First topic message reminder : Billy Goat Mały pub na skraju lasu Cripple Rock to mała rodzinna inwestycja, nieprzerwanie działająca w tym miejscu od blisko 50 lat, chociaż historia Billy Goat sięga jeszcze XIX wieku. Pub znajduje się na uboczu od głównej drogi, przez co niemal nigdy nie trafiają tutaj przypadkowi turyści. Chętnie zjawiają się tutaj za to miejscowi oraz leśnicy i myśliwi, dlatego nie dziw, że całym motywem przewodnim tego miejsca, są właśnie leśne zwierzęta. Skóry i trofea ścienne można znaleźć wszędzie — już od wejścia. Powiewająca tam amerykańska flaga słusznie sugeruje, że wszelkie niepatriotyczne przejawy mogą być surowo ukarane. Właściciel tego miejsca — słynny Billy — jest zresztą zapalonym łowcą. Oprócz taniego piwa nic nie sugeruje, że Billy Goat jest podrzędną knajpką. O wystrój tego miejsca dba żona właściciela, co czyni go bardzo domowym i wyjątkowo przytulnym pubem. Wstęp tylko dla członków Kowenu Dnia. Rytuały w lokacji: Kocioł smoły [moc: 117] Sieć osłabiająca [moc: 78] Wystrzały eteru [moc: 71] |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
— Oh, bardzo dobrze, pani Padmore — powiedziała do Imani, odrywając na chwilę wzrok znad książki i pokazując kobiecie tytuł na okładce. Alchemia medyczna błyszczało złotymi literami w kontraście z głęboką zielenią oprawy. — Omawialiśmy ostatnio na zajęciach bardzo ciekawy przypadek— Skończyłaby, gdyby nie fakt, że dojechali na miejsce. Kolejne osoby zbierały się szybko, w przyjemnej atmosferze zajmując miejsca przy stole. Natłok osób nie przerażał Winnifred — w końcu w Gniazdku wyglądało to bardzo podobnie, chociaż może średnia wieku była nieco niższa. Każdemu dorosłemu pokiwała głową, nieco dłużej patrząc na pana Verity, który usiadł obok niej. Mężczyzna wprawiał ją w lekkie onieśmielenie — zdawał się być nie tylko dość surowy, ale i poważny, w dodatku wiekiem zbliżony był bardziej do jej ojca, niż znajomych ze studiów. Jedyne, co łagodzi jego wizerunek, to fakt, że jest cały w błocie. Podobnie, jak kilka innych osób, które przybyło w tym samym momencie, co on. Nalewa sobie herbaty, ciasto decydując, że poczeka, aż starsi sobie go nałożą i jeśli zostanie, to dopiero ona weźmie trochę. Tak wypada — rodzice dobrze przecież ją wychowali. Wstaje wraz z każdym do modlitwy, w ciszy powtarzając słowa uwielbienia do Lucyfera, czując jednak w środku siebie zwątpienie. Ostatnio modlitwa, przychodziła jej z trudem. Słuchała uważnie o wydarzeniach, które do tej pory obiły jej się jedynie o uszy w strzępkach opowieści ojca czy Perseusa. Nie mogła powstrzymać szybkiego spojrzenia w stronę pana Marwooda, jakby chciała go zapytać, czy to z tego powodu musiał skakać z piętra płonącego budynku. Nie spytała. Nie miała w zwyczaju przerywać starszym. Pytania, które pojawiają się w jej głowie, są dla Gorsou jasne — Apokalipsa napawa ją przerażeniem, a perspektywa, że mieliby ją świadomie wywoływać, sprawia, że żołądek ściska się jej nieprzyjemnie i nie jest już w stanie choćby pomyśleć o wiśniowym cieśnie pani Padmore. Szkoda. Wygląda naprawdę przepysznie. Mimowolnie myśli o Percym — o przerażeniu w jego głowie, gdy opowiadał o promenadzie i perspektywa, że mógłby znów przez coś takiego przechodzić, była— — Przepraszam — mówi, z początku bardzo cicho, lekko odchrząkując, by nikt nie próbował wejść jej w słowo. Wszyscy dookoła zdają się przechodzić już do działania, a ona dalej waha się, czy to wszystko jest— — Panie Gorsou, czy to jest... Czy to będzie bezpieczne? Otwarcie bram Piekieł brzmi jak coś, podczas czego wiele osób może— —zginąć. W Piekle wielu zmarłych już teraz przebywa, co się z nimi stanie, gdy brama zostanie całkowicie otwarta? Czy medium będą w stanie zapanować nad każdą duszą, szukającą czegoś, czego pragnęli za życia? Poza tym— Miała egzamin w przyszłym miesiącu. — Nie chciałabym, aby niewinnym osobom stała się krzywda — wyjaśnia, z nerwów jeszcze mocniej miętosząc palcami rękawy swetra. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Antoine Maurice Rousseau
— Wyśmienita herbatka, wyśmienita - z zadowoleniem zamruczę, racząc się ciepłym napojem i - A ciasto. Wyborne. Delicje - w końcu tak wczesną porą, zaspawszy, nie miałem nawet okazji zjeść śniadania. Aż ciężko się oderwać. Pani Padmore to prawdziwy skarb. a ta uroda, aż dziwi mnie, że jest tu bez męża. Ja bym nie opuszczał na krok! Poklepię jeszcze po plecach Aureliusza, wstając do modlitwy. Dłonie układam na stole, podobie jak Gorsou przymykam oczy. Czuję pod palcami chropowate drewno, przesuwam palcami, wsłuchując się w słowa naszego przewodnika. To miłe uczucie. Być tu z innymi, nawet o tak niemiłosiernie wczesnej porze, oddając hołd komuś większemu od siebie. Wiara. Wiara zdaje się nadawać cel, nadawać znaczenie pustej egzystencji. Czyni z nas coś więcej niż jedynie cząstki materii trzymające się w kupie dzięki sile grawitacji. Z zadowoleniem zasiądę z powrotem, wracając do pysznego ciasta, kiedy z ust zaczynają padać kolejne rewelacje - Eros? Ten Eros- szepnę z zaskoczeniem. Wytrzeszczam oczy w stronę druha, wiele się musiało wydarzyć kiedy raczyliśmy się doskonałą sarniną w górach niedaleko Salem. Może i lepiej, brzmi to jak jeden wielki bałagan. A ile musiało być w tym krwi… Choć spotkać Erosa. Tego Erosa. Pierwszego filozofa, tak mówił o nim Platon! Trochę szkoda... Akurat skończę konsumować, kiedy zapadnie chwila ciszy. Zapewne wywołanej słodkim pytaniem najmłodszej z obecnych, aż poślę jej promienny uśmiech. Na pewno myśli teraz o swojej sympatii. Pierwsze sympatie, zawsze tak czyste i niewinne. Jestem pewien, że Lucyfer tylko je ochroni. - Skoro mówimy o przejętych przez wyznawców fałszywego boga księgach… - zacznę, kłaniając się zachwycającej pani Carter. I upiję nieco herbatki, dobrze zwilżyć gardło przed mówieniem. Odchrząknę, podnosząc się, jak nakazują maniery - Filozofia europejska, szczególnie średniowieczna, w dużej mierze opiera się na fałszywej wierze - wymownie przewrócę tu oczyma - Chcąc nie chcąc musiałem zaznajomić się z tematem. Augustyn, odwoływał się do Jana - tu zerknę na Gorsou - Jana Apostoła, Jana Ewangelisty… nie nazywał go co prawda Świętym i jestem prawie pewien, że było ich więcej. Janów. W tej całej historii...- machnę ręką, no nie ważne - Augustyn w swoim dziele… Państwo Boże, powołując się na Objawienia ów Jana, opisuje intrygujące rytuały. Przeczytałem te fragmenty z dużym zainteresowaniem, albowiem nie tylko mówiły o otwieraniu bram nieba, ale również skupiały się na „związywaniu i rozwiązywaniu Diabła”. Twierdził, iż „dopóki diabeł jest związany i nie może zniszczyć ich kościoła” - pokiwam głową - Augustyn pisał również o walce, jaką diabeł stoczyć ma u końcu świata ze zmartwychwstałym Jezusem… Ustępów na ten temat jest kilka rozdziałów, wszystkie odwołują się do dzieł Jana Ewangelisty oraz jego Objawienia. Być może to jest wiedza, która została nam ukradziona? - podzielę się przemyśleniem, patrząc na piękną Judith. I usiądę, w zamyśleniu - Mam to dzieło w swojej kolekcji, może posłużyć dalszym badaniom - zakończę. Kto by pomyślał, że męki nad historią średniowieczną przyniosą takie korzyści. Jednak nie ma przypadków! |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : dyktator smaku, arbiter sztuki, bywalec
Frank Marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
Wiedział wcześniej to, co Eros wypowiedział w Wallow donośnym tonem lub obrazem. Wiedział, bo przeczuwał. Wiedział, bo to obiecał mu Lucyfer przed wieloma laty, gdy klękając przed jego obliczem, przysięgał wierność i lojalność. Co dostał w zamian? Zbyt wiele, by mógł to wymienić. Dostał i miał dostawać dalej — wypełnienie jego przepowiedni miało stać się najważniejszym z darów. A więc stanie się... A więc Niebiosa zostaną zamknięte, a szczelina Wrót Piekieł pokryje świat. Chwycił dłoń Esther, świadom, że inni widzą, ale i nie pozwalając sobie zostawiać jej teraz samej ze swoimi myślami. Krople potu wydobywające się spomiędzy linii były niczym wobec wizji. Pani Marwood kochała historię, znała ją na wylot, musiała wiedzieć, że chociaż historia lubi się powtarzać, tak potężne fale niebiańskiej złości zawsze zalewały Ziemię bez łaski. Teraz w końcu los mógł się odmienić, a wiek czarownic, rozpoczęty przed 300 laty, zmienić swój bieg. Wystarczyło... otworzyć Piekło. To takie proste. — Jest... — powiedział zbyt szybko, gdy Sebastian zadał pytanie o interpretacje ksiąg — Eros pochodził z Grecji, prawda? Miałoby sens, by zapisał to wszystko swoim językiem. Językiem jego wyznawców. Znam kogoś. Właściwie znam kogoś, kto zna kogoś. To zagmatwane, ale można im zaufać. Perseus Zafeiriou, to młody chłopak, ale ufam mu bezgranicznie. Jego kuzyn — pan Orestes Zafeiriou — prowadzi w mieście antykwariat Archaios. Był ze mną w Piwniczce, gdy spadły strzały na miasto. Jedna uderzyła w Piwniczkę i podpaliła ją. Ogień był dziwny... Widziałem w nim rzeczy i ludzi, których nie powinno tam być, ale najciekawsza była sama strzała. Zdobiona meandrami. Pan Zafeiriou, w sensie Orestes Zafeiriou, bardzo mi pomógł. Jeśli sam nie zna greki, to być może zna kogoś godnego, kto nam pomoże — spojrzenie zwrócił na Gorsou, bo ten być może już dawno rozwiązał tę zagadkę. Czuł się jednak w obowiązku powiedzieć o tej prostej koneksji. Ufał Perseusowi jak własnemu synowi. Ba! Nawet bardziej, Junior, choć miał dobre intencje, z pewnością nie zrozumiałby powagi sytuacji. Wysłuchał w spokoju pana Rousseau. Kojarzył postać, o której wspominał jakby przez mgłę, wierzący w fałszywą wiarę rodzice wkuwali mu podobnych świętych do głowy. Postanowił jednak nie przejmować teraz jego tematu, wiedział zbyt mało. — Gorsou, jeśli mamy otworzyć Piekło to by znaczyło, że mielibyśmy dokonać tego, czego przed laty dokonała Aradia. Czy jesteśmy tego godni? Nasz pan potrzebuje oddanych mu ludzi, ale być może jest nas wciąż za mało. Za mało tych, którzy znają prawdę... Chciałbym zaprosić kogoś na nasze spotkania. To potężny czarownik, specjalista z zakresu magii iluzji. Pracuje razem ze mną i z Esther w szkółce, ale pochodzi z rodziny oddanej Lilith. Roche Faust. Nie pytałbym, ale czuję się w obowiązku, bo jego nazwisko nie wszystkim dobrze się skojarzy. Ufam mu na tyle, by chociaż zacząć rozmowę o Lucyferze. Potrzebujemy ludzi. Mądrych i oddanych ludzi, którzy nam pomogą — kończy, opierając się na krześle, by zaraz potem wziąć łyk herbaty. — Młodszego pokolenia, które ma więcej zapału niż my. Jeśli Wrota Piekieł mają zostać otworzone, nie stanie się to z dnia na dzień, wszyscy jesteśmy tego świadomi. Ile czasu nam to zajmie, Gorsou? Pytam, bo chcę wiedzieć, czy tego dożyje? — odłożył kubek na stół, metaforycznie wykładając też kawę na ławę. |
Wiek : 55
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : siewca teorii magii
Ten poranek był zupełnie inny. W końcu Percival miał uczestniczyć w zebraniu, gdzie omawiane będą rzeczy ważne, poznać je z pierwszej ręki, a nie cieszyć się jedynie strzępkami wiedzy, zniekształconym, jego zdaniem, echem. Zasłużył przecież na prawdę, jak powiedział mu Pan, którego spotkał w głębi Rezerwatu Bestii. O tym wydarzeniu nie powiedział o tym nikomu… jeszcze. Było to na tyle osobiste, tak bardzo poruszające jakieś nieokreślone elementy duszy czarownika, że nie mógł on nawet dobrać odpowiednich zdań, które mógłby wyrazić wszystko to, co myśli i co czuje, chociaż całkiem sprawnie władał słowami. Nie było to jednak spotkanie biznesowe, nie umowa z lokatorem budynku, który próbował dogadać się co do ceny. A kiedy coś aż tak bardzo wykraczało poza rutynę, mężczyzna potrzebował więcej czasu, by to przetrawić… i nie splugawić cudu, jakiego był świadkiem. Przez całą drogę był skupiony i milczący, ściskając w dłoniach neseser Marwooda. Dla obserwujących go Aureliusa czy Sebasitana mógł wydawać się lekko nieobecny, gdyż nie było z jego strony zwyczajowych komentarzy co do stanu auta brata, choć to wyjątkowo dawało się we znaki, czy dzieleniu się wiadomościami, usłyszanymi czy przeczytanymi ostatnio w gazecie. Bez zbędnych dyskusji zmierzył się nawet z kaprysami jeepa, narażając swoje ubranie na wodę, błoto i pot. Chociaż tu był całkiem przygotowany, wybierając rano zwykłe jeansy, prosty szary sweter, czarną skórzaną kurtkę i buty trekkingowe, rezygnując tym samym z garniturów, czy innych absurdalnie drogich płaszczy. Percival sprawiał wrażenie, jakby szykował się nie na spotkanie, a na pieszą wycieczkę w dzicz. -Dogonię was — rzucił do wuja i brata, kiedy w końcu przybyli na miejsce, po czym ustawił się pod ścianą knajpy, by, zwracając twarz ku porannym promieniem słońca, zapalić papierosa. Nie zapomniał również przywitać się z każdym, kto wchodził, jednak potrzebował jeszcze chwili oddechu. Chwili samotności, by poukładać sobie w głowie wszystko, co się wydarzyło. Spadającą strzałę, upadłego anioła i wizję zwycięstwa nad znienawidzonymi Niebiosami. Wsłuchiwał się w przygłuszony głos Gorsou, wznoszącym modlitwę do Lucyfera, wtórując mu szeptem. Twój cios jest ogniem, a Twój tron zbudowany z cierpienia. Pod Twoją mocą giną niebiańskie światła, Twoje imię jest strachem, a Twoja chwała nieskończoną. Wysłuchaj naszych skarg, westchnień i próśb. Ostatecznie w końcu zebrał się w sobie, kiedy usłyszał, jak członkowie kowenu zaczynają dzielić się informacjami i otulony zapachem tytoniowego dymu, wszedł do środka. -Proszę wybaczyć — zwrócił się do zgromadzonych, po czym zajął jedyne wolne miejsce. Dał sobie chwilę, by nadążyć za wymianą zdań i korzystając z chwili ciszy, uśmiechnął się do Marwooda — Frank, mam twój neseser. Chyba dzielnie przeżył pożar i polewanie octem. Zamyślił się, przypominając sobie słowa, które rzekł mu Pan, kiedy pytał o bramy Piekła. -Ziemia już się zatrzęsła. — Rzucił szybkie spojrzenie na Aureliusa. — Tak że pewnie nie zdążymy się obejrzeć, jak ludzie przypomną sobie, o naszej kopalni i co się tam znajduje. Możliwe, że informacja o tym dotrze również Gabriela, znając jego sztuczki. A wtedy będziemy mieli, prawdopodobnie, jeden wielki wyścig z czasem i jego wysłannikami. Westchnął. -Już teraz jest całkiem nieciekawie, patrząc na to, jak niektórzy niemagiczni doszukują się naszych symboli w zupełnie niezwiązanych z nami książkach czy muzyce. |
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Rentier i inwestor
Gorsou nie zamierzał tego dnia przesadnie przeciągać rozmowy, choć jak zwykle, jego słowa zdawały się podbudowane napięciem, jak gdyby mężczyzna lubował się w nich. Starszy i dystyngowany, dziś wyglądał jakby płomienniej i żywiej. To musiał być dobry znak, a przynajmniej powinien. Sprzyjała temu wczesna pora. Spóźnionego Percivala przywitał krótkim skinięciem głową. Wszedł do środka prawdopodobnie w ostatnim momencie, by nie zostało to uznane za niegrzeczne. Zwrócił się bezpośrednio do Judith: — Dlaczego teraz? Bo dopiero teraz wiedział jak — powiedział oczywistym tonem, chociaż wcale nie było to takie jasne. Nie w sarkazmie i ironii albo przytyku, a zwyczajnie — nadzwyczajnie dla jego osoby — z uśmiechem. — Niebo jest dobrze strzeżone, widzieliście to w jego wspomnieniach. Chóry anielskie i armie gotowe walczyć do ostatniej kropli krwi, by strzec przejścia, a za bramą — kolejni. Tak samo, jak nasz Pan przekazuje nam swoje wielkie słowa, tak samo robi to Gabriel — jego imię wyraźnie plugawiło usta Gorsou. — Jego wysłannicy nawiedzają Watykan, a wtedy podróżują drogą, którą podążył Eros. Obserwował ją długo, przez lata wyciągał wnioski. Poznałem go wiele lat temu, dzięki naszemu Ojcu. Dlatego znał moje imię. Mówił, że ta ścieżka istnieje, ale dostać się na nią nie może żaden człowiek, ani on — strącony z Nieba Upadły Anioł. Dokonał tego teraz, bo nasz Pan podarował mu pegaza. To potężne zwierzę o szerokich skrzydłach, przesiąkniętych silną magią. To dzięki nim był w stanie wzbić się tak wysoko i dokonać ataku — wyjaśnił. — Pragnął zemsty. Eros kochał Aradię — wyjaśnił wszystkim zebranym, którzy być moze wcześniej nie wiedzieli. — Prawdziwą i szczerą miłością. Kochał też Jezusa — syna Gabriela — ale to uczucie nie było tak silne. Wiedział, że powstał z krwi zdrajcy, dlatego ukochał córę Lucyfera szczerzej i głębiej. To Gabriel ją zabił i pragnął zemsty. Smutne? Być może. Ale piękne. Piękne i szlachetne — na krótki moment spojrzał gdzieś w dal, jakby wspomnienie silnego uczucia wzbudziło w nim jakąś emocję. Szybko jednak odtrącił te myśli, co bez trudu mógł dostrzec każdy, kto na niego spojrzał. Kolejne pytanie pani Carter doczekało się odpowiedzi. — Zastanawiałem się nad tym i odpowiedź wydaje się prosta. Wiecie, wyznaję zasadę, że warto znać swojego wroga, dlatego nierzadko zaglądam do Biblii. Gabriel jest kłamcą, ale nie stworzył rzeczywistości na nowo. Wiele z zapisanych tam treści to prawda. Apokalipsa św. Jana — prawą dłonią lekkim gestem wskazał na regał obok, gdzie leżało kilka książek. — Winnifred, będziesz tak miła i podarujesz po jednej każdemu z zebranych? — zwrócił się do najmłodszej panny Marwood. — Apokalipsa św. Jana to część ksiąg Gabriela. Chwali Pana, więc nietrudno jest domyślić się, że treści zostały zmanipulowane lub zawoalowane w taki sposób, by nie wzbudziły podejrzeń wśród chrześcijan. Jest tam jednak sporo wskazówek i każdy z was powinien ją dobrze poznać. Co widzisz, napisz w księdze i poślij siedmiu Kościołom: do Efezu, Smyrny, Pergamonu, Tiatyry, Sardów, Filadelfii i Laodycei. — zacytował fragment. — Sądzę, że tam znajdziemy właściwe treści. A gdy je znajdziemy, w istocie może być nam potrzebna pomoc — zwrócił się do Franka. — Nim tak się stanie, będziemy musieli ustalić, gdzie szukać. Masz rację Sebastianie. To klucz do zamknięcia Nieba. Musimy być pewni, że jego bramy zostaną zaryglowane. Rytuał już się rozpoczął — tak jak mówił Eros — ale nic nie może mu przeszkodzić. Tylko dzięki temu będziemy mieć pewność, że Gabriel zostanie odcięty od naszego świata, gdy otworzymy Piekło — wyjaśnił do końca, odpowiadając też na pytanie Sebastiana. — Zadajesz celne pytania, Aureliusie — zwrócił się do młodszego z Hudsonów. — Przede wszystkim: musimy upewnić się, że wszyscy z nadchodzących Jeźdźców wypełnią swoje przeznaczenie. Niech was to nie zmyli. Gabriel nie jest skończonym głupcem. Wie, że jeśli Eros zaatakował, ktoś może zrobić to ponownie. Jest butny i egocentryczny, ale potrafi myśleć i planować. Niebo jest osłabione, a to daje nam ogromną szansę, dlatego nie możemy zwlekać. Z każdym kolejnym jeźdźcem Niebo będzie się zamykać i słabnąć, ale energia magiczna, która je chroni, nie zginie w próżni. Spadnie na ziemię pod różnymi postaciami, tak jak tydzień temu spadł krwawy deszcz, prosto z żył Erosa. Wsiąkał w glebę i morza... — odczekał chwilę, spodziewając się, że w wielu umysłach zakiełkuje teraz odpowiedź. — Spadł na Cripple Rock, tuż nad waszą kopalnią Percivalu. Dlatego zatrzęsła się ziemia. Krew pierwszego jeźdźcy pochłonęła magię powstałą w Niebie i wnikając w las, rozszczelniła Wrota Piekła szerzej. Wkrótce wszyscy to odczujemy. To nie był przypadek — nasz Pan przewidział to wszystko, bo jego mądrość jest nieskończona — pozwolił, aby te słowa wybrzmiały. Plotki, że w kopalni Hudsonów znajduje się przejście do Piekieł, istniały w Hellridge od zawsze. To właśnie tutaj Aradia umarła, to tutaj pielgrzymi z całego kraju i świata szukali mistycznego wejścia, rzekomo ukrytego właśnie w kopalni. Wszyscy mogliście domyślać się, że chociaż sama rodzina Hudson i władze Kościoła twierdzą inaczej, to najpewniej w jej głębinach jest wejście. Nie mogliście jednak wiedzieć, że to krew Erosa wywołała trzęsienie ziemi, odsłaniając dawno nieużywane tunele załamujące czas i przestrzeń. Krew Erosa, która dotarła głęboko pod powierzchnie, otwierając bramy Piekła nieznacznie szerzej. Wydawało się jasne, że nie jest to wystarczająca szerokość, by mówić o dotkliwej zmianie czy przewadze, ale był to początek. Uśmiechnął się — znów niespodziewanie — na pytanie Imani. — Tak. Siostry i bracia. To ten czas, gdy świat w końcu otuli magia i nic i nikt nam w tym nie przeszkodzi, choć będzie to droga wymagająca poświęceń — zwrócił się do Winnifred: — Nie. To nie jest bezpieczne. Czeka nas wiele trudnych tygodni i miesięcy. Widzieliście, co stało się, gdy przybył pierwszy jeździec. Kolejni mogą okazać się silniejsi, a ich czyny potężniejsze. To nie oni nam zagrażają, a Niebiosa. Gabriel, który poświęci wszystko i wszystkich, aby się bronić. To on jest niebezpieczeństwem dla nas, dla wszystkich ludzi. Będzie palił nas na stosach, topił w rzekach i chwytał w niewolę, aby tylko panować nad Ziemią. To on jest prawdziwym zagrożeniem. Zamknięcie Niebios, otwarcie Wrót Piekieł — to jedyna droga, aby ocalić nas, nasze rodziny i wszystkich ludzi na świecie. W końcu dostaną najpiękniejszy dar, jaki pragnął im wręczyć nasz Ojciec. Magię — wziął wdech i następnie wydech, nie odrywając spojrzenia od młodej Marwoodówny. — Niewinni polegną, jeśli nie dopełnimy przykazań Lucyfera, aby otworzył Piekło. Niewinni polegną z rąk Niebiańskich. Jedynym sposobem, by ich ratować, jest zablokować im drogę i na świat ściągnąć najpotężniejszą z broni — moc — odwrócił się do Franka. — Pytasz, czy jesteśmy godni. Wybrał nas sam Lucyfer. Chciał was po swojej stronie i naznaczył swoją łaską. Nie ma ludzi bardziej godnych, aby tego dokonać. To nie zajmie lat, dożyjesz tej pięknej chwili, Frank — uspokoił siewce. Temat Roche Fausta pominął, pozwalając innym się wypowiedzieć. Polityka pośród znamienitych rodzin Kręgu, nigdy nie była istotna dla Gorsou, o tym mogliście wiedzieć od dawna. — To, co mówisz, Antoine, zgadzałoby się z biblijnymi treściami Apokalipsy. Jest możliwe, że ukradł ją Erosowi i opisał w swojej książce. Związanie diabła, o którym wspominasz, może być nawiązaniem do Piekła, do którego został strącony Lucyfer. Porównaj treści tych dwóch ksiąg — mówił o Apokalipsie św. Jana oraz Państwie Bożym — a gdy to zrobisz, podziel się ze mną i innymi swoimi spostrzeżeniami. Być może znajdziesz tam coś, co da nam wskazówki, jeśli nie o samym rytuale, to o planach Gabriela, albo jego propagandzie wśród chórów anielskich. To cenne informacje — skwitował wypowiedź Rousseau. — Co zresztą widać też w tym, o czym mówi Percival. Niebiańskie kłamstwa są tak silne, że niemagiczni znów pragną wytoczyć nam procesy, jak przeszło 300 lat temu w Salem. To kolejny z powodów, dla których nie będziemy już czekać. Pozwolił, by rozmowy były kontynuowane, jeśli była taka potrzeba, nim przeszedł dalej: — Pytałeś Aureliusie co musimy zrobić. Wspomniałem, że musimy upewnić się, że kolejny Jeździec Apokalipsy wypełni swoją misję. Przez ostatni tydzień zgłębiałem ten temat, szukałem informacji i podróżowałem, ale nim wam to wszystko opowiem, zapoznajcie się z treściami księgi, którą przed wami kładę. Chcę, byście zwrócili uwagę na rozdział 6. Może dojdziecie do wniosków, które pominąłem, albo z jakiegoś powodu zignorowałem — sam otworzył swoją książkę, wertując strony, aby w końcu zostawić ją na podanym wcześniej rozdziale. Księga i rozdział, o którym jest mowa w treści, znajduje się w tym linku. Na potrzeby wątku będzie wam potrzebny tylko rozdział 6, zwłaszcza ustępy o Jeźdźcach, ale jeśli chcecie, możecie się zapoznać też z resztą.
Bardzo proszę też o podkreślanie postaci użytych we fragmentach narracji albo dialogu, co ułatwi poruszanie się w wątku grupowym. Mapka: Termin: sobota (9.09) do 22:00. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Esther Marwood
NATURY : 18
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 166
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 25
TALENTY : 9
Jeszcze przed rozpoczęciem modlitwy, nalewa herbaty Gorsou jako pierwszemu, a następnie każdemu, kto sobie tego zażyczył. Pochyla głowę pod czujnym wzrokiem Najwyższego i dołącza do pochwalnej pieśni. Z uwagą i zainteresowaniem słucha słów kolejnych sprzymierzeńców, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Budzą w niej trwogę, czuje się, jakby sama była w samym sercu wydarzeń. Ze zdumieniem orientuje się, że Frank ściska jej dłoń, zwraca więc ku niemu swoją twarz, czekając czy może zechce jej coś przekazać, lecz kiedy to nie następuje, posyła mu pocieszający uśmiech. - Jeśli mówimy o Augustynie z Hippony, nie pisał on wprawdzie szerokiego komentarza do Księgi Objawienia, jednak zgadza się, że swoje opracowania ściśle wiązał z interpretacją Antychrysta - odnosi się bezpośrednio do słów Rousseau. - Chętnie pochylę się nad interpretacją tekstów wraz z tobą, Antoine - zwraca się do niego po imieniu, jak do każdego członka Kowenu. - Chciałabym bliżej zapoznać się z opisami rytuałów z In Evangelium Ioannis tractatus centum viginti quatuor, bo rozumiem, że właśnie do nich nawiązujesz? Upija łyk herbaty i odstawia kubek na stół. Nałożony na nich obowiązek otwarcia Bramy Piekieł przyjmuje z lekkim przestrachem, ale i ekscytacją. Nie obawia się o życie najbliższych, bo ma pewność, że Lucyfer pozna się na ich wierze i wszystkich obroni. Otrzymawszy od Winnifred egzemplarz biblii, sięga do torebki po okulary, by nasunąć je na nos. - Wedle zwyczajowej, najbardziej rozpowszechnionej interpretacji tekstu, kolejnymi Jeźdźcami Apokalipsy są Wojna, Zaraza, Głód i Śmierć, i choć mamy świadomość, że słudzy Gabriela opisali ich pod siebie, to wraz z przybyciem Erosa możemy mieć pewność, że interpretacja ta jest stworzona nad na wyrost. - Wertuje kolejne strony biblii, sprawdzając, z którym tłumaczeniem mają do czynienia. - W zależności od epoki, zmieniała się także egzegeza tej księgi. Wspomniany wcześniej Augustyn daleki był od prób przewidywania przyszłości, lecz jeśli chcemy się nad tym teraz skupić, należy zastanowić się nad potencjalnym rozwojem wydarzeń, aby Apokalipsa przebiegła zgodnie z naszymi oczekiwaniami. - Myśli na głos, zastanawiając się nad kolejnymi wersetami. - Pierwszy z Jeźdźców nazywany jest zwycięzcą, bo dotarł do bram Niebios i rozpoczął rytuał, naruszając magię chroniącą to miejsce. Drugiemu przypisuje się skłócenie ludzi i wzrost wojen. Spanikowani ludzie mogą zacząć szukać winnych w drugim człowieku. Trzeci interpretowany jest jako głód, choć dzierżona przez niego waga zdaje się prędzej symbolizować sprawiedliwość, niż brak zapasów, choć i na tę opcję bym się nie zamykała. Śmierć zdaje się być oczywistą walką ostateczną, która wymagać będzie od nas największego z poświęceń. |
Wiek : 50
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : siewca historii magii
Aurelius Hudson
Nie jest teologiem, filozofem, ani nawet myślicielem. Jest księgowym, w głowie ma kalkulacje, liczby, inwestycje. Interesują go fakty - domysły i popuszczenia nie zawsze odnajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. Czując na sobie ciężar spojrzenia pani Padmore, ulega pokusie, jaka pojawia się na widok ciasto, dziękując jej za poczęstunek. Ciche, ledwo wyszeptane "przepraszam" autorstwa Winnifred z trudem odnajde drogę do jego uszu, ale w końcu wzrok skupia na studentce, która - jak mu się wydaje - boryka się obecnie ze dławiącym słowa w gardle stresem. Posyła jej ciepły uśmiech w ramach zachęty. Potokowi słów, jakie wypływają zarówno z ust Antoine'a i pani Marwood przysłuchuje się w ciszy. Odnotowuje spóźnienie Percy'ego; gdzie się podziewałeś?, chce zapytać, ale to nie czas, ani miejsca na demonstracje braterskiej troski, jednak, odkąd wrócił do miasta, starszy Hudson zachowuje się osobliwie i Aurel pielęgnuje w sobie obawę, że wróci do nałogu. Jedyne na co sobie pozwala w obecności tyle osób, to wymiana spojrzeń. Obiecuje sobie ,że potem zasypie go gratem pytań, teraz inne sprawy walczyły o ich uwag Jedną z nich były słowa pana Marwooda. Padają dwa znajome nazwiska. Najpierw pana Orestesa Zafeiriou; chciaż nie miał jeszcze okazji poznać go osobiście, słyszał co nieco o jego antykwariacie - Archaios i o rozległej wiedzy, jaką dysponował. - Słyszałem o panu Zafeiriou dużo pochlebnych opinii. Krążą pogłoski ,że greka nie jest mu zupełnie obca. - Dużo to być może za mocne słowa. Słyszał ich kilka, co nie zmieniała faktu, że mężczyzna pochodzenia Greckiego, znajduje się w kręgu zainteresowania Hudsona od dawna. Marwood właśnie je pogłębił. Potem pada kolejne. Roche Faust. Hudson czuje się w obowiązku, by zabrać głos. Zapewnić zebranych, że siewca iluzji, , pomimo wzbudzającego wątpliwości nazwiska, jest godny zaufania. - Poznałem Roche'a Fausta wiele lat temu, zanim wiarę przykułem w czyny. Konflikt, jaki poróżnił nasze rodziny, nigdy nie stanął na drodze naszej przyjaźni. Co więcej, przez wiele lat przebywał we Francji, więc śmiem wątpić, że wiara w Lilith zapuściła korzenie w jego umyśle, ale, pomijając te spekulacje, z czystym sumieniem mogę poręczyć, że jest to człowiek godny zaufania, któremu los przyszłych pokoleń nie jest obojętny. - Tymi słowami wyraża swoje poparcie dla Franka. Sam też ma swojego kandydata, ale na razie o nim nie wspomina. Pozwala zapaść ciszy. Trwa kilka chwil, bo głos zabiera inicjator spotkania - Gorsou. Aurelius skupia na nim swój wzrok, przez co żadna emocja, jakie pojawia się na twarzy mężczyzny, nie umyka jego uwadze. W tym ta jedna, głęboka zatopiona w skórze. Nie wie, o czym w tamtym momencie myślał Patron, ale myśli Hudsona wędrują w kierunku martwiej małżonki. Przyjmuje od panny Marwood egzemplarz pisma świętego. Obejmuje wzrokiem treść Apokalipsy według św Jana, chociaż w uszach nadal szumią słowa Gorsou. - Być może moje pytanie wyda się trywialne, w obliczu tych wszystkich słów, które do nas kierujesz, ale kiedy możemy spodziewać się "najazdu" kolejnego jeźdźcy? Da się oszacować, kiedy zostanie złamana kolejna pieczęć, czy jest to zupełnie losowy precedens? - I jak minimalizować wyrządzone przez magię szkody? Ile Saint Fall jeszcze zniesie? – Skoro już pojawił się temat kopalni – jak pewnie wszyscy się domyślamy, wejście do Piekła najprawdopodobniej ukryte jest w odmętach jej tuneli. Zgaduję wiec, że musimy tam zejść i je odnaleźć. Plotki pozostaną plotkami, dopóki nikt ich nie potwierdzi, lub nie zdemontuje – jest pierwszym chętnym. Nie mówi otwarcie, że już tam był, tamtego pamiętanego dnia, wraz z rodzeństwem. Nie mówi, co się wtedy wydarzyło. Nie mówi, że stracili z oczu ukochaną siostrą. Wszystko - każde te wspomnienia - trzyma pod sercem. O tym wydarzeniu przypomina mu atakujący go znienacka ból, koszmary i obsesyjne myśli. Czuje się tak, jakby zostawił tam cząstkę samego siebie. Jednak nie pozwala, by melancholia pochwyciła go w sidła dekoncentracji. Przytakuje słowom Gorsou. - Gdybyś potrzebował towarzysza podróży przy kolejnej ekspedycji - albo wsparcia finansowego, dodaje w myślach – jestem pod telefonem. Domyśla, że podróże, o których wspomina mężczyzna, nie maja charakteru rekreacyjnej wycieczki. Nie ma to żadnego znaczenia. Czyta rekomendowany fragment, jednak po lekturze żadne pytanie nie pada z jego ust. Apokalipsa jest wizją przerażającą, gorszą od perspektywy nagłej śmierci, ale Lucyfer podarował mu magię i napełnił wiarą. W ramach okazania mu wdzięczności Aurelius przysiągł mu lojalność. I ma zamiar dotrzymać tej przysięgi. Niezależnie od kosztów, jakie poniesie. |
Wiek : 38
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto, Saint Fall
Zawód : podróżnik, alpinista, buchalter
Antoine Maurice Rousseau
- Eros był grekiem! - nie uda mi się ugryźć języka, kiwnę głową w kierunku pana Marwooda - Był umiłowany przez starożytnych greków. Platon poświęcił mu jedno ze swoich najsłynniejszych dzieł, Ucztę. Ustami Sokratesa nazwał go Pierwszym Filozofem - pokiwam energicznie głową. Z zaciekawieniem przysłuchuje się słowom naszego przewodnika. Nie tylko dlatego, że przegapiłem sporo. Cała historia Erosa i Aradii uderza w jakieś czulsze struny mojego serca. Pomyśleć! Tak wielce kogoś umiłować by spędzić lata szukając sposobu na to, by oddać za tę osobę życie. To nie tylko piękna historia, ale również dowód na istnienie prawdziwie szczerych uczuć. Te, szczególnie pośród rodzin w Kręgu, często zdają się być jedynie interesem. I choć sam miałem szczęście wychować się w domu pełnym ciepła. Takim jak to spotkanie. Ze świeżym ciastem na stole, herbatą w kubeczku i doskonałym towarzystwem dookoła - Dziękuję Winnifred - uśmiechnę się do młodego dziewczęcia, sięgając po Biblię. Spotkałem się z nią kilka razy na zajęciach, zawsze podchodząc z dużą rezerwą. Nawet teraz, okładkę łapie za dwa palce, jakbym dotykał czegoś obślizgłego. Cały tom kłamstw. Przewertuję szybko przez kolejne rozdziały, dochodząc do pożądanego rozdziału - Pani wiedza jest zachwycająca - szepnie przez stół do Pani Marwood - Jest pani historykiem? - zainteresujęsię cicho, korzystając z chwili gdy jej córka rozdaje wszystkim pismo fałszywego boga - Z chęcią nachylę się z Panią nad wszystkimi pismami, szczególnie z tymi z wspomnianymi - łacina nigdy nie była moją dobrą stroną, nie będę kaleczył języka. Ale twarz rozjaśni mi się jeszcze bardziej. Nieczęsto zdarza mi się trafić w towarzystwo zainteresowane tym co mówię! - O tak, czy wiemy kiedy spodziewać się kolejnych jeźdźców? - zawtóruje przyjacielowi. Zanim wczytam się wersety - Koń barwy ognia - mruczę cicho do samego siebie… Gabriel zapewne odpowie mocnymi działami na podobne zagrożenie - Eros wzbił się na Pegazie do Niebios. I, jak rozumiem, ostatecznie oddał życie tu, w okolicy Hellrigde - zerknę na Judith i Sebastiana, którzy widzieli całe zajście - Co wydarzyło się przed jego śmiercią? Czy zdołał… osłabić niebiańskie zastępy swoim niespodziewanym atakiem? Jest nazywany Zwycięzcą - spytam, palcem stukając w odpowiedni werset. |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : dyktator smaku, arbiter sztuki, bywalec
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
W milczeniu słucha, bo chociaż rodzice zawsze zachęcali ją, aby zadawała pytania, to dociekliwość wymagała najpierw skupienia. Całokształt informacji jest dla niej nowych, przytłaczający swoją pilnością oraz abstrakcyjnością, chociaż Gorsou spokojnie tłumaczy każde zagadnienie i odpowiada na pytania. Nawet jej własne, choć to w perspektywie wszystkich innych, wydaje jej się teraz niedorzecznie głupie. Słucha jego odpowiedzi, posłusznie rozdając każdemu egzemplarz Biblii, traktując ją jak każdą inną książkę. Czytała ją — raz czy dwa — i chociaż pamięć ma dobrą, to jej treści nie spędzały jej snu z powiek. Zamiera w połowie gestu, gdy ojciec wspomina o kuzynach Zafeiriou. Ich angaż wydaje jej się niebezpieczny, ale czy tak samo nie maluje się udział jej rodziców w tym wszystkim? Gorsou jednak twierdzi, że ich działania — chociaż niebezpieczne — są konieczne dla większego dobra. Czyż nie tak samo argumentowali swoje działania podczas Uczty Ognia? Teraz wspomnienia tego wydają jej się wyblakłe i nijakie, ale wątpliwości wracają na nowo do jej umysłu. — Perseus jest... młody — mówi, co w jej ustach może zdawać się niedorzeczne, ale w większej perspektywie średniej wieku tutaj, z pewnością kluczowe. Wątpi jednak, aby ktoś zwrócił uwagę na jej słowa, więc w dalszym ciągu rozdaje każdemu egzemplarz, aż wreszcie siada na swoim miejscu z własnym, otwierając go tam, gdzie wszyscy inni. Wsłuchuje się w słowa matki, żałując, że nie wzięła ze sobą nic, aby zanotować to, co jest tu mówione. Nigdy nie była dobra z historii, ale potrafiła zapamiętać podstawowe fakty. — Koń barwy ognia — cytuje, palcem wodząc po treści rozdziału. — Jeśli mama ma rację, a drugi miałby skupić się na skłóceniu ludzi, mogłoby to odnosić się do podpaleń? Warto zwracać uwagę na raporty w tej sprawie. W szpitalu z pewnością byłoby słychać, gdyby podobna katastrofa miała miejsce w Saint Fall czy okolicach. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Skupieni i dążący do celu — pod rządami Lucyfera Kowen Dnia wiedział, że ustawione od lat przez Króla Piekieł zadanie, ostatecznie musi się dopełnić. Nawet jeśli miałoby być szalenie niebezpieczne. Gorsou upił łyk herbaty z filiżanki, jakby w istocie brał udział teraz w rodzinnym spotkaniu. Nawet jeśli przy stole nie rozmawiali o ślubie dalekich kuzynów albo wspominkach sprzed 14 lat. Gorsou widząc entuzjazm Antoine, gdy niemal podskoczył w trakcie rozmów o Erosie, nieznacznie tylko uniósł brew w ojcowskim rozbawieniu, lecz postanowił nie skomentować tego głośno. Zaangażowanie i głęboka wiara — to liczyło się najbardziej, a kiedy indziej oglądać te cechy, niż w szczerym zainteresowaniu filozofa? — Eros wykonał dużo, chociaż sądzę, że w obliczu całych Niebios było to ledwie namiastką zwycięstwa. Przed bramami zapanował chaos. Zabił zresztą świętego Piotra, widzieliśmy to w jego wspomnieniach — ta informacja mogła być nowa dla tych, którzy nie mieli wcześniej styczności z naukami kościołów katolickich i tych, którzy nie brali udziału w spotkaniu z Erosem w Wallow. — A to oznacza, że Niebo nie ma teraz swojego klucznika. Klucze natomiast — uśmiechnął się wyjątkowo szczerze i promiennie — należą do nas. Spadły na ziemię w trakcie ataków i udało mi się je zdobyć, ale to nie oznacza, że możemy teraz ot tak wejść do nieba i przejść przez jego bramy. Oznacza to, że są otwarte, że być może bylibyśmy w stanie się tam dostać niepostrzeżenie, ale to wymagałoby całkowitego poświęcenia. Śmierci. Sami więc wiecie, że nie będzie to możliwe. Gdy przyjdzie odpowiedni czas, gdy niebo będzie zamykać się i tracić wpływ na Ziemi — wtedy ich użyjemy. Na razie są bezpieczne, ale w niedługim czasie, będziemy musieli odpowiednio je schować. Gdzieś, gdzie nie dostaną się w ręce Gabriela, o ile wyśle kogoś po zgubę — wydawało się, że na ten moment nie było takiej groźby. Nikt nie powiedział, że Gabriel wiedział o zniknięciu kluczy. Nim Niebo podniesie się po ataku, musiało minąć trochę czasu. — Są też inne interpretacje, Esther. Między innymi takie, że drugi jeździec ześle wojnę na Ziemię. Niezależnie od tego, co myślą na ten temat chrześcijanie, jedyna wojna, jaka się rozegra, będzie bitwą o zwycięstwo Lucyfera nad Gabrielem. Po jeźdźcach, gdy wszystkie pieczęcie zostaną zerwane, przyjdą natomiast plagi. To wszystko nie będzie ledwie pyłem, jeśli Wrota Piekieł zostaną otwarte na oścież. Ostatnim podrygiem Niebios, które nie będą już miały na świat najmniejszego wpływu. Esther, Antoine, dobrze będzie mimo wszystko zbadać różne interpretacje. Wielu z tych uczonych za nic miało sobie Gabriela i jego nauki, a ich słowa mogą być dla nas bardzo cenne. Sprawdźcie to, długofalowo może przynieść nam to przewagę — oznajmił, jeszcze raz podkreślając, że chociaż będzie to cenną wiedzą, tak nie powinni całej swojej energii przeznaczać na jedną kwestię. Jeźdźców miało być czterech — treść była jasna. Teraz należało się skupić na drugim, czyli kolejnym nadchodzącym. Pytanie na ten temat zostało już zadane przez Aureliusa: — Odpowiedź jest bardzo prosta. Kolejny jeździec nadejdzie, gdy otrzyma swojego konia. Metaforycznie rzecz biorąc. Czyli — kiedy otrzyma wolność — wszystkie informacje, jakie Gorsou miał podać, mogły okazać się nowe, być może niespodziewane, choć ci, którzy umiejętnie poruszali się w historii świata i Upadłych Aniołów, mogli wkrótce zacząć domyślać się nadchodzącego z jego ust rozwiązania. — Apokalipsa nie była opisana tylko przez Erosa. Na całym świecie, w każdej kulturze, ktoś gdzieś wspominał o Apokalipsie. Wszyscy na pewno znacie historie ujęte w Księdze Bestii, które opowiadają nam o Upadłych Aniołach. Ci z pobratymców Lucyfera, którzy zostali przegonieni z Nieba, osiedlili się na Ziemi, zakładając tu swoje kościoły i religie. Dokładnie tak jak Eros. Wiecie też, że apostołki podążające za Aradią były córami tych Aniołów. Nefilim — tak jak Aradia, choć znacznie słabszych — przypomniał część historii całego świata czarownic, chociaż na pewno zebrani doskonale ją znali. — Szukałem długo, udałam się w różne zakątki świata i znalazłem rozwiązanie. Surtr. Przez Skandynawów nazywany bogiem ognia. Dzierży wielki miecz, a jego koń jest barwy ognia. O Surtrze też krążyły legendy wśród ludzi. Miał swoim mieczem zabić Freyra, innego z Upadłych Aniołów, co oznaczałoby Ragnarok. Koniec świata — spojrzał na każdego, lecz nie wysłuchał jeszcze pytań, mówiąc dalej: — Można go spotkać w Stanach od momentu historycznych najazdów wikingów na te ziemie. A teraz najciekawsza sprawa. Surtr był ostatni raz widziany kilka tygodni temu, niedaleko Maine. Od tamtej pory słuch o nim zaginął, jakby zapadł się pod ziemię, albo... ktoś go uwięził. Ktoś, kto próbuje powstrzymać co nieuniknione. Ktoś, kto próbuje błyszczeć jasnym światłem twórcy. Upadli Aniołowie działający wbrew władcy. Freyr, którego według legend Surtr ma zgładzić. Ten już od czternastego wieku opowiadał się za Gabrielem — Esther jako niebywała znawczyni historii, mogła już wcześniej słyszeć o tym fakcie, choćby w islandzkim Ögmundar þáttr dytts. — To on uwięził Surtra, bo boi się dopełnienia przepowiedni. Surtr nie miał kontaktu z Lucyferem od wieków i nie działa w jego imieniu, ale i nie opowiada się za Gabrielem. Odnajdziemy go i uwolnimy, by wypełnił swoją misję. Wtedy stanie się drugim jeźdźcem i z wdzięczności pójdzie za naszym Ojcem — skwitował, dając wszystkim czas na zrozumienie i przetrawienie tej wieści. — Aureliusie, twoja wiedza i umiejętności będzie niezbędna, również w tym zadaniu. Masz rację. Przyjdzie moment, gdy udamy się do Wrót Piekieł. Wiem, o co chcecie spytać — Gorsou albo znów tak dobrze czytał myśli, albo zwyczajnie znał się na ludziach. — Czy wiem, gdzie są Wrota? Nie. Wiem, że są ukryte i wiem, że otworzyły się szerzej, co zatrzęsło ziemią w Cripple Rock. Tunele, które odsłoniły wstrząsy — myślę, że tam czeka rozwiązanie tej zagadki — dopowiedział. — Musimy skupić się na Surtrze. Musimy uwolnić go, by stanął po stronie Lucyfera. Nie jestem pewien, gdzie się znajduje ani czy istnieje w naszym wymiarze, ale jest zamknięty i pozbawiony swoich mocy. Forma klatki, w której przetrzymuje go zdrajca Freyr, to enigma. Musimy być gotowi na wszystko — musimy. — Jeśli nam się powiedzie, Surtr opowie się za Lucyferem. Jeśli Surtr opowie się za Lucyferem, będziemy krok bliżej do wiecznego zamknięcia Niebios i uwolnienia magii, tak by nikt już nie musiał cierpieć bez niej. Piekło i Ziemia złączą się w jedność. Nie będzie bólu i trosk, tylko On. Jeśli chcecie omówić swoje misje fabularne w ramach wydarzenia Biada ziemi i biada morzu, teraz będzie na to odpowiedni moment. Chcę was również poinformować, że terminy skończenia misji zostaną wydłużone do połowy listopada (aktualizacja w tym temacie pojawi się wkrótce). Jeśli o kimkolwiek zapomniałam i nie odpowiedziałam na jakieś pytanie, proszę mnie pingnąć w prywatnej wiadomości. Równocześnie, dla porządku zebrania i wydłużających się postów, przechodzimy z tematami dalej - od ostatniego akapitu mg. Mapka: Termin wydłużony ze względu na nieobecność Mistrza Gry. Przez ten czas macie moment dla siebie, by ustalić swoje działania w trakcie misji fabularnych, do czego Gorsou nie będzie wam potrzebny. Termin: sobota (16.09) do 22:00. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Moje pytania zostały zaspokojone, ale pojawiły się nowe. Efez, Smyrna, Pergamon, Tiatryna, Sardowie – czy Sardynia?, Filadelfia i Laodycea. To wszystko brzmiało jak prehistoryczne miasta. Nie mogę powiedzieć dokładnie, co gdzie leży i czy w ogóle gdzieś jeszcze leży. Musimy znaleźć kogoś, kto będzie taką wiedzę posiadał. Mimowolnie spojrzałam na Esther, zastanawiając się, czy gdzieś poza datami związanymi z magią kryją się też informacje na temat położenia tych miast. Ja sama – w życiu bym do nich nie trafiła. — Wszystko ładnie pięknie, ale ktoś w ogóle kojarzy te nazwy? Wie, gdzie te miasta leżą? Efez, nie słyszałam czegoś takiego nigdy w życiu na geografii. Może nas uczą innej wersji – rozkładam ręce, patrząc po każdym ze zgromadzonych, włącznie z Gorsou. Może on będzie wiedział. Ja nie miałam tej informacji, nie miałam więc szans. W dalszej części siedziałam dziwnie milcząca. Próbowałam sama przeanalizować dane, które dopiero porządkował mi Gorsou. Wiedza, którą posiadaliśmy wspólnie, w miarę układała puzzle, ale była to układanka wyjątkowo trudna, chaotyczna i stworzona z części, które mnie przerastały. Nie lubiłam tego, ale zdaje się, że najbliższy czas będę musiała spędzić z jakimiś książkami, żeby podreperować stan swojej wiedzy, szczególnie religijnej. Patrzyłam po reakcjach innych członków Kowenu i zastanawiałam się – czy tylko ja jestem tutaj w pełni rozumowania. No, i może jeszcze Winnifred, sądząc po jej zadanym pytaniu. Wszyscy cieszyli się, jakby się zbliżały Narodziny Aradii, tymczasem, kurwa, idziemy na wojnę z osobowościami o wiele potężniejszymi od nas. Potworność, którą zobaczyłam tamtego dnia na własne oczy, wystarczająco wyryła mi się w pamięci. Wiedział o tym tylko Verity i jeden z Hudsonów – to znaczy, o konsekwencjach tego spotkania. O tym, co działo się w mojej głowie, nie dowiedział się żaden. Darowałam sobie tymczasowo zwrócenie na to uwagi i przyjęłam Biblię, którą rozdawała Winnifred. Spoglądając w treść Apokalipsy, miałam tak samo wiele pytań i wątpliwości, jak przed tym, nim ją przeczytałam. Teraz, patrząc po ostatnich wydarzeniach, łatwo dało się zinterpretować treści z pierwszym jeźdźcem. Zwycięzca na białym koniu. Kim był jednak Baranek? Zakładając, że to chrześcijańska treść, to zapewne miał być syn Gabriela. Ale żyjemy w innej rzeczywistości, w prawdzie. Czy możliwe, że owym „Barankiem” miał być nasz Ojciec, Lucyfer? Za jego sprawą to wszystko się dzieje. On musi prowokować każde ze zdarzeń. Drugi z jeźdźców wyglądał na ucieleśnienie wojny. Trzeci – głodu, a czwarty – ostatecznej śmierci. Czy naszej? Spojrzałam mimowolnie na Sebastiana, z jakiegoś względu nagle myśląc, że nie chcę jeszcze odwiedzać Lucyfera i z nim żyć wiecznie. Mam jeszcze tutaj niedokończone interesy. Mam zamiar brać udział w jego bitwie, ale poza tym, że jestem jego mieczem, mam także własne życie. Na którym, z jakiegoś powodu, nagle zaczęło mi z powrotem zależeć. Siedzę, pogrążona w myślach, aż do momentu, w którym Rousseau zwraca się bezpośrednio do mnie, lub do Sebastiana. Patrzę przez chwilę na niego, później na Verity’ego, nim krótko i zwięźle odpowiadam: — Nim został zabity i strącony z Nieba ponownie, udało mu się zabić kilku pomocników Gabriela. W tym bezimiennego anioła, który Gabriela chciał ostrzec. A potem zawtórował mi Gorsou i aż spojrzałam na niego ze zdumieniem. Chociaż sama widziałam wspomnienia Erosa, nie potrafiłam połączyć, a może po prostu nie zapamiętałam momentu, w którym to święty Piotr miałby być zabity. Kolejnym zaskoczeniem jest dla mnie wiadomość, że Gorsou ma klucze do nieba. Jakimś cudem je znalazł i przechwycił. Jak? Gdzie spadły? Jakim sposobem, skoro chwilę później byliśmy świadkami śmierci Erosa i on był tam razem z nami? Czy na pewno są bezpieczne? — Czy ci… drudzy, kimkolwiek oni są, nie będą chcieli ich ukraść? – Skoro mamy taką przewagę, musimy ją ochronić. – Mówiłeś, że nie są nam przychylni. Kim oni są i czego chcą? Powinniśmy coś tak cennego jak klucze do Niebios ukryć gdzieś, gdzie się tego nie spodziewają. Widzieli mnie, Verity’ego i Hudsona. I Ciebie. Może trzeba je ukryć gdzieś, gdzie będą w miarę bezpieczne. – Mimowolnie spoglądam w stronę Esther, Franka i Imani. Jeśli gdzieś miałyby być bezpieczne, to Marwoodowie byli najbardziej niepozorną figurą, u której sama bym nigdy niczego nie szukała. Kto by pomyślał, że to oni kryją największy, być może, skarb, jaki posiadła ludzkość? Poza Gabrielem mieliśmy więc jeszcze jednego wroga, o którym, jakimś cudem, nikt jeszcze nie wspomniał, jakby zgromadzenie, które ujrzeliśmy po drugiej stronie zagajnika, rozmyło się we wspomnieniach każdego ze świadków. Zaskakuje mnie także informacja o kolejnym Jeźdźcu Apokalipsy. Gorsou musiał wiedzieć więcej niż my wszyscy razem wzięci, bo to wręcz niemożliwe, aby z taką łatwością namierzył kolejną istotę. Imiona przez niego wymienione nic mi nie mówiły, ale już pochyliłam się nad stołem, zamierzając pytać, gdzie może przebywać obecnie Surtr. Tylko tyle, że nie wiadomo. — Gdzie ostatnio był widziany konkretnie? – Nie będę chodzić po całym stanie i bawić się w Indianina, szukając śladów. – Czy ktoś usłyszał o jakiejś anomalii w stanie? – poza dziwnymi Łosiami biegającymi po Cripple Rock, ale nie wiem, czy to w ogóle jest jakkolwiek związane. – Oraz, kim, do cholery, jest Freyr? – Nie znam mitów innych krajów, toteż z jakiegoś powodu mój wzrok pada na Esther, jakby miała mi objawić cząstkę piekła. – Skoro go uwięził, będzie go pilnował. Musimy wiedzieć, z czym walczymy, oraz jakie ma słabości. Albo jak go chociaż wywabić z miejsca… no i gdzie mógł ukryć Surtra. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Imani Padmore
ANATOMICZNA : 2
NATURY : 20
POWSTANIA : 7
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 13
TALENTY : 10
Ucieszył ją mocno fakt, że nadchodziło to, co zostało przepowiedziane przez ich pana. Jednakże mocno zmartwiły ją wątpliwości jej towarzyszy - chyba głównie dlatego, że sama zwątpiła czy powinni to robić, gdy usłyszała o ofiarach. Zaraz jednak odsunęła od siebie tę myśl. Lucyfer w końcu nie zdecydowałby się na nic, co nie było konieczne dla dobra świata. A to było, by odsłonić niemagicznym jego prawdziwą naturę i podarować im coś, o czym jeszcze nie wiedzą, jak bardzo tego potrzebują. - Czy da się ograniczyć liczbę niewinnych ofiar? Zabezpieczyć niemagicznych i nieświadomych magicznych? - spytała Gorsou, łudząc się, że da się w tej kwestii coś zrobić. Cokolwiek. Głównie jednak odpłynęła we własne myśli, przysłuchując się sugestiom, rozmowom, teoriom oraz razem z resztą kartkując książkę. Zastanawiała się czy wątpliwość, która ją naszła po usłyszeniu o ofiarach nie była zbytnią wątpliwością w sprawę, której powinna się wstydzić. W końcu to od zawsze było oczywiste, że nic nie przychodzi łatwo. A szczególnie tak wielkie sprawy wymagając poświęceń. Z drugiej podobno to właśnie wątpliwości wskazują na fakt, że się wierzy, i to nie bezmyślnie, więc może nie powinna być dla siebie taka ostra w wewnętrznej krytyce. Poczuła się też nagle bardzo, bardzo głupia, kiedy wszystkie kawałki dzisiaj objawionej układanki zaczęły ją przerastać. Nie chciała jednak tym martwić reszty. Napiła się herbaty, sięgnęła po ciasto, słuchając słusznych pytań Judith i poczuła się lepiej. Na tyle lepiej, że zdobyła się ponownie na lekki uśmiech. Martwiło ją, jak streści to wszystko Joemu. - Co możemy zrobić teraz, by sobie pomóc w tej misji? Najlepiej coś, co można zrobić na miejscu - spytała, próbując prawie desperacko uporządkować mętlik we własnej głowie. W końcu w domu też czekało na nią sporo porządków, także w zaplanowanych grafikach na najbliższe dwa tygodnie. |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : gospodyni domowa, pomaga mężowi
Aurelius Hudson
Ostatecznie przegrywa z pokusą i w zupełnej ciszy, bez nawet pojedynczego mlaśnięcia, konsumuje słodkość upieczoną przez panią Padmore. Na końcu języka tańczy "smakuje, tak jak wygląda", ale gryzie się w niego w ostatniej chwili. Nie zjawił się tu, by degustować wypieku pani Padmore i popijać ją herbatą serwowaną przez panią Marwood, chociaż właśnie to robi. Przeciera materiałową chusteczka kącik ust. Słucha i notuje w głowie najważniejsze, umykające spomiędzy warg Antoine fakty. Pytanie zadane przez Winnifred budzi i jego ciekawość. Teraz, kiedy pojawia się wzmianka o szpitalu, przypomina sobie, co takiego studiuje latorośl Marwood. Widocznie - niebawem - personel pobliskiego szpitala powiększy się o obiecujący nabytek. Jej poszanowanie do życia jest godne podziwu. Głos zabiera Gorousu i pomimo iż aurelisowe myśli w dalszym ciągu lawirują ku kopalni, słowa mężczyzny odnajdują drogę do jego uszu. Nie analizuje ich zdania po zdaniu. Filtruje informacje, by wydobyć z jego rozbudowanych wypowiedzi, co najważniejsze fragmenty. Nie przypuszczał, że poza mitologią grecką, będzie w to wmieszana także skandynawska. Ma o niej mgliste pojęcie, chociaż słowo "Ragnarok" nie jest mu zupełnie obce. Nie muzę sobie przypomnieć, skąd je kojarzy. Niestety nie miał dotychczas sposobności, by odwiedzić najbardziej wysunięty na północ skrawek Europy. Przytakuje słowom mężczyzny. W brązowych oczach odbijają się refleksy determinacji, a więc też niema deklaracja: pójdę wszędzie tam, gdzie skierują mnie słowa Władcy Piekieł. Poszedłby za nim nawet na dno, chociaż w tym wypadku dnem, bo niżej nie można upaść, było Nieba - ufnie, bez strachu o swoje życie. - W Turcji - odpowiada Judith, z lekkim uśmiechem na ustach. Był w Efez lata temu. Zafundował sobie taką wycieczkę z Milicent zaraz po zakończeniu studiów. Tam, w ruinach dawnych cywilizacji, zapisane na kartach historii dzieje odżywają na nowo. Słyszał jej echo w każdym podmuchu wiatru i czuł w każdym wdychanym do płuc haustem powietrza. – To starożytne miasta, obecnie skanseny historyczne, ale, co ważniejsze, są też obiektami religijnymi. Przykładowo Efez jest popularnym celem chrześcijański pielgrzymek, ale to nie czas, ani miejsce na wykład historyczno-geograficzny. Jeżeli chcesz pogłębić swoją wiedzę na ich temat, mogę podesłać ci kilka książek. Domyśla się, co otrzyma w ramach odpowiedzi - mordercze spojrzenie numer siedem, osiem lub dziewięć. Och, gdyby spojrzenie mogło zabijać, Judith już dawno byłaby seryjną morderczynią i miałaby na sumieniu kilkanaście niewinnych ofiar swojego gniewu. - Nad Moosehaead przez kilka dni unosiła się gęsta mgła – przypomina sobie o tym fakcie. – Nad jeziorem, nie browarem - dodaje, uświadamiając sobie, że ten fakt nie musi być dla wszystkich tak oczywisty, jak dla niego. – Myślisz, Gorsou, że możemy powiązać ją ze sprawą zaginięcia Surtra? Nie zdaje więcej pytań. |
Wiek : 38
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto, Saint Fall
Zawód : podróżnik, alpinista, buchalter
Esther Marwood
NATURY : 18
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 166
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 25
TALENTY : 9
Upija kolejny łyk gorzkiej herbaty i w milczeniu analizuje słowa wszystkich zebranych. Przesuwa wzrokiem po każdym z wojowników Armii Lucyfera i aż serce rośnie na myśl, że są zaangażowanymi i oddanymi sprawie ludźmi. W tak decydującym momencie istotne jest działanie, zwarta grupa nastawiona na walkę o swoje przekonania, o prawdę. - Zgadza się, nauczam w szkółce kościelnej, historia jest moją pasją - odpowiada pogodnym tonem Antoine, czując, że z młodym kawalerem znajdzie nić porozumienia. Unosi wzrok na Gorsou i kiwa mu głową w ramach zgody. Nie ma powodu, by sprzeciwiać się Prefektowi, bo ten ma u niej pełne uznanie. - Sięgniemy do różnych interpretacji końca świata. Czeka nas sporo pracy - zwraca się ponownie ku Rousseau ściszonym głosem. Mimo iż już teraz ma wiele obowiązków i z trudem wyrywa skrawki codzienności, wysupła także te kilka dodatkowych godzin na analizę ksiąg. Nie dziwi się wcale, słysząc o przejętych przez Prefekta kluczach. Wierzy, że w jego rękach są najbezpieczniejsze i nawet nie śmie proponować tu żadnych zmian. Unosi wzrok na Judith, dziwiąc się trochę propozycji, ale ma świadomość, że kobieta jako pracownik Czarnej Gwardii ma znacznie szerszą wiedzę w kwestii bezpieczeństwa, więc i tu nie zamierza interweniować. Kiwa głową na odpowiedź Aureliusa, przytakując jego słowom. Opowieści o jego podróżach i szerokiej wiedzy nie są przesadzone. Esther zdejmuje okulary i kładzie je obok książki. - Frejr to także jeden z bogów mitologii nordyckiej. Był posiadaczem Skidbladnira, magicznego miecza, który oddał w zamian za miłość Gerd. Wspomina się, że kiedy Ragnarok nadejdzie, Frejr będzie bezbronny. Jego miecz traktowany jest jako istotny element przyszłego upadku i zniszczenia świata - wyjaśnia pokrótce, przenosząc wzrok na Gorsou - W przepowiedni tej ostatniej bitwy Sutr zostanie zwolniony z Muspelheim, krainy ognia i żaru, i wkroczy na pole walki z potężnym ogromnym mieczem. Marwood od zawsze wie, że te wszystkie historie mają zbyt wiele ze sobą wspólnego, by postrzegać każdą z osobna zbyt dosłownie. Dopija zawartość swojego kubka i matczynym odruchem rozgląda się za Winnifred, by sprawdzić czy z córką wszystko w porządku. Wiele przeszła w ostatnich wydarzeniach, prowadzone tu rozmowy musiały wywierać na nią wpływ. - Niepokoi mnie pewna sprawa. Matka jednego z moich uczniów, o której niegdyś myślałam, że jest godna zaufania i powierzenia prawdy, zaczęła się zachowywać dziwnie, wręcz agresywnie wobec swoich sąsiadów. To dla niej niespotykane zachowanie, każdej mszy widzę ją w pierwszym rzędzie. Pozwoliłam sobie nie wzywać oficjalnych służb. - Spogląda po Judith i Sebastianie. - Chciałabym udać się do niej wraz z Imani, która także ją zna. Poznać przyczynę tej nagłej zmiany i dowiedzieć się, czy stoi za tym coś więcej. - Przenosi wzrok na panią Padmore. To o tej sprawie wspominała, kiedy zagadnęła ją w drodze na dzisiejsze spotkanie. Potrzebuje pomocy kogoś takiego, jak ona. |
Wiek : 50
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : siewca historii magii
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Całe życie przykładał się do studiowania Księgi Bestii. Pojmować ją w pełni, tak jak należy, zaczął wtedy, gdy przygotowywał się do święceń kapłańskich. Był młody i głupi, miał wtedy wrażenie, że wszystko, w co wierzy, nie ma już przed nim żadnych tajemnic. Oczywiście tak nie było, ludzie potrafili poświęcić całe swoje życia studiowaniu tego jednego tematu, a ten i tak wciąż skrywał przed nimi drobniejsze i bardziej znaczące tajemnice. Sebastian znał swoją wiarę wystarczająco dobrze, by móc dzielić się wiedzą, ale nie jest to czas i miejsce, gdy powinien stawiać się w roli mentora. On również czytał Biblię. Ba, jako Wywiadowca przenikał do struktur katolickich i musiał krakać jak wrony, pomiędzy które się zakradł. Ten okres w swoim życiu rzadko wspominał. Niemal nigdy. Ten czas wolałby wykreślić, a jednak wiedza, którą wtedy zdobył, pozostaje z nim do dziś. Wciąż jednak nie ma zamiaru zabierać głosu, bo teraz już nie jest tamtym przemądrzałym gówniarzem, który pozjadał wszystkie rozumy. Teraz ma w sobie na tyle dużo pokory, by wiedzieć, że inni również mają mądre rzeczy do powiedzenia. Nie tylko mądre, ale i takie, o których Sebastian nie ma pojęcia. W Kowenie Dnia są osoby o wielkiej wiedzy i różnych specjalizacjach, a Verity z wewnętrznym zadowoleniem i spokojem słucha tego, co mają do powiedzenia, bo zaakceptował już fakt, że człowiek uczy się całe życie. A on uczy się chętnie, szczególnie wtedy, gdy chodzi o sprawy Lucyfera. Zresztą, nigdy nie był dobrym mówcą. No, może kiedyś. Ale teraz, po tych wszystkich latach, tak nasiąkł nawykiem do lakonicznych wypowiedzi, krótkich rozkazów i zwięzłych, treściwych raportów, że nie byłby w stanie opowiadać o czymś tak, jak robią to jego towarzysze. Wchodzi więc w rolę słuchającego, notując w głowie wszystkie informacje, które przelewają się przez pokój, a tych nie brakuje. Sebastian nie ma w sobie wątpliwości, które wybrzmiewają z pytań niektórych zebranych tu osób. Czy to będzie bezpieczne, czy są godni, czy to w ogóle realne? Kimże jest, by wątpić w wolę swojego Stwórcy, Ojca i Pana? To oni zostali wybrani, by stanąć przed jego obliczem, by z jego własnych ust usłyszeć, do czego są zdolni, to on sam nadał im sens, zapowiadając, że pomogą mu w zalaniu świata magią, w zjednoczeniu wszystkich ludzi w jedynej słusznej wierze i rozpowszechnieniu dobroci, która spłynęła na nich za sprawą najwyższych istot piekielnych. Dadzą radę, bo Lucyfer powierzył im to zadanie, a oni nie mają innego wyjścia, jak tylko je wypełnić. Kto dba o to, czy to będzie niebezpieczne? Ile osób umrze po drodze? Ile bliskich stracą? Jak mało ważne jest to w obliczu powstania nowego świata, świata pod pieczą Lucyfera! Strach wydaje się Sebastianowi niedorzeczny. Ale Sebastian nigdy nie miał w sercu miejsca na nikogo prócz Lucyfera. Miłość do rodziny przybierała inną formę, przelotne miłostki do kobiet nie miały znaczenia, miłości rodzicielskiej nie dane mu było poznać. Jest w stanie poświęcić każde życie, łącznie ze swoim, w obronie wartości swojego Pana. Nie wie jeszcze, jak bardzo wszystko się zmienia, gdy zna się te wartości, które poznali inni tutaj obecni. I nie może mieć pojęcia, że to ledwie wyczuwalne ukłucie, gdy zerka na Judith, może zmienić się w duszący ból i wewnętrzne katorgi, gdy przyjdzie ich czas. Wybrali sobie zły moment. Apokalipsa nie sprzyja kiełkującemu uczuciu. Ale tego jeszcze nie wie. I teraz nie liczy się nic prócz tego, że są tak blisko. Otwarcia wrót Piekieł, przysłużenia się Lucyferowi, podzielenia się magią z resztą świata. Entuzjazm rozpiera go od środka, nawet jeśli z zewnątrz pozostaje surowym posągiem wykutym w skale, milczącym i poważnym. Przepełniające go szczęście zdradza jedynie cień błogiego uśmiechu. To się dzieje. W końcu. Gdy czyta rozdział wskazany przez Gorsou, czuje dreszcze przeszywające każdy skrawek jego ciała. Trudno mu się skupić, bo choć wczytuje się w słowa, które już od dawna zna, jego ciało rwie się do działania, jego umysł jest już wyobraźnią przy kolejnym jeźdźcy, a sekundę później przy otwieraniu wrót Piekła. Całym sobą czuje napięcie, którego tłumienie pochłania większość jego energii. Dzieje się. Dzieje się. Przecież to właśnie po to, to dla tego dnia, który nadchodzi, żyje. Pan jest łaskaw, skoro to wszystko ma się wydarzyć właśnie teraz, za życia Sebastiana. Po trzystu latach, właśnie teraz. Jego życie nigdy nie było piękniejsze. Są tu osoby, które przede wszystkim sprawdzą się, zdobywając wiedzę, odkopując karty historii i ukryte znaczenia. Ale Sebastian widzi się prędzej jako narzędzie, które tę wiedzę przekształci w czyn. Dlatego, choć słucha uważnie wszystkich wymienianych informacji, z podskórną niecierpliwością czeka na finał obrad, na ten moment, gdy dowiedzą się co dalej. Co robić, by ziścić przepowiednię Lucyfera, bo jest gotów do działania bardziej niż kiedykolwiek. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim przewija się znane Sebastianowi nazwisko. Na wspomnienie kuzyna reaguje drobnym uśmiechem. Roche Faust w Kowenie Dnia. Matka Sebastiana jest z Faustów, ale to właśnie ona wprowadziła Sebastiana do Kowenu wiele lat temu i choć jest już zbyt słaba, by móc uczestniczyć w spotkaniach, to nie brak jej miłości do Stwórcy i wierności, którą przelała w syna. Nazwisko Roche’a nie przeszkodzi mu kochać Lucyfera tak, jak robi to matka Sebastiana. Wszyscy skupiają się na kolejnym jeźdźcy i słusznie, że tak się dzieje. Po głowie Sebastiana kotłuje się jednak jeszcze jedna nierozwiązana kwestia. Co z tymi, którzy będą chcieli im przeszkodzić? Grupa ludzi, która również przyglądała się pogrzebowi Erosa. Kim są? Nim zdoła zadać pytanie, robi to za niego Judith. – Będziemy musieli walczyć o wolność Surtra. Czy oznacza to także walkę z naszymi pobratymcami? Jeżeli mają nam przeszkodzić, oznacza to, że będą chcieli zapobiec uwolnieniu jeźdźcy, czy nie tak? – Wie tyle, że druga grupa to również czarodzieje. Spotkał jedną z tych osób zaledwie przedwczoraj. Walka z aniołami, z własnym strachem, patrzenie na śmierć bliskich – to jedno. Ale zabijanie swoich, innych dzieci Aradii, to co innego. Nie jest to coś, co mogłoby mu przeszkodzić w misji powierzonej przez Lucyfera, bo zabije dla niego każdego, jest to jednak zdecydowanie kwestia, która martwi Sebastiana najmocniej. To krew, której już nie zmyje ze swoich dłoni, nawet jeśli będzie ją nosił godnie i ku chwale Lucyfera, który musi zatriumfować. Za wszelką cenę. Gdy Esther wywołuje Imani, Sebastian również przypomina sobie o pewnej niepokojącej sprawie. I on także pomyślał o pani Padmore jako potencjalnej pomocy. Są tu też inne osoby, które mogłyby być zainteresowane sprawą, dlatego wykorzystuje moment, by również wspomnieć o tym, co nie daje mu spokoju. – I ja także chciałbym prosić cię o pomoc, Imani. Pogrzeb Erosa widział postronny człowiek ze zbyt długim językiem. Potrzebuję kogoś, kto wzbudzi zaufanie w ludziach, by wybadać, ile wiedzą ci, którzy go słuchali, czy w to wierzą i by zapewnić ich, że to tylko paplanie szaleńca. – Oczywiście to miałoby być zadanie Imani, która choć może mieć pewne problemy ze zjednaniem ludzi przez swoją karnację, to finalnie zawsze znajduje sposób na zdobycie ich zaufania i przekonanie do siebie. Nie zna drugiej tak ciepłej, sympatycznej i zrzeszającej serca osoby. Kogoś takiego właśnie potrzebuje, by dotrzeć do wieśniaków. Kogoś, komu zaufają i kogo dopuszczą do siebie. Moment później patrzy po zebranych, układając się wygodniej na krześle. – Ja zajmę się uciszeniem faceta. Nie będę upiększał – należy doprowadzić do jego śmierci, to najbezpieczniejsza droga, by chronić kowen. Jest uważany za szaleńca, chciałbym więc, by jego śmierć wyglądała na działanie szaleńca. Zabójstwo w obronie własnej lub upozorowane samobójstwo. Zadbam o to, by Gwardia nie interesowała się tym zbyt mocno, ale mogę potrzebować pomocy przy realizacji planu i pozbyciu się ciała. Jacyś zainteresowani? – Uśmiecha się lekko, jakby opowiadał o wczorajszej kolacji i wytworności jej dań. Śmierć dość szybko przestaje ruszać gwardzistów. Inaczej nie byliby tak skuteczni. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor