First topic message reminder : Tereny łowieckie Ciągnące się przez niezliczone hektary lasów Cripple Rock tereny łowieckie należące do Carter's Wilderness Mastery to istna gęstwina. Tereny łowieckie są naturalnym i sztucznie zasiedlanym przez Carterów siedliskiem dla wielu gatunków zwierząt, takich jak łosie, jelenie, sarny, dziki, czy wilki. Można tu też spotkać pospolite zające albo lisy, a także groźniejsze magiczne bestie (chociaż rodzina utrzymuje, że nie ma pojęcia, skąd w ogóle się tam biorą). Teren jest otwarty i nieogrodzony, ale pozostaje pod stałą pieczą Wilderness Mastery, a wejście na niego bez zgody rodziny może wiązać się z przykrymi problemami. Najbardziej ryzykowne wydaje się postrzelenie... W końcu z dużej odległości nie każdy myśliwy rozpozna człowieka. Rytuały w lokacji: echa przestrzeni [moc: 46]* urodzaju [moc: 80]* ruchomego piachu [moc: 39]* szepcza [moc: 45]* urodzaju [moc: 66]** * Rytuał obejmuje obszar na terenach świeżo posadzonych drzew. ** Rytuał obejmuje okolice zniszczonej roślinności. Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto Kwi 02 2024, 00:34, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Co się dzieje dalej – już mnie nie interesuje. Aż tak bardzo. Chyba że ktoś znowu wpadnie na pomysł, żeby spalić las w sposób dowolny, wtedy, przysięgam, poświęcę te drzewka tylko po to, żeby nakopać któremuś do dupy. Obecnie jestem bezbronna, nie mam na ramieniu strzelby, niemal jak nigdy, ale to nie szkodzi. Albo sobie sięgnę, albo rozwiążę to w sposób tradycyjny. Tradycyjnym, staro amerykańskim kopem w- — Verity! – nie w niego, ale jeśli ktoś ma mnie przytrzymać przy zmysłach w tym wariatkowie, to zdecydowanie on. – Chodź, pomożesz mi. Wprawdzie przydałby się do stawiania rytuałów, ale Williamson też potrafi w magię odpychania. Najwyżej ich potem wymienię. Poza tym, nie chcę, żeby mi jeszcze zszedł, biedny, z zazdrości… Nie, nie zapomnę mu tego. Swoją drogą zwracanie się do niego po nazwisku zaczęło być dziwnie niekomfortowe. Kiedyś było zupełnie naturalne, teraz – gdy słyszę Carter z jego ust, coś mnie w środku skręca. Zabawne. A zaczęło się niewinnie, jakieś trzy tygodnie temu, przy śniadaniu. Biorę jednego z badyli i podchodzę do wykopanych grządek. Staram się włożyć je jak najdokładniej, tak, żeby przy okazji nie uszkodzić ani korzeni, ani gałęzi. Kiedyś z tego wyrośnie potężne drzewo. Nie sądzę, że tego dożyję, ale być może moje wnuki tego dożyją. Ich, swoją drogą, też nie wiem, czy dożyję. Jeszcze żadne z moich dzieci ślubu nie wzięło. Trochę rozumiem, w ich wieku też się migałam. — Przysyp teraz delikatnie ziemią – wydaję polecenie, wciąż klęcząca przy grządce. Spodnie będą całe utytłane, ale nie pierwszy, ani nie ostatni raz. Dobrze, że do domu nie mam daleko. Gorzej z Sebastianem, on będzie miał ręce całe brudne od ziemi. Cóż, wodę w Red Bear Stronghold jeszcze mieliśmy. Rzut na sadzenie drzewka: 53 + 20 (przyroda) + 7 (wiedza) = 80 |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
Dziury zostały sprawdzone pod względem głębokości, a drzewka jak najbardziej były gotowe, aby zająć zaszczytne miejsce łapek Overtona w tychże otworach. Judyta zarządziła dalsze prace, a Maurice nie oponował. Chciał uwinąć się z kwestią naprawy lasu jak najszybciej, byleby tylko stracić z oczu to średniej jakości towarzystwo w postaci naburmuszonej starszej pani. Pomimo chęci do szybkiego działania, drzewami zupełnie nie zamierzał się zajmować. Nie znał się na sadzeniu, to zwykle była domena jego ogrodnika, ale z rytuałami niegdyś żył całkiem nieźle. Co prawda nie miał zbyt dużego doświadczenia z magią natury, a jeden z nich, jaki przychodził mu do głowy, pewnie wymagałby trochę wprawy. No cóż, jak mu nie wyjdzie, to przecież nic się nie stanie. Znalazł komplet zielonych świec na kupie rzeczy przydatnych, zastępując śliskim woskiem to narzędzie do przywoływania bąbli zwane grabkami. Wcześniej otrzepał też dokładnie dłonie, udając, że nie zauważa ziemi, która bezczelnie wpełzła mu pod paznokcie. Biedactwo, będzie czekało go dzisiaj porządne zadbanie o siebie i żmudny manicure. Sięgnął po mieszankę soli, mąki i popiołu, które ktoś przezornie przyniósł na miejsce drzewnej zbrodni i wraz ze swoim athame wypatrzył sobie miejsce niedaleko Marvina. Poczekał, aż ten zakończy swój rytuał, obserwując w milczeniu, jak kręci się chłopak, próbując zmusić świece do współpracy. Maurice miał tylko nadzieję, że nie będzie wyglądał równie idiotycznie, kiedy w przypadku porażki zapali się jedynie jego ognisty temperament. Usypał wokół siebie pentagram, pieczołowicie umieszczając w każdym z rogów gwiazdy świecę w kolorze zielonym. Krótkie przypomnienie inkantacji w myślach i skupienie się na celu, który mu przyświecał. Rozpoczął odprawianie rytuału. - Terra ferax, plus mihi dabit fructum - mówił głośno i wyraźnie, obracając się jak zwykle przez lewe ramię i celując do każdej ze świeczek swoim athame. Skoro Marvinowi nie wyszło, to równowaga w przyrodzie powinna zadziałać na korzyść jego rytuału… prawda? Kiedy kończył, miał nadzieję pobłogosławić ziemię żyznością. Drzewka, które dziś sadzili, miałyby wtedy o wiele większe szanse na szybki wzrost i nadrobienie dziesiątek lat w zaledwie kilkanaście. Póki co jednak zerkając na świece, liczył, że zobaczy jak pięknie płoną. Rzucam na rytuał urodzaju (magia natury, próg 35) |
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Stwórca
The member 'Maurice Overtone' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 66 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Znaczna część towarzystwa jest już myślami przy dobrym żarciu i bimbrze, tymczasem praca wciąż czeka, aż ktoś raczy ją wykonać. Fizyczną część, zdaje się, mają już za sobą i teraz pozostaje ta przyjemna, dla niektórych – można powiedzieć – odkrywcza. Zadziwiające, że też nigdy nie miał okazji zasadzić drzewa; przecież zarówno ogród w domu rodziców, jak i w jego własnej posiadłości jest ogromny. I jest w nim wcale niemało drzew. Cóż, od dbania o ich ilość i jakość jest przecież ogrodnik. Jak to mówi Judith – las rąk – towarzystwo może i popisuje się mięśniami, ale zdolności manualne w obrębie drzewek i ich korzeni mają raczej nieopanowane. Sebastian więc zakłada, że prędzej zda się do rytuałów – z tymi ma dostateczne doświadczenie. Judith jednak przewidziała dla niego inne zadanie, przywołując do siebie szorstkim „Verity”. Ma wrażenie, że dawno nie słyszał tego z jego ust. Nie powinno brzmieć dziwnie. Nie ma prawa brzmieć dziwnie. To, że ze sobą sypiają, nie znaczy przecież, że mają przestać być kumplami. A jednak zarówno słyszane „Verity” jak i mówione „Carter” nagle są… nieswoje. — Jesteś pewna, że w ogóle potrzebujesz pomocy? — pyta z drobnym rozbawieniem, gdy przyklęka przy dole i widzi, jak Judith sprawnie i szybko obchodzi się z rośliną. Jest pewien, że doskonale poradziłaby sobie sama z utrzymaniem korzeni w jednym miejscu, nienaruszeniem ich i przyklepaniem. Ale skoro może się przydać, to chętnie to zrobi. Zawsze będzie mógł powiedzieć, że zasadził drzewo – poniekąd. Zgodnie z instrukcją Judith, przyklepuje ziemię, ugruntowując roślinę, choć ta jest już ulokowana w tak zgrabny sposób, że nawet gdyby chciał, nie mógłby uszkodzić drzewka. Jedno z głowy, przechodzą więc do następnego, by powtórzyć proces. Judith odwala najważniejszą część, a Sebastian zabezpiecza. Zabezpieczenie drugiego drzewka: 25 (6 + 19 - talenty) |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
Populacja dziur na metr kwadratowy z nieistniejącej urosła do rangi sera; emmentaler rzucony na razową ziemię Cripple Rock czekał na wypełnienie, a Williamson — odkładając łopatę tam, gdzie miejsce wszystkich łopat; pod łopatrzność Lucyfera (łopatologiczne, prawda?) — zrozumiał, że chyba odczuwa głód. Bagietki z kalmarami (krabami?) były odległą nagrodą za dobrze wykonaną pracę; bimber miał skłonić organizm do posłusznego trawienia i poplątać nogi tych, którzy do domów zamierzali wrócić na dwa możliwe po spożyciu sposoby — odwiezieni albo teleportując się do łóżka. Czarne dziury w ziemi i czarne dziury w pamięci po bimbrze z Wallow; w którą z nich ktoś wpadnie dziś jako pierwszy? Lista była krótka, kandydatów kilku i nikogo, kto przyjmowałby zakłady; Barnaby — zabierający z barwnego kurhanu świec pięć czerwonych sztuk — rozstawił biznes bukmacherski w głowie. Verity zmierzający w kierunku dziury Carter — Williamson zerknął kątem oka i uznał, że ładna; należycie głęboka, nie za duża, ktoś znał się na kopaniu w ziemi — był kandydatem numer trzy; lepiej pić od niego potrafił tylko Godfrey i, w zależności od dnia, Carter. Co do Castora pewności nie było; to, że transportował bimber z Wallow, nie znaczy, że pił go równie skutecznie — z kolei kiedy po butelkę sięgał Barnaby, działy się rzeczy niestworzone, więc dziś zamierzał chlusnąć na smak. To otworzyło zakład numer dwa — bimber bimbrowi nierówny; z jakich owoców był ten? Dominic zniknął z pola widzenia — Marvin właśnie usypywał pentagram, Overtone robił to samo kawałek dalej; trzeci z nich powstał za sprawą Williamsona. Wyćwiczone ruchy, oszczędne gesty, kształt mimowolnie odtwarzany opuszkiem palca na powierzchniach płaskich; podobno po sześćdziesiątym szóstym rytuale pentagram sam wypala się pod powiekami. Tkwił w tym okruch prawdy; w jego snach nie było kolorów, za to sporo pentagramów — te od zawsze były szarawe. Świeżo zazieleniona trawa poddała się znajomemu kształtowi; pięć rogów zwieńczonych czerwonymi świecami i czarownik w samym sercu dzieła własnych rąk — wystarczyło zebrać w zaciśniętą na athame dłoń intencję i uformować ją w myślach przed wypowiedzeniem słów inkantacji. Rytuał szepcza był cieniami; szeptem płynącym z każdego zaćmienia światła i niepokojem wymierzonym w tych, którzy na łowieckich terenach zjawili się niepowołani — bez pozwolenia rodziny Carter, z intencjami brudniejszymi od dźwiganych w piersiach serc. Dopiero wtedy, kiedy słowa miały potencjał stać się ciałem, magia płynęła wzdłuż wyciągniętego ramienia; athame miało skroplić ją na krańcu ostrza po wybrzmieniu ostatnich sylab. — Umbrae susurrantes, terrorem et anxietatem inducere — pięć obrotów, pięć rogów pentagramu, pięć świec, których płomień miał zwieńczyć wysiłek. rytuał szepcza | próg 45 | poziom II | k100 + 28 [magia odpychania + ekwipunek (kieł)] |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Stwórca
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 17 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Spoglądam na Sebastiana i zamiast wywrócić oczami i prychnąć ze zniecierpliwieniem, prycham z rozbawieniem. Być może od kogoś innego odebrałabym to jako wkurwiający żart albo inny przytyk. Sebastian jakiś czas temu wpadł w inne kategorie postrzegania jego zachowań i jestem w ciężkim szoku, jak łatwo mu się to udało. Może po prostu jesteśmy na te wszystkie podchody i zdrady za starzy. Jeśli tak, to wspaniały wiek, żeby zdradzać Gwardię z kochankiem. — Podsypuj to drzewko – rzucam w zamian, chwytając za następne. Staram się jak najdelikatniej wymanewrować, aby żadna ze struktur nowej rośliny się nie zniszczyła. Trzeba będzie je jeszcze zabezpieczyć, aby wyrosły z nich faktycznie solidne drzewa sięgające chmur. Czego już najpewniej nie dożyję. Szkoda. Ale może moje dzieci. Idzie nam to całkiem sprawnie – asekuracja przez Sebastiana pomaga i działamy szybko i sprawnie. — Twoja magia odpychania przyda się przy rytuałach – stwierdzam, chociaż wcale nie chcę go odprawiać. Wiem jednak, że przyda się Cripple Rock. Jest potrzebny tutejszej roślinności. – Jak możecie, zabezpieczcie rytuałami te rośliny, żeby miały szansę wyrosnąć – zwracam się do całej reszty, wymijając na chwilę twarz Sebastiana. – Williamson! – to kolejny, na którym wiem, że mogę polegać. – Pomożesz mi. – rzucam do gwardzisty w oddali, który właśnie wstawał znad pentagramu. – Idź, będziesz mi potrzebny potem. – Bo chociaż w okolicy kończyliśmy, to jeszcze wciąż nie był koniec zmagań i zabawy. Czekam, aż Williamson się przyczłapie i w międzyczasie chwytam za kolejną sadzonkę. Okazuje się, że gówno, a nie był mi potrzebny – drzewko wpada jak w masełko i jestem w stanie przysypać go nawet butem. Łapię za następne. Z następnym wcale nie radzę sobie gorzej. Świetnie, zawołałam Williamsona, żeby stał i się pogapił. — No chodźżesz tu – mówię, chociaż jest blisko i łapię za następną sadzonkę. – Trzeba trochę pogłębić tą dziurę, a potem przysypiesz korzenie, żeby drzewo było stabilne. Aby uniknąć zamieszania, trzymam się tymczasowo starej mechaniki. Drzewko #2 (sadzone z Sebastianem): 47 + 20 + 7 = 74 Drzewko #3: 97 + 20 + 7 = 124 Drzewko #4: 69 + 20 + 7 = 96 Drzewko #5 (sadzone z Barnabą): 25 + 20 + 7 = 52 |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
Zapłoną. Jasne. Wuj Marvina, Brandon, zwykł powtarzać, tłukąc się gdzieś od speluny do speluny — wszak każdy wie, że umysł filozoficzny to ten najmocniej zalkoholizowany — że Marvin to jest dupa i nieuk. I jakby go nie poinstruować, to by zimą trampki zakładał. I nie kłamiąc — ani wuja, ani samego siebie — coś w tym było. Powtarza on też z wielką pasją, że taki czort jak Marvin to się nie powinien zajmować praktykowaniem magii, tylko w obejściu matce pomagać, gruz taczką przewozić i gruz żreć ku chwale Pana, choć z Brandona taka religijna dewota, jak i czarownik. A czarownik z niego żaden, odkąd, przez matkę, na której grób spluwa po dziś dzień — nie może cieszyć się słodyczą jakąkolwiek. A Marvin jest jego chłopcem do bicia. I teraz, właśnie w tym momencie, gdy knot ostatniej świecy nie zaszczycił go choćby marną smużką dymu, Marvin sobie o tym wszystkim przypomniał. Rozejrzenie się wokół, po twarzach pozostałych towarzyszy. Ci zdolniejsi sadzą, ci jeszcze zdolniejsi inkantują. Marvin też jest zdolny. Zdolny do wszystkiego. — Gówno — splunął gdzieś w trawę i czubkiem buta zniszczył pieczołowicie usypywany pentagram. Musi zacząć od nowa, wszystko. Inaczej nie wyjdzie. Zaczyna więc, z kolejną porcją jebanego pyłu, zatyka na końcach nowy komplet świec. Athame w dłoń i inkantacja. — Terra, cape aliquem intrusorem qui haec limina transierit. Siste eum ut iustam poenam tribuam. — Jak wcześniej, tylko z większym ogniem. Obrót w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, zakamuflowana niepewność w wypowiadanych głoskach. I czysta intencja — kto wejdzie na ten teren z nieczystym zamiarem, utonie w grząskim. Będzie tu sterczeć jak strach na wróble czekając na śrut Cartera w dupie. Czy to wystarczy? Musi. Rzut: Rytuał ruchomego piachu (próg: 35) +15 z magii wariacyjnej +fioletowe świece od Carterów |
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka
Stwórca
The member 'Marvin Godfrey' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 11 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Marvin Godfrey
WARIACYJNA : 13
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 198
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 2
TALENTY : 19
Piekło zarechotało, wbijając pazury w sam środek Marvinowej dumy i boleśnie haratając to, co jeszcze się tam ostało po pierwszej nieudanej próbie. Lepiej wychodziło mu noszenie konarów, co w jego silnych ramionach zdawały się ważyć tyle, co badyle noszone wcześniej przez Maurice’a. Obraz siły i męskości godny uwieczniania w legendach, mitach teraz stał się mitycznie spektakularny na jeszcze jeden sposób, gdy oto on, godzący ze sobą dwie przeciwności czyli fizyczne argumenty i talent magiczny, to pierwsze przyćmiewa ostatecznie kompletnym brakiem drugiego. Dobrze, że madmłazel nie patrzy. Patrzy za to Marvin i widzi obraz nędzy i rozpaczy — Pierdolone gówno — dodaje do poprzedniego steku przekleństw i rujnuje butem pentagram drugi. Mógłby osadzić nowy komplet świec na tym samym, ale coś w kształcie tej usypanej porażki podpowiada mu— Zacznij raz jeszcze. Trochę dalej. Odsuwa się więc jeszcze kawałek, z nowym zestawem małego czarownika, ale nim rozpoczyna proces po raz trzeci Zdejmuje z grzbietu przepoconą koszulkę. W dupie ma, czy się ktoś tym zgorszy, czy nie — nie chcą, patrzeć nie muszą. Piękny tors, rzeźbiony dłutem Mistrza wypinając, rozgląda się za odpowiednim miejscem na osadzenie ostatniego już Zaraz okaże się, czy moc Marvina Godfreya zlokalizowana jest w sutkach, czy to tylko zbiorowa halucynacja. Piekło rozsądzi. — Terra, cape aliquem intrusorem qui haec limina transierit. Siste eum ut iustam poenam tribuam. — Powolny obrót, wiatr we włosach A Piekło już szczerzy zębiska, by zaryczeć po raz trzeci. Rzut: Rytuał ruchomego piachu (próg: 35) +15 z magii wariacyjnej +fioletowe świece od Carterów Do trzech razy sztuka… |
Wiek : 34
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Złota rączka
Stwórca
The member 'Marvin Godfrey' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 24 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
Szarpanie się z sadzonkami przez Judith, wymowne milczenie Castora i równoważące wszystko przeklinanie Marvina. Czy popołudnie mogłoby być jeszcze bardziej sielskie? Brakowało tylko aby zaczęto ich znowu rozstawiać po kątach… oh, wait. Całe szczęście, że Godfrey nigdy nie zawodził. Dzięki niemu nawet sypanie pentagramu na gołej ziemi nie mogło być nudne. Pierwszy nieudany rytuał nie został zauważony przez Maurycego. Skupiony na sprzątaniu swojego kółeczka, zwrócił uwagę na jego poczynania dopiero przy dosadniejszym przekleństwie. Wtedy lekko uniósł brew, wpatrując się w mężczyznę, gdy ten najwidoczniej musiał sięgnąć dalej - aż do samego źródła swej mocy. Marvin Godfrey znowu się obnażył. Widok półnagiego faceta stawiającego świeczki był intrygujący dla Overtona. Kiedy zauważył, że poprzednie świece pozostawały niezapalone, nie mógłby odpuścić sobie podziwiania przedstawienia po raz trzeci. Nawet nie gapił się aż tak perfidnie. Przespacerował się jeszcze po białe świece i z nimi w garści śledził ruchy bojownika o wolność męskich piersi. Widok rozpalonych fioletowych świec rozbawił go na tyle, że otwarcie parsknął, przez co jego pentagram nieco się skrzywił. - Trzeba było od razu zdjąć koszulę. Widać, że zasila cię energia słoneczna. - Słowa te o dziwo nie były nacechowane drwiną. Overtone zwyczajnie nie mógł uwierzyć w ten zbieg okoliczności. Może Marvin też był w jakiejś części drzewem? Z konarami w końcu radził sobie wyśmienicie. Podśmiechujki pod nosem opóźniły pracę. Maurice musiał poprawić swój pentagram, a kiedy już mościł się na samym jego środku, rozstawiając świece, wciąż nie opuszczały go myśli o konarze. Jak mu rytuał nie wyjdzie, to to wszystko wina tych nagich sutków, nie ma innej opcji. A możliwość zepsucia wszystkiego była tutaj całkiem spora. Magia anatomiczna wciąż była dla aktora nieznanym terytorium. Mimo wszystko, w jaki sposób lepiej się uczyć, jeżeli nie metodą prób i błędów. Godfrey wypróbował - dowody skuteczności mieli w zasięgu wzroku. Białe świece znalazły swoje miejsce w rogach pentagramu. Athame w dłoni, obroty wytrenowane, intencja przywoływana. Na pewne rozproszenie uwagi nie zwracajmy, może w niczym nie zaszkodzi. - Intrusos nauseare, impedire focus, locus immundus postea - sztylet wskazuje kolejno każdą ze świec, a kiedy inkantacja milknie, a obroty się kończą, wzrok Overtona natychmiast sprawdza, czy wszystko pięknie płonie. Byle tylko nie zapłonął las. Rytuał wymiotny: próg 55, jak nie wyjdzie to wina Godfreya!! świeczusie biorę ze składziku Carterów |
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Stwórca
The member 'Maurice Overtone' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 16 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Razem zasadzają jeszcze jedno drzewko, a potem Sebastian zdaje się bezużyteczny w kwestii pogłębiania czy zasklepiania dziur, bo Judith radzi sobie wyśmienicie sama. W międzyczasie tego drzewnego transu, woła Williamsona i przez chwilę obaj tak sobie stoją obok i patrzą, jak Carter wtyka kolejne drzewka w odpowiednie miejsca, chyba zapominając, że miała skorzystać z czyjejś pomocy. Kiedy zaś sobie o tym przypomina, Sebastian wstrzymuje parsknięcie, rzuca krótkie spojrzenie Williamsonowi (wykaż się, chłopie) i, otrzepawszy krótko ręce o spodnie, rusza w stronę przygotowanych świec. Wybranie z głowy rytuału zajmuje mu krótką chwilę. Widzi, że pozostali, w tym Godfey The Shirtless, stawiają na czary ofensywne, uznaje więc, że nie ma potrzeby wpychania tu dodatkowo rytuałów z magii odpychania. Stawia więc wyjątkowo na świece zielone i dziedzinę, której choć w ogóle nie czuje, to z pewnością ją szanuje. Skoro ma okazję poćwiczyć inne formy magii, szkoda byłoby tego nie wykorzystać. Nie komentuje nijak zabiegów Godfreya – począwszy od licznych wulgaryzmów, skończywszy na nagiej klacie – widać, że facet ma jakieś osobliwe skrzywienie. Wystarczy, że Overtone głośno komentuje zabiegi mężczyzny, przy czym Sebastian sięga po rezerwy swojego taktu, aby nie parsknąć. Nie zna człowieka, nie wypada się naśmiewać; co jak co, on już swoje lata ma, a co za tym idzie – czuje się w obowiązku przestrzegać pewnych zasad społecznych. Przynajmniej do pierwszej butelki bimbru, potem już mogą nazywać się kumplami, bo jak wiadomo – bimber z Wallow łączy ludzi, a na pewno mocniej niż żarty z nagiego cyca Godfreya. Usypuje pentagram nieopodal świeżo zasadzonych drzewek, a przygotowawszy wszystko, inkantuje: — Terra ferax, plus mihi dabit fructum. Rytuał urodzaju: próg 35 | używam świec Carterów |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Stwórca
The member 'Sebastian Verity' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 80 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty