First topic message reminder : BAR Bar w Pubie pod Chyżym Ghoulem jest sercem tego miejsca, prawdziwym epicentrum życia. Masywna struktura, wykonana z polerowanego drewna, sprawia, że miejsce wydaje się zarazem eleganckie i przytulne. Za barem, na wysokich półkach rozciąga się wspaniały widok butelek wypełnionych najróżniejszymi alkoholami. Od jasnozłotych szampanów, przez szmaragdowe absynty, aż po ciemnofioletowe likiery. Każda butelka ozdobiona unikalną etykietą producenta. Można tu zamówić zarówno magiczne, jak i niemagiczne alkohole. Za barem uwijają się barmani - mistrzowie swojego fachu. Z łatwością mieszają drinki, polerują szklanki i serwują zamówienia kelnerom i gościom. Przy barze na wysokich krzesłach zawsze można znaleźć stałych bywalców, niechętnych do odstąpienia stołka, ale gotowych na żywą dyskusję lub chwilę relaksu z kuflem piwa w ręku. Niedaleko dalej znajdują się drzwi prowadzące na zaplecze i do kuchni. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Myran Abernathy
18 maja 1985Wieczór był ciepły jak na warunki Saint Fall. Wydawało się, że jest całkiem spokojnie, pomimo innych... bardziej trudnych kwestii dla wiedźmy pokroju Myran. W bibliotece roiło się od studentów i choć ona przebywała głównie w archiwum gdzie głównie sortowała daty wydań, odświeżała okładki i wydania na główne półki, tak nie mogła zmyć z siebie uczucia, że coś dzisiejszego dnia się wydarzy. To sprawiło, że przez jej plecy przechodziły dreszcze, jak przy chorobie. Miała nadzieję, że to nie jest jeden z tych paskudnych ataków, więc po stresującym dniu wyszła do miasta, a konkretnie do Deadberry, do pubu, żeby napić się tequili. Normalnie nie byłaby to pierwsza myśl jaka przychodziła jej do głowy, zwłaszcza że nie sączyła alkoholu nawet w towarzystwie, ale ewidentnie potrzebowała jakiegoś odejścia od rutyny. Starała się tego nie robić, bo nuda miała swoje plusy. Plusy pozostania w rzeczywistości, która wydawała się otuchą niż przekleństwem choroby rozszczepieńca. Nadal trawiła te wszystkie paskudne odczucia niepokoju, ale jak na złość nie chciały jej opuścić. Przede wszystkim, Myran czuła, że dzisiejszy dzień ją przerasta, a Lilith chyba pragnęła jej coś przekazać. O ile to w ogóle była ona. Przy barze stał wytatuowany facet, który zerknął spode łba na blondynkę i chyba stwierdził, że należy jej się coś mocniejszego. Jednak Myran poprosiła tylko o tequilę z sokiem limonkowym, żeby zgasić ten ostry smak alkoholu. Nie patrzyła na nikogo, starała się unikać spojrzeń, bo zdecydowanie potrzebowała w milczeniu rozluźnić wszystkie mięśnie. Nieustający stres od kilku miesięcy był okrutnie dobijający. Od śmierci krewniaka i wybuchu na uniwersytecie, czuła się jak w potrzasku. — Taka ładna siedzi sama i duma — odezwał się do Myran cuchnący tanim piwem brodaty czterdziestolatek, który przypominał kogoś kto nie znosił pracy w kopalni. Myran zerknęła na niego kątem oka, lecz udawała, że jest kompletnie niezainteresowana jego uwagami. Nie odpuszczał: — Tak miło spędzić czas w towarzystwie pięknej kobiety. Mógłbym jej nawet opowiedzieć ładną historyjkę. — Nie jestem zainteresowana czymkolwiek co ma pan do zaoferowania — bąknęła sącząc tequilę. Odwróciła się widząc twarz znajomej osoby, którą pamiętała z czasów studiów, a której imienia kompletnie nie kojarzyła. Adorator nie odpuszczał, był jak natrętna mucha, którą należało zmiażdżyć. Myran zacisnęła zęby, czując jak dopada ją fala złości. Nienawidziła gdy ktoś jej przeszkadzał; w pracy lub w domowych zajęciach, które sprawiały, że Myran nie musiała kontaktować się z innymi ludźmi. Niech Piekła go pochłoną. — Kiedy byłem ostatni raz w Cripple Rock, u mego szwagra, wracałem stamtąd... no cóż, w nietrzeźwym stanie. — Myran zacisnęła pięść i zerknęła na barmana, aby dolał jej porcji. Czy to właśnie to miało ją spotkać? Takie nieszczęście? — Widziałem bladych ludzi, wyglądali jak wampiry jakieś, ale mieli maski, więc nie byłem w stanie rozpoznać żadnego z nich. Pomyślałem, że to jakaś banda popapranych sekciarzy. Historia wyssana z palca, ale wstyd się przyznać, że Myran nawet to zainteresowało. |
Wiek : 27
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : cold hall, eaglecrest
Zawód : opiekunka działu konserwacji
Ashena Asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
Jeśli już miała iść do jakiejś knajpy, zazwyczaj wybierała „Empire”. Przede wszystkim dlatego, że był bliżej jej domu i zawsze było prościej dowlec do łóżka swoje pijane dupsko. Ale coś było nie tak z nią, skoro w obrębie tygodnia już drugi raz lądowała w barze. Nie jej wina, że właśnie 18 Leander miał urodziny. Tyle, że teraz nie miała zamiaru uchlać się tak, jak za poprzednim razem. Jej ukochanym miejscem zawsze było siedzisko przy barze. Raz, że można było pogadać z barmanem, który przeważnie miewał całkiem sporo ciekawych historii, a dwa, że przy dobrym ustawieniu zadka można było obserwować sobie całe wnętrze baru. Tak długo, jak miało się odwagę obrócić plecami do barmana. A do tego dochodził fakt, że do było Deadberry. Jedyna magiczna dzielnica, gdzie nie trzeba było się obawiać mówienia o Ojcu, magii i wszystkim tym, co ukrywało się przed niemagicznymi. W barze siedziała od dłuższej chwili, sącząc sobie w spokoju pyszny, niezbyt słodki drink. W zasadzie był to już drugi, ale dosyć słaby, nie można było więc uznać, że była jakoś specjalnie pijana. Za to, paradoksalnie, była bardziej towarzyska niż bywała normalnie. Ze swojego miejsca miała też świetny widok na wszystkich wchodzących do tegoż przybytku zła i rozpusty, jak jej sąsiadka miała w zwyczaju nazywać wszystkie bary, puby i podrzędne mordownie – w tych ostatnich Ash bywała najrzadziej, ale też jej się zdarzało, niekoniecznie tylko ze względów służbowych. Widok Myran, którą znała ze studiów, w dosyć luźny sposób, był jednak mocno zaskakujący. Nie przypominała sobie, by Abernathy miała w zwyczaju przebywać w barach, w zasadzie w ogóle nie przypominała sobie, by blondynka pijała alkohol. Z drugiej strony nie można było jednak powiedzieć, by znały się jakoś super dobrze, więc Ash nie mogła tutaj niczego ocenić. Za to lokalny brodacz był jej personą dosyć znajomą – nie był jakoś specjalnie groźny, tyle, że upierdliwy. Najwyraźniej jednak Myran została jego aktualną ofiarą. Westchnęła bezgłośnie, jednak zdecydowała się przemieścić te kilka krzeseł i usadowić tyłek obok Myran, tak na wszelki wypadek. Zresztą brodacz miewał ciekawe historie, czasami. - Cześć Myran. Ashena. – przypomniała się z imieniem, nie oczekując, że blondynka będzie ją pamiętać po takim czasie. Upiła łyk alkoholu i odłożyła szklankę pomiędzy sobą a Abernathy. Barman niczego jej tam nie dorzuci, Myran też nie, a brodaty ewidentnie miał wenę na historyjki. - To, że wracałeś nietrzeźwy, to raczej norma. – stwierdziła wesoło, ale bez jakiejś specjalnej złośliwości. Ot zwykłe stwierdzenie faktu, na które facet się obruszył. No, prawie, bo Ash wyszczerzyła jedynie ząbki. - Ale wampiry widziałem na pewno! – oburzył się natychmiast, na co Asselin jedynie przewróciła oczami. No niech mu będzie, że tak. - To dawaj, co było z nimi dalej. O sekciarzach jeszcze nie jest głośno, to może są niegroźni. – zgarnęła popielniczkę stojącą samotnie na barze i wyciągnęła papierosa, odpalając go od zapalniczki. Czemu nie posłuchać twórczych historii, nie? I tak nie miała za bardzo nic do roboty. |
Wiek : 32
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Protektor w Czarnej Gwardii, twórca laleczek voodoo
Myran Abernathy
Ashena? Sięgnęła pamięcią do czasów studiów, które nie były tak odległe jak próbowała sobie wmówić. Od lat nie słyszała jej głosu i będąc szczerą nie zastanawiała się nad tym czy dziewczyna mocno zmieniła się po latach. W zasadzie to mało o kim Myran zastanawiała się nad obecnym życiem gdy jej było tak nudne aż czasem zbyt wyczerpujące. — Cześć, Ashena — powiedziała w przerwie od opróżniania szklanki tequili. — Szczerze mówiąc nie spodziewałam się ciebie. Dawno cię nie widziałam. Przyjrzała jej się z uwagą jakby miała zaraz doświadczyć kolejnego ataku choroby, ale nic takiego na szczęście nie miało miejsca. Ashena pomagała jej wyjść z tej beznadziejnej sytuacji z pijanym wariatem. To było nad wyraz odświeżające. — Hola, hola! Za takie historie niektórzy dziennikarze daliby sobie połamać długopisy! — Obruszył się w pewnym momencie pijak i bajkopisarz na co Myran zareagowała srogim prychnięciem nad ladą baru. Spoglądnęła na Ashenę, która również wydała się zainteresowana tym co probował przedstawić nieznajomy. Popatrzył na Myran, a potem na drugą dziewczynę, jakby czekał na jakąś nagrodę. — Muszę być bardzo ciekawy, skoro aż dwie piękne kobiety chcą mnie słuchać. — Gra na zwłokę, lepiej od razu go zignorować — wyszeptała nad uchem koleżanki. Abernathy miała dylemat: chciała dowiedzieć się więcej o tajemniczej grupie świrów, ale miała również ogromną ochotę pozbyć się tego człowieka raz na zawsze. — Powiedz więcej to może postawię ci piwo. Gdyby był tu ojciec lub bracia Myran, chętnie stłukliby go szklanką gdzieś na tyłach pubu i wzięliby jego ciało do ciekawszych zajęć niż stawianie mu alkoholu. Ale znała ich na tyle, żeby mieć świadomość, że przesłuchaliby go w mniej grzeczny sposób zanim zatłukliby go niemal na śmierć. |
Wiek : 27
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : cold hall, eaglecrest
Zawód : opiekunka działu konserwacji