First topic message reminder : Gęstwina Idealne miejsce dla miłośników samotnych spacerów i prywatności. Trudno spotkać tu jakiegokolwiek innego wędrowca, a jedynym towarzyszem może okazać się tu hukająca w nocy sowa. Mech jest tu gruby i napęczniały, przez co podczas chodzenia stopy spacerowicza zapadają się w charakterystyczny sposób w glebę. Niskie i długie gałęzie drzew tu obecnych są tak gęsto ułożone, że trzeba bardzo uważać, żeby uniknąć zadrapań podczas przeciskania się dalej. Często można spotkać tutaj zawieszone do góry nogami śpiące nietoperze. Bonusy w lokacji: Każdy zwierzęcopodobny, który odegra tutaj dowolny wątek na min. 5 postów po 250 słów lub napisze opowiadanie na 800 słów, uzyska bonus do kości wynoszący 10 oczek na rzut dot. komunikacji ze zwierzętami [mechanika genetyki]. Bonus trwa ten tydzień i można go uzyskać jedynie raz na jeden okres fabularny. [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon Lip 15 2024, 22:00, w całości zmieniany 2 razy |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
The member 'Alisha Dawson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 27 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Wolałby, żeby panny Alishy tu nie było. Problem z cywilami jest taki, że nie rozumieją zbyt wielu rzeczy, by zyskać prawo wypowiedzi i decyzyjności, lecz mimo to czują konieczność wyrażenia swojego zdania, bądź głośnych rozważań w kwestii podejmowanych decyzji. Sebastiana, który wszedł w tryb wykonywania pracy, łatwo zmęczyć zbędnymi pytaniami i niepotrzebnymi dyskusjami. Może go zdenerwowali, może próbuje ich przepłoszyć, może czegoś tutaj pilnuje. Co za różnica? Liczy się tylko to, że atakuje przechodniów. Nie jest w stanie zrozumieć potrzeby gdybania. Jakiekolwiek są motywacje stworzenia, rozważania na ich temat mogą zaczekać, bo nieważne do jakich wniosków by teraz nie doszli, zagrożenie należy powstrzymać. — Nie wiem — mówi raz jeszcze, bo wcale nie zna się na podobnych istotach lepiej niż dziewczyna. — Jego motywacja nie ma teraz znaczenia. — Speculorum — dodaje niemal jednym ciągiem, kiedy ognista kula zbliża się nieubłaganie. Zaklęcie nie nabiera mocy, a ogień smaga ramię Sebastiana. Po ostatnich przygodach z płomieniami musi pomyśleć o ognioodpornej kurtce, bez dwóch zdań. Czy istnieje coś takiego? Musi. Alishy udaje się rzucić Oleum, które skutecznie zwala zwierzę na ziemię, co daje Sebastianowi szansę lepiej wycelować kolejne zaklęcie. — Funemeum. — Przy odrobinie szczęścia sznury oplotą się ciasno wokół zwierzęcia i uniemożliwią mu dalsze atakowanie. Co prawda wciąż z pewnością będzie próbował się z nich uwolnić, ale kiedy on będzie poświęcać siły na próby wydostania się z więzów, Sebastian będzie mógł skupić się na kolejnych atakach, aby osłabić zwierzę na tyle, że się uspokoi. To umożliwiłoby przetransportowanie go. Gdzie? Jeszcze nie wie. Na razie ma ważniejsze kwestie na głowie. Sebastian: 172/192 PŻ (-20 P) Speculorum: 16 + 25 (m. odpychania) = 41 | próg: 90 | nieudane Funemeum: K100 + 25 (m. odpychania) | próg: 55 (80-25) PŻ Jackalope: 85/100 (-15P) |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Stwórca
The member 'Sebastian Verity' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 73 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Zaawansowany czar Sebastiana nabrał na mocy i w mgnieniu oka z ziemi wyszły sznury oplatając Jackalope'a w mgnieniu oka. Był już bezbronny - nie musieliście się martwić o ogniste kule, bo zwierzę skupiało się jedynie na desperackiej próbie uwolnienia się z tej pułapki. Jednak wszystkie jego starania były bezskuteczne. Magiczne stworzenie, mimo sytuacji, w jakiej się znalazło, nie zamierzało przestawać walczyć. Próbowało się wyginać na wszelkie stronę, żeby pyszczkiem dostać się do oplatającej go liny, ale wciąż było to za mało. Czar był zbyt mocny dla jednego zająca. Nagle ten wydobył z siebie pisk. Byliście pewni, że musieli go chyba usłyszeć mieszkańcy Maywater, bo rozniósł się takim donośnym echem, że pobliskie ptaki w przerażaniu opuściły korony drzew, wzbijając się w przestworza. Coś się zmieniło, bo zwierzę nagle znalazło się w niemałym cierpieniu, choć mogliście być pewni, że jeszcze dwie minuty temu nie było widać po nim żadnego dyskomfortu, który spowodowany miał być bólem. Piski się powtarzały i w tym całym zamieszaniu mogliście przegapić jeden ważny fakt. Jackalope to nie był on, a ona! Mogliście być tego pewni, bo przez ułożenie jej ciała mieliście widok na jej narządy płciowe... z których właśnie zaczęła powoli wyłaniać się zakrwawiona, zajęcza główka! Mieliście dzisiaj wielkie szczęście albo i pecha, bo nie dość, że spotkaliście stworzenie, które miało być jedynie legendą, to jeszcze będziecie świadkami jego porodu. Świeża mama jednak nie miała mieć łatwego porodu. Oplatające ją liny, a do tego zmęczenie spowodowane walką nie miały być w tym wszystkim jednak pomocne. Mimo częstych skurczy, zajączki wcale nie chciały opuścić wnętrza matki, a w takiej sytuacji każda sekunda była walką o ich zdrowie i życie. Bez waszej pomocy się nie obejdzie, mogliście być tego pewni. Jackalope został obezwładniony na podstawie tych rzutów. Jackalope znajduje się w trakcie rodzenia zstępnych. Poród jednak się nie skończy bez waszej pomocy. Od tego momentu macie dwie tury na pomoc w porodzie. Każdy może rzucić na jednego zajączka, a nieuzyskanie progu równego 70, świadczy o tym, że rodzi się martwy. Do rzutu dodajecie statystykę wiedzy i modyfikator z zoologii. Każdy z was ma po dwa rzuty na turę, a króliczków w łonie jest siedem. Gdy poród się skończy, zgłoście się po ingerencję do Mistrza Gry. Możecie również nie brać udziału w porodzie, o czym musicie zdecydować w kolejnym poście i mnie o tym również powiadomić, zgłaszając się po ingerencję. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
Pan Sebastian raczej nie był za bardzo rozmowny, a Allie tylko próbowała zrozumieć, co się dzieje wokół niej. Nie znała się za bardzo na magicznych bestiach, na nich znała się Annika. Dzisiaj widocznie miała za zadanie lepiej się im przyjrzeć i lepiej się zaprzyjaźnić. Lepiej niż by sobie tego życzyła. Nie podobały jej się słowa, jakimi odzywał się pan Sebastian. Jego motywacja nie ma znaczenia. Oczywiście, że ma! Gdyby tylko zrozumieli, może rozwiązaliby źródło problemu i… Nie odzywa się już, wyczekując kolejnego ognistego ataku, przed którym musiałaby się bronić, ale on nie następuje. Zamiast tego sznury oplatają drobne ciałko króliczka, a on pada na ziemię raz jeszcze, obezwładniony. Bierze głębszy wdech. Czy teraz mogą się już zastanowić nad jego motywacją? — Chyba- Nie skończyła, bo nagły pisk zmroził jej krew w żyłach i niemal unieruchomił na kilka sekund. To tylko sznury… Nie mogły mu zrobić krzywdy. Prawda? Prawda? Spogląda na pana Sebastiana kontrolnie, nie do końca wiedząc, co zrobić dalej. Słyszy, że zwierzę cierpi – no przecież nawet głuchy by to usłyszał! Z drugiej strony zbliżanie się do nieznanego stworzenia byłoby niebezpieczne… A z trzeciej… to przecież zwierzę. Zwierzęta nie są aż tak podstępne, aby udawać cierpienie, żeby zwabić osobę i zrobić jej krzywdę. To nie może być… Zbliżyła się i tak, na kilka drobnych kroczków, dopóki nie zobaczyła, co właściwie sprawia zwierzęciu cierpienie. — Och, nie! – wymknęło się z jej ust, zanim rozsądek zdążył dojść do głosu. Nie doszedł zbyt prędko, być może w ogóle, bo, kierowana instynktem, przebyła tych kilka kroków w stronę jackalope, żeby przy nim przyklęknąć. – Ona… potrzebuje pomocy. Ona rodzi! Spojrzenie posłane panu Sebastianowi być może oczekiwało, że będzie wiedział, co robić dalej. Jego mina raczej tego nie zdradzała, plus dochodził do tego fakt, że był on mężczyzną. Mężczyźni zazwyczaj się na tym nie znali, ale… Ona przecież też nie! Zaczesuje nerwowo jasne włosy do tyłu, przeklinając myśl, że nie wzięła ze sobą niczego, czym mogłaby je związać. Może gdyby wiedziała, że będzie świadkiem porodu zwierzęcia… Sznury oplatały ciasno ciałko królika, a z dróg rodnych próbował wydostać się ten mniejszy, zakrwawiony. — Potrzebuję… zaraz… tak… – Oddychaj. Widziałaś poród na jakimś filmie. To nie może się tak bardzo różnić. Prawda? – Niech pan zdejmie te sznury, ona potrzebuje przestrzeni – to już nawet nie była miła prośba, w jej głosie słyszalna była panika. Serce biło mocno, skurcze łapały łydki, ale to nic. Musiała być silna. Inaczej to zwierzę nie przeżyje. – Musimy jej pomóc, bo tutaj umrze. – Chyba. Prawda? Jeśli króliczki pozaplątują się w te sznury… to będzie jeszcze ich wina! A ona ją tak nieładnie poobijała… - Potrzebuję… wody. – Do czego? Nie miała pojęcia. Zawsze na filmach potrzebowali wody. – I materiałów. I… rękawiczek? Króliczka obficie krwawiła z dróg rodnych, czy nie niebezpiecznym było dotykać tak zwierzę? Nie miała na to czasu. Bez myślenia dłużej, usadowiła się wygodniej przy stworzeniu i chwyciła za szew swojej bluzki, jednym, długim ruchem skracając ją ze zwykłej bluzki do rozmiaru zwykłego topu zasłaniającego przynajmniej bieliznę. Materiał posłużył do uchwycenia bezpiecznie pierwszego ze zwierzątek i… Co dalej? Powinna pociągnąć? Zdecydowała się nie. Jedną dłonią ujęła króliczka, a drugą delikatnie naparła na brzuszek jackalope. To chyba pomogło, bo jeden powoli wysunął się z jej dróg rodnych, cały zupełnie zakrwawiony. Po ruchach kończyn i główki dostrzegała, że żyje, jest silny. Oddech ulgi wydarł się z jej warg, okraszony niewyraźnym, lekkim uśmiechem. Trzeba go gdzieś położyć, a nie miała więcej materiałów. Więc do tego były potrzebne materiały. A woda? Do przemycia? Nieważne. Za moment wychodził już drugi, a Allie nie miała czasu. Chwyciła go ostrożnie w ten sam sposób, drżącymi dłońmi, i delikatnie naparła na brzuszek po raz kolejny. Błagam, niech to się uda. Pierwszy króliczek: 83 + 12 (wiedza) = 95 | żywy Drugi króliczek: k100 + 12 (wiedza) |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Stwórca
The member 'Alisha Dawson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 69 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Rozdzierający pisk jest nieprzyjemny nawet dla Sebastiana. Nigdy nie rozumiał ludzi, którzy dbali o zwierzęta bardziej niż o swoich pobratymców, nigdy też nie rozumiał stawiania zwierzyny na równi z rodziną, ale to nie znaczy, że jest okrutny. Choć nie ma naturalnej delikatności w obchodzeniu się ze zwierzętami i traktuje je raczej przedmiotowo, nie jest mu całkiem obojętny ich los. Gdy więc jackalope zaczyna przeraźliwie piszczeć, Sebastian marszczy brwi w konsternacji — liny, które oplotły istotę, nie powinny sprawiać jej krzywdy. Nie takiej, która doprowadziłaby do podobnych dźwięków, jakby ktoś odzierał ją żywcem ze skóry. Jackalope nie wydostaje się z więzów, mogą więc podejść i sprawdzić, skąd te cierpiętnicze odgłosy. Zbliżają się obydwoje, a Sebastian przykuca przy małym stworzeniu, przy akompaniamencie dziewczęcego „och, nie!”. Wyrok pada nieoczekiwanie. Ona rodzi. Szybko sam może to dostrzec, gdy jego oczy padają na zakrwawiony zlepek skóry i sierści oraz wychodzące spomiędzy nich nowe życie. Widział w życiu dużo krwi, ale to- To co innego. Blednie lekko, gdy dochodzi do niego, czego właśnie doświadcza. Poród nie jest czymś, w czym powinni uczestniczyć mężczyźni. Na szczęście to nie człowiek — niewykluczone, że w tym wypadku kwiczałby już obok królika, próbując się podnieść po omdleniu. Bierze się w garść w ciągu dwóch sekund, nie więcej, nie mniej. Ściąga z ramienia plecak i szybkimi ruchami wyciąga butelkę wody. Widząc, że dziewczyna użyła swojego ubrania zamiast rękawiczek (natychmiast odwraca spojrzenie, dostrzegłszy, ile ciała odsłoniła tym ruchem), bluzę, którą ściągnął szybkimi ruchami, wykorzystuje do ułożenia obok jackalope, by można było na niej umieścić nowonarodzone stworzenia. Nie jest przekonany co do zdjęcia Funemeum. Jackalope może działać w desperacji i próbować uciec, a tym samym zrobić sobie większą krzywdę. Być może zwierzę zrozumie, że próbują pomóc? Nawet jeśli spróbuje uciec, nie uda jej się zajść za daleko. Poświęca chwilę skupienia na cofnięcie czaru, a sznury płynnie znikają, oswobadzając jackalope. Alisha pomaga sprawnie narodzić się dwóm króliczkom, a Sebastian współpracuje, przejmując je od niej przez materiał bluzy, który odciął przed chwilą od jej głównej części. Układa nie większe od dłoni istotki na rozleglejszej części ubrania. Nie marnuje na nie wody, używa jej tam, gdzie manewrują dłonie Alishy, aby ułatwić jej zadanie i oczyścić trochę obficie zakrwawione miejsca. Pomaga, jak może, Alisha również robi, co w jej mocy, lecz mimo to trzeci malec rodzi się nieruchomy i znacznie bledszy niż pozostałe dwa. Siny — nazywając rzeczy po imieniu. Sebastian szybko zabrał go z rąk dziewczyny, nim ta ma szansę dobrze się mu przyjrzeć. Odkłada go dalej od żywych Jackalope, zasłaniając skrawkiem bluzy. — To naturalne, nie mamy na to wpływu — przypomina, nie chcąc, by zaczęła się obwiniać lub spanikowała i próbuje pomóc Alishy w wyczuciu kolejnego malca pod skórą brzucha Jackalope, aby pomóc mu przesunąć się w dół. Pierwszy króliczek: 6 + 8 (wiedza) = 14 | martwy Drugi króliczek: K100 + 8 (wiedza) |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Stwórca
The member 'Sebastian Verity' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 77 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
Sznury znikają. Obok pojawia się bluza, a butelka wody jest w pogotowiu, aby tylko kontynuować pomoc przy porodzie. Pan Sebastian wykazuje się opanowaniem, jakim się po nim nie spodziewała w tej sytuacji. Ale ona też wykazuje się opanowaniem, jakiego nie powinna mieć w tej sytuacji. Zazwyczaj taka nie jest. Nie powinna wiedzieć, co robić. Strach odejmuje jej zdolność decyzji, wiąże bólem mięśnie. Tylko z bliskiej odległości ktoś potrafiłby stwierdzić, że dłonie trzęsły jej się niemiłosiernie, kiedy poprzez materiał urwanej bluzki kładła dwa kolejne króliczki obok siebie, kwilące, umazane krwią. Trzeba je obmyć. Ale króliczka nie przestawała rodzić. Gdzieś pomiędzy jej dłońmi znalazły się też ręce pana Sebastiana, który starał się odebrać poród, ale… Czemu on był taki siny…? Oczy Alishy mimo wszystko podążyły za martwym ciałkiem, odsuniętym teraz na bok, nieruchomym, cichym. Pewien cień smutku i zwątpienia przebiegł przez jej oczy. Czy robili coś źle? Udało im się wyciągnąć dwa żywe, improwizowali, nie mieli o niczym pojęcia, nie byli zoologami, ale… Kolejny, który został położony obok dwóch poprzednich, kwilił tak samo jak rodzeństwo. Właśnie dlatego Allie podejmuje się, z pełną determinacją, ciągu dalszego tego porodu, ale… W rękach znajduje się kolejne martwe ciałko zwierzęcia i wyrzuty sumienia uderzają w nią tym mocniej. Kolejne zmarnowane życie. Przecież nie miała pojęcia, co robi. Może go nacisnęła za mocno? Może wypchnęła za bardzo? Może niechcący chwyciła tam, gdzie nie trzeba? Rozedrgana warga zdradza jej wątpliwości. Spojrzenie krótko przemyka na twarz pana Sebastiana, kiedy odkłada martwego zajączka obok tamtego, który również nie przeżył. Bierze głęboki oddech i składa krótką modlitwę na ramiona Lucyfera. Panie, opiekujesz się nami i słuchasz naszych modlitw. Proszę, uchroń następne z tych stworzeń od przedwczesnej śmierci. Usta zaciskają się w wąską kreskę, kiedy sięga po jeszcze jedno ciałko. Jak wiele zajączków jest w stanie urodzić jedna samiczka?... Zajaczek 5: 42 + 12 = 54 | martwy Zajączek 6: 12 + k100 |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Stwórca
The member 'Alisha Dawson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 56 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Niestrudzenie przyjmują poród, na który żadne z nich nie było przygotowane. Alisha wygląda, jakby wiedziała co robić, w końcu od razu pospieszyła do zwierzęcia i to dzięki niej trzy magiczne istoty urodziły się żywe. Sebastian robił co mógł, by pomóc, ale niezależnie od ich starań, nie są cudotwórcami. Nie wiedzą, czy jackalope, które przyszły na świat martwe, nie były już takie w łonie matki. To zresztą nie ma znaczenia. Sebastian nie przejmuje się tym faktem — to cud, że którekolwiek z nich urodziło się żywe, ba, że ich matka w ogóle chodzi po Ziemi. Te stworzenia nie powinny przecież istnieć, a tymczasem ich populacja wzrosła właśnie do czterech. Nie jest specjalistą od zoologii, ale wie doskonale, że przy porodach zwierząt łatwo o martwe ciałka słabszych jednostek z miotu. Nie rusza go więc to nijak, czego nie można powiedzieć o Alishy. Widzi, że jej ręce zaczynają się trząść coraz mocniej, szczególnie, gdy po jednym martwym stworzeniu narodziło się kolejne. Dziewczyna szuka wsparcia na twarzy Sebastiana, a Sebastian posyła jej w odpowiedzi drobny, pokrzepiający uśmiech. — Dobrze sobie radzisz — zapewnia i stara się pomóc z kolejnym jackalope. Niestety zła passa miała już się utrzymać do samego końca, o czym szybko się przekonują. Do trzech martwych jackalope dołącza ostatecznie czwarty, równie siny i równie nieruchomy. Sebiastian obmywa drogi rodne królika (wciąż go mdli i pozostaje mu mieć nadzieję, że tego nie widać) wodą i czekają jeszcze chwilę, ale wygląda na to, że poród się skończył. — Fascia — rzuca w stronę stworzenia, chcąc powstrzymać dalsze krwawienie. Zwierzę musi być wykończone ciężkim porodem i utratą krwi, Sebastian ma jednak nadzieję, że to przeżyje. Ostatni króliczek: 42 + 8 (wiedza) = 50 | martwy Fascia: K100 | bez modyfikatorów (m. anatomiczna I) |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Stwórca
The member 'Sebastian Verity' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 33 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Poród zakończył się połowicznym sukcesem. Trzy z siedmiu zajączków skrzeczało niezachęcającymi odgłosami, a młoda mama była widocznie zbyt wyczerpana, bądź zbyt ranna, żeby zająć się małymi stworzeniami. Dopiero czar wyrzucony przez gwardzistę sprawił, że jej oddech nieco się uspokoił, a wzrok stał się żywszy. Mimo temu dalej leżała po prostu na trawie, regenerując tym samym siły. Przez ten cały stres związany z nagłym porodem z łatwością mogliście przeoczyć, że coś się zmieniło w waszym najbliższym otoczeniu. Były to szczegóły, które nawet mogliście przeoczyć, ale teraz, gdy mogliście ze spokojem złapać oddech, zauważenie tego nie było wyczynem. Wcześniej raczej opustoszałe gałęzie drzew stały się teraz miejscem, gdzie okoliczne ptaki zdecydowały się odpocząć. W oddali usłyszeć mogliście jeszcze inne różne leśne zwierzęta, a nawet w oddali czmychnął za drzewami wam lis. Dodatkowo na waszych rękach mogła pojawić się gęsia skórka. Było to dziwne uczucie, ale wciąż było coś w nim znajomego, jakby okolica stała się przesycona nagłym wzrostem stężenia magii. Czyżby poród mitycznego stworzenia to spowodował? Jakie przyniesie to efekty? Mogliście zadawać sobie w głowie te pytania, ale odpowiedź miała nie przyjść prędko - nikt z was nie miał takiej wiedzy, żeby to dokładnie zbadać. Nagle Jackalope po prostu znikł, zostawiając z wami jego młode. Nie zauważyliście nawet, kiedy mógł odbić się od ziemi. Były to dosłownie ułamki sekund. Jeszcze w oddali mogliście usłyszeć przez moment jego charakterystyczne w swojej ludzkości stękania, aż te ucichły. Znaczyło to mniej więcej tyle, że zając jest już na tyle daleko od was, że trudno będzie go dogonić. Tylko kto teraz zajmie się małymi Jackalopami? Nikt z was nie był ekspertem w dziedzinie zoologii, nie wspominając nawet już, że mieliście pod stopami coś, co mogło być równie dobrze ostatnim pokoleniem tego legendarnego gatunku, który nigdy nie został zbadany. Czy chcecie spróbować się nimi zaopiekować? Może jednak lepiej będzie oddelegować ten obowiązek albo zostawić je tutaj, bo kto wie, może jak się oddalicie, to ich matka po nie wróci? W związku z wynikami kości, przeżyły trzy z siedmiu króliczków. Możecie zabrać je do domu, ale w takim wypadku nie dożyją końca kolejnego dnia. Sebastian z racji swojej profesji, może zabrać je do Kazamaty, gdzie zajmą się nimi najbardziej wybitni rzecznicy, którzy przekażą go do odpowiednich rąk, dalej ich los pozostanie wam nieznany. Możecie też je tutaj zostawić, ale jak nie będzie was w tej okolicy dłużej niż 5 minut, małe zajączki z rogami znikną, a ich los pozostanie wam nieznany. Możecie też oddać je pod opiekę innemu graczowi, jeśli ten posiada odpowiednie statystyki - min. III poziom zoologii i II poziom magii natury - w takim wypadku dana postać powinna opiekować się nimi, korzystając z mechaniki projektu. Możecie zrobić też z nimi coś, czego Mistrz Gry nie przewidział - w takim wypadku zgłoście się po ingerencję. Poród Jackalope zasilił tąże okolice nowymi pokładami magii natury. W wyniku tego każdy zwierzęcopodobny, który odegra tutaj dowolny wątek na min. 5 postów po 250 słów lub napisze opowiadanie na 800 słów, uzyska bonus do kości wynoszący 10 oczek na rzut dot. komunikacji ze zwierzętami [mechanika genetyki]. Bonus trwa ten tydzień i można go uzyskać jedynie raz na jeden okres fabularny. Osiągnięcie wraz z ostatecznymi punktami doświadczenia zostaną przyznane po zakończeniu wydarzenia. W ramach ukończenia zadania, otrzymujecie dodatkowe 50PD do zakupu surowców. Dokonując zakupu, powinniście podać link do tego posta na znak możliwości wykorzystania takiego bonusu. Mistrz Gry z tematu, ale w przypadku potrzeby ingerencji lub zwykłych pytań, zgłoście się do Blair na discordzie. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
Poza tymi trzema zajączkami nie urodził się już żaden żywy. Cztery truchełka spoczywały obok siebie, w oddaleniu od tych całkiem żwawych i kwilących. Wzrok Allie prześlizgiwał się pomiędzy tymi dwiema grupkami – martwymi, sinymi, a żywymi. Czy byli w stanie im pomóc? Czy to przez nich urodziły się martwe? A może były już martwe w łonie mamy jackalope i po prostu musiała wyrzucić je z siebie? Tak się chyba czasem zdarza… prawda? Zapyta Anniki. Jak wróci do domu. Nigdy nie interesowały jej bestie ani zwierzęta, nigdy nie miała nawet kota, a w akwarium tylko podśpiewywała znaleziona na trawie ropucha. Coś zaczęło się zmieniać w okolicy. Przeszedł ją nagły dreszcz, na ramionach i odkrytym brzuchu powstała gęsia skórka. Coś jakby znanego i nieznanego jednocześnie. Spojrzała na pana Sebastiana, jakby chcąc wybadać, czy on też to czuł, ale i na jego ramionach dostrzegła ten sam efekt, który pojawił się u niej. A potem, nagle, nie było już mamy jackalope. Zniknęła, odbiegła. Przestraszona? Być może. Czy można tak szybko biegać po porodzie? Allie nie wiedziała. Nigdy nie pytała, nawet nie myślała o dzieciach, chociaż przez kilka dni żyła w przerażeniu, że może być w ciąży. Nie była, bo Lucyfer uchronił ich od tego błędu. Tak, jak mówił Maurie. — Dobrze sobie pan poradził – mówi do Sebastiana. Usta układają się powoli w łagodny, delikatny uśmiech na wargach. Wcale nie czuła się dziwnie z tym, że chwaliła właśnie dużo starszego od niej mężczyznę, który równie dobrze mógł być jej ojcem. Starsi od niej ludzie przecież też potrzebowali wsparcia i dobrego słowa. – Teraz, przy porodzie, i z jackalope. Chyba pan oberwał jedną kulą ognia, prawda? Spróbuję pomóc. Sanaossa. Nie była medykiem, a mimo to pentakl odpowiedział na jej wezwanie i jasna iskierka światła popłynęła prosto w stronę Sebastiana, wnikając w jego ciało. — Lepiej? Sama zapomniała, że i ona ma poparzone po zetknięciu z ogniem dłonie. Kilka dni, trochę kremów i pewnie zejdzie, nie miała czym się przejmować. Najwyżej zacznie nosić jedwabne rękawiczki. Będzie bardziej pasować do Kręgu. — Pan jest z Kręgu, prawda? – pytanie zupełnie bezpodstawne, ale Allie błysnęła pewna myśl, gdy tak siedziała i zastanawiała się, co dalej. Co z tymi zwierzątkami? Nie była przecież znawcą zoologii. Ale znała kogoś, kto był. — Na pogrzebie Wesleya Cartera dał mi pan zapalniczkę. Było tam dużo osób z Kręgu, więc wywnioskowałam… - czy był sens się tłumaczyć? – Chodzi o to, że… znam kogoś, kto umiałby się nimi zająć. Annika Faust, może pan ją kojarzy, jeśli jest pan z Kręgu, zajmuje się badaniem magicznych stworzeń i wykłada na uniwersytecie w Saint Fall. Wiem też, że pomagała już przy tresurze piekielnych bestii – jakich? Nie ma znaczenia; Maurice nie musiał się chwalić, że w domu ma barghesta – więc myślę, że wiedziałaby, co z nimi zrobić. Mieszka teraz w Maywater, a ja mam gdzieś niedaleko zaparkowany motocykl… Gdzieś niedaleko to dobre słowo. Trafiła tutaj, bo nie umiała go odnaleźć, bo poszła na skróty. Sanaossa | prog: 50 | k100: 60 | udane |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Poród się zakończył i przeciągłe westchnienie uchodzi z Sebastiana, którego mięśnie w końcu nieznacznie się rozluźniają. Napięcie z twarzy nie schodzi jednak, bo czuje, że coś się zmienia. Wodzi oczyma po okolicy, próbując znaleźć źródło gęsiej skórki i nagłych zmian w środowisku, ale jedyne co mu przychodzi do głowy, to wzrost stężenia magii. W jaki sposób się objawi? Tego nie wie. Zadba, by obserwacja ta znalazła się w raporcie. Góra najpewniej wyśle tu rzeczników, a oni będą wiedzieć, co robić. Jeśli teren wymaga zabezpieczenia, zajmą się tym. Chwila oderwania wzroku od wymęczonej matki maluchów była wystarczająca, by ta, pomimo świeżych ran, zdołała uciec. Gdy Sebastian to spostrzega, na jego twarz wstępuje przelotny grymas. Przygląda się jeszcze śladom krwi, notując w pamięci kierunek, w którym nikną. Stworzenie jest ranne i umęczone, nie mogło uciec daleko, z pewnością da się je wytropić. O ile nie ma nieznanych mu magicznych zdolności, które pozwalają jej zwyczajnie zniknąć, teraz gdy nie jest już obciążona odpowiedzialnością za kolejne powstające życia. Głos Alishy odciąga wzrok wbity w skropioną krwią ziemię i ściąga uwagę na nią. Do Sebastiana albo za późno dochodzi, co dziewczyna powiedziała, albo zwyczajnie nie umie sobie poradzić z tą nieoczekiwaną pochwałą. Ta brzmiała zupełnie naturalnie, gdy on wypowiadał ją w stronę Alishy, ale na odwrót… Uśmiecha się lekko, tłumiąc rozbawienie. Judith by się uśmiała. — Nic mi… — Niedane mu dokończyć, bo Alisha już jest obok i rzuca zaklęcie lecznicze, a znikome poparzenia na ciele Sebastiana rzeczywiście się zasklepiają. Verity odchrząkuje krótko, zupełnie jak typowy ojciec, który czuje się zakłopotany i może trochę rozczulony, ale wciąż chce zgrywać twardziela. — Lepiej, dziękuję. Zdecydowanie nie wygląda, jakby nawykł do przyjmowania pomocy od małych dziewczynek — choć Alisha jest dorosła, nie umie spojrzeć na nią inaczej. Kolejne pytanie jest na tyle bezpośrednie i nieoczekiwane, że Sebastian delikatnie unosi brew. Alisha mówi dalej, więc wstrzymuje się z odpowiedzią i czas, który ona poświęca na proponowanie dalszych kroków, Sebastian wykorzystuje na obmycie trzech żywych królików resztą wody. Jego wzrok krótko pada również na martwe ciałka. Trzeba będzie je spalić. Owija żywe maluchy w bluzę, na której leżą, by zabrać je później ze sobą. Chwilę po tym zgarnia małe martwe ciałka na bok, by ułożyć je w bezpiecznej odległości, i tworzy bardzo niewielki stosik z gałęzi. Stworzenia są na tyle mikre, że wystarczy kilka, które są akurat pod ręką. — Flamma. — Płomień przeskakuje na gałęzie, jednak te nie zajmują się ogniem. Być może są zbyt wilgotne. Wzdycha i podchodzi do ułożonego, zabezpieczonego piaskiem i kamykami stosiku, by podpalić go w kilku miejscach zapalniczką. Czeka, aż porządnie zajmie się ogniem i dopiero wtedy znów wraca spojrzeniem do Alishy, która mogła przez ten czas zacząć zastanawiać się, czy Sebastian w ogóle usłyszał jej propozycję. Zna Annikę Faust, odkąd weszła do rodziny. Nigdy jednak nie nawiązał z nią bliższych kontaktów i jedyne czego jest pewien to to, że ma na nazwisko Faust, a Fauści — nawet jeśli sam jest nim w połowie — zbyt chętnie chwalą Lilith gorliwiej niż Lucyfera. W dodatku piekielne bestie to konik Lanthierów, a skoro Annika Faust pomagała w ich tresowaniu, może mieć powiązania ze zdrajcami. Wraz z Judith już raz przejechali się na osobie z polecenia, a osobę ten polecał gwardzista, którego oboje obdarzają zaufaniem. Alishy z kolei Sebastian nawet nie zna. Pojawiła się tu przypadkiem i okazała się pomocna, ale tu kończy się jej rola. Sprawa zostanie skierowana tam, gdzie się zaczęła, do Kazamaty. Ale wpierw zostanie omówiona z kowenem. — Zajmę się resztą, Alisha, nie musisz się tym martwić. — Jest gwardzistą, a oni nie są na wycieczce szkolnej ani na spotkaniu towarzyskim. Tu ciekawa przygoda panny Dawson się kończy. Zastanawiał się nad wymazaniem jej pamięci, ale ostatecznie uznaje to za zbędny wysiłek. Nawet jeśli Alisha zdecydowałaby się komuś o tym opowiedzieć, prawdopodobnie nikt by jej nie uwierzył. Nie robi tego również ze względu na powiązania z Mauricem — to daje mu krztę zaufania do dziewczyny. W razie potrzeby będzie mógł to zrobić później. — Nie mów nikomu o tym, czego tu doświadczyłaś. — Zakłada plecak i bierze w ręce zawinięte w bluzę, rozpychające się i śmiesznie skrzeczące króliczki. — Odprowadzę cię do motocyklu. Flamma: 5 (bez mod., magia natury I, st. 15) | nieudane |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor