Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Zatopiony pirs
Wchodzący w głąb oceanu pirs niegdyś służył do cumowania pomniejszych jachtów, jednak ze względu na ciągle podnoszący się poziom wód - obecnie jest jedynie kawałkiem kamienia wysuniętym daleko za linię brzegową. Chociaż chodzenie po nim jest szalenie niebezpieczne ze względu na ciągle uderzające w deptak fale, pozostaje to jedną z ulubionych rozrywek dzieci i mniej rozważnej młodzieży. Znana jest sprawa z 1952 roku, kiedy to 6-letni malec pod nieuwagę własnej matki wszedł na pirs i ostatecznie poślizgnął się, upadając do wody. Jego ciało wyłowiono dwa dni później, daleko od miejsca zdarzenia.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
11 stycznia, 1985

Ludzie bywali z natury romantyczni. Wierzyła w to kiedyś — można by powiedzieć — naiwnie. Romantyzm jednak przeszedł sporą metamorfozę, przybrał na znaczeniu znacznie innym, niżeli tendencją do nadmiernej uczuciowości. Romantyzm, który znała z książek, to równie głęboka nienawiść, co miłość, a ta częściej przyczyną głębokiego tragizmu bohatera.

Akt pierwszy; bohater tragiczny wychodzi między ramiona oceanu, gotowy byłby się w nim utopić, gdyby tylko było to możliwe (nie było). Dochodziła godzina piętnasta czterdzieści osiem — tak twierdził zegarek na jej nadgarstku, ale mógł się śpieszyć o minutę lub dwie. Było to bez znaczenia, bo się nie spóźniła. Było wiele miejsc, w których zachody słońca wyglądały romantycznie — tragicznie i dogłębnie — jednak to było jej ulubionym. Nigdzie indziej nie mogła być tak daleko od brzegu, ale nadal pozostać człowiekiem. Pirs rozciągał się jeszcze daleko, na może pięć lub dziesięć metrów, w głąb oceanu, a śliska powierzchnia nie zachęcała nikogo rozsądnego do spacerów. W szczególności do styczniowych spacerów, gdy fale nie były specjalnie łaskawe.

Nie przeszkadzała jej wilgoć we włosach czy krople wody na granatowej kurtce. Nie przeszkadzał jej hałas uderzających o kamienną drogę fal, ani nie przeszkadzała jej perspektywa, że jeden niefortunny krok i mogłaby wpaść do lodowatej, słonej brei. Dla niektórych taki upadek oznaczałby pewną śmierć. Dla niej woda zawsze była obietnicą bezpieczeństwa. Dzisiaj nie miała w ogóle zamiaru w niej pływać; nie musiała, a zimą nie miała w zwyczaju robić tego częściej, niż musiała. Maywater było jednak czymś więcej, niż obowiązkiem. Kiedyś było domem, kawałkiem spokoju, gdy ściany, które powinna tak nazywać, nie spełniały już warunków. Pierwszy raz przyszła tu, gdy miała czternaście lat i Jack pierwszy raz—

Akt drugi; bohater tragiczny nabiera kształtu. Staje się wędrowcem niczym nad morzem mgły, dumnym przedstawicielem swojego gatunku. Bardzo lubiła ten obraz — lubiła mówić o spokoju, jakim emanuje postać, pomimo chaosu natury dziejącego się dookoła. Statyczny i stabilny w perspektywie niepokonanego żywiołu.

To miejsce nigdy nie było tajemnicą. Chronił je prosty fakt, że trzeba być do reszty popierdolonym, by próbować tu wchodzić w takich warunkach pogodowych. Mało było tak zdesperowanych jednostek. Gdy zajdzie słońce, prawdopodobieństwo spadnie jeszcze bardziej. Ciężar latarki w kieszeni jeansów przypominał jej o tym, że to wszystko było zaplanowane. A jeśli umrze, to—

Nie, obiecałaś.
Obiecałam.


Komu to obiecałam? Skamieniałej twarzy Teresy, gdzie emocje zakopywane były głębiej, niż jej nastoletnie ciało sprzed laty. Czasami łudziła się, że skoro wyciągnęła ją wtedy, to teraz też da radę, ale prawda była taka, że każda miała swoje jebane piaski, z których próbowały się wygrzebać. Obiecała też Cecilowi, ale ile warte były jej obietnice, gdy tyle ważniejszych już złamała? Gdy wrócili z klubu, nawet nie zamienili słowa, rozchodząc się na korytarzu w przeciwnych kierunkach, jakby bycie razem było jeszcze trudniejsze, niż osobno.

Akt trzeci; doskonała kompletacja. Żadnych duchów, żadnych twarzy martwych miłości i żywych, niedokończonych spraw — ocean i ona, ona i ocean. Krok w prawo i nie byłoby różnicy, które jest którym, bo wszystko byłoby jednym. Samotność z natury tych pożądanych. Przez chwilę.

W szumie spienionych fal mogłaby nie usłyszeć, gdyby ktoś również zdecydował się wejść na ścieżkę. W pięknie płonącego ku zachodzie słońca, które topiło się pomarańczą i czerwienią na horyzoncie oceanu, mogłaby zatracić się na tyle, że ktoś mógłby podejść całkiem blisko. Całkiem niepostrzeżenie, nim się obróci przez prawe ramię — czy to przywołana przeczuciem, przypadkiem, czy cudzym głosem.

Ludzie bywali — z natury — całkiem nieprzewidywalni.

Mechanika ślizgania:

Zgodnie z ustaleniami graczy, w tej rozgrywce obowiązuje następująca mechanika utrzymania równowagi na śliskim kamieniu. W każdym poście należy rzucić kością k100 na sprawność fizyczną postaci. Próg zachowania równowagi to: 30. Do wyniku rzutu należy dodać statystykę sprawności oraz modyfikator za gibkość. Próg wzrasta o 5 jeśli postaci cofają się w głąb oceanu, lub maleje, jeśli zbliżają się do brzegu. Jeśli postać pozostanie w wodzie lub zdecyduje się nie podnosić z kamienia, nie ma już potrzeby rzutu. Minimalna możliwa wartość progu to 20 (poniżej tej wartości postaci znajdują się na lądzie), a maksymalna to 40 (powyżej w oceanie).

W przypadku nieprzekroczenia progu należy w kostnicy rzucić k6 na okoliczności upadku i w następnym poście odnieść się do następującego:

Ślurp:

W przypadku wyrzucenia wyniku wyższego lub równego 22, Lyra nie ślizga się na kamieniu, gdyż obecnie próg dla niej wynosi 30, a bonusy wynikające ze statystyk to 8 (3 + 5).
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 46
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Wilgotne powietrze rozmyło siwą smużkę dymu; woń tytoniu, cierpliwie przyćmiewająca zapach soli, to jedyny sprzymierzeniec w nierównej walce z samotnością. Wskazówki przeskakiwały w równym rytmie po srebrnej tarczy zegarka; sekundy zamienione w minuty, minuty w ignorowanie zakradającego pod materiał płaszcza chłodu, chłód w otępienie, otępienie w obojętność, obojętność w—
Jesteś dziwnie spokojny, prawda?
Radiowóz, porzucony ćwierć mili stąd, był ciepły, suchy i pusty; policyjną kurtkę — teraz przewieszoną przez oparcie pasażera — bez cienia sentymentu zamienił na zapięty pod szyję płaszcz. Zbyt dobrze wiedział, że ludzie — nawet romantyczni bohaterowie na tle wzburzonych wód oceanu — posiadają głęboko zakorzeniony uzus; wypatrywanie munduru to kwestia przetrwania. Wskazówka minutnika przesunęła się o kolejny milimetr; od dwóch dni pokonywała ten sam szlak, odmierzając ten sam moment do tego samego — a jednocześnie zupełnie innego — etapu doby.
Piętnasta czterdzieści pięć; siedemnaście minut do zachodu słońca.
Czterdzieści metrów do zatopionego pirsu.
Kilkanaście uderzeń serca do przerwania ciszy.
Szary horyzont uszyty ze spienionych fal i kapryśnego nieba, a na jego tle — przyczyna, powód, rozwiązanie. Samotna sylwetka w z definicji samotnym życiu; nie spodziewała się tu zupełnie nikogo, a zwłaszcza przeszłości w zapiętym pod szyję, czarnym płaszczu. Gdzieś za rytmem tego momentu można było usłyszeć ciche echa świata; huk fal, przeciągłe nawoływanie mew, dalekie echo ujadania — najwyraźniej psy lubią to miejsce — i krótką myśl, że zaburzenie jej osamotnienia zakrawało o herezję.
Jaki miał wybór?
Taki, jak zawsze — definitywnie i niepodważalnie żaden; porzucił zmarznięty piach wąskiej plaży na rzecz śliskiego kamienia, ostrożnie stawiając pierwsze kroki. Odwrócona plecami sylwetka mogła należeć do połowy żeńskiej populacji Hellridge; z tej połowy tylko ćwierć miała ciemne włosy i tylko promil ryzykowałby życiem dla wątpliwego uroku zimowego oceanu, i tylko jedna nosiła imię, które trzy dni temu powtarzał kilkanaście metrów stąd. Stary człowiek i morze pies, zdjęcie wysunięte z kieszeni płaszcza i krótki uśmiech na pomarszczonej twarzy; czasami tu przychodzi, zwykle na zachód słońca. Od tamtej pory Williamson obejrzał z tej plaży dwa; dzisiejszy — trzeci — będzie pierwszym, którego nie zobaczy w samotności.
Lyra Vandenberg.
We własnej osobie; spojrzenie przez ramię zrujnowało pierwszą z tajemnic tego popołudnia — dziewięćdziesiąt dziewięć wciąż pozostaje do okrycia — i Williamson zyskał całkowitą pewność. Zatrzymał się bliżej brzegu niż ona, w ciszy obserwując moment kompletnego zaskoczenia na profilu utrwalonym na policyjnych zdjęciach, przez wyblakły tusz gazet, we wspomnieniach trzech poprzednich spotkań; gwiazdy, nawet upadłe, rzadko tracą blask.
Spóźnione szczęśliwego nowego roku — jedenaście dni temu łudzili się, że tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty piąty będzie inny — niektóre z noworocznych postanowień obumierają w rekordowym tempie. — Złożyłbym życzenia wcześniej, ale—
Tydzień spędzony na szukaniu tropu; jej matka w luźno zawiązanym szlafroku — nowa moda? —  i ojczym z nadgniłym uśmiechem przyklejonym do ust, nie kontaktowała się przeplatane z zawsze była nieodpowiedzialna, choćby z tym pirsem, pamiętasz, kochanie?
Znalezienie cię nie było łatwe.
Teatr odciął się dawno temu, starzy znajomi po fachu wygodnie puścili w niepamięć jej istnienie; czwartej nocy, godzinę po drugiej wizycie u Shirley, odtwarzał wyblakłą taśmę wspomnień. Pierwsze spotkanie dwa — trzy? — lata temu (Williamson, kup sobie kalendarz) i francuski szampan na języku. Nie znam się na sztuce i nieszczególnie za nią przepadam, pod dachem Teatru Overtone te słowa mógł wypowiedzieć tylko Barnaby, ale oglądanie pani nie wywołało u mnie migreny.
Porozmawiamy?
Rozpoczęcie pierwszego aktu; podniesienie kurtyny i początek przedstawienia, z którym nie wiążą żadnych nadziei.

Zatrzymuję się bliżej brzegu niż Lyra, próg na utrzymanie równowagi wynosi 25; bonus wynikający ze statystyki to 13, rzut poniżej 12 jednoznaczny jest z soczystym ślizgiem.
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 97
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Kiedyś zapomniała jak się nazywał. W natłoku całego życia skumulowanego do jednego momentu, gdy w piżamie odpowiadała na te same pytania, dłońmi zawiniętymi wokół ciała próbując zasłonić się przed kąśliwymi spojrzeniami, jego imię wyleciało jej z pamięci. Potem, przed komisariatem, wyleciało z niej znacznie więcej, aż wieczorem, gdy siedziała skulona w skorupę człowieka na kanapie u Fogartych, wróciło do niej.

Barnaby Williamson Jebany bumerang. Wolałaby zachować w tej sytuacji stoicyzm, pożyczyć maskę Teresy tak samo, jak jej sweter, jednak jej zaskoczenie pozostawało niekwestionowalne. Czy był ostatnią osobą, której się tu spodziewała? Nie.

Ale blisko na liście.

Ubrany na czarno mógłby zlepić się z nocą w jedno, tylko noc jeszcze nie nadchodziła, a oni mieli czternaście minut zachodzącego słońca, które złotem zaczęło pokrywać wszystko dookoła — nawet śnieg, który czekał cierpliwie przy brzegu. Jego twarz była więc doskonale widoczna, doskonale spokojna, doskonale niepokojąca ją samą. Ze względu na ostatnie okoliczności ich spotkań, nie mogła powiedzieć, że dobrze było go widzieć.

Czekałam na kartkę.

Stała nadal ostrożnie w tym samym miejscu, obrócona już całkowicie do niego przodem, tyłem do dziejącego się cudu natury za jej plecami. Znajdował się niedaleko — poza zasięgiem rąk, ale w zasięgu słuchu. Nie miało to jednak większego znaczenia; stał na jedynej drodze ucieczki.

Z pozoru.

Byłam bardzo zawiedziona. Ale skoro mnie szukałeśdlaczego mnie szukałeś, Williamson?to wszystko zostanie wybaczone.

Jej matka jak zwykle wykazała się wysoką bezużytecznością i podczas długiej, zachodzącej już o tortury, rozmowy przez telefon na początku roku, nie wspomniała ani słowem o tym, że ktoś o nią pytał. Tym bardziej że była to policja. Czy była to policja? Williamson miał na sobie gustowny płaszcz, nie psi mundurek. Odznaka nie błyszczała mu zza materiału ubrań.

Nie należę do łatwych kobiet, Williamson. W przeciwieństwie do tego, co uważają twoi koledzy z komisariatu.

Dyskusja jego kolegów na temat jej hipotetycznego odruchu wymiotnego nie była ani cicha, ani dyskretna. Miała ogromną nadzieję, że któryś z nich wyszedł potem przed budynek i dostał odpowiedź na swoje pytanie. Wtedy była śmiertelnie przerażona. Teraz zastanawiała się tylko — co znowu?

Tylko raz, pierwszy raz, spotkała go w kategorii czysto towarzyskiej. Trzy lata temu (cholera jasna, Williamson, dostajesz na święta kalendarz) brak migreny był z pewnością komplementem — wątpliwej jakości, aczkolwiek — komplementem. Takim, na który w odpowiedzi dostaje się słuchanie pana też jej nie wywołuje poprzedzone potężniejszym łykiem niemoralnie drogiego szampana.  Szorstka wręcz szczerość jednak miłym oddechem powietrza, pomiędzy resztą kręgowców zawieszonych nad nią, niczym sępy. Nie lubiła grać w takie gry. Znacznie bardziej wolała mówić, co myśli — to nie była pożądana cecha jeśli chciało się być błyszczącą maskotką wyższych sfer.

Za drugim razem było mniej przyjemnie. Drugie razy ponoć zawsze są najgorsze. Niewinność to najniebezpieczniejsze wykroczenie, powiedział wtedy.

Kto by pomyślał, że stanie się to motywem przewodnim jej życia?

O czym? O pogodzie?

Bardzo starała się nie balansować na krawędzi bezczelności, jednak niepewność jego wizyty nie ułatwiała sytuacji. Bardzo szczerze wątpiła, aby szukał jej, by zapytać o zdrowie, perspektywy zawodowe czy przepis na udaną szarlotkę. Niezapłacony mandat? Rodzina Aarona wreszcie dopięła swego?

Wybrałeś ciekawe miejsce na rozmowę. Śliskie.

Zrobiła mały krok do tyłu. Faktycznie było, kurwa, ślisko.

Krok jest niewielki, próg pozostaje niezmieniony. Wynik wyższy lub równy 22 gwarantuje suchość.

[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Lyra Vandenberg dnia Nie Lip 02 2023, 15:53, w całości zmieniany 2 razy
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 55
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Kiedyś zaoferował jej papierosa, nieodpłatną radę i złudną nadzieję, że nie wszyscy policjanci to świnie; niektórzy to po prostu psy. Jeden z nich — trochę zmarznięty, trochę niewyspany i wyjątkowo zadowolony z tropu, który złapał tydzień temu — właśnie kiwał potakująco głową; tak, tak, to ja, co za nieoczekiwane spotkanie. Dziś do znanego zestawu — poza papierosem, radą i nadzieją — dołączył zabawka—niespodzianka.
Zapomniałaś podać aktualny adres — zapominalstwo to wygodna przypadłość; czasem pomaga uniknąć niechcianych przyjęć urodzinowych — przepraszam po raz dziewiąty, Percy, za rok będę pamiętać — lub nie mniej niechcianych wizyt policji stanowej. Shirley Vandenberg nie była w stanie — nie chciała — powiedzieć, gdzie od śmierci narzeczonego zatrzymuje się jej córka; wykazała za to wyjątkową gotowość do współpracy, żeby zademontrować, gdzie akurat nie przebywała.
Williamson musiał podziękować; w harmonogramie jego dnia zabrakło miejsca na zwiedzanie sypialni podstarzałych aktorek.
Robiłem, co w mojej mocy — czego efekty podziwiają teraz; za jej plecami — szary ocean i spienione fale, za jego — niebo krwawiące od zachodzącego słońca. — Tym bardziej doceniam sentyment.
Zwietrzały trop wiódł przez połowę Hellridge; od Midnight Mirage przez Maywater do North Hoatlip i Stare Miasto, żeby nagle zawrócić, zatoczyć półokrąg i zatrzymać się tutaj — na śliskich kamieniach. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu?
Gówno prawda; niektóre uporczywie wracają do oceanu.
Przewaga spokoju nie zamierzała skruszeć pod pozorną swobodą jej słów. Cierpliwie czekał; aż minie pierwsze zaskoczenie, aż spojrzenie zlustruje sekrety pospolicie czarnego płaszcza, aż brak odznaki i policyjnego pasa z bronią zaoferuje łamliwą obietnicę, że jego intencje może nie są czyste — ale daleko im do pragnienia krwi.
Bukiet został w samochodzie, a stolik w Palazzo mamy dopiero na osiemnastą — jedyne kwiaty, na jakie wykosztowywali się jego koledzy po fachu to wiązanki; jedyny stolik, który rezerwowali, to ten na posterunkowej stołówce — najczystszy był przy oknie. — Co powiesz na ravioli?
Kilka dni temu Paganini bredził o nadziewanych truflami; przynajmniej taką wersję wybrał Williamson, wygodnie ignorując podobne w brzmieniu słowo, które równie dobrze pasowało do ust Valerio. Ostrożny krok w przód oddalił go od stałego lądu, przybliżył za to do zimnych smagnięć wody; rozbryzgujące się o pirs fale posłały mrzawkę słonych kropel na rękaw płaszcza. W trakcie ich trzeciego — aż do dziś, ostatniego — spotkania, aura była podoba; wilgoć później jesieni osiadała na włosach, czubkach nosów i dłoni, w której uścisku Lyra zbyt późno próbowała ukryć złoty blask łuski.
Ładna, tamtego dnia nie przypominała kobiety poznanej w teatrze; zamiast długiej sukni i wianuszka fanów miała sprane jeansy i wianuszek przekleństw na ustach, prawie jak prawdziwa.
Całkiem dziś rześko, prawda? — dwóch może grać w tę grę — Williamson był słabym kłamcą, za to znośnym amatorem unikania odpowiedzi. Gdyby nie okoliczności — kolejny krok mniej stabilny od poprzedniego — i pierwsze smagnięcie wahania — spieniona toń oceanu z lewej, prawej, przodu i z tyłu to uprzejme przypomnienie, że z pomocą ojca przegapił naukę pływania w podstawówce — mogliby grać bez końca.
Byłem pewien, że docenisz towarzystwo oceanu doceniała, czas przeszły zamierzony, dopóki nie dołączyłeś do krajobrazu.Niektórzy przepadają za szumem fal. Podobno uspokaja.
Jej mały krok do tyłu to jego odważniejszy do przodu; to, co Barnaby ma właśnie do powiedzenia, powinna usłyszeć wyraźnie.
W przeciwieństwie do króla rock and rolla.
Ocean wokół nich ucichł — wydawało się, że zamilkły nawet mewy.
Pamiętasz, co grali w Midnight Mirage trzeciego stycznia?
Pewnie Burning Love, chociaż Jailhouse Rock byłby adekwatniejszy. Kąciki ust Williamsona drgnęły; jakby rozważał uśmiech i rozmyślił się w ostatnim momencie.
Cokolwiek to nie było, nie przypadło wam do gustu.
Wam, wam, w a m — teraz to nie kamień był śliski.
Jedynie właśnie objawiona prawda.

Podchodzę bliżej, próg podniesiony do 30. Wynik poniżej 17 oznacza utratę równowagi.
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 16
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Być może powinien zacząć od papierosa, potem przejść do dobrej rady, a niespodziankę zostawić na inną okazję.

Wysłałam go na twój aktualny, nie dostałeś? — Niepotrzebna złośliwość była motywowana podejrzeniem. Barnaby Williamson, nieważne jak bardzo na czarno się ubierze, jak miły będzie pod posterunkiem i ile razy zagwarantuje jej, że wraz z tytułem oficera nie znika podstawa dobrego wychowania, wciąż będzie psem. Nie świnią — ale wciąż psem. Gdy pies próbuje wywęszyć, gdzie mieszkasz, nie kończy się to zazwyczaj—

Zaproszeniem na kolację?

Masz dwugodzinną lukę w harmonogramie — rzuciła, patrząc mu za ramię, jakby spodziewała się zobaczyć tam całą resztę brygady. Jak im było? Dupek Numer Jeden i Miękki Kutas? — czy po prostu niespodziankę?

Nie miał broni — przynajmniej nie widziała żadnej — albo może wcale nie cieszył się na jej widok. Ona również nie skakała z radości, chociaż można to podciągnąć pod nieodpowiednie ku temu podłoże. Naprawdę łatwo tu o wypadek. O ravioli? Trochę ciężej. W Palazzo była raz, może dwa — nie, trzy. Ostatni raz z Aaronem, mieli jakąś durną rocznicę, albo kłótnię, albo rocznicę pogodzenia się po kłótni. Było miło — romantycznie — aż wieczorem nie nazwał jej znowu Ofelią.

Roztargniona wspomnieniami nie zauważyła, jak robi mały kroczek do przodu. Powinna, ale nie zauważyła.

Lubię, stawiasz?

Ostatnio ciężko było z pieniędzmi, łuski nie sprzedawały się tak, jak kiedyś. Nie do końca mogła reklamować je, jako etycznie wydobywane, a spotkanie bliskiego stopnia ze znajdującym się naprzeciw oficerem, nie było dobre dla interesów. Być może korzystne dla jej ówczesnego bezpieczeństwa, ale za coś trzeba jeść. Nie codziennie Williamson zaprasza na kolację. Materiał dowodowy, Vandenberg i pożegnała się z tamtą łuską. Ciekawe, czy w policji płacą tak źle, że musiał ją sprzedać, czy trzyma na szafce nocnej i mówi jej codziennie dobranoc?

Yhym, rześkoi pachnie mokrym psem, dodała, patrząc na zbierające się krople wody na jego włosach. Mokry wilgotny pies zachwiał się delikatnie, robiąc kolejny krok, który tym razem widziała wyraźnie. Nie cofnęła się. Co jej zrobi? Wrzuci do wody?

Jestem pewna, że gdy opowiadałam tę historiętrzy lata temu, Williamson, to chore, że pamiętasz. — wspominałam, że urokiem samotnych spacerów nad oceanem jest, cóż, samotność. Jak zresztą mnie znalazłeś? Rozłożyłeś namiot — żart niezamierzony. — i czekałeś aż się pojawię?

Wolałaby chyba nie wiedzieć, ale czuła, że musi. Stalking ponoć był nielegalny — może powinna iść z tym na policję? Policja jednak robiła potężny krok w jej stronę, dopiero teraz zaczynając ujawniać pierwszą kartę. Jokera, bo to wszystko brzmiało jak jebany żart.

Nie zachowała pokerowej twarzy, zaskoczenie zmieszane ze strachem było autentyczne. Naprawdę miała nadzieję, że chodzi o niezapłacone mandaty. Zmrużyła oczy, przywołując do siebie wszystko, co pamiętała z tamtego wieczora. Powolne klisze jej pierwszego, moralnego upadku w nowym roku — dłoń Cecila miażdżąca jej knykcie; błyszcząca w świetle kolorowych neonów łysina brata bliźniaka Elvisa; piękna i soczysta kurwa skierowana w jej stronę, bo śmiała powiedzieć nie; szept zaklęcia; ohydna, darmowa tequila od barmana i szybka ewakuacja, gdy Fogarty stwierdził, że czas się zmywać.

Potem nie rozmawiali. Krąg ich jebanego życia.

Jeśli szukasz miejsca na urodziny, to nie polecam. Ponoć w McDonaldzie można miećimprezę życia, dokończyłaby, gdyby ktoś właśnie nie stracił równowagi. Ktoś. Nie ona (jeszcze), więc on. Ślizgające się nogi na kamieniu wyglądały niemal komicznie, sprawiając, że atmosfera grozy rozmyła się wraz z solnym posmakiem oceanu.

Ostrzegałam — uniesiona do góry brew, wraz z kącikami ust, bo powstrzymywanie śmiechu jest niezdrowe dla wątroby. Jeśli jego planem było nastraszenie jej, to powinien był poczekać na nią na brzegu.

Wam, wybrzmiewało jej w głowie, gdy wyciągała rękę w jego stronę. Jednak to przed nią teraz stoi (leży? klęczy).

Przyszedłeś mnie tu aresztować czy popływać?

Przyszedłeś? Pytać mogło spojrzenie. Bursztynowe oczy dawno nie były tak podejrzliwe i rozbawione jednocześnie. Jeśli jednak pytał o tamten wieczór, to… dlaczego? Jedyne prawo, jakie zostało wtedy złamane, to magiczne. Czyżby zamiłowanie do czarnego nie było przypadkowe?

Oferta pomocy była aktualna, miała tylko nadzieję, że zachowa własną stabilność, robiąc krok w jego stronę, stojąc właściwie bezpośrednio nad nim.

Próg bez zmian — 22 lub wyżej i śmiejemy się dalej z Williamsona. [ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Lyra Vandenberg dnia Pią Gru 08 2023, 22:32, w całości zmieniany 1 raz
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 4
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Być może powinien zacząć od przeniesienia negocjacji na stały ląd.
Ta refleksja nadejdzie za późno; kiedy ból po raz kolejny okaże się najlepszym nauczycielem, posmak soli w ustach wyprze metaliczną nutkę krwi, a pirs w przeciągu kilku sekund zbierze obfite żniwo z ofiar, które nigdy nie uważały na lekcjach fizyki.
Buda 911 to zły kierunkowy — gdyby dostawał dolara za każde określenie psem — jeśli ktoś miał dobry dzień — świnią — jeśli ktoś miał gorszy dzień i zero polotu — albo knurem w uniformie — Creed w każdy poniedziałek zaskakiwał nową porcją elokwencji — tylko w tym tygodniu miałby dodatkowe piętnaście dolarów w kieszeni i nigdy niegasnące zaskoczenie, że drukują tak niskie nominały.
W Palazzo dostaliby za to tiramisu — na pół.
Czas na dojazd i przebranie. Pod tym — lekkie klepnięcie w pierś przypieczętowało element zaskoczenia; żadnych obcych kundli w zasięgu wzroku, jedynie ten oswojony. — Wciąż noszę mundur. Do Palazzo łatwiej wejść nago niż w nim.
Nie warto pytać, skąd wie; po prostu wie.
W ten sam sposób — po prostu wiedział — natknął się na trop szmuglerów w Sonk Road; to, że tamtego wieczora spotkał Vandenberg, było zwykłym przypadkiem. Zazwyczaj jego drogi krzyżowały się z Fogarty — wcale nie szukał jej tamtego wieczora — ale w przeciwieństwie do Lyry, nigdy nie złapał Teresy na gorącym uczynku. Łuskę zabrali Rzecznicy; tydzień później ktoś sypnął, że była prawdziwa, świeża i musiała boleć — nie, żeby w Kazamacie kogokolwiek zmartwiło cierpienie syreniej właścicieli.
Tylko, jeśli spodobają mi się odpowiedzi. Pierwsze pytanie. Jakie wino?
Drugie — jakich sztućców zamierzasz użyć? Trzecie — próbowaliście zabić tego niemagicznego? Do czwartego — i deseru — mogliby nie dotrwać.
Mam dobrą, choć wybiórczą pamięć — chłodna kropla na skroni zaczęła łaskotać; jeszcze nie wiedział, że będzie główną przyczyną jego upadku. — Twoja matka pomogła ją odświeżyć. W rozstawieniu namiotu też chciała, ale—
Zimna, słona rosa; z kosmyka ciemnych włosów prosto na skórę — stawiając kolejny krok, zbyt wiele uwagi pośwęcił wilgoci skapującej za kołnierz płaszcza i zbyt mało temu, co czaiło się pod butami.  
Przywykłem to działania na własną ręk—
Rękę?
Zabawne, że o tym wspominasz, Williamson; poślig był dokłądnie taki, jak powinien — krótki, gwałtowny, nieprzewidywalny i zakończony jedynym właściwym komentarzem na żywo:
—rwa mać!
Jeśli huk fal wydawał się donośny, ktoś powinien posłuchać, jak na zatopiony pirs pada ponad osiemdziesiąt kilo — koniec z batonami, Barnaby — jeszcze żywej wagi. Łupnięcie tak naprawdę nie było głośne; głośniejsze było rozbawienie w czyimś — na pewno nie jego, więc jej — tonie. Przez cztery wyjątkowo długie sekundy nie mówił nic; Lyra źle maskowała wesołość i stawiała ten jeden — pechowy, zaraz sama się przekona — krok, ale nawet gdyby prychnęła mu śmiechem w twarz, Williamson by nie zauważył.
Liczył uderzenia serca i centymetry oddzielające go od wody; osiemnaście i cztery.
Pięć centymetrów w prawo i wynik brzmiałby zero—zero.
Ani jedno, ani drugie — przeciągłe spojrzenie obserwowało wyciągniętą dłoń tak, jakby ręka Lyry osobiście przyczyniła się do jego upadku — cielesnego, ideologicznego, moralnego, bez różnicy; teraz na śliskim pirsie leżało wszystko. — Uważaj, Vandenberg, w tym miejs—
Gdyby nie znał jej lepiej — nie znał wcale — mógłby uznać, że to znacznie zgrabniejsza niż oryginał, wyjątkowo udana parodia jego osiągnięć sprzed dziesięciu sekund. Najpierw był poślizg — lewa noga — później wykrok — prawa noga — i głuchy, zagłuszony przez fale łoskot.
—cu jest kurewsko ślisko.
Jego lewy łokieć tkwił w wodzie, ale nawet wilgotny całus oceanu nie mógł powstrzymać nieuniknionego — Williamson prychnął śmiechem. Trochę jak pies, któremu nadepnięto na ogon; tyle, że niewspółmiernie weselej.
Myślisz, że ktoś to nagrywał?
W tle brakowało jedynie motywu przewodniego z Benny’ego Hilla, ale znał kogoś, kto dodałby dźwięk w posprodukcji i podkręcił tempo taśmy — nie, żeby było to konieczne. Ile minęło od początku rozmowy do solidarnego upadku; minuta?
Zanim zaczęliśmy udawać domino — jakieś trzydzieści sekund temu, kiedy oboje nadal posiadali resztki godności i umiejętność utrzymania pionowej pozycji. — Zamierzałem zapytać z kim spędziłaś tamten wieczór.
Brawo, tępy ból w lewym ramieniu przypomniał mu, że gwałtowne — albo jakiekolwiek — ruchy nie plasowały się na szczycie listy dobrych pomysłów, właśnie zabrzmiałeś jak zazdrosny kochaś.
I dlaczego ten ktoś uznał, że użycie para bellum w klubie pełnym niemagicznych — nawet, jeśli wyjątkowo głupich, przebranych za Elvisa i podrygujących w rytm nie tyle muzyki, co kuzynki Molly; tym jednym zdaniem zdradził Vandenberg, że wie coś, czego nie powinien wiedzieć pospolity glina — to dobry pomysł?
Musiało istnieć wyjaśnienie; nikt — mocne słowa w wykonaniu gwardzisty, który kręci piruety na śliskich kamieniach lokalnego pirsu — nie bywał tak głupi.
Nie wstawaj — w katastrofizmie ostatnich sekund tkwiła jedna, jedyna zaleta — mogli rozmawiać jak równy z równym z poziomu posadzki (pirsu?) i odległości, która jeszcze chwilę temu była bezpieczna, a teraz?
Zwyczajnie nie istniała.
Ręka — ta, która nie wibrowała tępym, poupadkowym bólem — prześlizgnęła się po wilgotnych kamieniach i z trudem zgniotła w zarodku potrzebę odpłacenia im w uniwersalnej walucie przemocy.
Jak twoje ramię?
Zamiast okładać pięścią pirs, Williamson zacisnął palce na płaszczu Lyry; uchwyt na oślep mógł przypominać gest otuchy.
Gdyby tylko nie próbował powstrzymać kogoś przed wślizgnięciem się do wody.

nie wstaję, tak będę leżał (a przy okazji śmiejemy się z Lyry)
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Cholera — udawane rozczarowanie przykryło szczere rozbawienie żartem. Kto by pomyślał, pies z poczuciem humoru. — a dołączyłam zdjęcia.

Środkowego palca, ma się rozumieć. W lepszy dzień zdjęcie środkowego palca z podpisem — powodzenia następnym razem — ale nie powinna być taka cwana, bo jednak udało mu się ją znaleźć. Wyciek adresu to będzie jedynie kwestia czasu; czasu, którego miewała ostatnio trochę za dużo. Koniec bezpieczeństwa, którego miała ledwo garść.

Nie wozisz garniaka w samochodzie? Duży minus, Williamson. Ja zawsze mam bieliznę na — urwała, orientując się, że bez syreniego kontekstu brzmi to co najmniej źle. Szybko spoważniała, bardzo mocno walcząc ze sobą, żeby nie spojrzeć w kierunku szumiącej wody. Ocean bywał kutasem z krótkim językiem.

Zresztą, teraz nie przyszła na pływanie, więc niespecjalnie miała coś na przebranie w bagażniku. Być może jeszcze z wakacji został jej jeden egzemplarz żenujących gaci zakupionych awaryjnie przez Theę — wstęp dla V.I.P-ów było na nich napisane — widziała je niedawno w schowku na rękawiczki. Miała ogromną nadzieję, że nikt oprócz niej tam nie zaglądał.

Gdyby jakiś Rzecznik był ciekawy, to tak — łuska była świeża, była prawdziwa i bolało jak cholera. Jakby ktoś bardzo powoli i sadystycznie wyrywał jej paznokcia, a ona jednocześnie musiała walczyć z każdym swoim instynktem, by spierdalać prosto do wody. Jeszcze mocniej musiała walczyć z instynktem, by jebanego kłusownika na Sonk Road nie kopnąć w krocze, zamiast sprzedać mu coś, czego nie dało się nazwać inaczej, niż jej własnym ciałem. A próbowała. Bardzo próbowała nie myśleć o tym w ten sposób. Może powinna była posłuchać gazet i rozłożyć nogi. Mniej by bolało.

Jakie wino?
Tanie.

Czerwone — Aaron miał obsesję, nie, wróć — jego matka miała obsesję — i zanim mogła poznać jego rodzinę, ćwiczyli cały miesiąc rozpoznawanie i dopasowywanie wina do dań. Poszłoby im szybciej, gdyby nie upijali się za każdym razem, kończąc na konkursie, kto złapie winogrono buzią z większej odległości. Zawsze wygrywał. — Co wygrałam?

Śliską nawierzchnię, ale to za chwilę.

Cała sytuacja śmierdziała Shirely, więc nie powinna była się ani trochę dziwić, że padła o niej wzmianka. Doskonale widziała oczami wyobraźni, jak otwiera mu drzwi, uradowana na widok młodej twarzy, zarysowanej szczeki i munduru. Zawsze mówiła swoją wersję za mundurem panny sznurem, ale ten był używany do—

Mniejsza. Śmierdziało Shirely, z domieszką Jacka i to nie Danielsa.

Zawsze chciała być harcerkąalbo być z harcerzem? Pamięć już nie taka.

Miała przepiękną ripostę na działanie na własną rękę — cudowną, zupełnie świeże spojrzenie na tematykę — jednak została ona zakopana najpierw pod kurwą Williamsona, a potem, ponieważ druga fala feminizmu zalała już Stany niemal tak skutecznie, co te morskie pirs — zakopana również przez kurwę Lyry.

Kurwa—

Jego ostrzeżenie — ironicznie wypowiedziane zaraz po jej własnym — zostało zagłuszone przez równowagę, która zachwiała ją niebezpiecznie do tyłu. Pamiętała totalne zero z lekcji fizyki, ale wiedziała, że upadek będzie bolał, więc instynktownie zaczęła kierować środek swojej ciężkości do przodu, w nadziei, że jakoś się to wyrówna. Poszło jej bardzo dobrze — aż za dobrze, bo zaczęła spadać po prostu do przodu.

Jego—

Z przodu był Williamson; miękiszy, niż kamień (jedz tyle batonów, ile tylko chcesz), więc mogłaby powiedzieć, że wybrała świadomie upadek na niego, ale nie było w tym nic z wyboru, ani nic świadomego. Prawym barkiem uderzyła najpierw w jego tors, odbijając się boleśnie, aby lewym uderzyć o nieubłaganie twardy pirs.

Jebana w dupę matka, ja pierdole.

Może nie powinna była wyzywać czyjejś bliżej niezidentyfikowanej matki, ale dalej myślała o swojej i o tym, jak to wszystko było jej winą. Gdyby dwadzieścia siedem lat temu trzymała nogi pięknie złączone, żadnego problemu by nie było. Promieniujący ból ramienia skutecznie ją namówił, aby nie podnosiła się jeszcze z pleców. Prawa noga moczyła się radośnie w lodowatej wodzie, a obijające się bezczelnie fale zmoczyły jej włosy na tyle skutecznie, że były nieco dłuższe i nieco prostsze niż pięć chwili temu.

Zegarek wskazywał, że do zachodu słońca zostało im dziesięć minut. Romantycznie.

Barnaby się jednak zaśmiał, bo trzeba być prawdziwym psychopatą lub wpatrzonym w siebie snobem, aby nie dostrzec oczywistego komizmu tej sytuacji. Brakowało jedynie, aby któreś z nich włożyło twarz do ciasta.

Mam nadzieję, kiedyś dostałam uwagę od reżysera, że nie upadam naturalnie — obróciła głowę na bok, patrząc, czy spadając, nie uszkodziła mu czegoś. Atak na funkcjonariusza był ponoć dość drogi dla osobistej wolności. Czy jeśli mundur miał przykryty płaszczem, to w teorii, był już po służbie? — miałabym materiał dowodowy, że chuj wam w dupę, robię to jak dama.

Powrót tematu sprzed upadku ich godności oznaczał, że uśmiech z jej twarzy również się gdzieś zmył. Więc nie wiedział. Powinna była się domyślić — jej własna matka nie była w stanie zapamiętać Cecila, choćby Lyra zrobiła jej godzinny pokaz slajdów z jego twarzą. Ona z kolei mogłaby być wyciągnięta z najgęstszego tłumu. Jebana, syrenia aura. Jebane, plotkarskie gazety.

Dopiero, co mnie zaprosiłeś na kolację i już wypytujesz mnie, z kim spędzam czas? Jeden zaborczy związek mi wystarczy, Williamson.

Nie wstawaj, brzmiało jak rozkaz, a chwycenie płaszcza jak upewnienie się, że zostanie spełniony. Nie chciał, żeby spierdoliła, czy żeby znowu na niego nie spadła? Lądować na nim znowu nie miała zamiaru, a co do sprawnej ucieczki do oceanu — rada jeszcze nie zadecydowała.

Boli. Będziesz musiał zamówić ravioli już pokrojone. A twoje? — Być może szczera troska wypływała z jej głosu. Jej śmiertelna wada, można by powiedzieć.

Nawet szumiący ocean — chociaż jak na złość, to szumiał jakby trochę ciszej — nie był w stanie zagłuszyć echa bardzo ważnego pytania, które tu padło. Mogła się śmiać z tego, jak poślizgnął się na pirsie i mogła się śmiać nawet bardziej z tego, jak ona poślizgnęła się w ślad za nim, ale oskarżenia (pytania), jakie tu padały, były poważne.

Poważne i wybiegające poza obowiązki zwykłego policjanta.

Skoro już sobie tak tutaj leżymy, czekając na zachód słońca — zaczęła, pozwalając wpierw ciszy wybrzmieć między rytmicznymi uderzeniami natury. Uważnym wzrokiem śledziła jego twarz, tak, by móc wycofać się, jeśli przesadzi. Gdy przesadzi.

Rozmawiając czysto hipotetycznie — gdybym była z kimś w Midnight Mirage — a nie twierdzę, że byłam. Gdybym jednak w tym hipotetycznym scenariuszu była, to nie byłabym kablem i nie powiedziałabym z kim. Aczkolwiek—

Żadnej gry; szczere emocje. Obrzydzenie? Tak, głównie, ale poprzeplatane tak sprawnie ze zmęczeniem — nie tylko dniem, ale i życiem, że było to błędne koło, które będzie się kręcić, i kręcić gdziekolwiek nie pójdzie — że można by pomylić je ze strachem.

Gdyby ktoś rzuciłby zaklęcie, to zrobiłby to w mojej obronie. Nie było to mądre, ani ani o to nie prosiłam. Nigdy o to nie prosiłam.ani, cóż, mądre. Nie twierdziłam jednak, że ten ktoś był mądry. Czysto hipotetycznie, oczywiście.

Również leżę, pośmiejemy się trochę dłużej. Hahaha.

[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Lyra Vandenberg dnia Pon Lip 03 2023, 23:36, w całości zmieniany 2 razy
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Całkiem udane to jej rozczarowanie; jeszcze cztery takie i Williamson uwierzy, że karierę faktycznie zawdzięczała talentowi, nie zamiłowaniu do wyrobów tapicerskich w biurze reżysera.
Kolejnym razem dostarcz je osobiście.
Nawet nie musi wkładać zdjęcia w kopertę; najważniejsze, żeby włożyła w nie serce. O tym, że nadal tkwiło na swoim miejscu, już za moment zaświadczy wyciągnięta — i przypłacona własnym upadkiem; to powinno oduczyć ją altruizmu — do pomocy ręka. Gdzieś pomiędzy ślizgiem, ravioli i bolesnymi upadkami, Williamson wysnuł pierwszy wniosek; jeśli atak w Midnight Mirage nie był odosobnionym przypadkiem, na Vandenberg czyha kolejna, krótka kariera.
Ktoś, kto próbuje pomóc gliniarzowi, nie sprawdzi się w roli seryjnego mordercy.
Nagły wypadek? — uprzejmie podsunięte zakończenie bez mała fascynującej historii — kiedyś sądził, że wożenie spodni na zmianę to przesada, ale ktoś z obecnych właśnie przyznał się, że lubi zabrać majtki na gapę — skwitował cichym cmoknięciem rozczarowania. — Gdybyś tylko w życiu codziennym była tak zapobiegawcza, Vandenberg.
Dziś byśmy nie rozmawiali.
Gdyby poza zapobiegliwością wykazała się sprytem, do skutku nie doszłoby też drugie spotkanie; nawet ona nie wyglądała dobrze w trupim blasku posterunkowych jarzeniówek, co nie powstrzymało wyobraźni mundurowych. Ktoś — pewnie Miles, ten ćwok z półwytrysku — zasugerował, żeby zatrzymać ją na noc i wykręcić kilka korków w piwnicy; awarie prądu zdarzały się częściej od nagle znikającego obrazu CCTV w pokoju przesłuchań.
Trzy godziny później Vandenberg była w domu — jakkolwiek nie brzmiał aktualny adres — a Williamson wymyślał trzydziesty czwarty sposób na wciśnięcie wykręconego korka w dupę aspiranta. Dziewiętnasty był jego ulubionym i coś mu mówiło, że bolałby mocniej od agonii podczas nieludzkiego — a niby jakiego? Mowa o syrenach — procesu wyrywania łusek.
Tego rodzaju bólu nie uśmierzyłoby nawet wino; czerwone, zgodnie z życzeniem.
I wytrawne. Zasugerują chianti, ale stać nas na więcej — czasem warto słuchać Valerio; zakurzone butelki z piwniczki Palazzo traktował lepiej od kobiet. Williamson zapomniał — bardzo wygodne z jego strony — wspomnieć, że kolacja może objąć towarzystwo Włocha; Paganini popłakałby się nad garnkiem bolognese — w efekcie przesalając — gdyby przegapił okazję na cowieczorną dawkę zawracania innym dupy. — Butelkę Barbera D’Alba. Na wynos.
Będzie mogła uczcić nim nowy rozdział w życiu albo zapić smutki starego. Mogłaby też zabrać wino do matki i grzecznie podziękować za cenne wskazówki, które pani Vandenberg nieświadomie przekazała policji; prawdę mówiąc, Williamson był trochę dotknięty.
Shirley albo nie zadzwoniła do córki, albo nie uznała za stosowne wspomnieć jej o wizycie oficera.
A jej pierwszą odznaką na piersi byłaby policyjna — z tą ripostą — całe szczęście — zdążył; później był tylko ślizg, dźwięk, który dałoby się określić jedynie jako ślurp i wyjątkowo długi proces upadania. Nawet to musiała robić z odpowiednią dawką dramaturgii — zupełnie, jakby pospolite rąbnięcie o zalany pirs było zbyt oczywiste i na domiar złego nieprzemyślane.
Było; Williamson świadkiem i ofiarą.
Jej kurwa to jego stłumione sapnięcie — Barnaby zazwyczaj nie protestuje, kiedy kobiety lądują na jego torsie, ale na zazwyczaj składało się kilka kluczowych elementów, których dziś zabrakło. Po pierwsze — za dużo warstw ubrań. Po drugie — ślisko nie tam, gdzie powinno. Po trzecie—
Właściwie nie; dwa w zupełności wystarczą.
Zawsze ceniłem elokwentne kobiety — próba ukrycia rozbawienia — poniewczasie i nieszczególnie udana — ograniczyła się do spojrzenia utkwionego w niebie. Już nie krwawiło; teraz miało złoty odcień, zupełnie jak—
Bzdura. Na pierwszy rzut oka widać, że masz doświadczenie w upadkach.
Całkiem świeże i pokaźne, jeśli wierzyć gazetom oraz historii zatrudnienia.
Odwrócenie głowy na bok to lustrzane odbicie jej ruchu; kolejna minuta spotkania, a nos nadal miała cały. Uśmiechy obumierały w kącikach ust — jego ostatni przebłysk, Barnaby zachował na kolejne pytanie.
Jeden? A więc od zawsze byłem tym drugim? karma wreszcie cię dopadła, co? Kolejny, tępy zryw bólu nie rozpełzał się z ramienia; teraz jego epicentrum tkwiło w okolicach piersi. Zmarszczenie brwi — uniwersalna odpowiedź Williamsona na nic ci nie jest? — w towarzystwie niezaznajomionym z jego — niewątpliwie bogatą — ekspresją zasługiwało na drobne rozwinięcie.
Bywało gorzej.
Bardzo samcza i dla odmiany szczera odpowiedź.
Zachód nad ich głowami nigdzie się nie spieszył; nie spieszyły się też słowa, cichsze niż przed chwilą, ani spojrzenia — uważniej rozpamiętujące drobne zakłócenia w zwróconych do siebie obliczach.
Zapomniałem, że to główny cel naszego spotkania — samotne zachody nad wzburzonym oceanem — fale nadal były szare, a niebo złote; dwadzieścia sekund temu był pewien, że barwą przypominało mu tamtą łuskę.
Teraz wie, że chodziło o oczy — właśnie szukał w nich kłamstwa.
To piękna, czysto hipoteczna historia.
Byłaby jeszcze piękniejsza, gdyby nie świadkowie.
Nie zdradzisz mi jego imienia, prawda? — to piękne, czysto hipotetyczne pytanie; byłoby jeszcze —piękniejsze, gdyby nie uwierało w myślach jak irytujący kamyk. — Skoro już tak tutaj leżymy, a do zachodu zostało — potłuczone ramię, ale tarcza zegarka cała — siedem minut, opowiem ci inną, czysto hipoteczną historię.
Jeszcze nie jest za późno; jeszcze mogą spełnić się jako autorzy opowieści dla dzieci.
Gdyby, wyłącznie teoretycznie, Czarna Gwardia prowadziła w tej sprawie śledztwo i, całkowicie przypuszczalnie, znalazła jednego z podejrzanych — gorzka prawda w słonym powietrzu; to nie teoria, skoro dzieje się tu i teraz. — Imię drugiego wyciągnęłaby siłą.
Mają swoje sposoby; swoje rytuały, swoje czary, swoje lśniące metalicznie narzędzia i błogosławieństwo samego Lufycera.
Do końca życia żywiłby się tynkiem ze ścian celi, a ty — teraz zmuszona do znoszenia wyłącznie jednego rodzaju bólu — poupadkowego — trafiłabyś jeszcze gorzej. Pamiętasz przesłuchanie na komisariacie? Aspirantów Głupi i Obleśny?
Nigdy nie zapomni; policja też ma swoje sposoby.
Przy klawiszach w Kazamacie to nieszkodliwi idioci — zasadnicza różnica: jedni podlegają prawu stanowemu, inni kościelnemu; jedni mają służyć i chronić, a drudzy? Też; tyle, że nie obywateli.
Dlatego, czysto hipotecznie, oficer prowadzący twoje śledztwo mógłby zdecydować, że jesteś całkiem zabawna, a Kazamata pożera wszystko, co zabawnena wolności przydasz się mu bardziej. I gdyby tylko istniał, powiedziałby coś w stylu...
Coś wypełnionego troską — z tego przecież słynął — i łagodnością — bo właśnie ona była mu wpajana od dziecka.
Możemy pomóc sobie nawzajem — czysto hipotetycznie, oczywiście. Zamiast podnieść się z kamienia — czuł nadchodzący katar; tego nie wyleczy nawet autorskim remedium, którego główny składnik to piwo, a poboczny: ciepłe — odwrócił się w jej stronę. Prawe ramię nie bolało; wsparł się na nim, ignorując ślizgający po pirsie łokieć, i skupił na ruchu lewą ręką — mokrą aż po łokieć i wciąż rozpamiętującą upadek. Uchwyt na ramieniu Lyry zastąpił palcami zaciskanymi na jej nadgarstku; co łatwiej wyczuć?
Puls pod ciepłą skórą czy wibrującą w opuszkach magię?
Możemy pomóc sobie nawzajem.
Subtilis tactus — od drobnych kości, przez siną pajęczynę żył, aż po stłuczone mięśnie; miał trzynaście lat, kiedy opanował ten czar — musiały minąć trzy kolejne zanim po raz pierwszy użył go na Leonardzie. — Dla pewności mógłbym pocałować, ale wścieklizna jest wysoce zaraźliwa.

subtilis tactus: 96 + 5, zdane lamentująco śpiewająco
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Doskonale znana przypadłość, często śmiertelna dla osób mieszkających w Sonk Road — bijące serce. Ile razy jeszcze będzie musiała dostać w twarz, aby wypluć całą empatię z ust? Przynajmniej kilka. Teresa mówiła jej już wiele razy, że czas zbudować mur. Nie potrafiła; widziała, jak samotnie jest po drugiej stronie.

Potrzeba znacznie więcej, niż śliską nawierzchnię, aby wybić jej z głowy takie głupie pomysły, jak użyczenie pomocnej dłoni gliniarzowi. Nawet obolały bark nie namawia do refleksji.

Sam rozumiesz, kobiece sprawy syrenie, tak właściwie. Bardzo zabawny żart sytuacyjny o znikającej bieliźnie w głębiach oceanu poszedł właśnie na zmarnowanie, bo był to sekret, którego ten piesek jeszcze nie wywęszył. — Masz siostry? Może ci kiedyś opowiedzą.

Nie miała zielonego pojęcia, który Williamson jest spokrewniony z jakim Williamsonem, jak często spotykają się na herbatkę i czy ich córki mogą trzymać produkty menstruacyjne w łazience, czy muszą ukrywać je we własnym pokoju, tak, jakby nic im raz na miesiąc nie krwawiło. Miesiączka to kurwa, a bywa kurwą potężną, gdy skutki uboczne odczuwa nie tylko jedna osoba, z którą dzielisz mieszkanie, a obie. Kiedyś Teresie i Lyrze zbiegły się w kalendarzu. Ofiary można zliczyć w trzech doniczkach, jednej butelce drogiego alkoholu oraz czwartej doniczce, która poleciała, gdy Fogarty odkryła, że inny Fogarty otworzył jej whisky.

Warto zaznaczyć, że żadne ich spotkanie nie było z inicjatywy Lyry. Przy pierwszym winną była nuda; przy drugim ktoś, kogo imię nie padnie w hipotetycznym scenariuszu; przy trzecim również można się pokusić o stwierdzenie, że gdyby nie ta hipotetyczna osoba, to nie musiałaby stać z własną łuską zaciśniętą w dłoni — a teraz?

Domino wydarzeń rozpoczętych w grudniu 1983 roku dalej się toczyło, jeszcze bardziej widowiskowo, niż tych dwoje chwilę temu.

Butelką będziemy musieli podzielić się u ciebie. Nie dam się nabrać na wyłudzenie aktualnego adresu, panie oficerze — Problem z obecnym miejscem zamieszkania był następujący i przewijający się przez jej myśli nieustannie. Pięć liter, dwie sylaby, zwinne palce — nie była pewna, ile wiedział o jej towarzyszu niedoli tamtego wieczoru — czy ktoś zapamiętał jakieś znaki szczególne? Wolałaby uniknąć ich minięcia się w drodze do toalety i odświeżenia psiej pamięci.

Upadając, słyszała znajomy dźwięk, kontekst tylko jakiś obcy. Nie miała w zwyczaju spadać na mężczyzn w miejscach publicznych. Dobra, kłamstwo. Na plaży— też nie. Coś jednak w tym obrazku nie pasowało — pewnie błyszcząca w radiowozie odznaka.

Czy to jest moment, w którym pytasz, gdzie byłam całe twoje życie? — spytała, elokwentnie. Kiepsko ukrywał rozbawienie. Lepiej mu szło krycie się z tym, że jest nie tylko bagietą, ale również bagietą na sterydach. Kusiło, żeby zapytać, czy jak kapłan każe, to robi siad, czy to dopiero po godzinach. — Spytaj mojej matki przy następnej wizycie. Polecam jednak zaglądać, gdy nie ma tam czerwonego pick-upa na parkingu.

Jack miał strzelbę, problemy z agresją i licencję na przemoc wobec zwierząt.

Syrena i gwardzista wchodzą na pirs. Gwardzista upada pierwszy, dowodząc raz na zawsze, że życie od syren nienawidzi bardziej tylko jednego. Byłby to piękny początek kawału, tylko dlaczego kończy się tym, że patrzą sobie w oczy? Ładne oczy. Trochę wyblakłeryzyko zawodowe?

Oj, nie płacz. To przeszłość. Teraz myślę tylko o twoim ravioli — Robiła się głodna i bardzo, ale to bardzo chciała zapalić. Myślała też o tym, że po tym, co wydarzyło się w Midnight Mirage, Cecil nie będzie chciał mieć z nią nic wspólnego. Jego zaklęcie, jej wina. Nie prosiła o to, ale jej wina. Mogła nie zwracać na siebie tak uwagi, to jej wina. Mogła—

Powinna była zostawić go tego dnia w spokoju.

Spojrzała na chwilę w dół, na jego ramię, by wrócić spojrzeniem i niczym ekspert pomyśleć — tak, z pewnością bywało gorzej. Wyglądał na kogoś, kto gorzej jadł wraz ze śniadaniem. Ona również miała swoją własną porcję gorzej. Gorzej było, gdy próbowała kiedyś komuś powiedzieć. Gorzej, było ręką w gipsie i wymyśloną historią o tym, jaką niezdarą jest.

Historia za historię wydawała się uczciwą wymianą, z tym że jego historia utkana była z gróźb. Z pewnością rzeczywistych i prawdopodobnych, za to przynajmniej potwierdzających już w zupełności (hipotetycznie, oczywiście) jej przypuszczenia odnośnie drugiej pracy Williamsona. Kto by pomyślał, że musi sobie dorabiać?

Czy ten hipotetyczny oficer, który mógłby siłą wyciągnąć z podejrzanego informacje, jest tu teraz z nami? — wstrzymany oddech i pytanie, tak bezpośrednie jak tylko było to rozsądne — czy masz zamiar mi wpierdolić, Williamson?Jeśli tak, to wolałabym rozmawiać z tym, który — całkiem słusznie — uważa, że przydam się bardziej na wolności. Znaczy się, ten teoretyczny podejrzany.

Możemy pomóc sobie nawzajem. Zabawne. Naprawdę zabawne — pies z poczuciem humoru.

Mimowolnie wzdrygnęła się, gdy obrócił się w jej stronę i chwycił jej nadgarstek. Ryzyko, że rozmawia z pierwszym oficerem, było niskie, ale nigdy zerowe. Jeśli jednak nie odpowiedział na jej pytanie słowami, to z pewnością zrobił to gestem.

Miał mokrą rękę, a ona szybkie tętno. Można by udawać, że z bólu, ale słowo na s grało tu pierwsze skrzypce. Dlaczego jej pomógł? Wtedy, później jeszcze i dlaczego chce jej pomóc teraz? Powiedział wprost — przysługa za przysługę. Tylko że on jej zrobi jedną, ona jemu będzie musiała pewnie robić w nieskończoność.

Nie szczepią was w tej policji? Szkoda, przydałby się całus.

Ból rozpływał się — wychodził z jej ciała na wilgotny kamień, by spłynąć ostatecznie do oceanu, pozwalając na rozluźnienie mięśni, twarzy, a nawet drobne westchnięcie. Przymrużyła oczy, ryzykując, że wrzuci ją w tym czasie do wody.

To dopiero byłby dobry żart.

Czy quid pro quo zaczyna się już teraz? To było naprawdę piękne subtilis tactus — złote niebo zahaczyło o ich nosy, a zegarek odliczał cztery minuty do godziny zero. — Nie wiem, czy moje byłoby tak dobre. Dawno tego nie robiłam. Mogłam wyjść z wprawy.

Na ostatni ból, jaki chciała sobie odebrać, znalazła inny sposób i zakładał on trzymanie się z daleka od jakichkolwiek zbiorników wodnych. Była, ku własnemu rozczarowaniu, żywym dowodem, że nie zadziałało.

Plecy przyczepione do pirsu, nadgarstek w rękach gwardii, a noga w oceanie. Co zostaje dla niej? Jeszcze minutę temu obolała ręka. Teraz w drodze, aby dotknąć jego policzka. Jedna napaść na funkcjonariusza zeruje drugą, prawda?

Subtilis tactus. — Po którym stało się całe nic. Nic nie zadrgało, jedynie ocean zaśmiał się w tle. — Pewnie słyszysz to cały czas, ale przysięgam — normalnie mi się to nie zdarza.

Miała ogromną nadzieję, że jej wolność nie zależała od jej wątpliwych umiejętności uśmierzania bólu. Z nim Williamson będzie musiał się jeszcze trochę pomęczyć — samotnie i po męsku.

Zaczęła wycofywać rękę, koniec przedstawienia.

Więc — spojrzenie pełne napięcia, głowa pełna pytań. Co mógłby od niej chcieć? Na pewno nie biletów do teatru. — w czym mogłabym ci pomóc, panie Williamson?

Żałośnie rzuciłam na subtilis tactus — wypadło 6, więc można się dalej śmiało śmiać z Lyry.
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów