. Jej monolog był długi i bardzo dziwiło mnie to, że zapamiętała ona tyle rzeczy. Ja sama nie pamiętałam już wszystkich szczegółów, ale najgorsze w tym wszystkim było to, że raczej nie zmyśliła tej historii. Na moje szczęście ten jeden neutralny gwardzista jej nie uwierzył.
- Słucham..? Nie, nie potwierdzam Pana nadinterpretacji... - Zmrużyłam oczy, patrząc na oskarżającego mnie gwardzistę. Z łatwością można było stwierdzić, że te zarzuty mnie wewnętrznie poruszyły. Miałam nadzieję, że zwrócę tym samym uwagę na brak profesjonalizmu mojego oskarżyciela, czym bez wątpienia się wykazał. - Ze słów Panny L'Orfevre wynika jeszcze wiele innych rzeczy. Osłuchanie czegoś wiąże się z wysiłkiem organizmu, czyż nie? Cała jej wypowiedź jest niespójna, sama nie jestem pewna, czy większość tych szczegółów z jej wypowiedzi się zdarzyła... - Westchnęłam ciężko, masując sobie w tym czasie zmarznięte dłonie. Ten z grupy męża Zuge widocznie chciał się mnie pozbyć. Najpierw nie zadawał mi pytań, a teraz, zwrócił się do mnie z całym aktem oskarżenia. Jeżeli jakimś cudem, uda mi się wyjść z opresji, to sprawię, że prędzej czy później zapłaci mi za cały ten stres.
- To były sekundy, wtedy kiedy użyłam Flammy. Tak jak koleżanka wspominała - nie działały na to coś czary. Gdy ta istota ściskała Marshalla za szyję tak mocno, że wydawało mi się, że słyszę, jak miażdży jego tchawicę, nie było czasu na to, żeby przeanalizować każde możliwe działania. To nie była potencjalne wroga istota, jak to Pan ujął... - Wiedziałam, że nie byłam proszona o swoją wersję historii, ale bez tego nie udałoby mi się załagodzić zeznania tej blondyny - Gdy Marshall zamachnął się butelką, byłam już gotowa. To miała być jego ostatnia deska ratunku, przynajmniej chciałam, żeby tak było. Z przekonaniem, że cios ten ogłuszy tego napastnika, że cofnie się on parę kroków, uwalniając Abernathy'ego z uścisku, zdecydowałam się impulsywnie użyć tego czaru. Tak się jednak nie stało. Trzymał go dalej niewzruszony tym, że po takim ciosie prawdziwi ludzie tracą przytomność. Skąd mogłam to wiedzieć? Nie byłam jeszcze pewna w tamtym momencie, z jaką przerażającą formą magii, przyszło nam się zmierzyć... a w tym wszystkim ja chciałam tylko mu pomóc... - Mówiłam szczerze, tak jak doradziła mi Williamson, nie było tu miejsca na kłamstwa.
- Nigdy nie pomyślałabym o tym, żeby namawiać kogokolwiek do zabicia drugiego czarownika, a co gorsza, żeby samej to zrobić... Marshall był moim dobrym przyjacielem - nie miałam żadnych intencji, żeby tamtego dnia doprowadzić do jego śmierci! Spoglądając tylko na tę wylinkę, która została w stworzonej przeze mnie klatce, miałam przeczucie. Przeczucie, że to nie jest koniec i kiedy miałam już prosić resztę, żebyśmy jak najszybciej ewakuowali się z tej sali, przechodząc najlepiej do Tajnych Kompletów, żeby znaleźć pomoc pośród tamtejszej kadry, bo sami nie byliśmy gotowi na to starcie, Charlotte mnie wyprzedziła... a przez jej działania ciało Marshalla się obudziło, ale to nie był on... Go już tam nie było. - Nie chciałam do tego wracać. To z pewnością był jeden z najgorszych dni mojego życia, a najlepsze w tym wszystkim było to, że  większość z nich stała się w tym dwumiesięcznym okresie. To, co stało się z Abernatym, prześladuje mnie teraz i będzie mnie prześladować do końca życia. To będzie moja kara. Nie pozwolę na to, żeby ten gwardzista zabrał mi jedyny sposób, dzięki któremu uda mi się rozgrzeszyć. Zza krat nie wspomogę kowenu w całej tej apokaliptycznej przepowiedni. Gdy będę już kroczyć obok naszej matki, poproszę ją o zaprowadzenie duszy naszego brata - Marshalla, do piekła i tym samym odkupię swoje winy.
- Minęły może sekundy jak to coś, co zawładnęło ciałem Marshalla, złapało Williamson i rzuciło nią tak mocno, że przeleciała całą salę i dopiero z hukiem zatrzymała się na przeciwległej ścianie, niemalże od razu mdlejąc. Marshall nie był wysportowany! Gdyby to był on, to nie miałby takiej nadludzkiej siły, żeby machnięciem jednej ręki, o mało nie pozbawił życia młodej czarownicy, a do tego przypominam, że w tamtym momencie z jego gardła nieustannie lała się krew... - Zagryzłam zęby, przypominając sobie tamtą sytuację, gdy zza pleców usłyszałam ten odgłos przecinającego skórę athame. - Ja nie mogłam jej tak zostawić, nie chciałam tracić kolejnej bliskiej mi osoby... Wtedy też właśnie powiedziałam Mallory'emu i Tobie... - Mój wzrok na chwilę zatrzymał się przy blondynce. - ... żebyście zabrali Charlotte, a ja go przetrzymam, abyście to wy mogli bezpiecznie opuścić ten budynek. Nawet do teraz nie usłyszałam żadnego "dziękuję"... Szłam na pewną śmierć, siedzę tu tylko i wyłącznie dlatego, że piekielne bóstwa stały po mojej stronie, nie ma na to żadnego innego logicznego wytłumaczenia. Gdy słyszałam, że Marshall zaczął stawiać kroki w moją stronę, rzuciłam dormi na athame... Widziałam już przed oczami, jak traktuje mnie swoją nagłą nadprzyrodzoną siłą gorzej, niż potraktował Charlotte... Zdążyłam wymanewrować sztyletem tylko tak, że ostrym końcem zwróciło się w jego stronę i gdy zaczęło lecieć... to nie wiedziałam, gdzie celuję - choruję na hemolakrię magiczną, mój wzrok w tamtym momencie był przyćmiony przez krew, bo jeszcze moment wcześniej opłakiwałam los mojego przyjaciela, nawet Absolutvisio nie pomagało. To coś wtedy uniosło ręku w powietrzu, nie jestem pewna... ta cała mgła.., do tego moje źrenice całe były w krwistych skrzepach... Wydaję mi się, że próbował złapać ten sztylet, zatrzymać go, ale Mallory rzucił ten czar, który obezwładnił ciało Marshalla i dzięki któremu athame dotarło do... celu... Naprawdę nie chciałam, żeby tak to się wszystko skończyło... ja tylko się broniłam... - Wracanie do tamtego momentu dużo mnie kosztowało. W trakcie całego monologu wzrokiem skakałam między gwardzistami, ale na dłużej zatrzymywałam się na tym, który zwrócił negatywnie uwagę na słowa Elianne. Tylko on nie był do mnie wrogo nastawiony w tym pomieszczeniu. Był dosłownie moją ostatnią deską ratunku, a to nie była na mnie pora...
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Elianne L'Orfevre
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
Nie miała pojęcia, że w sumie osoba obok przesłuchującego ją gwardzisty nie powinna w ogóle przerywać przesłuchania, więc po prostu spojrzała na niego. Dla niej naturalne było, że zadaje pytania.
— Istota nie była zakrwawiona, więc to raczej nie była jej krew, a i nie przypominam sobie innych osób, istot, bądź zwierząt, które by krwawiły, nie było w sali. — Odpowiedziała krótko. Gdyby widziała źródło tej całej krwi, to przecież by to powiedziała, nie zatajając prawdy. Nic jednak się tam nie składało do kupy jeśli idzie o smugę krwi. Być może, pod jakąś iluzją znajdowało się coś, co by tłumaczyło ten drobny szczegół, jednak nie było to coś, co Elianne widziała.
Nie był to pierwszy raz, kiedy czuła się paskudnie, a musiała funkcjonować. Głębokie oddechy i próba odciągnięcia myśli od tego, jak małe było to pomieszczenie, były czymś, co przychodziło jej z trudem, jednak nie aż takim, jak wtedy, kiedy zaczęły się objawiać jej umiejętności z odmienności, jaką posiadała. Miała wprawę w ignorowaniu, czy odwracaniu swojej uwagi od niewygodnych reakcji swojego ciała i umysłu. W końcu, jako słuchacz co chwilę słyszała drażniące szepty, a i paranie się jubilerstwem i błędy podczas osadzania kamieni robiły swoje i często chodziła, chociażby z koszmarnym bólem głowy, z którym trzeba było funkcjonować. Przecież nie mogła co chwilę olewać zajęć w szkole, tylko dlatego, że magia jej się odwinęła podczas osadzania kamieni, albo jej odmienność była tego dnia trochę cięższa do utrzymania w ryzach. Próbowała skupić się na słowach niezbyt przyjemnego przesłuchującego ją gwardzisty, by móc mu odpowiedzieć, część jego wypowiedzi jednak pominęła, próbując uporać się z atakiem paniki, który dalej gdzieś jej tam zaciskał obręcz wokół klatki piersiowej, sprawiając, że jej głos był zdecydowanie cichszy i jakby trochę zduszony. Jakby mówiła, zmuszając się do tego.
— Spisałam wszystko, co zapamiętałam, oraz o czym rozmawialiśmy z Mallorym kiedy wracaliśmy z uniwersytetu, próbując poukładać sobie jakoś to, co się stało. Dodatkowo zapisywałam wszystko, co w międzyczasie mi się przypominało, kiedy w głowie roztrząsałam tamtą sprawę, miałam na tyle dużo czasu, żeby ze spokojem poukładać to wszystko w głowie. Szczerze mówiąc, nie jestem najlepsza w interakcjach międzyludzkich, więc chcąc przygotować się do przesłuchania, czytałam te zapiski tyle razy, że zapamiętałam je całkiem nieźle. I może ta cała historia brzmieć niemożliwie, jednak gdybym kłamała, zaraz byście Panowie zauważyli. W przeciwieństwie do mojej kuzynki jestem koszmarna w aktorstwie, czy próbach kłamania. — Przesłuchanie robiło się coraz bardziej nieprzyjemne, tym bardziej że gwardzista nie bardzo wierzył jej w to, co mówiła. Cóż, gdyby nie była na miejscu, pewnie sama by kwestionowała, czy aby na pewno osoba, które jej to opowiada, jest zdrowa na umyśle. Bo kto ot, tak uwierzyłby w skrzydła wystające komuś z pleców? Nawet jeśli były to tylko kikuty, po urwaniu ich?
— Swoją drogą, część historii, przynajmniej tej związanej z piórem, możecie Państwo sami sprawdzić z innym słuchaczem. — Stwierdziła, przypominając sobie, że przecież w kieszeni miała pióro i wyciągając je z niej, by położyć je na stoliku. Dalej jego nienaturalna biel kuła nieprzyjemnie w oczy. W sumie nie wiedziała, co zrobić z tym piórem. Z jednej strony w teorii, było ono po części dowodem w sprawie, z drugiej, chętnie by je po prostu wyrzuciła. Kiedyś może nawet chciałaby je wrzucić do ognia i patrzeć, jak płonie, jednak po wydarzeniach na uniwersytecie, jakoś wolała nie patrzeć na płonące przedmioty.
______________
W razie czego fabularne odniesienie do spisania rzeczy znajdzie się w ostatnim poście pierwszej części eventu, tutaj.
Elianne L'Orfevre
Wiek : 22
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Jubiler, zaklinacz
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Sierżant niespecjalnie ma zamiar wchodzić w słowo Sebastianowi, czy kwestionować pytania, jakie ten zadaje pannie Scully. Sebastianie, masz swój plan i na ten moment, wolną rękę do jego realizowania, aczkolwiek powinieneś pamiętać, aby wszystkie oskarżenia w raporcie, podparte były dowodami, których nikt nie będzie kwestionował. W szczególności, których nie będzie poddawał pod wątpliwość siedzący obok ciebie mężczyzna.

Blair, zauważenie przez ciebie panującej atmosfery, nie byłoby specjalnie trudne. Sierżant to tej pory wyraził się jasno, jaki pogląd ma na temat słów twojej koleżanki, natomiast sam Sebastian zdawał się interesować szczególnie twoją rolą w tym wydarzeniu.

Kwestia wiarygodności słów panny L'Orfevre wciąż była kwestionowana. Sierżant wysłuchał spokojnie twoich tłumaczeń, Elianne, aż wreszcie zabrał głos. Był spokojny i opanowany, chociaż trochę zmęczony, jakby jego tolerancja na dziejące się tu przedstawienie, dobiegała końca.

Panno L'Orfevre — mogłaś ten ton głosu skojarzyć z dorosłym, który upomina dziecko przyłapane na kłamstwie. — z panny akt szkolnych wynika, że trzymała się panna na uboczu, angażowała w przedmioty, które wymagały bardziej umiejętności technicznych, niż intelektualnych. Nie widzę tu żadnych dodatkowych zajęć z aktorstwa, czy tak naprawdę żadnych wystąpień publicznych. Panny nauczyciele skarżyli się, że na lekcjach zajmuje się panna szkicowaniem biżuterii, zamiast notowaniem. Nie rozumiem, skąd ta nagła zmiana postawy?

Mężczyzna przymknął teczkę z twoimi aktami, wsuwając jednak palca między strony, które przed chwilą czytał, po czym westchnął głęboko.

Wydarzenia z dwudziestego szóstego lutego są niezwykle poważną sprawą, panno L'Orfevre. Młody czarownik stracił życie i nie mamy czasu na to, aby panna rozgrywała przed nami jakiś teatrzyk. Nawet jeśli nauczyła się panna tego dziesięciominutowego monologu na pamięć, to nie oznacza to, że jest on prawdziwy. Wręcz przeciwnie. Proszę od tej pory odpowiadać własnymi, niewyuczonymi wcześniej słowami, a bajkopisarstwo zostawić sobie na zajęcia dodatkowe na studiach.

Wszystko, od postury mężczyzny, mowy jego ciała aż po kamiennie surową minę, sugerowało, że temat został przez niego zakończony, a dalsze próby ciągnięcia tej historii, jedynie osłabią jego i tak już nadwerężoną cierpliwość.

Notka od MG:

Mistrz Gry po raz kolejny przypomina o ograniczeniach postaci. Żadna z nich nie potrafi wszystkiego i Mistrz Gry prosi, o zachowanie realizmu sytuacji, a także odgrywania postaci zgodnie z posiadanymi przez nią zdolnościami.

Elianne, twoja postać nie posiada zdolności aktorstwa, czy jakiejkolwiek innej statystyki, która sprawiłaby, że nauczenie się ponad 1200 słów monologu, a następne wyrecytowanie go bez zająknięcia, było możliwe. Wskazany przez ciebie wątek, w którym twoja postać spisała wydarzenia z I części eventu, może sugerować jedynie istnienie takich notatek, których natomiast twoja postać nie wzięła ze sobą, zgodnie z tym, co wpisane jest w twoim ekwipunku. W związku z powyższym Mistrz Gry upomina, aby odgrywać postać wiarygodnie z tym, co znajduje się w jej statystykach oraz karcie postaci.

Sebastian: do 21 października, 22:00.
Blair i Elianne: do 24 października, 22:00.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Gdy panna Scully zabiera głos, na twarz Sebastiana w końcu wstępuje namiastka emocji, stworzona z lekkiego, pobłażliwego uśmiechu. Wygląda na to, że dziewczyna zapomniała, jaka jest jej rola w tym przesłuchaniu i zamiast kontynuować zeznania, uznała za dobry pomysł pouczanie o tym, na co zwrócić uwagę w zeznaniach drugiej przesłuchiwanej. Lekki, niewinny grymas na twarzy Sebastiana jest jedyną reakcją jaką ma do zaoferowania na to oburzenie. Nie próbuje jej przerywać ani nie powstrzymuje przed naprostowaniem tego, co uważa za warte wyprostowania. Czy też wytłumaczenia.
Słuchając relacji panny Scully, Sebastian patrzy w rozrzucone po kartce notatki i spokojnymi ruchami zakreśla elementy wspólne dla opowieści obu dziewczyn. Panna L’Orfevre straciła swoją wiarygodność, a fakt, że przestudiowała swoje notatki kilka razy i wprost przyznała, że starała się je zapamiętać, działa na jej niekorzyść. Poświęciła temu najwidoczniej tyle czasu, że mogła także przemyśleć, co dodać lub jak urozmaicić historię, by odsunąć od siebie podejrzenia oraz zmanipulować ją w dowolny dla siebie sposób. Sebastianowi nie trzeba więcej reakcji ze strony sierżanta, by wiedzieć, że opieranie się w całości na jej zeznaniach nie będzie mile widziane.
Zgadza się to, że Blair Scully użyła Flammy, choć istnieje masa innych czarów, które byłyby bardziej stosowne w tej sytuacji. Nawet jeśli działała pod presją i mogła nie powiązać roli alkoholu w ewentualnych konsekwencjach, dlaczego sięgnęła akurat po tak destrukcyjny żywioł? Jeżeli czuje się pewnie akurat w magii natury, Sebastian spodziewałby się prędzej sięgnięcia po Ventus Magnus lub coś, co stanowiłoby mniejsze ryzyko dla Abernathiego.
Stawia znak zapytania przy koślawym „flamma” i słucha dalej.
Panna Scully odpowiada na niezadane pytanie. Wykorzystanie alkoholu było celowe. Tłumaczy się swoją niewiedzą. Ale jak mogła być pewna, że istotę powali uderzenie butelki, skoro od początku jasnym było, że nie wiedzą z czym w zasadzie mają do czynienia? Sebastianowi się to nie klei i prędzej uwierzy, że podjęła świadome ryzyko. Priorytetem stało się pozbycie wroga, nieważne czyim kosztem.
Chwilę potem pojawia się karta przyjaźni, zapewnianie o chęci pomocy i jakże bohaterskie odruchy. Ona chciała tylko wszystkich uratować. Pierdolenie. Niemal każdy nieprzeszkolony odpowiednio człowiek w takiej sytuacji instynktownie myśli o ratowaniu swojej dupy, a nie zgrywaniu bohatera. Ale to już osobiste zdanie Sebastiana i zgrabnie odsuwa tę myśl na bok.
Zgadza się Flamma, atak panny Williamson, opętanie Abernathiego, rzekoma wylinka. Nie zgadza się to, o co oskarżyła Blair Scully druga dziewczyna. Ta twierdzi, że Williamson ją wyprzedziła i nie jej pomysłem było, by dobić czarownika. Oczywiście że się nie przyzna – każdy skorzystałby z tego, że zeznająca osoba straciła wiarygodność. Obecnie mają tylko słowo przeciwko słowu. Być może więcej się wyjaśni, gdy połączą te zeznania z zeznaniami pozostałej dwójki, przesłuchiwanej właśnie przez Orlovskiego.
Na koniec Blair Scully przyznaje się, że to ona ostatecznie zakończyła życie Marshalla Abernathiego. Rzekomo w obronie własnej, rzekomo już od jakiegoś czasu martwego. I to w bohaterskim odruchu, by ratować całą resztę. Jak wygodnie.
Nim Sebastian ma szansę odnieść się do słów, które padły, panna L’Orfevre próbuje jeszcze się wyjaśnić, co oczywiście nie wzrusza w żaden sposób sierżanta. Przy okazji przekazuje im pióro, które Sebastian bierze w dłoń. Biel razi w oczy, szczególnie w otoczeniu ciemnych, kamiennych ścian kazamaty. Odkłada je na bok.
Na kilka momentów, po długich monologach, jakie padły, zapada cisza, podczas której Sebastian bez krępacji analizuje swoje notatki i zagląda do akt sprawy.
Z obu relacji wynika, że to wasze* wspólne działania przesądziły o śmierci pana Abernathiego, nie zaś rzekoma istota — podsumowuje z pewnym zastanowieniem, znów nie zdradzając swojego nastawienia względem tych relacji. To już nie jest pytanie ani domniemanie. Oba zeznania zgadzają się w tych kwestiach – pierwsze poważne rany zostały zadane przez Blair Scully, potem poprawiła to Charlotte Williamson, a na koniec pierwsza czarownica, z pomocą Cavanagha dobili opętanego Abernathiego.
W opinii Sebastiana mają już winnych, a kwestią do ustalenia nie jest dłużej sprawca, lecz motywacje i to, czy morderstwo czarownika rzeczywiście było nieuniknione. Żadne z tych dzieciaków nie miało kompetencji, by to określić, dlatego nie mieli prawa o tym zadecydować i postawić krzyżyk na życiu chłopaka.
Przygląda się zanotowanym obrażeniom. Zeznania obu dziewczyn zgadzają się z formą i miejscem ran, a kikuty skrzydeł wyjaśniają otwory na plecach, nawet jeśli brzmią niewiarygodnie. Gwardia oczywiście wie, że dwudziestego szóstego lutego wydarzyło się wiele rzeczy, na które nie są przygotowani i których nie da się wytłumaczyć z wykorzystaniem dotychczasowej wiedzy. O ile część tych zeznań można uznać za bajki, tak pewne kwestie trzeba będzie rozważyć jako prawdę, nawet jeśli nie mają precedensu ani dowodów na to, że takie zjawiska są realne. Zresztą kikuty skrzydeł nie muszą wskazywać na anioła, może to być jakiś czar, rytuał, wiele innych rzeczy. To zapewne pierwsze co rozważy gwardia, Sebastian stara się więc trzymać tego, że nie powinien ślepo wierzyć w anomalie i anioły. Nie może zdradzić się z tym, że wie coś, czego nie przekazał gwardii. Nawet jeśli ciąży mu to, że znalazł się poniekąd po drugiej stronie barykady.
Zamyka teczkę i posuwa spojrzeniem po obu dziewczynach.
Fizycznie pan Abernathy żył do momentu wbicia ostrza między żebra — zdradza przesłuchiwanym, splatając luźno dłonie na stole, wodząc oczyma po ich reakcjach.
Panna Scully twierdzi, że się przyjaźnili. W takim wypadku informacja, że to nie poderżnięcie gardła, lecz jej cios ostatecznie przesądził o śmierci jej przyjaciela, powinna wywrzeć emocje. Tego oczekuje Sebastian. Emocje sprzyjają prawdzie w tego typu sprawach.
Proszę pomóc mi zrozumieć, dlaczego skupiliście się na atakach, zamiast wybrać obronę i ucieczkę lub choćby próbę opatrzenia pana Abenathiego? Była was czwórka. Fascia, Mons, Viauferetur, to tylko kilka przykładów względnie prostych zaklęć, które mogły być alternatywą dla ataku. Na jakiej podstawie zadecydowaliście, że właściwszym będzie doprowadzenia ciała Marshalla Abernathiego do śmierci? — Tego chciałby się dowiedzieć. Z zeznań wynika, że wszyscy we czwórkę skupili się przede wszystkim na unieszkodliwieniu istoty, choć zgodnie twierdzą, że była dla nich zbyt potężna. Jeśli już nie chcieli zostawiać nikogo w tyle, jedna osoba mogła rzucić byle rozpraszający atak, druga zabrać ciało Williamson, mogli spróbować uciekać, co wydaje się bardziej naturalne w tej sytuacji niż brawurowe narażanie własnego życia. Istnieje wiele potencjalnych alternatyw, a jednak w którym momencie spisali Abernathiego na straty i postawili kropkę na jego przyszłości.

* Dla wyjaśnienia, nie zmieniam tu formy, w jakiej zwraca się Sebastan do dziewczyn. Nadal w domyśle używa zwrotu "panna", który jednak niweluje się w angielskim "you" oraz nie przekłada się raczej w adresowaniu grupy w polskim "państwo" w momencie, w którym zwraca się do tak młodych osób.

Post wyszedł dość długi, ale wypowiedź Sebastiana powinna zamknąć się w realnej minucie (wcale nie czytałam tego na głos ze stoperem... WCALE), więc mam nadzieję, że jest w porządku. W razie co, proszę krzyczeć.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
Znowu czułam ten ucisk w klatce piersiowej. Był identyczny jak wtedy, gdy zmywałam z siebie warstwy skrzepniętej krwi pod prysznicem. Do mojej głowy zaczęły napływać te wszystkie obrazy, szczegóły z tamtego dnia, które tak bardzo chciałam z siebie wyprzeć. Nawet mi się to udało, ale rozgrzebywanie tego wszystkiego, to jak zdejmowanie świeżych strupów. Dusiłam się już tą atmosferą, miałam dość tych pytań i spojrzeń gwardzistów. Czego nie stwierdzą, to nie mogłam dać sobie wmówić, że jestem morderczynią. To, co wtedy zrobiłam, było głupie. Bez wątpienia. Jednak uważam, że na ten tytuł trzeba sobie zapracować bardziej.
Mimowolny i cichy śmiech bezradności wydostaje się z mojej krtani w odpowiedzi na pierwszą uwagę mężczyzny.
- Może.., ale tak jak mówiłam - to już nie był Marshall Abernathy . W momencie, gdy Williamson złapała za gaśnicę, coś się stało. Coś, co przyćmił ten gaśniczy pył. Pamiętają panowie, jak mówiłyśmy o tym, że na to coś nie działały czary? W momencie, gdy przybierało to wizerunek Charlotte czy Marshalla, zauważyłam jak ta sztuczna skóra, wylinka, cokolwiek by to nie było, ma tylko za zadanie ukryć i chronić przed nami jakiś rdzeń. W momencie, gdy ta skóra weszła w kontakt z ogniem, zaczęła się stapiać w identyczny sposób, w jaki zachowywałaby się plastikowa butelka po wrzuceniu do ogniska. Przez dym i pył nie widziałam dużo, ale jestem pewna, że korzystając z okazji, ten pasożyt opuścił swoją otoczkę i w jakiś nieznany mi sposób przejął kontrolę nad ciałem... Mówię to jako teoretyk magii, a przez ten miesiąc miałam wystarczająco dużo czasu, żeby próbować rozgryźć tamtą istotę. - Noga drgała mi podczas tej wypowiedzi, a paznokieć prawej ręki mimowolnie zeskrobywał skórę z lewego kciuka, doprowadzając go do czerwoności. - Dlatego w momencie gdy sztylet wbił mu się w pierś, to nie zabiło Marshalla, bo tego już dawno z nami nie było. Tamta istota zbezcześciła ciało naszego brata, używając go, jak.., jak... - Byłam już na skraju wytrzymałości, gdy czułam, że za moment krwawe łzy napłyną mi do oczu. - ... jakiegoś pustego naczynia... - Zebrałam się na dokończenie dopiero po kilku głębszych wdechach, wbijając wzrok w kciuk, którego nieustannie obdrapywałam w stresie.
Dopiero ostatnie pytanie sprawiło, że uniosłam głowę, odkrywając przy tym rumieniec złości, żalu, wstydu i innych negatywnych emocji gwardzistom, a w kącikach oczu mogli oni zauważyć zalążki krwawych skrzepów, które udało mi się w porę opanować podczas wcześniejszej próby uspokojenia się.
- Ale... przecież próbowaliśmy. Żadna z tych prób nie przynosiła skutków. Na początku rzucaliśmy tylko czary defensywne - Ciężko już było mi się wypowiadać, dlatego przetarłam sobie twarz dłońmi, żeby spróbować dać sobie chwilę na spokojne myślenie.
- Nikt z nas nie był gotowy i to jest w tym wszystkim najbardziej przerażające - Zaczęłam nagle, jakby nie kontynuując wcześniejszego tematu, lecz powoli do niego zmierzałam. - Wydaje mi się, że cała nasza piątka jest w podobnym wieku, przeszliśmy przez ten sam proces edukacji, wszyscy mamy pentakl podobną ilość lat i z tego co wiem, to wszyscy czuliśmy się na tyle pewnie z naszymi magicznymi umiejętnościami, że zdecydowaliśmy się kontynuować naukę na Tajnych Kompletach. - Co do blondynki zaryzykowałam tym stwierdzeniem. - I na co było to wszystko..? Trafiła się pierwsza niepodręcznikowa sytuacja i żadne z nas nie miało zielonego pojęcia, co powinniśmy zrobić... więc po prostu robiliśmy cokolwiek, co uznaliśmy wtedy za słuszne... byleby przeżyć. - Nic więcej nie miałam do dodania. Prawda była druzgocąca, ale ja, Charlotte, Mallory i Elianne musieliśmy się z tymi faktami zmierzyć. Wychowywaliśmy się w czasach dobrobytu. Nie czuliśmy żadnego zagrożenia z zewnątrz i przez to wszyscy straciliśmy czujność. Teraz nadchodziła apokalipsa i prawie nikt o tym nie wiedział.
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Elianne L'Orfevre
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
Co miał piernik do wiatraka? Owszem, czasami rysowała biżuterię na zajęciach, nigdy jednak przez to nie miała niezaliczonego przedmiotu, więc nie uznawała tego za coś, co miałoby świadczyć o jej inteligencji i możliwościach wykucia na pamięć kawałka tekstu. O jej zainteresowaniu — owszem, ale nie o możliwości wyuczenia się przebiegu zdarzeń na pamięć.
— Właśnie dlatego, że umarł mój znajomy, chciałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów z tamtego dnia, które mogłyby pomóc w śledztwie. — Skwitowała gburowatego idiotę, który naskakiwał na nią, twierdząc, że zmyśliła sobie jakąś bajkę w tak poważnej sprawie. Była poirytowana, co próbowała trzymać w sobie, aby nie wyszło na wierzch zbyt mocno i nie dorzuciło podpałki do ognia. Nie miała siły szarpać się z nim i dalej ciągnąć tej dyskusji, nie zamierzała jednak wycofać się, jakby to, co jej zarzucał, miało być prawdą. Bo nie było, przyszła tu z nastawieniem, że cokolwiek by się nie działo, nie ma zamiaru kłamać gwardii. Zdawała sobie przecież sprawę, że to głupota. I dlaczego dodatkowo ta przeklęta sala przesłuchań musiała być taka mała? Przymknęła oczy, próbując wyobrazić sobie, że jest na otwartej przestrzeni. Łąka, kwiatki, wysoka trawa, dużo, dużo wolnej przestrzeni i widok na horyzont. Dalej obejmowała się ciasno ramionami, wbijając palce dłoni w swoje bicepsy. Oczy otworzyła dopiero po chwili, kiedy słuchając dalej, co się dzieje dookoła, wychwyciła kolejne słowa skierowane po części do niej i chociaż trochę opanowała swoją panikę.
Słysząc o tym, że Marshall, a w zasadzie jego ciało dalej żyło, kiedy działa się cała ta kabała, sprawiło, że w jej oczach próbowały się pojawić łzy, które chyba tylko siłą woli powstrzymywała. Nie będzie przecież robić tutaj więcej zamieszania. Nie chciała okazywać więcej emocji przy tych przeklętych gwardzistach, jeszcze by je wzięli za kolejną grę aktorską, gdzie aktorka z niej naprawdę marna. Odwróciła wzrok, wbijając go w róg pomieszczenia na ukos od niej, by nie patrzeć bezpośrednio na gwardzistów, którzy w tej chwili tylko sprawiali, że miała jeszcze większą ochotę wstać i wyjść z tego pomieszczenia. Ewidentnie zamykała się w sobie, nie mając zamiaru nic więcej szczegółowo opowiadać, skoro nikt jej nie wierzył.
— Jedyne zaklęcie atakujące, które rzuciłam, było skierowane na tamtą istotę, jeszcze zanim zniknęła, a Mashall zaczął się dziwnie zachowywać. Nie wydaje mi się również, żeby w sytuacji zagrożenia życia ktokolwiek doszedł do wniosku, że najlepiej będzie leczyć atakującego. Zaklęcia, które użyła reszta były samoobroną w celu zatrzymania agresora, by móc podjąć próbę ucieczki, która nie skończyłaby się zabiciem całej grupy. Samoobroną być może trochę przesadzoną, jednak w chwili takiej jak tamta, kiedy wszystko działo się bardzo szybko, żadne z nas nie myślało racjonalnie na tyle, żeby próbować wymyślić, jak powstrzymać kogoś przed zabiciem wszystkich, bez podejmowania radykalnych kroków. — Stwierdziła, nie rozwodząc się nad tym jakoś bardzo. Mieli wedle przesłuchującego gwardzisty użyć magii odpychania na poziomie, na którym żadne z nich nie było? Przecież mieli ich akta, na pewno wiedzieli, czym się dokładnie zajmują na studiach, więc nie sądziła, że padnie zaklęcie typu Mons jako wymówka, że mogli zrobić więcej. Mogliby, gdyby byli w stanie je rzucić. Mallory studiował magię natury, Williamson zajmowała się zaklinaniem, ona sama zajmowała się jubilerstwem i zaklinaniem, nie wiedziała, jak dziewczyna obok niej, jednak zakładała, że gdyby w tamtej chwili potrafiła rzucać bardziej zaawansowane zaklęcia z magii odpychania, zapewne by ich faktycznie użyła. Próba przypięcia im morderstwa Marshalla ubodła ją do żywego. Sama nie rzuciła na niego wtedy żadnego zaklęcia właśnie ze względu na to, że... atakował ich. Uleczyłaby go bardzo chętnie po tym, co zrobiła Charlotte, jednak Marshall poruszał się na tyle sprawnie, że porzuciła ten pomysł, nie chcąc ryzykować, że ich wszystkich pozabija. Atakowanie go też nie wydało jej się wtedy rozsądne, chciała wtedy tylko wydostać się z tamtej sali i znaleźć się w jakimś bezpieczniejszym miejscu, gdzie mogliby się skontaktować z kimś, kto dużo lepiej potrafił władać magią odpychania.
Elianne L'Orfevre
Wiek : 22
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Jubiler, zaklinacz
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Emocje, jeszcze przed chwilą wzburzone, powolnie opadały, aczkolwiek oskarżenia padające z jednej czy drugiej strony, wciąż, niczym lśniący topór, wisiały nad waszymi głowami. Minuty mijały nieubłaganie, a czas, który był przeznaczony na zebranie zeznań, dobiegał końca. Sebastianie, siedzący obok ciebie sierżant posłał w twoją stronę wymowne spojrzenie i postukał długopisem w zapisane na swojej kartce słowo. Byłeś jedynym, który mógł je przeczytać, a miało być to dla ciebie subtelnym przypomnieniem tego, co w tym wszystkim gwardię interesowało najbardziej.

Blair, Elianne — będziecie mogły już niedługo odetchnąć z ulgą. Przesłuchanie dobiegnie końca. Jednak... czy zostaniecie z niego wypuszczone na powierzchnię?

Notatka od MG:

Jest to ostatnia kolejka, w której gwardzista może zadać pytania podczas przesłuchania, a przesłuchiwani przedstawić swój punkt widzenia wydarzeń. Z racji, ze jest to ostatnia kolejka, wyjątkowo zamiast konkretnej daty, Mistrz Gry pozwoli sobie narzucić 48 h od ostatniego posta. Obecnym deadlinem dla Sebastiana jest 31 października, do godziny 20:00. Dla Blair i Ellianne będzie on wynosił 48 h od posta Sebastiana.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 212
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Słucha obydwu panien i gdyby to nie było przesłuchanie, gdyby nie siedział teraz w prowizorycznym uniformie, ich szklące się oczy może rzeczywiście miałyby prawo przemówić do zakopanej gdzieś na dnie wrażliwości. Sebastiana otacza gruba skorupa doświadczeń, ale nigdy nie pozostawał całkiem głuchy na cierpienie słabszych, a co za tym idzie – dzieci i kobiet. Po prostu naoglądał się tego tyle, że nauczył się patrzeć na łzy tychże jak na kliszę aparatu przesuwającą się mozolnie przed oczyma. Ale przede wszystkim – jest profesjonalistą, a profesjonalizm nakazuje mu podchodzić z dystansem do emocji przesłuchiwanych. Bądź co bądź, to nie o nich będzie pisać później w raporcie.
Ma dość tego przesłuchania, a to znak, że czas je powoli kończyć. Tak wskazuje mijający czas i zebrane informacje – pozostało już niewiele do odkrycia, przy czym najważniejsze zostawił na koniec.
Tak, nie ma wątpliwości co do tego, że żadne z was nie myślało racjonalnie, przechodzi mu przez myśl, gdy patrzy na pannę L’Orfevre, by zaraz wrócić spojrzeniem do drugiej przesłuchiwanej. Panno Scully, z całym szacunkiem, znam niejednego doświadczonego teoretyka magii i żaden z nich bez choć wstępnych badań nie byłby w stanie z taką pewnością stwierdzić, że świadomość pana Abernathy’ego wyparowała z jego ciała. Albo ucisza panna w ten sposób sumienie, albo ma nierealne spojrzenie na swoją wiedzę. I te słowa pozostają niewypowiedziane, bo choć Sebastiana kusi uciąć niepodparte niczym przekonania Blair Scully, która nie widzi, że samymi słowami nie zaklnie rzeczywistości, to nie chce prowokować przesłuchiwanych do zawężenia odpowiedzi na następne pytanie. Wdawanie się w pyskówki z dzieciakami rzadko służy dobru sprawy. Panna Scully, jeśli tylko zechce, sama będzie musiała sobie uświadomić, że nie miała prawa być pewną tego czy Marshalla Abernathy’ego nie da się jeszcze uratować spod wpływu nieznanej istoty.
Zerka przelotnie w stronę sierżanta. Zgadza się z wymowną sugestią mężczyzny – czas przejść do sedna i kończyć to przedstawienie.
Panno Scully, panno L’Orfevre, proszę jeszcze raz wrócić myślami do olbrzymich ilości krwi, które znalazły się na miejscu zbrodni. Panna L’Orfevre wspomniała, że była to skroplona mgła. Czy dostrzegłyście inne źródło krwi? Czy owa krew dosięgła waszych ciał? Powiedzcie proszę wszystko, co jesteście w stanie, na jej temat.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
Myślałam teraz o Charlotte i o tym, jak ona sobie radzi z Mallory'm i gwardzistami. Poderżnęła gardło Marshallowi, więc też pewnie może znaleźć się na celowniku, a jestem pewna, że Cavanagh nie zapomniał o tym wspomnieć. Musiałam też powiedzieć, że w tym wszystkim postawa Elianne zdenerwowała mnie w duchu, choć dotrze to do mnie pewnie, jak się zdążę uspokoić. Opowiedziała wszystko w sposób zimny, tak jakby była tylko obserwatorem tamtych wydarzeń, a przecież również była ich ofiarą. Sama więc wiedziała, jaka była sytuacja i jak wszystko diametralnie się zmieniało na przestrzeni sekund. Nie powstrzymało jej jednak to przed zrobieniem ze mnie i Charlotte tych złych. Jednak Lilith była po mojej stronie, gdyż na jej nieszczęście gwardzista jej nie uwierzył we wszystko, co tam wypaplała.
Patrzyłam na gwardzistów, gdy Ci wysyłali sobie spojrzenia i nie byłam pewna, co o tym wszystkim myśleć. Takie zerkanie mogło symbolizować wiele rzeczy, ale miałam nadzieję, że nie jest to chęć aresztowania mnie.
- Nie zauważyłam żadnego innego źródła krwi. Osiadła nagle na wszystkim dookoła, jak poranna rosa. - Odpowiedziałam już uspokojona gwardziście, choć serce dalej pracowało w lekko przyspieszonym tempie, wysyłając jeszcze spojrzenie Elianne. Nie chciałam się wypowiadać na ten temat, bo nie wiedziałam dokładnie, jak doszło do jej zmiany stanu skupienia, więc wolałam zostawić ten temat do dokładniejszego wytłumaczenia blondynce. Nie, żeby miała jakąkolwiek szansę na wysłuchanie, ale ja już się dość nagadałam i otworzyłam przed obcymi osobami w tym pomieszczeniu. Gdybym była tak wredna i nieczuła jak ona, mogłabym teraz wygłosić gadkę, jak jej i Mallory'ego zachowanie było nieodpowiedzialne, gdy swoimi działaniami skroplili tę mgłę, a świadkiem wszystkiego był niemagiczny profesor i jak bardzo ich zachowanie grozi magicznemu społeczeństwu i obarcza czyścicieli niepotrzebną pracą. Może gdybym miała lepszy dzień, to bym tak zrobiła, ale nie miałam ochoty już się w ogóle odzywać. Chciałam tylko wyjść na to wiosenne słońce, rześkie powietrze i odetchnąć z ulgą, że mimo najszczerszych starań tego mężczyzny, wyszłam z przesłuchania cała i zdrowa.
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Elianne L'Orfevre
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
Miała cichą nadzieję, że Mallory trafił na lepszą parę gwardzistów, którzy nie będą rzucać mu się do gardła za mówienie prawdy, chociażby była ona jakkolwiek nieprawdopodobna. Być może, razem z jego zeznaniami, ktoś w końcu ogarnie, że jakieś niebezpieczeństwo nad tym miastem wisiało i trzeba byłoby wziąć dupę w troki i coś z tym zrobić, żeby kolejny raz osoby nieprzygotowane do walki nie trafiły na te przeklęte istoty. Nie miała pojęcia, że blondynka obok niej ma do niej wąty o to, jak przedstawiała sytuację. Mówiła, co się działo, starając jak najmniej zagłębiać się w emocje, a po prostu streścić wszystko, żeby gwardzistom było łatwiej dojść do tego, co się tam wydarzyło. A że rzeczeni gwardziści niezbyt to docenili, to już inna sprawa.
— Na samym początku mgła zachowywała się trochę jak żywa, przeciskając się przez najmniejsze szczeliny, żeby dotrzeć do środka, to nie było normalne zachowanie mgły. Nie widziałam żadnego innego źródła tej krwi, wszystko to, co wylądowało w sali i korytarzu, było skroploną mgłą. — Co zrobili z mgłą, już przecież mówiła, nie miała zamiaru więc ponownie wyjaśniać, co było wynikiem jej skroplenia. Przecież mieli to pewnie w notatkach. A jeśli nie, to trudno, pewnie i tak by jej znowu nie słuchali, wrzucając wszystko w koszyk jakiejś dziwnej opowieści. Że niby miała coś uzyskać z robienia z czyjejś śmierci szopki? Ciekawe co, bo Elianne dalej nie mogła dojść do tego, o co próbowano ją w zasadzie oskarżyć pod płaszczykiem wytykania jej, że "kłamała". Nie miała zamiaru odzywać się więcej, niż było potrzeba, więc siedziała cicho, dusząc w sobie emocje i chcąc po prostu wyjść z tego przeklętego miejsca. Zapewne tylko po to, żeby zamknąć się znowu w swojej pracowni. Tam miała przynajmniej spokój i nikt nie chciał od niej żadnych interakcji z innymi ludźmi.
Elianne L'Orfevre
Wiek : 22
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Jubiler, zaklinacz
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Ostatnie słowa, ostatni skrzyp długopisu na wypełnianej atramentem kartce — wszystko to, co zostało tu powiedziane, zostało również uwiecznione w nieśmiertelnym archiwum gwardii. Słowa mają moc — nie tylko wtedy, gdy są zaklęciami — czasami ich moc ukryta jest w opisywanych zdarzeniach, wyznawanych winach i odpowiedzialności, która ciążyła w chłodnym powietrzu Kazamaty.

Sierżant zamknął teczkę, ale jego twarz pozostała tak samo nieludzko spokojna, jak do tej pory. Chłód kamienia Kazamaty potrafi wejść głęboko.  

Pierwsza część dobiegła końca. Wasze wersje historii, Blair i Elianne, zostały wysłuchane. Nadszedł czas, aby zostały przeanalizowane. Sebastian, wraz z Sierżantem, wstaną teraz z krzeseł, zostawiając was tu zupełnie samych. Jedynie echo waszych własnych słów dotrzyma wam towarzystwa.

Przez wzgląd na informacje, które padły podczas przesłuchania — wyjaśnienia z ust mężczyzny wybrzmiewają nadwyraz spokojnie, jakby recytował znaną doskonale mu formułkę, a nie decydował właśnie nad waszym losem. — zostaną panny zatrzymane na najbliższy czas, nim zapadnie decyzja na temat dalszych działań. Zostaniecie zaprowadzone do osobnych pomieszczeń.

Elianne i Blair, nie zostałyście okłamane — za drzwiami czekała na was kobieta, która zaprowadziła was do niewielkich, osobnych pokoi, gdzie oprócz bardzo twardej, niewygodnej i czarnej kanapy, nie znajdowało się nic więcej. Było to jasne — czekały was dwie godziny pełne stresu, napięcia oraz szarych ścian.

Notka od MG:

Część z przesłuchaniem dobiegła końca. Charlie oraz Sebastian udają się teraz do pokoju służbowego w celu wymienienia się uzyskanymi informacjami, oraz napisania raportu, w którym mają za zadanie opisać przebieg wydarzeń tego dnia, oraz wskazać zalecenia odnośnie podjętych dalszych kroków (i ich uzasadnienia). W celu rozegrania tego fabularnie gwardziści powinni udać się do tej lokacji. Mają na to 98 h od posta Mistrza Gry, po tym czasie wspólny raport powinien zostać przekazany Mistrzowi Gry poprzez napisanie fabularnego listu.

Charlie, Sebastian możecie wymienić między sobą dowolną ilość postów, fabularnie natomiast będą to dwie godziny. Otrzymaliście również dostęp do notatek sporządzanych przez Rzeczników, a w nich znajdziecie spisane zeznania świadków. Możecie dzięki temu założyć, że macie dostęp do tego, co zostało powiedziane — oczywiście z zachowaniem realizmu, nie każde małe słówko zostało zanotowane. Rzecznicy nie znajdują się z wami w tym czasie w pomieszczeniu.

Wyjątkiem jest ten post Ellianne oraz ten post Charlotte w kontekście hipotez na temat motywacji Blair. Brak tych informacji w notatkach wynika z fabularnych sytuacji.

Blair, Elianne, zostałyście wyprowadzone z pokoju przesłuchań do osobnych, niewielkich pokoi, w których zostałyście poproszone (w stylu gwardii, a więc stanowczo) o to, aby tam pozostać do czasu zapadnięcia decyzji na temat waszych dalszych losów. Nie ma potrzeby rozegrania tego czasu oczekiwania, Mistrz Gry poinformuje was, gdy zapadnie decyzja.

Post Mistrza Gry jest równoczesnym z/t dla wszystkich z lokacji. W razie pytań proszę kierować je do Lyry.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
17/18 kwietnia 1985

Noszenie pewnych nazwisk wiąże się z pewnymi przywilejami. Ulgowym traktowaniem. Respektem, może nawet czasem strachem, w zależności na kogo padnie. Ktoś może zejść Ci z drogi, ktoś z kolei łypnie na Ciebie spode łba. A kiedy wchodzisz w kontakt z Czarną Gwardią – dostajesz wyjście tylnymi drzwiami, prawo do telefonu, tosta z serem i wątpliwej jakości kawę.
Wciąż więcej niż to, co otrzymują niektórzy.
Prawo do telefonu okupione jednak było pewnym brakiem intymności. Kiedy stałaś przy słuchawce, obok cały czas pilnował Cię jeden z gwardzistów. Chociaż nie patrzył na Ciebie jawnie, wiedziałaś, że byłby w stanie zareagować w każdej chwili, gdybyś próbowała w jakikolwiek sposób uciec. Czy Cię podsłuchiwał? Nie mogłaś być tego pewna. Nie wyglądał na zainteresowanego, raczej na znudzonego i czekającego na koniec swojej zmiany. Co jakiś czas zerkał na zegarek. W końcu to nie było tak, że miałaś nieograniczony czas na ploteczki.
Na szczęście skończyłaś jeszcze zanim wskazówka dotarła do godziny zero, a kiedy kliknięcie oznajmiło odłożenie słuchawki, gwardzista wskazał Ci drogę, jaką masz podążyć.
Tak oto dotarłaś do sali przesłuchać. Pozostałaś w nim sama. Nie wszedł za Tobą, a drzwi się zamknęły. W środku widoczny był tylko stolik, kilka krzeseł, dziura w ścianie wielkości pięści, lustro weneckie, no i ten nieszczęsny tost z kawą. Miałaś wystarczająco czasu, aby zastanowić się, czy chcesz skorzystać z gościnności gwardzistów, czy też nie. Miałaś bardzo dużo czasu na zastanowienie się nad tym, co im powiesz, bo przez następne długie minuty nie przychodził do Ciebie nikt. Byłaś absolutnie sama, a w bezbrzeżnej ciszy nie przeszkadzało Ci nawet tykanie zegara, bo takowego tutaj nie było. Dlatego nie wiedziałaś, ile czasu minęło, gdy do środka weszła kobieta.
Jeśli się obróciłaś, aby spojrzeć, kto ma Ci dziś towarzyszyć w niewoli, widziałaś, że drzwi pilnował ten sam barczysty gwardzista, który stał obok Ciebie przy telefonie. Odsunął się tylko na chwilę, aby wpuścić do środka swoją koleżankę, po czym ciałem zabarykadował wejście, a drzwi się zatrzasnęły.
Gwardzistka usiadła naprzeciwko Ciebie, z głośnym westchnięciem, zakładając nogę na nogę i rozpierając się na wątpliwie stabilnym krześle.
Nie była to ta sama ciocia dobra rada, która była przy Twoim aresztowaniu.
No-no, pani Faust. Niezłego syfu tam narobiliście z tym swoim kolegą – rzuciła nonszalancko, wpatrując się z uniesionymi brwiami w Twoją twarz. – Włamanie, jeden trup, drugi w stanie ciężkim. No-no, ładnie się tam zabawiliście.

Prowadzone przesłuchanie jest konsekwencją interwencji Mistrza Gry w związku z wydarzeniem Little Poppy Has a Little Problem i jednocześnie stanowi dalszą część walki toczącej się na zapleczu pracowni krawieckiej Bella Donna. W Mistrza Gry tym razem wciela się Judith i służy uprzejmie rozwiązaniem wszelkich wątpliwości i problemów.
Anniko, po wykonanym telefonie nieznany Ci gwardzista odprowadził Cię do sali przesłuchań, gdzie przez bardzo długi czas siedziałaś zamknięta sama. Jeśli próbowałaś szarpać za klamkę, ta okazała się zamknięta. Jesteś sama, w towarzystwie tłustego tosta z serem i wątpliwej jakości kawy spoczywających – to, co zrobisz przez ten czas, zależy tylko od Ciebie i Twojej pomysłowości.
Nie wiesz, ile czasu minęło do chwili, w której wykonałaś telefon i od chwili, w której weszłaś do pomieszczenia. Obecnie towarzyszy Ci nieznana gwardzistka prowadząca przesłuchanie.
Dla zachowania regularności wątku, Mistrz Gry nadaje czas na odpis wynoszący 72h. Oznacza to, że na Twój odpis będzie czekał do czwartku, 18 stycznia, do godziny 18:00.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
Od chwili, gdy życie w tamtej kobiecie zgasło — zdarzyło się wiele.
Refleksja — gdy czar i jego działanie potwierdzone mocą rozgrzanego pentaklu niespodziewane zniknęło, rozmyło się w powietrzu podobnie jak widmowe ręce ściskające krtań Anniki.
Panika — i nieudolne próby ratowania utraconego życia. Jej materialnym przejawem była przeciekająca między palcami krew. Ta już zdążyła ostygnąć, skrzepnąć, złuszczyć się i zacząć odpadać czerwonymi płatami. Oraz zachować ponurą pamiątkę tej nocy pod równie czerwonymi paznokciami.
Reszta jest historią, splotem uwitym z jedynej słusznej wersji wydarzeń i pełnej gamy mechanizmów obronnych.
Nie zabiłam. Przecież nie potrafię.
Wina to tylko konstrukt — stosunek sprawcy do czynu.
Więc czy Annika jest winna?
W tej chwili, to wina Schrödingera. Annika dowie się, gdy odważy się otworzyć pudełko. Na czas oczekiwania wybiera dystrakcję. W tym jest najlepsza.
W odwracaniu uwagi. Swojej, i cudzej.
Bo telefon do Benjamina osiadł w jej mózgu, cicho dopominając się odpowiedzi na niezadane pytanie, generując dodatkowy szum w głowie. Została z tym sama — i to jeszcze zanim barczysty towarzysz wszystkich jej przygód w Kazamacie pozostawił ją w pokoju przesłuchań.
Przyzwyczajaj się. Zawsze byłaś sama.
Nie zamieniła z Gwardzistą słowa, nie zadała żadnych pytań, nie poprosiła o komentarz na temat plam na sukience, czy nowego manikiuru. Nie zapytała, czy się rozmazała, ocierając pojedynczą łzę — uciekinierkę, co nie wytrzymała myśli o tym, że może zniknąć i nikt jej nie znajdzie — nawet, jeśli postanowi szukać.
Nie histeryzuj. Znajdź sposób.
Sposobem jest ciekawość. Nawet, gdy powieki okrywa zmęczenie, a te proszą o zamknięcie ich, chwilę ciszy — tej ma pod dostatkiem — i odrobinę ciepła.
Nie zamierza siadać, kawa i tost są kolejnym żartem, gdy stres ściska trzewia, a zakrzepła krew pod paznokciami prosi o szczotkę i wodę.
Mydło byłoby luksusem.
Jedyna interesująca rzecz w żałośnie ponurym krajobrazie z perspektywą na długą odsiadkę — to dziura.
Jedyne, co masz, to ciekawość.
Wykorzystuje ją więc, badając anomalię. Dotyka struktury wgniecionej — ludzką? — pięścią, odrywa zmęczony umysł od najczarniejszych scenariuszy, przykładając swoją, drobną pięść do rzeczonego śladu.
Przez to weneckie lustro musisz wyglądać jak pojebana.
Od najbardziej interesującej rzeczy w tym pokoju, odrywa ją dopiero otwarcie drzwi. I przysiąc można byłoby, że westchnienie ulgi słyszała cała Kazamata.
A nie. Jednak nie.
Wciąż stojąc przy ścianie, zaszczyciła kobietę badawczym spojrzeniem. Co powie? Jakim oskarżeniem rzuci jej w twarz? W jaki sposób wymusi na niej zeznania przed przyjściem Bena?
Bo przecież nie przyszła tutaj na ploteczki.
Oczywiście.
Ładna dziura — wskazuje kciukiem na wklęsły wykwit cudzej agresji — ma go gdzieś zaraz za plecami, przed chwilą przyglądała mu się z bliska — to pamiątka spotkania ściany z głową poprzedniego świadka napaści, który odmówił zeznań pod nieobecność swojego adwokata? — Nie wierzy w to, że nikt kobiecie nie powtórzył dobrej nowiny — że ta ptaszyna wykorzystała swoje prawo, by wyrwać syna Veritych z piernatów.
Reprezentuje mnie Benjamin Verity i za chwilę tu będzie. W międzyczasie chętnie poznam historię tej dziury.
Annika van der Decken
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Kobieta, rozparta o krzesło, bębniła palcami o blat stołu, przyglądając Ci się przez chwilę w milczeniu. Oceniała strój? Nowy manicure? Szansę, że to Ty jesteś tą winną? Samo Piekło mogło wiedzieć, co w tej chwili chodzi jej po głowie.
Po czasie oderwała rękę od blatu i wskazała Ci krzesło naprzeciwko siebie.
Pani Faust, proszę usiąść. – pani no-no zwracała się niewiarygodnie grzecznie, ale można było przypuścić, co się stanie, kiedy tą grzeczność się nadwyręży, na przykład odmawianiem grzecznego zajęcia miejsca naprzeciwko, przy stoliku przesłuchań. Sam fakt, że nie miałaś wciąż na rękach kajdanek, świadczył o i tak bardzo dużej poufałości, a może wyrozumiałości Gwardii. Inni nie mieli takiego szczęścia.
Gwardzistka ponownie rozparła się o krzesło, nogi układając w charakterystyczną „amerykańską czwórkę”, dłonie wciąż spoczywały na blacie, ale nie bębniły o blat.
Nie będę przed Panią ukrywać, że mamy kłopot. – Jedno uderzenie paznokci o stół. Niezbyt równych i niezbyt wypielęgnowanych zresztą. – Gdyby funkcjonariusze zastali na miejscu dwóch nieprzytomnych czarowników, byłoby łatwiej. Kilka wypisanych sprawozdań, opieka medyczna, krótkie wyjaśnienia, wina po ich stronie, potem areszt. Może ktoś uznałby panią i pana Murphy’ego za bohaterów. Ale sprawy się skomplikowały. – Przestała w końcu nonszalancko siedzieć w krzesełku i nachyliła się powoli w Twoją stronę, wspierając przedramiona o blat. – Mamy jednego trupa. Jest pani oczytaną kobietą, jestem pewna, że wie pani, co oznacza trup dla czarowników. Z jakiegoś względu powstał dogmat o braterstwie. – Krótka pauza, być może na przyswojenie sobie wiadomości, a potem głośne westchnięcie w bezradności. – Nie jesteśmy przeciwko pani, pani Faust, ale musimy ustalić, co konkretnie się stało dzisiejszej nocy. Gdyby zdecydowała się pani na współpracę, z pewnością ułatwiłoby to całą resztę procedur. Może nawet wróciłaby pani do męża jeszcze dzisiaj.
Rozłożone w bezradności ręce i spojrzenie wpatrujące się w Ciebie to ostatnie, z czym zostawiła Cię gwardzistka.

Z uwagi na zdarzenia losowe, tym razem skracam termin odpisu do piątku, 19 stycznia, do godziny 16:00. Termin tym razem jest nieprzekraczalny, bez możliwości przedłużenia.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
Na odurzającym koktajlu hormonów stresowych da się przeżyć wiele — pojedynek, pościg, resuscytację poszkodowanej, a podobno nawet poród. Ale jak wiele wystarczy go na to przesłuchanie? Annika po raz kolejny tej nocy testuje swoje granice wytrzymałości, śledząc spojrzenie i ruchy kobiety. Ta, niewątpliwie, wykonuje tylko swoje rutynowe obowiązki i nie przyszła tutaj, by zrobić krzywdę drugiej kobiecie — zwłaszcza tak nieskończenie zmęczonej, jak Annika. Nawet mimo ciążących na niej podejrzeń.
Pani Faust to bardzo dobrze rozumie. Ale dostała wytyczne — ktoś szuka kozła ofiarnego, a ona musi zrobić wszystko, by nim nie zostać.
Przeciągająca się w nieskończoność chwila przyglądania się sobie nawzajem skutkuje refleksją — pani no-no ma takie same problemy ze słuchem, jak ona. I jest przynajmniej tak samo uparta. Annika ustępuje więc, zajmując grzecznie miejsce naprzeciwko. Natychmiast jednak odsuwa od siebie kawę i tosta.
Dziękuję za poczęstunek, ale muszę odmówić. Nie czuję się najlepiej — i rzeczywiście, z bliska łatwiej było się zorientować, jak wiele z nastawienia pani Faust jest wyłącznie pozą, a jej stan niewiele ma wspólnego z tym, co usiłowała wykreować w pierwszym wrażeniu. Prawie nie ucierpiała — przynajmniej fizycznie. Wyjątkiem są oparzenia od iskier i wspomnienie iluzorycznych dłoni na gardle. Nie miała siły utrzymywać dumnej postawy w nieskończoność i gdy usiadła, lekko przygarbiła plecy i otoczyła się ramionami.
Tylko świdrujące funkcjonariuszkę spojrzenie dawało jeszcze pozory życia — to zmieniało się z każdym kolejnym słowem, reagowało, niewątpliwie rozumiejąc ich znaczenie.
Bo rzeczywiście — sprawy się skomplikowały i nikt nie musiał Anniki o tym przekonywać. A ona zrobiła, co w jej mocy, by potok gówna nie rozlał się za daleko i nie poinformowała o swojej sytuacji nikogo, z jednym tylko wyjątkiem — któremu Gwardia na pewno umożliwi szybkie wkroczenie do akcji.
Na pewno.
Zamierzam współpracować — podjęła krótko, nie odrywając od niej spojrzenia — ale nie padło dotąd żadne pytanie, a ja wciąż czekam, aż pojawi się tutaj mój adwokat.
Rzeczywiście, nie usłyszała żadnego pytania. Nie usłyszała nic, prócz kilku domniemań, pięknej wizji alternatywnej wersji zdarzeń, graniu na poczuciu winy i jednej obietnicy. Obietnicy, która w uszach Anniki brzmi jak — który to już? — żart.
Jeśli jeszcze dziś miałaby wrócić do męża, rzeczywiście wolałaby tutaj zostać. Gwardzistka nie musi o tym wiedzieć i lepiej, żeby nie wiedziała.
Pan Verity za chwilę tutaj będzie. A ja jestem pani bardzo wdzięczna za dotrzymywanie mi tutaj towarzystwa. I za okazane mi zrozumienie.
Gwardzistka się wpatruje, więc wpatruje się i ona. Dobrze wie, że jest u kresu sił i w końcu pęknie. Ale pękała już wiele razy — zwłaszcza ostatnio.
Nie boi się. Nie tym razem.
Annika van der Decken
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy