First topic message reminder : BOCZNE ALEJE Tuż na granicy Deadberry znajdują się Boczne Aleje, przez wielu nazywane ziemią niczyją. Przylegają bezpośrednio do barier wyznaczających granicę pomiędzy magiczną i niemagiczną częścią Deadberry; być może dlatego nikt nie poświęcał im szczególnej uwagi, co sprawiło, że nie grzeszą urodą. Boczne Aleje to miejsce zamieszkania biedniejszej części magicznej społeczności - uliczki są tu zdecydowanie mniej zadbane, kamienice niższe i nie tak reprezentacyjne jak te, które odnaleźć można przy Głównej Ulicy. Również prowadzone tutaj biznesy nie są tak lukratywne, przyciągając wyłącznie specyficzny rodzaj klienteli. Rytuały w lokacji: rytuał skonfudowanego, rytuał wykluczenia (moc: 127) [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon 2 Paź - 22:57, w całości zmieniany 2 razy |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Policjant błądził spojrzeniem po pustej przestrzeni, a niewidzialne klocki próbowały znaleźć miejsce w jego główce. Nie był pierwszej mądrości, to było widać od razu i nawet jeżeli wierzył w waszą opowieść, zaakceptowanie czegoś tak absurdalnego wymagało u niego o kilka chwil więcej, niż człowiekowi z umiejętnością łatwej adaptacji. Westchnął, grzebiąc pospiesznie w papierach Dominica i ze znudzeniem wciskając mu w dłonie jego dokument tożsamości. Nie byliście dla niego nikim ciekawym. Ciekawym, to znaczy poszukiwanym. Albo ważnym. Gdybyście byli ważni, krawężnik najpewniej waliłby teraz głową w… no, krawężnik, byleby tylko właściwie zasygnalizować swoje oddanie. Teraz pozostało mu jedynie uważnie odnotowywać wszystkie zaserwowane mu przez was szczegóły. - Stragan, znika, średni wzrost, siwy, złoty ząb… - kiedy wyjął swój niewielki notesik, zaczął gadać do siebie podczas pisania. - Hę, złoty ząb? Zaskoczył dopiero po chwili, a brwi poszybowały mu pod sam skraj nakrycia głowy. Coś kotłowało mu się pod czaszką, najwidoczniej potężnie walcząc o dominację z potrzebą powrotu do pełnego świętego spokoju patrolowania ulic. Przegrało, zauważyliście to od razu, kiedy z rozmachem zamknął kajecik i wsunął go do kieszeni na piersi. Może to wspomniane ptasie mleczko obudziło w nim chęć na garść słodkości i potrzebę odpuszczenia wam tego przesłuchania? A może po prostu doszedł wreszcie do wniosku, że nie będzie z tego ani szalonego pościgu, ani barwnego raportu, a jedynie kolejne zawracanie gitary szefowi, od którego dostanie kolejne pouczenia na temat legitymowania poważanych i zasłużonych mieszkańców, kiedy zbrodnia tak po prostu spacerowała ulicami tuż za rogiem. - Dobra, idźta w swoją stronę, Orlovsky - zdecydował, mierząc was ostatnim, oceniającym spojrzeniem. - Tylko bądźta łaskawi nic tutaj nie nawywijać, bo tera wiem ktośta za jedni. Jak gdyby w czymkolwiek miało mu to pomóc… a jednak groźba rzucona, pałecjanckie sumienie czyste. Stukot ciężkich butów na nierównej kostce odprowadził mężczyznę poza wasze pole widzenia. | zt dla Zjawy |
Wiek : 666
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Orlovsky przetarł oczy w nadziei, że to mu w czymkolwiek pomoże. Czuł się tak, jakby łyknął jakiś kwas i wcale nie mógł dziwić się policjantowi, że wziął jego i Castora za naprutych. Sam by pewnie w pierwszej chwili nie uwierzył w taką bajeczkę. - Charlie, chyba będę... - Dominic był na twarzy lekko zielony; odcień wpadał mniej więcej pomiędzy miętowy, a sinokoperkowy róż. - Błagam cię, tylko nie... - zaczął zabierając od mundurowego dokumenty kolegi. Castor odwrócił się na pięcie i torem zygzakowatym, aczkolwiek na upartego w linii prostej (szerokiej), popędził w kierunku najbliższego kosza na śmieci. Sam przełknął ślinę chcąc usilnie uniknąć takiego samego losu. Dali się zrobić, nabrać jak dzieci. - Tak, tak - pokiwał głową powstrzymując kolejną falę nudności gdy kolory kolejny już raz zaczęły zamienia się miejscami. - Złoty ząb. Widział, jak mężczyzna się gorączkowo zastanawia; może jednak też go gdzieś widział i jest w stanie skojarzyć, gdzie mógł się udać. Nie mógł się przecież zapaść pod ziemię. Nadzieja na to jak szybko przyszła, tak szybko zniknęła, gdy w oczach policjanta zobaczył ulatującą gdzieś daleko myśl. - Dobrze - westchnął ciężko przyciskając palce do wewnętrznych kącików oczu. - Idziemy prosto do domów... albo gdzieś... Sprawa była przegrana, a on i Dominic musieli znaleźć jakąś ławkę, żeby spróbować przeczekać niespodziewane efekty własnego łakomstwa. Najwyżej po prostu na tej ławce umrą, a Gwardia po prostu wieczorem znajdzie ich zwłoki i odeśle je na badania, albo od razu postanowi je zgubić. Przynajmniej jego. Charlie Orlovsky, umarł od zjedzenia zaczarowanej czekoladki. Niech spoczywa w spokoju, bo na nic więcej nie może liczyć. Powolnym krokiem, całkiem niepewnym, oddalili się wraz z Castorem w stronę najbliższej ławki. zt. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor